
152. rocznica urodzin Marii Skłodowskiej-Curie

24 października 2019 roku wnuk Marii Skłodowskiej-Curie i Piotra Curie, syn Ireny i Fryderyka Joliot-Curie, prof. Pierre Joliot odebrał doktorat honoris causa Uniwersytetu im. Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.
Dzień później wraz z żoną prof. Anne Joliot oraz dyrektorem paryskiego Muzeum Curie Renaud’em Huynh był gościem Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie. 26 października w Muzeum babki profesora Joliot odbyło się spotkanie z gościem, podczas którego odpowiadał on na pytania prowadzących spotkanie dyrektora Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie Sławomira Paszkieta i prof. Tomasza Pospiesznego. Warto odnotować, że w spotkaniu uczestniczyli także inni członkowie rodziny patronki Muzeum – prawnuczka Heleny Skłodowskiej-Szalay (siostry Marii) Hanna Karczewska z mężem Mateuszem, wnuczka Józefa Skłodowskiego (brata Marii) Jagoda Szuprowicz oraz jego prawnuk Piotr Chrząstowski.
Spotkanie z prof. Pierre’m Joliot było wyjątkowe pod każdym względem – pełne wspomnień, niezwykłych historii, ale także scjentycznego spojrzenia na otaczającą nas rzeczywistość i współczesne tworzenie nauki.
Dziękujemy panu Sławomirowi Paszkietowi za zaproszenie do udziału w tym szczególnym i niepowtarzalnym wydarzeniu.
Autorem zdjęć (jeśli nie podano inaczej) jest Maciek Domański.
W czwartek 10 października w Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie odbyła się premiera książki Tomasza Pospiesznego „Pasja i geniusz. Kobiety, które zasłużyły na Nagrodę Nobla”. Spotkaniu autorskiemu towarzyszył wernisaż wystawy „Pasja & geniusz” autorstwa Tomasza Pospiesznego i Eweliny Wajs.
Spotkanie inspirująco poprowadziła Pani Sylwia Chutnik. Rozmowy toczyły się wokół Nagród Nobla dla bohaterek książki, których nigdy nie przyznano, a także w kontekście Nagrody Nobla z literatury za rok 2018 przyznanej Oldze Tokarczuk.
Serdecznie dziękujemy Panu Sławomirowi Paszkietowi — Dyrektorowi Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie — za zaproszenie do Muzeum oraz jego pracownikom za pomoc w organizacji spotkania i wernisażu.
Spotkanie było transmitowane na żywo — można je zobaczyć na profilu facebookowym Muzeum.
Wystawa „Pasja & geniusz” będzie prezentowana w Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie do końca grudnia 2019 roku.
Fotografie publikujemy za zgodą Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie. Autorem zdjęć jest Pan Maciej Domański.
Pierwsze urodziny projektu Piękniejsza Strona Nauki postanowiliśmy uczcić w sposób wyjątkowy – na specjalne zamówienie powstała w dwóch egzemplarzach mosiężna przypinka z naszym logo.
W 1994 roku powołano do życia Towarzystwo Marii Skłodowskiej-Curie w Hołdzie. Inicjatorami byli inż. Michał Hłasko i prof. dr hab. Andrzej Kułakowski – jego wieloletni prezes. 3 października świętować będziemy 25. lecie wpisania Towarzystwa do Rejestru Stowarzyszeń.
Nazwa organizacji nawiązuje do napisu umieszczonego pierwotnie na elewacji Instytutu Radowego przy ulicy Wawelskiej w Warszawie — Marji Skłodowskiej-Curie w Hołdzie. Instytut powstał bowiem w całości ze składek publicznych i był Darem Narodowym, hołdem dla Wielkiej Uczonej od jej rodaków. Towarzystwo mieści się w budynku klinicznym, który Maria Skłodowska-Curie uroczyście otworzyła 29 maja 1932 roku. Na parterze znajduje się Sala Historyczna im. Bronisławy Dłuskiej, w której zobaczyć można wystawę poświęconą historii powstania Instytutu Radowego, a także skorzystać z biblioteki. W ogrodzie Instytutu rośnie drzewo posadzone przez Marię w 1932 roku oraz znajduje się ścieżka edukacyjna, którą opracowali członkowie Towarzystwa.
Celem Towarzystwa jest rozpowszechnianie informacji o życiu i dziele Marii Skłodowskiej-Curie dla utrwalenia Jej pamięci, przyczynianie się do ochrony i uznania wartości Jej pism, prac oraz wszelkich dokumentów z Nią związanych, a także szeroko pojęta działalność promująca Jej idee i zainteresowania, zwłaszcza w zakresie walki z chorobami nowotworowymi.
Ze Statutu Towarzystwa
Mamy zaszczyt być członkami Towarzystwa Marii Skłodowskiej-Curie w Hołdzie. W roku jubileuszowym 2017 (150. rocznicy urodzin Noblistki, 120. rocznicy urodzin Ireny Joliot-Curie, 85. rocznicy powstania Instytutu Radowego oraz 10. rocznicy śmierci Ewy Curie-Labuisse), 18 października, zostaliśmy uhonorowani posrebrzanymi medalami Stulecia Odkrycia Radu. Medale te są przyznawane osobom szczególnie zasłużonym dla Towarzystwa i działającym na rzecz upowszechnienia wiedzy o życiu i działalności Marii Skłodowskiej-Curie.
Z okazji jubileuszu życzymy wszystkim członkom i sympatykom Towarzystwa Marii Skłodowskiej-Curie w Hołdzie owocnej pracy przy promowaniu dzieła Największej Polskiej Uczonej.
Ewelina Wajs i Tomasz Pospieszny
Serdecznie dziękujemy wszystkim naszym Przyjaciołom i Sympatykom, którzy razem z nami w świętowali 1. urodziny Piękniejszej Strony Nauki po wykładzie Zapomniany geniusz — Lise Meitner. 48x nominowana do Nobla!
To był wspaniały wieczór, który na zawsze pozostanie w naszej pamięci
Specjalne podziękowania kierujemy w stronę Pana Ruperta Weinmanna, Dyrektora Austriackie Forum Kultury / Österreichisches Kulturforum Warschau za użyczenie gościnnych progów AFK.
Tomasz Pospieszny i Ewelina Wajs
We wrześniu minął rok, odkąd powołaliśmy do życia Piękniejsza Stronę Nauki. W ciągu ostatnich 12 miesięcy wygłosiliśmy 34 wykłady, zorganizowaliśmy 2 spotkania autorskie, uczestniczyliśmy w 3 konferencjach, przygotowaliśmy wystawę w Bibliotece Jagiellońskiej, zaaranżowaliśmy pokazy chemiczne w ramach Narodowej Wystawy Rolniczej w Poznaniu, rozpoczęliśmy przygodę z geocachingiem, wydaliśmy 2 książki i opublikowaliśmy 18 felietonów.
Współpracowaliśmy z bibliotekami (Wojewódzka Biblioteka Pedagogiczna im. KEN w Warszawie, Biblioteka Wydziału Fizyki, Astronomii i Informatyki Stosowanej Uniwersytetu Jagiellońskiego, Biblioteka Jagiellońska, Biblioteka dla Dzieci i Młodzieży nr 26 w Warszawie, Biblioteka „Pod Skrzydłami” w Warszawie, Biblioteka Raczyńskich w Poznaniu oraz Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich oddział w Warszawie), z Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie oraz Muzeum Tatrzańskim w Zakopanem, z Zachodniopomorskim Kuratorium w Szczecinie, z Biurem Karier Wydziału Fizyki, Astronomii i Informatyki Stosowanej Uniwersytetu Jagiellońskiego, Archiwum PAN w Warszawie, Uniwersytetami Trzeciego Wieku (w Warszawie i Złotowie), wieloma szkołami i organizacjami kultury.
Na potrzeby Piękniejszej Strony Nauki powstało kilkadziesiąt dedykowanych grafik w postaci plakatów, wpisów w mediach, okładek naszych książek i wystaw.
Stworzyliśmy stronę internetową, na której publikujemy felietony i inne treści popularyzujące rolę kobiet w tworzeniu nauk ścisłych.
Poznaliśmy wielu wspaniałych ludzi, z którymi rozmowy były i są zawsze inspirujące. Nie sposób wszystkich wymienić, ale wszystkim chcielibyśmy w tym miejscu gorąco podziękować.
W drugi rok działalności wchodzimy z kolejną wystawą. Pasja & geniusz to dopełnienie najnowszej książki Tomasza Pospiesznego. Przewrotnie głos ma w niej 11 genialnych, oddanych nauce kobiet. Własnymi słowami opowiadają o pracy naukowej, pasji i zaangażowaniu, ale także o problemach, jakie napotykały na swojej zawodowej drodze. Nasz projekt Pasja & geniusz wsparli swoimi patronatami: Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie, Archiwum PAN w Warszawie, Instytut Francuski, Austriackie Forum Kultury, Wydawnictwo Po Godzinach, Wydawnictwo Naukowe Sub Lupa, Polska Sieć Kobiet Nauki, Czasopismo Foton, Medyczne Centrum Naukowo-Diagnostyczne BB-Med oraz DRUKWIELKOFORMATOWY Paweł Ciepielewski.
Rok temu wymyśliliśmy sobie Piękniejszą Stronę Nauki. Jest jeszcze wspanialsza niż nasze najśmielsze marzenia.
Wszystkim Państwu za wsparcie, słowa zachęty, ale także twórczej krytyki serdecznie dziękujemy.
Tomasz Pospieszny & Ewelina Wajs
Irène Joliot-Curie urodziła się 12 września 1897 roku w Paryżu. Kto wie, że:
W 1896 roku Antoine Henri Becquerel całkowicie przez przypadek odkrył dziwne zjawisko polegające na wysyłaniu tajemniczego promieniowania przez związki uranu. Uczony przeprowadził kilka ważnych eksperymentów, które pozwoliły mu jednoznacznie stwierdzić, że pierwiastek uran oraz jego związki w stanie krystalicznym czy ciekłym (rozpuszczone bądź stopione) samorzutnie emitują promieniowanie. Promieniowanie to zaś zaczernia kliszę fotograficzną, jonizuje powietrze, przenika przez nieprzezroczyste ciała, ulega odbiciu załamaniu i polaryzacji – ma więc cechy promieniowania elektromagnetycznego (co było niezgodne z prawdą). Rok później Maria Skłodowska-Curie poszukując tematu do rozprawy doktorskiej rozpoczęła prace nad promieniowaniem Becquerela. Stwierdziła, że poza uranem i jego związkami również promienie wysyła tor, w miejsce kliszy fotograficznej zaczęła stosować komorę jonizującą, elektrometr kwadrantowy i piezokwarc, dzięki czemu stwierdziła, że natężenie promieniowania jest proporcjonalne do ilości ciała wysyłającego promieniowanie. Ponadto zauważyła, że badane promieniowanie nie ma cech światła, a niektóre minerały zawierające uran emitują silniejsze promieniowanie niż wynika to z zawartości pierwiastka radioaktywnego (Maria wprowadziła nazwę radioaktywność). Wysunęła tym samym genialną myśl – minerały te muszą zawierać nowy, nieznany nauce pierwiastek chemiczny.
W grudniu 1898 roku Maria Skłodowska-Curie wraz z mężem Piotrem Curie ogłosili komunikat, w którym donosili o odkryciu nowego pierwiastka. Zaproponowali dla niego nazwę rad – od łacińskiego słowa radius oznaczającego promień. Nie zdawali sobie wówczas sprawy jak epokowe było to odkrycie. Zapoczątkowało ono nową erę w fizyce i chemii. Z badań małżonków Curie wynikało, że preparaty promieniotwórcze świecą, promieniowanie wysyłane przez rad przechodzi przez powietrze i pewne ciała, przekształca tlen cząsteczkowy w ozon, zaś sole radu wydzielają ciepło, zabarwiają porcelanę i szkło. Ich odkrycie zrewolucjonizowało pogląd na koncepcję materii. Od tej pory atom, najmniejsza cegiełka materii, stał się strukturą złożoną. Nic dziwnego, że Paul Langevin stwierdził, że odkrycie małżonków Curie dla cywilizacji przyszłości będzie miało znaczenie porównywalne z odkryciem ognia przez człowieka. Długo nie trzeba było czekać. Właściwie od samego początku rad jaśniał własnym blaskiem sławy. Szybko okrzyknięto go lekiem na wszystko. Pomagał na wszelkie dolegliwości. Upiększał. Leczył. Odmładzał. Zapobiegał. Fascynował. Wzruszał. Pociągał. Fascynował. Bardzo szybko rad był jedną z najdroższych substancji na świecie. Cudowne antidotum na wszystko! Same zalety – żadnych wad. Ale czy na pewno?
Z kolei angielski dziennikarz Cleveland Moffett w ilustrowanym reportażu, zatytułowanym Pan Curie – odkrycie radu, w którym opisywał swoją wizytę w laboratorium Piotra Curie w Paryżu w 1904 roku donosił: Promienie te [radu] mogą być pomocne lub szkodliwe, mogą zniszczyć życie lub je pobudzić. Potrafią nie tylko skrócić życie lub je przedłużyć, ale także zmodyfikować wygasające formy życia, czyli faktycznie stworzyć nowe gatunki. W końcu, niszcząc bakterie, mogą być one używane do leczenia chorób. Opisał też m.in. sytuację, jaka spotkała Piotra w Lille, gdzie sprawdzał w trakcie przyjęcia za pomocą promieni radu prawdziwość diamentów pewnej damy. A także, badania w Instytucie Pasteura nad wpływem promieniowania na organizmy żywe, które prowadził Polak – Marian Danysz.
Intrygującą postacią czasów oszałamiającej mody na rad był niejaki Alfred Curie. Przez lata sądzono, że jest to postać fikcyjna, której nazwisko miało gwarantować lepszą sprzedaż produktów kosmetycznych, na opakowaniach których figurował jako twórca receptury. Historycy nauki negowali prawdziwość tej postaci, ale dzisiaj już wiemy, że Alfred Curie – mimo braku jakiegokolwiek związku z Marią i Piotrem Curie istniał naprawdę! Urodził się w 1873 roku w Senoncourt i w 1911 roku ukończył studia na Wydziale Lekarskim w Paryżu pracą zatytułowaną Leczenie rozszczepienia kręgosłupa. Praktykował w stolicy Francji do śmierci w 1940 roku. W marcu 1930 roku zarejestrował patent na Tho-Radium Creme, a następnie w 1932 roku zastrzegł markę „Tho-Radia” jako producenta farmaceutyków, kosmetyków i produktów
perfumeryjnych. Doktor Alfred Curie był tylko nazwiskiem na opakowaniach. Za marką stało przedsiębiorstwo SECOR (1937–1962), którego pomysłodawcą był farmaceuta egipskiego pochodzenia, Alexis Moussali, który w latach 1927–1934 opatentował w sumie 101 produktów zawierających pierwiastki radioaktywne i 38 produktów bez ich zawartości. Flagowy produkt – Tho-Radium Creme zawierał 0,5 gramów chlorku toru i 0,25 miligramów bromku radu na 100 gramów produktu. Słoiczek o pojemności 155 gramów kosztował 15 franków. SECOR wydał także publikację, będącą serią reklam produktów, gdzie obok kremu reklamowano puder, mydło, maść i pastę do zębów. Moussali opatentował także farmaceutyki – Laboradium, Radiothropine, Dermoradol, Ema-Rad, Scleradol i Uradiol. Popularność marki wzrosła jeszcze bardziej wraz z pojawieniem się kosmetyków do makijażu.
Natomiast w Anglii działa firma Radior Company, której produkty sprzedawały największe angielskie domy towarowe. Produkty Radior gwarantowały wysoką jakość i radioaktywność na 20 lat. W 1916 roku w ofercie znajdowały się dwa kremy do twarzy, tonik do włosów, sypki szampon i płatki pod oczy.
W Ameryce specjalne kompresy radowe produkowała Radium Chemical Company w Pittsburgu. Miały one podnosić ciśnienie krwi, zapobiegać anemii i sprzyjać tężyźnie fizycznej. W Paryżu i Londynie dostępne były radioaktywne gorsety dla Pań. W 1929 roku reklamowano ich żywotność (15 lat) i skuteczność w zapobieganiu chorobom – a wystarczyło je założyć na jedyne pół godziny dziennie.
Niemcy produkowali swój Doramad – wybielającą i wzmacniającą pastę do zębów, którą produkowali do lat dwudziestych ubiegłego stulecia. Do drugiej wojny światowej – Promieniowanie radioaktywne zwiększa obronę zębów i dziąseł. Komórki są naładowane nową energią życiową, bakterie są utrudnione w ich niszczeniu. To wyjaśnia doskonały proces profilaktyki i gojenia chorób dziąseł. Delikatnie poleruje szkliwo dentystyczne, aby stało się białe i błyszczące. Zapobiega powstawaniu kamienia nazębnego. Wspaniała piana i nowy, przyjemny, łagodny i orzeźwiający smak. Rad i jego sole dodawano do składu czekolady, garnków, cygar, żyletek i prezerwatyw (świeciły w ciemnościach!) i środków poprawiających sprawność seksualną. Do środków czyszczących i specyfików na insekty. W reklamach pisano: Radium Eclipse Sprayer szybko zabija muchy, komary i karaluchy. Nie ma sobie równych jako środek do czyszczenia mebli, kafli i porcelany. Jest nieszkodliwy dla ludzi [sic!] i łatwy w użyciu.
Radem „ulepszano” wodę. Jednym z urządzeń wymyślonych do tego celu był Radium Ore Revigator, opatentowany w 1912 roku i produkowany w Kalifornii. Sprzedaż tego produktu opierała się na niewiedzy klientów. Wmawiano im, że woda z kranu jest „zdenaturalizowana” – nie ma w niej tajemniczego „wigoru” czy też „żywiołu”, który jest niezbędnym (jak wodór i tlen) i bardzo wartościowym jej składnikiem. Revigator był ceramicznym zbiornikiem na wodę, którego ścianki wyłożone były materiałem o niskiej radioaktywności. Należało go na noc wypełnić wodą, którą zużywało się w ciągu następnego dnia, co miało zapobiegać chorobom, wzdęciom (!) i starości. Koszt takiego zbiornika wynosił jedyne 200 dolarów. W Japonii do 2005 roku sprzedawano produkt Well Aqua Bar – stalowy perforowany cylinder wypełniony wkładem ceramicznym zawierającym tor, którego zadaniem jest jonizować wodę, jaka przez niego przepływa. Taka woda nabiera właściwości przeciwgrzybiczych, bakteriobójczych, a także pozbawia wodę chloru. Wystarczy zanurzyć cylinder na 10 minut w litrze wody i gotowe. Wystarczał do „ulepszenia” 1000 litrów wody.
Amerykanie w fabryce Bailey Radium Laboratories produkowali także specyfik Radithtor – podtrójnie destylowaną wodę, która zawierała izotopy radu: Ra–226 i Ra–228. Z tym specyfikiem wiąże się tragiczna historia amerykańskiego golfisty i potentata stalowego Ebena Beyersa. W 1927 roku zranił się w rękę i lekarz zalecił mu picie Radithoru, aby przyspieszyć proces gojenia się rany. Beyers wypijał trzy 14 gramowe porcje (jedna kosztowała dolara) dziennie, a także dbał by jego pracownicy mieli buteleczkę zawsze pod ręką. Szacuje się, że spożył 1400 porcji do roku 1930, kiedy to zaczęły mu wypadać zęby. Ostatecznie zmarł na chorobę popromienną w 1932 roku i pochowano go w ołowianej trumnie. Sprawa odbiła się głośnym echem w mediach.
Rozsiewałyśmy rad dookoła jak cukier puder…
Najbardziej jednak tragiczną sprawą związaną z radową gorączką i brakiem powszechnej wiedzy o szkodliwości pierwiastków radioaktywnych była mroczna historia „Radowych Dziewczyn”. Bardzo szybko przemysł zachłysnął się kolejną cudowną właściwością radu – niebiesko-zielonym „światłem”, które emituje ten pierwiastek i dając przepiękną poświatę w ciemności. Farbami z zawartością radu malowano cyferblaty i wskazówki w zegarkach, zegarach używanych w samolotach czy kompasy.
W latach pierwszej wojny światowej wzrosło zapotrzebowanie na tego typu produkty i firma U.S. Radium Corporation stale zwiększała zatrudnienie w tzw. studio – gdzie cyferblaty malowały ręcznie młode kobiety. Cienkim pędzelkiem musiały operować sprawnie i szybko – obowiązywał je system akordowy – za co były doskonale opłacane, ale każdy cyferblat musiał przejść przez gęste sito kontroli jakości. Żeby usprawnić sobie pracę z niesfornym włosiem pędzelka „ostrzyły” go ustami: obliż – zanurz [w miseczce z farbą] – maluj (w innych krajach stosowano do malowania farbą radową drewniane patyczki lub szklane pałeczki i nikomu nie przyszło do głowy wykładać ich do ust). Nikt dziewcząt nie ostrzegł, że rad jest szkodliwy dla ich zdrowia, a one – jak większość im współczesnych ludzi – nie zdawały sobie sprawy, że „cudowny” rad może im zaszkodzić. Cecil Drinker, fizjolog z Harwardu, napisał w swoim (nigdy nie opublikowanym) raporcie, który powstał na zlecenie US Radium:
Próbki kurzu zebrane w pracowni z różnych miejsc oraz z krzeseł nieużywanych przez pracownice były jasne w ciemnym pokoju. Ich włosy, twarze, ręce, ramiona, szyje, sukienki, bielizna, nawet gorsety malarek były jasne. Jedna z dziewcząt pokazała świetliste plamy na nogach i udach.
We wczesnych latach dwudziestych dziewczęta pracujące w „studio” zaczęły chorować na dziwne schorzenia. Rad, który leży w grupie berylowców (należą do niej beryl, magnez, wapń stront, bar i rad) wykazuje podobne właściwości do wapnia. Potrafił więc jako pierwiastek dwuwartościowy (tak jak wapń) zastępować wapń w kościach. W zależności od tego, gdzie w szkielecie kobiet się osadzał np. w żuchwie, w kolanie czy w kręgosłupie, powodował całkowitą destrukcję kośćca. Dochodziło do rozpadania się kości – stawały się niczym rzeszoto.
Pracownice bardzo cierpiały. Według wspomnień Sidney’a Weinera jedna z nich wyglądała na znacznie starszą, niż wskazywałaby na to jej metryka. Wymagała pomocy przy chodzeniu. Była wyraźnie wycieńczona, twarz miała szarą jak popiół. Ponadto nie miała na ciele ani grama tłuszczu. Nie mogła jeść, było to zwyczajnie zbyt bolesna, więc traciła na wadze tak, że wreszcie pod luźnymi sukienkami rysował się sam szkielet. Wiedziała, że chudnie, ale nawet ona była wstrząśnięta, gdy stanęła na wadze w gabinecie lekarskim. Ważyła 32 kilogramy. Żuchwy kobiet zwyczajnie się rozpadały. Jedna z nich ciągle wyjmowała z ust fragmenty własnej szczęki. Podczas przesłuchania ta sama kobieta wyjęła z torebki pudełko na biżuterię i wyjęła z niego kawałki kości. To dwa kawałki mojej szczęki – powiedziała całkiem zwyczajnie. Odłamki mojej żuchwy. Kiedy dolegliwości zaczęły się powtarzać u kolejnych pracownic US Radium Corporation wynajęło lekarzy, którzy w sporządzanych opiniach pisali, że cierpienia „Promiennych Kobiet” są spowodowane między innymi chorobami wenerycznymi. Jedna z nich – Grace Fryer – postanowiła podjąć walkę z pracodawcą. Po długich problemach ze znalezieniem prawnika, dziewczęta złożyły pozew zbiorowy, ale sprawa ciągnęła się latami i ostatecznie zgodzono się na ugodę i odszkodowania. Ostatnia z Radowych Dziewcząt zmarła w 1938 roku.
Niniejszy felieton to jedynie wybór najciekawszych aspektów radowego szaleństwa. Dużą kolekcję przedmiotów i produktów związanych z „modąˮ na rad posiada Oak Ridge Associated Universities. Poświęcono im także fragment wystawy stałej w Muzeum Curie w Paryżu.
Wykorzystane zdjęcia – jeśli nie podano inaczej – pochodzą z zasobów Muzeum Oak Ridge Associated Universities.
Zalecana literatura:
[1] K. Moore, The Radium Girls. Mroczna historia promiennych kobiet z Ameryki, Warszawa 2018.
[2] T. Lefebvre, C. Raynal, De l’Institut Pasteur à Radio Luxembourg. L’histoire étonnante du Tho-Radia, [w:] Rev.Hist Pharm, 2002, 50 (335), s. 461–480.
[3] R. F. Mould, Radium history mosaic, “Nowotwory. Journal of Oncology”, t. 57, supplement 4, Warszawa 2007.
[4] T. Lefebvre, C. Raynal, Le mystere Tho-Radia, [w:] La revue de practicien, 2007, 57 (8), s. 922–925.
[5] C. Moffet, M. Curie. The discaver of radium, [w:] “The Strand Magazine”, t. 27, 1904, I-VI, s. 66–73.
4 sierpnia mija siedemdziesiąta pierwsza rocznica śmierci Milevy Marič. Odeszła w zapomnieniu i taką też pozostała przez wiele lat. Pochowano ją w obrządku prawosławnym w jej ukochanym Zurychu na cmentarzu Nordheim. Nagrobek Milevy Marič został usunięty w latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia przez władze cmentarza, gdyż przez wiele lat po jej śmierci nie była uiszczana opłata za grób. Z inicjatywy dra Ljubo Vujevicia z The Tesla Memorial Society w Nowym Yorku odnaleziono grób Milevy w 2004 roku. Zainicjowano także ponowne wzniesienie nagrobka kobiety, która była towarzyszką życia Alberta Einsteina.
Z okazji rocznicy jej śmierci proponujemy Państwu lekturę fragmentu najnowszej książki Tomasza Pospiesznego pt. Pasja i geniusz. Kobiety, które zasłużyły na Nagrodę Nobla opisujący życie Milevy Marič.
Pani Einstein-Marity
Niezwykle uporządkowana Mileva wprowadziła ład w życie Einsteina. W dzieciństwie nauczyła się szyć, a później także gotować. Nie tylko szyła swoje sukienki, ale także reperowała ubrania Alberta. Umiała trafić do jego serca przez swój intelekt, ale także przez jego żołądek. Roztargnienie, brak organizacji, bałaganiarstwo i zapominalstwo Einsteina była zdolna okiełznać jak nikt inny. Tak doskonale nam idzie wspólne zgłębianie naszych mrocznych dusz, picie kawy, jedzenie kiełbasek itd. – pisał Albert[1]. Jeden z biografów Einsteina Peter Michelmore napisał, że Mileva:
[…] potrafiła szybciej niż [Albert] wyrobić sobie zdanie na temat ludzi i była bardzo stała w swoich wyborach. W każdej sprawie zajmowała zdecydowany punkt widzenia. Z góry planowała zarówno przebieg swoich studiów, jak i rozkład każdego dnia. Próbowała również wprowadzić porządek w życie Alberta. I matematyka była tylko częścią tego wszystkiego. Namawiała go do regularnego spożywania posiłków i uczyła oszczędności. Często wściekała się na jego roztargnienie. Wtedy spoglądał na nią ze spokojem, jak tupie nóżką niczym mała dziewczynka, a w jego oczach pojawiały się łobuzerskie ogniki. Potem robił śmieszne miny lub opowiadał żarcik i jej złość powoli ustępowała[2].
Tymczasem zbliżał się czas egzaminów: międzykursowego i końcowego. Einstein zdał egzamin międzykursowy w październiku 1898 roku, Mileva zaś musiała przygotowywać się do niego dłużej z racji pobytu na uniwersytecie w Heidelbergu. Przystąpiła do niego w październiku następnego roku, zdając z piątą lokatą. Latem 1899 roku, gdy Mileva przygotowywała się do egzaminów, Einstein przebywał na wakacjach wraz z matką i siostrą. Pokazał wówczas matce zdjęcie Milevy. W liście do ukochanej pisał, że wywarło ono na Paulinie Einstein wrażenie – moja stara matka pozdrawia Cię jak najserdeczniej[4]. Niestety kiedy Frau Einstein zorientowała się, że nie jest to kolejny romans syna, lecz związek poważny, jej zachowanie względem Milevy uległo radykalnej zmianie. Przeszkadzało jej, że jest Serbką, że nie jest Żydówką, że pochodzi z pospolitej rodziny, że jest starsza od Alberta, że jest ułomna fizycznie. Jednym słowem, była najgorszą z możliwych partii dla jej ukochanego syna. Pierwsze niepokojące wieści nadesłała Helena Kaufler, która na własne oczy widziała niechęć Pauliny do Milevy. Zrozpaczona Mileva pisała do niej:
Sądzisz, że ona w ogóle mnie lubi? Naprawdę się ze mnie tak strasznie naśmiewała? Wiesz, poczułam się głęboko nieszczęśliwa, ale potem się pocieszyłam, że w końcu ten najważniejszy dla mnie człowiek jest innego zdania, a kiedy on roztacza nade mną wspaniałą wizję naszej przyszłości, nie myślę już o moim nieszczęściu[5].
Niestety najgorsze miało dopiero nadejść. Latem 1900 roku przystąpili do egzaminów końcowych składających się z części pisemnej i ustnej. Einstein zdał, Mileva nie. Jako jedyna uzyskała średnią poniżej pięciu. Tym samym jako jedyna nie otrzymała dyplomu. Być może miał na to wpływ egzamin ustny, który Mitza zdawała przed profesorami mężczyznami, z góry przeświadczonymi o braku zdolności kobiet do nauk ścisłych. Możliwe też, że nie opanowała całego materiału, przecież w tym samym roku zdawała także egzamin międzykursowy. Załamana wróciła do rodziców z mocnym postanowieniem przystąpienia do egzaminów w roku następnym. Albert zaś udał się na wakacje z rodziną. Niestety sytuacja pomiędzy nim i matką była bardzo napięta. Kiedy Paulina dowiedziała się, że Mileva oblała egzaminy, zapytała: No, i kim teraz będzie ta twoja Laleczka?. Z pewnością i wyzwaniem w oczach Albert odpowiedział: Moją żoną. Ona jest takim samym molem książkowym jak ty, a tobie potrzebna jest żona. Gdy ty będziesz miał trzydziestkę, z niej będzie już stara krowa! – krzyczała Paulina[6]. Jej wściekłość zmieniła się w histerię i bezradność:
Mama rzuciła się na łóżko, ukryła głowę w poduszkach i rozpłakała jak dziecko. Gdy tylko się opanowała, natychmiast przystąpiła do gwałtownego ataku: „W ten sposób rujnujesz swoją przyszłość i grzebiesz swoje szanse! Żadna porządna rodzina by jej nie chciała. Jeśli zajdzie w ciążę, dopiero będziesz się miał z pyszna!” Przy tym ostatnim wybuchu, przed którym było jeszcze wiele innych, w końcu straciłem cierpliwość. Zaprzeczyłem ostro, abyśmy żyli w grzechu, po czym zrugałem ją, na czym świat stoi […][7].
Wydaje się, że młody Einstein był na tyle uparty, że dążył do celu za wszelką cenę. Dopiero teraz widzę jak szaleńczo Cię kocham – pisał do Milevy[8]. Żywiołowe wręcz wyznania uczuć mogą świadczyć o buncie Alberta przeciw rodzinie, chociaż na pewno kochał Milevę. Napisał do niej:
Co będzie, to będzie, ale i tak będziemy mieć najpiękniejsze życie pod słońcem. Przyjemna praca i bycie razem – czegóż można jeszcze chcieć? Jak uciułamy trochę pieniędzy, kupimy sobie rowery i będziemy co parę tygodni jeździć na wycieczki[9].
Czy ta romantyczna deklaracja nie nasuwa skojarzeń z francusko-polską parą uczonych pędzących na bicyklach?
Niestety sytuacja materialna Einsteina z dnia na dzień się pogorszyła: chcąc go ukarać, rodzina przestała przekazywać mu pieniądze. Udzielał korepetycji, ale był to skromny dochód, który nie pozwalał na finalizację planów Alberta i Milevy. A przecież mieli marzenia. Jakże cudnie będzie wyglądał świat, gdy będę już Twoją małą żoną – pisała Mileva[10]. Niestety rodzice Einsteina robili wszystko, co tylko mogli, by utrudnić im życie. Zwłaszcza Milevie. Do Heleny pisała:
Ta kobieta najwyraźniej obrała sobie za cel życia, by zatruć życie nie tylko moje. Ale i swojego syna […]. Posunęli się nawet do tego, by napisać list do moich rodziców, w którym oczerniają mnie w stopniu wręcz skandalicznym[11].
Brak stabilności finansowej nie ograniczył jednak pracy twórczej Alberta. Pierwszą pracą, której się poświęcił, było padanie efektu kapilarnego, czyli podnoszenie się słupa cieczy w bardzo cienkiej rurce. 3 października 1900 roku, na dwa miesiące przed wysłaniem artykułu do redakcji „Annalen der Physikˮ, w liście do Milevy pisał:
Wnioski na temat efektu kapilarnego, do jakich doszedłem niedawno w Zurychu, wydają mi się całkiem nowe, choć są takie proste. Kiedy oboje będziemy już w Zurychu, spróbujemy zdobyć jakieś dane empiryczne na ten temat […]. Jeśli ujawnia się tu jakieś prawo przyrody, poślemy rezultaty do „Annalenˮ[12].
Walter Isaacson, autor doskonałej biografii Einsteina, podaje, że był to początek sporów dotyczących udziału Milevy Marič w badaniach i teoriach Einsteina. W tym jednak przypadku wydaje się, że jej rola ograniczała się do słuchaczki i być może dyskutantki. W liście do Heleny Savić (od 15 listopada 1900 roku żony Milivojea Savića) pisała:
Albert napisał artykuł z fizyki, który prawdopodobnie wkrótce zostanie opublikowany w „Annalen der Physik”. Możesz sobie wyobrazić, jaka jestem dumna z mojego ukochanego. Nie jest to taki zwykły artykuł, tylko bardzo ważny – dotyczy teorii cieczy. Wysłaliśmy kopię do Boltzmanna, gdyż chcielibyśmy wiedzieć, co on o tym myśli. Mam nadzieję, że nam odpisze[13].
Boltzmann nie odpisał, a artykuł Einstein z czasem uznał za mało znaczący. Pomimo pierwszego osiągnięcia naukowego nadal pozostawał bez pracy. Zmuszony przez rodzinę pojechał do Mediolanu. Miało to służyć rozdzieleniu kochanków.
Z listów można wnioskować, że im dłużej Albert nie widział Mitzy, tym bardziej szalał z miłości:
Bez Ciebie brakuje mi pewności siebie, przyjemności z pracy, przyjemności z życia – krótko mówiąc, bez Ciebie moje życie straciło swój sens[14].
Jakże mogłem przedtem żyć. […] Bez myśli o Tobie wolałbym umrzeć. […] Spośród wszystkich ludzi, Ty kochasz mnie najmocniej i najlepiej rozumiesz. […] Wieczorami myślę o tym, że [Ty] myślisz o mnie i całujesz w łóżku poduszkę. Wiem, jak to jest! […]. Moim szczęściem jest Twoje szczęście. […] Moje życie zyskuje prawdziwy sens tylko dzięki myślom o Tobie. […] Jak cudownie było ostatnim razem, gdy mogłem Cię obejmować, tak jak natura stworzyła[15].
W innym liście dodawał: Na zawsze pozostaniemy studentami i gówno będzie nas obchodził cały świat[16]. Niestety nie dane było im pozostać wiecznymi studentami. Mileva rozpoczęła przygotowania do ponownego podejścia do egzaminów końcowych i miała nadzieję, że uzyskanie dyplomu umożliwi jej przygotowanie rozprawy doktorskiej. Promotorem miał być profesor Heinrich Martin Weber (1842–1913). W marcu 1900 roku w liście do Heleny pisała:
Profesor Weber przyjął moją propozycję pracy dyplomowej i był z niej całkiem zadowolony. Szukam tematów dalszych badań, które będę musiała wykonać. E. [Albert] wybrał dla siebie bardzo interesujący temat[17].
Albert z kolei pisał:
Ja również cieszę się bardzo, że będziemy nad tym razem pracowali. Nie wolno Ci teraz przerywać Twoich badań – jakiż będę dumny, gdy moje małe kochanie zostanie już panią doktor, a ja wciąż będę zupełnie zwykłym człowiekiem![18]
Niestety współpraca nie układała się idealnie. Weber był autorytatywny i z czasem coraz mniej lubił zuchwałego Einsteina. Milevie dostawało się także. Wiosną następnego roku pisała:
Miałam kilka kłótni z Weberem, ale jestem już do tego przyzwyczajona[19]. Dzięki obawom Webera nie udało mi się jeszcze zdobyć doktoratu [pomimo ukończenia kursu]. Znosiłam zbyt wiele i w żadnym wypadku nie wrócę do niego ponownie[20].
Można z dużą dozą prawdopodobieństwa przypuszczać, że Mileva nie uzyskała dyplomu, gdyż Albert nie potrafił ukrywać niechęci do profesora Webera. Tymczasem życie Milevy uległo radykalnej zmianie.
W maju 1900 roku spędziła z Albertem piękne, romantyczne i namiętne wakacje nad jeziorem Como. Niebawem okazało się, że jest w ciąży. 28 maja Einstein w liście do ukochanej pisał: Jak się czujesz, kochana? Jak tam chłopiec? […] Jak tam nasz mały synek?[21]. Pomimo dolegliwości ciążowych Mileva starała się przygotować do egzaminu, który miała zdawać w lipcu. Niestety i tym razem się nie udało. Abraham Pais podkreśla: teraz, gdy już wiemy, że w tym czasie była w odmiennym stanie, tym bardziej winniśmy podziwiać jej odwagę i upór, by zdawać raz jeszcze[22]. Bez dyplomu, w ciąży, bez ukochanego przy sobie wróciła do Nowego Sadu. Musiała zmierzyć się sama z trudami ciąży i porzuconymi marzeniami o karierze naukowej. Co jednak najgorsze, była przekonana, że na zachodzie zostanie uznana za ladacznicę, która zrujnowała Albertowi życie, na wschodzie zaś za idiotkę[23]. Jesienią 1901 roku Einstein został prywatnym nauczycielem w Szafuzie nad Renem. Jednocześnie wiązał nadzieje z otrzymaniem posady w urzędzie patentowym w Bernie. Mileva czuła się osamotniona. W liście do Alberta pisała:
Gdybyś tylko wiedział, jak bardzo samotna i opuszczona się czuję, na pewno byś przyjechał. […] Żebyś wiedział, jak bardzo chcę Cię znowu zobaczyć! Myślę o tobie całymi dniami, a jeszcze bardziej nocami[24].
W grudniu 1901 roku Albert pisał:
Wyczekuję naszej drogiej Lieserl [córeczki], ale po kryjomu (tak aby Doxerl się nie dowiedziała) wyobrażam sobie, że jest to Hanserl […]. Istnieje tylko kwestia, jak moglibyśmy przyjąć naszą Lieserl; nie chciałbym jej oddawać […][25].
Kiedy kilka dni później dowiedział się, że otrzymał pracę w Bernie, przyszło ukojenie i spokój. W listach do Mitzy pisał:
Zurych, 30 kwietnia 1901 roku
Mój kochany kotku,
[…] Sama się przekonasz, jaki pogodny i radosny się stałem. Dawno zapomniałem o wszystkich moich troskach. I tak bardzo Cię znowu kocham! To tylko z nerwów byłem tak niedobry dla Ciebie […] i tęsknię bardzo do chwili, kiedy znowu Cię ujrzę. […]
Całuję Cię z dna mojego serca.
Twoje kochanie[26]
Winterthur, 9 maja 1901 roku
Kochany kotku,
[…] Gdybym tylko mógł przekazać Ci chociaż cząstkę własnego szczęścia, abyś już na zawsze była wolna od smutku i melancholii. […]
Najlepsze życzenia i całusy dla Ciebie.
Albert[27]
W styczniu 1902 roku otrzymał wiadomość, że został ojcem. Poród był długi i ciężki. Córeczce Mileva nadała imię Lieserl. Einstein pisał do ukochanej:
Berno, 4 lutego 1902 roku
Moje najdroższe kochanie,
Biedne, najdroższe kochanie; co musiałaś wycierpieć, jeśli nie możesz nawet samodzielnie do mnie napisać! Szkoda, że nasza droga Lieserl musi zostać przedstawiona światu w ten sposób! Mam nadzieję, że do czasu nadejścia mojego listu będziesz zdrowsza i weselsza. […] Więc faktycznie jest dziewczynka. Czy jest zdrowa i płacze jak trzeba? Jakiego koloru ma oczka? Skąd bierzesz mleko? Czy dużo je? Musi być kompletnie łysa. Kocham ją bardzo, a przecież nawet nie wiem, jak wygląda. […] Chętnie sam zmajstrowałbym taką Lieserl, to musi być fascynujące! Z pewnością umie już płakać, lecz śmiać nauczy się dopiero później. Jest w tym pewna głęboka prawda. […]
Dla Ciebie tysiące pocałunków od Twojej miłości,
Johnnie[28]
Niestety nie ma żadnych listów świadczących o tym, że Einstein widział swoją córkę. Trudno domniemywać, czy o istnieniu dziecka wiedziała także rodzina i najbliżsi przyjaciele Einsteina. Wprawdzie jego matka 20 lutego 1902 roku pisała: tej Marič zawdzięczam najgorsze chwile mojego życia; gdyby to leżało w mojej mocy, zrobiłabym wszystko, aby zniknęła z naszego horyzontu[29], ale nie ma pewności, że odnosi się tym samym do narodzin wnuczki. Nie wiadomo też nic pewnego o losie dziecka. Michele Zackheim w swojej książce o Lieserl twierdzi, że była niepełnosprawna fizycznie i zamieszkała z rodziną Milevy. Według niej prawdopodobnie zmarła na szkarlatynę we wrześniu 1903 roku[30]. Z kolei wieloletni badacz życia Einsteina Robert Schulmann wysunął hipotezę, że Lieserl adoptowała Helena Savić. Nadano jej imię Zorka i miała żyć aż do lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. W rzeczywistości Saviciowie mieli niewidomą od wczesnego dzieciństwa córkę o takim imieniu, która zmarła w 1992 roku. Jednakże wnuk Heleny, a siostrzeniec Zorki doktor Milan Popović, odrzucił możliwość, że była to Lieserl, i twierdził, że to dziecko zmarło we wrześniu 1903 roku. W swojej książce napisał: wysunięta teoria, jakoby moja babcia adoptowała Lieserl, jest pozbawiona jakichkolwiek podstaw, gdyż zostało to dokładnie sprawdzone w historii mojej rodziny[31]. Znajduje to potwierdzenie w korespondencji Milevy i Alberta. W sierpniu 1903 roku Mileva pojechała do Nowego Sadu, gdyż została poinformowana, że Lieserl zachorowała na szkarlatynę. Z podróży wysłała kartę Albertowi: Podróż upływa szybko, ale jest ciężka. Nie czuję się dobrze. Co porabiasz, mój Jonzile? Napisz do mnie prędko. Twoja biedna Laleczka[32]. Złe samopoczucie Milevy wynikało z tego, że była ponownie w ciąży. Albert odpisał:
Bardzo mi przykro z powodu tego, co się stało z Lieserl. Szkarlatyna pozostawia często trwałe ślady. Jak Lieserl została zarejestrowana urzędowo? Musimy bardzo uważać, bo inaczej dziecko będzie miało problemy w przyszłości[33].
10 października 1902 roku zmarł ojciec Alberta. Krótko przed śmiercią wyraził zgodę na ślub syna z Milevą[34]. 6 stycznia 1903 roku Einstein dotrzymał słowa i ożenił się z Mitzą. Ślub cywilny odbył się w Bernie w towarzystwie najbliższych przyjaciół. Rok później, 14 maja 1904 roku, Mileva urodziła syna Hansa Alberta. W liście do Heleny pisała, żeby przyjechała do Berna, gdyż chciała jej pokazać moje małe kochanie, które też ma na imię Albert. Nie umiem wyrazić, ile daje mi radości, gdy śmieje się po przebudzeniu albo fika nóżkami w kąpieli[35]. Ojciec Milevy przyjechał zobaczyć wnuka i zaoferował zięciowi pokaźną sumę pieniędzy. Einstein jednak ich nie przyjął, argumentując:
Nie poślubiłem twojej córki dla pieniędzy, ale dlatego, że ją kocham, potrzebuję jej, ponieważ oboje jesteśmy jednością. Wszystko, co zrobiłem i osiągnąłem, zawdzięczam Milevie. Jest moim genialnym źródłem inspiracji, moim aniołem ochronnym przeciwko pokusom w życiu, a tym bardziej w nauce. Bez niej nie rozpocząłbym pracy, nie mówiąc już o jej zakończeniu[36].
_______
[1] R. Highfield, P. Carter, Prywatne życie Alberta Einsteina, op. cit., s. 67.
[2] P. Michelmore, Einstein: Profile of the Man, Dodd, Mead and Company, New York 1962, s. 36.
[3] W. Isaacson, Einstein, op. cit., s. 59.
[4] R. Highfield, P. Carter, Prywatne życie Alberta Einsteina, op. cit., s. 76.
[5] Ibidem, s. 77.
[6] Ibidem, s. 79.
[7] Ibidem, s. 80.
[8] W. Isaacson, Einstein, op. cit., s. 67.
[9] Ibidem, s. 69.
[10] A. Pais, Tu żył Albert Einstein, Prószyński i S-ka, Warszawa 2005, s. 24.
[11] Ibidem, s. 24.
[12] W. Isaacson, Einstein, op. cit., s. 71.
[13] M. Popović, In Albertʼs Shadow, op. cit., s. 70.
[14] J. Renn, R. Schulmann, Albert Einstein/Mileva Marić, op. cit., s. 26.
[15] A. Pais, Tu żył Albert Einstein, op. cit., s. 24.
[16] D. Overbye, Zakochany Einstein, op. cit., s. 72.
[17] M. Popović, In Albertʼs Shadow, op. cit., s. 60.
[18] J. Renn, R. Schulmann, Albert Einstein/Mileva Marić, op. cit., s. 32.
[19] M. Popović, In Albertʼs Shadow, op. cit., s. 76.
[20] Ibidem, s. 78.
[21] J. Renn, R. Schulmann, Albert Einstein/Mileva Marić, op. cit., s. 54.
[22] A. Pais, Tu żył Albert Einstein, op. cit., s. 25.
[23] D. Overbye, Zakochany Einstein, op. cit., s. 127.
[24] W. Isaacson, Einstein, op. cit., s. 86.
[25] A. Pais, Tu żył Albert Einstein, op. cit., s. 25.
[26] J. Renn, R. Schulmann, Albert Einstein/Mileva Marić, op. cit., s. 46.
[27] Ibidem, s. 51.
[28] J. Renn, R. Schulmann, Albert Einstein/Mileva Marić, op. cit., s. 73.
[29] A. Pais, Tu żył Albert Einstein, op. cit., s. 25.
[30] M. Zackheim, Einsteinʼs Daughter: The Search for Lieserl, Riverhead Hardcover, New York 1999.
[31] M. Popović, In Albertʼs Shadow, op. cit., s. 11.
[32] W. Isaacson, Einstein, op. cit., s. 98.
[33] Ibidem, s. 98.
[34] A. Pais, Pan Bóg jest wyrafinowany… Nauka i życie Alberta Einsteina, Prószyński i S-ka, Warszawa 2001, s. 61.
[35] W. Isaacson, Einstein, op. cit., s. 100.
[36] D. Trbuhović-Gjurić, Im Schatten Albert Einsteins, op. cit., s. 76.