/Opublikowano 5 maja 2021 r./
Kiedy byłem jeszcze kilkuletnim brzdącem, głęboko wierzyłem w to, że im bardziej błyszczący papierek, tym smaczniejszy będzie ukryty wewnątrz cukierek. I szczerze mówiąc, wiele lat zajęło mi odkrycie, że to nieprawda. Mądrzejsi ode mnie dorośli już to wiedzieli. „Nie wszystko złoto, co się świeci” – mówili.
![](http://piekniejszastronanauki.pl/wp-content/uploads/2021/05/IMG_8861-scaled-e1620123193182-1024x768.jpg)
Dlatego, trzymając w rękach wydaną w 2020 książeczkę, bałem się.
Maria Curie, moja matka to unikatowe wspomnienia Ireny Joliot-Curie, starszej córki Marii Skłodowskiej-Curie. Za wydanie odpowiada Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie. Oficjalnego wsparcia (i fotografii ze swego archiwum) udziela Musée Curie w Paryżu. Wstęp i konsultacja naukowa – wyśmienity historyk nauki i biograf Marii – profesor Tomasz Pospieszny. Projekt graficzny – wielokrotnie nagradzany Zespół Wespół. Rzec można: same gwiazdy. Błyszczący papierek.
Nie ma się zatem co dziwić, że poprzeczka oczekiwań ustawiona była wysoko. A co się kryje pod tym błyszczącym papierkiem? Sprawdźmy.
Książkę rozpoczyna wstęp Tomasza Pospiesznego, który Marię i Irenę nazywa nieco może romantycznie, ale jak najbardziej słusznie kobietami, które miały odwagę marzyć. Następnie czytelnik ma okazję zapoznać się z najważniejszą częścią książki: intymnym portretem Marii, kreślonym słowami najstarszej córki. Mówi się nieraz, że Irena to umysł ścisły, że odziedziczyła po matce pewną oschłość i rezerwę. Tymczasem Irena dysponuje naprawdę dobrym piórem, nieobce są jej humorystyczne akcenty i ironia. Dla kogoś, kto miał wcześniej okazję zapoznać się np. z jej listami, nie będzie to żadne zaskoczenie.
![](http://piekniejszastronanauki.pl/wp-content/uploads/2021/05/IMG_8860-scaled-e1620123229508-1024x768.jpg)
Moja matka miała do mnie zaufanie jak do siebie samej i nie wahała się zostawić mnie – osiemnastolatki – samej, obarczając mnie odpowiedzialnością za punkt radiologiczny w szpitalu angielsko-belgijskim położonym w pobliżu Ypres, kilka kilometrów od linii frontu. Powierzyła mi ponadto niezbyt łatwe zadanie: miałam nauczyć metody lokalizowania odłamków pewnego lekarza, Belga, mającego na pieńku z najbardziej elementarnymi pojęciami geometrii.
![](http://piekniejszastronanauki.pl/wp-content/uploads/2021/05/IMG_8859-scaled-e1620123261353-1024x768.jpg)
Jest to zupełnie inny styl pisania niż u młodszej z córek. Ewa w swej biografii Maria Curie pisze bardziej kwieciście; też z uśmiechem, ale bardziej poczciwym; nie ma u niej tej ukrytej ironii, tego ledwie wyczuwalnego literackiego żądła, co oczywiście nie oznacza, że jej dzieło jest w jakikolwiek sposób gorsze – o ile ktoś miałby w ogóle odwagę porównywać pod tym kątem wspomnienia obu córek.
![](http://piekniejszastronanauki.pl/wp-content/uploads/2021/05/IMG_8857-scaled-e1620123299999-1024x768.jpg)
Czyta się to dobrze. Irena porusza szereg różnych tematów i ważnych wydarzeń w życiu swej matki: śmierć Pierre’a Curie, służba dla Francji w czasie wojny, podróże zagraniczne, organizowanie Instytutu Radowego we Francji, a potem w Polsce. Dowiadujemy się, jakie książki czytała Maria, jaki był jej stosunek do religii, jak układały się relacje z jej nielicznymi przyjaciółmi. Irena prezentuje także listy, w których Maria wychodzi z ram swojej zwykłej powściągliwości. Mnie osobiście ciekawiło, czy (i w jaki sposób) Irena wspomni o romansie matki z Paulem Langevinem i nienawiści, z jaką atakowały Marię niektóre brukowce po jego ujawnieniu. Jak powszechnie wiadomo, Ewa Curie przemilczała ten temat w swojej biografii. Irena zastosowała podobną taktykę, ledwie napomykając o wydarzeniach z 1911 roku:
Umarł dziadek, co ją zasmuciło, ale też przysporzyło dodatkowych trosk, trzeba było bowiem jakoś zastąpić czułą i inteligentną opiekę, jaką roztaczał nad moją siostrą i nade mną. Następnie do kampanii politycznej, wszczętej z okazji jej kandydowania do Akademii, dołączyła się oszczercza kampania dotycząca jej życia prywatnego.
![](http://piekniejszastronanauki.pl/wp-content/uploads/2021/05/IMG_8858-scaled-e1620148697860-1024x768.jpg)
Co ważne, Maria Curie, moja matka opatrzona zostało licznymi przypisami, które nie ograniczają się do podania dat urodzenia danej osoby, wprost przeciwnie: dostarczają wielu cennych i ciekawych informacji (np. o znajomości języka polskiego obu córek), a dociekliwi czytelnicy znajdą odsyłacze do innych publikacji. Przypisów jest w sumie 88 – prawie tyle, co stron w książce. Kawał świetnej roboty wykonał w ramach konsultacji naukowych, Tomasz Pospieszny.
Osobny akapit należy też poświęcić zdjęciom. Użyczyło ich ze swego bogatego zbioru paryskie Musée Curie. Zdjęcia są duże (niejednokrotnie zajmują całą stronę) i odpowiednio opisane. Część z nich to niepublikowane nigdy wcześniej w książkach kolorowe fotografie, prezentujące zupełnie inne, piękne oblicze Pań Curie. Szkoda, że z noty redakcyjnej nie dowiadujemy się o ciekawej historii ich odnalezienia. Niektóre z fotografii to prawdziwe rarytasy, rzadko publikowane, jak np. zdjęcia Ireny z okresu jej służby radiologicznej w czasie pierwszej wojny światowej, czy zdjęcie z konferencji Przyszłość kultury z 1933 roku, która odbyła się w Madrycie. Była to zarazem przedostatnia zagraniczna wizyta w życiu Marii Skłodowskiej-Curie.
![](http://piekniejszastronanauki.pl/wp-content/uploads/2021/05/IMG_8856-scaled-e1620123341449-1024x768.jpg)
Wspomnienia Ireny mają unikatową wartość, i to z co najmniej dwóch powodów: po pierwsze, stanowią cenne uzupełnienie biografii autorstwa Ewy Curie. Jest to spojrzenie z innej perspektywy, nadające konturów i głębi obrazowi Marii, jaką znamy. Po drugie: w Polsce szkic ten nie ukazał się nigdy wcześniej w formie książkowej. Znaleźć go można jedynie w: czasopiśmie „Postępy Fizyki” (T. 6, 1955, Z. 1) oraz roczniku Kasy im. Józefa Mianowskiego „Nauka Polska. Jej potrzeby, Organizacja i Rozwój”, (Nr 7 (32) z 1998 roku). Pierwotnie wydrukował je francuski periodyk „Europe” w numerze 108 z 1954 roku. Polskie wydanie książkowe oparto o publikację z 1998 roku w tłumaczeniu Małgorzaty Malewicz.
![](http://piekniejszastronanauki.pl/wp-content/uploads/2021/05/3Panie-1-819x1024.jpg)
Jakimś niezrozumiałym zrządzeniem losu wspomnienia starszej z córek zostały więc przypadkowo usunięte w cień i zapomnienie. Tym bardziej należy przyklasnąć inicjatywie warszawskiego Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie i rzetelnej pracy redaktora wydawniczego, Dominiki Świtkowskiej. Wspomnienia Ireny wreszcie doczekały się godnego wydania, w którym trudno dopatrzeć się poważniejszych uchybień. 26-stronicowy artykuł Ireny Joliot-Curie udało się przemienić w prawie 100-stronicową książeczkę z masą przypisów, ładnymi zdjęciami i twardą okładką. Zdecydowanie warto przeczytać i zdecydowanie warto kupić — nie mam co do tego absolutnie żadnych wątpliwości.
A co z moim cukierkiem? Błyszczący papierek na szczęście nie rozczarował, kryjąc w sobie pyszną zawartość.
Nie wszystko złoto, co się świeci? Być może.
Ale to złoto się świeci. Jasnym, radowym światłem.
Jakub Müller