Śladami Marii Skłodowskiej-Curie Curie i Piotra Curie w Paryżu

 

Na zaproszenie Dyrektora Musée Curie pana Renaud’a Huynh’a i jego zastępczyni dr Natalie Pigeard-Micault, w dniach od 9 do 14 maja 2023 roku, w Paryżu przebywała delegacja Polskiego Towarzystwa Chemicznego w składzie: prof. dr hab. Izabela Nowak (UAM) prezes PTChem, prof. dr hab. Robert Pietrzak (UAM) I wiceprezes PTChem i prof. dr hab. Agnieszka Nosal-Wiercińska (UMCS) skarbnik PTChem – reprezentujący Prezydium Zarządu Głównego oraz prof. UAM dr hab. Tomasz Pospieszny – biograf i badacz życia Marii Skłodowskiej-Curie i Ireny Joliot-Curie, a także mgr Ewelina Wajs-Baryła – redaktor naczelna „Bilutynu Zarządu Głównego PTChem”.

 

Fot. 1. Tomasz Pospieszny i Ewelina Wajs-Baryła pod pomnikiem małżonków Curie dłuta Marii Kwietniewskiej w ogrodzie Instytutu Curie.

 

Fot. 2. Od lewej: Tomasz Pospieszny, Ewelina Wajs-Baryła, Robert Pietrzak, Agnieszka Nosal-Wiercińska i Izabela Nowak.

 

W trakcie wizyty kilkukrotnie odwiedziliśmy Musée Curie, zapoznając się z organizacją pracy i unikatowymi zbiorami, a także szukając podobieństw i różnic pomiędzy paryską placówką, a Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie (które jest współprowadzone przez PTChem). Po muzeum członków delegacji oprowadziła pani dr Camilla Maiani, a najcenniejsze zbiory archiwum pokazała pani Aurélie Lemoine. Prof. Tomasz Pospieszny i mgr Ewelina Wajs-Baryła przeprowadzili w trakcie pobytu kwerendę w archiwum Musée Curie, poszukując polskich dokumentów do historii rodziny Skłodowskich i Curie.

Fot. 3. Rekonstrukcja laboratorium Marii Skłodowskiej-Curie w Musée Curie w Paryżu.

 

Specjalnie dla nas uruchomiono rekonstruowaną aparaturę pomiarową z laboratorium Marii Skłodowskiej-Curie i wspólnie z dyrektorem Musée Curie pomiarów radioaktywnej próbki „metodą Curie” dokonał prof. Tomasz Pospieszny.

Fot. 4. Renaud Huynh, Tomasz Pospieszny i Izabela Nowak przy aparaturze do pomiarów radioaktywności „metodą Curie”.

 

Członkowie delegacji spotkali się także z Marie-Laure Nave – dyrektorką Biura Głównego Instytutu Curie.

 

W towarzystwie gospodarzy odwiedziliśmy wszystkie ważne adresy, z którymi związana była Uczona w Paryżu i jego okolicach. Począwszy od jej mieszkań i domów, a skończywszy na jej laboratoriach.

Fot. 5. Ewelina Wajs-Baryła, Izabela Nowak, Robert Pietrzak, Agnieszka Nosal-Wiercińska i Tomasz Pospieszny w Pawilonie Curie na terenie Instytutu Fizyki.

 

Szlakiem Madame Curie odbyliśmy także podróż kolejką podmiejską z Paryża do Sceaux aby i tam szukać śladów rodzin Skłodowskich i Curie.

 

Fot. 6. Tomasz Pospieszny, Natalie Pigeard-Micault, Hélène Langevin-Joliot, Ewelina Wajs-Baryła, Aurélie Lemoine i Renaud Huynh przed domem Marii Skłodowskiej-Curie w Sceaux.

Fot. 7. Dworzec w Sceaux – stacja kolejki miejskiej RER.

Dzięki panu Renaud’owi Huynh’owi i jego zastępczyni – pani dr Natalie Pigeard-Micault delegacja Polskiego Towarzystwa Chemicznego miała sposobność spotkać się dwukrotnie z wnukami Marii Skłodowskiej-Curie, profesorem Pierre’em Joliot i jego żoną profesor Anne Joliot oraz profesor Hélène Langevin-Joliot.

Polskie Towarzystwo Chemiczne jest współwydawcą biografii Ireny Joliot-Curie – córki Madame Curie – pod tytułem Irena Joliot-Curie. Radowa dziedziczka autorstwa Tomasza Pospiesznego, która miała premierę pod koniec kwietnia 2023 roku. Książkę wraz z pierwszym polskim wydaniem Pamiętników Władysława, Józefa i Marii Skłodowskich i francuskim suplementem autorstwa prof. Tomasza Pospiesznego, dr. inż. Piotra Chrząstowskiego (prawnuka Józefa Skłodowskiego – brata Marii Skłodowskiej-Curie) i mgr Eweliny Wajs-Baryły uroczyście wręczono prof. Pierre’owi Joliot oraz prof. Hélène Langevin-Joliot w jej domu w Antony pod Paryżem. Spotkania te dostarczyły niezwykłych wzruszeń.

 

Fot. 8. Spotkanie z prof. Pierre’em Joliot i prof. Anne Joliot.

 

Fot. 9. Prof. Hélène Langevin-Joliot z zaciekawieniem przeglądała najnowszą biografię swojej matki – Ireny Joliot-Curie i prezentowała zdjęcia z rodzinnych albumów

Fot. 10. Hélène Langevin-Joliot w towarzystwie Tomasza Pospiesznego – autora biografii Ireny Joliot-Curie – i Eweliny Wajs-Baryły – wydawcy książki.

 

W domu rodzinnym profesor Hélène Langevin-Joliot odnaleźliśmy także wiele akcentów polskich, związanych m.in. z wizytami potomków Noblistki w jej ojczyźnie.

 

W ostatnim dniu pobytu w Paryżu wspólnie odwiedziliśmy Cmentarz Montparnasse, aby oddać hołd pamięci profesora Józefa Hurwica – polskiego chemika, byłego prezesa PTChem i historyka nauki. To dzięki staraniom prof. Hurwica w 1967 roku w Warszawie, przy ulicy Freta 16, powstało Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie w domu, w którym urodziła się Noblistka.

Fot. 11. Przedstawiciele Prezydium Zarządu Głównego PTChem przy grobie prof. Józefa Hurwica. Od lewej: Agnieszka Nosal-Wiercińska, Izabela Nowak i Robert Pietrzak.

 

Rozmowy z Renaud’em Huynh’em, dyrektorem Musée Curie w Paryżu, zaowocowały omówieniem dalszej współpracy. Zaplanowano kilka wspólnych, polsko-francuskich projektów edukacyjnych, które będą popularyzowały odkrycie radioaktywności i prace małżonków Curie. Na najbliższe miesiące przewidziane jest także podpisanie oficjalnego porozumienia o współpracy pomiędzy Polskim Towarzystwem Chemicznym i Musée Curie w Paryżu.

Serdecznie dziękujemy Renaud’owi Huynh’owi i dr Natalie Pigeard-Micault za umożliwienie przeprowadzenia kwerend biograficznych w archiwum Musée Curie.

Ponadto składamy podziękowania prof. Izabeli Nowak i prof. Robertowi Pietrzakowi za możliwość wzięcia udziału w wyjeździe naukowym do Paryża.

 

„Irena Joliot-Curie. Radowa dziedziczka” — ze wstępem dr. inż. Piotra Chrząstowskiego

 

 

 

28 kwietnia premierę miała najnowsza biografia z serii „MS” — książka profesora Tomasza Pospiesznego — Irena Joliot-Curie. Radowa dziedziczka.

Za zgodą Wydawnictwa Sophia prezentujemy wstęp do publikacji autorstwa dr. inż. Piotra Chrząstowskiego.

***

 

Najstarsza córka Piotra i Marii Curie, Irena Curie, urodziła się 12 września 1897 roku w Paryżu. W Polsce, mimo że była jedną z najwybitniejszych specjalistek w dziedzinie radiochemii i fizyki jądrowej, pozostaje postacią stosunkowo mało znaną. Odwiedzając kilkakrotnie Polskę, Irena mawiała: „jestem w połowie Francuzką, w połowie Polką”. Była to z jej strony nie tylko kurtuazja, ale też wyraz przyjaźni i sympatii do narodu polskiego, rozwiniętych pod wpływem matki i jej rodziny.

Książka Irena Joliot-Curie – Radowa dziedziczka zawiera fascynującą opowieść o życiu i pracy wybitnej uczonej, laureatki Nagrody Nobla, żony, matki i bojowniczki o sprawiedliwość społeczną. Wielkim atutem tej biografii jest wykorzystanie jako materiałów źródłowych wspomnień samej Ireny, jej bliskich, jej współpracowników i ludzi znających ją osobiście. Tomasz Pospieszny w swojej książce opowiada historię życia kobiety, której przeznaczeniem było badanie radioaktywności i odkrywanie zagadek nauki.

W pierwszym rozdziale Autor opisuje dzieciństwo i młodość Ireny. Maria Skłodowska-Curie urodziła córkę z właściwą sobie perfekcją. Jak napisała do siostry: nie płakała, zacisnęła zęby i zrobiła, co do niej należy, ale od początku zaczęła prowadzić dziennik, w którym opisywała rozwój dziecka. Pierwszych kilka lat życia Ireny było spokojnych i szczęśliwych. Rodzice prowadzili intensywne badania naukowe w laboratorium, a wolne chwile poświęcali córce. Podczas ich nieobecności Ireną zajmowała się opiekunka. Wiele czasu i uczucia poświęcał jej dziadek, Eugeniusz Curie, ojciec Piotra. Często wyjeżdżali razem poza miasto, odpoczywając na łonie przyrody. Kiedy Irena miała siedem lat, przyszła na świat jej młodsza siostra Ewa. Dwa lata później rodzinę Curie spotkała straszliwa tragedia – 19 kwietnia 1906 roku w wypadku ulicznym zginął Piotr Curie. Okres w życiu rodziny, który nastąpił po śmierci Piotra, Autor stara się przedstawić czytelnikom za pomocą wspomnień ich bliskich. To przejmujący i wzruszający fragment tej książki. Wyłania się z tych wspomnień między innymi opis charakteru Ireny, jej zainteresowań i budzących się zdolności. W tym miejscu Autor stwierdza, że Irena charakterem umysłu najbardziej przypominała swojego ojca, Piotra Curie. Tak samo nie była szybka, ale miała, jak ojciec, szczególny dar do ścisłego rozumowania, do głębokiej refleksji.Potrzebowała do tego spokoju i skupienia. Dziadek, Eugeniusz Curie, darzył ją prawdopodobnie z tego właśnie powodu szczególnym uczuciem, ponieważ przypominała mu utraconego syna. Piotr Curie nie chodził nigdy do szkoły powszechnej ani do średniej. Początki nauki otrzymał od matki, ojca i starszego brata. Nie potrafił poddawać się narzucanej przez szkołę jednostajności intelektualnego wysiłku i przez to nie mógł zostać dobrym uczniem. Pozwolono mu wzrastać w wolności i rozwijać wiedzę w zakresie matematyki i nauk przyrodniczych. Był za to głęboko wdzięczny rodzicom. Sądzę, że to właśnie znajomość faktów z młodości Piotra i fatalna opinia, jaką miała Maria o poziomie elementarnej nauki w szkołach we Francji, natchnęła ją pomysłem zorganizowania nauczania dla Ireny we własnym zakresie. Tomasz Pospieszny opisuje historię zorganizowanej przez Marię i grono jej przyjaciół szkoły nazywanej Spółdzielnią i rezultaty jej dwuletniego funkcjonowania. W dalszej części rozdziału Autor opowiada o wspólnym pobycie Marii wraz z córkami w Polsce i o obfitej korespondencji między Ireną i jej matką w okresach ich rozłąki. Rozdział kończy się podróżą Marii z czternastoletnią córką Ireną do Sztokholmu po odbiór przyznanej Marii drugiej nagrody Nobla.

Rozdział drugi opisuje działalność Marii Skłodowskiej-Curie i jej córki Ireny w czasie I wojny światowej i tuż po jej zakończeniu. Kiedy wojna wybuchła, Irena miała niespełna 17 lat i niebawem miała rozpocząć studia. W tej wojnie na skalę do tej pory niespotykaną, zarówno do odbierania ludzkiego życia, jak i do jego ratowania, została zaangażowana nauka i technika. Maria zorganizowała najbardziej cenną i humanitarną pomoc dla rannych żołnierzy i swojego kraju, jaką tylko mogła wymyślić uczona. Zajęła się zorganizowaniem i wyposażeniem ruchomych punktów radiologicznych dla szpitali na froncie. Irena najpierw towarzyszyła w tym przedsięwzięciu matce, a następnie po nabraniu doświadczenia, obsługiwała aparaturę samodzielnie i szkoliła personel. Z nastolatki musiała się nagle zmienić w samodzielną i odpowiedzialną kobietę. Ludzkie cierpienie, które musiała zobaczyć na froncie, miały bez wątpienia głęboki wpływ na jej późniejsze pacyfistyczne poglądy. W dalszej części tego rozdziału Autor opisuje losy Ireny po zakończeniu wojny; dokończenie edukacji, podróż z matką i siostrą do Stanów Zjednoczonych, rozpoczęcie pracy w Instytucie Radowym i jej pierwsze osiągnięcia naukowe.
W rozdziale trzecim czytamy o pojawieniu się w Instytucie Radowym i w życiu Ireny Curie ważnej postaci – Fryderyka Joliot. Tomasz Pospieszny pisze o jego rodzinie, młodości, edukacji i okolicznościach rozpoczęcia pracy naukowej. Opisuje atmosferę panującą w Instytucie i, opierając się na zachowanych wspomnieniach i listach, opowiada, jak doszło do tego, że te dwie osoby, Irena i Fryderyk łączą się i tworzą związek, który przetrwa do końca ich życia. Razem stworzą wyjątkowy zespół, składający się z fizyka i chemika, naukowców na najwyższym poziomie. Historia w rodzinie powtarza się w zdumiewający sposób. Podobnie jak wcześniej Maria i Piotr, dzięki wspólnej pracy, Irena i Fred dokonają wspaniałych odkryć i w przyszłości sięgną po najwyższy w nauce laur – Nagrodę Nobla.

Kolejny rozdział to opowieść o dziesięciu latach wspólnej wytężonej pracy naukowej Joliotów w Instytucie Radowym w Paryżu, który stał się renomowaną międzynarodową placówką naukową. Tomasz Pospieszny opisuje w przystępny sposób znaczenie i miejsce badań i odkryć Ireny i Fryderyka Joliot na tle innych, konkurencyjnych badań i stanu wiedzy im współczesnych. Autor opowiada, jak w tym swoistym wyścigu badawczym prowadzonym przez kilka ośrodków naukowych, Joliotowie zostają dwukrotnie wyprzedzeni przez innych uczonych, lepiej interpretujących wyniki obserwacji tych samych zjawisk. Aż wreszcie odkrywają, w styczniu 1934 roku, zjawisko sztucznej promieniotwórczości.

W kolejnym rozdziale możemy przeczytać o otrzymaniu przez małżonków Joliot Nagrody Nobla z chemii w roku 1935 i o następnych latach ich życia. Autor opowiada o życiu rodzinnym i dzieciach, o domu i ulubionych zajęciach Ireny i Freda.
Szósty rozdział został poświęcony odkryciu zjawiska rozszczepienia jądra atomowego. Autor opisuje kolejne badania, obserwowane procesy i próby ich naukowego wyjaśnienia, dokonane w konkurujących ze sobą ośrodkach badawczych w Paryżu, Berlinie i Rzymie. Odsłania też kulisy walki uczonych o uznanie ich pierwszeństwa w odkryciach i towarzyszącym im publikacjach.

W następnym rozdziale Autor opisuje życie rodziny Joliot po wybuchu II wojny światowej w okupowanym przez nazistów Paryżu. Pisze o udziale Fryderyka Joliot we francuskim ruchu oporu i o staraniach uczonych, aby Niemcy nie dowiedzieli się o wynikach badań nad możliwościami uzyskania reakcji łańcuchowej i skonstruowania bomby atomowej.

Ostatnie trzy rozdziały opowiadają o powojennych losach Ireny i Fryderyka Joliot, kiedy to uczeni ograniczyli swoje badania naukowe na rzecz działalności organizacyjnej, dydaktycznej i politycznej. Tymi działaniami stworzyli nowe możliwości dla nauki francuskiej. Na zakończenie Autor pisze też o ich dzieciach, Helenie Langevin-Joliot oraz Piotrze Joliot, i ich imponującej pracy i dorobku naukowym.
W tej części książki Tomasz Pospieszny z wielkim szacunkiem, ale też ze szczerością godną prawdziwego popularyzatora historii nauki porusza bardzo trudny temat politycznego znaczenia poglądów Ireny i Fryderyka. Jestem przekonany, że każdy z czytelników po przeczytaniu niniejszej pracy będzie mógł sobie wyrobić swoje zdanie na ten temat. Osobiście podziwiam rozsądek i powściągliwość Marii Skłodowskiej-Curie, która przez całe życie stanowczo unikała mieszania się w politykę. Nie ukrywała swoich poglądów i postępowych przekonań, ale jak napisała w liście do Romaina Rollanda w 1919 roku: „największe nawet wysublimowanie intelektu nie jest gwarancją sprawiedliwego spojrzenia na problemy narodowościowe i społeczne”. Ta konsekwentna postawa uchroniła ją przed wykorzystywaniem jej autorytetu do niewłaściwych celów i związanym z tym rozczarowaniem. Irena i Fryderyk Joliot z powodu swojej popularności we Francji byli szczególnie „łakomym kąskiem” dla polityków. Patrząc z perspektywy czasu, jestem przekonany, że byli celowo i skutecznie dezinformowani i że nadużyto ich zaufania. Pomimo swojego niewątpliwego patriotyzmu i ogromnych zasług dla Francji, zostali odsunięci na boczny tor.

W niniejszej książce historię życia Ireny Joliot-Curie i jej epokowych odkryć opisano ciekawie, rzetelnie i z emocjonalnym zaangażowaniem. Duża ilość materiałów źródłowych i zamieszczonych fotografii sprawi bez wątpienia, że czytelnik przeczyta ją z satysfakcją i zainteresowaniem.

Zapraszam do lektury książki Tomasza Pospiesznego o kobiecie mądrej i szlachetnej – prawdziwej Radowej dziedziczce w rodzinie Curie.

dr inż. Piotr Chrząstowski
prawnuk Józefa Skłodowskiego
Kraków, marzec 2023 roku

 

Materiały promocyjne Wydawnictwa Sophia

 

Artykuł o uroczystościach w Poznaniu w „Postępach Techniki Jądrowej”

 

W najnowszym numerze kwartalnika „Postępy Techniki Jądrowej” wydawanego przez Instytut Chemii i Techniki Jądrowej w Warszawie ukazał się właśnie artykuł prof. Tomasza Pospiesznego pt. Setna rocznica przyznania Marii Skłodowskiej-Curie doktoratu honorowego Uniwersytetu Poznańskiego, do którego lektury serdecznie Państwa zapraszamy! KLIK

 

 

Maria Skłodowska-Curie we wspomnieniach najbliższych

 

 /   Tomasz Pospieszny & Ewelina Wajs-Baryła   /

Zaktualizowano 11 grudnia 2022 r.

 

 

 

Susan Quinn, Życie Marii Curie, Prószyński i Ska, Warszawa 1997

Susan Quinn – autorka doskonałej biografii Marii Skłodowskiej-Curie (Warszawa 1997) – we wstępie swojej książki napisała:

Maria Curie wywodziła się z rodziny kronikarzy. Jej ojciec, Władysław Skłodowski, spisał dzieje swojej rodziny, a jej brat, Józef, dokonał tego jeszcze raz, uzupełniając je o historię swojego pokolenia. Siostra Marii, Helena, prowadziła pamiętniki, które potem opublikowała. Sama Maria sporządziła biografię Piotra Curie oraz krótką autobiografię. O swojej sławnej matce pisały obie jej córki. W 1937 roku młodsza, Ewa, wydała po francusku jedną z najbardziej popularnych biografii wszech czasów, zatytułowaną „Madame Curie”.

Dziś chcielibyśmy Państwu przedstawić wspomnienia rodziny Skłodowskich i Curie, oraz ich przyjaciół, które na tle epoki opowiadają fascynujące historie ich życia.

 

 

 

1. Pamiętnik Władysława Skłodowskiego, ojca Marii

Władysław Skłodowski, Pamiętnik (1832–1902), materiał niepublikowany, archiwum rodzinne Piotra Chrząstowskiego

 

 

Pierwsza strona maszynopisu Pamiętnika Władysława Skłodowskiego, archiwum rodzinne Piotra Chrząstowskiego

 

Władysław Skłodowski, archiwum rodzinne Piotra Chrząstowskiego

Ojciec uczonej, Władysław Skłodowski, jest swoistym kronikarzem rodziny. Według prawnuka Józefa Skłodowskiego dr. Piotra Chrząstowskiego Władysław opisywał przodków i wszystko to co wiedział o pochodzeniu rodziny. Skupiał się także na wydarzeniach z życia, które wydawały mu się najbardziej inspirujące. Dużo miejsca poświęcił swojej pracy nauczyciela, na końcu wspomnień opisał pensje w Warszawie. Jego wspomnienia są niezwykle cenne, gdyż można z nich czerpać informacje o całej rodzinie Skłodowskich, o jej pochodzeniu, działalności, udziałach w powstaniach narodowych oraz trudach życia w czasach zaborów. Jak twierdzi dr Piotr Chrząstowski pamiętniki te nie stanowią systematycznej całość – być może stanowią fragment większej całości, która się niestety nie zachowała.

 

Materiały Wydawnictwa Sophia

 

Nakładem Wydawnictwa Sophia, we współpracy z potomkami rodziny Skłodowskich — Panią Jadwigą Chrząstowską i Panem dr. inż. Piotrem Chrząstowskim, Pamiętnik Władysława Skłodowskiego ukaże się drukiem w 2023 roku.

 

2. Pamiętniki Józefa Skłodowskiego, brata Marii

Strona tytułowa Wspomnień d-ra Józefa Skłodowskiego (1926–1936), materiał niepublikowany, archiwum rodzinne Piotra Chrząstowskiego

 

Józef Skłodowski, archiwum rodzinne Piotra Chrząstowskiego

Józef swoimi wspomnieniami uzupełnił pamiętnik ojca, Władysława Skłodowskiego. Wspomnienia brata Marii stanowią ważny materiał biograficzny, z którego można wiele dowiedzieć się o rodzicach uczonej, rodzeństwie i jej dzieciństwie. Ważną częścią wspomnień jest również medyczny opis choroby Marii, jej śmierci i pogrzebu. W pamiętniku znajduje się też sporo informacji związanych z warszawskim środowiskiem lekarskim. Józef skończył spisywać wspomnienia po 1935 roku, na dwa lata przed śmiercią.

 

Materiały Wydawnictwa Sophia

Nakładem Wydawnictwa Sophia, we współpracy z potomkami rodziny Skłodowskich — Panią Jadwigą Chrząstowską i Panem dr. inż. Piotrem Chrząstowskim, Wspomnienia Józefa Skłodowskiego ukażą się drukiem w 2023 roku.

 

 

 

3. Wspomnienia Bronisławy Dłuskiej, siostry Marii

Bronisława Dłuska, Marja Skłodowska-Curie. Życiorys i działalność naukowa gienjalnej Polki, Dziennik Ludowy, Chicago 1921, strona tytułowa książki ze zbiorów Biblioteki Narodowej
Bronisława Dłuska, 1891, domena publiczna

Jest to niewielka książeczka licząca raptem 15 stron, z której dochód został przeznaczony w myśl życzenia uczonej na pracownię radiologiczną w Warszawie. Książkę wydano w 1921 roku, kiedy Maria Skłodowska-Curie wraz z córkami odbyła pierwszą podróż do USA. W tym czasie w redakcji „Dziennika Ludowego” pracowała córka Bronisławy – Helena Dłuska. Prawdopodobnie książeczka miała przybliżyć Polonii amerykańskiej sylwetkę polskiej Uczonej. Autorka skupia się w niej na pochodzeniu rodziny, dzieciństwie i młodości Marii, ale także opisuje jej wielkie odkrycie i trudną pracę. Jedyny znany egzemplarz znajduje się w Bibliotece Narodowej w Warszawie.

 

4. Wspomnienia Heleny Skłodowskiej-Szalay, siostry Marii

Helena Skłodowska-Szalay, Ze wspomnień o Marii Skłodowskiej-Curie, Nasza księgarnia, Warszawa 1958. Księgozbiór Tomasza Pospiesznego

 

Wydanie nowe: Helena Skłodowska-Szalay, Ze wspomnień o Marii Skłodowskiej-Curie. Pamiątkowe wiersze, złapane chwile, Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie, Warszawa 2019. Księgozbiór Tomasza Pospiesznego

 

Helena Skłodowska-Szalay, ok. 1900, domena publiczna

W tej niezwykłej książce siostra Marii wspomina dzieciństwo, wspólnie spędzone wakacje w 1883 roku, pobyt Marii w Paryżu, jej małżeństwo z Piotrem Curie oraz ostatnie lato Piotra Curie, spędzone wspólnie na francuskim wybrzeżu.

Nowe wydanie książki w 2019 roku powstało z inicjatywy prawnuczki Heleny Skłodowskiej-Szalay — Hanny Karczewskiej. Zostało ono uzupełnione wierszami oraz anegdotami, które Helena zapisywała przez lata, a także interesującymi fotografiami.

 

 

5. Autobiografia Marii Skłodowskiej-Curie.

Maria Skłodowska-Curie, Marja Skłodowska-Curie o swojem życiu i pracach, Towarzystwo Instytutu Radowego im. M. Skłodowskiej-Curie, Warszawa 1935, ze zbiorów Biblioteki Narodowej

 

Edycja specjalna: Maria Skłodowska-Curie, Autobiografia i wspomnienia o Piotrze Curie, Dom Wydawniczo-Promocyjny GAL, Warszawa 2011

Autobiografia Marii Skłodowskiej-Curie i jej wspomnienia o Piotrze Curie powstały w wyniku inicjatywy amerykańskiej dziennikarki i późniejszej przyjaciółki Marii, Marie M. Meloney (Missy). Była ona inicjatorką podróży do USA, podczas której Maria wygłaszała wykłady umożliwiające jej zdobycie środków finansowych na zakup grama radu i wyposażenie paryskiego laboratorium. Maria była początkowo bardzo sceptyczna wobec pomysłu pisania. Jednak w 1923 roku nakładem wydawnictwa Macmillan Company ukazała się książka zatytułowana Pierre Curie. Na książkę składała się biografia Piotra oraz szkic autobiografii Marii. Co ciekawe, wnuczka uczonej, Helena Joliot-Curie w wywiadzie udzielonym w 2012 roku Shelly Emling zasugerowała, że cześć autobiografii mogła napisać Missy. Może o tym świadczyć chociażby błąd dotyczący wieku Józefa i Marii w roku śmierci ich matki. Książka dla badaczy życia Marii jest niezwykle cenna zwłaszcza w kontekście opisów odkrycia polonu i radu.

 

6. Wspomnienia Marii o Piotrze Curie.

Maria Skłodowska-Curie, Piotr Curie: wyjątki ze wspomnień Marji Skłodowskiej-Curie o jej mężu, Komitet Daru Narodowego dla Marji Skłodowskiej-Curie, Warszawa 1925, ze zbiorów Biblioteki Narodowej

 

Najnowsze wydanie: Maria Skłodowska-Curie, Autobiografia i wspomnienia o Piotrze Curie, Dom Wydawniczo-Promocyjny GAL, Warszawa 2017.

W książce Maria opisała dzieciństwo i młodość Piotra Curie, jego rodzinę oraz pracę naukową. Jest to wartościowe źródło informacji o uczonym.

 

7. Dziennik żałobny Marii Skłodowskiej-Curie.

Maria Skłodowska-Curie, Odkąd przestałeś istnieć, „Magazyn Gazety Wyborczej”, 31 maja 2001

 

Niewielkie fragmenty Dziennika żałobnego znalazły się w książce Ewy Curie. W 1990 roku rodzina Curie udostępniła dziennik Bibliotece Narodowej w Paryżu. Obszerniejsze jego fragmenty można znaleźć w książce Susan Quinn Życie Marii Curie. We Francji dziennik ukazał się nakładem wydawnictwa Odile Jacob w roku 1996. W Polsce treść dziennika została opublikowana w tłumaczeniu Sławomira Zagórskiego na łamach „Magazynu Gazety Wyborczej” w 2001 roku.

Najnowsze wydanie: T. Pospieszny, E. Wajs-Baryła [red.], Piotrze, mój Piotrze. Dziennik żałobny Marii Skłodowskiej-Curie / Pierre, mon Pierre, Journail de deuil de Marie Sklodowska-Curie, Wydawnictwo Sophia, Warszawa 2022.

W 2022 roku, we współpracy z Wydawnictwem Sophia oraz tłumaczką Agatą Tomaszewską, podjęliśmy się przygotowania do druku po raz pierwszy w formie książkowej w formie książkowej Dziennika żałobnego Marii Skłodowskiej-Curie. Publikacja jest w całości dwujęzyczna – polsko-francuska. Ten niezwykły wyraz żalu, bólu i tęsknoty po śmierci Piotra Maria prowadziła przez rok. Pierwszego wpisu dokonała 30 kwietnia 1906 roku. Kolejnych 1, 7, 11, 14 maja, 10 czerwca, 6 listopada, ostatniego w kwietniu 1907 roku. Wpisy Marii są niezwykle wzruszające i poruszające. Publikacja zawiera także notę biograficzną Piotra Curie oraz wybór fotografii z albumów rodzinnych Skłodowskich i Curie. Książka ukazała się w serii „MS”.

 

 

8. Wspomnienia Marii Skłodowskiej-Curie z czasów pierwszej wojny światowej.

Maria Curie, La radiologie et la guerre, Librairie Félix Alcan, Paris 1921, strona tytułowa książki ze zbiorów Bibliothèque nationale de France

 

Książka niestety nigdy nie ukazała się w języku polskim. Poza wieloma fachowymi opisami technicznymi w książce znalazły się też refleksje uczonej dotyczące okrucieństwa wojny. Kilka fragmentów książki można znaleźć we wspomnieniach Ireny Joliot-Curie.

 

9. Wspomnienia Ireny Joliot-Curie, starszej córki Marii.

W Polsce po raz pierwszy tekst ukazał się w czasopiśmie „Postępy Fizyki” w 1956 roku.

Nadbitka: I. Joliot-Curie, Wspomnienia o Marii Skłodowskiej-Curie, „Postępy Fizyki”, T. VI, 1956, Z. 1. Kolekcja Eweliny Wajs-Baryły

Irena Joliot-Curie, Maria Curie, moja matka, Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie, Warszawa 2020

Irena Joliot-Curie, 1936, Narodowe Archiwum Cyfrowe

W 2020 roku ukazało się pierwsze książkowe wydanie wspomnień autorki o genialnej matce. Tekst został opracowany w oparciu o artykuł autorstwa Ireny Joliot-Curie z 1954 roku opublikowany w czasopiśmie „Europeˮ. Stanowi ono uzupełnienie biografii autorstwa Ewy Curie, przez co czytelnik otrzymuje kompatybilny obraz Marii Skłodowskiej-Curie. Dodatkowym atutem publikacji są unikatowe zdjęcia z Musée Curie w Paryżu. Autorem wstępu oraz konsultantem naukowym książki jest Tomasz Pospieszny.

 

 

Książka: I. Joliot-Curie, Maria Curie, moja matka. Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie, Warszawa 2020. Kolekcja Tomasza Pospiesznego

 

 

10. Wspomnienia Ewy Curie, młodszej córki Marii.

Pierwsze wydanie: Ewa Curie, Maria Curie, Wydawnictwo J. Przeworskiego, Warszawa 1938

 

Najnowsze wydanie:Ewa Curie, Maria Curie, WAB, Warszawa 2021. Księgozbiór Tomasza Pospiesznego

 

Ewa Curie, lata 20. XX wieku, Narodowe Archiwum Cyfrowe

Ewa Curie pracowała nad biografią matki trzy lata. Jak sama przyznała w 1988 roku, śpieszyła się bowiem nie chciała by ktoś inny ją ubiegł i zrobił to niewłaściwie. W 1937 roku książka została wydana we Francji pod tytułem Madame Curie. Biografia uczonej od początku cieszyła wielką popularnością – w 1937 roku przyznano jej amerykańską National Book Award w kategorii literatura faktu, a w 1943 roku została sfilmowana przez wytwórnię Metro-Goldwyn-Mayer. W roli tytułowej wystąpiła Greer Garson, która za tę rolę otrzymała nominację do Oscara.

Wiele listów, notatek i dokumentów które cytuje Ewa uległo zniszczeniu lub zagubieniu podczas drugiej wojny światowej, dlatego książka ta stanowi kopalnię wiedzy związaną z życiem uczonej. Niektórzy historycy nauki uważają jednak, że w książce Maria została przedstawiona w świetle hagiograficznym, a kilka wątków z jej życia jak np. romans Marii z Paulem Langevinem zostały przemilczane (Ewa ograniczyła się w tej kwestii do jednego zdania i nie wymieniła uczonego z nazwiska). W Polsce książka ukazała się w 1938 roku (miała w tym roku dwa wydania) w tłumaczeniu siostrzenicy Marii, Hanny Szyllerowej (córki Heleny). Co ciekawe książka nigdy nie ukazała się w całości w języku polskim. Brakuje w niej niektórych listów czy ich fragmentów, które są obecne w innych wersjach językowych np. niemieckiej czy angielskiej. Niemniej jednak jest to książka wzruszająca i wyjątkowa pod wieloma względami.

W 2021 roku nakładem wydawnictwa WAB ukazało się kolejne wydanie, w którym uzupełniono brakujące fragmenty korespondencji. Naszą recenzję znajdziecie państwo TUTAJ:

Ewa Curie

 

11. Wspomnienia Marii Goetel-Szancenbachowej, bratanicy Marii.

Pierwsza strona wspomnień Marii Goetel-Szancenbachowej  Aby ocalić od zapomnienia, 1967, materiał niepublikowany, archiwum rodzinne Piotra Chrząstowskiego

 

Maria ze Skłodowskich Goetel-Szancenbachowa, archiwum rodzinne Piotra Chrząstowskiego

Rękopis wspomnień bratanicy Marii Skłodowskiej-Curie liczy 58 stron. Wspomnienia przedstawiają jej wielką ciotkę jako niezwykle cichą i skromną osobę. Ich treść jest bardzo intymna i osobista, przywołują Marię Skłodowską-Curie jako osobę niezwykle rodzinną. Według informacji pozyskanych od dr. Piotra Chrząstowskiego ostateczną wersję wspomnień jego babcia napisała w 1967 roku (zmarła w październiku 1976 roku). Ich większą część zajmują wspomnienia związane z Marią Skłodowską-Curie, co wyraźnie wskazuje, że Maria Goetel-Szancenbach była zafascynowana ciotką.

 

Materiały Wydawnictwa Sophia

Nakładem Wydawnictwa Sophia, we współpracy z potomkami rodziny Skłodowskich — Panią Jadwigą Chrząstowską i Panem dr. inż. Piotrem Chrząstowskim, zapiski Marii ze Skłodowskich Goetel-Szancenbachowej ukażą się drukiem w 2023 roku.

 

 

12. Wspomnienia dr Marii Felauer, kuzynki Marii Skłodowskiej-Curie

Książka: M. Felauer, Życiorys Marji Skłodowskiej-Curie i znaczenie Radu w lecznictwie, Warszawa 1926. Kolekcja Tomasza Pospiesznego

 

Doktor Maria (a właściwie Marianna) Felauer była kuzynką Marii Skłodowskiej-Curie; córką Wisławy Skłodowskiej (młodszej siostry Władysława Skłodowskiego) i Henryka Felauera. Wykształcenie medyczne zdobyła w Paryżu, a potem mieszkała i leczyła m.in. we Lwowie i w Łodzi. Odbyła także staż medyczny w zakresie radioterapii w medycznej części paryskiego Instytutu Radowego – dzięki wsparciu finansowemu i poparciu Madame Curie. Nigdy nie wyszła za mąż. Kiedy nazwisko Skłodowska-Curie stało się znane na całym świecie, zdarzało jej się używać nazwiska Felauer-Skłodowska. Zmarła tragicznie w 1928 roku.

W 1926 roku na zlecenie Komitetu Daru Narodowego dla Marji Skłodowskiej-Curie napisała książeczkę pt. Życiorys Marji Skłodowskiej-Curie i znaczenie Radu w lecznictwie. Książka sprzedawana jako cegiełka na rzecz budowy Instytutu Radowego w Warszawie.

 

 

Pierwsza strona książki dr Marii Felauer, Życiorys Marji Skłodowskiej-Curie i znaczenie Radu w lecznictwie, Warszawa 1926. Kolekcja Tomasza Pospiesznego

 

 

 

 

13. Wspomnienia Walerego Goetla, pierwszego męża Marii Goetel-Szancenbachowej

Walery Goetel, Pod znakiem optymizmu, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1976. Księgozbiór Tomasza Pospiesznego

 

Walery Goetel, Muzeum Miejskiej Suchej Beskidzkiej

Walery Goetel spisując swoje wspomnienia u schyłku życia zawarł w nich barwny opis wycieczki w Tatry, którą wraz z Bronisławą i Kazimierzem Dłuskimi zorganizował latem 1911 roku dla Marii Skłodowskiej-Curie i jej córek: Ireny i Ewy. Zaledwie dwa lata po tej wyprawie w góry Walery poślubił Maniusię Skłodowską – bratanicę Marii. Szerzej o Walerym Goetlu i wyprawie w Tatry z Marią Skłodowską–Curie pisaliśmy TUTAJ.

Tę samą wyprawę w Tatry opisuje Irena Pawlewska-Szydłowska, córka kuzynki Marii — Henryki. Artykuł można odnaleźć w czasopiśmie „Turystyka”: I. Szydłowska-Pawlewska, Z Marią Skłodowską-Curie w Tatrach, „Turysta” 11,1954, s. 5.

 

 

 

14. Wspomnienia Eugenii Cotton, uczennicy Marii.

Eugénie Cotton, Rodzina Curie i promieniotwórczość, Wiedza Powszechna, Warszawa 1965. Księgozbiór Eweliny Wajs-Baryły
Eugenie Cotton, domena publiczna

Niestety niewznawiana i mało znana, jednak bardzo interesująca pozycja książkowa. Była uczennica Marii, a później przyjaciółka domu rodziny Curie – Eugenie Feytis-Cotton – kreśli intymny portret Marii i Piotra Curie oraz Ireny i Fryderyka Joliot-Curie. Autorka przywołuje wiele wspomnień z ważnych wydarzeń w życiu rodziny Curie, których była świadkiem.

 

 

 

 

 

15. Wspomnienia Alicji Dorabialskiej, studentki Marii

Strona tytułowa pierwszego wydania: Alicja Dorabialska, Maria Skłodowska-Curie i Piotr Curie. Zarys życia i pracy na tle elementarnego wykładu nauki o promieniotwórczości, Księgarnia św. Wojciecha, Poznań 1935. Księgozbiór Tomasza Pospiesznego

 

Drugie wydanie: Alicja Dorabialska, Maria Skłodowska-Curie i Piotr Curie. Zarys życia i pracy na tle elementarnego wykładu nauki o promieniotwórczości, Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1948. Księgozbiór Tomasza Pospiesznego

 

Alicja Dorabialska, domena publiczna

Autorka przeszła do historii jako „żaczek Madame Curie”. W tej książce Alicja Dorabialska opowiada historię życia Marii i Piotra Curie oraz ich odkrycia i badań naukowych. Skupia się także na aspekcie naukowym związanym z radioaktywnością, robi to jednak bardzo prosto i przyjemnie. Więcej osobistych refleksji związanych z Marią Skłodowską-Curie Dorabialska umieściła w autobiografii pt. Jeszcze jedno życie (Fundacja Badań Radiacyjnych, Łódź 1998). Opisuje tam swoje dwa pobyty na stażach w Instytucie Radowym w Paryżu – atmosferę miejsca i pracy, którą stworzyła w laboratorium Maria Skłodowska-Curie, a także sylwetki Ireny i Fryderyka Joliot-Curie.

Alicja Dorabialska, Jeszcze jedno życie, Fundacja Badań Radiacyjnych, Łódź 1998. Księgozbiór Tomasza Pospiesznego

 

16. Wspomnienia Bronisława Sabata, studenta małżonków Curie

Bronisław Sabat, Na kanwie moich wspomnień o Marii z Skłodowskich i Piotrze Curie, odbitka czasopisma „Służba Zdrowia” 16, 1950. Księgozbiór Tomasza Pospiesznego

 

Bronisław Sabat, domena publiczna

 

Niewielka książeczka licząca 15 stron, bardzo rzadka i zupełnie zapomniana pozycja. Autor, który przebywał w 1904 roku w laboratorium państwa Curie i miał okazję poznać ich osobiście i pracować z nimi, wspomina zarówno uczonych jak i ich pracę naukową.

 

 

 

 

 

***

 

Warto zauważyć jeszcze jeden ciekawy rys, charakterystyczny dla rodziny Skłodowskich — niezwykłą wrażliwość społeczną i działalność filantropijną. Siostry Skłodowskie dochód ze sprzedaży swoich wspomnień przekazały na konkretne cele naukowe i społeczne. Bronisława, Helena i Maria wspierały wzajemnie swoje projekty, nie tylko organizacyjnie, ale również finansowo. W 1921 roku Bronisława Dłuska dochód ze sprzedaży wśród Polonii w USA wspomnień o siostrze Marii przeznaczyła – zgodnie z życzeniem Uczonej – na Pracownię Radiologiczną im. Mirosława Kernbauma w Warszawie. W 1925 roku Maria Skłodowska-Curie dochód ze sprzedaży wspomnień o Piotrze Curie przeznaczyła dla komitetu budowy Instytutu Radowego w Warszawie, któremu przewodniczyła jej siostra Bronisława. Gdy w 1958 roku Helena Skłodowska-Szalay wydała swoje wspomnienia o siostrze Marii honorarium przeznaczyła na odbudowę domu sierot w Helenowie pod Warszawą, który powstał w 1922 roku z inicjatywy Bronisławy Dłuskiej.

Serdecznie dziękujemy Panu doktorowi Piotrowi Chrząstowskiemu i Pani Jadwidze Chrząstowskiej za udostępnienie niepublikowanych materiałów z archiwum rodzinnego.

 

 

 

125. rocznica urodzin Irène Joliot-Curie

Z okazji urodzin drugiej w historii nauki laureatki Nagrody Nobla z chemii zapraszamy do przeczytania fragmentu książki Tomasza Pospiesznego pt. Pasja i geniusz. Kobiety, które zasłużyły na Nagrodę Nobla.

 

Irenka w Saint-Rèmy-lès-Chevreuse, gdzie rodzina spędzała lato, 1904, [za:] Marie Curie. Une femme dans son siècle, Paris 2017, s. 99; opracowanie graficzne Ewelina Wajs
Irène Joliot-Curie przyszła na świat 12 września 1897 roku w Paryżu. Nieco ponad rok później jej rodzice, Maria Skłodowska-Curie i Pierre Curie, ogłosili odkrycie dwóch nowych cudownych pierwiastków radioaktywnych – polonu i radu. Sądzę, że można śmiało wysunąć wniosek, iż Irène urodziła się w przededniu naukowej rewolucji. Z listu Marii do siostry Heleny wiadomo, że poród nastąpił „przynajmniej o 15 dni za wcześnie; przyspieszyło go zmęczenie przy porządkowaniu mieszkania i rzeczy zimowych, dreptałam za wiele przez ostatnie dni1. Poród odebrał teść Marii – Eugènie Curie. Kilka dni później, 27 września, na raka piersi zmarła matka Pierre’a Sophie-Claire. Eugène zamieszkał z rodziną syna i wydaje się, że od tego momentu był „najlepszym przyjacielem dziewczynki, najtkliwszym jej wychowawcą2. Irène, wspominając dziadka, pisała, że był człowiekiem:

[…] o postępowych poglądach, wolnomyślicielem i antyklerykałem3. […] Jestem przekonana, że w niektórych kwestiach politycznych dziadek miałby te same poglądy co ja, ponieważ mój sąd opiera się na prostych zasadach, które on mi wszczepił. Moje nastawienie w stosunku do spraw politycznych i religijnych zawdzięczam w znacznie większym stopniu jemu niż matce4.

Jej siostra Ève Curie wspominała z kolei, że:

[…] jemu to niewątpliwie zawdzięcza późniejsza Irena Joliot-Curie równowagę psychiczną,

on ją nauczył stronić od wszelkiego smutku i bezgranicznie kochać rzeczywistość, on jej przekazał swój antyklerykalizm, a nawet swoje sympatie polityczne5.

Sama uczona zaś dodawała:

W początkach mego wykształcenia ważną rolę odegrał dziadek, dawał mi dużo książek i kazał się uczyć wierszy, które nie bardzo jeszcze rozumiałam, ale których piękno już odgadywałam. Z tych czasów pozostało mi zamiłowanie do uczenia się poezji6.

Irena z dziadkiem Eugeniuszem Curie, [za:] https://www.pourlascience.fr/sd/histoire-sciences/deux-jeunes-gens-complementaires-4516.php, dostęp 12 września 2019
Nie powinno to dziwić, gdyż doktor Curie miał więcej czasu niż synowa, a jednocześnie był bardziej antyklerykalny niż ona. Irène przejęła nieprzejednany stosunek dziadka do religii. Dopóki żyła, nigdy nie weszła do kościoła, nawet żeby podziwiać dzieła sztuki sakralnej7. We wspomnieniach poświęconych matce napisała:

Matka, która nigdy nie była wierząca, mówiła nam niekiedy: „Wychowuję was bez religii. Później, kiedy będziecie dorosłe, będziecie mogły, o ile zechcecie, przyjąć religię, która by wam odpowiadała”. Dziadek, stary wolnomyśliciel, nie ochrzcił swoich synów, co było rzeczą rzadką w tamtym czasie. Na pewno nie mógłby zrozumieć ani uznać, że synowie jego mogliby się nawrócić na jakąś religię. Ja zajmuję to samo stanowisko i chociaż szanuję szczerze wiarę, nie mogłabym współżyć blisko ze swoim dzieckiem, którego pojęcia tak bardzo odbiegałyby od moich8.

Bronisława Dłuska w liście do Ludwika Wertensteina pisała, że Irène:

[…] namiętnie kochała matkę i uważała ją za swoją wyłączną własność. Nikt inny nie miał

na nią wpływu z wyjątkiem dziadka, dr. Eugeniusza Curie, który po śmierci żony zamieszkał

z rodzicami Ireny. Był to człowiek niezwykle wykształcony i niezmiernej dobroci. […] Mając

dużo wolnego czasu, dziadek opiekował się troskliwie i mądrze małą Ireną. Uczył ją czytać

i pisać, chodził z nią na spacery i rozmawiał całymi godzinami. Wpływ matki i dziadka odbił

się wcześnie na dziecku, urabiając w nim poważny stosunek do życia i do lekceważenia błahszych jego stron9.

Maria była oddaną, kochającą i troskliwą matką. W listopadzie 1897 roku w jednym z listów do Władysława Skłodowskiego pisała:

Nadal karmię moją małą królewnę, ale niedawno obawialiśmy się, że będę musiała przestać. W ciągu ostatnich trzech tygodni Irena nagle spadła na wadze, wyglądała niezdrowo, była bez ochoty do życia i smutna. Teraz idzie jednak ku lepszemu. Jeśli Irena będzie normalnie przybierała na wadze, będę nadal karmić ją sama. Jeśli nie, wezmę mamkę, mimo przykrości, jaką mi to sprawi, i mimo kosztów: za nic na świecie nie chciałabym zaszkodzić rozwojowi mojego dziecka10.

Maria z Ireną, ok. 1904, Musee Curie (coll. ACJC)

Natomiast w grudniu 1898 roku do Bronisławy Dłuskiej donosiła, że z Irène „robi się coraz większy łobuz, co do żywienia jest bardzo wybredna i, oprócz tapioki na mleku, nic prawie regularnie jeść nie chce, nawet jajek”11. W notatniku notowała etapy rozwoju córki:

Styczeń 1898 roku: Chowa się dobrze i zaczyna przekręcać się w łóżeczku na bok.

Luty: Zaczyna bać się obcych ludzi i rzeczy, podniesionych głosów itp.12

20 lipca: […] robi „pa” rączką – zupełnie już dobrze chodzi na czworakach i mówi „gogli – gogli – go”. Przez cały dzień przebywa w ogrodzie w Sceaux, na dywanie. Tacza się po nim, wstaje, siada…

15 sierpnia: […] wyrznął się siódmy ząbek, na dole z lewej strony. Może się utrzymać, stojąc pół minuty bez niczyjej pomocy. Od trzech dni kąpiemy ją w rzece. Krzyczy przy tym, ale dzisiaj (czwarta kąpiel) przestała krzyczeć i zaczęła się bawić, uderzając rączkami o wodę. Bawi się z kotem i goni go z bojowymi okrzykami. Nie boi się już obcych. Dużo śpiewa.

Z krzesła potrafi sama wdrapać się na stół.

17 października: […] chodzi bardzo dobrze, zupełnie już nie biega na czworakach.

5 stycznia 1899 roku: […] ma piętnaście zębów13.

Maria i Piotr Curie z córką Ireną oraz Jean i Henrietta Perrinowie z córką Aliną, ok. 1900, [za:] http://www.bg.agh.edu.pl/MSC/msc.php?page=04C_PiotrCurie, dostęp 5 września 2020
Należy pamiętać, że w czasie gdy Irène stawiała dzielnie pierwsze kroki i poznawała świat na swój własny dziecięcy sposób, jej rodzice poznawali mistyczny świat atomów. Wnuczka Marii Hélene Langevin-Joliot podkreśliła:

Moja matka […] mówiła, że były dwie Marie, jedna ta z laboratorium i druga w domu. W domu pełniła rolę matki, która troszczy się o dzieci. Piotr dużo mniej zajmował się córkami,

więc w ich domu panował tradycyjny w owych czasach podział ról. Oczywiście mieli w domu pomoc, kogoś, kto gotował, pilnował dzieci. Ojciec Piotra mieszkał z nimi i w dużej mierze przejął opiekę nad dziećmi, szczególnie moją matką, co było ogromnie ważne, zwłaszcza po śmierci Piotra14.

Irène podobnie jak jej ojciec niewiele mówiła, była uparta, nieśmiała i skryta, myślała wolno, ale dogłębnie, cechowała ją wielka inteligencja. Uczennica Marii Eugénie Cotton podaje, że kiedy Irène w gabinecie przyrodniczym w Sevres zobaczyła gipsowy odlew ciosu mamuta, zapytała ją, czy kiedykolwiek widziała mamuta. Gdy Cotton wyjaśniła, że mamuty żyły bardzo dawno, zaintrygowana Irene powiedziała: „No to spytam się dziadzi, jest stary. Musiał przecież kiedyś je widzieć15. Dziadek nauczył ją też wrażliwości. Kiedyś zobaczyła obraz Rembrandta przedstawiający starą biedną kobietę i wykrzyknęła, zanosząc się płaczem: „Och, moja biedna staruszko!16. Wykazywała dziecinną nieśmiałość i zuchwałość. Kiedy Maria zapraszała nielicznych przyjaciół do domu, Irène ukrywała się za jej spódnicą i od czasu do czasu upominała się „Musisz zwrócić na mnie uwagę17. Zagadywana na plaży przez znajomą matki powiedziała ostrożnie: „Nie bardzo cię znam18. Nie bez powodu Maria nazywała ją małą królewną lub małym dzikusem19.

Irena i Ewa Curie, 1908, Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie, [za:] http://www.bg.agh.edu.pl/MSC/msc.php?page=04C_PiotrCurie, dostęp 5 września 2020
Od wczesnych lat wykazywała znaczne zainteresowanie i zdolności do nauki. Splendor, który spadł na rodzinę Curie w 1903 roku w związku z przyznaniem Marii i Pierre’owi Nagrody Nobla z fizyki, dotknął także bezpośrednio sześcioletnią Irène. Dziennikarze podchodzili pod ogród państwa Curie i ukradkiem próbowali rozmawiać z ich córką. Zapytana przez jednego z nich: „Gdzie są twoi rodzice?”, odpowiedziała poważnie: „W laboratorium20. Hélene Langevin-Joliot wspominała:

Mama opowiadała mi, że uwielbiała spędzać czas z rodzicami, ale nie zawsze było to możliwe. Lubiła też bawić się z dziećmi, a Nagroda Nobla była jedną z jej ulubionych zabawek21.

Eugénie Cotton pisała z kolei, że Irène:

[…] do ósmego roku życia wzrastała w szczęśliwym domu rodzinnym. Rodziców swoich, rzecz prosta, widywała za dnia bardzo rzadko, ale wieczorami, w niedzielę, podczas wakacji otoczona była ich czułą miłością i pozostały jej piękne wspomnienia wspólnych spacerów w lesie, nad morzem. Często obijały się o jej uszy wyrazy takie jak laboratorium, rad, polon, emanacja. […] [Irene] bawiła się pięknym złotym medalem Davy’ego, który otrzymali jej rodzice, widziała, jak rad świeci w ciemności […]22.

 

 

 

Bibliografia

1. K. Kabzińska, M.H. Malewicz, J. Piskurewicz, J. Róziewicz, Korespondencja polska Marii Skłodowskiej-Curie. 1881−1934, Instytut Historii Nauki PAN, Polskie Towarzystwo Chemiczne, Warszawa 1994, s. 27.

2. E. Curie, Maria Curie, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1997, s. 160.

3. I. Joliot-Curie, Wspomnienia o Marii Skłodowskiej-Curie, „Postępy Fizyki” 6, 1955, s. 40–65.

4. Tamże, s. 57.

5. S. Quinn, Życie Marii Curie, Prószyński i S-ka, Warszawa 1997, s. 358.

6. I. Joliot-Curie, Wspomnienia, dz. cyt., s. 44.

7. S. Bertsch McGrayne, Nobel Prize Women in Science. Their Lives, Struggles, and Momentous Discoveries, wyd. 2, Joseph Henry Press, Washington 2006, s. 121.

8. I. Joliot-Curie, Wspomnienia, dz. cyt., s. 57.

9. E. Wajs-Baryła, List Bronisławy Dłuskiej do Ludwika Wertensteina z charakterystyką Ireny Joliot-Curie – po otrzymaniu Nagrody Nobla, „Nauka Polska. Jej Potrzeby, Organizacja i Rozwój” 27 (52), 2018, s. 13–24.

10. S. Quinn, Życie Marii Curie, dz. cyt., s. 189.

11. E. Curie, Maria Curie, dz. cyt., s. 173.

12. S. Quinn, Życie Marii Curie, dz. cyt., s. 189.

13. E. Curie, Maria Curie, dz. cyt., s. 173–174.

14. A. Albrecht, Maria Skłodowska-Curie. Listy, Drzewo Babel, Warszawa 2012, s. 47.

15. S. Bertsch McGrayne, Nobel Prize Women in Science, dz. cyt., s. 122.

16. Tamże, s. 122.

17. Tamże.

18. Tamże.

19. W. Conkling, Radioactive! How Irene Curie and Lise Meitner Revolutionized Science and Changed the World, Algonquin Young Readers, Chapel Hill 2016, s. 20.

20. S. Bertsch McGrayne, Nobel Prize Women in Science, dz. cyt., s. 122.

21. Cytat z filmu: Wyjście z cienia – historia Ireny i Fryderyka Joliot-Curie, reż. R. Reed, USA 2009.

22. E. Cotton, Rodzina Curie i promieniotwórczość, Wiedza Powszechna, Warszawa 1965, s. 97.

Podróż po życie

 

 

***

 

Max von Laue pozyskał bardzo niepokojące informacje. Dowiedział się mianowicie, że Heinrich Himmler wydał zakaz emigracji uczonych z Niemiec. Otto Robert Frisch wspominał: Okupacja „technicznie” zmieniła mnie z Austriaka w Niemca. Moja ciotka, […] która uzyskała sławę poprzez wiele lat pracy, teraz również mogła obawiać się zwolnienia i nie było również plotką, że naukowcy nie będą mogli opuszczać Niemiec[1]. Teraz Meitner groziła nie tylko utrata stanowiska, ale przede wszystkim utrata życia. Zagrożenie było bardzo realne. Dla bezpieczeństwa Lise opuściła swoje mieszkanie i przeniosła się do hotelu Adlon. Pomimo że mogła czuć się samotna i w beznadziejnej sytuacji, była otoczona przez przyjaciół. W maju Bohr wysłał jej oficjalne zaproszenie do Kopenhagi. Niestety nie mogła otrzymać wizy, gdyż jej austriacki paszport stracił ważność. Carl Bosch (1874–1940), który w 1937 roku zastąpił Maxa Plancka na stanowisku Prezesa Towarzystwa Cesarza Wilhelma, za namową Hahna podpisał prośbę do ministra spraw wewnętrznych na wyrażenie zgody dotyczącej legalnej emigracji Meitner. W liście podkreślał jej oddanie dla nauki niemieckiej, międzynarodową sławę i uznanie oraz fakt, że może dokonać wiele ważnych odkryć w fizyce jądrowej. Niestety odpowiedź była jednoznaczna: nie ma możliwości wydania Lise Meitner niemieckiego paszportu. Musi pozostać. Musi równa się zagładzie. Argumentacja była następująca:

 

[…] Pozwolę sobie zakomunikować Panu, że istnieją polityczne przeciwwskazania w sprawie wystawienia paszportu dla pani profesor Meitner. Uważa się za niepożądane, aby słynni Żydzi wyjeżdżali z Niemiec za granicę, gdzie mogliby działać jako reprezentanci niemieckiej nauki czy wręcz swoim nazwiskiem i doświadczeniem zgodnie ze swoją wewnętrzną postawą szkodzić Niemcom […][2].

Niels Bohr w swoim gabinecie, 1935, domena publiczna

 

Do Berlina przyjechał z żoną Niels Bohr. Zdawał sobie w pełni sprawę z powagi sytuacji i zaprowadził Meitner do kierownika Instytutu Fizyki, Holendra Petera Debye’a (1884–1966), przebywającego i pracującego w Niemczech od 1909 roku[3]. Lise dowiedziała się od Debye’a, że jeszcze jest czas na ucieczkę i nie ma bezpośredniego pośpiechu. Jednak Bohr był innego zdania. Interweniował wcześniej u holenderskiego fizyka Dirka Costera, który rozpoczął natychmiastową akcję ratunkową. Meitner znała Costera i jego żonę od wczesnych lat dwudziestych, kiedy spędziła u nich kilka tygodni zaraz po wojnie światowej. Coster wspólnie z Hendrikiem A. Kramersem (1894–1952) z Leiden rozpoczął kampanię informowania innych fizyków w całej Holandii, że Lise Meitner potrzebuje pilnej pomocy. W liście do swojego kolegi, Adriaana Fokkera (1887–1972) z Haarlem, napisał:

 

Lise Meitner prawdopodobnie wkrótce zostanie wyrzucona z Berlin-Dahlem… Byłoby wspaniale, gdyby mogła pracować przez jakiś czas w Holandii… Być może uda nam się poprosić kolegów do regularnych wpłat dla Lise Meitner… Jeśli mógłby pracować w Groningen, można by również przyznać jej roczny grant f. 500 poza funduszami [Uniwersytetu] Groningen… Chciałbym ją mieć tutaj, ale nie zależy to od mojego osobistego zaangażowania…[4]

 

Lise Meitner i Otto Hahn na krótko przed ucieczką uczonej z Berlina, lato 1938, Archiv der Max Planck-Gesselschaft, Berlin-Dahlem

 

 

Do akcji przyłączył się Debye i Paul Rosbaud, który był od lat zatrudniony na stanowisku redaktora naukowego „Naturwissenschaften”. Znał Lise i Ottona osobiście i widział, że jeśli uczona nie opuści Berlina, zginie. Powiadomił swojego przyjaciela w Szwajcarii, który natychmiast wysłał telegram do Meitner: Przyjedziesz na weekend fizyków od 29 czerwca do 1 lipca?[5] W ten sposób fizycy z Danii, Holandii, Szwajcarii i Niemiec robili wszystko, by pomóc pierwszej damie fizyki jądrowej. Wydaje się, że poza świadomością Meitner rozpoczęła się kampania umożliwiająca jej ucieczkę z hitlerowskich Niemiec. Działalność przyjaciół była imponująca. Tymczasem Coster coraz bardziej niecierpliwił się brakiem decyzji rządu w sprawie wizy dla Meitner. 27 czerwca 1938 roku napisał do Fokkera, że podjął decyzję i nie będzie dłużej czekał na działania rządu holenderskiego. Postanowił udać się do Berlina osobiście, poinformować Meitner o możliwości rocznej pomocy finansowej i przywieść ją do Holandii. Fokker z większym dystansem i spokojem napisał do Costera: Nie panikuj! […]Musisz pozwolić jej spokojnie podjąć samodzielną decyzję[6]. Coster jednak sam podjął decyzję. W tym samym czasie rząd holenderski wydał zgodę, żeby Lise bez wizy mogła przekroczyć granicę, o czym powiadomił bezpośrednio zainteresowanych Coster, który 28 czerwca 1938 roku przyjechał do Berlina. Jednak decyzja o wyjeździe – tak jak przewidywał Fokker – należała do Meitner. Uczona wiedziała już, że nie może dłużej czekać. Należało działać. Plan był prosty: Lise musi wyjechać na wakacje, żeby odpocząć od codziennej pracy i zmartwień. Nic nie mogło wzbudzać podejrzeń. Lise nadal więc chodziła codziennie do instytutu, prowadziła badania, rozmawiała z Hahnem i Strassmannem. Musiała mieć nerwy ze stali. Plan ucieczki znali tylko Hahn, von Laue, Debye i Rosbaud. Tajemnica zwiększała i tak olbrzymie napięcie. Meitner powiedziała żonie Plancka i Elisabeth Schiemann o liście Boscha. Nic więcej. Nie mogło być mowy o żadnych pożegnaniach. 4 lipca sytuacja nagle się pogorszyła. Bosch powiadomił Hahna, że restrykcje związane z wyjazdem za granicę uczonych – zwłaszcza Żydów lub politycznie podejrzanych – będą przestrzegane z najwyższą dokładnością. Lise nie mogła się czuć bezpiecznie nawet w hotelu! Debye spotkał się z Meitner i bez trudu przekonał ją, że natychmiast musi uciekać. Coster pozyskał ponownie zgodę ministerstwa na przyjazd uczonej do Holandii bez wizy. Z wydaną zgodą 11 lipca ruszył ponownie do Berlina. Nazajutrz Otto poinformował Lise, że musi wyjechać do Holandii, że wszystko jest załatwione, nie ma kłopotu z wizą i pieniędzmi, a wyjazd musi nastąpić możliwie najszybciej – następnego dnia! Trudno sobie wyobrazić, co działo się w głowie Lise. Musiała zrobić wszytko, aby rola, którą odgrywała, była do końca przekonywująca. Pozostała więc do godziny dwudziestej w instytucie, robiąc korektę pracy. W dzienniku napisała: wcześnie w Instytucie. Hahn powiedział mi, co zaproponowali Coster–Debye. Spotkanie rano Costera z Hahnem. Praca w Instytucie, aż do ósmej w nocy[7]. Następnie z pomocą Hahna i Rosbauda spakowała dwie małe walizki. Musiała zabrać tylko niezbędne rzeczy, które nie wzbudziłby podejrzeń. W końcu jechała tylko na wakacje. Po wojnie Meitner pisała: Tak, aby nie wzbudzać podejrzeń, spędziłam ostatni dzień mojego życia w Niemczech w Instytucie, aż do 8 w nocy robiąc korektę pracy przekazanej przez młodego współpracownika. Później miałam dokładnie 1,5 godziny, aby spakować kilka niezbędnych rzeczy do dwóch małych walizek[8]. Około godziny dwudziestej trzeciej poszła z Hahnem do jego mieszkania, gdzie spędziła ostatnią bezsenną noc w Niemczech. Następnego dnia rano, w środę 13 lipca, Hahn wraz z Rosbaudem udali się do hotelowego pokoju Lise, żeby zabrać jeszcze jedną małą walizkę. Otto wspominał:

 

Dirk Coster, 1930, domena publiczna

Coster pozostał w Berlinie na noc. Nie mówiąc nikomu, w godzinach wieczornych spakowaliśmy walizkę (tylko Rosbaud i ja byliśmy obecni). O ile dobrze pamiętam, [Lise] spędziła noc przed wyjazdem u nas na Altensteinstrasse; Coster spotkał ją w pociągu. […] Z bojaźnią i drżeniem zastanawialiśmy się, czy dotrze, czy też nie[9].

 

Wszystko miało wyglądać jak typowy letni wyjazd na wakacje. Rosbaud odwiózł ich na dworzec. Podczas podróży Lise ogarnęła panika i błagała przyjaciół, żeby zawrócili. Byli nieubłagani, spokojni i rzeczowi. Na stacji podczas pożegnania Otto wręczył Lise pierścionek. Dałem jej piękny pierścionek z diamentem, który odziedziczyłem po matce, nigdy go sam nie nosiłem, ale zawsze bardzo ceniłem. Chciałem, żeby miała jakieś zabezpieczenie w razie niebezpieczeństwa[10] – wspominał. Lise dodała: Opuszczałam Niemcy na zawsze z 10 markami w torebce[11]. W dzienniku zanotowała: 13 lipca. Wcześnie pożegnałam Hahna. Pierścień. Spotkałam Costera na stacji. W Nieuwe Schans celnik został poinformowany. Godzina osiemnasta Groningen[12]. Coster robił wszystko, żeby się z nimi nie spotkać, ale dyskretnie wsiadł do pociągu, by razem z nią odjechać ku przyszłości. Hahn pisał, że Lise Meitner była szczególnie narażona na niebezpieczeństwo wielokrotnych kontroli […] w pociągach wyjeżdżających za granicę. Od czasu do czasu ludzi, którzy próbowali wyjechać za granicę, aresztowano w pociągach i zawracano[13]. Drobna, przerażona i skupiona kobieta paląca mnóstwo papierosów i wyczekująca najgorszego. Możemy sobie ją wyobrazić siedzącą przy oknie, patrzącą na mijane krajobrazy i wyczekującą chwili aresztowania…

Pierścionek, należący do Charlotte Hahn, który Otto Hahn wręczył Lise Meitner, [za:] A. Norman, „The Amazing Story of Lise Meitner: Escaping the Nazis and Becoming the World’s Greatest Physicist”, Pen and Sword History, London 2021
Po długich siedmiu godzinach pociąg dotarł do granicy z Holandią. Teraz mogło wydarzyć się najgorsze: nazistowscy funkcjonariusze sprawdzali dokumenty, a ona nie miała ważnego paszportu i wizy. Jednak Coster zadbał o wszystko, poprosił wcześniej znajomych urzędników imigracyjnych, aby oficjalne zaproszenie do Hagi było wystarczającym dokumentem wyjazdu Lise zarówno dla nich, jak i dla drugiej strony. Obyło się bez dramatycznych scen – Lise Meitner przekroczyła granicę. Była bezpieczna. Nazajutrz Coster wysłał do Hahna telegram: Dziecko przyszło na świat. 15 lipca Hahn odpowiedział:

 

Droga Rodzino Costerów,

przede wszystkim chcę pogratulować szczęśliwego przybycia najmłodszego członka rodziny. Oczywiście, jestem bardzo zadowolony z nowin, ponieważ jeszcze do niedawna byliśmy nieco zaniepokojeni. Jak będzie nazywać się ukochana córka? Tutaj nie ma za dużo wiadomości. W laboratoriach wszystko idzie swoim zwykłym biegiem, a urlop zaczyna się jutro, dzięki Bogu…[14]

Lise Meitner, lata 30. XX wieku, domena publiczna

Meitner wspominała dramatyczną ucieczkę z nazistowskich Niemiec jako bardzo traumatyczne przeżycie. Właściwie trzeba sobie uświadomić, że niosła ona ze sobą ocalenie lub utratę życia. Zdecydowanie była to najdłuższa podróż w życiu Lise.

 

Pojechałam pociągiem do Holandii, rzekomo na tygodniowy urlop. Na granicy holenderskiej, gdy pięcioosobowy nazistowski patrol wojskowy przechodzący przez wagon wziął mój austriacki paszport, którego ważność dawno wygasła, zaczęłam bać się o życie. Byłam tak przerażona, że prawie zamarło mi serce. Wiedziałam, że naziści ogłosili sezon polowania na Żydów, że polowanie trwa. Siedziałam tam 10 minut i czekałam, 10 minut, które wydawały mi się godzinami. Potem wrócił jeden z nazistowskich funkcjonariuszy i bez słowa oddał mi paszport. 10 minut później wysiadłam na terytorium holenderskim, gdzie spotkałam kilku holenderskich kolegów[15].

 

Zorganizowanie ucieczki oraz sama podróż Lise Meitner na trwałe wryły się w pamięć jej przyjaciół. Nie bez znaczenia pozostaje wielka odwaga i determinacja Dirka Costera. Wolfgang Pauli w telegramie do niego pisał: Uczyniłeś się sławnym z uprowadzenia Lise Meitner jak [z odkrycia] hafnu[16]. Otto Hahn we wspomnieniach napisał: Nigdy nie zapomnę 17 lipca 1938 r.[17] Nigdy nie zapomniała go także Meitner. Ocaliła życie, lecz straciła pracę, dom, tożsamość narodową, niezależność. Została więźniem systemu. W Niemczech uznano, że profesor Lise Meitner, która była członkiem naukowym Instytutu od 1914 r. i od początku kierowała jego Wydziałem Fizyczno-Radioaktywnym, przeszła z dniem 1 października 1938 r. w stan spoczynku[18].

 

_________________________________

 

[1] P. Rife, „Lise Meitner…”, op. cit., str. 161.

[2] K. Hoffmann, „Wina i odpowiedzialność…”, op. cit., str. 133.

[3] Peter Debye sam niebawem musiał zatroszczyć się o swoją pozycję, otrzymał bowiem propozycję przyjęcia obywatelstwa niemieckiego lub napisania prohitlerowskiej książki. Miał to być akt lojalności wobec Hitlera. Debye odrzucił obie propozycje i pod pretekstem gościnnych wykładów wyjechał do USA.

[4] P. Rife, „Lise Meitner…”, op. cit., str. 166.

[5] Ibidem.

[6] Ibidem, str. 169.

[7] R. Sime, „Lise Meitner…”, op. cit., str. 204.

[8] Ibidem.

[9] F. Krafft, „Lise Meitner…”, op. cit., str. 836.

[10] R. Rhodes, „Jak powstała bomba atomowa”, op. cit., str. 210.

[11] R. Sime, „Lise Meitner…”, op. cit., str. 204.

[12] Ibidem.

[13] P. Rife, „Lise Meitner…”, op. cit., str. 172.

[14] F. Krafft, „Lise Meitner…”, op. cit., str. 836.

[15] R. Rhodes, „Jak powstała bomba atomowa”, op. cit., str. 210.

[16] R. Sime, „Lise Meitner…”, op. cit., str. 205.

[17] O. Hahn, „My Life”, op. cit., str. 149. Błąd Hahna. Musiało chodzić o 13 lipca [patrz:] K. Hoffmann, „Wina i odpowiedzialność…, op. cit., str. 133.

[18] K. Hoffmann, „Wina i odpowiedzialność…”, op. cit., str. 133.

Pani Einstein-Marity

/  Tomasz Pospieszny   /

W sierpniu 2021 roku mija siedemdziesiąta trzecia rocznica śmierci Milevy Marič. Odeszła w zapomnieniu i taką też pozostała przez wiele lat. Pochowano ją w obrządku prawosławnym w jej ukochanym Zurychu na cmentarzu Nordheim. Nagrobek Milevy Marič został usunięty w latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia przez władze cmentarza, gdyż przez wiele lat po jej śmierci nie była uiszczana opłata za grób. Z inicjatywy dra Ljubo Vujevicia z The Tesla Memorial Society w Nowym Yorku odnaleziono grób Milevy w 2004 roku. Zainicjowano także ponowne wzniesienie nagrobka kobiety, która była towarzyszką życia Alberta Einsteina.

Proponujemy Państwu lekturę fragmentu książki Tomasza Pospiesznego pt. Pasja i geniusz. Kobiety, które zasłużyły na Nagrodę Nobla opisujący życie Milevy Marič.

 

Pani Einstein-Marity

Niezwykle uporządkowana Mileva wprowadziła ład w życie Einsteina. W dzieciństwie nauczyła się szyć, a później także gotować. Nie tylko szyła swoje sukienki, ale także reperowała ubrania Alberta. Umiała trafić do jego serca przez swój intelekt, ale także przez jego żołądek. Roztargnienie, brak organizacji, bałaganiarstwo i zapominalstwo Einsteina była zdolna okiełznać jak nikt inny. Tak doskonale nam idzie wspólne zgłębianie naszych mrocznych dusz, picie kawy, jedzenie kiełbasek itd. – pisał Albert[1]. Jeden z biografów Einsteina Peter Michelmore napisał, że Mileva:

 

[…] potrafiła szybciej niż [Albert] wyrobić sobie zdanie na temat ludzi i była bardzo stała w swoich wyborach. W każdej sprawie zajmowała zdecydowany punkt widzenia. Z góry planowała zarówno przebieg swoich studiów, jak i rozkład każdego dnia. Próbowała również wprowadzić porządek w życie Alberta. I matematyka była tylko częścią tego wszystkiego. Namawiała go do regularnego spożywania posiłków i uczyła oszczędności. Często wściekała się na jego roztargnienie. Wtedy spoglądał na nią ze spokojem, jak tupie nóżką niczym mała dziewczynka, a w jego oczach pojawiały się łobuzerskie ogniki. Potem robił śmieszne miny lub opowiadał żarcik i jej złość powoli ustępowała[2].

 

Mileva,Albert i ich pierwszy syn Hans Albert, Berno, 1904, Instytut Leo Baecka, [za:] http://einstein-virtuell.mpiwg-berlin.mpg.de/VEA/SC-1668110491_MOD-736752543_SEQ1883770543_SL-110908586_en.html
Niestety nie wszyscy byli przychylni ich związkowi. Przyjaciele Milevy uważali, że Albert nie jest dla niej odpowiednim partnerem. Z kolei jego znajomi nie potrafili zrozumieć, co widzi w utykającej, humorzastej Milevie. Albert jednak podziwiał jej inteligencję. I był zakochany. Kiedy jeden z jego kolegów powiedział: Wiesz, nigdy nie odważyłbym się poślubić kobiety, która nie byłaby zupełnie zdrowa, Albert odpowiedział: Ale ona ma taki cudowny głos[3].

Tymczasem zbliżał się czas egzaminów: międzykursowego i końcowego. Einstein zdał egzamin międzykursowy w październiku 1898 roku, Mileva zaś musiała przygotowywać się do niego dłużej z racji pobytu na uniwersytecie w Heidelbergu. Przystąpiła do niego w październiku następnego roku, zdając z piątą lokatą. Latem 1899 roku, gdy Mileva przygotowywała się do egzaminów, Einstein przebywał na wakacjach wraz z matką i siostrą. Pokazał wówczas matce zdjęcie Milevy. W liście do ukochanej pisał, że wywarło ono na Paulinie Einstein wrażenie – moja stara matka pozdrawia Cię jak najserdeczniej[4]. Niestety kiedy Frau Einstein zorientowała się, że nie jest to kolejny romans syna, lecz związek poważny, jej zachowanie względem Milevy uległo radykalnej zmianie. Przeszkadzało jej, że jest Serbką, że nie jest Żydówką, że pochodzi z pospolitej rodziny, że jest starsza od Alberta, że jest ułomna fizycznie. Jednym słowem, była najgorszą z możliwych partii dla jej ukochanego syna. Pierwsze niepokojące wieści nadesłała Helena Kaufler, która na własne oczy widziała niechęć Pauliny do Milevy. Zrozpaczona Mileva pisała do niej:

 

Sądzisz, że ona w ogóle mnie lubi? Naprawdę się ze mnie tak strasznie naśmiewała? Wiesz, poczułam się głęboko nieszczęśliwa, ale potem się pocieszyłam, że w końcu ten najważniejszy dla mnie człowiek jest innego zdania, a kiedy on roztacza nade mną wspaniałą wizję naszej przyszłości, nie myślę już o moim nieszczęściu[5].

Mileva Marič, 1896, domena publiczna

Niestety najgorsze miało dopiero nadejść. Latem 1900 roku przystąpili do egzaminów końcowych składających się z części pisemnej i ustnej. Einstein zdał, Mileva nie. Jako jedyna uzyskała średnią poniżej pięciu. Tym samym jako jedyna nie otrzymała dyplomu. Być może miał na to wpływ egzamin ustny, który Mitza zdawała przed profesorami mężczyznami, z góry przeświadczonymi o braku zdolności kobiet do nauk ścisłych. Możliwe też, że nie opanowała całego materiału, przecież w tym samym roku zdawała także egzamin międzykursowy. Załamana wróciła do rodziców z mocnym postanowieniem przystąpienia do egzaminów w roku następnym. Albert zaś udał się na wakacje z rodziną. Niestety sytuacja pomiędzy nim i matką była bardzo napięta. Kiedy Paulina dowiedziała się, że Mileva oblała egzaminy, zapytała: No, i kim teraz będzie ta twoja Laleczka?. Z pewnością i wyzwaniem w oczach Albert odpowiedział: Moją żoną. Ona jest takim samym molem książkowym jak ty, a tobie potrzebna jest żona. Gdy ty będziesz miał trzydziestkę, z niej będzie już stara krowa! – krzyczała Paulina[6]. Jej wściekłość zmieniła się w histerię i bezradność:

 

Mama rzuciła się na łóżko, ukryła głowę w poduszkach i rozpłakała jak dziecko. Gdy tylko się opanowała, natychmiast przystąpiła do gwałtownego ataku: „W ten sposób rujnujesz swoją przyszłość i grzebiesz swoje szanse! Żadna porządna rodzina by jej nie chciała. Jeśli zajdzie w ciążę, dopiero będziesz się miał z pyszna!” Przy tym ostatnim wybuchu, przed którym było jeszcze wiele innych, w końcu straciłem cierpliwość. Zaprzeczyłem ostro, abyśmy żyli w grzechu, po czym zrugałem ją, na czym świat stoi […][7].

Akademia Olimpijska: Albert Einstein z przyjaciółmi: Conradem Habichem i Maurice’m Solovine’em, ok. 1903, domena publiczna

Wydaje się, że młody Einstein był na tyle uparty, że dążył do celu za wszelką cenę. Dopiero teraz widzę jak szaleńczo Cię kocham – pisał do Milevy[8]. Żywiołowe wręcz wyznania uczuć mogą świadczyć o buncie Alberta przeciw rodzinie, chociaż na pewno kochał Milevę. Napisał do niej:

 

Co będzie, to będzie, ale i tak będziemy mieć najpiękniejsze życie pod słońcem. Przyjemna praca i bycie razem – czegóż można jeszcze chcieć? Jak uciułamy trochę pieniędzy, kupimy sobie rowery i będziemy co parę tygodni jeździć na wycieczki[9].

Państwo Einsteinowie w Kacu w Serbii, ok. 1912, domena publiczna

Czy ta romantyczna deklaracja nie nasuwa skojarzeń z francusko-polską parą uczonych pędzących na bicyklach?

Niestety sytuacja materialna Einsteina z dnia na dzień się pogorszyła: chcąc go ukarać, rodzina przestała przekazywać mu pieniądze. Udzielał korepetycji, ale był to skromny dochód, który nie pozwalał na finalizację planów Alberta i Milevy. A przecież mieli marzenia. Jakże cudnie będzie wyglądał świat, gdy będę już Twoją małą żoną – pisała Mileva[10]. Niestety rodzice Einsteina robili wszystko, co tylko mogli, by utrudnić im życie. Zwłaszcza Milevie. Do Heleny pisała:

 

Ta kobieta najwyraźniej obrała sobie za cel życia, by zatruć życie nie tylko moje. Ale i swojego syna […]. Posunęli się nawet do tego, by napisać list do moich rodziców, w którym oczerniają mnie w stopniu wręcz skandalicznym[11].

 

Brak stabilności finansowej nie ograniczył jednak pracy twórczej Alberta. Pierwszą pracą, której się poświęcił, było padanie efektu kapilarnego, czyli podnoszenie się słupa cieczy w bardzo cienkiej rurce. 3 października 1900 roku, na dwa miesiące przed wysłaniem artykułu do redakcji „Annalen der Physikˮ, w liście do Milevy pisał:

 

Wnioski na temat efektu kapilarnego, do jakich doszedłem niedawno w Zurychu, wydają mi się całkiem nowe, choć są takie proste. Kiedy oboje będziemy już w Zurychu, spróbujemy zdobyć jakieś dane empiryczne na ten temat […]. Jeśli ujawnia się tu jakieś prawo przyrody, poślemy rezultaty do „Annalenˮ[12].

 

Walter Isaacson, autor doskonałej biografii Einsteina, podaje, że był to początek sporów dotyczących udziału Milevy Marič w badaniach i teoriach Einsteina. W tym jednak przypadku wydaje się, że jej rola ograniczała się do słuchaczki i być może dyskutantki. W liście do Heleny Savić (od 15 listopada 1900 roku żony Milivojea Savića) pisała:

 

Albert napisał artykuł z fizyki, który prawdopodobnie wkrótce zostanie opublikowany w „Annalen der Physik”. Możesz sobie wyobrazić, jaka jestem dumna z mojego ukochanego. Nie jest to taki zwykły artykuł, tylko bardzo ważny – dotyczy teorii cieczy. Wysłaliśmy kopię do Boltzmanna, gdyż chcielibyśmy wiedzieć, co on o tym myśli. Mam nadzieję, że nam odpisze[13].

Boltzmann nie odpisał, a artykuł Einstein z czasem uznał za mało znaczący. Pomimo pierwszego osiągnięcia naukowego nadal pozostawał bez pracy. Zmuszony przez rodzinę pojechał do Mediolanu. Miało to służyć rozdzieleniu kochanków.

Z listów można wnioskować, że im dłużej Albert nie widział Mitzy, tym bardziej szalał z miłości:

 

Bez Ciebie brakuje mi pewności siebie, przyjemności z pracy, przyjemności z życia – krótko mówiąc, bez Ciebie moje życie straciło swój sens[14].

 

Jakże mogłem przedtem żyć. […] Bez myśli o Tobie wolałbym umrzeć. […] Spośród wszystkich ludzi, Ty kochasz mnie najmocniej i najlepiej rozumiesz. […] Wieczorami myślę o tym, że [Ty] myślisz o mnie i całujesz w łóżku poduszkę. Wiem, jak to jest! […]. Moim szczęściem jest Twoje szczęście. […] Moje życie zyskuje prawdziwy sens tylko dzięki myślom o Tobie. […] Jak cudownie było ostatnim razem, gdy mogłem Cię obejmować, tak jak natura stworzyła[15].

 

W innym liście dodawał: Na zawsze pozostaniemy studentami i gówno będzie nas obchodził cały świat[16]. Niestety nie dane było im pozostać wiecznymi studentami. Mileva rozpoczęła przygotowania do ponownego podejścia do egzaminów końcowych i miała nadzieję, że uzyskanie dyplomu umożliwi jej przygotowanie rozprawy doktorskiej. Promotorem miał być profesor Heinrich Martin Weber (1842–1913). W marcu 1900 roku w liście do Heleny pisała:

 

Profesor Weber przyjął moją propozycję pracy dyplomowej i był z niej całkiem zadowolony. Szukam tematów dalszych badań, które będę musiała wykonać. E. [Albert] wybrał dla siebie bardzo interesujący temat[17].

 

Albert z kolei pisał:

 

Ja również cieszę się bardzo, że będziemy nad tym razem pracowali. Nie wolno Ci teraz przerywać Twoich badań – jakiż będę dumny, gdy moje małe kochanie zostanie już panią doktor, a ja wciąż będę zupełnie zwykłym człowiekiem![18]

 

Niestety współpraca nie układała się idealnie. Weber był autorytatywny i z czasem coraz mniej lubił zuchwałego Einsteina. Milevie dostawało się także. Wiosną następnego roku pisała:

 

Miałam kilka kłótni z Weberem, ale jestem już do tego przyzwyczajona[19]. Dzięki obawom Webera nie udało mi się jeszcze zdobyć doktoratu [pomimo ukończenia kursu]. Znosiłam zbyt wiele i w żadnym wypadku nie wrócę do niego ponownie[20].

 

Można z dużą dozą prawdopodobieństwa przypuszczać, że Mileva nie uzyskała dyplomu, gdyż Albert nie potrafił ukrywać niechęci do profesora Webera. Tymczasem życie Milevy uległo radykalnej zmianie.

W maju 1900 roku spędziła z Albertem piękne, romantyczne i namiętne wakacje nad jeziorem Como. Niebawem okazało się, że jest w ciąży. 28 maja Einstein w liście do ukochanej pisał: Jak się czujesz, kochana? Jak tam chłopiec? […] Jak tam nasz mały synek?[21]. Pomimo dolegliwości ciążowych Mileva starała się przygotować do egzaminu, który miała zdawać w lipcu. Niestety i tym razem się nie udało. Abraham Pais podkreśla: teraz, gdy już wiemy, że w tym czasie była w odmiennym stanie, tym bardziej winniśmy podziwiać jej odwagę i upór, by zdawać raz jeszcze[22]. Bez dyplomu, w ciąży, bez ukochanego przy sobie wróciła do Nowego Sadu. Musiała zmierzyć się sama z trudami ciąży i porzuconymi marzeniami o karierze naukowej. Co jednak najgorsze, była przekonana, że na zachodzie zostanie uznana za ladacznicę, która zrujnowała Albertowi życie, na wschodzie zaś za idiotkę[23]. Jesienią 1901 roku Einstein został prywatnym nauczycielem w Szafuzie nad Renem. Jednocześnie wiązał nadzieje z otrzymaniem posady w urzędzie patentowym w Bernie. Mileva czuła się osamotniona. W liście do Alberta pisała:

 

Gdybyś tylko wiedział, jak bardzo samotna i opuszczona się czuję, na pewno byś przyjechał. […] Żebyś wiedział, jak bardzo chcę Cię znowu zobaczyć! Myślę o tobie całymi dniami, a jeszcze bardziej nocami[24].

 

W grudniu 1901 roku Albert pisał:

 

Wyczekuję naszej drogiej Lieserl [córeczki], ale po kryjomu (tak aby Doxerl się nie dowiedziała) wyobrażam sobie, że jest to Hanserl […]. Istnieje tylko kwestia, jak moglibyśmy przyjąć naszą Lieserl; nie chciałbym jej oddawać […][25].

 

Kiedy kilka dni później dowiedział się, że otrzymał pracę w Bernie, przyszło ukojenie i spokój. W listach do Mitzy pisał:

 

Zurych, 30 kwietnia 1901 roku

Mój kochany kotku,

[…] Sama się przekonasz, jaki pogodny i radosny się stałem. Dawno zapomniałem o wszystkich moich troskach. I tak bardzo Cię znowu kocham! To tylko z nerwów byłem tak niedobry dla Ciebie […] i tęsknię bardzo do chwili, kiedy znowu Cię ujrzę. […]

Całuję Cię z dna mojego serca.

Twoje kochanie[26]

 

Winterthur, 9 maja 1901 roku

Kochany kotku,

[…] Gdybym tylko mógł przekazać Ci chociaż cząstkę własnego szczęścia, abyś już na zawsze była wolna od smutku i melancholii. […]

Najlepsze życzenia i całusy dla Ciebie.

Albert[27]

 

W styczniu 1902 roku otrzymał wiadomość, że został ojcem. Poród był długi i ciężki. Córeczce Mileva nadała imię Lieserl. Einstein pisał do ukochanej:

 

Berno, 4 lutego 1902 roku

Moje najdroższe kochanie,

Biedne, najdroższe kochanie; co musiałaś wycierpieć, jeśli nie możesz nawet samodzielnie do mnie napisać! Szkoda, że nasza droga Lieserl musi zostać przedstawiona światu w ten sposób! Mam nadzieję, że do czasu nadejścia mojego listu będziesz zdrowsza i weselsza. […] Więc faktycznie jest dziewczynka. Czy jest zdrowa i płacze jak trzeba? Jakiego koloru ma oczka? Skąd bierzesz mleko? Czy dużo je? Musi być kompletnie łysa. Kocham ją bardzo, a przecież nawet nie wiem, jak wygląda. […] Chętnie sam zmajstrowałbym taką Lieserl, to musi być fascynujące! Z pewnością umie już płakać, lecz śmiać nauczy się dopiero później. Jest w tym pewna głęboka prawda. […]

Dla Ciebie tysiące pocałunków od Twojej miłości,

Johnnie[28]

Albert Einstein na rok przed otrzymaniem Nagrody Nobla, 1920, domena publiczna

Niestety nie ma żadnych listów świadczących o tym, że Einstein widział swoją córkę. Trudno domniemywać, czy o istnieniu dziecka wiedziała także rodzina i najbliżsi przyjaciele Einsteina. Wprawdzie jego matka 20 lutego 1902 roku pisała: tej Marič zawdzięczam najgorsze chwile mojego życia; gdyby to leżało w mojej mocy, zrobiłabym wszystko, aby zniknęła z naszego horyzontu[29], ale nie ma pewności, że odnosi się tym samym do narodzin wnuczki. Nie wiadomo też nic pewnego o losie dziecka. Michele Zackheim w swojej książce o Lieserl twierdzi, że była niepełnosprawna fizycznie i zamieszkała z rodziną Milevy. Według niej prawdopodobnie zmarła na szkarlatynę we wrześniu 1903 roku[30]. Z kolei wieloletni badacz życia Einsteina Robert Schulmann wysunął hipotezę, że Lieserl adoptowała Helena Savić. Nadano jej imię Zorka i miała żyć aż do lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. W rzeczywistości Saviciowie mieli niewidomą od wczesnego dzieciństwa córkę o takim imieniu, która zmarła w 1992 roku. Jednakże wnuk Heleny, a siostrzeniec Zorki doktor Milan Popović, odrzucił możliwość, że była to Lieserl, i twierdził, że to dziecko zmarło we wrześniu 1903 roku. W swojej książce napisał: wysunięta teoria, jakoby moja babcia adoptowała Lieserl, jest pozbawiona jakichkolwiek podstaw, gdyż zostało to dokładnie sprawdzone w historii mojej rodziny[31]. Znajduje to potwierdzenie w korespondencji Milevy i Alberta. W sierpniu 1903 roku Mileva pojechała do Nowego Sadu, gdyż została poinformowana, że Lieserl zachorowała na szkarlatynę. Z podróży wysłała kartę Albertowi: Podróż upływa szybko, ale jest ciężka. Nie czuję się dobrze. Co porabiasz, mój Jonzile? Napisz do mnie prędko. Twoja biedna Laleczka[32]. Złe samopoczucie Milevy wynikało z tego, że była ponownie w ciąży. Albert odpisał:

 

Bardzo mi przykro z powodu tego, co się stało z Lieserl. Szkarlatyna pozostawia często trwałe ślady. Jak Lieserl została zarejestrowana urzędowo? Musimy bardzo uważać, bo inaczej dziecko będzie miało problemy w przyszłości[33].

Mileva i Albert Einsteinowie, ok. 1905, domena publiczna

10 października 1902 roku zmarł ojciec Alberta. Krótko przed śmiercią wyraził zgodę na ślub syna z Milevą[34]. 6 stycznia 1903 roku Einstein dotrzymał słowa i ożenił się z Mitzą. Ślub cywilny odbył się w Bernie w towarzystwie najbliższych przyjaciół. Rok później, 14 maja 1904 roku, Mileva urodziła syna Hansa Alberta. W liście do Heleny pisała, żeby przyjechała do Berna, gdyż chciała jej pokazać moje małe kochanie, które też ma na imię Albert. Nie umiem wyrazić, ile daje mi radości, gdy śmieje się po przebudzeniu albo fika nóżkami w kąpieli[35]. Ojciec Milevy przyjechał zobaczyć wnuka i zaoferował zięciowi pokaźną sumę pieniędzy. Einstein jednak ich nie przyjął, argumentując:

 

Nie poślubiłem twojej córki dla pieniędzy, ale dlatego, że ją kocham, potrzebuję jej, ponieważ oboje jesteśmy jednością. Wszystko, co zrobiłem i osiągnąłem, zawdzięczam Milevie. Jest moim genialnym źródłem inspiracji, moim aniołem ochronnym przeciwko pokusom w życiu, a tym bardziej w nauce. Bez niej nie rozpocząłbym pracy, nie mówiąc już o jej zakończeniu[36].

_______

[1] R. Highfield, P. Carter, Prywatne życie Alberta Einsteina, op. cit., s. 67.

[2] P. Michelmore, Einstein: Profile of the Man, Dodd, Mead and Company, New York 1962, s. 36.

[3] W. Isaacson, Einstein, op. cit., s. 59.

[4] R. Highfield, P. Carter, Prywatne życie Alberta Einsteina, op. cit., s. 76.

[5] Ibidem, s. 77.

[6] Ibidem, s. 79.

[7] Ibidem, s. 80.

[8] W. Isaacson, Einstein, op. cit., s. 67.

[9] Ibidem, s. 69.

[10] A. Pais, Tu żył Albert Einstein, Prószyński i S-ka, Warszawa 2005, s. 24.

[11] Ibidem, s. 24.

[12] W. Isaacson, Einstein, op. cit., s. 71.

[13] M. Popović, In Albertʼs Shadow, op. cit., s. 70.

[14] J. Renn, R. Schulmann, Albert Einstein/Mileva Marić, op. cit., s. 26.

[15] A. Pais, Tu żył Albert Einstein, op. cit., s. 24.

[16] D. Overbye, Zakochany Einstein, op. cit., s. 72.

[17] M. Popović, In Albertʼs Shadow, op. cit., s. 60.

[18] J. Renn, R. Schulmann, Albert Einstein/Mileva Marić, op. cit., s. 32.

[19] M. Popović, In Albertʼs Shadow, op. cit., s. 76.

[20] Ibidem, s. 78.

[21] J. Renn, R. Schulmann, Albert Einstein/Mileva Marić, op. cit., s. 54.

[22] A. Pais, Tu żył Albert Einstein, op. cit., s. 25.

[23] D. Overbye, Zakochany Einstein, op. cit., s. 127.

[24] W. Isaacson, Einstein, op. cit., s. 86.

[25] A. Pais, Tu żył Albert Einstein, op. cit., s. 25.

[26] J. Renn, R. Schulmann, Albert Einstein/Mileva Marić, op. cit., s. 46.

[27] Ibidem, s. 51.

[28] J. Renn, R. Schulmann, Albert Einstein/Mileva Marić, op. cit., s. 73.

[29] A. Pais, Tu żył Albert Einstein, op. cit., s. 25.

[30] M. Zackheim, Einsteinʼs Daughter: The Search for Lieserl, Riverhead Hardcover, New York 1999.

[31] M. Popović, In Albertʼs Shadow, op. cit., s. 11.

[32] W. Isaacson, Einstein, op. cit., s. 98.

[33] Ibidem, s. 98.

[34] A. Pais, Pan Bóg jest wyrafinowany… Nauka i życie Alberta Einsteina, Prószyński i S-ka, Warszawa 2001, s. 61.

[35] W. Isaacson, Einstein, op. cit., s. 100.

[36] D. Trbuhović-Gjurić, Im Schatten Albert Einsteins, op. cit., s. 76.

Dama z lampą — 112. rocznica śmierci Florence Nightingale

Trudno sobie wyobrazić szpitale bez pielęgniarek. Personelu stojącego zazwyczaj za lekarzem, a mającego ogromną wiedzę, doświadczenie i oddanie względem pacjenta. To one wykonują zastrzyki, podają leki, zmieniają kroplówki. Znają imiona pacjentów, słuchając ich opowiadań często też wiedzą czym się zajmowali, kto ich odwiedza. Pielęgniarki były i są niezwykle ważne w przywracaniu do zdrowia i życia tych, którzy z całkowitą ufnością oddają się ich opiece. Trudno sobie wyobrazić, że współczesne pielęgniarstwo stworzyła właściwie jedna kobieta – Florence Nightingle. Oto jej niezwykła historia, która w dobie epidemii staje się żywą i wciąż aktualną.

 

 

Kopia akwareli Wiliama White’a z 1836 roku przedstawiającej siostry Florence i Parthenope Nightingale, National Gallery of Portraits, [za:] U.S. National Library of Medicine
Florence Nightingale, fot. J. C. Schaarwachter, Wellcome Library, London, CC BY 4.0

Jej rodzicami byli Frances („Fanny”) Nightingale z domu Smith i William Edward Nightingale, urodzony jako William Edward Shore. Jego matka, Mary z domu Evans, była siostrzenicą Petera Nightingaleʼa, dzięki czemu William odziedziczył posiadłość w Lea Hurst i przyjął nazwisko oraz herb Nightingale. Rodzice nigdy nie żałowali czasu i pieniędzy na edukację córek. Warto zauważyć, że William sam kształcił córki. Uczył je języków obcych, historii i matematyki. Latem, które cała rodzina spędzała w Londynie dziewczynki często towarzyszyły rodzicom podczas najważniejszych wydarzeń towarzyskich. Jednak to, co Florence pociągało najbardziej, była nauka – zwłaszcza matematyka. Nie powinno też dziwić, że po ojcu odziedziczyła poglądy liberalno-humanitarne.

 

Lata 1837–1839 były bardzo intensywne w życiu rodziny Florence. Cała rodzina udała się w podróż po Europie. Był to wówczas bardzo popularny element kształcenia kulturowego młodych dam. Florence ta podróż otworzyła umysł i serce na potrzeby innych. Odwiedzając różne kraje notowała w swoim dzienniku statystyki dotyczące populacji czy liczby szpitali. To właśnie wtedy zdała sobie sprawę, że chce poświęcić życie pielęgniarstwu. Jako doskonała partia – bogata dziewczyna z wyższej sfery i bywalczyni balów – szybko znalazła się w kręgu zainteresowań młodych kawalerów. Zdała sobie jednak sprawę, że życie nie powinno być zwieńczone zamążpójściem i ciągłym bywaniem na salonach. W wieku siedemnastu lat poczuła silne pragnienie poświęcenia życia służbie innym. W pamiętniku napisała: Przemówił do mnie Bóg i powołał do swojej służby. Kiedy powiedziała o swoim powołaniu rodzicom wprawiła ich nie tyle w osłupienie, co w przerażenie! Szczególnie źle tą informację zniosły jej matka i siostra, które nie mogły pojąć, jak Florence mogła się zbuntować przeciwko przewidywanej dla kobiety roli żony i matki.

W XIX wieku pielęgniarstwem trudniły się głównie zakonnice, które raczej niosły ukojenie duchowe. Poza tym do tego zawodu rekrutowały się kobiety z nizin społecznych, najczęściej prostytutki – bez przygotowania zawodowego i z problemem alkoholowym. Równie często skazanym zamieniano karę więzienia na pracę na oddziałach szpitalnych. Szpitale zaś były obskurne, brudne i stanowiły raczej poczekalnię na cmentarz. Rodzina Florence uważała, że ich córka w żadnym razie nie powinna wykonywać tak haniebnego zajęcia. Zabroniono jej publicznie mówić o niedorzecznych pomysłach.

 

Florence ok. 1854 roku, fot. Kilburn, domena publiczna

 

Florence była wytrwała i uparcie trwała przy swoim – ciągle czytała publikacje na temat zdrowia i szpitali. W końcu w 1850 roku udało jej się osiągnąć zgodę matki na czteromiesięcznego kursu pielęgniarskiego w Instytucie Diakonis Protestanckich w Kaiserswerth nad Renem, prowadzonym przez pastora Teodora Fliednera. To właśnie w Niemczech nauczyła się podstaw pielęgniarstwa oraz obserwacji pacjenta i zasad dobrej organizacji szpitala. Swe umiejętności doskonaliła później również w szpitalach paryskich. Wreszcie w 1852 roku mogła sama decydować o sobie. Zrezygnowała z małżeństwa z ukochanym mężczyzną (według biografów ostatni list od niego nosiła przy sobie do końca życia) i została przełożoną zakładu dla chorych kobiet z towarzystwa na Harley Street w Londynie. Ojciec dał jej roczny stały dochód w wysokości 500 funtów, co pozwoliło Florence na prowadzenie wygodnego życia i kontynuowanie kariery. Nie trzeba było długo czekać, aby dała się poznać jako doskonała organizatorka i administratorka. W pierwszej kolejności poprawiła opiekę nad chorymi. Później zajęła się podnoszeniem wydajność szpitala i poprawiła warunki pracy zarówno pielęgniarek jak i lekarzy. Poleciła między innymi zamontować dzwonki przy łóżkach chorych, aby mogli w razie potrzeby wezwać pielęgniarkę. Dzięki jej staraniom zaprojektowano i zainstalowano windy ręczne, dzięki którym szybko i sprawnie dostarczano posiłki na oddziały. Wreszcie to właśnie Florence Nightingle zawdzięczamy doprowadzenie do szpitali instalacji wodnokanalizacyjnej. Szkoliła także pielęgniarki, wciąż dbała o ich wysokie morale, dzięki czemu zawód pielęgniarki stał się synonimem kobiety o nieposzlakowanej reputacji. Jej wielkim marzeniem było stworzenie i otwarcie szkoły dla pielęgniarek. Niestety na przeszkodzie stanął konflikt polityczny – wojna krymska.

 

Florence Nightingale w szpitalu polowym na Krymie, ilustracja [za:] https://www.historyextra.com/period/victorian/project-nightingale-who-was-florence-influence-legacy-big-data/

Armia brytyjska z ogromnym entuzjazmem wyruszyła na Krym. Nikt nie nie zdawał sobie sprawy, że była nie przygotowana do walki z potęgą Rosji. W szpitalach polowych żołnierze przebywali w okropnych warunkach: spali na ziemi na sianie pośród szczurów, brakowało bandaży, leków, środków znieczulających. Szybko wybuchły epidemie cholery, tyfusu i czerwonki, które zbierały ogromne żniwo. Brakowało także personelu medycznego. Śmiertelność wynosiła 42%. Wpływowy przyjaciel Florence, sekretarz w Ministerstwie Wojny, Sidney Herbert zwrócił się do niej z prośbą o zorganizowanie grupy wykwalifikowanych pielęgniarek. Na odzew nie musiał długo czekać. Za własne pieniądze zakupiła potrzebne leki i środki opatrunkowe i 21 października 1854 roku wraz z 38 pielęgniarkami, które sama przeszkoliła wyjechała w samo centrum piekła. W przepełnionym szpitalu w Scutari zastała chaos organizacyjny, brud oraz epidemię tyfusu, dyzenterii oraz szkorbut. Florence potrafiła pracować po dwadzieścia godzin bez przerwy. Często samotnie w nocnej służbie, chodziła z lampą naftową w ręku od jednego żołnierza do drugiego. Podawała im leki i posiłek. Trzymała za rękę i pocieszała. Uważała, że rany fizyczne goją się szybciej, gdy pacjenci mają zapewniony komfort psychiczny. Był to początek legendy „Damy z Lampą” lub „Anioła z Krymuˮ jak o niej mówiono. W ciągu zaledwie dwóch miesięcy Nightingale poprawiła warunki sanitarne, zorganizowała kuchnię oraz pralnię szpitalną. Codziennie osobiście obchodziła każdą salę. Na efekty jej pracy nie trzeba było długo czekać – śmiertelność zmniejszyła się do 2% (chociaż podobno był to chwyt propagandowy). Nightingale zwracała uwagę nie tylko na potrzeby sanitarne i medyczne, ale również psychologiczne. Pielęgniarki podtrzymywały na duchu żołnierzy, pomagały im w pisaniu listów do bliskich, organizowały zajęcia rekreacyjne. Sama Florence zapadła prawie na wszystkie choroby jakie niosła wojna. W wyniku jednej z nich straciła wszystkie włosy.

Florence Nightingale, fot. Goodman, Wellcome Library, London, CC BY 4.0

 

W 1856 roku powróciła do Anglii jako bohaterka narodowa. Jeden z jej biografów napisał:

Na Krymie rangę bohaterów uzyskały dwie postacie – żołnierz i pielęgniarka. W obu wypadkach dokonało się przewartościowanie w ich publicznej ocenie i w obu wypadkach przewartościowanie to miało miejsce za sprawą panny Nightingale… To ona nauczyła oficerów i urzędników traktować prostych żołnierzy po chrześcijańsku. Już nigdy pielęgniarka nie będzie kojarzyć się nam z obrazem podpitej, rozpustnej wiedźmy… W samym środku wojennego brudu, męki i porażek panna Nightingale dokonała prawdziwej rewolucji.

 

Florence Nightingale and Sir Harry Verney z grupą uczennic pielęgniarstwa w Claydon House, Wellcome Library, London, CC BY 4.0

 

Florence Nightingale zdawała sobie sprawę, że potrzebne były całościowe zmiany w metodach dokształcenia pielęgniarek oraz uzmysłowienie brytyjskiemu społeczeństwu jak wygląda wojna. Z pomocą przyjaciół z „The Times” opisała jak brytyjski rząd i armia traktują swoich żołnierzy. Po powrocie do Anglii występowała ostro przeciw dowództwu wojskowemu. Stoję przy ołtarzu zabitych ludzi i, póki żyję, będę za nich walczyć – napisała w 1856 roku. Mając poparcie premiera i królowej Wiktorii, oskarżała wysokich rangą sekretarzy Ministerstwa Wojny o fatalne przygotowanie wyprawy wojennej. Zaproponowała wiele daleko idących zmian, jednak ministerstwo większość z nich odrzuciło. Wdzięczność i pamięć okazywali jej żołnierze, którzy przy wsparciu społeczeństwa, zebrali fundusze, dzięki którym w 1860 roku Florence mogła założyć pierwszą świecką szkołę pielęgniarek The Nightingale Training School przy Szpitalu św. Tomasza w Londynie. Wkrótce podobne placówki otwarto w USA, Kanadzie i Australii. Dzięki jej staraniom kandydatki do zawodu pielęgniarki mieszkały w szkolnych internatach. Swoją olbrzymią wiedzą dzieliła się w licznych podręcznikach, publikacjach naukowych i wystąpieniach. Napisała pierwszy podręcznik pielęgniarstwa w historii: Uwagi o pielęgniarstwie. Mało kto dziś pamięta, że matka współczesnego pielęgniarstwa była także zafascynowana matematyką i analizą statystyczną. Została pierwszą członkinią Królewskiego Towarzystwa Statystycznego. Wykorzystywała metody statystyczne między innymi do analizy przyczyn zgonów żołnierzy podczas wojny krymskiej.

 

Florence Nightingale, fot. Millbourn, Wellcome Library, London, CC BY 4.0
Florence Nightingale, fot. Millbourn, Wellcome Library, London, CC BY 4.0

 

Z czasem zaczęła coraz bardziej niedomagać. W Turcji nabawiła się najprawdopodobniej zakaźnej, przewlekłej choroby bakteryjnej – brucelozy. Nigdy w pełni nie wyzdrowiała. Z czasem zaczynała tracić wzrok, miała też poważne kłopoty z poruszaniem się, sporo przybrała na wadze. W 1896 roku na stałe pozostawała już w łóżku. Florence Nightingale zmarła spokojnie we śnie w swoim pokoju przy 10 South Street w Londynie, 13 sierpnia 1910 roku, w wieku dziewięćdziesięciu lat. Została pochowana na cmentarzu w kościele św. Małgorzaty w East Wellow, Hampshire.

Pomnik Florence Nightingale we Florencji, 2017 fot. Manuelarosi, domena publiczna

W 1913 roku w krużganku bazyliki Santa Croce we Florencji we Włoszech odsłonięto pomnik tej, która uczyniła z pielęgniarstwa zawód szlachetny i wzniosły. Zawód, który dziś podziwiamy i za który dziękujemy.

 

Zalecana literatura:

[1] F. Nightingale, Notes on Nursing: Commemorative Edition, Wolters Kluwer, London 2019.

[2] C. Reef, Florence Nightingale: The Courageous Life of the Legendary Nurse, Clarion Books, New York 2016.

[3] M. Bostridge, Florence Nightingale: The Making of an Icon, Farrar, Straus and Giroux, New York 2008.

[4] L. McDonald, Florence Nightingale At First Hand, Continuum, London 2010.

[5] F. Nightingale, Uwagi o pielęgniarstwie. Profesjonalne towarzyszenie choremu, Esteri Edra Urban & Partner, Wrocław 2011.

Psammodes sklodowskae

Dr. hab. Marcin Kamiński z Muzeum i Instytut Zoologii PAN i dr Olivia Gearner z Purdue University we współpracy z DITSONG MUSEUMS OF SOUTH AFRICA odkryli nowy gatunek chrząszcza 🪲, który nazwali „Psammodes sklodowskae” na cześć Marii Skłodowskiej-Curie 💙
Niewielki chrząszcz, długości od 2 do 2,5 cm, licznie występuje na wydmach zachodniego wybrzeża RPA 🇿🇦
Zupełnym przypadkiem publikacja odkrycia w czasopiśmie „Cladistics” The Willi Hennig Society miała miejsce 4 lipca 2022 roku —w 88. rocznicę śmierci Madame Curie.