W bieżącym roku kilka wydawnictw oddało do rąk czytelników książki dotyczące życia Marii Skłodowskiej-Curie. Jedną z nich jest pozycja pt. Maria Skłodowska-Curie. Światło w ciemności. Tekst napisały Frances Andreasen Osterfelt i Anja C. Andersen, zaś za stronę graficzną odpowiadała polska graficzka i ilustratorka Anna Błaszczyk. Książka ukazała się nakładem poznańskiego wydawnictwa Media Rodzina, partnerem wydania jest Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie. Książka według opisu wydawcy liczy 136 stron.
fot. Piękniejsza Strona Nauki
Początkowo podszedłem do książki dość sceptycznie, chyba ze względu na ilustracje, które nie do końca do mnie przemawiały. Jednak po przeczytaniu książki z przekonaniem mogę stwierdzić, że jest to pozycja ciekawa i przede wszystkim potrzebna. W moim odczuciu utwierdziły mnie rozmowy z młodymi czytelnikami, którym zarówno strona graficzna jak i merytoryczna bardzo odpowiada. Jest to bardzo ważne, aby właśnie dzieci i młodzież zachęcać do poznawania życia Marii Skłodowskiej-Curie w nowatorski sposób, a co ważniejsze przemawiający do ich wyobraźni.
fot. Piękniejsza Strona Nauki
Omawiana książka jest dobrze opracowaną powieścią graficzną, która pokazuje życie uczonej. Książka została podzielona na 5 rozdziałów i Epilog. I właściwie jedynym mankamentem jest to, że kończy się za szybko. Szkoda, że autorki pobieżnie tylko pokazały działalność Marii podczas pierwszej wojny światowej, nie wspomniały o jej podróżach do Stanów Zjednoczonych… Z drugiej strony, gdyby pokazać w ten sposób całe życie uczonej być może nie zachęciłoby to młodego czytelnika do dalszych samodzielnych poszukiwań Marii Skłodowskiej-Curie.
fot. Piękniejsza Strona Nauki
W tekście duńskich autorek znalazłem zaledwie kilka drobnych przeinaczeń, o których nawet nie ma sensu pisać. Właściwie znajduje to nawet usprawiedliwienie w tym, że tekstu nie ma zbyt wiele, a dominują wspomniane już grafiki (chętnie podałbym, które zrobiły na mnie wrażenie, ale niestety książka nie ma numeracji stron, co niewątpliwie utrudnia jej opisywanie).
fot. Piękniejsza Strona Nauki
Życie Marii Skłodowskiej-Curie dla współczesnych młodych ludzi jest zapewne czymś niezwykle odległym, czasem być może odrealnionym, ale cechy jej charakteru, które to życie ukształtowały w pełni powinny pozostawać godnym wzorem do naśladowania. Jej pracowitość, upór, dążenie do spełnienia marzeń są w istocie świadectwem, że ciężka praca, a nade wszystko wiara we własne możliwości pozwala na realizację nawet tych marzeń, które wydają się niemożliwe do zrealizowania. Autorki we wstępie napisały:
Na przykładzie jej życia pragniemy przypomnieć, jak bogaty może stać się świat, jeśli stworzy się równe szanse dla wszystkich – niezależnie od płci, rasy i narodowości.
Niech to przesłanie będzie najlepszą rekomendacją dla tej wyjątkowej pozycji na polskim rynku wydawniczym. Obyśmy mogli w przyszłości czytać takich powieści więcej.
Do napisania tego krótkiego felietonu zachęcił mnie (a właściwie sprowokował) Jakub Müller z Piekar Śląskich. Kilka dni temu, gdy się spotkaliśmy, podarował mi małą książeczkę pt. Marie Curie och radium autorstwa Evy Ramstedt. Książka została wydana w 1932 roku (a więc jeszcze za życia Marii Curie) w Sztokholmie przez P. A. Norstedt & Söners Förlag (Svenska Bokförlaget). Bohaterka książki jest wszystkim doskonale znana, ale kim jest autorka?
Eva Ramstedt, ok. 1910, Uppsala University Library
Eva Julia Augusta Ramstedt urodziła się 15 września 1879 roku w Sztokholmie. Jej rodzicami byli burmistrz Sztokholmu Johan Ramstedt i Henrika Torén. Szkołę średnią ukończyła w mieście rodzinnym z bardzo dobrym ocenami. Wykazywała duże zainteresowanie naukami przyrodniczymi – zwłaszcza fizyką i chemią, dlatego postanowiła studiować fizykę na uniwersytecie w Uppsali.
W 1904 roku została współzałożycielką Stowarzyszenia Kobiet Akademickich, którego celem było propagowanie nauk ścisłych wśród dziewcząt. W tym samym roku obroniła licencjat z filozofii, a cztery lata później z fizyki. W 1910 roku obroniła rozprawę doktorską związaną z zachowaniem się cieczy w różnych warunkach fizycznych. Po doktoracie zwróciła uwagę na zjawisko radioaktywności. Sprowokowało ją to do rocznego wyjazdu do Paryża, gdzie miała sposobność poznawania tajników tej niezwykłej nauki od Marii Skłodowskiej-Curie. W laboratorium odkrywczyni polonu i radu Eva poznała i zaprzyjaźniła się z Ellen Gledtisch oraz May Sybil Leslie.
Po powrocie z Paryża Ramstedt została zatrudniona w Instytucie Chemii Fizycznej im. Alfreda Nobla na Wydziale Fizyki na stanowisku zastępcy profesora. Warto podkreślić, że przez rok pracowała jako adiunkt w pracowni laureata Nagrody Nobla z chemii, twórcy teorii dysocjacji elektrolitycznej słynnego Svante Arrheniusa. W 1915 roku Ramstedt została pierwszą kobietą zatrudnioną jako profesor na Uniwersytecie Sztokholmskim.
Eva Ramstedt, b.d., [za:] https://sok.riksarkivet.se/sbl/Presentation.aspx?id=7526 Była jedyną kobietą, która wzięła udział w wyprawie do Jämtland (prowincja historyczna w środkowej Szwecji, położona w południowo-zachodniej części Norrland), gdzie mogła zobaczyć zaćmienie słońca. Podczas tego wydarzenia badała zmiany elektryczności w powietrzu. Niestety nie zawsze miała idealne warunki do pracy. W 1922 roku do Fredericka Soddy’ego pisała:
Pracujemy tutaj w dość trudnych warunkach. Budynek jest beznadziejnie mały, a każdy pokój jest zatłoczony. Pracuję w piwnicy w ogóle nie nadającej się do pracy. W tym roku jestem jednak zadowolona, gdyż mam asystenta. Sama jestem bardzo zajęta nauczaniem i pracą w komisji na Uniwersytecie, dlatego prace badawcze nie mogą być prowadzone tak, jak bym chciała. Teraz mój asystent może pracować, nawet jeśli ja nie mogę.
Od 1915 do 1932 roku była profesorem nadzwyczajnym radiologii na Uniwersytecie Sztokholmskim, a w latach 1919–1945 starszym wykładowcą matematyki i fizyki w Folk High School w Sztokholmie. Początkowo dla dydaktyki tylko częściowo zrezygnowała z pracy badawczej, ale z czasem poświęciła się całkowicie nauczaniu. Uznawano ją za bardzo dobrą wykładowczynię. Była podziwiana przez studentów, którym poświęcała dużo czasu i troski o ich osobisty rozwój. W liście do Marii Curie pisała: Co do mnie, byłam niewierna nauce, nigdy nie znajdowałam [wystarczająco dużo] czasu na badania. Niemniej jednak moja obecna praca bardzo mnie interesuje i mam nadzieję, że tej zimy będę mogła poprowadzić na uniwersytecie kurs [na temat budowy] atomu. Natomiast Lise Meitner donosiła: Czytając [artykuły] dotyczące pracy naukowej, czasami jest mi bardzo przykro, że zostawiłam pracę badawczą, ale jednocześnie bardzo lubię moją obecną pracę.
Uczona brała także aktywny udział w ruchu na rzecz praw kobiet, była między innymi członkinią Międzynarodowej Federacji Kobiet Uniwersyteckich. Zainteresowanie Ramstedt współpracą międzynarodową było naturalną konsekwencją jej badań. Uczona miała dobre kontakty z wieloma kobietami naukowcami, w tym Marią Skłodowską-Curie, Lise Meitner, Elizabeth Roną czy Ellen Gleditsch. Z tą ostatnią opublikowała książkę na temat radu i procesów radioaktywnych. Celem tej pracy było przedstawienie krótkiego przeglądu rozwoju nowej, ale szybko rozwijającej się nauki.
Dr Anna Beckman, dr Helena Klein, starszy wykładowca Eva Ramstedt, profesor Gabriella Josephson i prezes stowarzyszenia Vera Lindberg na przyjęciu herbacianym w siedzibie Stowarzyszenia Studentów w Uppsali, zdjęcie opublikowane w czasopiśmie „Upsala Nya Tidning” 2 listopada 1942, [za:] Europeana.eu Eva Ramstedt miała silną osobowość, którą wzbudzała szacunek. Nie dystansowała się jednak od otoczenia – wśród przyjaciół uchodziła za niezwykle towarzyską i oddaną. Kontynuowała nauczanie aż do przejścia na emeryturę w 1945 roku. Zmarła 11 września 1971 roku w wieku dziewięćdziesięciu pięciu lat.
Niestety uczona nie doczekała się pełnej biografii i do dziś pozostaje mało znaną pionierką nauki.
Zalecana literatura:
[1] M. F. Rayner-Canham, G. W. Rayner-Canham, …And Some Other Women of the French Group, [w:] A Devotion to Their Science. Pioneer Women of Radioactivity, red. Marlene F. Rayner-Canham, Geoffrey W. Rayner-Canham, McGill–Queen’s University Press, Québec, 1997.
[2] N. Pigeard-Micault, Les femmes du laboratoire de Marie Curie, Éditions Glyphe, Paris 2013.
[3] E. Ramstedt, Marie Curie och Radium, P. A. Norstedt & Söners Förlag (Svenska Bokförlaget), Stockholm, 1932.
Kończąc „tydzień noblowski” zapraszamy do lektury fragmentu rozdziału poświęconego Marietcie Blau — Pionierka fizyki cząstek — z książki Tomasza Pospiesznego pt. Pasja i geniusz. Kobiety, które zasłużyły na Nagrodę Nobla.
***
Cecil Powell, b.d., www.britannica.com
W 1950 roku Nagroda Nobla z fizyki została przyznana Cecilowi F. Powellowi (1903–1969) – jak podano – „za opracowanie fotograficznej metody badania procesów jądrowych i jego odkryć dotyczących mezonów wykonanych tą metodą”. Powell ukończył fizykę na Uniwersytecie Cambridge w roku 1925 roku. Później przez dwa lata pracował w Laboratorium Cavendisha pod kierunkiem Ernesta Rutherforda i Charlesa Wilsona. W roku 1929 roku obronił doktorat. Trzy lata później ożenił się ze swoją asystentką Isobel Therese Artner. Pracę nad promieniowaniem kosmicznym rozpoczął w 1933 roku, stosując emulsje światłoczułe. Był współodkrywcą pionu (mezonu pi), którego istnienie teoretycznie przewidział Hideki Yukawa (1907–1981). Ruth Sime podkreśla:
Powell przeszedł z komór mgłowych na metody fotograficzne w 1938 roku, po tym, jak on i pozostali [badacze] tej dziedziny zrozumieli znaczenie [prac] Blau i Wambacher w zastosowaniu emulsji do badania promieniowania kosmicznego i procesów jądrowych. Podczas wojny Powell zastosował technikę fotograficzną do przedsięwzięcia na dużą skalę, a w 1947 roku odkrył mezon pi na płytkach wystawionych na działanie promieniowania kosmicznego. Gdyby Blau otrzymała Nagrodę Nobla z Powellem w 1950 roku (Wambacher zmarła w kwietniu tego roku), zapewniłoby jej to miejsce w historii nauki. Ponieważ jednak nie dzieliła z nim nagrody, ona i jej praca zostały całkowicie zapomniane.
Warto zwrócić uwagę, że pierwszą nominację do Nagrody Nobla z fizyki Blau otrzymała wraz z Herthą Wambacher od Erwina Schrödingera (1887–1961) w 1950 roku. Uczony nominował Mariettę (samodzielnie) jeszcze w 1956 roku z fizyki i 1957 roku z fizyki i chemii. Schrödinger nie nominował później Herthy najprawdopodobniej pod wpływem Meyera, który uświadomił mu, że była ona zwolenniczką nazizmu i bardzo źle potraktowała Mariettę, a poza tym niezręcznie wyglądałaby nominacja samej uczennicy. W 1955 roku jej kandydaturę wystawił Hans Thirring (1888–1976). Powell otrzymał w sumie dwadzieścia trzy nominacje – w 1949 roku osiem, 1950 roku czternaście i jedną w 1951 roku*. Kiedy odebrał Nagrodę Nobla, w zwyczajowym wykładzie mówił o promieniowaniu kosmicznym i mezonach, ale nie powoływał się na żadną pracę sprzed 1947 roku, nie wspomniał też ani razu o uczonej… Fizyk Axel E. Lindh (1888–1960), członek komitetu noblowskiego, wymieniając osiągnięcia Powella, powiedział, że laureat z emulsji jądrowych stworzył niezwykle skuteczną pomoc w badaniu mezonów. Nie mówiąc o Blau, chciał wymazać ją z historii nauki. Sime tak skomentowała nieprzyznanie Blau Nagrody Nobla:
Marginalizacja Blau jest widoczna w procesie podejmowania decyzji o przyznaniu Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki w 1950 roku dla Powella. Blau i Wambacher były również nominowane w tym roku przez Erwina Schrödingera. Chociaż w 1936 roku Nobel dla fizyków Victora Hessa i Carla Andersona został przyznany jako precedens, gdyż dzielący nagrodę otrzymali ją za fundamentalne wcześniejsze odkrycie i jego konsekwencję, która przyszła później, to jest oczywiste, że kandydatury kobiet nie były obiektywnie rozważane. Natomiast dokumentacja pokazuje, że komitet noblowski z fizyki przygotował rażąco niedokładną ocenę, która negowała znaczenie i priorytet pracy Blau czy Blau i Wambacher. Nazwiska kobiet są całkowicie nieobecne w opublikowanych tekstach noblowskich na ten rok, chociaż wspomniano o innych naukowcach, którzy nigdy nie zostali nominowani i wnieśli znacznie mniej. Sam Powell nie cytował Blau w swoim wykładzie noblowskim.
Marietta Blau w swoim laboratorium w Instytucie Radowym w Wiedniu, ok. 1925, z archiwum Marii Retenzi
Nie ulega wątpliwości, że Marietta Blau podzieliła los Lise Meitner. Obie wybitne uczone nie zostały docenione przez komitet noblowski w dużej mierze dlatego, że były kobietami i Żydówkami. „Nominujący do Nobla podają w wątpliwość wkład obu kobiet, wskazując na okres zmniejszonej produktywności po dokonaniu odkryć, nie biorąc pod uwagę tego, że przyczynę stanowiła ich emigracja i zesłanie” – konkluduje Sime. Herbert Pietschmann (ur. 1936) wspominał:
Lise Meitner [była] również starszą kobietą, [jednak] nie była tak delikatna i nieśmiała jak Marietta Blau, ale były podobieństwa. Gdy patrzę wstecz, te podobieństwa pojawiają się przede mną, by wyrazić, jaki los dzielą te dwie grandes dames austriackiej fizyki. Obie były namiętnie oddane swojej dyscyplinie i obie zostały pozbawione najwyższego uznania za swoją pracę.
Student Marietty Arnold Perlmutter pisał:
Wracam teraz do tematu, który musiał być źródłem wielkiego bólu i frustracji w osobistym życiu Marietty Blau, a mianowicie oficjalnego zaniedbania jej roli w odkryciu pionu. Była zbyt dumna i skryta, by otwarcie mi o tym powiedzieć, ale pamiętam, że żywiła wielką pogardę dla C. F. Powella.
Erwin Schrödinger (1887–1961), [za:] https://kierul.wordpress.comSchrödinger jednak nie rezygnował. Uważał, że Marietta powinna zostać odznaczona nagrodą jego imienia. Przibram podał jej kandydaturę i w 1962 roku została czwartą laureatką wyróżnienia. W ramach nagrody Akademia przyznała dotację pieniężną w wysokości około tysiąca dolarów Blau i pośmiertnie Wambacher. Ich nazwiska zostały również wyryte na tablicy honorowej Uniwersytetu Wiedeńskiego. Trudno nie zgodzić się z następującą opinią: Marietta Blau jest najbardziej tragiczną postacią w historii wokół promieni kosmicznych. Jej życie i twórczość charakteryzowały przeciwności losu, ale jej osiągnięcia i wyniki pracy przewyższają osiągnięcia wielu innych osób, którym przyznano Nagrodę Nobla w kontekście promieni kosmicznych. Niestety historia Marietty jest kolejnym przykładem szowinistycznego traktowania przez komitet noblowski. W 1955 roku Blau przyjęła profesurę na Florydzie na Uniwersytecie w Miami, gdzie założyła i wyposażyła wydział fizyki cząstek elementarnych. W trakcie kariery wykazywała ogromne zdolności do dokonywania innowacji i pracowitość. Jej uczniowie uważali ją za „papieża” fizyki emulsji. Jeden z studentów w poświęconych jej wspomnieniach napisał:
Marietta Blau była raczej małą osobą – może 5 stóp i 2 cale wzrostu (158 cm) – oraz całkiem szczupłą, o słodkim, życzliwym wyrazie twarzy. Jej głowa była ledwie widoczna nad kierownicą małego plymoutha i chociaż nie była bardzo wyszkolona w prowadzeniu, kilka razy negocjowała podróż z Nowego Jorku do Miami[…]. Początkowo robiła wrażenie kruchej osoby, którą mógłby przewrócić wiatr. Powiedziałabym, że była całkiem ładna, ale prezentowała się niepozornie, skromnie. Mówiła rozważnie, powoli i delikatnie, a jej angielski, choć z nieznacznym akcentem, był wytworny. Była dobrze zaznajomiona z klasyką, literaturą i sztuką. Uczestniczyliśmy w wielu koncertach muzycznych.
Pierre Radvanyi pamiętał, że rozmawiali po niemiecku lub francusku i tak charakteryzował Mariettę:
[…] była niskiego wzrostu, czarne włosy miała zaczesane w kok, a jej błyszczące czarne oczy lśniły inteligencją. Zwykle nosiła ciemne ubrania. W tym czasie mieszkała na jednym z wyższych pięter dużego budynku. Po raz pierwszy, kiedy ją odwiedziłem, mieszkała w innym mieszkaniu ze swoją równie drobną matką, która była uprzejma i powściągliwa.
* Nominowali go między innymi: Enrico Fermi, Werner Heisenberg, Wolfgang Pauli, Francis Perrin, Maurice de Broglie i Czesław Białobrzeski.
Zapraszamy do lektury fragmentu rozdziału Tańcząca z atomami z książki Tomasza Pospiesznego pt. Pasja i geniusz. Kobiety, które zasłużyły na Nagrodę Nobla.
***
Od pewnego czasu coraz częściej mówiono, że uczona może zostać laureatką Nagrody Nobla. Pierwsze nominacje z fizyki pojawiły się w 1955 roku. Max Born w liście do Francka pisał: „Nie mam żadnych propozycji w tym roku z chemii, natomiast z fizyki pójdę za twoim głosem: nominuję Jensena i Marię Goeppert-Mayer”. W 1955 roku nominowano ją do Nagrody Nobla dwukrotnie, w 1956 roku już sześciokrotnie. W sumie w latach 1955–1963 nominowano ją dwadzieścia sześć razy z fizyki i raz z chemii (1958). Poza Bornem jej kandydaturę zgłaszali między innymi Franck, Urey, Wigner, Libby.
Joseph Mayer, fot. Bachrach [za:] „Biographical Memoirs National Academy of Sciences”, The National Academies Press, T. 65, 1994.3 listopada 1963 roku o drugiej rano do domu Mayerów zadzwonił telefon. Odebrał Joe, który przekazał słuchawkę żonie, mówiąc, że to ze Sztokholmu. Zdziwiona Maria powiedziała, że nie zna nikogo w Sztokholmie. Szwedzki dziennikarz oznajmił jej, że wspólnie z Jensenem otrzymała Nagrodę Nobla. „Naprawdę nie wiem, co powiedzieć! Czy to prawda? Nadal nie mogę uwierzyć, że to prawda” – mówiła wzruszona. Po drugiej stronie oceanu Hans Jensen zareagował podobnie. Już raz dziesięć lat wcześniej poinformowano go, że otrzymał Nagrodę Nobla. Tym razem nie chciał uwierzyć. „Miałem wcześniejsze doświadczenia z tego rodzaju nonsensem” – powiedział.
Maria Goeppert-Mayer miała istotny powód, by wznieść toast. Marie-Anne wspominała: „Dostałam telefon w środku nocy i byłem pewna, że moja matka jest pijana. Rano zadzwoniłam do nich, ponieważ byłam pewna, że wszystko wyśniła”. Sześćdziesiąt lat po Marii Skłodowskiej-Curie, Maria Goeppert-Mayer została laureatką Nagrody Nobla z fizyki. Otrzymała ją po latach upokorzeń, wyrzeczeń i zwątpienia. Nagrodę przyznano jej za odkrycia dotyczące „struktury powłokowej jądra atomowego”. Kiedy dziennikarze pytali ją, jak może streścić swoje badania, powiedziała:
Wyobraź sobie salę pełną tańczących walca. Tancerze przesuwają się dookoła tej sali w koncentrycznych kołach. Następnie pomyśl, że w każdym kole możesz zmieścić dwa razy więcej tancerzy, jeśli jedna para wiruje w kierunku ruchu wskazówek zegara, a druga w przeciwnym. A potem dodatkowa wariacja: pomyśl, że ci tancerze wirują w porywach, jak mistrzowie. Te z par, które wirują w kierunku wskazówek zegara, robią porywy w tym samym kierunku. Porywy pozostałych par są w kierunku przeciwnym. Tak samo jest z parami wirującymi w kierunku przeciwnym do kierunku wskazówek zegara – niektóre wykonują zrywy w tym samym kierunku, inne w przeciwnym.
Eugene Wigner (1903–1995), b.d, [za:] www.atomicarchive.com10 grudnia 1963 roku z rąk króla Szwecji Gustawa VI Adolfa Maria Goeppert-Mayer odebrała medal i dyplom Nagrody Nobla. Wraz z nią nagrodę otrzymali Hans Jensen i Eugene Wigner. Maria i Hans otrzymali połowę nagrody, drugą – „za wkład w teorię jądra atomowego i cząstek elementarnych, w szczególności poprzez odkrycie i zastosowanie fundamentalnych zasad symetrii” – odebrał Wigner. Pięćdziesięciosiedmioletnia, mała i krucha Maria z wyraźnymi oznakami niedowładu lewej strony ciała, ubrana w kwiecistą suknię i taką narzutkę, z delikatnym łańcuchem pereł na szyi, ostrożnie, uśmiechając się dość niewyraźnie, odebrała największy naukowy zaszczyt świata. Peter Mayer wspominał:
Właściwie, kiedy moja matka ściskała dłoń króla, odczuwała ból. Pamiętam zdjęcie w gazetach, na którym potrząsała jego ręką; wiele osób uważało, że to dobre zdjęcie mojej matki, a ja reagowałem z kamienną twarzą: „Ona cierpi”. Moja matka miała bardzo poważny paraliż w lewej ręce. Na próbie zdecydowano, że ktoś odbierze od niej medal i dyplom. Podczas ceremonii nie było tej osoby, więc matka przyciskała nagrodę do ciała, bojąc się, że ją upuści, jednocześnie ściskając dłoń króla.
Po ceremonii król podał jej ramię, a gdy szli na uroczysty bankiet, wszyscy się im kłaniali. „To było jak czarodziejska baśń” – powiedziała. Baśń, która dla Marii Goeppert-Mayer się urzeczywistniła. Po powrocie do domu powiedziała: „Ku mojemu zaskoczeniu zdobycie nagrody nie było aż tak ekscytujące, jak wykonanie samej pracy. To była fajna zabawa, widzieć, jak to działa”138. W 1964 roku grupie licealistek wyznała: Pewnego popołudnia znalazłam wskazówkę i po całym dniu pracy odkryłam, że wszystkie dane, wszystko, co miałam nadzieję wyjaśnić, było rzeczywiście przepowiedziane przez teorię, którą opracowałam. W takich chwilach nikt nie myśli o Noblu.
Maria Goeppert-Mayer z królem Szwecji Gustawem Adolfem w trakcie ceremonii wręczenia Nagrody Nobla, Sztokholm 1963, archiwum Bożeny Kubiak
Nagroda Nobla właściwie nie zrewolucjonizowała życia Marii. „Jeśli kochasz naukę, wszystko, czego naprawdę pragniesz, to kontynuowanie pracy. Nagroda Nobla wzbudza emocje, ale nie zmienia niczego” – stwierdziła kiedyś. Starała się nadal pracować, wykładała, zajmowała się ukochanymi orchideami, trochę podróżowała. W październiku 1967 roku z okazji setnej rocznicy urodzin Marii Skłodowskiej-Curie przyjechała do Polski. Zapytana przez sekretarza naukowego PAN Henryka Jabłońskiego (1909– 2003), czy ma jakieś szczególne życzenia, odparła bez namysłu: „chcę odwiedzić Katowice”. Niestety nie miała okazji ich zobaczyć.
***
Mural na budynku Rektoratu Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, fot. Ewelina Wajs
Lise Meitner to uczona, która otrzymała w sumie 48 nominacji do Nagrody Nobla (29 nominacji z fizyki i 19 z chemii)! Mimo tego, nigdy nie przyznano jej tej prestiżowej Nagrody. Jej ogromny wkład w prace Ottona Hahna, jej udział w odkryciu rozszczepienia jądra atomowego nigdy nie został uwzględniony przez Szwedzką Akademię Nauk.
Zapraszamy do lektury fragmentu rozdziału „Rozszczepienie atomu i zapomnienie” z książki Tomasza Pospiesznego pt. „Pasja i geniusz. Kobiety, które zasłużyły na Nagrodę Nobla”.
***
Komisja Akademii Nauk w Sztokholmie ogłosiła w 1945 roku, że Nagrodę Nobla z chemii za rok 1944 otrzymał Otto Hahn „za odkrycie rozszczepienia ciężkich jąder”. Świat nauki był niezwykle zaskoczony. Nikt nie kwestionował wartości pracy Hahna, ale wszystkich zaskoczył brak nagrody dla Meitner. Niels Bohr uważał, że Nagrodę Nobla z chemii powinni otrzymać Hahn i Strassmann, natomiast z fizyki Meitner i Frisch. Amerykański fizyk Arthur Compton (1892–1962) mówił: „profesor Hahn i Meitner powinni zostać nagrodzeni odpowiednio za prace nad identyfikacją procesu rozszczepienia jądra oraz za wykazanie ogromnej ilości energii uwolnionej w trakcie rozszczepienia”. Weizsäcker powiedział: „Nie sądzę, żeby ktokolwiek z nas był w tym czasie innego zdania – Hahn i Meitner powinni otrzymać Nagrodę […]”. James Franck uzasadniał:
Nie muszę podkreślać wagi tego odkrycia, które zapewne jest największym odkryciem w fizyce ostatnich dziesięciu lat, ale chciałbym wyjaśnić, dlaczego myślę, że Hahn i Meitner powinni być uhonorowani razem… [Meitner] nie współpracowała przy publikacji Hahna i Strassmanna, która w zasadzie zawierała rozwiązanie, ale Hahn nie wyciągnął sam wniosku o konsekwencjach. Lise Meitner zrobiła to z Frischem; była pierwszą, która zauważyła wagę tego odkrycia oraz napisała o następstwach, że tzw. produkty rozszczepienia odrywają się od innych, wytwarzając ogromną energię. Ona i Frisch byli także pierwszymi, którzy zaobserwowali ten fakt podczas eksperymentu183.
Trudno się nie zgodzić z opinią, że „osiągnięcia naukowe całego życia Lise Meitner były uwieńczone Nagrodą Nobla dla Ottona Hahna”. Pierwszą wspólną nominację do noblowskiego wyróżnienia z chemii uczeni otrzymali w 1924 roku od austriackiego chemika Heinricha Goldschmidta185. Rok później powtórzył on swoją nominację, wsparty głosem Fajansa. Fajans nominował samą Meitner także w 1946 roku. Z kolei Planck zgłaszał Meitner i Hahna do Nagrody Nobla z chemii w latach: 1929, 1930, 1933, 1934, 1936 i 1937. Bohr zaproponował kandydaturę jej i Frischa w latach 1947 i 1948, a z fizyki w 1946 roku. Theodor Svedberg (1884–1971) zgłosił Lise i Ottona w 1939 roku. Podsumowując swój wybór, napisał:
[…] Wydaje się, że dzielenie Nagrody pomiędzy Hahnem i Meitner za odkrycie rozszczepienia uranu lub wspólną ich pracę nad produktami rozszczepienia uranu nie powinno być kwestionowane. Dlatego podział Nagrody mógłby również zostaćzaproponowany w dużym stopniu w odniesieniu do całej ich wspólnej pracy w dziedzinie promieniotwórczości.
Z kolei pierwszą nominację z fizyki uczeni otrzymali w 1937 roku od Heisenberga i von Lauego. „Jestem bardzo przychylny wnioskowi proponującemu pannę Meitner (ponownie) do Nagrody Nobla. Już wcześniej, w zeszłym roku, przedstawiłem taką propozycję, sugerując dzielenie nagrody z chemii pomiędzy Hahna i Meitner” – pisał von Laue. Franck nominował obu uczonych w latach: 1940, 1941, 1943, 1946, oraz samą Meitner w 1956 roku. Wśród innych nominujących należy wymienić Costera (1940) i Borna (1954, 1964, 1965) czy Józefa Rotblata (1959, 1961). W 1954 roku Born pisał o Lise: „Jest ona jednym z czołowych ekspertów w dziedzinie radioaktywności i chociaż od jej najważniejszych odkryć minął już jakiś czas, proponuję ją, ponieważ do niedawna wykonywała znakomitą pracę”. Natomiast Rotblat argumentował:
Chociaż eksperymenty, które doprowadziły do rozdzielenia i izolacji produktów rozszczepienia, zostały przeprowadzone przez profesora Hahna, ogólnie przyjmuje się, że to Frisch i Meitner opisali proces jako rozszczepienie jądra i poprawnie je zinterpretowali. Frisch i Meitner są zatem prawdziwymi odkrywcami rozszczepienia jądrowego.
Jeszcze raz, w 1964 roku, Born dowodził:
W 1955 roku zaproponowałem [kandydaturę] profesora Jensena i Marię Goeppert-Mayer […]. Nie powtórzyłem tej sugestii, ponieważ zdałem sobie sprawę, że szanse na przyznanie
kobiecie nagrody są niewielkie, skoro Lise Meitner nie można znaleźć wśród laureatów Nagrody Nobla. […] Poprzez przyznanie Nagrody Marii Goeppert-Mayer, którą bardzo podziwiam, sytuacja uległa zmianie. […] Dlatego Komitet powinien uhonorować Lise Meitner nagrodą.
Niestety Hahn nie miał w sobie takiej determinacji. Nominował on Lise jeden raz w 1948 roku do nagrody z fizyki… W sumie Meitner była nominowana do Nagrody Nobla z fizyki dwadzieścia dziewięć razy, z chemii dziewiętnaście; otrzymała więc łącznie czterdzieści osiem nominacji! Prawdopodobnie Akademia nie uznała udziału Meitner w odkryciu w 1944 roku dlatego, że podczas eksperymentalnej identyfikacji baru nie przebywała w Berlinie. Inną dość istotną przyczyną było blokowanie kandydatury Meitner przez Mannego Siegbahna. Uczony wpływał na przyznawanie Nagrody Nobla z fizyki i z pewnością mógł skutecznie blokować kandydaturę Lise, między innymi z obawy przed możliwością zwiększenia się prestiżu naukowego uczonej. Bohr i von Laue wierzyli, że gdyby Lise wyemigrowała do innego kraju niż Szwecja, otrzymałaby Nagrodę Nobla. Dirk Coster w liście do uczonej napisał:
Otto Hahn laureatem Nagrody Nobla! Z całą pewnością na to zasłużył. Jednak szkoda, że w 1938 roku pomogłem Ci uciec z Berlina. W przeciwnym wypadku też byłabyś laureatką. Co byłoby z pewnością bardziej sprawiedliwe.
Sime trafnie podsumowuje, że „prywatnie Meitner była w cieniu Hahna, ale jego publiczny wizerunek pozostał w jej cieniu”. Dziś, przeszło siedemdziesiąt lat później, można z dużym prawdopodobieństwem wyjaśnić, dlaczego Lise Meitner została pominięta przez komitet noblowski. Historycy nauki twierdzą między innymi:
Lise Meitner nie została uwzględniona w 1944 roku, ponieważ struktura komitetów Nobla była źle przystosowana do oceny pracy interdyscyplinarnej; ponieważ członkowie komisji chemicznej nie byli w stanie lub nie chcieli uczciwie ocenić jej wkładu; a także dlatego, że podczas wojny szwedzcy naukowcy opierali się na własnych ograniczonych kompetencjach. Wykluczenie Meitner z udziału w nagrodzie z chemii można podsumować jako mieszankę uprzedzeń dyscyplinarnych, politycznej tępoty, ignorancji i nieuzasadnionego pośpiechu. Nagroda chemiczna dla samego Hahna była pod wieloma względami nierozważną decyzją. W efekcie z odkrycia rozszczepienia usunięto fizykę. To z kolei, jak się wydaje, zawęziło zbytnio ocenę pracy Meitner i Frischa w 1946 roku, która została ponownie uznana za niesprawiedliwą, być może po części z powodu rywalizacji ze szwedzką społecznością fizyków. […] Bez względu na to, czy Meitner zasługiwała na Nagrodę Nobla czy nie, nie zasłużyła na to, co dostała: jej reputacja i pozycja naukowca zostały oczernione w procesie oceny przyznania Nagrody Nobla, o którą nigdy nie poprosiła. Ale nic z tego nie rozgoryczało Meitner. Skarżyła się niewiele i dużo wybaczyła.
Jeśli chodzi o granice pomiędzy fizyką i chemią, to chyba najtrafniej określiła je Maria Goeppert-Mayer:
Cóż, Hahn był oczywiście chemikiem z wykształcenia. Rozróżnienie pomiędzy chemią i fizyką nie jest łatwe do określenia. Myślę, że jedynym wyraźnym rozróżnieniem jest to, czy byłeś na wydziale chemii czy na wydziale fizyki. I to jest prawie wszystko. Zawsze były to różne budynki. Chemia była w jednym miejscu, a fizyka w innym, a chemia fizyczna w jeszcze innym.
Sama Meitner uważała, że:
Hahn z pewnością zasłużył na Nagrodę Nobla w dziedzinie chemii. Naprawdę nie ma co do tego wątpliwości. Ale wierzę, że Frisch i ja przyczyniliśmy się nieznacznie do wyjaśnienia procesu rozszczepienia uranu, a także, że wytwarza się tak wiele energii. […] Z tego powodu uważam za niesprawiedliwe, że w gazetach byłam nazywana Mitarbeiter [współpracownikiem] Hahna w tym samym sensie co Strassmann.
W liście do żony Bohra, Margrethe, (1890–1984) Lise napisała:
Hahnowie przyjadą na ceremonię w początkach grudnia. Oczywiście czekam na niego, ale to spotkanie nie będzie łatwe. Podobnie jak to, że muszę uczestniczyć w bankiecie, czego wcześniej nie robiłam. Ale jeśli nie pójdę na uhonorowanie Hahna, to obawiam się, że mogę być źle zrozumiana.
Napisała też do Hahna karteczkę: „Szansa, że mogę zostać Twoją koleżanką noblistką jest ostatecznie rozstrzygnięta. Jeśli jesteś zainteresowany, mogę powiedzieć Ci coś na ten temat”. Oczywiście nie odpowiedział. Przyjaciółce Eve von Bahr-Bergius skarżyła się: „to bardzo bolesne, że w wywiadach [Hahn] nie powiedział o mnie ani słowa, nie mówiąc już o naszych trzydziestu latach wspólnej pracy”. Natomiast do Jamesa Francka pisała: „Jestem częścią tłumionej przeszłości, Hahn nigdy w żadnym z wywiadów dotyczących jego pracy nie wspomniał naszych długich lat wspólnej pracy ani nawet mojego imienia”. Hahn otrzymał 121 tysięcy koron szwedzkich, z czego 10 tysięcy koron przekazał Strassmannowi, Lise Meitner zaś sumę, której nigdy nie ujawniono. Przekazała ona ten „napiwek” Komitetowi Atomistyki w Princeton, którym kierował Albert Einstein.
Z okazji urodzin drugiej w historii nauki laureatki Nagrody Nobla z chemii zapraszamy do przeczytania fragmentu książki Tomasza Pospiesznego pt. Pasja i geniusz. Kobiety, które zasłużyły na Nagrodę Nobla.
Irenka w Saint-Rèmy-lès-Chevreuse, gdzie rodzina spędzała lato, 1904, [za:] Marie Curie. Une femme dans son siècle, Paris 2017, s. 99; opracowanie graficzne Ewelina WajsIrène Joliot-Curie przyszła na świat 12 września 1897 roku w Paryżu. Nieco ponad rok później jej rodzice, Maria Skłodowska-Curie i Pierre Curie, ogłosili odkrycie dwóch nowych cudownych pierwiastków radioaktywnych – polonu i radu. Sądzę, że można śmiało wysunąć wniosek, iż Irène urodziła się w przededniu naukowej rewolucji. Z listu Marii do siostry Heleny wiadomo, że poród nastąpił „przynajmniej o 15 dni za wcześnie; przyspieszyło go zmęczenie przy porządkowaniu mieszkania i rzeczy zimowych, dreptałam za wiele przez ostatnie dni”1. Poród odebrał teść Marii – Eugènie Curie. Kilka dni później, 27 września, na raka piersi zmarła matka Pierre’a Sophie-Claire. Eugène zamieszkał z rodziną syna i wydaje się, że od tego momentu był „najlepszym przyjacielem dziewczynki, najtkliwszym jej wychowawcą”2. Irène, wspominając dziadka, pisała, że był człowiekiem:
[…] o postępowych poglądach, wolnomyślicielem i antyklerykałem3. […] Jestem przekonana, że w niektórych kwestiach politycznych dziadek miałby te same poglądy co ja, ponieważ mój sąd opiera się na prostych zasadach, które on mi wszczepił. Moje nastawienie w stosunku do spraw politycznych i religijnych zawdzięczam w znacznie większym stopniu jemu niż matce4.
Jej siostra Ève Curie wspominała z kolei, że:
[…] jemu to niewątpliwie zawdzięcza późniejsza Irena Joliot-Curie równowagę psychiczną,
on ją nauczył stronić od wszelkiego smutku i bezgranicznie kochać rzeczywistość, on jej przekazał swój antyklerykalizm, a nawet swoje sympatie polityczne5.
Sama uczona zaś dodawała:
W początkach mego wykształcenia ważną rolę odegrał dziadek, dawał mi dużo książek i kazał się uczyć wierszy, które nie bardzo jeszcze rozumiałam, ale których piękno już odgadywałam. Z tych czasów pozostało mi zamiłowanie do uczenia się poezji6.
Irena z dziadkiem Eugeniuszem Curie, [za:] https://www.pourlascience.fr/sd/histoire-sciences/deux-jeunes-gens-complementaires-4516.php, dostęp 12 września 2019Nie powinno to dziwić, gdyż doktor Curie miał więcej czasu niż synowa, a jednocześnie był bardziej antyklerykalny niż ona. Irène przejęła nieprzejednany stosunek dziadka do religii. Dopóki żyła, nigdy nie weszła do kościoła, nawet żeby podziwiać dzieła sztuki sakralnej7. We wspomnieniach poświęconych matce napisała:
Matka, która nigdy nie była wierząca, mówiła nam niekiedy: „Wychowuję was bez religii. Później, kiedy będziecie dorosłe, będziecie mogły, o ile zechcecie, przyjąć religię, która by wam odpowiadała”. Dziadek, stary wolnomyśliciel, nie ochrzcił swoich synów, co było rzeczą rzadką w tamtym czasie. Na pewno nie mógłby zrozumieć ani uznać, że synowie jegomogliby się nawrócić na jakąś religię. Ja zajmuję to samo stanowisko i chociaż szanuję szczerze wiarę, nie mogłabym współżyć blisko ze swoim dzieckiem, którego pojęcia tak bardzo odbiegałyby od moich8.
Bronisława Dłuska w liście do Ludwika Wertensteina pisała, że Irène:
[…] namiętnie kochała matkę i uważała ją za swoją wyłączną własność. Nikt inny nie miał
na nią wpływu z wyjątkiem dziadka, dr. Eugeniusza Curie, który po śmierci żony zamieszkał
z rodzicami Ireny. Był to człowiek niezwykle wykształcony i niezmiernej dobroci. […] Mając
dużo wolnego czasu, dziadek opiekował się troskliwie i mądrze małą Ireną. Uczył ją czytać
i pisać, chodził z nią na spacery i rozmawiał całymi godzinami. Wpływ matki i dziadka odbił
się wcześnie na dziecku, urabiając w nim poważny stosunek do życia i do lekceważenia błahszych jego stron9.
Maria była oddaną, kochającą i troskliwą matką. W listopadzie 1897 roku w jednym z listów do Władysława Skłodowskiego pisała:
Nadal karmię moją małą królewnę, ale niedawno obawialiśmy się, że będę musiała przestać. W ciągu ostatnich trzech tygodni Irena nagle spadła na wadze, wyglądała niezdrowo, była bez ochoty do życia i smutna. Teraz idzie jednak ku lepszemu. Jeśli Irena będzie normalnie przybierała na wadze, będę nadal karmić ją sama. Jeśli nie, wezmę mamkę, mimo przykrości, jaką mi to sprawi, i mimo kosztów: za nic na świecie nie chciałabym zaszkodzić rozwojowi mojego dziecka10.
Maria z Ireną, ok. 1904, Musee Curie (coll. ACJC)
Natomiast w grudniu 1898 roku do Bronisławy Dłuskiej donosiła, że z Irène „robi się coraz większy łobuz, co do żywienia jest bardzo wybredna i, oprócz tapioki na mleku, nic prawie regularnie jeść nie chce, nawet jajek”11. W notatniku notowała etapy rozwoju córki:
Styczeń 1898 roku: Chowa się dobrze i zaczyna przekręcać się w łóżeczku na bok.
Luty: Zaczyna bać się obcych ludzi i rzeczy, podniesionych głosów itp.12
20 lipca: […] robi „pa” rączką – zupełnie już dobrze chodzi na czworakach i mówi „gogli – gogli – go”. Przez cały dzień przebywa w ogrodzie w Sceaux, na dywanie. Tacza się po nim, wstaje, siada…
15 sierpnia: […] wyrznął się siódmy ząbek, na dole z lewej strony. Może się utrzymać, stojąc pół minuty bez niczyjej pomocy. Od trzech dni kąpiemy ją w rzece. Krzyczy przy tym, ale dzisiaj (czwarta kąpiel) przestała krzyczeć i zaczęła się bawić, uderzając rączkami o wodę. Bawi się z kotem i goni go z bojowymi okrzykami. Nie boi się już obcych. Dużo śpiewa.
Z krzesła potrafi sama wdrapać się na stół.
17 października: […] chodzi bardzo dobrze, zupełnie już nie biega na czworakach.
5 stycznia 1899 roku: […] ma piętnaście zębów13.
Maria i Piotr Curie z córką Ireną oraz Jean i Henrietta Perrinowie z córką Aliną, ok. 1900, [za:] http://www.bg.agh.edu.pl/MSC/msc.php?page=04C_PiotrCurie, dostęp 5 września 2020Należy pamiętać, że w czasie gdy Irène stawiała dzielnie pierwsze kroki i poznawała świat na swój własny dziecięcy sposób, jej rodzice poznawali mistyczny świat atomów. Wnuczka Marii Hélene Langevin-Joliot podkreśliła:
Moja matka […] mówiła, że były dwie Marie, jedna ta z laboratorium i druga w domu. W domu pełniła rolę matki, która troszczy się o dzieci. Piotr dużo mniej zajmował się córkami,
więc w ich domu panował tradycyjny w owych czasach podział ról. Oczywiście mieli w domu pomoc, kogoś, kto gotował, pilnował dzieci. Ojciec Piotra mieszkał z nimi i w dużej mierze przejął opiekę nad dziećmi, szczególnie moją matką, co było ogromnie ważne, zwłaszcza po śmierci Piotra14.
Irène podobnie jak jej ojciec niewiele mówiła, była uparta, nieśmiała i skryta, myślała wolno, ale dogłębnie, cechowała ją wielka inteligencja. Uczennica Marii Eugénie Cotton podaje, że kiedy Irène w gabinecie przyrodniczym w Sevres zobaczyła gipsowy odlew ciosu mamuta, zapytała ją, czy kiedykolwiek widziała mamuta. Gdy Cotton wyjaśniła, że mamuty żyły bardzo dawno, zaintrygowana Irene powiedziała: „No to spytam się dziadzi, jest stary. Musiał przecież kiedyś je widzieć”15. Dziadek nauczył ją też wrażliwości. Kiedyś zobaczyła obraz Rembrandta przedstawiający starą biedną kobietę i wykrzyknęła, zanosząc się płaczem: „Och, moja biedna staruszko!”16. Wykazywała dziecinną nieśmiałość i zuchwałość. Kiedy Maria zapraszała nielicznych przyjaciół do domu, Irène ukrywała się za jej spódnicą i od czasu do czasu upominała się „Musisz zwrócić na mnie uwagę”17. Zagadywana na plaży przez znajomą matki powiedziała ostrożnie: „Nie bardzo cię znam”18. Nie bez powodu Maria nazywała ją małą królewną lub małym dzikusem19.
Irena i Ewa Curie, 1908, Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie, [za:] http://www.bg.agh.edu.pl/MSC/msc.php?page=04C_PiotrCurie, dostęp 5 września 2020Od wczesnych lat wykazywała znaczne zainteresowanie i zdolności do nauki. Splendor, który spadł na rodzinę Curie w 1903 roku w związku z przyznaniem Marii i Pierre’owi Nagrody Nobla z fizyki, dotknął także bezpośrednio sześcioletnią Irène. Dziennikarze podchodzili pod ogród państwa Curie i ukradkiem próbowali rozmawiać z ich córką. Zapytana przez jednego z nich: „Gdzie są twoi rodzice?”, odpowiedziała poważnie: „W laboratorium”20. Hélene Langevin-Joliot wspominała:
Mama opowiadała mi, że uwielbiała spędzać czas z rodzicami, ale nie zawsze było to możliwe. Lubiła też bawić się z dziećmi, a Nagroda Nobla była jedną z jej ulubionych zabawek21.
Eugénie Cotton pisała z kolei, że Irène:
[…] do ósmego roku życia wzrastała w szczęśliwym domu rodzinnym. Rodziców swoich, rzecz prosta, widywała za dnia bardzo rzadko, ale wieczorami, w niedzielę, podczas wakacji otoczona była ich czułą miłością i pozostały jej piękne wspomnienia wspólnych spacerów w lesie, nad morzem. Często obijały się o jej uszy wyrazy takie jak laboratorium, rad, polon, emanacja. […] [Irene] bawiła się pięknym złotym medalem Davy’ego, który otrzymali jej rodzice, widziała, jak rad świeci w ciemności […]22.
Bibliografia
1. K. Kabzińska, M.H. Malewicz, J. Piskurewicz, J. Róziewicz, Korespondencja polska MariiSkłodowskiej-Curie. 1881−1934, Instytut Historii Nauki PAN, Polskie Towarzystwo Chemiczne, Warszawa 1994, s. 27.
2. E. Curie, Maria Curie, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1997, s. 160.
3. I. Joliot-Curie, Wspomnienia o Marii Skłodowskiej-Curie, „Postępy Fizyki” 6, 1955, s. 40–65.
4. Tamże, s. 57.
5. S. Quinn, Życie Marii Curie, Prószyński i S-ka, Warszawa 1997, s. 358.
6. I. Joliot-Curie, Wspomnienia, dz. cyt., s. 44.
7. S. Bertsch McGrayne, Nobel Prize Women in Science. Their Lives, Struggles, and Momentous Discoveries, wyd. 2, Joseph Henry Press, Washington 2006, s. 121.
8. I. Joliot-Curie, Wspomnienia, dz. cyt., s. 57.
9. E. Wajs-Baryła, List Bronisławy Dłuskiej do Ludwika Wertensteina z charakterystyką Ireny Joliot-Curie – po otrzymaniu Nagrody Nobla, „Nauka Polska. Jej Potrzeby, Organizacja i Rozwój” 27 (52), 2018, s. 13–24.
10. S. Quinn, Życie Marii Curie, dz. cyt., s. 189.
11. E. Curie, Maria Curie, dz. cyt., s. 173.
12. S. Quinn, Życie Marii Curie, dz. cyt., s. 189.
13. E. Curie, Maria Curie, dz. cyt., s. 173–174.
14. A. Albrecht, Maria Skłodowska-Curie. Listy, Drzewo Babel, Warszawa 2012, s. 47.
15. S. Bertsch McGrayne, Nobel Prize Women in Science, dz. cyt., s. 122.
16. Tamże, s. 122.
17. Tamże.
18. Tamże.
19. W. Conkling, Radioactive! How Irene Curie and Lise Meitner Revolutionized Science and Changed the World, Algonquin Young Readers, Chapel Hill 2016, s. 20.
20. S. Bertsch McGrayne, Nobel Prize Women in Science, dz. cyt., s. 122.
21. Cytat z filmu: Wyjście z cienia – historia Ireny i Fryderyka Joliot-Curie, reż. R. Reed, USA 2009.
22. E. Cotton, Rodzina Curie i promieniotwórczość, Wiedza Powszechna, Warszawa 1965, s. 97.
Jednym z najczęstszych pytań związanych z Marią Skłodowską-Curie jest kwestia jej nazwiska. Warto zauważyć, że uczona podpisywała się w różny sposób i trudno dziś dociekać, który był dla niej istotniejszy.
Dyplom Nagrody Nobla z 1903 roku dla małżonków Curie, Domena publiczna
Na dyplomie Nagrody Nobla z 1903 roku widnieje podpis Marie Curie, ale już na dyplomie drugiej Nagrody Nobla z 1911 roku napisano Marie Sklodowska Curie, co według niektórych opinii było zrobione na prośbę samej uczonej. Ciekawym jest fakt, że na stronie The Nobel Prize uczoną przedstawiono jako Marie Curie, née Sklodowska.[1]
Dyplom Nagrody Nobla z 1911 roku dla Marii Skłodowskiej-Curie, Domena publiczna
W języku polskim jako pierwsze podaje się nazwisko rodowe, stąd powinniśmy pisać Maria Skłodowska-Curie. We Francji zwyczaj jest odwrotny, dlatego mamy Marie Curie-Sklodowska czy Irène Joliot-Curie, a nie Curie-Joliot (jest to powszechnie przyjęty zapis nazwiska córki i zięcia uczonej).[2]
Autograf Marii Skłodowskiej-Curie z listu do Ludwika Wertensteina, 1929, Polska Akademia Nauk Archiwum w Warszawie
Fragment listu Marii Skłodowskiej-Curie do Ludwika Wertensteina, 1913, Polska Akademia Nauk Archiwum w Warszawie
Sama Maria podpisywała się bardzo różnie np.: Marie Curie, Madame Curie, Madame Pierre Curie (jako autorka książki L’isotopie et les éléments isotopes, Société de Physique, Paris 1921), Madame Sklodowska Curie (w rozprawie doktorskiej z 1903 roku), Marya Skłodowska-Curie (w rozprawie doktorskiej wydanej w języku polskim), M. Curie, M. Skłodowska-Curie czy też M., M.C. lub MSC (do rodziny podpis bardzo charakterystyczny). Lucjan Biliński w książce Z Mazowsza do sławy paryskiego Panteonu[3], przytacza słowa brata Marii Józefa Skłodowskiego: Na kamieniu grobowym został wyryty napis, zawierający przed nazwiskiem nabytym, francuskim, nazwisko jej rodowe według dokładnej pisowni polskiej z »ł« przekreślonym pośrodku. Natomiast na grobowcu w Panteonie, zgodnie z francuskim zwyczajem, wyryto już napis Marie Curie-Sklodowska.
Nieprawdą jest, że po śmierci Piotra (czyli po 1906 roku) – jak podają niektórzy – Maria używała tylko nazwiska Curie. Wystarczy prześledzić jej liczną korespondencję, gdzie można znaleźć listy podpisane dwoma nazwiskami.[4]
Fragment listu Marii Skłodowskiej-Curie do Ludwika Wertensteina, 1929, Polska Akademia Nauk Archiwum w Warszawie
Pozostaje zawsze bardzo delikatna kwestia związana z nazwą Uniwersytetu im. Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Prof. Józef Hurwic dążył przez wiele lat (od 1959 roku) do zmiany nazwy uczelni na Uniwersytet im. Marii Skłodowskiej-Curie.[5] Wiązało się to jednak z wieloma problemami natury technicznej i wieloma sprzeciwami.[6] W 1991 roku podkreślono, że uczona wychodząc za mąż przyjęła nazwisko Curie, a rodowe Skłodowska, dopisywała z francuskim zwyczajem. Kolejnym argumentem jest wpis w Księdze Pamiątkowej Lubelskiej Archikatedry (z 1930 roku), gdzie uczona podpisała się M. Curie-Skłodowska.
Faksymile, publikowane na licznych materiałach promujących budowę Instytutu Radowego w Warszawie, lata 20. XX wieku, Archiwum Tomasza Pospiesznego
Osobiście uważam (i zawsze podkreślam), że powinniśmy stosować polską formę zapisu nazwiska uczonej tj. Maria Skłodowska-Curie. W ten sposób podają to nazwisko polskie encyklopedie i słowniki biograficzne[7]. Jednak to co ważniejsze, to pamięć o uczonej – nie zapomnijmy o tej wyjątkowej kobiecie, która jeden z odkrytych przez siebie pierwiastków chemicznych nazwała na cześć nieistniejącego wówczas kraju. Kraju, który zawsze nosiła w sercu.
___________________________
Autor składa serdeczne podziękowania Pani prof. PAN dr hab. Hannie Krajewskiej — dyrektor Archiwum Polskiej Akademii Nauk za udostępnienie korespondencji Marii Skłodowskiej-Curie.
___________________________
[1] https://www.nobelprize.org/prizes/chemistry/1911/summary/ oraz https://www.nobelprize.org/prizes/physics/1903/summary/
[2] Małżonkowie Joliot-Curie przyjęli takie nazwiska za zgodą Marii [za]: T. Pospieszny, Radowa księżniczka, Historia Ireny Joliot-Curie, Gdynia 2017, str. 150-151.
[3] L. Biliński, Z Mazowsza do sławy paryskiego Panteonu, Biblioteka Publiczna m.st. Warszawy, Biblioteka Główna Województwa Mazowieckiego, Warszawa 2003.
[4] K. Kabzińska, M.H. Malewicz, J. Piskurewicz, J. Róziewicz, Korespondencja polska Marii Skłodowskiej-Curie. 1881–1934, Instytut Historii Nauki PAN, Polskie Towarzystwo Chemiczne, Warszawa 1994, np. str. 94, 97, 103, 124, 186, 195 etc.
[5] J. Hurwic, W sprawie nazwiska i imienia Marii Skłodowskiej-Curie, „Kwartalnik Historii Nauki i Techniki” 1986, nr 3-4, str. 849-851
[6] A. Borkowski, Kolejność nazwisk. Wokół nazwy Uniwersytetu Marii Curie Skłodowskiej, https://www.umcs.pl/pl/kolejnosc-nazwisk-150-rocznica-urodzin-marii-curie-sklodowskiej-umcs-lublin,11949.htm#page-1
[7] [1] Nowa encyklopedia powszechna PWN, tom 5, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa, 1996, str. 872; [2] Wielkie biografie – Encyklopedia PWN, Odkrywcy, wynalazcy, uczeni, tom 3, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa, 2008, str. 462.
Nie zwalczymy prawa natury. Możemy sobie jedynie — jako przestrogę — przypomnieć piękne słowa wypowiedziane ongiś przez Aleksandra Świętochowskiego: „Niech rzesze ludzkie będą uczone przez tych, którzy je kochają, a nie gnane przez tych, którzy nimi rządzić pragną”.
Alicja Dorabialska
W szary wieczór październikowy 1897 roku w Sosnowcu, w domu przy ulicy zwanej Czystą, prawdopodobnie dlatego, że była przeraźliwie brudna – narodziła się dziewczynka. Była okrutnie mała i bardzo wrzeszczała. To JA! Stworzonko nie było entuzjastycznie przez świat witane. Matka chciała mieć syna. Dopiero ojciec musiał jej wytłumaczyć, że „przecież i z córki można mieć jakąś pociechęˮ.
Tak opisała swoje narodziny jedna z najważniejszych postaci polskiej fizyki i chemii – Alicja Dorabialska. Pomimo – jak sama wspominała – wątłego zdrowia po urodzeniu okazała się bardzo silna i ciekawa świata. Dziewczynka była naprawdę wyjątkowa. Jej starsza o dwa lata siostra Lilka była dla małej Alicji wyrocznią. Nauczyła ją chodzić, mówić, czytać w wieku czterech lat i co ważniejsze śpiewać. Podobno jako jedenastomiesięczne dziecko śpiewała w wózku krakowiaka. W 1908 roku rodzina powiększyła się o brata panien Dorabialskich Stefana.
Ojciec Alicji Tomasz Dorabialski był urzędnikiem pocztowym. Jej matka Helena z Kamińskich– córka powstańca – bardzo dbała aby cały dom był pełen tradycji powstańczych. Alicja najpierw uczyła się w domu, a później w latach 1908–1913 uczęszczała do Szkoły Handlowej Żeńskiej. W 1913 roku wspólnie z matką wyjechała do Warszawy. Było to podyktowane faktem, że matura zdawana w stolicy znacznie ułatwi jej wstęp na studia. Przyjazd do Warszawy łączył się z wielką radością, gdyż Alicja mogła przebywać w towarzystwie Lilki, która już uczyła się w klasie fortepianu. W stolicy poza intensywną nauką Alicja poświęciła się działalności społecznej czego wyraźmy obrazem było współtworzenie przez nią tajnego skautingu. Po roku nauki i ukończeniu klasy VII w Siedmioklasowej Szkole Handlowej pani Teodory Raczkowskiej w Warszawie przyszła uczona uzyskała świadectwo dojrzałości. Ponieważ od początku nauki zdradzała intensywne zainteresowanie naukami ścisłymi, a w szczególności chemią, rozpoczęła studia w Towarzystwie Kursów Naukowych w Warszawie. Współpracowało ono z Towarzystwem Naukowym Warszawskim, przy którym istniała pracownia radiologiczna kierowała z Paryża przez Marię Skłodowską-Curie. Niestety wybuch pierwszej wojny światowej pokrzyżował plany Dorabialskiej. W 1915 roku cała rodzina przeprowadziła się do Moskwy, gdzie do 1918 roku Alicja kontynuowała studia na wydziale fizyko-chemicznym Wyższego Kursu Żeńskiego.
Alicja Dorabialska, b.d., [za:] http://zchf.ch.pw.edu.pl/files/historia_zchf.pdf, s. 15.W wieku osiemnastu lat poznała w domu przyjaciółki profesora Wojciecha Świętosławskiego, z którym natychmiast podjęła polemikę, bowiem uważał on, że kobiety nie są zdolne do pracy naukowej. Alicja miała mu wówczas powiedzieć – Jeszcze w życiu pana znajdzie się kobieta, która dowiedzie, że kobiety mogą pracować naukowo! Nie mogła wiedzieć, że tą kobietą będzie ona. W maju 1918 roku Dorabialska wróciła do Warszawy, gdzie została asystentką profesora Świętosławskiego, który objął Katedrę Chemii Fizycznej na politechnice. Ich współpraca trwała szesnaście lat. Poza pracą naukową i dydaktyczną Dorabialska intensywnie działała społecznie m. in. w Lidze Akademickiej Obrony Państwa, Klubie Gazeciarzy, Straży Kresowej. Doskonaliła także swój warsztat wokalny uczęszczając na prywatne lekcje śpiewu. W 1922 roku Dorabialska uzyskała na Uniwersytecie Warszawskim tytuł doktora filozofii za pracę Badania termochemiczne nad stereoizomerią ketoksymów, którą wykonywała pod kierunkiem profesora Wiktora Lampego.W 1925 roku ziściło się jedno z największych marzeń Dorabialskiej. Z okazji położenia kamienia węgielnego pod budowę Instytutu Radowego do Warszawy przyjechała Maria Skłodowska-Curie. Obie panie spotkały się na bankiecie wydanym na cześć noblistki przez Polskie Towarzystwo Chemiczne. Wielka uczona zaprosiła wówczas do Paryża Dorabialską. Zmieniło to jej życie. W Paryżu została bliską współpracowniczką Madame Curie. Czasem odprowadzała ją do domu, przemywała także palce poparzone radem. Później była jedną z najważniejszych uczennic Marii działającą w Polsce. Zawsze podkreślała niezależność swojej mistrzyni mówiąc przecież to Maria, a nie Becquerel wpadła na pomysł aby zbadać promieniowanie ze starych preparatów uranowych z muzeum mineralogicznego. To ona stwierdziła, że niektóre preparaty wykazują silniejsze promieniowanie niż czysty uran. To ona samodzielnie wysunęła koncepcję, że muszą tam być inne promieniotwórcze pierwiastki. To ona w oparciu o doświadczenia zdobyte podczas zajęć w Towarzystwie Kursów Naukowych przeprowadziła własnoręcznie rozdział blendy smolistej na frakcje zawierające polon i rad. Marii i Piotrowi Curie Dorabialska poświeciła niewielką, ale bardzo urokliwą książeczkę. Kiedy spędziła rok 1931/1932 na Uniwersytecie Karola w Pradze koledzy nazywali ją pieszczotliwie „żaczkiem pani Curie”.W 1928 roku Dorabialska habilitowała się na Politechnice Warszawskiej w dziedzinie chemii fizycznej, a w 1934 roku uzyskała tytuł profesora nadzwyczajnego oraz nominację na kierownika Katedry Chemii Fizycznej Politechniki Lwowskiej. Została tym samym pierwszą kobietą profesorem Politechniki Lwowskiej. Wielu mężczyzn profesorów uważało, że kobiety na tym stanowisku doprowadzi do obniżenia poziomu i powagi uczelni. Po latach uczona wspominała:Na jakimś przyjęciu w Belwederze ówczesny minister wyznań religijnych i oświecenia publicznego Wacław Jędrzejewicz zwrócił się do marszałka:– Panie Marszałku? Mamy kłopot. Kandydatką na katedrę Chemii Fizycznej na Politechnice Lwowskiej jest kobieta, Alicja Dorabialska.– No to co? – huknął marszałek. – Niech się baba pokaże!– Tak, ale jest jeszcze drugi szkopuł. Ona podpisała protest brzeski.– No to co? Ma baba charakter!– Więc pan Marszałek nie ma nic przeciwko temu, aby pan prezydent podpisał nominację?– Oczywiście!
Delegacja Politechniki Lwowskiej przed uroczystością wręczenia Orderu Odrodzenia Polski Politechnice Lwowskiej i profesorowi Kazimierzowi Bartlowi na Zamku Królewskim w Warszawie; pierwsza z lewej profesor Alicja Dorabialska, 13 lutego 1937, NAC, sygn. 1-N-3209-1
Wybuch drugiej wojny światowej zastała uczoną wraz z rodziną w domku letniskowym w Wołominie pod Warszawą. Alicja zdecydowała się powrócić do Lwowa. Jej pociąg został trafiony pociskami. Uczona była w jednym z dalszych wagonów i nic jej się nie stało. W maju 1940 roku ogłoszono repatriację obywateli polskich z miasta, Dorabialska z niej skorzystała, co uratowało jej życie, bowiem, gdy Niemcy weszli w maju 1941 roku do Lwowa rozstrzelali wszystkich profesorów pod zarzutem współpracy z bolszewikami. Czas wojny uczona wraz z matką i Lilką spędziła w Warszawie. Była niezwykłą kobietą – w tajemnicy przed najbliższymi ukrywała w mieszkaniu Żydówkę, a także nauczała w tajnych kompletach. Przed wybuchem Powstania Warszawskiego spadła na uczoną wielka tragedia – w lipcu 1944 roku zmarła jej ukochana siostra. W powstaniu Dorabialska nie walczyła, ale opatrywała rannych, zdobywała leki i żywność.
Po wojnie Dorabialska otrzymała od rektora nowo powstałej Politechniki Łódzkiej profesora Bohdana Stefanowskiego propozycję objęcia katedry chemii. Wspólnie z profesorem Osmanem Achmatowiczem zajęła się organizacją Wydziału Chemicznego. Została powołana na dziekanem Wydziału Chemii. Była świetnym pedagogiem. Studenci nazywali ją „mamą”. Była odważna i niezależna. Kiedy ministerstwo wysłało do profesorów ankietę, w której zapytywało w jakim stopniu w swoich wykładach uwzględniają idee marksizmu-leninizmu, Alicja Dorabialska odpisała – Uprzejmie zawiadamiam, że nie znany jest jakikolwiek wkład tych panów do chemii fizycznej.
Profesor Alicja Dorabialska ze studentami, 1966, [za:] „Eliksir”, nr 2, 2015, s. 7.We wrześniu 1968 roku uczona przeszła na emeryturę. Jednak nadal żywo interesowała się życiem wydziału. Do jej dziedzictwa należy zaliczyć kierowaną prze nią Katedrę Chemii Fizycznej, gdzie utworzono ośrodki mikrokalorymetrii i radiochemii. Pozostała zawsze wierna ślubowaniu, które złożyła na Politechnice Lwowskiej – Nie dla marnego zysku ani pustej sławy. W 1972 roku napisała autobiografię pt. Jeszcze jedno życie. Całe honorarium, które otrzymała za książkę przeznaczyła na ufundowanie tablicy na warszawskich Powązkach poświęconej pamięci chemików, którzy zginęli na Wschodzie.Uczona cieszyła się uznaniem i szacunkiem. Została odznaczona Krzyżem Niepodległości, Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Otrzymała także nagrodę pisma naukowego „Problemy” za szczególną popularyzację wiedzy chemicznej.Zmarła 7 sierpnia 1975 roku w wieku siedemdziesięciu ośmiu lat. Została pochowana obok siostry i rodziców na warszawskich Powązkach. Na jej pomniku wyryto napis: Ja nie umarłam – ja żyję z wami. Zalecana Literatura.
A. Dorabialska, Jeszcze jedno życie, Fundacja Badań Radiacyjnych, Łódź, 1998.
H. Bem, Profesor Alicja Dorabialska (1897–1978), Chemik, nr 12, tom 69, 2015, ss 873–874.
J. Puchalska, Polki, które zadziwiły świat, Wydawnictwo Muza, Warszawa 2016, ss 176–207.
S. Weinsberg-Tekel, Alicja Dorabialska: Polish Chemist, [w]: A Devotion to Their Science: Pioneer Women of Radioactivity, red.: M. F. Rayner-Cnaham, G. W. Rayner-Canham, McGill-Queen’s University Press, Québec, 1997, ss 92-96.
O Marii Skłodowskiej-Curie napisano już setki książek i artykułów. Powstały doskonałe biografie uczonej autorstwa m.in. Roberta Reida (London 1984), Rosalynd Pflaum (New York 1989), Françoise Giroud (Warszawa 1987), Susan Quinn (Warszawa 1997) czy Józefa Hurwica (Warszawa 2008) oraz niezastąpione wspomnienia członków rodziny Marii – córek Ewy Curie (Warszawa 1997) i Ireny Joliot-Curie (Warszawa 2020), sióstr Heleny Skłodowskiej-Szalay (Warszawa 2019) i Bronisławy Dłuskiej – praktycznie nieznane w Polsce (Chicago 1921) i niepublikowane wspomnienia brata uczonej Józefa Skłodowskiego, a także jej ojca Władysława. Wreszcie sama Maria Skłodowska-Curie napisała krótką autobiografię (Warszawa 2017) i wspomnienia o mężu Piotrze Curie (Warszawa 2017). W Polsce ukazały się również wybory listów Uczonej (Warszawa 1978, Warszawa 1994, Lublin 1998 i Wrocław 2011). Wszystkim tym książkom towarzyszy mniejszy lub większy bagaż ilustracyjny.
Fot. K. Baryła
Niezwykłym wyjątkiem pod względem ikonograficznym jest wydany w 2017 roku przez francuskie wydawnictwo Gründ przepiękny i unikatowy album pt. Marie Curie. Une femme dans son siècle, który powstał przy współpracy Marion Augustin i Natalie Pigeard-Micault z Muzeum Curie w Paryżu, zaś wstęp napisała wnuczka Marii Skłodowskiej-Curie profesor Hélène Langevin-Joliot. Wnuczka Marii odtwarzając życie babci pokazuje najpiękniejszy portret Marii Skłodowskiej-Curie. Album został przygotowany bardzo starannie: jest wydany w twardej oprawie, na grubym papierze, liczy 240 stron i zawiera niezliczone przepiękne fotografie Marii Skłodowskiej-Curie, jej najbliższej rodziny, przyjaciół, współpracowników czy kolegów naukowców. Wiele z fotografii jest publikowanych po raz pierwszy i z pewnością będą one stanowiły ogromne zaskoczenie dla wszystkich interesujących się życiem i pracą Marii Skłodowskiej-Curie. Wszystkie zdjęcia są starannie opisane, a całość uzupełnia tekst opowiadający o życiu genialnej Polki. Warto podkreślić, że w omawianej książce to tekst towarzyszy fotografiom, a nie odwrotnie.
Wnętrze książki pt. Marie Curie. Une femme dans son siècle, fot. E. Wajs
Książka została podzielona na sześć części: Młodość (1867–1891), Pasja naukowa (1892–1902), Wdzięczność (1903–1906), Nowe obowiązki (1907–1913), Zaangażowanie patriotyczne (1914–1918) i Dziedzictwo (1919–1934). W każdej znajdziemy opis życia i dokonań uczonej, fragmenty listów, wspomnień, oraz przepiękną ikonografię.
Wnętrze książki pt. Marie Curie. Une femme dans son siècle, fot. E. Wajs
Album jest urozmaicony wieloma niepublikowanymi zdjęciami z rodzinnych albumów rodziny Curie oraz odręcznymi listami, co sprawia, że tak opowiedziana historia najsłynniejszej uczonej na świecie nabiera zupełnie innego wymiaru i znaczenia. Gorąco polecam tę wspaniałą książkę, która sprawi każdemu przyjemność czytania, ale nade wszystko przyjemność oglądania. Intymna historia niezwykłej kobiety staje się nad wyraz fascynująca, inspirująca, a czasem nawet oszałamiająca. Bez względu na to czy ktoś rozumie nauki ścisłe czy też nie, ta książka przybliży Marię Skłodowską-Curie każdemu.
Stephanie Louise Kwolek była amerykańską chemiczką polskiego pochodzenia, która kierując zespołem naukowców doprowadziła do wynalezienia kevlaru – niezwykle wytrzymałego i ważnego w przemyśle polimeru.
Rodzicami przyszłej uczonej byli John Kwolek i Nellie (Eleonora z domu Zajdel) Kwolek, którzy wyemigrowali z Polski będąc młodymi ludźmi.
Zdjęcie ślubne Eleonory i Jana Kwołków. Fotografia pochodzi z archiwum rodzinnego Jolanty GibałyZdjęcie ślubne Eleonory i Jana Kwolków w otoczeniu najbliższych. Fotografia pochodzi z archiwum rodzinnego Jolanty Gibały
W tym miejsc warto zwrócić uwagę na pewien często powtarzany błąd. W wielu artykułach poświęconych uczonej można znaleźć informację, że nazwisko jej ojca w spolszczonej formie brzmiało Chwołek czy Chwałek. Należy podkreślić, że jest to nieprawda. Według otrzymanej przeze mnie informacji od pani Jolanty Gibały, której dziadek Stanisław Kwolek był bratem Jana Kwolka – ojca Stefanii i jej brata Stanisława – w rodzinie nigdy nie pojawił się zapis nazwiska Chwałek. Pani Gibała wyjaśniła, że ich rodzina (łącznie z ojcem Stephanie) pochodzi z małej miejscowości Kombornia na Podkarpaciu. W przesłanej autorowi korespondencji pani Gibała napisała:
W parafialnych księgach doszukaliśmy się naszego przodka ur. w 1769 roku – Szymon Kwolek, który 22.11.1791 roku poślubił Reginę (z d. Inglot). Nigdzie nie doszukaliśmy się zapisu Chwałek. W Komborni, naszej rodzinnej miejscowości, trudno doszukać się takiego nazwiska.
Mam nadzieję, że informacje umieszczone w felietonie pozwolą przyszłym badaczom życia uczonej uniknąć błędów.
Nellie Kwolek, ok. 1920, Audiovisual Collections and Digital Initiatives Department, Hagley Museum and Library, Wilmington, DE 19807
Stephanie urodziła się 31 lipca 1923 roku na przedmieściach Pittsburgha w New Kensington w Pensylwanii. Jej ojciec będący z zamiłowania przyrodnikiem uczył córkę poznawania świata. Z kolei matka pracująca jako krawcowa rozbudziła w córce zainteresowanie projektowaniem ubiorów. Niezwykłe dzieciństwo skończyło się, gdy Stephanie skończyła dziesięć lat, bowiem wtedy zmarł jej ojciec.
Stephanie Kwolek w wieku 3 lat, Audiovisual Collections and Digital Initiatives Department, Hagley Museum and Library, Wilmington, DE 19807
W 1946 ukończyła chemię na Margaret Morrison Carnegie College w Carnegie Mellon University w Pittsburghu. Jej marzeniem były studia medyczne. Niestety sytuacja materialna nie pozwoliła Stephanie na wymarzone studia. Postanowiła więc dorobić jako chemik w firmie DuPont (istnieje od 1802 roku, dziś jeden z największych koncernów chemicznych na świecie). Do jej obowiązków należało badanie związków chemicznych wykorzystywanych w produkcji różnego rodzaju włókien tworzących nowe tkaniny. Od początku lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku Kwolek pracowała nad otrzymaniem lekkiego, ale bardzo wytrzymałego materiału. Uczona prowadziła wówczas badania nad poli(p-fenylenotereftalamidem) i polibenzamidem. W wyniku eksperymentów w 1964 roku Kwolek otrzymała nowe włókna, które charakteryzowały się między innymi: dużą sztywnością i lekkością, odpornością na działanie związków chemicznych (za wyjątkiem mocnych kwasów i zasad), temperaturą użytkowania 160–210o C, a także dużą wytrzymałością właściwą – aż pięciokrotnie większą niż stal, dziesięciokrotnie niż aluminium i trzykrotnie niż włókna szklane. Ponadto nie przewodziły prądu, nie topiły się i nie były palne. Po latach uczona przyznała – Nigdy w życiu nie spodziewałabym się, że ten mały ciekły kryształ może się przekształcić w coś takiego. Dziś kevlar otrzymuje się w wyniku reakcji polikondensacji chlorków kwasów dikarboksylowych z aminami aromatycznymi np. z dichlorku kwasu tereftalowego i p-fenylodiaminy. Kevlar jest wykorzystywany w produkcji hełmów i kasków, kamizelek kuloodpornych, ognioodpornych rękawic, kombinezonów astronautycznych, kajaków czy telefonów komórkowych.
Stephanie Kwolek i Paul Morgan w trakcie demonstracji liny nylonowej, maj 1960, Audiovisual Collections and Digital Initiatives Department, Hagley Museum and Library, Wilmington, DE 19807
Stephanie Kwolek za wynalezienie kevlaru, a także lycry i spandexu otrzymała National Inventors Hall of Fame (1995), National Medal of Technology (1996), Perkin Medal (1997) czy Lemelson-MIT Prize (1999). Otrzymała także doktoraty honorowe Worcester Polytechnic Institute (1981), Clarkson University (1997) I Carnegie Mellon University (2001). Była autorką 28 patentów.
Paul Morgan, Herbert Blades i Stephanie Kwolek w laboratorium DuPont, styczeń 1977, Audiovisual Collections and Digital Initiatives Department, Hagley Museum and Library, Wilmington, DE 19807
W 1986 roku przeszła na emeryturę, ale nadal pozostała konsultantką naukową DuPont, National Research Council i National Academy of Sciences. Uczyła także licealistów chemii, działała na rzecz większego udziału kobiet w nauce. Jej pasją było ogrodnictwo i szycie. Uczona całe swoje życie zawodowe poświęciła pracy nad włóknami sztucznymi. Nigdy nie wyszła za mąż, w 1969 roku zmarła jej matka. Kwolek straciła wówczas jedyną najbliższą sobie osobę.
Stephanie Kwolek zmarła 18 czerwca 2014 roku w wieku dziewięćdziesięciu lat w szpitalu Wilmington, w stanie Delaware.
Autor składa serdeczne podziękowanie Pani Jolancie Gibale za informacje dotyczące nazwiska rodowego uczonej oraz udostępnione fotografie z archiwum rodzinnego.