Maria Skłodowska-Curie —”Pasja i Geniusz. Kobiety, które zasłużyły na Nagrodę Nobla”

 

Była ewenementem w męskim świecie nauki. Pionierką na wielu polach. Pierwsza na swoim roku studiów, pierwsza wykładowczyni Sorbony, pierwsza kobieta, która otrzymała Nagrodę Nobla z fizyki i chemii. […] Pierwsza kobieta, która zrobiła we Francji prawo jazdy na samochody ciężarowe. Pierwsza, która weszła na Rysy. Nawet po śmierci nie ustąpiła pierwszeństwa innym.

Tomasz Pospieszny, Pasja i geniusz. Kobiety, które zasłużyły na Nagrodę Nobla, Wydawnictwo Po Godzinach, Warszawa 2019, s. 19.

 

„Pasja i geniusz” — prof. UŁ dr hab. Bogna Rudolf o najnowszej książce Tomasza Pospiesznego

Niniejsza książka jest piękną podróżą w czasie przenoszącą nas w epokę niezwykłych odkryć z dziedziny fizyki i chemii jądrowej, których wszyscy jesteśmy spadkobiercami. Dzisiaj już nikogo nie dziwi, że rozwiązywaniem problemów z dziedziny nauk ścisłych zajmują się kobiety, jednak w czasach, które przybliża nam Autor kobieta w laboratorium stanowiła rzadkość i musiała stawić czoła nie tylko trudnym zagadnieniom związanym ze strukturą atomu. Książka pt. Pasja i geniusz przybliża nam losy dziesięciu utalentowanych kobiet, które dzięki swej odwadze i uporowi wniosły znaczący wkład w rozwój badań nad przemianami jądra atomowego. Niestety ich aktywność zawodowa przypadła w okresie, kiedy panowały uprzedzenia związane z domniemanym brakiem predyspozycji kobiet do pracy naukowej, a co za tym idzie nauki ścisłe były zdominowane przez mężczyzn…

Wszyscy znamy osiągnięcia Marii Skłodowskiej-Curie czy jej córki Ireny Joliot-Curie, laureatek Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki i chemii. Jednak pozostałe bohaterki książki Tomasza Pospiesznego są skazane na zapomnienie. Nazwiska Harriet Brooks, Lise Meitner, Marietty Blau, Idy Noddack, Marii Goeppert-Mayer czy Chien-Shiung Wu znane są jedynie specjalistom z dziedziny, którą się zajmowały i w której osiągnęły znaczące sukcesy. Niestety z wymienionych tylko Maria Goeppert-Mayer wyróżniona została Nagrodą Nobla, mimo że nominowano do niej również wielokrotnie Lise Meitner, Mariettę Blau, Chien-Shiung Wu. Nie otrzymały one nagród, na które niewątpliwie zasłużyły, co więcej nagrody te przyznano za ich osiągnięcia innym osobom… mężczyznom, z którymi współpracowały.

Na przełomie XIX i XX wieku stereotyp kobiety zajmującej się domem i dziećmi uniemożliwiał często realizację naukowych aspiracji. W czasach kiedy dostęp kobiet do studiowania nauk ścisłych był niezwykle utrudniony, niewiele kobiet miało na tyle determinacji i wiary w siebie aby wybrać jako swoją drogę życia pracę naukową. Bohaterki książki Tomasza Pospiesznego pochodziły w większości z zamożnych rodzin i posiadały wsparcie rodziców, którzy utwierdzali je w przekonaniu, że warto realizować swoje powołanie. Jednak nawet ukończenie studiów wyższych czy nawet zrobienie doktoratu nie dawało wówczas gwarancji kontynuowania kariery naukowej, czy choćby pracy na swoje własne nazwisko. Kobieta-żona, kobieta-matka musiała często zadowolić się miejscem w cieniu męża i pewnie nigdy się nie dowiemy jaki był wkład np. Clary Immerwahr-Haber żony Fritza Habera czy Milevy Marič żony Alberta Einsteina w przełomowe odkrycia naukowe ich małżonków.

Tomasz Pospieszny w niniejszej książce opisuje nie tylko życie swoich bohaterek ale tłumaczy również wiele trudnych zagadnień z pogranicza fizyki i chemii, którymi się zajmowały. Autor w fascynujący sposób przedstawia jak doszło np. do odkrycia nowych pierwiastków, poznania struktury atomu czy badania procesów jądrowych i jakie konsekwencje odkrycia te miały dla ludzkości. Nie umniejszając wkładu poszczególnych osób biorących udział w opisanych badaniach Tomasz Pospieszny zwraca uwagę na problem nierównych szans dla kobiet i mężczyzn, który marginalizował osiągnięcia kobiet w opisywanym przez niego okresie.

Mnie w tej książce urzekła jednak postawa bohaterek, które na przekór trudnościom potrafiły znaleźć ogromną satysfakcję z pracy, którą wykonywały. O ich pasji mogą świadczyć między innymi następujące stwierdzenia przytoczone przez Autora:

Jestem z tych, którzy wierzą, iż Nauka jest czymś bardzo pięknym. Uczony jest w swojej pracowni nie tylko technikiem, lecz również dzieckiem wpatrzonym w zjawiska przyrody, wzruszające jak baśń czarodziejska”

Maria Skłodowska-Curie

Zawsze czułam, że w fizyce i prawdopodobnie także w innych przedsięwzięciach, musisz być w pełni zaangażowanym. To nie tylko praca. To jest sposób na życie

Chien-Shiung Wu

Wierzę, że wszyscy młodzi ludzie zastanawiają się, jak ułożyć sobie życie; Gdy ja się zastanawiałam, zawsze dochodziłam do wniosku, że życie nie musi być łatwe, byle tylko nie było puste. I to życzenie zostało spełnione

Lise Meitner

Myślę, że bohaterki książki Tomasza Pospiesznego uczyniły więcej niż wynika to z ich dorobku naukowego. Wszystkie w pewnym stopniu wykorzystały swoje zdolności, brały udział w ważnych odkryciach z dziedziny fizyki i chemii jądrowej ale również przetarły szlaki dla kolejnych pokoleń kobiet, które coraz liczniej realizują swoje naukowe pasje…

Prof. UŁ dr hab. Bogna Rudolf

Wydział Chemii Uniwersytetu Łódzkiego

Ze wspomnień o Marii Skłodowskiej-Curie

Fot. Ewelina Wajs

 

Kilka lat temu prawnuki Heleny Skłodowskiej-Szalay przekazały do Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie materiały po prababci.

Muzeum właśnie opublikowało nowe wydanie książki Ze wspomnień o Marii Skłodowskiej-Curie. Pamiątkowe wiersze. Złapane chwile autorstwa Heleny Skłodowskiej-Szalay. Książkę poszerzono o fragmenty, które przy pierwszym wydaniu (Nasza Księgarnia, 1958) usunęła cenzura, a także dodano wiersze i anegdoty ze zbiorów rodzinnych oraz unikatowe, wcześniej nie publikowane zdjęcia z rodzinnego albumu. Redakcją nowego wydania zajęła się dr Dominika Świtkowska z Muzeum MSC.

 

30 kwietnia odbył się wieczór promujący książkę w warszawskim muzeum Noblistki. Gościem specjalnym była prawnuczka Heleny – Pani Hanna Karczewska, która urokliwie przywoływała wspomnienia związane z „babcią” — bo tak Helenę Szalay nazywały prawnuki. Prawnuczka barwnie przytoczyła wiele wspomnień z dzieciństwa spędzonego w rodzinnym mieszkaniu przy ulicy Górnośląskiej w Warszawie na piętrze piątym i pół.

Dyrektor Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie – Sławomir Paszkiet, Hanna Karczewska, Dominika Świtkowska i Anna Nehrebecka, fot. Rafał Motyl

Wybrane fragmenty wspomnień przeczytała Pani Anna Nehrebecka-Byczewska.

Fot. Rafał Motyl

Specjalnie na to spotkanie Muzeum MSC w Warszawie zaprezentowało wyjątkowe muzealia m.in.: karty do pasjansa Heleny Szalayowej, zeszyty z rękopisami, kalendarzyk z 1939 roku oraz kartę z rodzinnego albumu.

Dominika Świtkowska prezentuje muzealia – dar rodziny Heleny Skłodowskiej-Szalay, fot. Rafał Motyl

Pani Hanna Karczewska wpisała dla nas piękne dedykacje.

Fot. Rafał Motyl
Fot. Ewelina Wajs

Serdecznie dziękujemy Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie za zaproszenie oraz udostępnienie zdjęć z uroczystości!

 

Wkrótce premiera!

Jeśli przyjrzymy się losom kobiet – naukowców w tamtych czasach, to okaże się, że zawsze musiały mieć wsparcie mężczyzny: ojca, męża, brata, profesora

Hélène Langevin-Joliot.

O kilku miesięcy Wydawnictwo Po Godzinach intensywnie pracuje nad redakcją oraz korektą nowej książki Tomasza Pospiesznego poświęconej 10 kobietom, które zasłużyły na Nagrodę Nobla.

Kobietom, które albo zdobyły samodzielne i znaczące miejsce w dziejach nauk ścisłych (np. Maria Skłodowska-Curie i jej córka Irène Joliot-Curie), albo odegrały ważną rolę w życiu i działalności swoich partnerów – wybitnych uczonych (np. Mileva, żona Alberta Einsteina).
Jedne są bardziej znane, inne mniej. Obok Marii Skłodowskiej-Curie, Irène Joliot-Curie i Milevy Einstein są to: Clara Immerwahr-Haber, Harriet Brooks, Lise Meitner, Marietta Blau, Ida Tacke-Noddack, Maria Goeppert-Mayer oraz Chien-Shiung Wu.

Premiera książki „Pasja & geniusz. Kobiety, które zasłużyły na Nagrodę Nobla” już w maju!

Patronat nad publikacją objęły:
Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie
Polska Sieć Kobiet Nauki/Polish Women Scientists Network
Piękniejsza Strona Nauki
Foton 

Wydawnictwo Naukowe Sub Lupa

Alicja Dorabialska

Alicja Dorabialska, b.d., domena publiczna.

Nie zwalczymy prawa natury. Możemy sobie jedynie — jako przestrogę — przypomnieć piękne słowa wypowiedziane ongiś przez Aleksandra Świętochowskiego: „Niech rzesze ludzkie będą uczone przez tych, którzy je kochają, a nie gnane przez tych, którzy nimi rządzić pragną”.

Alicja Dorabialska

W szary wieczór październikowy 1897 roku w Sosnowcu, w domu przy ulicy zwanej Czystą, prawdopodobnie dlatego, że była przeraźliwie brudna – narodziła się dziewczynka. Była okrutnie mała i bardzo wrzeszczała. To JA! Stworzonko nie było entuzjastycznie przez świat witane. Matka chciała mieć syna. Dopiero ojciec musiał jej wytłumaczyć, że „przecież i z córki można mieć jakąś pociechęˮ.

Tak opisała swoje narodziny jedna z najważniejszych postaci polskiej fizyki i chemii – Alicja Dorabialska. Pomimo – jak sama wspominała – wątłego zdrowia po urodzeniu okazała się bardzo silna i ciekawa świata. Dziewczynka była naprawdę wyjątkowa. Jej starsza o dwa lata siostra Lilka była dla małej Alicji wyrocznią. Nauczyła ją chodzić, mówić, czytać w wieku czterech lat i co ważniejsze śpiewać. Podobno jako jedenastomiesięczne dziecko śpiewała w wózku krakowiaka. W 1908 roku rodzina powiększyła się o brata panien Dorabialskich Stefana.

Ojciec Alicji Tomasz Dorabialski był urzędnikiem pocztowym. Jej matka Helena z Kamińskich– córka powstańca – bardzo dbała aby cały dom był pełen tradycji powstańczych. Alicja najpierw uczyła się w domu, a później w latach 1908–1913 uczęszczała do Szkoły Handlowej Żeńskiej. W 1913 roku wspólnie z matką wyjechała do Warszawy. Było to podyktowane faktem, że matura zdawana w stolicy znacznie ułatwi jej wstęp na studia. Przyjazd do Warszawy łączył się z wielką radością, gdyż Alicja mogła przebywać w towarzystwie Lilki, która już uczyła się w klasie fortepianu. W stolicy poza intensywną nauką Alicja poświęciła się działalności społecznej czego wyraźmy obrazem było współtworzenie przez nią tajnego skautingu. Po roku nauki i ukończeniu klasy VII w Siedmioklasowej Szkole Handlowej pani Teodory Raczkowskiej w Warszawie przyszła uczona uzyskała świadectwo dojrzałości. Ponieważ od początku nauki zdradzała intensywne zainteresowanie naukami ścisłymi, a w szczególności chemią, rozpoczęła studia w Towarzystwie Kursów Naukowych w Warszawie. Współpracowało ono z Towarzystwem Naukowym Warszawskim, przy którym istniała pracownia radiologiczna kierowała z Paryża przez Marię Skłodowską-Curie. Niestety wybuch pierwszej wojny światowej pokrzyżował plany Dorabialskiej. W 1915 roku cała rodzina przeprowadziła się do Moskwy, gdzie do 1918 roku Alicja kontynuowała studia na wydziale fizyko-chemicznym Wyższego Kursu Żeńskiego.

Alicja Dorabialska, b.d., [za:] http://zchf.ch.pw.edu.pl/files/historia_zchf.pdf, s. 15.
W wieku osiemnastu lat poznała w domu przyjaciółki profesora Wojciecha Świętosławskiego, z którym natychmiast podjęła polemikę, bowiem uważał on, że kobiety nie są zdolne do pracy naukowej. Alicja miała mu wówczas powiedzieć – Jeszcze w życiu pana znajdzie się kobieta, która dowiedzie, że kobiety mogą pracować naukowo! Nie mogła wiedzieć, że tą kobietą będzie ona. W maju 1918 roku Dorabialska wróciła do Warszawy, gdzie została asystentką profesora Świętosławskiego, który objął Katedrę Chemii Fizycznej na politechnice. Ich współpraca trwała szesnaście lat. Poza pracą naukową i dydaktyczną Dorabialska intensywnie działała społecznie m. in. w Lidze Akademickiej Obrony Państwa, Klubie Gazeciarzy, Straży Kresowej. Doskonaliła także swój warsztat wokalny uczęszczając na prywatne lekcje śpiewu. W 1922 roku Dorabialska uzyskała na Uniwersytecie Warszawskim tytuł doktora filozofii za pracę Badania termochemiczne nad stereoizomerią ketoksymów, którą wykonywała pod kierunkiem profesora Wiktora Lampego. W 1925 roku ziściło się jedno z największych marzeń Dorabialskiej. Z okazji położenia kamienia węgielnego pod budowę Instytutu Radowego do Warszawy przyjechała Maria Skłodowska-Curie. Obie panie spotkały się na bankiecie wydanym na cześć noblistki przez Polskie Towarzystwo Chemiczne. Wielka uczona zaprosiła wówczas do Paryża Dorabialską. Zmieniło to jej życie. W Paryżu została bliską współpracowniczką Madame Curie. Czasem odprowadzała ją do domu, przemywała także palce poparzone radem. Później była jedną z najważniejszych uczennic Marii działającą w Polsce. Zawsze podkreślała niezależność swojej mistrzyni mówiąc przecież to Maria, a nie Becquerel wpadła na pomysł aby zbadać promieniowanie ze starych preparatów uranowych z muzeum mineralogicznego. To ona stwierdziła, że niektóre preparaty wykazują silniejsze promieniowanie niż czysty uran. To ona samodzielnie wysunęła koncepcję, że muszą tam być inne promieniotwórcze pierwiastki. To ona w oparciu o doświadczenia zdobyte podczas zajęć w Towarzystwie Kursów Naukowych przeprowadziła własnoręcznie rozdział blendy smolistej na frakcje zawierające polon i rad. Marii i Piotrowi Curie Dorabialska poświeciła niewielką, ale bardzo urokliwą książeczkę. Kiedy spędziła rok 1931/1932 na Uniwersytecie Karola w Pradze koledzy nazywali ją pieszczotliwie „żaczkiem pani Curie”. W 1928 roku Dorabialska habilitowała się na Politechnice Warszawskiej w dziedzinie chemii fizycznej, a w 1934 roku uzyskała tytuł profesora nadzwyczajnego oraz nominację na kierownika Katedry Chemii Fizycznej Politechniki Lwowskiej. Została tym samym pierwszą kobietą profesorem Politechniki Lwowskiej. Wielu mężczyzn profesorów uważało, że kobieta na tym stanowisku doprowadzi do obniżenia poziomu i powagi uczelni. Po latach uczona wspominała: Na jakimś przyjęciu w Belwederze ówczesny minister wyznań religijnych i oświecenia publicznego Wacław Jędrzejewicz zwrócił się do marszałka: Panie Marszałku? Mamy kłopot. Kandydatką na katedrę Chemii Fizycznej na Politechnice Lwowskiej jest kobieta, Alicja Dorabialska. No to co? huknął marszałek. Niech się baba pokaże! Tak, ale jest jeszcze drugi szkopuł. Ona podpisała protest brzeski. No to co? Ma baba charakter! Więc pan Marszałek nie ma nic przeciwko temu, aby pan prezydent podpisał nominację? Oczywiście!
Delegacja Politechniki Lwowskiej przed uroczystością wręczenia Orderu Odrodzenia Polski Politechnice Lwowskiej i profesorowi Kazimierzowi Bartlowi na Zamku Królewskim w Warszawie; pierwsza z lewej profesor Alicja Dorabialska, 13 lutego 1937, NAC, sygn. 1-N-3209-1

Wybuch drugiej wojny światowej zastała uczoną wraz z rodziną w domku letniskowym w Wołominie pod Warszawą. Alicja zdecydowała się powrócić do Lwowa. Jej pociąg został trafiony pociskami. Uczona była w jednym z dalszych wagonów i nic jej się nie stało. W maju 1940 roku ogłoszono repatriację obywateli polskich z miasta, Dorabialska z niej skorzystała, co uratowało jej życie, bowiem, gdy Niemcy weszli w maju 1941 roku do Lwowa rozstrzelali wszystkich profesorów pod zarzutem współpracy z bolszewikami. Czas wojny uczona wraz z matką i Lilką spędziła w Warszawie. Była niezwykłą kobietą – w tajemnicy przed najbliższymi ukrywała w mieszkaniu Żydówkę, a także nauczała w tajnych kompletach. Przed wybuchem Powstania Warszawskiego spadła na uczoną wielka tragedia – w lipcu 1944 roku zmarła jej ukochana siostra. W powstaniu Dorabialska nie walczyła, ale opatrywała rannych, zdobywała leki i żywność.

Po wojnie Dorabialska otrzymała od rektora nowo powstałej Politechniki Łódzkiej profesora Bohdana Stefanowskiego propozycję objęcia katedry chemii. Wspólnie z profesorem Osmanem Achmatowiczem zajęła się organizacją Wydziału Chemicznego. Została powołana na dziekanem Wydziału Chemii. Była świetnym pedagogiem. Studenci nazywali ją „mamą”. Była odważna i niezależna. Kiedy ministerstwo wysłało do profesorów ankietę, w której zapytywało w jakim stopniu w swoich wykładach uwzględniają idee marksizmu-leninizmu, Alicja Dorabialska odpisała – Uprzejmie zawiadamiam, że nie znany jest jakikolwiek wkład tych panów do chemii fizycznej.

Profesor Alicja Dorabialska ze studentami, 1966, [za:] „Eliksir”, nr 2, 2015, s. 7.
We wrześniu 1968 roku uczona przeszła na emeryturę. Jednak nadal żywo interesowała się życiem wydziału. Do jej dziedzictwa należy zaliczyć kierowaną prze nią Katedrę Chemii Fizycznej, gdzie utworzono ośrodki mikrokalorymetrii i radiochemii. Pozostała zawsze wierna ślubowaniu, które złożyła na Politechnice Lwowskiej – Nie dla marnego zysku ani pustej sławy. W 1972 roku napisała autobiografię pt. Jeszcze jedno życie. Całe honorarium, które otrzymała za książkę przeznaczyła na ufundowanie tablicy na warszawskich Powązkach poświęconej pamięci chemików, którzy zginęli na Wschodzie.Uczona cieszyła się uznaniem i szacunkiem. Została odznaczona Krzyżem Niepodległości, Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Otrzymała także nagrodę pisma naukowego „Problemy” za szczególną popularyzację wiedzy chemicznej.

Zmarła 7 sierpnia 1975 roku w wieku siedemdziesięciu ośmiu lat. Została pochowana obok siostry i rodziców na warszawskich Powązkach. Na jej pomniku wyryto napis: Ja nie umarłam – ja żyję z wami.

Zalecana Literatura.

  1. A. Dorabialska, Jeszcze jedno życie, Fundacja Badań Radiacyjnych, Łódź, 1998.
  2. H. Bem, Profesor Alicja Dorabialska (1897–1978), Chemik, nr 12, tom 69, 2015, ss 873–874.
  3. J. Puchalska, Polki, które zadziwiły świat, Wydawnictwo Muza, Warszawa 2016, ss 176–207.
  4. S. Weinsberg-Tekel, Alicja Dorabialska: Polish Chemist, [w]: A Devotion to Their Science: Pioneer Women of Radioactivity, red.: M. F. Rayner-Cnaham, G. W. Rayner-Canham, McGill-Queen’s University Press, Québec, 1997, ss 92-96.

Tomasz Pospieszny

Lise Meitner i rozszczepienie jądra atomowego

Lise Meitner, fotografia dzięki uprzejmości Lotte Meitner-Graf, www.lottemeitnergraf

11 lutego minęła osiemdziesiąta rocznica opublikowania przez Lise Meitner i jej siostrzeńca Ottona Roberta Frischa artykułu, który zmienił oblicze fizyki i chemii jądrowej. Z tej okazji przedstawiamy fragment książki Tomasza Pospiesznego pt. Zapomniany geniusz. Lise Meitner – pierwsza dama fizyki jądrowej.

 

6 stycznia w Naturwissenschaften ukazał się artykuł autorstwa Ottona Hahna i Fritza Strassmanna o dziwnym zachowaniu uranu pod wpływem bombardowania neutronami. Jak podaje Klaus Hoffmann nie padł tam jeszcze termin „rozszczepienie atomu”… 10 stycznia Hahn napisał do Lise kolejny list, w którym relacjonował, że nasz Ra z toru także jest Ba! Eksperyment, który zrobiliśmy wskazuje na to w sposób oczywisty… Dlaczego pokazał się przede wszystkim Ba, nie wiem[1]. Jednakże bezwzględnie stało się jasne – jądro atomu pęka na mniejsze fragmenty. Otto jako chemik popełnił jednak istotny błąd, który zrozumiała i poprawiła Meitner. Słusznie wydedukowała, że jeśli jedną „połówką” był izotop baru (Z=56), to druga musi być kryptonem (Z=36), który może rozpadać się na Rb-Sr-Y-Zr[2]. Miała rację, bowiem to nie suma mas atomowych odpowiadała prawdzie, ale liczb atomowych: 92U = 56Ba + 36Kr!

Świąteczny pobyt Meitner i Frischa w końcu się zakończył. Ona wróciła do Sztokholmu, on do Kopenhagi. Otton Robert zaraz po przyjeździe udał się do Bohra, aby powiadomić go o nowym odkryciu: Ledwie zacząłem mówić, uderzył się ręką w czoło i wykrzyknął: „Och, co z nas za idioci! Och, to wspaniałe! Tak to właśnie musi być! W liście do ciotki relacjonował, że Bohr natychmiast i z wielkim uznaniem zgodził się z nami (…) Chce jeszcze wieczorem rozważyć to ilościowo i jutro ze mną o tym porozmawiać[3].

Przed rozjazdem do domów Meitner i Frisch postanowili podać swoje wyjaśnienia we wspólnej publikacji. Detale uczeni uzgodnili już przez telefon. 6 stycznia Frisch pokazał wstępny tekst Bohrowi, który na pół roku wyjeżdżał z wykładami do Stanów Zjednoczonych. Mistrz obiecał Robertowi, że utrzyma wszystko w tajemnicy dopóki tekst nie ukaże się drukiem. 7 styczna Frisch z wydrukowanym artykułem Hahna i Strassmanna poszedł do laboratorium George’a Placzka (1905-1955), który z miejsca skrytykował pracę niemieckich uczonych. Radził by Frisch odszukał fragmentów pękniętego jądra w komorze mgłowej. Uczony rozpoczął badania 13 stycznia 1939 roku i w ciągu doby potwierdził wyniki berlińskiej grupy. Dokonał fizycznego dowodu na chemiczny eksperyment Hahna. Poza radością z odkrycia, Frischa ucieszyła bardziej inna wiadomość. Jutz Frisch ojciec uczonego został zwolniony z obozu i 14 stycznia razem z Gusti będą mogli przyjechać do Sztokholmu. Będą przebywać z Lise! Podwójnie szczęśliwy Robert udał się do zaprzyjaźnionego biologa Williama Arnolda i zapytał: jak nazywacie proces, w którym bakteria dzieli się na dwie? Binary fission[4] – padła odpowiedź. Później Frisch mówił:

 

Bijące w oczy podobieństwo ze sposobem rozmnażania się bakterii (fission) skłoniło nas do użycia w pierwszej opublikowanej notatce terminu nuclear fission (rozszczepienie jądra). Otto Hahn nazywał ten proces „pękaniem”. Komunikat nasz został z pewnym trudem zredagowany przez telefon, gdyż pani profesor Meitner pojechała do Sztokholmu, podczas gdy ja nadal pracowałem w Kopenhadze[5].

Artykuł Lise Meitner i Otto Roberta Frischa, [za:] www.nature.com
            Przez weekend Frisch i Meitner uzgodnili tekst artykułu pt. „Rozbicie uranu przez neutrony: nowy rodzaj reakcji jądrowejˮ[6], który wysłali do Nature 16 stycznia. W artykule wydanym 11 lutego 1939 roku uczeni użyli po raz pierwszy terminu fission – rozszczepienie. Hahn wykonał eksperyment, Meitner go prawidłowo zinterpretowała. Jak zwykle uzupełniali się doskonale.

Intelektualny wkład Lise Meitner w wyjaśnienie zjawiska rozszczepienia jądra atomowego nigdy nie został doceniony. Co najgorsze, nie docenił go sam Hahn. Uczony odciął się od udziału Meitner całkowicie. Hahn rozpoczął rozdzielanie odkrycia, oddzielając się od Meitner, oddzielając chemię od fizyki[7]. Podkreślał, że gdyby Meitner pozostała w Berlinie wykluczyłaby powstawanie baru w procesie bombardowania uranu. Obawiam się, że Lizunia zabroniłaby mi rozszczepiać uran – mówił po latach niby żartobliwie[8].

[1] N.-T. H. Kim-Ngan, Niedoceniony przez komitet Nagrody Nobla udział austriackiej uczonej Lise Meitner w odkryciu rozszczepienia jadra atomowego, Postępy Techniki Jądrowej, vol. 50(1), 2007, 15–23.

[2] Ibidem, str. 20. Ten wniosek Meitner i Frisch umieścili w artykule opublikowanym w Nature, 3615, 1939, str. 239–238.

[3] R. Rhodes, Jak powstała bomba atomowa, Prószyński i S-ka, Warszawa 2000, str. 233.

[4] Ibidem, str. 235.

[5] R. Jungk, Jaśniej niż tysiąc słońc, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa, 1967, str. 62.

[6] R. Rhodes, Jak powstała bomba atomowa, op. cit., str. 235.

[7] R. L. Sime, The Politics of Forgetting: Otto Hahn and the German Nuclear-Fission Project in World War II, Phys. Perspect. 14, 2012, str. 59-94. Dzięki uprzejmości profesor R. L. Sime, która przesłała mi tekst artykułu.

[8] K. Hoffmann, Wina i odpowiedzialność: Otto Hahn, konflikty uczonego, Wydawnictwa Naukowo-Techniczne, Warszawa 1997, str. 142 oraz R. L. Sime, Lise Meitner. A Life in Physics, University of California Press, Berkeley and Los Angeles, California, 1996, str. 454.

 

120. rocznica odkrycia Radu

Portret Marii Skłodowskiej-Curie, b.d., Library of Congres, sygn. LC-DIG-ggbain-07682.

Zdecydowałam się wreszcie na temat mojej rozprawy doktorskiej. Uwagę moją zwróciły ciekawe wyniki badań Henri Becquerela soli rzadkiego metalu – uranu.

Maria Skłodowska-Curie, Autobiografia

120 lat temu  – dnia 26 grudnia 1898 roku – małżonkowie Curie wspólnie z Gustave’m Bémontem ogłosili komunikat o odkryciu nowej, silnie promieniotwórczej substancji: w związku promieniotwórczym znajduje się nowy pierwiastek, który proponujemy nazwać radem.

Pod koniec 1897 roku Maria Skłodowska-Curie zaintrygowana doniesieniami na temat promieniowania X i promieniowania Becquerela rozpoczęła samodzielnie badanie ich fenomenu. Dzięki wstawiennictwu męża Pierre’a Curie udostępniono jej ciasne pomieszczenia Szkoły Fizycznej, gdzie powtórzyła prace Becquerela. Jego eksperymenty ulepszyła stosując w miejsce kliszy fotograficznej używanej przez uczonego, bardzo czuły elektrometr. Mogła teraz dokładnie stwierdzić, że natężenie promieniowania uranowego zależy od zawartości uranu w badanej próbce i jest do niej proporcjonalne. Jako pierwsza stwierdziła, że promieniowanie jest właściwością atomową uranu.

Następnie zaczęła systematyczne badać wszystkie dostępne wówczas pierwiastki chemiczne w stanie wolnym lub występujące w związkach chemicznych. Zauważyła (niezależnie od niemieckiego uczonego Gerharda Carla Schmidta), że również tor wysyła dziwne promieniowanie. W rozprawie doktorskiej Maria napisała: P. Schmidt pierwszy ogłosił, że tę właściwość posiada również tor i jego związki. Przeprowadzone jednocześnie odpowiednie badania i mnie także dały wynik takiż sam. Ogłosiłam to spostrzeżenie, nie znając jeszcze komunikatu p. Schmidta. Uczona jednak udowodniła, że emisja promieniowania emitowanego przez tor jest ilościowo inna od emisji uranu.

Maria Skłodowska-Curie podczas pracy, fot. Henri Manuel, Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie

Niezwykle ważnym spostrzeżeniem uczonej był fakt, że niektóre minerały zawierające uran – blenda smolista, chalkolit lub autunit – emitują promieniowanie znacznie mocniej niż wynikało to z zawartości w ich składzie uranu. Ponieważ Maria wiedziała, że tylko uran i tor mogą emitować tego rodzaju promieniowanie wysunęła hipotezę, że w minerałach może być nowy, nieznany wówczas pierwiastek chemiczny.

Znając skład chemiczny chalkolitu – zawierał atomy miedzi, fosforu, tlenu, wodoru i uran– Maria postanowiła zsyntezować w swoim laboratorium ten minerał. Okazało się, że syntetyczny chalkolit emituje promieniowanie słabsze, a więc takie jakiego należałoby się spodziewać po zawartości uranu w tym minerale. Zatem naturalnie występujący minerał musiał zawierać domieszkę nowego, nieznanego dotąd nauce pierwiastka chemicznego. Maria zanotowała: Obie rudy uranu: blenda smolista (tlenek uranu) i chalkolit (fosfat miedzi i uranylu) są o wiele bardziej aktywne niż sam uran. Fakt ów jest godny uwagi i pozwala sądzić, że te minerały mogą zawierać pierwiastek o wiele bardziej aktywny niż uran.

Małżonkowie Curie w laboratorium przy ulicy Lhomond, Wellcome images, L0001761

Zaciekawiony wynikami eksperymentów żony, Pierre postanowił przyłączyć się do prac dotyczących odkrycia nowego pierwiastka. Tajemniczy pierwiastek chemiczny dawał się badać i zdradzał swoją obecność tylko poprzez swoją aktywność. Małżonkowie Curie w komunikacie z 18 lipca 1898 roku pt. O nowym ciele promieniotwórczym zawartym w smółce uranowej napisali: Nie udało nam się znaleźć sposobu, by wyodrębnić z bizmutu substancję aktywną. Przypuszczamy, że ciało, które wyodrębniliśmy ze smółki uranowej, zawiera nieznany jeszcze metal, zbliżony do bizmutu ze swoich właściwości chemicznych. Jeśli istnienie tego metalu się potwierdzi, proponujemy dla niego nazwę polon – od imienia ojczyzny jednego z nas. W tytule komunikatu po raz pierwszy małżonkowie Curie użyli słowa promieniotwórczość (radioaktywność, francuskie radioactivité). Maria Skłodowska-Curie zadbała także, aby wieści o polonie ukazały się w języku polskim (M. Skłodowska-Curie, Poszukiwanie nowego pierwiastka w pehblendzie, „Światłoˮ, 1(54) 1898).

Cztery miesiące później, w listopadzie 1898 roku małżonkowie Curie wspólnie z Gustave’m Bémontem otrzymali próbkę zawierającą pierwiastek bar, której promieniotwórczość była dziewięćset razy większa od promieniotwórczości uranu. 26 grudnia 1898 roku wspólnie z Bémontem ogłosili kolejną pracę o odkryciu drugiego nieznanego pierwiastka chemicznego – radu. W komunikacie pt. O nowej silnie radioaktywnej substancji zawartej w blendzie smolistej napisali: Wyżej wyszczególnione fakty każą nam przypuszczać, że w tym nowym związku promieniotwórczym znajduje się nowy pierwiastek, który proponujemy nazwać radem. Nowy ten związek zawiera na pewno znaczną ilość baru, mimo to jednak jest on silnie promieniotwórczy. Promieniotwórczość radu musi być zatem ogromna. Przy pomocy Eugèneʼa Demarçay’ego – specjalisty w spektroskopii emisyjnej – małżonkowie Curie uzyskali widmo emisyjne radu. Nie udało im się jednak pozyskać takiego widma dla polonu. Okazało się, że w jednej tonie blendy uranowej znajduje się około 1,4 grama radu i tylko 0,1 miligrama polonu – jest więc to pierwiastek niezwykle rzadki. Należało jednak oba pierwiastki wyodrębnić, aby pokazać światu fizyki i chemii, że one istnieją.

Wnętrze szopy-laboratorium Państwa Curie, ok. 1900, Wellcome Collection. CC BY

W opuszczonym prosektorium przekształconym w laboratorium, przy ulicy Lhomond 42 – niedaleko Wyższej Szkoły Fizyki i Chemii Przemysłowej Miasta Paryża, Maria Skłodowska-Curie wraz z mężem dokonała jednego z największych odkryć w dziejach nauk ścisłych. Uczona wspominała: Była to pozbawiona wszelkich sprzętów szopa z desek, o cementowej podłodze i oszklonym dachu, przez który miejscami przeciekał deszcz. Całe wyposażenie składało się ze zniszczonych drewnianych stołów, żelaznego pieca, dającego bardzo niedostateczne ciepło i z tablicy, na której Pierre chętnie pisał i rysował. Nie było tam wyciągu do robót, przy których wydzielają się szkodliwe gazy, trzeba było zatem wykonywać takie prace na podwórzu, gdy pogoda na to pozwalała. Podczas deszczu musieliśmy je prowadzić w szopie, przy otwartych drzwiach. […] I oto w tej nędznej, starej szopie przeżyliśmy najlepsze, najciekawsze nasze lata, poświęcając całe dnie zamierzonemu dziełu. Często też musiałam w niej przyrządzać posiłek, ażeby nie przerywać jakiegoś ważnego doświadczenia. Niekiedy wypadało mi spędzać cały dzień na mieszaniu gotującej się masy ciężkim prętem żelaznym, prawie tak wielkim, jak ja sama. Zdarzało się, że byłam wtedy naprawdę przemęczona. Kiedy indziej znów robota polegała na niezmiernie drobiazgowej i delikatnej krystalizacji frakcjonowanej w celu stężenia roztworu radu.

 

Dzięki fabryce uranu znajdującej się w Jachymowie Maria Skłodowska-Curie otrzymała tonę ziemi, którą stanowiły odpady po wydzieleniu z niej uranu. W pracy doktorskiej uczona pisała: To ta pozostałość zawiera substancje radioaktywne; jej czynność promieniotwórcza jest cztery i pół razy większa od aktywności uranu metalicznego. Rząd austriacki, do którego należą kopalnie blendy, uprzejmie zaoferował nam na cele naszych poszukiwań jedną tonę tych odpadów i upoważnił kopalnie do dostarczania nam większej ilości ton tego materiału. W 1902 roku po niezwykle pracochłonnych, żmudnych, a nade wszystko fizycznie ciężkich eksperymentach Maria otrzymała jeden decygram chlorku radu i wyznaczyła masę pierwiastka na 225±1 u. Hélène Langevin-Joliot, wnuczka uczonej, wspomniała, że Maria z roku na rok stawała się coraz wyraźniej chemikiem, zaś Pierre koncentrował się na fizyce. Babcia była bardziej cierpliwa od dziadka, świetnie zorganizowana, odważna, o bardzo silnej osobowości. Obydwoje pracowali niezwykle ciężko, ale zachowywali też pewien umiar. Między odkryciem polonu i radu, choć wiedzieli już o istnieniu drugiego pierwiastka, przerywają pracę i jadą na wakacje do Owernii na południe Francji.

Notatki laboratoryjne Marii Skłodowskiej-Curie, Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie.

Zdarzało nam się powracać wieczorem po kolacji, by rzucić okiem na nasze królestwo. Bezcenne produkty, dla których nie mieliśmy pomieszczeń, leżały porozkładane na stołach i podłodze; ze wszystkich stron dostrzec było można słabo świecące kształty i ta poświata, jak gdyby zawieszona w ciemnościach, była wciąż od nowa przyczyną wzruszenia i zachwytu – wspominała Maria. Małżonkowie Curie jako pierwsi spostrzegli, że preparaty promieniotwórcze świecą i wydzielają ciepło, że zabarwiają szkło i porcelanę, że promieniowanie wysyłane przez rad przechodzi przez powietrze, przekształca tlen cząsteczkowy w ozon. Z kolei Pierre Curie rozpoczął badania biologiczne z użyciem soli radu. Przez kilka godzin wystawił swoje ramię na działanie radu. Dokładnie obserwował i opisywał proces tworzenia się rany oraz jej gojenia. Stwierdził, że skóra stała się czerwona na przestrzeni sześciu centymetrów kwadratowych; wyglądało to jak oparzenie, lecz nie bolało prawie wcale. […] Skóra rąk przejawia ogólną tendencję do łuszczenia się; końce palców, którymi trzymaliśmy tubki lub naczynia z silnie aktywnymi produktami, stają się twarde i czasem bardzo bolesne; u jednego z nas stan zapalny końców palców trwał przez dwa tygodnie i zakończył się zupełnym złuszczeniem skóry, ale bolesność nie ustąpiła całkowicie jeszcze nawet po upływie dwóch miesięcy. To właśnie dzięki pionierskim pracom Pierre’a Curie zawdzięczamy powstanie chemii radiacyjnej oraz nowej terapii leczenia raka.

Niezwykła niezłomność, geniusz, talent eksperymentatorski i nowatorskie podejście do tajemniczego świata atomów Marii Skłodowskiej-Curie i Pierreʼa Curie sprawiło, że uporządkowany świat fizyki i chemii musiał przejść rewolucję, która wprowadziła ludzkość w erę potęgi atomowej.

 

Zalecana literatura:

  1. M. Skłodowska-Curie, Autobiografia i wspomnienia o Piotrze Curie, Dom Wydawniczo-Promocyjny GAL, Warszawa, 2004.
  2. M. Skłodowska-Curie, Badanie ciał radioaktywnych, reprint wydania z 1904 roku, Komitet Historii Nauki i Techniki, Wydział I Nauk Społecznych PAN, Warszawa, 1992.
  3. M. Skłodowska-Curie, Poszukiwanie nowego pierwiastka w pehblendzie, „Światło”, 1898, nr 1 (54).
  4. P. Curie, M. Curie, G. Bémont, Sur une nouvelle substance fortement radio-active, contenue dans la pechblende, „Comptes Rendus”, 1898, nr 127, ss. 1215–1217.
  5. M. Skłodowska-Curie, Promieniotwórczość, reprint wydania z 1939 roku, Oficyna Wydawnicza Politechniki Warszawskiej, Warszawa 2011.
  6. E. Curie, Madame Curie, reprint z 1938 roku, Ishi Press International, New York, 2017.
  7. J. Hurwic, Maria Skłodowska-Curie i promieniotwórczość, Wydawnictwo Edukacyjne Żak Zofii Dobkowskiej, Warszawa, 2008.
  8. T. Pospieszny, Nieskalana sławą. Życie i dzieło Marii Skłodowskiej-Curie, Novae Res, Gdynia, 2015.
  9. S. Quinn, Życie Marii Curie, Prószyński i S-ka, Warszawa, 1997.

Źródła ilustracji: Portret Marii Skłodowskiej-Curie pochodzi z Library of Congres, sygn. LC-DIG-ggbain-07682.

Antykwariat Abecadło

Zdjęcia pochodzą z profilu Abecadła na facebooku.

Jest w Krakowie pewien antykwariat. Klimatyczne miejsce w pomieszczeniach zabytkowej apteki z oryginalnymi aptecznym meblami. Miejsce, które tworzą prawdziwi pasjonaci. Antykwariat Abecadło – bo o nim mowa – będzie nas gościł 4 kwietnia 2019 roku. Porozmawiamy o „Uczonych kobietach z rodu Skłodowskich”.

A już dzisiaj polecamy lekturę reportażu z wizyty w Abecadle autorstwa bloga Rezerwaty Książek 👍🏻

 

Co warto przeczytać o Lise Meitner — wybór subiektywny

Wybraliśmy pięć najbardziej wartościowych książek poświęconych sylwetce Lise Meitner, które chcemy Wam polecić wraz z krótkimi opisami i naszą – subiektywną – oceną.

Zapraszamy do lektury!

 

Ruth Lewin Sime, Lise Meitner. A Life in Physics, University of California Press, Berkeley and Los Angeles, California, 1996.

Pierwsza i najlepsza jak dotąd biografia uczonej. Doskonale udokumentowana, niezwykle obszerna stanowi materiał wyjściowy dla każdego biografa uczonej. Profesor Sime poświęciła wiele uwagi i czasu analizując życie prywatne, zawodowe oraz postawy innych uczonych wpływających na życie uczonej. Doskonale zebrana bibliografia (5/5).

 

 

 

 

 

 

Patricia Rife, Lise Meitner and the Dawn of the Nuclear Age, Birkhäuser, Boston, 1999.

Biografia w dużej mierze bazująca na pracy prof. Sime. Zawiera kilka nowych wątków jednak zarówno językowo jak i historycznie ustępuje książce Sime (4/5).

 

 

 

 

 

 

Tomasz Pospieszny, Zapomniany geniusz. Lise Meitner – pierwsza dama fizyki jądrowej, Novae Res, Gdynia 2016.

Pierwsza biografia uczonej w języku polskim. Oparta na bogatym materiale źródłowym jest niewątpliwie godna uwagi i pozwala rodzimemu czytelnikowi poznać losy tej niezwykłej kobiety (5/5).

 

 

 

 

 

 

David Rennert, Tanja Traxler, Lise Meitner, Pionierin des Atomzeitalters, Residenz Verlag, Salzburg–Wien, 2018.

Najnowsza biografia uczonej. Zawiera doskonały opis historii nominacji Lise Meitner do Nagrody Nobla. Książka niewątpliwie warta przeczytania (5/5).

 

 

 

 

Tom Weston, Fission, tom weston media, USA, 2001.

Jest to pierwsza powieść opowiadająca o życiu Lise Meitner i historii odkrycia rozszczepienia jądra atomowego. Zawiera przejmujące dialogi, które mogły mieć miejsce w rzeczywistości. Napisana jasnym i lekkim językiem. Warto przeczytać (5/5).