List Marii Skłodowskiej-Curie do siostrzenicy Hanny Szalay (późniejszej Szyllerowej, tłumaczki książki), który znajduje się w polskiej edycji książki. Przedstawiona, pełna wersja listu, pochodzi z archiwum Ewy Curie, zdeponowanym w Musée Curie w Paryżu. Hanna Szyllerowa z własnej inicjatywy podarowała odpis listu kuzynce Ewie, która gromadziła w czasie pobytu w Polsce jesienią 1935 roku materiały do biografii matki.
List w książce ukazał się zaledwie we fragmentach. W 2023 roku w trakcie badań w paryskim Archiwum Ewy Curie* odnaleźliśmy pełny odpis listu, który prezentujemy poniżej.
————————
* Musée Curie, Fonds Privé Ève Curie, FP–EC / B1a11, Copies des lettres de Marie Curie à sa famille polonaise, 1884–1934
Czyta Helena Radzikowska
Paryż, 6 stycznia 1913
Kochana Haniu,
Serdecznie Ci dziękuję za Twój długi list, który mię bardzo zajął i wielką zrobił mi przyjemność. Ja już wprawdzie nie mogę z takim przejęciem wyglądać, co mi przyniesie rok 1913, lecz rozumiem, że Ty wiele od przyszłości oczekujesz, gdyż jesteś młoda i pełna zapału, a całe życie masz przed sobą.
Trochę zapału i chęci do pracy możeby się jeszcze u Twojej schorowanej ciotki znalazło, ale o przyszłości wolę myśleć jak najmniej: nauczona doświadczeniem, więcej obawiam się złego, niż spodziewam dobrego.
Więc Ty naprawdę wolałabyś żyć 100 lat temu?* To mi przypomniało, że w Twoim właśnie wieku byłam na przedstawieniu Juliusza Cezara w teatrze przejezdnym Meningeuskim w Warszawie. Przedstawienie było bardzo piękne i tak mię rozmarzyło, że przez kilka tygodni rady sobie dać nie mogłam z żalu, że nie żyję w czasach tamtych Grecyj i Rzymu. Tak mi się ten czas wydawał piękny. I to samo uczucie znalazłam wyrażone u Alfreda de Musset [w poemacie „Rolla”]: „Czy żałujesz tych czasów w niepamiętnej dali, Gdy na ziemi mieszkało samych bogów grono?”. Ale jego punkt widzenia był inny, nie artystyczny i bohaterski, ale uczuciowo-religijny. Twój jak widzę jest bohaterski. Przejęta jesteś uwielbieniem dla tej wielkiej siły, uosobionej w Napoleonie i patrzysz na niego, jak patrzyli nasi rodacy, którzy tyle krwi wyleli, aby mu służyć. Poprosiłam Ireny, aby Ci przepisała i przysłała wiesze, o które ją prosisz. Irena powiada, że nie w przeszłości by chciała żyć, ale raczej zobaczyć to, co później będzie. Mam przyjaciół, którzy też tak myślą i pełni są entuzjazmu dla tych czasów, gdy ludzie będą szczęśliwsi, potężniejsi i lepsi. Nic ich tak nie pociąga, jak postęp i rozwój ludzkości. Ja zaś myślę, że w każdej epoce można mieć życie interesujące i użyteczne, a o to głównie chodzi, aby go nie zmarnować i módz sobie powiedzieć, jak Jean Christophe (bohater powieści Romain Rollanda): „Jak tylko mogłem”. Tego się też i od Ciebie, droga Haniu, spodziewam i tego dla Ciebie pragnę, bo ten wysiłek to nietylko wszystko, czego od nas biednych ludzi żądać można, ale także jedyna rzecz, która może nam przynieść trochę zadowolenia.
Dlaczego tak jest, nie wiem. Dowodzić, że tak jest dobrze, nie podejmuję się, ale wiem napewno, że tak jest, że tak zawsze było, i przypuszczam, że tak będzie, o ile ludzkość będzie istniała. Myśl ta jest wyrażona na końcu II części Fausta i sądzę, że jest prawdziwa, że streszcza zasadniczą własność ludzkiej natury.
Ubiegłej wiosny dzieci moje wychowywały jedwabniki. Ja zaś, jeszcze bardzo chora, przypatrywałam się robocie kokonów. Bardzo mię ta obserwacja przejęła. Te liszki, tak zajęte, tak pracowite, tak dobrze, umiejętnie i wytrwale pracujące, imponowały mi naprawdę. Patrząc na nie, zrozumiałam, jak bardzo się im czuję pokrewna, choć może nie tak dobrze jak one jestem do pracy zorganizowana. Bo i ja także zawsze dążyłam pracowicie do takiego celu, jaki się w mojej świadomości skrystalizował. Dążyłam do niego, nie mając żadnej pewności, że to jest prawda, wiedząc, że życie jest kruche i znikome, że po niem niewiadomo co będzie, że inni inaczej się na życie zapatrują. Dążyłam do niego najwidoczniej dlatego, że musiałam – tak samo jak musi jedwabnik tkać swój kokon.
On biedak zaczyna go nawet, jeżeli nie ma możności skończyć i tak starannie pracuje, a jeśli nie skończy, to umiera bez metamorfozy, bez nagrody.
Niech każdy z nas, droga Haniu, tka swój kokon i nie żąda objaśnień, po co i na co. Jeżeli robota nasza będzie dobra, to powiemy sobie, żeśmy się niezgorzej od jedwabników zachowali. Reszta zaś nie od nas zależy.
Przyjmij droga Haniu, najserdeczniejsze uściśnienia i życzenia.
Maria Skłodowska
* fragmenty zaznaczone podkreśleniem zostały opublikowane w polskim edycji książki Ewy Curie pt. Maria Curie.