125. rocznica odkrycia radu

 

Z okazji 125. rocznicy odkrycia radu zapraszamy do lektury fragmentu rozdziału Robaczki świętojańskie z książki Tomasza Pospiesznego pt. Maria Skłodowska-Curie. Zakochana w nauce, Wydawnictwo Sophia, Warszawa 2023.

 

 

***

Na kolejny sukces małżonkowie Curie nie musieli zbyt długo czekać. Po spędzonych wakacjach w Owernii na południu Francji z większym zapałem zabrali się do pracy. Ich wnuczka Hélène Langevin-Joliot uważa, że

[…] po ślubie Maria i Piotr oczywiście pracowali wspólnie. Tak urządzili swoje życie by móc dużo czasu poświęcić pracy. To badaniom naukowym podporządkowali wszystko. Ale chciałabym wspomnieć, że pomimo tak intensywnej pracy mieli czas na rozrywkę np. spędzali razem wakacje. Między odkryciem polonu i radu wyjeżdżają z rodziną Piotra do Owernii, a więc przerywają badania naukowe na całe dwa miesiące. Dziś to może się wydawać absolutnie niesamowite.[1]

 

W połowie listopada przeprowadzili serię doświadczeń, dzięki którym otrzymali bardzo promieniotwórczy produkt. Przy udziale Gustave Bémonta udało im się pozyskać próbkę zawierającą pierwiastek bar (symbol Ba, liczba atomowa 56) o promieniotwórczości dziewięćset razy większej niż uran! 26 grudnia 1898 roku wspólnie z asystentem Bémontem ogłosili, że odkryli drugi pierwiastek chemiczny – rad (symbol Ra, liczba atomowa 88)[2]. W komunikacie zatytułowanym O nowej silnie radioaktywnej substancji zawartej w blendzie smolistej[3] napisali:

 

Wyżej wyszczególnione fakty każą nam przypuszczać, że w tym nowym związku promieniotwórczym znajduje się nowy pierwiastek, który proponujemy nazwać radem. Nowy ten związek zawiera na pewno znaczną ilość baru, mimo to jednak jest on silnie promieniotwórczy. Promieniotwórczość radu musi być, zatem ogromna.[4]

Małżonkowie Curie na okładce czasopisma „Le Petit Parisien” z 10 stycznia 1904, archiwum Tomasza Pospiesznego

Maria będzie później żałowała, że rad przyćmił swą międzynarodową sławą polon. Poza tym polon bardziej strzegł swoich tajemnic. Jeden z pierwszych polskich współpracowników Marii, Mirosław Kernbaum, po latach powiedział o polonie – Dziwnym więc trafem dzieli on los narodu, ku czci którego otrzymał imię: egzystuje de facto, jako pierwiastek chemiczny, de iure jednak przez międzynarodową komisję chemików nie jest za taki uznawany.[5] Polska jeszcze długo nie będzie miała szczęścia…

Jaką rolę w odkryciu radu odegrał Bémont nie wiadomo do końca. Znakomita biografka Marii, Françoise Giroud, podaje, że uczestniczył w badaniach, ponieważ w zeszycie laboratoryjnym z maja 1898 roku istnieją notatki wykonane jego ręką.[6] Jego badania mogły jednak ograniczać się do drobnych prac laboratoryjnych. Nie mniej jednak jest współautorem komunikatu donoszącym o istnieniu radu.

Maria i Piotr Curie oraz Guastave Bemont w szopie przy ul. Lhomond 42, ok. 1898, domena publiczna

Polon i rad zostały zaobserwowane przez małżonków Curie dzięki dużej aktywności promieniotwórczej. Teraz uczeni potrzebowali dodatkowego dowodu, aby potwierdzić, że oba pierwiastki istnieją. Eugène Demarçay specjalista z zakresu spektroskopii emisyjnej wykonał widma nowo odkrytych pierwiastków. Demarçay rozgrzewał w płomieniu palnika substancje zawierające polon i rad do stanu gazowego, a następnie przeanalizował widma, które powstały w wyniku rozszczepienia światła przez nie emitowanego. Curie mieli dowód istnienia radu w postaci widma emisyjnego, na którym było widać słabą, ale wyraźną linię fioletową przy 381,48 nm odpowiadającą temu pierwiastkowi.[7] Niestety stężenie polonu w badanej próbce było zbyt słabe, żeby zaobserwować linię emisyjną. Dlaczego? Otóż trzy pierwiastki promieniotwórcze uran, tor i rad należą do pierwiastków długożyciowych, przez co uczeni prawie w ogóle nie obserwowali spadku ich promieniotwórczości. Z kolei polon należy do pierwiastków krótkożyciowych, dla których aktywność promieniotwórcza maleje wraz z upływem czasu. Ponadto jest też pierwiastkiem rzadkim. W jednej tonie blendy uranowej (w zależności od jej pochodzenia) znajduje się około 1,4 grama radu i tylko 0,1 miligrama polonu. Maria wysunęła hipotezę, że aktywność promieniotwórcza jest stała dla danego pierwiastka. Pojawiła się więc wątpliwość czy polon nie jest bizmutem, którego aktywność została wzbudzona przez rad. Dodatkowo przemawiała za tym faktem obecność w widmie emisyjnym tylko linii bizmutu. Z drugiej strony Maria wnioskowała, że ilość polonu w badanej próbce może być tak mała, że nie zauważono jego linii. Jedynym sposobem na potwierdzenie tej teorii było otrzymanie próbki o większym stężeniu polonu, przez co byłoby można dokładnie zbadać jego właściwości chemiczne. Niestety to zadanie przez długie lata było nieosiągalne. Dopiero w czerwcu 1902 roku niemiecki chemik pracujący w Berlinie, Willy Marckwald wydzielił wolny polon. Zanurzył on czysty bizmut w roztworze otrzymanym przez roztworzenie[8] bizmutu otrzymanego z odpadów po przerobie blendy uranowej w kwasie solnym. Bizmut jako aktywniejszy pierwiastek wyparł z soli polon, który osadził się na jego powierzchni[9]. W ten sposób roztwór stawał się nieaktywny, a powierzchnia bizmutu stawała się promieniotwórcza poprzez obecność cienkiej warstewki nowego ciała. Uczony sądząc, że odkrył nowy pierwiastek, który właściwościami zbliżony był do telluru, nazwał go radiotellurem. Maria Curie udowodniła, że radiotellur i polon mają te same właściwości fizyczne i chemiczne – są więc tą samą substancją. Koronnym argumentem było porównanie czasów połowicznego zaniku obu pierwiastków. Kiedy okazało się, że wynosi on w obu przypadkach 140 dni, Maria nie miała wątpliwości. W sprawozdaniu pt. O zmniejszeniu się radioaktywności polonu wraz z upływem czasu pisała: Polon Marckwalda wydaje się identyczny z naszym oraz nie ma wątpliwości […] że substancja przygotowana przez Marckwalda jest po prostu tą samą, którą odkryłam wcześniej i opisałam jako polon.[10] Maria zadbała, aby jej wyniki badań, wnioski i eksperymenty ukazały się także po niemiecku. Kiedy jest pewna swych racji potrafi być bezwzględna. W świecie mężczyzn to trudna sztuka, ale za to jak bardzo imponująca. Marckwald, uznając rację Marii, powołując się na Szekspira, napisał: Jeśli wonną różę nazwać inaczej, czyż przestanie pachnieć?* Proponuję w przyszłości zastąpić nazwę radiotellur przez polon.[11]

Widmo emisyjne było wystarczającym dowodem istnienia radu dla fizyków, nie przekonywało jednak chemików. Chemicy żądali właściwości chemicznych nowych pierwiastków, chcieli znać masę radu. Irena Joliot-Curie wspominała:

 

W tym czasie oznaczenie widma i ciężaru atomowego radu miało wielkie znaczenie dla przekonania chemików, że nowe radiopierwiastki były takimi samymi substancjami, jak inne, różniąc się jedynie posiadaniem właściwości promieniotwórczych.[12]

Maria i Piotr Curie w szopie przy ulicy Lhomond 42, ok. 1898, domena publiczna

Ażeby Maria mogła określić masę atomową radu potrzebowała dziesiątek ton smółki uranowej, a ta niestety po pierwsze zawierała bardzo małe ilości radu, a po drugie kosztowała fortunę. Z pomocą przyszła fabryka uranu z Czech, znajdująca się w Jachymowie. Wspaniałomyślnie rząd austriacki po namowach Franza Exnera – późniejszego nauczyciela fizyki eksperymentalnej Erwina Schrödingera i Mariana Smoluchowskiego – podarował małżonkom Curie najpierw sto kilogramów, a potem całą tonę ziemi, stanowiącą odpady po wydzieleniu uranu. W rozprawie doktorskiej Maria napisała:

 

To ta pozostałość zawiera substancje radioaktywne; jej czynność promieniotwórcza jest cztery i pół razy większa od aktywności uranu metalicznego. Rząd austriacki, do którego należą kopalnie blendy, uprzejmie zaoferował nam na cele naszych poszukiwań jedną tonę tych odpadków i upoważnił kopalnie do dostarczania nam większej ilości ton tego materiału.[13]

 

Odpady te zawierały drogocenny rad i polon. Wreszcie, fundacja barona Rothschilda za bardzo niską cenę odkupiła od rządu Austrii kilka ton ziemi. Maria rozpoczęła swoją przygodę z radem. Zaczęła rodzić się legenda.

Wnętrze laboratorium państwa Curie przy ul. Lhomond 42, 1898, Bibliotheque numerique du Cirad en agronomie tropicale, domena publiczna

 

Wejście do szkoły Fizyki i Chemii Przemysłowej przy ul. Lhomond 42 prowadzące na podwórze, gdzie mieściła się szopa-laboratorium małżonków Curie, ok. 1898. Musée Curie (Coll. ACJC)

W 1902 roku po serii bardzo żmudnych i ciężkich prac laboratoryjnych, udało się Marii pozyskać 1 decygram[14] chlorku radu (RaCl2) i wyznaczyć masę radu na 225±1 (dziś wiemy, że wynosi ona 226,025 u). Wszystkie prace małżonkowie Curie wykonywali w legendarnej, drewnianej szopie przy ulicy Lhomond 42 niedaleko Wyższej Szkoły Fizyki i Chemii Przemysłowej Miasta Paryża, gdzie wykładał Piotr. Nie było tam wentylacji, zimą było bardzo zimno, podczas deszczu przeciekał dach, a latem panował niewyobrażalny ukrop. Maria pisała:

 

Była to pozbawiona wszelkich sprzętów szopa z desek, o cementowej podłodze i oszklonym dachu, przez który miejscami przeciekał deszcz. Całe wyposażenie składało się ze zniszczonych drewnianych stołów, żelaznego pieca, dającego bardzo niedostateczne ciepło i z tablicy, na której Piotr chętnie pisał i rysował. Nie było tam wyciągu do robót, przy których wydzielają się szkodliwe gazy, trzeba było zatem wykonywać takie prace na podwórzu, gdy pogoda na to pozwalała. Podczas deszczu musieliśmy je prowadzić w szopie, przy otwartych drzwiach.[15]

 

________________________

[1] Maria, reż. A. Albrecht, Polska 2011.

[2] Rad leży w układzie okresowym pod barem. Oba pierwiastki należą do tej samej grupy berylowców.

[3] M. P. Curie, Mme. P. Curie, M. G. Bémont, Sur une nouvelle substance fortement radio-active, contenue dans la pechblende, CR 127, 1898, str. 1215–1217.

[4] E. Curie, Maria Curie, dz. cyt., str. 174.

[5] M. Skłodowska-Curie, Badanie ciał radioaktywnych, dz. cyt., str. <4>.

[6] F. Giroud, Maria Skłodowska-Curie, dz. cyt., str. 88.

[7] Linie w widmie emisyjnym są swoistymi odciskami palców pierwiastków chemicznych. Każdy z nich ma swoją własną, charakterystyczną dla siebie linię.

[8] Roztworzenie to zjawisko chemiczne, które polega na rozpuszczaniu ciała stałego przy jednoczesnej jego reakcji z rozpuszczalnikiem lub składnikiem roztworu. Po odparowaniu rozpuszczalnika nie powstanie substancja wyjściowa, ale produkt reakcji.

[9] Maria pisała: Można wydzielić radiopierwiastki z roztworu drogą elektrolizy lub osadzania na odpowiednio dobranym metalu, zanurzonym w roztworze. […] Tak np. w celu oddzielenia lub oczyszczenia polonu osadza się go zazwyczaj na miedzi lub srebrze. Zob. M. Skłodowska-Curie, Promieniotwórczość, reprint wydania z 1939, Oficyna Wydawnicza Politechniki Warszawskiej, Warszawa 2011, str. 340.

[10] S. Quinn, Życie Marii Curie, dz. cyt., str. 249–250.

[11] M. Fontani, M. Costa, M.V. Orna, The lost elements. The periodic table’s shadow side, Oxford University Press, New York, 2014, str. 472.

*W. Szekspir, Romeo i Julia, akt II, scena 3, przekład J. Iwaszkiewicz, Świat Książki, Warszawa 1999.

[12] I. Joliot-Curie, Naturalne pierwiastki, dz. cyt., str. 8.

[13] M. Skłodowska-Curie, Badanie ciał radioaktywnych, dz. cyt., str. 19.

[14] Decygram to 1/10 grama.

[15] M. Skłodowska-Curie, Autobiografia, dz. cyt., str. 117.

148. rocznica urodzin Milevy Marić-Einstein

 

W grudniu 2023 roku mija przypada 148 rocznica urodzin Milevy Marič. Odeszła w zapomnieniu i taką też pozostała przez wiele lat. Pochowano ją w obrządku prawosławnym w jej ukochanym Zurychu na cmentarzu Nordheim. Nagrobek Milevy Marič został usunięty w latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia przez władze cmentarza, gdyż przez wiele lat po jej śmierci nie była uiszczana opłata za grób. Z inicjatywy dra Ljubo Vujevicia z The Tesla Memorial Society w Nowym Yorku odnaleziono grób Milevy w 2004 roku. Zainicjowano także ponowne wzniesienie nagrobka kobiety, która była towarzyszką życia Alberta Einsteina.

Proponujemy Państwu lekturę fragmentu książki Tomasza Pospiesznego pt. Pasja i geniusz. Kobiety, które zasłużyły na Nagrodę Nobla opisujący życie Milevy Marič.

 

Pani Einstein-Marity

Niezwykle uporządkowana Mileva wprowadziła ład w życie Einsteina. W dzieciństwie nauczyła się szyć, a później także gotować. Nie tylko szyła swoje sukienki, ale także reperowała ubrania Alberta. Umiała trafić do jego serca przez swój intelekt, ale także przez jego żołądek. Roztargnienie, brak organizacji, bałaganiarstwo i zapominalstwo Einsteina była zdolna okiełznać jak nikt inny. Tak doskonale nam idzie wspólne zgłębianie naszych mrocznych dusz, picie kawy, jedzenie kiełbasek itd. – pisał Albert[1]. Jeden z biografów Einsteina Peter Michelmore napisał, że Mileva:

 

[…] potrafiła szybciej niż [Albert] wyrobić sobie zdanie na temat ludzi i była bardzo stała w swoich wyborach. W każdej sprawie zajmowała zdecydowany punkt widzenia. Z góry planowała zarówno przebieg swoich studiów, jak i rozkład każdego dnia. Próbowała również wprowadzić porządek w życie Alberta. I matematyka była tylko częścią tego wszystkiego. Namawiała go do regularnego spożywania posiłków i uczyła oszczędności. Często wściekała się na jego roztargnienie. Wtedy spoglądał na nią ze spokojem, jak tupie nóżką niczym mała dziewczynka, a w jego oczach pojawiały się łobuzerskie ogniki. Potem robił śmieszne miny lub opowiadał żarcik i jej złość powoli ustępowała[2].

 

Mileva,Albert i ich pierwszy syn Hans Albert, Berno, 1904, Instytut Leo Baecka, [za:] http://einstein-virtuell.mpiwg-berlin.mpg.de/VEA/SC-1668110491_MOD-736752543_SEQ1883770543_SL-110908586_en.html
Niestety nie wszyscy byli przychylni ich związkowi. Przyjaciele Milevy uważali, że Albert nie jest dla niej odpowiednim partnerem. Z kolei jego znajomi nie potrafili zrozumieć, co widzi w utykającej, humorzastej Milevie. Albert jednak podziwiał jej inteligencję. I był zakochany. Kiedy jeden z jego kolegów powiedział: Wiesz, nigdy nie odważyłbym się poślubić kobiety, która nie byłaby zupełnie zdrowa, Albert odpowiedział: Ale ona ma taki cudowny głos[3].

Tymczasem zbliżał się czas egzaminów: międzykursowego i końcowego. Einstein zdał egzamin międzykursowy w październiku 1898 roku, Mileva zaś musiała przygotowywać się do niego dłużej z racji pobytu na uniwersytecie w Heidelbergu. Przystąpiła do niego w październiku następnego roku, zdając z piątą lokatą. Latem 1899 roku, gdy Mileva przygotowywała się do egzaminów, Einstein przebywał na wakacjach wraz z matką i siostrą. Pokazał wówczas matce zdjęcie Milevy. W liście do ukochanej pisał, że wywarło ono na Paulinie Einstein wrażenie – moja stara matka pozdrawia Cię jak najserdeczniej[4]. Niestety kiedy Frau Einstein zorientowała się, że nie jest to kolejny romans syna, lecz związek poważny, jej zachowanie względem Milevy uległo radykalnej zmianie. Przeszkadzało jej, że jest Serbką, że nie jest Żydówką, że pochodzi z pospolitej rodziny, że jest starsza od Alberta, że jest ułomna fizycznie. Jednym słowem, była najgorszą z możliwych partii dla jej ukochanego syna. Pierwsze niepokojące wieści nadesłała Helena Kaufler, która na własne oczy widziała niechęć Pauliny do Milevy. Zrozpaczona Mileva pisała do niej:

 

Sądzisz, że ona w ogóle mnie lubi? Naprawdę się ze mnie tak strasznie naśmiewała? Wiesz, poczułam się głęboko nieszczęśliwa, ale potem się pocieszyłam, że w końcu ten najważniejszy dla mnie człowiek jest innego zdania, a kiedy on roztacza nade mną wspaniałą wizję naszej przyszłości, nie myślę już o moim nieszczęściu[5].

Mileva Marič, 1896, domena publiczna

Niestety najgorsze miało dopiero nadejść. Latem 1900 roku przystąpili do egzaminów końcowych składających się z części pisemnej i ustnej. Einstein zdał, Mileva nie. Jako jedyna uzyskała średnią poniżej pięciu. Tym samym jako jedyna nie otrzymała dyplomu. Być może miał na to wpływ egzamin ustny, który Mitza zdawała przed profesorami mężczyznami, z góry przeświadczonymi o braku zdolności kobiet do nauk ścisłych. Możliwe też, że nie opanowała całego materiału, przecież w tym samym roku zdawała także egzamin międzykursowy. Załamana wróciła do rodziców z mocnym postanowieniem przystąpienia do egzaminów w roku następnym. Albert zaś udał się na wakacje z rodziną. Niestety sytuacja pomiędzy nim i matką była bardzo napięta. Kiedy Paulina dowiedziała się, że Mileva oblała egzaminy, zapytała: No, i kim teraz będzie ta twoja Laleczka?. Z pewnością i wyzwaniem w oczach Albert odpowiedział: Moją żoną. Ona jest takim samym molem książkowym jak ty, a tobie potrzebna jest żona. Gdy ty będziesz miał trzydziestkę, z niej będzie już stara krowa! – krzyczała Paulina[6]. Jej wściekłość zmieniła się w histerię i bezradność:

 

Mama rzuciła się na łóżko, ukryła głowę w poduszkach i rozpłakała jak dziecko. Gdy tylko się opanowała, natychmiast przystąpiła do gwałtownego ataku: „W ten sposób rujnujesz swoją przyszłość i grzebiesz swoje szanse! Żadna porządna rodzina by jej nie chciała. Jeśli zajdzie w ciążę, dopiero będziesz się miał z pyszna!” Przy tym ostatnim wybuchu, przed którym było jeszcze wiele innych, w końcu straciłem cierpliwość. Zaprzeczyłem ostro, abyśmy żyli w grzechu, po czym zrugałem ją, na czym świat stoi […][7].

Akademia Olimpijska: Albert Einstein z przyjaciółmi: Conradem Habichem i Maurice’m Solovine’em, ok. 1903, domena publiczna

Wydaje się, że młody Einstein był na tyle uparty, że dążył do celu za wszelką cenę. Dopiero teraz widzę jak szaleńczo Cię kocham – pisał do Milevy[8]. Żywiołowe wręcz wyznania uczuć mogą świadczyć o buncie Alberta przeciw rodzinie, chociaż na pewno kochał Milevę. Napisał do niej:

 

Co będzie, to będzie, ale i tak będziemy mieć najpiękniejsze życie pod słońcem. Przyjemna praca i bycie razem – czegóż można jeszcze chcieć? Jak uciułamy trochę pieniędzy, kupimy sobie rowery i będziemy co parę tygodni jeździć na wycieczki[9].

Państwo Einsteinowie w Kacu w Serbii, ok. 1912, domena publiczna

Czy ta romantyczna deklaracja nie nasuwa skojarzeń z francusko-polską parą uczonych pędzących na bicyklach?

Niestety sytuacja materialna Einsteina z dnia na dzień się pogorszyła: chcąc go ukarać, rodzina przestała przekazywać mu pieniądze. Udzielał korepetycji, ale był to skromny dochód, który nie pozwalał na finalizację planów Alberta i Milevy. A przecież mieli marzenia. Jakże cudnie będzie wyglądał świat, gdy będę już Twoją małą żoną – pisała Mileva[10]. Niestety rodzice Einsteina robili wszystko, co tylko mogli, by utrudnić im życie. Zwłaszcza Milevie. Do Heleny pisała:

 

Ta kobieta najwyraźniej obrała sobie za cel życia, by zatruć życie nie tylko moje. Ale i swojego syna […]. Posunęli się nawet do tego, by napisać list do moich rodziców, w którym oczerniają mnie w stopniu wręcz skandalicznym[11].

 

Brak stabilności finansowej nie ograniczył jednak pracy twórczej Alberta. Pierwszą pracą, której się poświęcił, było padanie efektu kapilarnego, czyli podnoszenie się słupa cieczy w bardzo cienkiej rurce. 3 października 1900 roku, na dwa miesiące przed wysłaniem artykułu do redakcji „Annalen der Physikˮ, w liście do Milevy pisał:

 

Wnioski na temat efektu kapilarnego, do jakich doszedłem niedawno w Zurychu, wydają mi się całkiem nowe, choć są takie proste. Kiedy oboje będziemy już w Zurychu, spróbujemy zdobyć jakieś dane empiryczne na ten temat […]. Jeśli ujawnia się tu jakieś prawo przyrody, poślemy rezultaty do „Annalenˮ[12].

 

Walter Isaacson, autor doskonałej biografii Einsteina, podaje, że był to początek sporów dotyczących udziału Milevy Marič w badaniach i teoriach Einsteina. W tym jednak przypadku wydaje się, że jej rola ograniczała się do słuchaczki i być może dyskutantki. W liście do Heleny Savić (od 15 listopada 1900 roku żony Milivojea Savića) pisała:

 

Albert napisał artykuł z fizyki, który prawdopodobnie wkrótce zostanie opublikowany w „Annalen der Physik”. Możesz sobie wyobrazić, jaka jestem dumna z mojego ukochanego. Nie jest to taki zwykły artykuł, tylko bardzo ważny – dotyczy teorii cieczy. Wysłaliśmy kopię do Boltzmanna, gdyż chcielibyśmy wiedzieć, co on o tym myśli. Mam nadzieję, że nam odpisze[13].

Boltzmann nie odpisał, a artykuł Einstein z czasem uznał za mało znaczący. Pomimo pierwszego osiągnięcia naukowego nadal pozostawał bez pracy. Zmuszony przez rodzinę pojechał do Mediolanu. Miało to służyć rozdzieleniu kochanków.

Z listów można wnioskować, że im dłużej Albert nie widział Mitzy, tym bardziej szalał z miłości:

 

Bez Ciebie brakuje mi pewności siebie, przyjemności z pracy, przyjemności z życia – krótko mówiąc, bez Ciebie moje życie straciło swój sens[14].

 

Jakże mogłem przedtem żyć. […] Bez myśli o Tobie wolałbym umrzeć. […] Spośród wszystkich ludzi, Ty kochasz mnie najmocniej i najlepiej rozumiesz. […] Wieczorami myślę o tym, że [Ty] myślisz o mnie i całujesz w łóżku poduszkę. Wiem, jak to jest! […]. Moim szczęściem jest Twoje szczęście. […] Moje życie zyskuje prawdziwy sens tylko dzięki myślom o Tobie. […] Jak cudownie było ostatnim razem, gdy mogłem Cię obejmować, tak jak natura stworzyła[15].

 

W innym liście dodawał: Na zawsze pozostaniemy studentami i gówno będzie nas obchodził cały świat[16]. Niestety nie dane było im pozostać wiecznymi studentami. Mileva rozpoczęła przygotowania do ponownego podejścia do egzaminów końcowych i miała nadzieję, że uzyskanie dyplomu umożliwi jej przygotowanie rozprawy doktorskiej. Promotorem miał być profesor Heinrich Martin Weber (1842–1913). W marcu 1900 roku w liście do Heleny pisała:

 

Profesor Weber przyjął moją propozycję pracy dyplomowej i był z niej całkiem zadowolony. Szukam tematów dalszych badań, które będę musiała wykonać. E. [Albert] wybrał dla siebie bardzo interesujący temat[17].

 

Albert z kolei pisał:

 

Ja również cieszę się bardzo, że będziemy nad tym razem pracowali. Nie wolno Ci teraz przerywać Twoich badań – jakiż będę dumny, gdy moje małe kochanie zostanie już panią doktor, a ja wciąż będę zupełnie zwykłym człowiekiem![18]

 

Niestety współpraca nie układała się idealnie. Weber był autorytatywny i z czasem coraz mniej lubił zuchwałego Einsteina. Milevie dostawało się także. Wiosną następnego roku pisała:

 

Miałam kilka kłótni z Weberem, ale jestem już do tego przyzwyczajona[19]. Dzięki obawom Webera nie udało mi się jeszcze zdobyć doktoratu [pomimo ukończenia kursu]. Znosiłam zbyt wiele i w żadnym wypadku nie wrócę do niego ponownie[20].

 

Można z dużą dozą prawdopodobieństwa przypuszczać, że Mileva nie uzyskała dyplomu, gdyż Albert nie potrafił ukrywać niechęci do profesora Webera. Tymczasem życie Milevy uległo radykalnej zmianie.

W maju 1900 roku spędziła z Albertem piękne, romantyczne i namiętne wakacje nad jeziorem Como. Niebawem okazało się, że jest w ciąży. 28 maja Einstein w liście do ukochanej pisał: Jak się czujesz, kochana? Jak tam chłopiec? […] Jak tam nasz mały synek?[21]. Pomimo dolegliwości ciążowych Mileva starała się przygotować do egzaminu, który miała zdawać w lipcu. Niestety i tym razem się nie udało. Abraham Pais podkreśla: teraz, gdy już wiemy, że w tym czasie była w odmiennym stanie, tym bardziej winniśmy podziwiać jej odwagę i upór, by zdawać raz jeszcze[22]. Bez dyplomu, w ciąży, bez ukochanego przy sobie wróciła do Nowego Sadu. Musiała zmierzyć się sama z trudami ciąży i porzuconymi marzeniami o karierze naukowej. Co jednak najgorsze, była przekonana, że na zachodzie zostanie uznana za ladacznicę, która zrujnowała Albertowi życie, na wschodzie zaś za idiotkę[23]. Jesienią 1901 roku Einstein został prywatnym nauczycielem w Szafuzie nad Renem. Jednocześnie wiązał nadzieje z otrzymaniem posady w urzędzie patentowym w Bernie. Mileva czuła się osamotniona. W liście do Alberta pisała:

 

Gdybyś tylko wiedział, jak bardzo samotna i opuszczona się czuję, na pewno byś przyjechał. […] Żebyś wiedział, jak bardzo chcę Cię znowu zobaczyć! Myślę o tobie całymi dniami, a jeszcze bardziej nocami[24].

 

W grudniu 1901 roku Albert pisał:

 

Wyczekuję naszej drogiej Lieserl [córeczki], ale po kryjomu (tak aby Doxerl się nie dowiedziała) wyobrażam sobie, że jest to Hanserl […]. Istnieje tylko kwestia, jak moglibyśmy przyjąć naszą Lieserl; nie chciałbym jej oddawać […][25].

 

Kiedy kilka dni później dowiedział się, że otrzymał pracę w Bernie, przyszło ukojenie i spokój. W listach do Mitzy pisał:

 

Zurych, 30 kwietnia 1901 roku

Mój kochany kotku,

[…] Sama się przekonasz, jaki pogodny i radosny się stałem. Dawno zapomniałem o wszystkich moich troskach. I tak bardzo Cię znowu kocham! To tylko z nerwów byłem tak niedobry dla Ciebie […] i tęsknię bardzo do chwili, kiedy znowu Cię ujrzę. […]

Całuję Cię z dna mojego serca.

Twoje kochanie[26]

 

Winterthur, 9 maja 1901 roku

Kochany kotku,

[…] Gdybym tylko mógł przekazać Ci chociaż cząstkę własnego szczęścia, abyś już na zawsze była wolna od smutku i melancholii. […]

Najlepsze życzenia i całusy dla Ciebie.

Albert[27]

 

W styczniu 1902 roku otrzymał wiadomość, że został ojcem. Poród był długi i ciężki. Córeczce Mileva nadała imię Lieserl. Einstein pisał do ukochanej:

 

Berno, 4 lutego 1902 roku

Moje najdroższe kochanie,

Biedne, najdroższe kochanie; co musiałaś wycierpieć, jeśli nie możesz nawet samodzielnie do mnie napisać! Szkoda, że nasza droga Lieserl musi zostać przedstawiona światu w ten sposób! Mam nadzieję, że do czasu nadejścia mojego listu będziesz zdrowsza i weselsza. […] Więc faktycznie jest dziewczynka. Czy jest zdrowa i płacze jak trzeba? Jakiego koloru ma oczka? Skąd bierzesz mleko? Czy dużo je? Musi być kompletnie łysa. Kocham ją bardzo, a przecież nawet nie wiem, jak wygląda. […] Chętnie sam zmajstrowałbym taką Lieserl, to musi być fascynujące! Z pewnością umie już płakać, lecz śmiać nauczy się dopiero później. Jest w tym pewna głęboka prawda. […]

Dla Ciebie tysiące pocałunków od Twojej miłości,

Johnnie[28]

Albert Einstein na rok przed otrzymaniem Nagrody Nobla, 1920, domena publiczna

Niestety nie ma żadnych listów świadczących o tym, że Einstein widział swoją córkę. Trudno domniemywać, czy o istnieniu dziecka wiedziała także rodzina i najbliżsi przyjaciele Einsteina. Wprawdzie jego matka 20 lutego 1902 roku pisała: tej Marič zawdzięczam najgorsze chwile mojego życia; gdyby to leżało w mojej mocy, zrobiłabym wszystko, aby zniknęła z naszego horyzontu[29], ale nie ma pewności, że odnosi się tym samym do narodzin wnuczki. Nie wiadomo też nic pewnego o losie dziecka. Michele Zackheim w swojej książce o Lieserl twierdzi, że była niepełnosprawna fizycznie i zamieszkała z rodziną Milevy. Według niej prawdopodobnie zmarła na szkarlatynę we wrześniu 1903 roku[30]. Z kolei wieloletni badacz życia Einsteina Robert Schulmann wysunął hipotezę, że Lieserl adoptowała Helena Savić. Nadano jej imię Zorka i miała żyć aż do lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. W rzeczywistości Saviciowie mieli niewidomą od wczesnego dzieciństwa córkę o takim imieniu, która zmarła w 1992 roku. Jednakże wnuk Heleny, a siostrzeniec Zorki doktor Milan Popović, odrzucił możliwość, że była to Lieserl, i twierdził, że to dziecko zmarło we wrześniu 1903 roku. W swojej książce napisał: wysunięta teoria, jakoby moja babcia adoptowała Lieserl, jest pozbawiona jakichkolwiek podstaw, gdyż zostało to dokładnie sprawdzone w historii mojej rodziny[31]. Znajduje to potwierdzenie w korespondencji Milevy i Alberta. W sierpniu 1903 roku Mileva pojechała do Nowego Sadu, gdyż została poinformowana, że Lieserl zachorowała na szkarlatynę. Z podróży wysłała kartę Albertowi: Podróż upływa szybko, ale jest ciężka. Nie czuję się dobrze. Co porabiasz, mój Jonzile? Napisz do mnie prędko. Twoja biedna Laleczka[32]. Złe samopoczucie Milevy wynikało z tego, że była ponownie w ciąży. Albert odpisał:

 

Bardzo mi przykro z powodu tego, co się stało z Lieserl. Szkarlatyna pozostawia często trwałe ślady. Jak Lieserl została zarejestrowana urzędowo? Musimy bardzo uważać, bo inaczej dziecko będzie miało problemy w przyszłości[33].

Mileva i Albert Einsteinowie, ok. 1905, domena publiczna

10 października 1902 roku zmarł ojciec Alberta. Krótko przed śmiercią wyraził zgodę na ślub syna z Milevą[34]. 6 stycznia 1903 roku Einstein dotrzymał słowa i ożenił się z Mitzą. Ślub cywilny odbył się w Bernie w towarzystwie najbliższych przyjaciół. Rok później, 14 maja 1904 roku, Mileva urodziła syna Hansa Alberta. W liście do Heleny pisała, żeby przyjechała do Berna, gdyż chciała jej pokazać moje małe kochanie, które też ma na imię Albert. Nie umiem wyrazić, ile daje mi radości, gdy śmieje się po przebudzeniu albo fika nóżkami w kąpieli[35]. Ojciec Milevy przyjechał zobaczyć wnuka i zaoferował zięciowi pokaźną sumę pieniędzy. Einstein jednak ich nie przyjął, argumentując:

 

Nie poślubiłem twojej córki dla pieniędzy, ale dlatego, że ją kocham, potrzebuję jej, ponieważ oboje jesteśmy jednością. Wszystko, co zrobiłem i osiągnąłem, zawdzięczam Milevie. Jest moim genialnym źródłem inspiracji, moim aniołem ochronnym przeciwko pokusom w życiu, a tym bardziej w nauce. Bez niej nie rozpocząłbym pracy, nie mówiąc już o jej zakończeniu[36].

_______

[1] R. Highfield, P. Carter, Prywatne życie Alberta Einsteina, op. cit., s. 67.

[2] P. Michelmore, Einstein: Profile of the Man, Dodd, Mead and Company, New York 1962, s. 36.

[3] W. Isaacson, Einstein, op. cit., s. 59.

[4] R. Highfield, P. Carter, Prywatne życie Alberta Einsteina, op. cit., s. 76.

[5] Ibidem, s. 77.

[6] Ibidem, s. 79.

[7] Ibidem, s. 80.

[8] W. Isaacson, Einstein, op. cit., s. 67.

[9] Ibidem, s. 69.

[10] A. Pais, Tu żył Albert Einstein, Prószyński i S-ka, Warszawa 2005, s. 24.

[11] Ibidem, s. 24.

[12] W. Isaacson, Einstein, op. cit., s. 71.

[13] M. Popović, In Albertʼs Shadow, op. cit., s. 70.

[14] J. Renn, R. Schulmann, Albert Einstein/Mileva Marić, op. cit., s. 26.

[15] A. Pais, Tu żył Albert Einstein, op. cit., s. 24.

[16] D. Overbye, Zakochany Einstein, op. cit., s. 72.

[17] M. Popović, In Albertʼs Shadow, op. cit., s. 60.

[18] J. Renn, R. Schulmann, Albert Einstein/Mileva Marić, op. cit., s. 32.

[19] M. Popović, In Albertʼs Shadow, op. cit., s. 76.

[20] Ibidem, s. 78.

[21] J. Renn, R. Schulmann, Albert Einstein/Mileva Marić, op. cit., s. 54.

[22] A. Pais, Tu żył Albert Einstein, op. cit., s. 25.

[23] D. Overbye, Zakochany Einstein, op. cit., s. 127.

[24] W. Isaacson, Einstein, op. cit., s. 86.

[25] A. Pais, Tu żył Albert Einstein, op. cit., s. 25.

[26] J. Renn, R. Schulmann, Albert Einstein/Mileva Marić, op. cit., s. 46.

[27] Ibidem, s. 51.

[28] J. Renn, R. Schulmann, Albert Einstein/Mileva Marić, op. cit., s. 73.

[29] A. Pais, Tu żył Albert Einstein, op. cit., s. 25.

[30] M. Zackheim, Einsteinʼs Daughter: The Search for Lieserl, Riverhead Hardcover, New York 1999.

[31] M. Popović, In Albertʼs Shadow, op. cit., s. 11.

[32] W. Isaacson, Einstein, op. cit., s. 98.

[33] Ibidem, s. 98.

[34] A. Pais, Pan Bóg jest wyrafinowany… Nauka i życie Alberta Einsteina, Prószyński i S-ka, Warszawa 2001, s. 61.

[35] W. Isaacson, Einstein, op. cit., s. 100.

[36] D. Trbuhović-Gjurić, Im Schatten Albert Einsteins, op. cit., s. 76.

Świętuj z Uniwersytetem im. Adama Mickiewicza urodziny Marii Skłodowskiej-Curie 7 listopada 2023!

Projekt Gdy Nauka jest Kobietą UAM zaprasza na Konferencję Zostanę Noblistką. Kobiety w naukach ścisłych.
VI. Laboratorium Kobiet poświęcone będzie sytuacji kobiet w naukach ścisłych. Termin spotkania jest szczególny, bowiem 7 listopada przypada 156. rocznica urodzin Marii Skłodowskiej-Curie (1867–1934), 120. rocznica przyznania przyznania małżeństwu Curie Nagrody Nobla z fizyki i 112. rocznica samodzielnej Nagrody Nobla z chemii za odkrycie polonu i radu.

CiekaWizja o Marii Skłodowskiej-Curie

Serdecznie Państwa zapraszamy na rozmowę profesora Tomasza Pospiesznego i redaktora Wiktora Niedzickiego.

Dwukrotna laureatka 🏅🏅 Nagrody Nobla. Matka 👭dwóch córek. Kobieta niezwykła. Podziwiana na całym świecie. Maria Skłodowska Curie 💙
Jaka była naprawdę? Jak przeżywała straszną tragedię, śmierć męża?
Rozmowę o niezwykłych cechach Wielkiej Marii, o walce z najpoważniejszymi uczonymi, o niebywałej intuicji badaczki i wielu innych ważnych sprawach, a także o książkach 📚

Nasze książki

„Niczego w życiu nie należy się bać, należy to tylko zrozumieć” – to chyba najbardziej znane słowaMarii Skłodowskiej-Curie. Coraz częściej powtarzają je również młode badaczki, które niezależnie od trudności wybierają życie z nauką. Zwłaszcza współcześnie, kiedy racjonalizm zastępowany jest często demagogią i fake newsem warto poznać życie kobiety, dzięki której więcej wiemy, a mniej się boimy.
dr Sylwia Chutnik,
pisarka, felietonistka i aktywistka
Tomasz Pospieszny, zafascynowany od dzieciństwa postacią wielkiej uczonej, z wielką atencją, ale również dbałością o wiarygodne udokumentowanie każdej informacji, pozwala wejrzeć czytelnikom w tę sferę jej życia. Jednocześnie posiadając kompetencje w  zakresie nauk ścisłych, w sposób przystępny, opisuje znaczeniei miejsce odkryć i  osiągnięć Marii Skłodowskiej-Curie na tle innych badań i stanu wiedzy jej współczesnych. To stanowi o  szczególnych walorach tej książki.
dr inż. Piotr Chrząstowski,
prawnuk Józefa Skłodowskiego
Maria Skłodowska-Curie… mądrość… serce… diamentowy charakter… Tomasz Pospieszny… odkrywca zakamarków Jej umysłu, serca i duszy… Nigdy wcześniej Maria Skłodowska-Curie nie była mi tak bliska, jak po przeczytaniu książki Maria Skłodowska-Curie. Zakochana w nauce…
prof. dr hab. Bogumił Brycki,
Wydział Chemii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu

Autor: Tomasz Pospieszny
Tytuł: Maria Skłodowska-Curie. Zakochana w nauce
Wydawca: Wydawnictwo Sophia
Data premiery: 5 kwietnia 2022 roku
Format: 16,5 x 23,5 cm, papier Munken Print Cream by Arctic Paper.
Ilość stron: 472.
Ilość ilustracji: 128.
Oprawa: twarda, szyta.
Seria: MS — Maria Skłodowska
ISBN 978-83-963601-0-6

Patroni medialni: Radio Kraków, Piękniejsza Strona Nauki, portal Nuclear.pl.

Patron honorowy: Prezydent Miasta Poznania Pan Jacek Jaśkowiak.

Patroni: Polskie Towarzystwo Chemiczne, Polska Akademia Nauk Archiwum w Warszawie, Fundacja Kobiety Nauki, Narodowy Instytut Onkologii – Państwowy Instytut Badawczy im. Marii Skłodowskiej-
-Curie, Instytut Francuski w Warszawie, czasopismo „Foton”, Muzeum Łazienki Królewskie, Narodowy Instytut Kultury i Dziedzictwa Wsi, Teatr Papahema, Piękniejsza Strona Nauki.

 

„Drogi Józiu. Listy Marii Skłodowskiej-Curie do rodziny w Polsce” to druga pozycja w serii wydawniczej „MS” Wydawnictwo Sophia.
Ekskluzywne wydanie dotąd nie publikowanych listów noblistki z lat 1913–1928 do brata Józefa i jego rodziny oraz dopiski córek Curie i krótki list dr Bronisławy ze Skłodowskich Dłuskiej. W książce zamieszczono również pięć unikatowych, pisanych w latach 1873–1877 przez rodziców – Bronisławę i Władysława Skłodowskich, listów do małego Józia.
W publikacji znajdziemy kilka szkiców zrobionych w domu Marii Skłodowskiej-Curie w Sceaux pod Paryżem w 1910 i 1911 roku przez Maniusię Skłodowską, bratanicę Marii. Dodatkowo wszystkie listy zostały przetłumaczone na język francuski i w formie appendixu, umieszczone na końcu publikacji.
Ogromną wartością dodaną są fotografie oraz liczne zdjęcia z prywatnych albumów potomków rodzin Skłodowskich z Krakowa i Curie z Paryża.
Paulina Podgórska

Autorzy: Piotr Chrząstowski, Tomasz Pospieszny, Ewelina Wajs-Baryła
Tytuł: Drogi Józiu. Listy Marii Skłodowskiej-Curie do rodziny w Polsce.
Wydawca: Wydawnictwo Sophia
Data premiery: 25 maja 2022 roku
Format: 14,5 x 21 cm, papier Alto Blanc 90g, vol. 1,5.
Ilość stron: 168.
Ilość ilustracji: 74 + 2 na wyklejkach.
Oprawa: twarda, szyta.
Seria: MS — Maria Skłodowska
ISBN 978-83-963601-2-0

Patroni: Polska Akademia Nauk Archiwum w Warszawie, Archiwum Nauki PAN i PAU w Krakowie, Piękniejsza strona Nauki

 

 

Nowa Alchemia czyli historia radioaktywności jest książką niezwykłą. Dla wszystkich.  Dla osób zainteresowanych naukami ścisłymi i dla osób patrzących na rozwój ludzkości  przez pryzmat osiągnięć naukowych. Jest to książka fascynująca.  […] jest znakomitym kompendium wiedzy o radioaktywności.  Fizycy i chemicy, czytając tę książkę, poczują bliskość osób znanych  im dotychczas ze wzorów, równań i wykresów.  Inni czytelnicy wezmą udział w alchemicznym kręgu. Poczują magię odkrywania.
prof. dr hab. Bogumił Brycki,
Wydział Chemii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
W tym wykładzie pokrótce przedstawię współczesną pracę nad transmutacją pierwiastków. Tytuł ma sugerować kontrast do tej starożytnej formy alchemii, która przez prawie dwa tysiące lat  fascynowała ludzki umysł. Wiara w możliwość transmutacji materii powstała na początku ery  chrześcijańskiej. Poszukiwania Kamienia Filozoficznego, aby przemienić jeden pierwiastek w drugi, a zwłaszcza wytworzyć złoto i srebro ze zwykłych metali,  były nieustannie prowadzone w średniowieczu.  Istnienie tej idei na przestrzeni wieków w dużej mierze wynikało  z filozoficznej koncepcji natury materii opartej na autorytecie Arystotelesa.
Ernest Rutherford, The Newer Alchemy, 1937
Średniowieczna alchemja wierzyła w możliwość przemiany podłych kruszców w szlachetne złoto. Była to idea fantastyczna i naiwna, a jednak ludzie poświęcali jej majątek, a nawet życie.  Ścisła, realna chemja rozdzieliła materję na szereg pierwiastków niezmiennych, utworzonych z atomów swoistych, a niepodzielnych. Przejście od jednego z tych pierwiastków do drugiego  wydawało się utopją, wprost absurdem. A jednak ostatnie lata przekonały nas, że tak nie jest.  Wiemy dziś, że atomy mogą się rozpadać, a pierwiastki mogą się przeobrażać w drugie.
dr Józef Skłodowski, Pamiętnik, 1935

 

Książka nominowana do Złotej Róży – nagrody przyznawanej przez Warszawski Festiwal Nauki, Instytut Książki i Redakcję czasopisma „Nowe Książki”.

Autor: Tomasz Pospieszny
Tytuł: Nowa Alchemia czyli historia radioaktywności.
Wydawca: Wydawnictwo Sophia
Data premiery: 18 sierpnia 2022 roku
Format: 16,5 x 23,5 cm, papier Munken Print White by Arctic Paper.
Ilość stron: 616.
Ilość ilustracji: 142.
Oprawa: twarda, szyta.
ISBN 978-83-963601-1-3

Patroni: Polskie Towarzystwo Chemiczne, Polska Akademia Nauk Archiwum w Warszawie, Fundacja Kobiety Nauki, Narodowy Instytut Onkologii – Państwowy Instytut Badawczy im. Marii Skłodowskiej–Curie, czasopismo „Foton”, Portal nuclear.pl, Zielony Atom, Polskie Towarzystwo Elektroradiologii, Piękniejsza Strona Nauki.

 

 

Pierwsze polskie wydanie książkowe „Dziennika żałobnego Marii Skłodowskiej-Curie” w opracowaniu Tomasza Pospiesznego i Eweliny Wajs-Baryły, w tłumaczeniu Agaty Tomaszewskiej.
Książka w całości dwujęzyczna polsko-francuska.
***
Czwartek 19 kwietnia 1906 roku był chyba najbardziej tragicznym dniem w życiu Marii Skłodowskiej-Curie. Piotr Curie, przechodząc przez mokrą od deszczu ulicę Dauphine, wpadł pod ciężki wóz załadowany materiałami na mundury, ciągnięty przez dwa perszerony. Lewe tylne koło wjechało prosto na jego głowę. Ciężar wozu zmiażdżył ją natychmiast. Piotr zginął na miejscu. Gdy Maria dowiedziała się o tragedii,
z niedowierzaniem szeptała: „Piotr nie żyje? Zupełnie nie żyje?”. Została wdową, mając trzydzieści
osiem lat…
30 kwietnia Maria Skłodowska-Curie usiadła przy biurku i zaczęła przelewać na papier swoje uczucia: ból, tęsknotę i żal. Tak powstał jeden z najbardziej wzruszających i przejmujących dokumentów w dziejach – „Dziennik żałobny Marii Skłodowskiej-Curie”.

 

Autor: Tomasz Pospieszny, Ewelina Wajs-Baryła
Tytuł: Piotrze, mój Piotrze. Dziennik żałobny Marii Skłodowskiej-Curie  / Pierre, mon Pierre. Journal de deuil de Marie Skłodowska-Curie
Tłumacz: Agata Tomaszewska
Wydawca: Wydawnictwo Sophia
Data premiery: 18 października 2022 roku
Format: 14,5 x 21 cm, papier Munken Print White by Arctic Paper.
Ilość stron: 216.
Ilość ilustracji: 37.
Oprawa: twarda, szyta / francuskojęzyczna obwoluta.
Seria: MS — Maria Skłodowska
ISBN 978-83-963601-3-7

Patroni: Polska Akademia Nauk Archiwum w Warszawie, Archiwum Nauki PAN i PAU w Krakowie,  Piękniejsza strona Nauki

 

 

Radowa dziedziczka… Irena Joliot-Curie jako spadkobierczyni wybitnej pary noblistów znalazła się w trudnym położeniu – czy była z góry skazana na sukces, czy też czuła się zobowiązana
do zrealizowania pokładanych w niej nadziei naukowych? Czy stały przed nią otworem te drzwi, które wcześniej pozostawały zamknięte przed Marią Skłodowską-Curie? Czy Irena czuła presję, bo oczekiwano od niej, że dorówna wybitnej matce? Prof. Tomasz Pospieszny, w oparciu o nowe materiały źródłowe i niepublikowane dotąd fotografie, odpowiada na wszystkie zadane powyżej pytania i daje pełen obraz tej wybitnej kobiety, naukowca, drugiej w historii laureatki Nagrody Nobla z chemii. Pierwszą taką nagrodę zdobyła jej matka. A więc druga – ale czy zawsze druga, czy jednak w niektórych sprawach pierwsza…? Czy Irenie udało się wyjść z luminescencyjnego cienia własnej matki?
Dzięki książce Radowa dziedziczka dostajemy szansę poznania tej nietuzinkowej osobowości  i wniknięcia w jej świat, również w tych bardzo prywatnych odsłonach.
prof. dr hab. Izabela Nowak, Prezes Polskiego Towarzystwa Chemicznego
Miała silną osobowość. Była prosta, bezpośrednia i niezależna. Znała swój umysł i wyrażała swoje myśli, czasami być może z druzgocącą szczerością, ale jej uwagi były wypowiadane z takim szacunkiem
dla prawdy naukowej i z tak widoczną szczerością, że budziły najwyższy szacunek w każdych okolicznościach. W całej swojej pracy, zarówno w laboratorium, jak i podczas dyskusji
lub pracy w komisji, stawiała sobie najwyższe standardy i była najbardziej sumienną  w wypełnianiu wszelkich obowiązków, których się podjęła.
Sir James Chadwick, laureat Nagrody Nobla z fizyki w 1935 roku
W niniejszej książce historię życia Ireny Joliot-Curie i jej epokowych odkryć opisano ciekawie,  rzetelnie i z emocjonalnym zaangażowaniem. Duża ilość materiałów źródłowych i zamieszczonych fotografii sprawi bez wątpienia, że czytelnik przeczyta ją z satysfakcją i zainteresowaniem. Zapraszam do lektury książki Tomasza Pospiesznego o kobiecie mądrej i szlachetnej – prawdziwej Radowej dziedziczce w rodzinie Curie.
dr inż. Piotr Chrząstowski, prawnuk Józefa Skłodowskiego

Autor: Tomasz Pospieszny
Tytuł: Irena Joliot-Curie. Radowa dziedziczka.
Wydawca: Wydawnictwo Sophia
Współwydawca: Polskie Towarzystwo Chemiczne
Data premiery: 28 kwietnia 2023 roku
Format: 16,5 x 23,5 cm, papier Munken Print Cream by Arctic Paper.
Ilość stron: 400.
Ilość ilustracji: 138.
Oprawa: twarda, szyta.
ISBN 978-83-963601-6-8

Patroni: Polskie Towarzystwo Chemiczne, Polska Akademia Nauk Archiwum w Warszawie, Fundacja Kobiety Nauki, Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, Narodowy Instytut Onkologii – Państwowy Instytut Badawczy im. Marii Skłodowskiej-Curie, czasopismo „Foton”, Portal nuclear.pl, Zielony Atom, Polskie Towarzystwo Elektroradiologii, Polskie Stowarzyszenie Techników Elektroradiologii, Piękniejsza Strona Nauki.

Aby ocalić od zapomnienia. Pamiętniki Władysława, Józefa i Marii Skłodowskich zostały wydane w opracowaniu Tomasza Pospiesznego – biografa Marii Skłodowskiej-Curie i Ireny Joliot-Curie, Eweliny Wajs-Baryły – biografki Bronisławy ze Skłodowskich Dłuskiej oraz Piotra Chrząstowskiego – prawnuka Józefa Skłodowskiego i wnuka Marii ze Skłodowskich Goetel-Szancenbachowej.
Edycja i wydawnictwo materiału źródłowego, w postaci pamiętników przedstawicieli rodziny Skłodowskich, z pewnością stanowić będzie nieocenioną pomoc dla badaczy dziejów  polskiej nauki i kultury.
prof. dr hab. Tomasz Pudłocki, dyrektor Archiwum Nauki PAN i PAU w Krakowie
Władysław Skłodowski — Nauczyciel, pedagog, przyrodnik, poliglota, tłumacz i encyklopedysta. W 1887 roku rozpoczął, na podstawie luźnych zapisków gromadzonych przez lata,  spisywanie swojego Pamiętnika, który doprowadził do roku 1859. Ojciec Marii Skłodowskiej-Curie.
Józef Skłodowski — Lekarz, wieloletni ordynator oddziału wewnętrznego warszawskiego Szpitala Dzieciątka Jezus. Tłumaczył liczne prace naukowe z języków obcych. Przetłumaczył także  i wydał własnym sumptem Demona Michała Lermontowa i Hamleta Wiliama Szekspira.  W latach 1925–1935 spisywał Wspomnienia. Brat Marii Skłodowskiej-Curie.
Maria ze Skłodowskich Goetel-Szancenbachowa — Studiowała malarstwo w Paryżu w pracowni Olgi Boznańskiej, a następnie ukończyła szkołę sztuk pięknych Marii Niedzielskiej w Krakowie.  Była kustoszką rodzinnych pamiątek, które przetrwały II wojnę światową w jej krakowskim mieszkaniu.  W 1967 roku spisała wspomnienia Aby ocalić od zapomnienia. Bratanica Marii Skłodowskiej-Curie.

Autorzy: Tomasz Pospieszny, Ewelina Wajs-Baryła, Piotr Chrząstowski
Tytuł: Aby ocalić od zapomnienia. Pamiętniki Władysława, Józefa i Marii Skłodowskich.
Wydawca: Wydawnictwo Sophia
Data premiery: 15 maja 2023 roku
Format: 16,5 x 23,5 cm, papier Munken Print Cream by Arctic Paper.
Ilość stron: 544.
Ilość ilustracji: 133.
Oprawa: twarda, szyta.
ISBN 978-83-963601-4-4

Patroni: Polskie Towarzystwo Chemiczne, Polska Akademia Nauk Archiwum w Warszawie, Archiwum Nauki PAN i PAU w Krakowie, Piękniejsza Strona Nauki, Fundacja Teatr Papahema.

 

„Niczego w życiu nie należy się bać, należy to tylko zrozumieć” – to chyba najbardziej znane słowa  Marii Skłodowskiej-Curie. Coraz częściej powtarzają je również młode badaczki,  które niezależnie od trudności wybierają życie z nauką. Zwłaszcza współcześnie,  kiedy racjonalizm zastępowany jest często demagogią i fake newsem warto poznać życie kobiety,  dzięki której więcej wiemy, a mniej się boimy.
dr Sylwia Chutnik,
pisarka, felietonistka i aktywistka
Tomasz Pospieszny, zafascynowany od dzieciństwa postacią wielkiej uczonej, z wielką atencją, ale również dbałością o wiarygodne udokumentowanie każdej informacji, pozwala wejrzeć czytelnikom
w tę sferę jej życia. Jednocześnie posiadając kompetencje w  zakresie nauk ścisłych, w sposób przystępny, opisuje znaczenie i miejsce odkryć i  osiągnięć Marii Skłodowskiej-Curie na tle innych badań
i stanu wiedzy jej współczesnych. To stanowi o  szczególnych walorach tej książki.
dr inż. Piotr Chrząstowski,
prawnuk Józefa Skłodowskiego
Maria Skłodowska-Curie… mądrość… serce… diamentowy charakter… Tomasz Pospieszny…  odkrywca zakamarków Jej umysłu, serca i duszy… Nigdy wcześniej Maria Skłodowska-Curie  nie była mi tak bliska, jak po przeczytaniu książki Maria Skłodowska-Curie. Zakochana w nauce…
prof. dr hab. Bogumił Brycki,
Wydział Chemii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
Książka, którą mają Państwo przed sobą, to praca wyjątkowa, zaś Polskie Towarzystwo Chemiczne jest ogromnie dumne, że jest jej współwydawcą.  Z radością i zadowoleniem oddaję w Państwa ręce publikację napisaną przystępnym językiem, wzbogaconą licznymi przykładami i osadzoną w bogatej literaturze. Uważam, że będzie służyła  nie tylko nam, ale i kolejnym pokoleniom.  W książce przywołano wiele cennych informacji dotyczących życia wybitnej uczonej,  które wcześniej nie zostały opublikowane.
prof. dr hab. Izabela Nowak, Prezes Polskiego Towarzystwa Chemicznego

Autor: Tomasz Pospieszny
Tytuł: Maria Skłodowska-Curie. Zakochana w nauce.
Wydawca: Wydawnictwo Sophia
Współwydawca: Polskie Towarzystwo Chemiczne
Data prapremiery: 7 listopada 2023 roku
Format: 16,5 x 23,5 cm, papier Munken Print Cream by Arctic Paper.
Ilość stron: 560.
Ilość ilustracji: 170.
Oprawa: twarda, szyta.
ISBN 978-83-963601-9-9

Patroni: Polskie Towarzystwo Chemiczne, Archiwum Nauki PAN i PAU, Miasto Poznań, Polska Akademia Nauk Archiwum w Warszawie, Fundacja Kobiety Nauki, Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, Narodowy Instytut Onkologii – Państwowy Instytut Badawczy im. Marii Skłodowskiej-Curie,
Zakład Unieszkodliwiania Odpadów Promieniotwórczychm, czasopismo „Foton”, Portal nuclear.pl, Polskie Stowarzyszenie Techników Elektroradiologii, Piękniejsza Strona Nauki, Teatr Papahema.

 

 

Nowe, poszerzone i uzupełnione wydanie „Zakochanej w nauce”

Śpieszymy do Państwa z informacją, że Wydawnictwo Sophia uruchomiło właśnie możliwość zakupu najnowszego, 3. wydania książki profesora Tomasza Pospiesznego Maria Skłodowska-Curie. Zakochana w nauce w ofercie przedpremierowej! Współwydawcą książki jest Polskie Towarzystwo Chemiczne.

 

Zapraszamy do księgarni Wydawnictwa Sophia w serwisie Allegro.pl

 

  • Kupując najnowsze wydanie Zakochanej w nauce zyskujecie Państwo dostęp do najnowszych badań o życiu i pracy Marii Skłodowskiej-Curie. Autor wnikliwie zbadał archiwum córki Uczonej, zdeponowane w paryskim Musée Curie i jako pierwszy publikuje informacje w nim zawarte. Książka liczy aż 560 stron!
  • W najnowszym wydaniu książki jeszcze więcej, bo 170 fotografii – w tym publikowane po raz pierwszy nieznane zdjęcia z kolekcji rodzinnych Skłodowskich i Curie.
  • W przedsprzedaży w prezencie od Wydawnictwa ekskluzywna pocztówka-faksymile fotografii ze zbiorów rodzinny, która została wykorzystana na okładce.
  • Dodatkowy prezent to szmatka do okularów z podobizną Marii Skłodowskiej-Curie.

Książka „Maria Skłodowska-Curie. Zakochana w nauce” autorstwa Tomasza Pospiesznegoto poszerzone i uzupełnione trzecie wydanie znakomitej biografii uczonej. Nowe wydanie zostało przejrzane, poprawione, poszerzone o tło historyczne i uzupełnione w oparciu o najnowsze badania Autora i zupełnie zapomniane źródła, takie jak m.in. listy rodzinne, niepublikowane wspomnienia sióstr Bronisławy Dłuskiej i Heleny Skłodowskiej-Szalay, pamiętniki brata dra Józefa Skłodowskiego i bratanicy Marii Skłodowskiej-Szancenbachowej, liczne wspomnienia uczennic i uczniów Noblistki, a także kucharki i szofera.

Książka zawiera liczne cytaty, gdyż zamierzeniem autora jest by czytelnik odkrywał Marię Skłodowską-Curie w dużej mierze przez jej własne słowa.

Tomasz Pospieszny sportretował uczoną na tle jej dokonań naukowych, tym nie mniej niezbędne dla zrozumienia fenomenu Marii Skłodowskiej-Curie zagadnienia fizyczne i chemiczne zostały wyjaśnione w możliwie najprostszy sposób, gdyż Autor posiada rzadką umiejętność opowiadania o skomplikowanych procesach z dziedziny chemii jądrowej w sposób niezwykle przejrzysty nawet dla laika.

Ogromną zaletą Zakochanej w nauce jest bogaty wybór zdjęć (w publikacji znajduje się 170 pełnowymiarowych ilustracji; w tym 5 kolorowych), w większości mało znanych. Szeroko zakrojone poszukiwania ikonograficzne, a także współpraca z potomkami rodzin Skłodowskich i Curie, pozwoliły na zaprezentowanie Noblistki i osób z nią związanych w relacjach zarówno naukowych, jak i prywatnych. Dodatkowym ukłonem w stronę Czytelnika jest bardzo rzadkie, kolorowe (nie kolorowane!) zdjęcie Marii Skłodowskiej-Curie z córką Ewą z początku XX wieku, wykonane w technice Omnicolor, z zasobów Musée Curie w Paryżu.

Zadbaliśmy o stronę edytorską i estetyczną publikacji. Oprócz twardej oprawy i obwoluty, dodaliśmy aż dwie plecione tasiemki-zakładki.

 

Książka została wydrukowana na papierze Munken Premium Cream 15 90 g/m2 firmy Arctic Paper.

Ten bezdrzewny, niepowlekany papier o naturalnej powierzchni zapewnia najlepszą czytelność tekstu, a także trwałość książki.

Papier Munken Premium Cream produkcji Arctic Paper Munkedals, posiada brązowy certyfikat Cradle to Cradle Certified®. Program Cradle to Cradle Certified® jest uznanym na całym świecie standardem gospodarki o obiegu zamkniętym.

Książkę objęto patronatami:

 

 

126. rocznica urodzin Irène Joliot-Curie

Z okazji urodzin drugiej w historii nauki laureatki Nagrody Nobla z chemii zapraszamy do przeczytania fragmentu książki Tomasza Pospiesznego pt. Pasja i geniusz. Kobiety, które zasłużyły na Nagrodę Nobla.

 

Irenka w Saint-Rèmy-lès-Chevreuse, gdzie rodzina spędzała lato, 1904, [za:] Marie Curie. Une femme dans son siècle, Paris 2017, s. 99; opracowanie graficzne Ewelina Wajs
Irène Joliot-Curie przyszła na świat 12 września 1897 roku w Paryżu. Nieco ponad rok później jej rodzice, Maria Skłodowska-Curie i Pierre Curie, ogłosili odkrycie dwóch nowych cudownych pierwiastków radioaktywnych – polonu i radu. Sądzę, że można śmiało wysunąć wniosek, iż Irène urodziła się w przededniu naukowej rewolucji. Z listu Marii do siostry Heleny wiadomo, że poród nastąpił „przynajmniej o 15 dni za wcześnie; przyspieszyło go zmęczenie przy porządkowaniu mieszkania i rzeczy zimowych, dreptałam za wiele przez ostatnie dni1. Poród odebrał teść Marii – Eugènie Curie. Kilka dni później, 27 września, na raka piersi zmarła matka Pierre’a Sophie-Claire. Eugène zamieszkał z rodziną syna i wydaje się, że od tego momentu był „najlepszym przyjacielem dziewczynki, najtkliwszym jej wychowawcą2. Irène, wspominając dziadka, pisała, że był człowiekiem:

[…] o postępowych poglądach, wolnomyślicielem i antyklerykałem3. […] Jestem przekonana, że w niektórych kwestiach politycznych dziadek miałby te same poglądy co ja, ponieważ mój sąd opiera się na prostych zasadach, które on mi wszczepił. Moje nastawienie w stosunku do spraw politycznych i religijnych zawdzięczam w znacznie większym stopniu jemu niż matce4.

Jej siostra Ève Curie wspominała z kolei, że:

[…] jemu to niewątpliwie zawdzięcza późniejsza Irena Joliot-Curie równowagę psychiczną,

on ją nauczył stronić od wszelkiego smutku i bezgranicznie kochać rzeczywistość, on jej przekazał swój antyklerykalizm, a nawet swoje sympatie polityczne5.

Sama uczona zaś dodawała:

W początkach mego wykształcenia ważną rolę odegrał dziadek, dawał mi dużo książek i kazał się uczyć wierszy, które nie bardzo jeszcze rozumiałam, ale których piękno już odgadywałam. Z tych czasów pozostało mi zamiłowanie do uczenia się poezji6.

Irena z dziadkiem Eugeniuszem Curie, [za:] https://www.pourlascience.fr/sd/histoire-sciences/deux-jeunes-gens-complementaires-4516.php, dostęp 12 września 2019
Nie powinno to dziwić, gdyż doktor Curie miał więcej czasu niż synowa, a jednocześnie był bardziej antyklerykalny niż ona. Irène przejęła nieprzejednany stosunek dziadka do religii. Dopóki żyła, nigdy nie weszła do kościoła, nawet żeby podziwiać dzieła sztuki sakralnej7. We wspomnieniach poświęconych matce napisała:

Matka, która nigdy nie była wierząca, mówiła nam niekiedy: „Wychowuję was bez religii. Później, kiedy będziecie dorosłe, będziecie mogły, o ile zechcecie, przyjąć religię, która by wam odpowiadała”. Dziadek, stary wolnomyśliciel, nie ochrzcił swoich synów, co było rzeczą rzadką w tamtym czasie. Na pewno nie mógłby zrozumieć ani uznać, że synowie jego mogliby się nawrócić na jakąś religię. Ja zajmuję to samo stanowisko i chociaż szanuję szczerze wiarę, nie mogłabym współżyć blisko ze swoim dzieckiem, którego pojęcia tak bardzo odbiegałyby od moich8.

Bronisława Dłuska w liście do Ludwika Wertensteina pisała, że Irène:

[…] namiętnie kochała matkę i uważała ją za swoją wyłączną własność. Nikt inny nie miał

na nią wpływu z wyjątkiem dziadka, dr. Eugeniusza Curie, który po śmierci żony zamieszkał

z rodzicami Ireny. Był to człowiek niezwykle wykształcony i niezmiernej dobroci. […] Mając

dużo wolnego czasu, dziadek opiekował się troskliwie i mądrze małą Ireną. Uczył ją czytać

i pisać, chodził z nią na spacery i rozmawiał całymi godzinami. Wpływ matki i dziadka odbił

się wcześnie na dziecku, urabiając w nim poważny stosunek do życia i do lekceważenia błahszych jego stron9.

Maria była oddaną, kochającą i troskliwą matką. W listopadzie 1897 roku w jednym z listów do Władysława Skłodowskiego pisała:

Nadal karmię moją małą królewnę, ale niedawno obawialiśmy się, że będę musiała przestać. W ciągu ostatnich trzech tygodni Irena nagle spadła na wadze, wyglądała niezdrowo, była bez ochoty do życia i smutna. Teraz idzie jednak ku lepszemu. Jeśli Irena będzie normalnie przybierała na wadze, będę nadal karmić ją sama. Jeśli nie, wezmę mamkę, mimo przykrości, jaką mi to sprawi, i mimo kosztów: za nic na świecie nie chciałabym zaszkodzić rozwojowi mojego dziecka10.

Maria z Ireną, ok. 1904, Musee Curie (coll. ACJC)

Natomiast w grudniu 1898 roku do Bronisławy Dłuskiej donosiła, że z Irène „robi się coraz większy łobuz, co do żywienia jest bardzo wybredna i, oprócz tapioki na mleku, nic prawie regularnie jeść nie chce, nawet jajek”11. W notatniku notowała etapy rozwoju córki:

Styczeń 1898 roku: Chowa się dobrze i zaczyna przekręcać się w łóżeczku na bok.

Luty: Zaczyna bać się obcych ludzi i rzeczy, podniesionych głosów itp.12

20 lipca: […] robi „pa” rączką – zupełnie już dobrze chodzi na czworakach i mówi „gogli – gogli – go”. Przez cały dzień przebywa w ogrodzie w Sceaux, na dywanie. Tacza się po nim, wstaje, siada…

15 sierpnia: […] wyrznął się siódmy ząbek, na dole z lewej strony. Może się utrzymać, stojąc pół minuty bez niczyjej pomocy. Od trzech dni kąpiemy ją w rzece. Krzyczy przy tym, ale dzisiaj (czwarta kąpiel) przestała krzyczeć i zaczęła się bawić, uderzając rączkami o wodę. Bawi się z kotem i goni go z bojowymi okrzykami. Nie boi się już obcych. Dużo śpiewa.

Z krzesła potrafi sama wdrapać się na stół.

17 października: […] chodzi bardzo dobrze, zupełnie już nie biega na czworakach.

5 stycznia 1899 roku: […] ma piętnaście zębów13.

Maria i Piotr Curie z córką Ireną oraz Jean i Henrietta Perrinowie z córką Aliną, ok. 1900, [za:] http://www.bg.agh.edu.pl/MSC/msc.php?page=04C_PiotrCurie, dostęp 5 września 2020
Należy pamiętać, że w czasie gdy Irène stawiała dzielnie pierwsze kroki i poznawała świat na swój własny dziecięcy sposób, jej rodzice poznawali mistyczny świat atomów. Wnuczka Marii Hélene Langevin-Joliot podkreśliła:

Moja matka […] mówiła, że były dwie Marie, jedna ta z laboratorium i druga w domu. W domu pełniła rolę matki, która troszczy się o dzieci. Piotr dużo mniej zajmował się córkami,

więc w ich domu panował tradycyjny w owych czasach podział ról. Oczywiście mieli w domu pomoc, kogoś, kto gotował, pilnował dzieci. Ojciec Piotra mieszkał z nimi i w dużej mierze przejął opiekę nad dziećmi, szczególnie moją matką, co było ogromnie ważne, zwłaszcza po śmierci Piotra14.

Irène podobnie jak jej ojciec niewiele mówiła, była uparta, nieśmiała i skryta, myślała wolno, ale dogłębnie, cechowała ją wielka inteligencja. Uczennica Marii Eugénie Cotton podaje, że kiedy Irène w gabinecie przyrodniczym w Sevres zobaczyła gipsowy odlew ciosu mamuta, zapytała ją, czy kiedykolwiek widziała mamuta. Gdy Cotton wyjaśniła, że mamuty żyły bardzo dawno, zaintrygowana Irene powiedziała: „No to spytam się dziadzi, jest stary. Musiał przecież kiedyś je widzieć15. Dziadek nauczył ją też wrażliwości. Kiedyś zobaczyła obraz Rembrandta przedstawiający starą biedną kobietę i wykrzyknęła, zanosząc się płaczem: „Och, moja biedna staruszko!16. Wykazywała dziecinną nieśmiałość i zuchwałość. Kiedy Maria zapraszała nielicznych przyjaciół do domu, Irène ukrywała się za jej spódnicą i od czasu do czasu upominała się „Musisz zwrócić na mnie uwagę17. Zagadywana na plaży przez znajomą matki powiedziała ostrożnie: „Nie bardzo cię znam18. Nie bez powodu Maria nazywała ją małą królewną lub małym dzikusem19.

Irena i Ewa Curie, 1908, Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie, [za:] http://www.bg.agh.edu.pl/MSC/msc.php?page=04C_PiotrCurie, dostęp 5 września 2020
Od wczesnych lat wykazywała znaczne zainteresowanie i zdolności do nauki. Splendor, który spadł na rodzinę Curie w 1903 roku w związku z przyznaniem Marii i Pierre’owi Nagrody Nobla z fizyki, dotknął także bezpośrednio sześcioletnią Irène. Dziennikarze podchodzili pod ogród państwa Curie i ukradkiem próbowali rozmawiać z ich córką. Zapytana przez jednego z nich: „Gdzie są twoi rodzice?”, odpowiedziała poważnie: „W laboratorium20. Hélene Langevin-Joliot wspominała:

Mama opowiadała mi, że uwielbiała spędzać czas z rodzicami, ale nie zawsze było to możliwe. Lubiła też bawić się z dziećmi, a Nagroda Nobla była jedną z jej ulubionych zabawek21.

Eugénie Cotton pisała z kolei, że Irène:

[…] do ósmego roku życia wzrastała w szczęśliwym domu rodzinnym. Rodziców swoich, rzecz prosta, widywała za dnia bardzo rzadko, ale wieczorami, w niedzielę, podczas wakacji otoczona była ich czułą miłością i pozostały jej piękne wspomnienia wspólnych spacerów w lesie, nad morzem. Często obijały się o jej uszy wyrazy takie jak laboratorium, rad, polon, emanacja. […] [Irene] bawiła się pięknym złotym medalem Davy’ego, który otrzymali jej rodzice, widziała, jak rad świeci w ciemności […]22.

 

 

 

Bibliografia

1. K. Kabzińska, M.H. Malewicz, J. Piskurewicz, J. Róziewicz, Korespondencja polska Marii Skłodowskiej-Curie. 1881−1934, Instytut Historii Nauki PAN, Polskie Towarzystwo Chemiczne, Warszawa 1994, s. 27.

2. E. Curie, Maria Curie, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1997, s. 160.

3. I. Joliot-Curie, Wspomnienia o Marii Skłodowskiej-Curie, „Postępy Fizyki” 6, 1955, s. 40–65.

4. Tamże, s. 57.

5. S. Quinn, Życie Marii Curie, Prószyński i S-ka, Warszawa 1997, s. 358.

6. I. Joliot-Curie, Wspomnienia, dz. cyt., s. 44.

7. S. Bertsch McGrayne, Nobel Prize Women in Science. Their Lives, Struggles, and Momentous Discoveries, wyd. 2, Joseph Henry Press, Washington 2006, s. 121.

8. I. Joliot-Curie, Wspomnienia, dz. cyt., s. 57.

9. E. Wajs-Baryła, List Bronisławy Dłuskiej do Ludwika Wertensteina z charakterystyką Ireny Joliot-Curie – po otrzymaniu Nagrody Nobla, „Nauka Polska. Jej Potrzeby, Organizacja i Rozwój” 27 (52), 2018, s. 13–24.

10. S. Quinn, Życie Marii Curie, dz. cyt., s. 189.

11. E. Curie, Maria Curie, dz. cyt., s. 173.

12. S. Quinn, Życie Marii Curie, dz. cyt., s. 189.

13. E. Curie, Maria Curie, dz. cyt., s. 173–174.

14. A. Albrecht, Maria Skłodowska-Curie. Listy, Drzewo Babel, Warszawa 2012, s. 47.

15. S. Bertsch McGrayne, Nobel Prize Women in Science, dz. cyt., s. 122.

16. Tamże, s. 122.

17. Tamże.

18. Tamże.

19. W. Conkling, Radioactive! How Irene Curie and Lise Meitner Revolutionized Science and Changed the World, Algonquin Young Readers, Chapel Hill 2016, s. 20.

20. S. Bertsch McGrayne, Nobel Prize Women in Science, dz. cyt., s. 122.

21. Cytat z filmu: Wyjście z cienia – historia Ireny i Fryderyka Joliot-Curie, reż. R. Reed, USA 2009.

22. E. Cotton, Rodzina Curie i promieniotwórczość, Wiedza Powszechna, Warszawa 1965, s. 97.

134. rocznica urodzin Jadwigi Szmidt

 

Jadwiga Szmidt, b.d., [za:] N. Pigeard-Micault, Les femmes du laboratoire de Marie Curie, Paris 2013, s. 269

Jadwiga Szmidt jest kobietą, która jak inne opisane w felietonach na łamach Piękniejszej Strony Nauki, poświęciły swoje życie dla nauki. Jak wiele z nich musiała opuścić dom rodzinny, aby móc poznawać tajniki najpiękniejszej tajemnicy Matki Przyrody – tajemnice fizyki i chemii. Szmidt miała możliwość uczyć się od najlepszych. Pracowała zarówno z Marią Skłodowską-Curie jak i Ernestem Rutherfordem.

Jadwiga Szmidt przyszła na świat 8 września 1889 roku w Łodzi w polskiej rodzinie. Wiadomo, że jej ojciec miał na imię Ryszard. Co dość istotne była wychowana w wierze ewangelickiej. Jej ścieżka edukacyjna była dość typowa dla czasów, w których przyszło jej żyć. Początkowe nauki pobierała w Warszawie, a następnie w 1905 roku rozpoczęła studia nauczycielskie w Żeńskim Instytucie Pedagogicznym w Petersburgu. Nauczanie było wtedy jedną z niewielu opcji dostępnych dla kobiet zainteresowanych nauką.

Paul Ehrenfest (1880–1933), ok. 1911 roku, domena publiczna

Po ukończeniu studiów w 1909 roku (inne źródła podają 1911 rok) Szmidt przyjęła etat w Żeńskim Gimnazjum Tagantsewa w Sankt Petersburgu, gdzie przez dwa lata uczyła fizyki. To właśnie tutaj Jadwiga poznała i zaprzyjaźniła się między innymi z Paulem Ehrenfestem i jego żoną Tatianą Afanasjewą [felieton Tomasza Pospiesznego o Tatianie], Abramem Joffem czy Dmitrijem Roschdestwenskim. Warto odnotować, że poza zwykłymi zajęciami prowadziła także zajęcie laboratoryjne. W 1911 roku wyjechała do Paryża na półroczne szkolenie nauczycieli na Sorbonie. Dzięki wstawiennictwu Jana Danysza, Szmidt, pomimo braku licencjatu, otrzymała zgodę na odbycie stażu w semestrze wiosennym w laboratorium Marii Skłodowskiej-Curie. Jak się później okazało był to dość wyjątkowy czas dla laboratorium Curie, gdyż w tym samym czasie co ona pracowały tam również May Sybil Leslie (angielska chemiczka; zajmowała się chemią toru i aktynu), Ellen Gleditsch (norweska radiochemiczka; ustaliła okres półtrwania radu i pomogła udowodnić istnienie izotopów) i Eva Ramstedt (szwedka chemiczka; specjalistka z zakresu radiologii). Szmidt zaprzyjaźniła się szczególnie z Leslie i Gleditsch, a ich znajomość przetrwała przez długie lata.

Po powrocie do Petersburga Jadwiga ponownie zaczęła nauczać fizyki, ale jak sie wydaje jej pobyt w laboratorium Marii Curie obudził w niej chęć do pracy naukowej. Po rozmowie z profesorem Aleksandrem Lwowiczem Grishunem, który uczył ją Żeńskim Instytucie Pedagogicznym w Petersburgu, i jego aprobacie, zaczęła badania związane z optotechniką w kierowanym przez niego laboratorium.

Fizycy z Petersburga; pierwszy rząd: D. S. Roschdestwenski; drugi rząd od lewej: P. Ehrenfest, G. Weihardt, G. P. Perlitz, T. Afanasjewa-Ehrenfest; trzeci rząd: W. Bursian, A. Ioffe, J. Krutkov, W. Chulanowski, L. Isakow, A. Dobiasz, J. Szmidt, C. Baumgart, 1912, domena publiczna

 

Członkowie kręgu fizyków w Petersburgu; siedzą od lewej: P. Ehrenfest, A. Ioffe, D. Rozchdeswenski, T. Afanasjewa-Ehrenfest; stoją: W. Chulanowski, G. Weihardt, L. Isakow, G. Perlitz, W. Bursian i J. Szmidt, 1912, domena publiczna

May Sybil Leslie (1887–1937), b.d., [za:] N. Pigeard-Micault, Les femmes du laboratoire de Marie Curie, Paris 2013, s. 159
W 1913 roku Szmidt odbyła podróż do laboratorium Ernesta Rutherforda w University of Manchester. Rok pobytu w Wielkiej Brytanii był dla niej niezwykle produktywny, zwłaszcza że nie posiadała formalnego dyplomu z fizyki i chemii. Prawdopodobnie wynikało to w dużej mierze ze sposobu w jaki Rutherford prowadził laboratorium. Wiadomo, że pomimo ukrytych bezwzględnych założeń kulturowych tamtych czasów, szczery i entuzjastyczny Rutherford wspierał kobiety zajmujące się nauką. Wiele kobiet prowadziło badania w jego laboratoriach w McGill i Manchesterze. [Rutherford] Przebywając jeszcze w Cambridge, zawsze wspomagał sprawę kobiet na uniwersytecie. Zaraz po tym, jak objął tam profesurę, sytuacja kobiet uległa radykalnej zmianie. Upierał się, aby były pełnoprawnymi członkiniami uniwersytetu. W przeciwieństwie do Thomsona, który był konserwatystą i obstawał przy pewnych ograniczeniach, Rutherford uważał, że kobiety mogą pracować na równi z mężczyznami. Fotografie grupowe badaczy z Laboratorium Cavendisha z lat 1921 i 1923 pokazują po jednej kobiecie na 29 i 25 osób, w 1932 roku – 2 na 39 osób. Jak widać, była to trudna walka. Szmidt rozpoczęła badania związane z porównaniem promieniowania gamma emitowanego przez różne pierwiastki promieniotwórcze, a następnie jego absorpcji przez różne gazy. Ta z pozoru prosta praca okazała się niemal ostatnią dla uczonej. Okoliczności wypadku, który omal nie uśmiercił badaczki podaje jeden z pracowników laboratorium Rutherforda: […] wypadek miał miejsce, gdy [Szmidt] sama w laboratorium próbowała otworzyć zamkniętą butelkę toksycznego gazu – dwutlenku siarki. Ulatniający sie gaz prawie ją udusił i miała wiele szczęście, że przeżyła.

Ellen Gleditsch (1879–1968), ok. 1935, Oslo Museum, sygn. OB.F05906c

Poza pracą, której Szmidt oddawała się bez reszty w Manchesterze miała okazję spotkać się ze swoją przyjaciółką Ellen Gleditsch. Uczona w drodze powrotnej ze Stanów Zjednoczonych do Norwegii chciała się zatrzymać w Anglii. Wzmiankę o tym znajdujemy w jednym z listów Ritherforda do Boltwooda, który pisał: Dowiedziałem się od panny Schmidt, że panna Gleditsch przyjedzie z tutaj w przyszłym tygodniu. Jadwiga z wielką radością oczekiwała przyjaciółki. Wyznała jej, że pomimo sukcesów naukowych i wspaniałej pracy nie mogłaby zdecydować się na życie w Manchesterze. Ellen w liście Boltwooda pisała: Wydaje się, że pannie Szmidt niełatwo było się przystosować do angielskiego trybu życia. Często kusiło mnie, by śmiać się z jej historii. Moja obecność [w laboratorium] dodała jej odwagi, aby pójść na popołudniową herbatę, co robiła bardzo rzadko. Jak się jednak wydaje z późniejszej korespondencji uczonej, była ona bardzo zadowolona z pobytu w Anglii i wykazywała wyraźną chęć powrotu do laboratorium Rutherforda. Przez kilka następnych lat korespondowała z Rutherfordem. W jednym z listów pisała: Właśnie widziałam sierpniowy [numer] Phil.[osophical] Mag.[azine], gdzie został opublikowany mój artykuł. […] Ten artykuł nie był tego warty, ale bardzo dziękuję… Mam wielką nadzieję, że kiedyś wrócę do badań. Pod koniec jej pobytu w Manchesterze odwiedziła ją Leslie, która pracowała w tym czasie w fabryce w Liverpoolu. Natomiast w drodze powrotnej do Petersburga Szmidt przez pewien czas przebywała u Gleditsch w Oslo.

Ernest Rutherford (1891–1934), b.d., domena publiczna

Podczas pierwszej wojny światowej także wymieniała listy z Rutherfordem. W jednym z nich dziękowała mu za artykułu dotyczący śmierci genialnego fizyka Henryʼego Moseleya, który zginął w bitwie pod Gallipoli. Pisała także, że jej zdrowie poprawiło się i że jej praca z uchodźcami wojennymi zajmowała jej cały czas i uniemożliwiła wznowienie badań. Co interesujące Szmidt w ramach opieki nad uchodźcami organizowała polskie szkoły. Można wnioskować, że Rutherford został jej wielkim mistrzem i naukowym wzorem. Zresztą uczony miał bardzo dobre podejście do współpracy z kobietami. Traktowała je na równi z mężczyznami, a czasami uważał, że w niektórych pracach laboratoryjnych są zdecydowanie lepsze. Przejmował się swoimi podopiecznymi, nawet jeśli już opuścili jego laboratorium. W liście do Ellen Gleditsch pisał: Od czasu do czasu czytam [w listach] od panny Szmidt zdawkowe informacje dotyczące jej zdrowie. Czuję się trochę zaniepokojony tymi uwagami. Myślę, że nie ma pojęcia, jak dbać o siebie. Pomimo odległości Szmidt nadal interesowała się radioaktywnością. W grudniu 1915 roku pisała do Rutherforda: Panna Gleditsch poinformowała mnie, że okres półtrwania radu jest bliski 1660 lat. W innym liście informowała, ze zdała z powodzeniem egzaminy końcowe i będzie mogła starać się o dyplom jeśli przedstawi oryginalny problem badawczy z zakresu matematyki, fizyki lub astronomii. W 1916 roku Jadwiga powróciła do badań naukowych w Instytucie Politechnicznym w Sankt Petersburgu pod kierunkiem Abrama Ioffego. Uczony w liście do żony chwalił nową pracownicę pisząc: Jestem bardzo zadowolony z Jadwigi […]. Ma szeroką wiedzę, dobre rozumowanie w rozwiązywaniu problemów, wykazuje także szczególne umiejętności laboratoryjne.

Seminarium Abrama Joffego w Instytucie Politechnicznym w Petersburgu: czwarty z lewej Joffe, obok niego prawdopodobnie Jadwiga Schmidt, 1915, domena publiczna

W 1923 roku Szmidt poślubiła Aleksandra Czernyszewa, wybitnego rosyjskiego elektrofizyka. Małżeństwo dawało jej wiele radości nie tylko na gruncie życia codziennego, ale także (a może przede wszystkim) pracy naukowej. Jak podają niektórzy historycy nauki Szmidt-Czernyszew była jedną z niewielu kobiet w dziedzinie fizyki atomowej, która wyszła za mąż i kontynuowała badania [naukowe]. W tym czasie kontynuowanie pracy na ogół oznaczało pozostanie samotnym lub poślubienie wspierającego naukowca; normalnym oczekiwaniem było to, że kobieta porzuci naukę po ślubie. Wspólnie zostali prekursorami technologii telewizyjnej i uzyskali patent na oscyloskop. W 1923 roku małżonkowie chcieli wyjechać do Paryża na Zjazd Elektrotechników. Jadwiga potrzebowała rekomendacji znanej osobistości, napisała więc list do Marii Skłodowskiej-Curie, w którym czytamy między innymi: Dla osiągnięcia wizy francuskiej należy się powołać na osoby we Francji, które mogłyby poręczyć za mnie. Czy Szan. Pani pozwoli powołać się na Nią? Byłabym Jej niewypowiedziane wdzięczną, nie mam bowiem znajomych we Francji, a zaś powołanie się na imię tak chlubnie znane w nauce wszechświatowej bezwarunkowo przyśpieszy formalności. Jednocześnie proszę o pozwolenie wręczenia Szan. Pani w Paryżu mych skromnych prac, z których dwie wykonane u prof. Rutherforda. Od kilku lat pracuję z mężem, pomagając mu w pracach w dziedzinie prądów elektronowych. Maria doskonale pamiętała Jadwigę i wspomniane pozwolenie wydała.

Od 1924 roku Szmidt została dyrektorem laboratorium elektropróżniowego. Jej kariera kwitła. W 1929 roku małżonkowie odbyli owocną podróż do Stanów Zjednoczonych, gdzie dali serię wykładów. Oprócz działalności naukowej Jadwiga Szmidt miała olbrzymie zdolności językowe. Biegle posługiwała się językami polskim, niemieckim, angielskim, francuskim, rosyjskim i włoskim. Tłumaczyła wiele prac na rosyjski, w tym książkę Michaela Faradaya „Eksperymentalne badania elektrycznościˮ. Niestety nie doczekała jej rosyjskiego wydania.

M. Faraday, Eksperymentalne badania elektryczności, tłum. A. Czernyszew i J. Schmidt-Czernyszew, Moskwa 1947; strona tytułowa tomu pierwszego, [za:] Rosyjska Biblioteka Narodowa
Pod koniec 1930 roku życie uczonej uległo pogorszeniu. Terror wprowadzany przez Stalina zmuszał uczonych, aby przeprowadzili badania pod dyktando programu partii komunistycznej i zerwali kontakty z zachodnimi badaczami. Jadwiga znalazła się na liście podejrzanych, gdyż współpracowała i korespondowała z uczonymi z zachodu. Niestety z późnych lat trzydziestych nie zachowały się żadne informacje dotyczące życia uczonej. Prawdopodobnie cierpiała podczas czystek stalinowskich i być może dzięki protekcji Ioffego ocaliła życie. W 1938 roku Aleksander przeniósł się do Moskwy, a Jadwiga pozostała w Leningradzie. Małżeństwo zostało zmuszone do kontaktów korespondencyjnych. W jednym z listów do męża pisała: Dlaczego wcześniej nie skontaktowałem się z mądrym lekarzem […]; mój stan pogorszył się również dlatego, że do mnie nie napisałeś. Czego nie przypuszczałem! Można zatem wnioskować, że zaczęła poważnie chorować. Niestety nie wiemy co spowodowało chorobę.

Dokładna data i przyczyna śmierci uczonej nie jest znana. Jadwiga Szmidt-Czernyszew zmarła w kwietniu 1940 roku w Leningradzie. Jej mąż Aleksander umarł 18 kwietnia tego samego roku w Moskwie. Wielu historyków nauki uważa, że śmierć obu małżonków w tym samym miesiącu, to coś więcej niż przypadek i mało prawdopodobne, by nastąpiła z przyczyn naturalnych. Przyczyna śmieci małżonków do dziś pozostaje owiana tajemnicą.

Wstęp prof. Tomasza Pospiesznego do „Pamiętników Władysława, Józefa i Marii Skłodowskich”

 

Rodzina Marii Skłodowskiej-Curie miała silną potrzebę spisywania swoich losów oraz opisywania swojego życia. Pierwszym kronikarzem rodziny był zapewne ojciec Uczonej Władysław Skłodowski. Opisywał on przodków i wszystko to, co wiedział o pochodzeniu rodziny. Skupił się również na wydarzeniach z życia, które wydawały mu się najbardziej inspirujące. Jego wspomnienia są niezwykle cenne, gdyż można z nich czerpać informacje o całej rodzinie Skłodowskich, o jej pochodzeniu, działalności, udziałach w powstaniach narodowych oraz trudach życia w czasach zaborów.

Zdumiewające z jaką dbałością o szczegóły spisał nazwiska i daty tak wielu ludzi, których spotkał w swoim życiu. Władysław zaczął pisać pamiętnik prawdopodobnie w 1887 roku, w czasie kiedy przebywał już na emeryturze. Nie trwało to długo, bo rok później podjął pracę w Studzieńcu, gdzie pracował do 1890 roku[1]. Być może w tym tkwi powód niedokończenia wspomnień. Dlaczego zaś nie pisze o ukochanej żonie i o dzieciach możemy tylko domniemywać. Być może przedwczesna strata córki Zofii (w 1876 roku), a dwa lata później ukochanej żony, sprawiły ból tak ogromny, że przywoływanie w pamięci bliskich osób okazywało się nazbyt trudne? Nie sposób tego dziś rozstrzygnąć.

Kontynuatorem dzieła Władysława Skłodowskiego był jego syn Józef, który swoimi wspomnieniami uzupełnił pamiętnik ojca[2]. Spisywał je od czerwca 1925 roku, uzupełniając do ostatnich dni życia. Wspomnienia brata Marii Curie stanowią ważny materiał do biografiii Uczonej, z którego można wiele dowiedzieć się o jej rodzicach, rodzeństwie i dzieciństwie. Ważną częścią wspomnień jest również medyczny opis choroby Marii, jej śmierci i pogrzebu. We Wspomnieniach… znajduje się też sporo informacji związanych z warszawskim środowiskiem lekarskim oraz ówczesną sytuacją polityczną. Józef skończył spisywać wspomnienia po 1935 roku, na dwa lata przed śmiercią.

Za pióro chwyciły także jego trzy siostry. Pierwsza z nich, Bronisława Dłuska, najbliższa Marii Curie i z pewnością najważniejsza w jej życiu, napisała raptem piętnastostronicową książęczkę pod tytułem Marja Skłodowska-Curie. Życiorys i działalność naukowa gienjalnej Polki, która ukazała się nakładem „Dziennika Ludowego” w Chicago w 1921 roku. O korzeniach Skłodowskich Dłuska pisze niewiele: „Rodzina Skłodowskich pochodzi ze wsi Skłody w Ziemi Łomżyńskiej. Dziad Marji był pierwszym, który wybił się z drobno-szlacheckiego środowiska, zdobywając od 20go roku życia o własnej sile średnie i wyższe wykształcenie, oddał się pedagogji i doszedł do stanowiska dyrektora gimnazjum w Lublinie. Najstarszy syn jego, Władysław, był ojcem Marji”[3]. W czasie wydania książki w redakcji „Dziennika Ludowego” pracowała córka Bronisławy – Helena Dłuska. Prawdopodobnie książęczka miała przybliżyć Polonii amerykańskiej sylwetkę polskiej Uczonej. Autorka skupia się w niej na dzieciństwie i młodości Marii, ale także opisuje jej wielkie odkrycie i trudną pracę. Książka jest właściwie całkowicie dziś nieznana i zapomniana. Jedyny znany mi egzemplarz znajduje się w Bibliotece Narodowej w Warszawie.

Sama Maria Skłodowska-Curie również chwyciła za pióro, aby pisać o swoim mężu Piotrze Curie i własnym życiu. Pierwszy raz spisała targające nią uczucia i emocje w 1906 roku, tuż po tragicznej śmierci Piotra. Powstało świadectwo niewyobrażalnego bólu i poczucia pustki. Pierwszego zapisu, niezwykle intymnego, Uczona dokonała 30 kwietnia 1906 roku. Kolejnych 1, 7, 11, 14 maja, 10 czerwca, 6 listopada, ostatniego w kwietniu 1907 roku. Wpisy Marii są niezwykle wzruszające i poruszające. Jest to obraz jej myśli, bólu i tragedii po stracie ukochanego. Ten intymny dziennik z pewnością nigdy nie miały ujrzeć światła, ale dzięki woli rodziny Marii stało się inaczej. Niewielkie fragmenty Dziennika żałobnego znalazły się w książce Ewy Curie. W 1990 roku rodzina Curie udostępniła dziennik Bibliotece Narodowej w Paryżu. Obszerniejsze jego fragmenty można znaleźć w doskonałej książce Susan Quinn Życie Marii Curie (Prószyński i S-ka, Warszawa 1997)[4]. We Francji dziennik ukazał się nakładem wydawnictwa Odile Jacob w roku 1996. W Polsce treść dziennika została opublikowana w tłumaczeniu Sławomira Zagórskiego na łamach „Magazynu Gazety Wyborczej” w 2001 roku.

W październiku 2022 roku Wydawnictwo Sophia wydało dziennik w formie książkowej w nowym tłumaczeniu Agaty Tomaszewskiej pod tytułem Piotrze, mój Piotrze. Dziennik żałobny Marii Skłodowskiej-Curie, publikując w jednym tomie także francuski oryginał[5]. W książce znalazła się również obszerna nota biograficzna Piotra Curie oraz album w wyjątkowymi fotografiami rodziny Curie pochodzącymi z Musée Curie w Paryżu. Jest to niewątpliwie bardzo ważna na polskim rynku wydawniczym pozycja historyczna, która dopełnia biografię Marii Skłodowskiej-Curie.

W 1921 roku Maria Curie napisała książkę pod tytułem La radiologie et la guerre [Radiologia i wojna], którą wydało wydawnictwo Librairie Félix Alcan. Książka ta niestety nigdy nie ukazała się w języku polskim. Poza wieloma fachowymi opisami technicznymi znalazły się w niej też refleksje Uczonej dotyczące okrucieństwa wojny. Kilka fragmentów książki można znaleźć we wspomnieniach Ireny Joliot-Curie.

Z kolei zarówno Autobiografia Marii Skłodowskiej-Curie jak i Wspomnienia o Piotrze Curie zostały napisane w celu komercyjnym[6]. Powstały one w wyniku inicjatywy amerykańskiej dziennikarki i późniejszej przyjaciółki Madame Curie, Marie M. Meloney (Missy). Była ona inicjatorką podróży Uczonej do USA w 1921 roku, podczas której Maria wygłaszała wykłady umożliwiające jej zdobycie środków finansowych na zakup grama radu i wyposażenie paryskiego laboratorium. Maria była początkowo bardzo sceptyczna wobec pomysłu pisania. Jednak w 1923 roku nakładem wydawnictwa Macmillan Company ukazała się książka zatytułowana Pierre Curie. Na treść książki składała się krótka biografia Piotra oraz szkic autobiografii Marii. W Polsce książka ukazała się pod tytułem Piotr Curie: wyjątki ze wspomnień Marji Skłodowskiej-Curie o jej mężu nakładem Komitet Daru Narodowego dla Marji Skłodowskiej-Curie w Warszawie w 1925 roku w tłumaczeniu brata – Józefa Skłodowskiego i siostrzenicy – Hanny Szyllerowej. Co ciekawe, wnuczka Uczonej, Hélène Langevin-Joliot w wywiadzie udzielonym w 2012 roku Shelly Emling zasugerowała, że część autobiografii mogła napisać Missy. Twierdziła: „Nie byłabym w ogóle zaskoczona, gdyby się okazało, że przynajmniej część tej autobiografii napisała pani Meloney […] Naprawdę mam wrażenie, że niektóre słowa i fragmenty to jej dzieło”[7]. Może o tym świadczyć chociażby błąd dotyczący wieku Józefa i Marii w roku śmierci ich matki. Być może jednak fragmenty książki pisała o dwa lata starsza od Marii Bronisława, która popełniła nieświadomie ten błąd. W liście z Paryża 21 lutego 1921 roku Maria pisała do Bronisławy:

Poza tem potrzebuje się z Tobą skomunikować w kwestii mojej biografii, o którą się upominają w Ameryce. Potrzeba napisać dla nich przystępną biografię, opowiadająca o mojem dzieciństwie, młodości i epoce pracy naukowej. Pomoc Twoja byłaby mi do tego bardzo potrzebna. A nawet nie wiem, czy ta biografia nie mogłaby być napisana przez Ciebie, a nie przezemnie. Trzebaby ją sfabrykować razem, a potem zdecydować, czyje nazwisko na niej będzie[8].

Książka ta dla badaczy życia Uczonej jest niezwykle cenna zwłaszcza w kontekście opisów odkrycia polonu i radu.

Starsza o rok od Marii Helena Skłodowska-Szalay poświęciła siostrze niezwykłą książęczkę pod tytułem Ze wspomnień o Marii Skłodowskiej-Curie, która pierwszy raz ukazała się nakładem wydawnictwa Nasza Księgarnia w 1958 roku. Helena wspomina dzieciństwo, wspólnie spędzone wakacje w 1883 roku, pobyt Marii w Paryżu, jej małżeństwo z Piotrem Curie oraz ostatnie lato Piotra Curie, spędzone wspólnie na francuskim wybrzeżu. W 2019 roku z inicjatywy prawnuków Heleny Skłodowskiej-Szalay – Hanny Karczewskiej i Jana Staniszkisa, we współpracy z Panią Małgorzatą Ewą Rosen – kustoszem Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie, powstało nowe wydanie pod tytułem Ze wspomnień o Marii Skłodowskiej-Curie. Pamiątkowe wiersze, złapane chwile. Książkę w 2019 roku wydało warszawskie muzeum Noblistki. Publikacja została uzupełniona o wiersze i anegdoty, które Helena zapisywała przez lata, a także interesującymi fotografiami.

Warto zauważyć niezwykle ciekawy rys, charakterystyczny dla rodziny Skłodowskich – ich wrażliwość społeczną i działalność filantropijną. Siostry Skłodowskie dochód ze sprzedaży swoich wspomnień przekazały na konkretne cele naukowe lub społeczne. Bronisława, Helena i Maria wspierały wzajemnie swoje projekty, nie tylko organizacyjnie, ale również finansowo. W 1921 roku Bronisława Dłuska dochód ze sprzedaży wśród Polonii w USA wspomnień o siostrze Marii przeznaczyła – zgodnie z życzeniem samej Marii – na Pracownię Radiologiczną im. Mirosława Kernbauma (tragicznie zmarłego ucznia Marii) w Warszawie. Z kolei w 1925 roku Maria Skłodowska-Curie dochód ze sprzedaży wspomnień o Piotrze Curie przeznaczyła na komitet budowy Instytutu Radowego w Warszawie, któremu przewodniczyła jej siostra Bronisława. Gdy w 1958 roku Helena Skłodowska-Szalay wydała swoje wspomnienia o Marii, honorarium oddała na odbudowę domu sierot w Helenowie pod Warszawą, który powstał w 1922 roku z inicjatywy Bronisławy Dłuskiej. Zaiste niezwykła rodzina.

Także obie córki uczonej opisały jej życie. Młodsza z nich Ewa Curie pracowała nad biografią matki trzy lata[9]. Jak sama przyznała w 1988 roku, spieszyła się, bowiem nie chciała, by ktoś inny ją ubiegł i zrobił to niewłaściwie[10]. Pisarz francuski André Maurois wspominał, że Ewa Curie przyszła do niego po radę: „Wydawcy amerykańscy nalegają, żebym napisała życie mojej matki. Sama o tym często myślałam. Gdybym była zdolna to zrobić, kochałabym tę pracę. Posiadam bardzo dużo materiałów, jej listy, dzienniki, wspomnienia. Zdaje mi się, że wszystko co o niej powiedziano jest tak dalekie od rzeczywistości. Jeżeli nie napiszę Jej książki, pewne jest, że napiszą ją inni. Czy napiszą ją tak jakbym sobie tego życzyła? Boję się, że nie. Kusi mnię to i przeraża jednocześnie”[11].

W 1937 roku książka została wydana we Francji pod tytułem Madame Curie. Biografia uczonej od początku cieszyła się wielką popularnością – w 1937 roku przyznano Ewie amerykańską National Book Award w kategorii literatura faktu, a w 1943 roku książka została zekranizowana przez wytwórnię Metro-Goldwyn-Mayer. W roli tytułowej wystąpiła Greer Garson, która za tę rolę otrzymała nominację do Oscara. Wiele listów, notatek i dokumentów, które cytuje Ewa, uległo zniszczeniu lub zagubieniu podczas drugiej wojny światowej, dlatego książka ta stanowi kopalnię wiedzy związanej z życiem uczonej. Niektórzy historycy nauki uważają jednak, że w książce Maria została przedstawiona w świetle hagiograficznym, a kilka wątków z jej życia, jak na przykład romans Marii z Paulem Langevinem, zostały przemilczane (Ewa ograniczyła się w tej kwestii do jednego zdania i nie wymieniła uczonego z nazwiska). W Polsce książka ukazała się w 1938 roku (miała w tym roku dwa wydania) w tłumaczeniu siostrzenicy Marii, Hanny Szyllerowej (córki Heleny)[12]. Książka ta jest wzruszająca i wyjątkowa pod wieloma względami.

Natomiast Irena Joliot-Curie napisała tekst, który ukazał się w 1954 roku w czasopiśmie „Europe”. W 2020 roku został on wydany w formie książkowej przez Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie we współpracy z Musée Curie w Paryżu[13]. Miałem przyjemność być konsultantem naukowym tej książki. Pracę nad tą publikacją i dyskusje z dr Dominiką Świtkowską (obecnie Korzeniowską) wspominam bardzo miło. Książka ta z pewnością stanowi doskonałe uzupełnienie biografii autorstwa Ewy Curie. Dzięki obu książkom Czytelnik otrzymuje kompletny obraz Marii Skłodowskiej-Curie. Warto zaznaczyć, że Irena wraz z mężem Fryderykiem Joliot-Curie napisali także ciekawy artykuł poświęcony Piotrowi Curie[14].

Bardzo interesujące wspomnienia pod tytułem Aby ocalić od zapomnienia… spisała córka Józefa Skłodowskiego Maria Goetel-Szancenbachowa. Rękopis wspomnień bratanicy Marii Skłodowskiej-Curie liczy 58 stron. Wspomnienia przedstawiają jej wielką ciotkę jako niezwykle cichą i skromną osobę. Ich treść jest bardzo intymna i osobista, przywołują one Marię Skłodowską-Curie jako osobę niezwykle rodzinną. Według informacji pozyskanych od dr. Piotra Chrząstowskiego ostateczną wersję wspomnień jego babcia napisała w 1967 roku na stulecie urodzin Uczonej (Autorka zmarła w październiku 1976 roku). Ich większą część zajmują wspomnienia związane z Marią Skłodowską-Curie, co wyraźnie wskazuje, że Maria Goetel-Szancenbach była zafascynowana ciotką.

Warto także nadmienić, że pierwszy mąż Marii Goetel-Szancenbachowej, Walery Goetel, spisał u schyłku życia swoje wspomnienia, w których zawarł barwny opis wycieczki w Tatry, odbytej wraz z Marią Skłodowską-Curie, jej córkami oraz Bronisławą i Kazimierzem Dłuskimi latem 1911 roku[15]. Dwa lata później Walery poślubił Marię Skłodowską – nazywaną w rodzinie Maniusią – bratanicę Marii Skłodowskiej-Curie. Tą samą wyprawę w Tatry opisała również Irena Pawlewska-Szydłowska, córka kuzynki i bliskiej przyjaciółki Marii – Henryki[16].

Inna kuzynka Madame Curie – lekarka Maria Felauer – poświęciła Uczonej książeczkę pod tytułem Życiorys Marji Skłodowskiej-Curie i znaczenie radu w lecznictwie[17], która ukazała się nakładem Komitetu Daru Narodowego dla Marji Skłodowskiej-Curie w Warszawie w 1925 roku. Książka jest obecnie bardzo trudna do dostania.

Ten krótki rys wyraźnie wskazuje na zamiłowanie rodziny Skłodowskich do spisywania swoich dziejów.

Treść niniejszego tomu stanowią wymienione powyżej wspomnienia ojca, brata i bratanicy Marii Skłodowskiej-Curie. Czytelnik ma możliwość po raz pierwszy zapoznać się pamiętnikami osób bliskich Madame Curie. Jest to niewątpliwie wielka uczta intelektualna dla wszystkich zainteresowanych życiem rodziny Skłodowskich, ale także historią w ogóle. Wspomnienia Władysława, Józefa oraz Maniusi stanowią cenne i niezwykłe uzupełnienie wcześniej już wydanych książek pisanych przez członków rodzin Skłodowskich i Curie. Wyłania się z nich fascynujący obraz ludzi i ich czasów.

Wydawnictwo Sophia zdecydowało się wydać wspomnienia i pamiętniki Skłodowskich w jednym tomie. Pomimo iż każdy z członków tej niezwykłej rodziny opowiedział swoją historię z własnej perspektywy, stanowią one wzajemne pokoleniowe dopełnienie, które pozwala także wejrzeć w życie Marii Skłodowskiej-Curie. Jestem przekonany, że życiorys Uczonej nabiera kolorytu dzięki słowom tych, którzy Ją kochali, szanowali i podziwiali. Dodatkowym atutem książki są unikatowe rodzinne fotografie, które udostępnił dr Piotr Chrząstowski – prawnuk Józefa Skłodowskiego.

Spojrzenie na rodzinę Marii Curie oczyma jej najbliższych wprowadza wyraźny element intymności. Przecież to właśnie wspomnienia i listy są najbardziej osobistymi zapiskami, z jakimi Czytelnik może mieć do czynienia. Dzięki życzliwości i zaufaniu Pani Jadwigi Chrząstowskiej i Pana Piotra Chrząstowskiego, spadkobierców wspomnień Skłodowskich, jakim obdarzyli oni piszącego te słowa oraz Wydawnictwo Sophia, możemy poznać rodzinę Skłodowskich z zupełnie nowej strony.

Dla mnie, jako badacza życia Marii Skłodowskiej-Curie, opracowywanie tych wspomnień było niezwykłą radością i zaszczytem. Mam nadzieję, że dla Czytelników będzie równie wielką radością poznawanie życia rodziny Skłodowskich. W końcu nie wszystko jeszcze zostało o nich powiedziane.

 

prof. UAM dr hab. Tomasz Pospieszny

Wydział Chemii

Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu

Poznań, 5 marca 2023 roku

 

[1] Helena Skłodowska-Szalay tak o tym pisała: „Ojciec, chcąc nam pomóc, przyjął już po wysłużeniu emerytury rządowej stanowisko dyrektora Osad Rolnych w Studzieńcu pod Warszawą. Nie mógł być sam w Studzieńcu. Stanęła więc umowa pomiędzy Manią a mną, że zastąpię ją przy ojcu aż do chwili, kiedy będę mogła za nią podążyć; ona miała przygotować mi grunt. To Marię przekonało i spokojna o ojca zgodziła się na opuszczenie Warszawy”, [za:] H. Skłodowska-Szalay, Ze wspomnień o Marii Skłodowskiej-Curie. Pamiątkowe wiersze. Złapane chwile, Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie, Warszawa 2019, s. 25–26.

[2] Warto także nadmienić, że robił odręczne zapiski we wspomnieniach ojca.

[3] B. Dłuska, Marja Skłodowska-Curie. Życiorys i działalność naukowa gienjalnej Polki, „Dziennik Ludowy”, Chicago 1921, s. 5.

[4] W mojej opinii jest to najlepsza biografia Uczonej.

[5] T. Pospieszny, E. Wajs-Baryła (red.), Piotrze, mój Piotrze. Dziennik żałobny Marii Skłodowskiej-Curie / Pierre, mon Pierre. Journal de deuil de Marie Skłodowska-Curie, Wydawnictwo Sophia, Warszawa 2022.

[6] M. Skłodowska-Curie, Autobiografia i wspomnienia o Piotrze Curie, Dom Wydawniczo-Promocyjny GAL, Warszawa 2004 i późniejsze wydania.

Piękna albumowa wersja książki ukazała się nakładem tego samego wydawnictwa w 2011 roku.

[7] S. Emling, Maria Skłodowska-Curie i jej córki, Muza, Warszawa 2013, s. 71.

[8] T. Pospieszny, Maria Skłodowska-Curie. Zakochana w nauce, Wydawnictwo Sophia, Warszawa 2022, s. 301–302.

[9]  E. Curie, Maria Curie, Wydawnictwo Jakuba Przeworskiego, Warszawa 1938.

[10] Z moich badań wynika, że pierwsze biografie książkowe (liczące kilkadziesiąt stron) ukazały się przed 1938 rokiem, np. E. Ramstedt, Marie Curie och Radium, P.A. Norstedt & Söners Förlag (Svenska Bokförlaget), Stockholm 1932 (60 stron), czy J.S. Štěrba-Böhm, Marja Sklodowska-Curie, Česka Akad. věd a umění, Praga 1935 (41 stron).

Po przeprowadzeniu kwerendy wraz z Eweliną Wajs-Baryłą mogę stwierdzić, że pierwsza obszerniejsza książkowa biografia Marii Skłodowskiej-Curie ukazała się w Hiszpanii w 1936 roku, a więc dwa lata po śmierci Uczonej i rok przed publikacją Ewy Curie. Autorką liczącej 108 stron biografii Marii Curie pod tytułem Vida de Madame Curie jest María Luz Morales (I.G. Seix y Barral Hnos., S. A., Barcelona 1936). Więcej na temat tej biografii w felietonie pt. Zapomniana biografia Madame Curie, https://tinyurl.com/6aecahjx [dostęp: 17 grudnia 2022].

[11] A. Maurois, Mademoiselle Eve Curie, „Vogue”, vol. 91, 1938, s. 74–77.

[12] Nowe wydanie książki ukazało się w 2021 roku nakładem wydawnictwa W.A.B. Zostało ono uzupełnione o listy, które przekazało Muzeum Curie w Paryżu.

[13] I. Joliot-Curie, Maria Curie, moja matka, Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie, Warszawa 2020.

[14] I. Joliot-Curie, F. Joliot-Curie, Piotr Curie i dzisiejsze drogi rozwoju nauki, „Kwartalnik Historii Nauki i Techniki”, rok XII, nr 3, 1968, s. 609–617.

[15] W. Goetel, Pod znakiem optymizmu, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1976, s. 46–49.

[16] I. Pawlewska, Z Marią Skłodowską-Curie w Tatrach, „Turysta”, 11, 1954, s. 5.

[17] M. Felauer, Życiorys Marji Skłodowskiej-Curie i znaczenie radu w lecznictwie, Komitet Daru Narodowego dla Marji Skłodowskiej-Curie, Warszawa 1926.