„Zmierzch” — fragment najnowszej książki Tomasza Pospiesznego o Irenie Joliot-Curie

 

 

/   Tomasz Pospieszny   /

Zaktualizowano 17 marca 2024

 

*

Irena Joliot-Curie przechodzi skomplikowaną operację ucha środkowego, ale dość szybko wraca do sił. Będzie pracowała. Będzie bawiła się z wnukami. Będzie czułą i kochaną żoną dla Freda. Niestety nie na długo. Zaczyna się męczyć. Nie może już chodzić na dłuższe spacery po okolicy. Wówczas obwozi ją swoim samochodem przyjaciółka Angèle Pompeï. To właśnie jej mówi ze śmiechem: „Czuję, że stałam się leniwaˮ[1]. Jedzie jeszcze raz w góry do Szwajcarii. Jednak tym razem wraca bez większej poprawy zdrowia. Zgłasza się do szpitala imienia Curie. Taksówkarz pyta, kiedy może ją odebrać. „Nie wiemˮ[2] – odpowiada cicho. Lekarze oznajmiają jej, że gruźlica, na którą cierpiała przez niemal całe życie, została pokonana. Niestety utrzymująca się gorączka oraz ciągły spadek wagi są niepokojącym symptomem innej podstępnej choroby.

Irena Joliot-Curie w Warszawie, lata 50. XX wieku, Polska Akademia Nauk Archiwum w Warszawie

Lew Kowarski w liście do Chadwicka pisał: „Z pewnością od kilku lat cierpiała na jakąś postać anemii albo brak odporności na zakażenia. Wygląda mi to na chroniczne zaburzenie komórek krwi i możliwe, że miało jakiś związek z długotrwałym wystawieniem na promieniowanieˮ[3]. Uważano, że jej choroba była początkowo spowodowana dużymi dawkami promieni rentgenowskich, na które była narażona podczas pierwszej wojny światowej. Chociaż Ellen Gleditsch twierdziła, że było to spowodowane poważnym wyciekiem roztworu zawierającego polon, który miał miejsce pewnego dnia w laboratorium. Aby chronić swoich współpracowników, Irena odesłała ich, podczas gdy sama sprzątała[4]. Zapewne oba wydarzenia przyczyniły się do przedwczesnej śmierci uczonej.

Irena Joliot-Curie na lotnisku w Warszawie, 1946, Narodowe Archiwum Cyfrowe

W końcu lekarze potwierdzają najgorsze obawy Ireny.

Diagnoza: białaczka.

Irena wie co to oznacza. „Cierpię na chorobę mojej mamyˮ[5] – mówi przyjaciółce. Mimo, że jest leczona przy użyciu najnowocześniejszych środków, nie ma nadziei. Traci siły z dnia na dzień. „Oddychanie, jedzenie, najzwyklejsze czynności życiowe sprawiają mi trudnośćˮ[6] – mówi do Angèle. Wie, że umiera. Zwracając się do Aline Perrin, wyznaje: „Nie boję się śmierci. Miałam przepiękne życieˮ[7]. Zachowała jasność umysłu do końca. 14 marca odwiedził ją Edmond Wellhoff, z którym zasiadała w rządzie Bluma. Podczas spotkania wyraziła swoje obawy o niedostateczne działanie rządu wobec najuboższych.

Irena Joliot-Curie odeszła trzy dni później, w sobotę 17 marca 1956 roku. Miała zaledwie pięćdziesiąt osiem lat.

Jej ciotka Helena Skłodowska-Szalayowa w liście z 25 kwietnia 1956 roku do Maniusi Goetlowej-Szancenbachowej pisała:

 

Irena umarła identycznie na tę samą chorobę, co Maria Curie’owa, t.j. na leukemię ([Franciszek] Łukaszczyk także jest chory i cudem się jeszcze trzyma przy życiu). Chorowała krótko, prawie śpiąc ustawicznie przez ostatnie parę tygodni. Przed rozwinięciem się choroby wysłali ją lekarze w góry na sporty zimowe, radząc wrócić, o ile gorączka się powiększy. Pojechała z rodziną (z synem i Langevinami) po 6 dniach wróciła. Po zbadaniu lekarze orzekli, że stan jest beznadziejny. Postawili diagnozę. Nie cierpiała i nie orientowała się do śmierci, że musi umierać. Jeszcze z Fredem na krótko przed ostatnim etapem choroby, w szpitalu już, pisała jakiś artykuł, czy wykańczała pracę. Fred jest niezdrów, ale nie przypuszczam aby też bardzo ciężko, chyba, że mu się stan zdrowia ostatecznie pogorszył po śmierci żony. Jest chory na wątrobę, przez kilka miesięcy mieszkał w szpitalu, żeby być ciągle pod ścisłą obserwacją lekarzy. W ten sposób odchodzą ludzie względnie młodzi, mogący jeszcze długo żyć dla świata, dla nauki i dobra ludzkości.

[…] jeszcze pisała mi Ewa [Curie-Labouisse], że obawia się o Pierre, który matkę szalenie kochał i którego rozpacz jest niepokojąca[8].

Joliotowie w 1940 roku, [za:] https://prabook.com/web/irene.joliot-curie/3771575#gallery
W dzień śmierci Ireny Joliot-Curie ogłoszono żałobę narodową. Pogrzeb odbył się 31 marca z wielkimi honorami na koszt państwa. Trumna z ciałem uczonej okryta trójkolorowym sztandarem Francji ustawiona była na katafalku wzniesionym między pomnikami Louisa Pasteura i Victora Hugo na dziedzińcu Sorbony. Profesorowie i studenci Wydziału Nauk Ścisłych pełnili wartę przez 24 godziny. Zmieniali się co piętnaście minut. Anonimowa staruszka, trzymająca w ręku bukiet zawilców, powiedziała: „[Irena] była dobrą kobietąˮ[9]. Obok trumny stali Fred, Helena z mężem, Piotr, Ewa i pozostała rodzina zmarłej. Obecni byli także „szef kancelarii prezydenta, sekretarz stanu w prezydium rady ministrów, przewodniczący Zgromadzenia Narodowego, przewodniczący Rady Republiki, członkowie rządu, deputowani do parlamentu, członkowie paryskiej rady miejskiej, przywódcy Francuskiej Partii Komunistycznej, Związku Kobiet Francuskich, Francuskiej Rady Pokoju, Powszechnej Konfederacji Pracy i innych organizacji społecznych. Na placach i ulicach przylegających do gmachu uniwersytetu zgromadziło się tysiące mieszkańców Paryża. W czasie uroczystości pogrzebowych przemówienie wygłosił minister oświaty René Billeresˮ[10]. Po zakończeniu uroczystości kondukt żałobny udał się ulicami Paryża na cmentarz w Sceaux, gdzie Irena Joliot-Curie spoczęła blisko swoich rodziców.

Pogrzeb Ireny Joliot-Curie, fot. Thomas Mcavoy, „Life” Magazine

Paryski korespondent ,,Trybuny Luduˮ, Robert Lambotte pisał: ,,Niebo Paryża pokrywały chmury ciężkie i szare, padał drobny deszcz. Trumna, otoczona oddziałem Gwardii Republikańskiej, niesiona była na ramionach przyjaciół od Sorbony aż do małego cmentarza podparyskiej miejscowości Sceaux. Wzdłuż trasy pogrzebu tysiące kobiet i mężczyzn żegnało wielką uczoną[11]ˮ. Jarosław Iwaszkiewicz, który wchodził w skład delegacji polskiej[12] żegnającej Irenę, w swoich dziennikach, napisał:

 

Paryż, 22 marca 1956

Wczoraj był pogrzeb Ireny Joliot-Curie. Po dziwnym i bardzo wspaniałym obrządku znaleźliśmy się wszyscy na cmentarzu w Sceaux. Wszyscy zaproszeni defilowali przed małą, płaską, żółtą trumną ustawioną na dwóch balach nad przepaścią grobu. W końcu alejki stała rodzina. Fryderyka nie było, jest on bardzo chory, więc zaraz sobie poszedł. Ale stała cała rodzina, dzieci i Ewa. Kiedyśmy podchodzili do rodziny, nagle stanąłem oko w oko z Ewą. Ona mnie jak gdyby poznała i uśmiechnęła się lekko. Coś się między nami wytworzyło, rodzaj jakiegoś prądu. Cóż ja ją w życiu widziałem? To był chyba dokładnie czwarty raz. Raz u Godebskich, drugi raz na naszym śniadaniu dla Karola aux Ambassadeurs. Trzeci raz po wojnie u Mühlsteinów z Arturem [Rubinsteinem], i to – czwarty. Ale przez tę chwileczkę, co stałem naprzeciwko niej, stała się dla mnie symbolem tych wszystkich dni spędzonych ongi w Paryżu, symbolem wszystkiego, i Godebskich, i Karola, i Lechonia, całego tego świata – który nigdy nie był moim światem w pełnym znaczeniu tego słowa. Podszedłem do niej, pocałowałem ją w rękę i powiedziałem jej po polsku: ,,W imieniu Polski…ˮ, na co ona mile powiedziała: ,,Bahdzo panu dziękuję…ˮ. Wyglądała jeszcze prześlicznie za czarną woalką. Pozostawiło to we mnie jakieś osobliwe wspomnienie[13].

 

Irenę pochowano w skromnym grobie niedaleko grobu Marii i Piotra Curie. Nie było asysty wojskowej ani kościelnej. Uszanowano jej zamiłowanie do pokoju i absolutny ateizm. Oddano jej hołd. Hołd należny królowej radioaktywności i obrończyni pokoju.

Grób rodziny Joliot-Curie na cmentarzu w Sceaux pod Paryżem, fot. Thomas Haas

Irena chciała, aby postęp naukowy przyniósł korzyści ludzkości w świecie, w którym kobiety są równe w prawach i obowiązkach mężczyznom. Jej indywidualna praca była napędzana przez jej własną ciekawość, a jej podstawowe podejście do nauki pozostało filozoficzne. Mówiła: „Jeśli odkrywca próbuje zaspokoić zamiłowanie do przygody w badaniach, mogłoby się wydawać, że spokojne życie laboratorium ma niewiele do zaoferowania… Jednak możemy znaleźć się w obliczu pojedynczych faktów… Raz rozpoczęte zadanie rozwija się w nieoczekiwany sposób, otwierając nowe ścieżki dla przyszłej pracy. Zaspokajamy naszego ducha przygody[14]”.

Irena Joliot-Curie kiedyś powiedziała:

Człowiek musi swoją pracę traktować poważnie, musi być niezależny, a nie tylko czerpać z życia przyjemność. To zawsze powtarzała mi matka, nigdy natomiast nie usłyszałam od niej, że kariera naukowa jest jedyną drogą, którą warto iść[15].

___________________

[1] E. Cotton, Rodzina Curie, s. 136.

[2] R. Pflaum, Grand Obsession, s. 463.

[3] D. Brian, Rodzina Curie, s. 384.

[4] E. T. Crossfied , Irène Joliot-Curie, s. 123.

[5] Cytat za filmem: Wyjście z cienia – historia Ireny i Fryderyka Joliot-Curie, reż. R. Reed, USA 2009.

[6] E. Cotton, Rodzina Curie, s. 137.

[7] S. B. McGrayne, Nobel Prize Women in Science, s. 142.

[8] Archiwum rodzinne dr. inż. Piotra Chrząstowskiego.

[9] R. McKown, Irène Joliot-Curie…, s. 180.

[10] J. Iwaszkiewicz, Dzienniki 1956–1963, tom II, Czytelnik, Warszawa 2010, s. 40–42.

[11] R. Lambotte, Kwiaty dwóch narodów, ,,Trybuna Luduˮ, 22 marca 1956.

[12] 19 marca wyjechała do Paryża na pogrzeb Ireny Joliot-Curie delegacja polska, w skład której poza Iwaszkiewiczem weszli: minister szkolnictwa wyższego Adam Rapacki i kierownik Zakładu Instytutu Jądrowego PAN w Krakowie prof. Henryk Niewodniczański. Delegatom towarzyszyła wnuczka Heleny Skłodowskiej-Szalay – Maria Elżbieta Staniszkis (1920–1999). 20 marca o godz. 16.00 delegacja polska udała się do Sorbony, aby złożyć wieńce na trumnie Ireny Joliot-Curie.

[13] J. Iwaszkiewicz, Dzienniki 1956–1963…, s. 40–42.

[14] R. Pflaum, Grand Obsession. …, s. 295.

[15] S. Emling, Maria Skłodowska-Curie …, s. 293.