/ Tomasz Pospieszny /
W samym sercu Afryki Środkowej, tak wysoko, że człowiek częściej drży tam z zimna, niż się poci, znajdują się wielkie, stare wulkany, wznoszące się prawie cztery i pół tysiąca metrów, niemal całkowicie pokryte bujnym, zielonym tropikalnym lasem deszczowym – góry Wirunga.
Dian Fossey przeszła do historii jako kobieta, która oddając własne życie ocaliła goryle górskie. Historia jej życia jest nie tylko niezwykle ciekawa, ale przede wszystkim inspirująca. W swojej książce „Gorillas in the Mistˮ pisała:
Spędziłam wiele lat, tęskniąc za wyjazdem do Afryki, ponieważ kontynent ten był tak odległy i oferował ogromną różnorodność wolno żyjących zwierząt. W końcu zdałam sobie sprawę, że sny rzadko same się spełniają. Aby uniknąć dalszego wyczekiwania, zaciągnęłam trzyletnią pożyczkę bankową i sfinansowałam siedmiotygodniowe safari w tych częściach Afryki, które najbardziej mi się podobały. Po miesiącach spędzonych na planowaniu trasy, z której większość znajdowała się daleko od normalnych tras turystycznych, zatrudniłam kierowcę safari w Nairobi i we wrześniu 1963 roku poleciałam do krainy moich marzeń.
Tak narodziła się legenda kobiety kochającej przyrodę ponad własne życie…
Przyszła na świat 16 stycznia 1932 roku w San Francisco w Kalifornii jako córka Kathryn i Georgeʼa E. Fosseyʼa III. Matka była modelką, zaś ojciec agentem ubezpieczeniowym. Kiedy Dian miała sześć lat jej rodzice rozwiedli się. Rok później matka wyszła ponownie za mąż za biznesmena Richarda Priceʼa. Niestety rozwód rodziców i obecność ojczyma mocno zaważyły na życiu przyszłej uczonej. Matka utrudniała ojcu Dian kontakty z córką, natomiast ojczym nigdy jej nie traktował jak własnego dziecka. Wprowadził do domu prawdziwy rygor i dyscyplinę – na przykład nie pozwalał Dian spożywać posiłków w jadalni w obecności rodziców! Dian nie mogąc znaleźć miłości w domu rodzinnym zaczęła jej szukać wśród zwierząt. Szczególnie więź emocjonalna łączyła ją z końmi, na których zaczęła jeździć w wieku sześciu lat.
Pod wpływem ojczyma zapisała się na kurs ekonomii w College of Marin. Nie czuła się tam jednak dobrze i kiedy w wieku dziewiętnastu lat spędziła wakacje w Montanie postanowiła poświęcić swoje życie badaniu zwierząt. Zapisała się na wstępny kurs weterynaryjny na University of California. Ponieważ Dian postanowiła działać w zgodzie z własnymi zainteresowaniami i pasją, a wbrew woli ojczyma, rodzice odcięli ją od źródło finansowania. Fossey od wczesnej młodości charakteryzowała się uporem i wytrwałością, co później okazało się niezwykle cenne w jej pracach nad życiem goryli górskich. Chcąc się utrzymać rozpoczęła pracę jako urzędnik, laborant, a nawet mechanik w fabryce.
Niestety ze względu na trudności w przyswajaniu fizyki i chemii oblała egzaminy na drugim roku studiów. Przeniosła się do San Jose State College, gdzie zaczęła studia z terapii zajęciowej, uzyskując tytuł licencjata w 1954 roku. To właśnie te studia przyczyniły się do jej sukcesu. Staż odbyła w szpitalu w Kalifornii, gdzie opiekowała się chorymi na gruźlicę. Rok później rozpoczęła pracę jako terapeuta zajęciowy w Kentucky, a następnie w szpitalu dziecięcym Kosair Crippled w Louisville. Cechy jej niezwykłej osobowości pozwoliły Dian nawiązać szczególnie bliskie kontakty z dziećmi, które uwielbiały swoją terapeutkę. W tym czasie zaprzyjaźniła się z żoną jednego z lekarzy Michaela Henryʼego, Mary White. Była często zapraszana na ich farmę, gdzie opiekowała się zwierzętami i jeździła konno. Ta przyjaźń była namiastką uczuć utraconych przez Dian w dzieciństwie.
Życie Dian Fossey uległo radykalnej zmianie w 1963 roku. Pożyczyła wówczas równowartość rocznej pensji (około 8000 dolarów amerykańskich), zlikwidowała konto oszczędnościowe i pojechała na siedmiotygodniową wycieczkę do Afryki. W Nairobi w Kenii poznała aktora Williama Holdena, który przedstawił ją przewodnikowi safari Johnowi Alexanderowi. Alexander został jej przewodnikiem na następne siedem tygodni po Kenii, Tanzanii i Demokratycznej Republice Konga.
W Wąwozie Olduvai w Tanzanii Fossey spotkała Louisa i Mary Leakeyʼów, którzy byli już wtedy uznanymi badaczami historii człowieka. To właśnie Louis Leakey uważał, że kobiety nadają się doskonale do obserwacji i badań małp człekokształtnych. Jako pierwszą zatrudnił Jane Goodall do badania szympansów, później Dian Fossey do pracy z gorylami górskimi i Birute Galdikas do obserwacji orangutanów (wszystkie trzy panie były nazywane Aniołkami Leakeyʼa). Zauroczona pracą Jane Goodall, Fossey zaproponowała swoją osobę do badania innych małp człekokształtnych. Kiedy poznała parę fotografów przyrody – Joan i Alana Rootów jej los został przesądzony. Para zgodziła się, aby Fossey i Alexander rozbili obóz za ich obozem. W ciągu kilku dni Dian Fossey po raz pierwszy w życiu spotkała dzikie goryle górskie. Była to miłość od pierwszego wejrzenia, miłość obustronna. Miłość zmieniająca losy Dian Fossey i goryli górskich. Po powrocie do Stanów Zjednoczonych Fossey opublikowała trzy artykuły w gazecie „The Courier-Journalˮ relacjonując swoją wizytę w Afryce. Dzięki artykułom oraz wcześniejszemu spotkaniu z Leakeyʼem pozwoliły Fossey przekonać uczonego w 1966 roku do tego, że jest odpowiednią osobą do badania życia goryli górskich.
Leakey zdobył fundusze na badania goryli górskich i zaproponował Fossey posadę w Afryce. Bez wahania zrezygnowała z pracy i przeprowadziła się do Afryki, chociaż w dzienniku zanotowała – Mimo że miałam spełnić swoje marzenie, nie było mi łatwo powiedzieć „do widzenia” rodzinie, przyjaciołom i moim psom. Ktoś może to nazwać przeznaczeniem, inny czymś niepokojącym. W grudniu 1966 roku przeszła podstawowy kurs suahili i prymatologii, zgromadziła odpowiednie zapasy, kupiła stary Land Rover i pojechała tworzyć legendę. W drodze do obozu spotkała się z Jane Goodall, od której dowiedziała się kilku niezbędnych spraw technicznych w pracy badawczej z naczelnymi.
Dość szybko uczona w swoim obszarze badań zidentyfikowała trzy odrębne grupy goryli. Naśladując zachowanie zwierząt, pokazując uległość wobec nich, wydając charakterystyczne, uspakajające je stęknięcia oraz jedząc ich przysmak – dziki seler została zaakceptowana przez kolejne grupy stając się z czasem członkiem ich stada. Poszczególne osobniki zaczęła, podobnie jak kilka lat wcześniej inny badacz goryli George Schaller, rozpoznawać po indywidualnych liniach i zmarszczkach wokół nosa. Początkowo wykonywała setki szkiców, a później zaczęła używać aparatu fotograficznego. Zaczęła nadawać im imiona: Wuj Bert, Digit, Beznosa, Ferdynand, Mzee, Zmarszczka, Salamon, Dora, Przylepa, Kozioł Ofiarny, Monarcha, Popcorn, Cień, Pani Moses, Kasjusz. Żeby być całkowicie szczerą: myślę, że one ciągle się zastanawiają, do którego gatunku należę! – zanotowała uczona. Podczas późniejszych wykładów mówiła, że sukces zawdzięcza doświadczeniu i pracy z dziećmi dotkniętymi autyzmem. W swojej doskonałej książce wspominała:
Nigdy nie zapomnę pierwszego spotkania z gorylami. Dźwięk wyprzedził wzrok. Zapach poprzedzał dźwięk w postaci przytłaczającego piżmowego odoru, przypominającego ludzki zapach. Powietrze zostało nagle rozerwane przez wysoką serię wrzasków, a następnie rytmiczne, ciągłe ostre uderzenia „pok-pokˮ w klatkę piersiową wielkiego, srebrnnogrzbietego samca zasłoniętego czymś, co wydawało się nieprzeniknioną ścianą roślinności. Joan i Alan Root, byli na leśnym szlaku jakieś dziesięć jardów dalej, dali mi znak, żebym się nie ruszała. Nasza trójka zamarła, dopóki echa krzyków i uderzeń w klatkę piersiową nie ucichły. Dopiero wtedy powoli pod osłoną gęstych krzewów skradaliśmy się do przodu około pięćdziesięciu stóp od grupy. Zerkając przez roślinność, mogliśmy dostrzec równie ciekawą grupę czarnych, futrzanych naczelnych wpatrujących się w nas. Ich jasne oczy wystrzeliły nerwowo spod ciężkich brwi, jakby próbując zidentyfikować nas jako znajomych przyjaciół lub potencjalnych wrogów. Natychmiast zostałam powalona przez fizyczną okazałość ogromnych kruczoczarnych ciał zmieszanych z zielenią grubej liściastej leśnej roślinności.
Niestety sytuacja polityczna w Kongo była bardzo niestabilna i jednocześnie bardzo niebezpieczna dla białej, samotnej kobiety. Dian przeniosła się do Rwandy, gdzie 24 września 1967 na obszarze Parku Narodowego Wulkanów utworzyła centrum badawcze Karisoke zajmujące się gorylami. Miejscowi dość szybko nazwali ją „Samotną kobietą mieszkającą na górze”. Praca w górach Wirunga była szczególnie trudna. Było wyjątkowo wilgotno i duszno, często padał deszcz, było mrocznie i błotniście, a ścieżki trzeba było samodzielnie wycinać maczetą. Jej upór był godny podziwu. Fossey odkryła między innymi, że samice przenosiły się między rożnymi grupami dobrowolnie, jednakże czasem były porywane. Zauważyła, że samice preferowały samców samotników, gdyż mogły wówczas zając najwyższą pozycję w tworzonym przez niego haremie. Odkryła także, że goryle żyją w stałych, poligynicznych rodzinach tworzonych przez jednego srebrnogrzebietego samca, kilka samic i ich potomstwo. Najwyższą pozycję w haremie zajmowała ta samica, która została pierwszą wybranką. Jej prace przyczyniły się do tego, że goryle przestały być postrzegane jako agresywne i rządne krwi bestie. Dostrzeżono w nich łagodność, troskliwość i emocje. Prace te już w 1974 roku pozwoliły uczonej przedstawić rozprawę opartą o wieloletnie obserwacje, dzięki którym otrzymała tytuł doktora zoologii na Uniwersytecie Cambridge. Warto podkreślić, że doktorat rozpoczęła nie mając magisterium – podobnie zresztą jak Jane Goodall. Od 1974 roku nie przerywając obserwacji terenowych, prowadziła jednocześnie wykłady gościnne na Cornell University w Nowym Yorku.
Dian Fossey właściwie od początku przebywała na ścieżce wojennej z kłusownikami. W pamiętniku napisała: Ten, kto dzisiaj zabija zwierzęta, jutro będzie zabijał zawadzających mu ludzi. Wprawdzie prawo zabraniało nielegalnych polowań na goryle w parku narodowym, ale rzadko było egzekwowane. Kłusownicy lub zleceniodawcy często przekupywali urzędników. Fossey trzykrotnie relacjonowała, że była świadkiem schwytania gorylich niemowląt do ogrodów zoologicznych. Zawsze w obronie młodych ginęły dorosłe osobniki. Nierzadko mordowano dziesięć dorosłych goryli. Z ich dłoni preparowano popielniczki, które były sprzedawane jako lokalne gadżety… W 1978 roku Fossey próbowała zapobiec eksportowi dwóch młodych goryli, Coco i Puckera, z Rwandy do zoo w Kolonii w Niemczech. Podczas schwytania niemowląt na polecenie zoo i konserwatora parku w Rwandzie, zabito dwadzieścia dorosłych goryli! Małe goryle zostały przekazane Fossey, aby wyleczyła zadane im rany odniesione podczas schwytania i niewoli. Ze znacznym wysiłkiem przywróciła je do dobrego stanu zdrowia. Wbrew zastrzeżeniom uczonej goryle zostały wysłane do Kolonii, gdzie żyły w niewoli przez dziewięć lat. Oba zmarły w tym samym miesiącu. Dian wraz z grupą pomocników patrolowała okoliczne lasy i osobiście niszczyła pułapki. W ciągu tylko czterech miesięcy w 1979 roku grupa Fossey zniszczyła 987 pułapek kłusowników w pobliżu obszaru badawczego! Natomiast w tym samym czasie oficjalni strażnicy parku narodowego w Rwandzie, składający się z dwudziestu czterech pracowników, nie wyeliminowali ani jednej pułapki. Dian przyczyniła się do schwytania i aresztowania kilku kłusowników, z których niektórzy odbywali długie kary więzienia.
Uczona zdawała sobie sprawę, że może wygrać walcząc bronią kłusowników. Wiedziała, że bali się magii. Podczas pobytów w Ameryce lub Europie kupowała czerwone maski, którymi ich straszyła, petardy, tanie zabawki i tzw. magiczne sztuczki, aby trzymać ich na dystans. Plunęłam na niego, uderzyłam go, a następnie przystąpiłam do rutynowych czynności magicznych, tym razem dodając do nich trochę gazu łzawiącego – napisała. Czasami paliła ich obozy, porwała także syna jednego z kłusowników, aby dowiedzieć się jak dotrzeć do ojca. Niektórzy twierdzili, że zdziwaczała i sama sobie zgotowała okrutny los. Jane Goodall w jednym z wywiadów mówiła, że Fossey straciła dystans naukowca zbytnio angażując się w pracę. Stawała się jednym z członków rodziny obserwowanych gorylich grup.
W tej nierównej walce nie była sama. National Geographic Society przysłało jej do pomocy Roberta (Boba) Cambella, fotografa dzikiej przyrody. Miał on filmować pracę uczonej. Kilka dni po jego przybyciu Dian dostała telegram o samobójczej śmierci ojca. Cambell okazał się idealnym słuchaczem jej długich opowieści. Rozmawiali godzinami – tak, jakby znali się od zawsze. To dzięki zdjęciom i filmom Boba świat dowie sie o problemie ochrony goryli górskich. Przy okazji przyniosły one także międzynarodową sławę Fossey. Na jednym z filmów Boba widać Dian, obok której siedzi wielki goryl. Patrzy na nią ciekawie, bierze do dłoni długopis, który trzymała uczona. Fossey opiera głowę o jego ramię. Później go dotyka, mrucząc w charakterystyczny sposób. Wielki samiec był ulubieńcem Fossey. Nazwała go Digit.
W 1970 roku Dian zorientowała się, że jest w ciąży. W Anglii dokonała aborcji. Nie możesz być dziewczyną z okładki „National Geographic” i być w ciąży – tłumaczyła potem tę decyzję. Był to pierwszy krok prowadzący do rozpadu jej związku z Cambellem. Niestety ich historia miłosna zakończyła się w 1972 roku, kiedy fotograf wyjechał do Azji. Później wrócił do żony. Teraz Fossey jeszcze bardziej poświeciła się ukochanym zwierzętom. W dzienniku napisała: Nie zaznałam jeszcze takiej rozpaczy… Niestety miała nadejść gorsza.
W 1978 roku ulubiony goryl Fossey, Digit został zamordowany przez kłusowników. Jego ciało pozbawione głowy i dłoni przyniesiono do obozu Dian. Zapłakana, przyklęknęła i z czułością pogłaskała ciało po nodze. Potem przyjaciela pochowała na cmentarzu, który urządziła nieopodal swojej chaty. Napisała list do prezydenta Rwandy: Jestem pewna, że pamięta Pan pokazanego na filmie National Geographic goryla, który zabrał mi notes i długopis, a potem bardzo łagodnie oddał je, po czym zwinął się w kłębek koło mnie i zasnął. Ten sam goryl, nazywany Digit, 31 grudnia został zakłuty przez kłusowników. Zabili go, ucięli mu głowę i dłonie i uciekli z nimi. Proszę, aby mordercy ponieśli surową karę za swoje zbrodnie. Oddałabym życie za uratowanie Digita, ale jest już za późno. W tym samym roku postrzelono w serce innego ulubieńca Dian Wuja Berta. Bronił stada. Zginała również samica Macho, która broniła syna Kwelego. Wuj Bert zdołał obronić Kwelego przed kłusownikami. Młody został jednak ranny i zmarł w mękach na gangrenę. Dian napisała:
Najnowsza wiadomość jest niewiarygodnie tragiczna. Dwudziestego czwartego lipca majestatyczny, srebrnogrzbiety Wuj Bert został zabity strzałem w serce. W trakcie tej samej napaści zastrzelono szesnasto- czy siedemnastoletnią samicę Macho, matkę trzyletniego Kwelego; pocisk przeszedł przez jej prawe ramię, następnie przez serce, złamał żebro i wyszedł na zewnątrz. Jej syn został zraniony w prawe ramię, prawdopodobnie tym samym pociskiem, ale żyje. […] Ślady wskazują, że Wuj Bert biegł na czele grupy, tak jak to miało miejsce w czasie zabójstwa Digita, starając się wyprowadzić ją na bezpieczne górskie stoki. Gdy strzelano do Macho, zawrócił, żeby jej pomóc, i został trafiony z małej odległości. Chociaż kłusownicy zabrali głowę Wuja Berta, zależało im przede wszystkim na Kwelim. Prawdopodobnie zdobyliby go, gdyby Wuj Bert nie zawrócił i za cenę własnego życia nie uniemożliwił mu ucieczki.
Z czasem Fossey stanowczo sprzeciwiała się również turystyce, ponieważ goryle były bardzo podatne na choroby przenoszone przez ludzi. Nie miały na przykład odporności na wirusa grypy, który mógł je zdziesiątkować. Uważała turystykę za ingerowanie w ich naturalne dzikie zachowanie. Zaczęto głośno mówić o jej szaleństwie, że jest niezrównoważona, że ma kłopoty z alkoholem. Fossey wyjechała do Stanów Zjednoczonych z serią wykładów, aby zdobyć fundusze do walki z kłusownikami. Napisała też książkę „Gorillas in the Mistˮ, która ukazała się w 1983 roku. Książkę dedykowała pamięci Digita, Wujowi Berta, Macho i Kweli.
Kiedy wracała do Karisoke w 1983 roku była pełna obaw, czy goryle będą ją pamiętają. Effie, gryząc łodygę selera, zerknęła na mnie, odwróciła się w bok, […] odrzuciła seler i szybko ruszyła w moją stronę – zanotowała. Z gęstwiny roślin wyłoniła się kolejna małpa i położyła się na bezgranicznie szczęśliwej Dian. Zwabiona charakterystycznymi pomrukami przybiegła reszta grupy. Wszystkie ją pamiętały. Zaczęły ją trącać, przytulać. Dian Fossey wróciła do rodziny.
Nic nie osłabiło jej miłości do zwierząt. W obozie mieszkała uratowana przez nią małpka – koczkodan czarnosiwy – Kim oraz suczka Cindy. Fossey co roku organizowała przyjęcia świąteczne dla swoich współpracowników i studentów. Wydaje się, że szczerze przyjaźniła się z Jane Goodall. Z czasem zaczęły się jej problemy z płucami. Cierpiała na zaawansowaną rozedmę płuc spowodowaną intensywnym paleniem papierosów. Na jej chorobę miały wpływ także wysokie góry i wilgotny klimat. Cierpiąc na duszność podczas wspinaczki lub pieszych wędrówek na duże odległości musiała korzystać ze zbiornika tlenowego. Wytrwale walczyła z kłusownikami. Zdarzało się też, że strzelała nad głowami turystów, aby ich zniechęcić do odwiedzania parku. Postrzeliła pani turystę? – To nieprawda. Strzelałam nad ich głowami. Nie zamienią tej góry… w jakieś zoo! – odpierała zarzuty.
Wczesnym rankiem 27 grudnia 1985 roku Dian Fossey została znaleziona martwa w swojej sypialni w górach Wirunga. Została zamordowana równie brutalnie jak jej człekokształtni przyjaciele. Prawdopodobnie się broniła. Obok ciała leżał automatyczny pistolet i magazynek z nabojami. Rana, którą jej zadano była śmiertelna. Rozcięto jej głowę maczetą. Została pochowana 28 grudnia na cmentarzu obok tych, dla których poświęciła życie. Ostatni wpis w jej dzienniku brzmiał jak motto – Gdy uświadomisz sobie wartość całego życia, mniej będziesz zastanawiać się nad przeszłością, a bardziej skoncentrujesz się na zachowaniu przyszłości.
Dzięki jej pracy goryle górskie nadal żyją na wolności.
Sprawcy morderstwa nigdy nie odnaleziono.
Literatura zalecana:
- Dian Fossey, Gorillas in the Mist, Boston, Mass: Houghton Mifflin, 1983.
- Farley Mowat, Wirunga. Pasja życia Dian Fossey, Warszawa: Prószyński i S-ka, 1996.
- Farley Mowat, Woman in the Mists: The Story of Dian Fossey and the Mountain Gorillas of Africa, New York, NY: Warner Books, 1987.