Jakub Müller rezenzuje: „Madame Curie, Einstein, Langevin, Rutherford i inni…”

 

Profesor Jan Piskurewicz należy do wąskiego grona osób, które potrafiłyby usiąść przy biurku i z miejsca napisać książkę o Marii Skłodowskiej-Curie. Mało tego – ręczę, że nikt by się nie zorientował. Wiedza autora jest ogromna, a materiał bibliograficzny recenzowanej pozycji bogaty. Paradoksalnie, właśnie te czynniki momentami psują lekturę – ale o tym za chwilę. Od siebie dodam jeszcze, że recenzja książki profesora Piskurewicza to zadanie niewdzięczne, typowa misja samobójcza, której się jednak podejmuję.

Obecnie czytelnik zalewany jest masą tytułów o Marii. Biografie dla dorosłych i dzieci, opracowania, analizy – momentami trudno się w tym wszystkim połapać i na pewno jest w czym wybierać. Trudno jest zaoferować coś nowego, odkrywczego i świeżego. Muszę jednak przyznać, że pomysł autora na kolejną książkę o uczonej, broni się: faktycznie, łączyła ją głęboka więź, z pewnością ponadprzeciętna, z każdym z wymienionych w tytule mężczyzn. O ile relacja z Langevinem (nie tylko romans!) jest dość dobrze opisana, w licznych źródłach, o tyle znajomość z Einsteinem czy Rutherfordem rzeczywiście zasługiwała na osobne opracowanie. O wyjątkowym szacunku oraz sympatii, jaką Madame Curie odczuwała wobec Einsteina czy Rutherforda niech świadczy fakt, że z pierwszym z nich była na kilkudniowym wypadzie w górach, a drugi miał okazję rozmawiać z nią w jednym pokoju, i to o północy.

Bibliografia: jak wspomniałem, prezentuje się bardzo solidnie. Poza kilkudziesięcioma opracowaniami autor korzystał także z kilku źródeł archiwalnych, co bez wątpienia podnosi prestiż wydawnictwa.

Nie samymi literami człowiek jednak żyje. Cieszy mnie, że coraz częściej opracowania i badania naukowe okraszone są ilustracjami. Nie inaczej jest i tutaj: 29 fotografii uprzyjemnia lekturę, choć muszę się przyczepić: niektóre zdjęcia są słabej jakości, inne z kolei mogłyby być większe.

Profesor Piskurewicz nie ogranicza się jedynie do prezentacji faktów, niejednokrotnie możemy poznać jego własną opinię, np. na temat konieczności umieszczenia w statucie i organizacji Instytutu Solvaya badań nowych kierunków naukowych, którą nieoficjalnie Instytut i tak się zajmował.

Tyle plusów. Minusy?

Jeden, za to zasadniczy.

Największą wadą opracowania jest wg mnie jego język. Należy się nastawić na oficjalny, akademicki styl, przesycony faktami.

Dat, nazw instytucji i nazwisk, jest tak wiele, że ich zagęszczenie na jedną stronę może się jedynie równać z ilością mieszkańców na kilometr kwadratowy w Hongkongu. Brakuje odciążenia, rozrzedzenia tych ciężkostrawnych brył nieco „lżejszą” treścią. To niestety, czyni lekturę bardzo wymagającą, a momentami wręcz suchą. Taki stricte naukowy styl może trafić do purystów i ortodoksów, natomiast dla „zwykłego” czytelnika jest po prostu męczący. Idąc dalej tym tropem: widzę tutaj niespełniony potencjał. Książka profesora Piskurewicza z pewnością dostarczy wielu nowych informacji badaczom życia uczonej i specjalistom, trudno jej jednak będzie przyciągnąć nowych ludzi i zainteresować ich postacią noblistki.  Kto na tym cierpi? Sama Maria. Ktoś może powiedzieć: co za bzdury, przecież i tak każdy ją zna! Może to i prawda, ale częściowa. Większość, owszem, kojarzy Marię — ale przez pryzmat klisz (naukowiec, romans, ciężkie warunki pracy, bieda) doprawionych wikipedyczna pigułą: dwa Noble, rad i polon. Szansę na poszerzenie spojrzenia na uczoną mają właśnie takie opracowania jak to, które pokazują inne – często mniej znane – aspekty życia i działalności Mme Curie. Dlatego, moim zdaniem, poza wiwisekcją nazw i dat, powinny dawać coś więcej, powinny dawać przyjemność z lektury. A tej przyjemności mi tutaj niestety zabrakło.

Podsumowując: pozycja Jana Piskurewicza to gratka dla badaczy, ale dla pozostałych czytelników – niekoniecznie.

Tylko dla orłów.

Jakub Müller

 

Jan Piskurewicz, Madame Curie, Einstein, Langevin, Rutherford i inni…  Wątki naukowe, pedagogiczne, społeczne i polityczne,  Instytut Historii Nauki PAN : Oficyna Wydawnicza ASPRA-JR, Warszawa 2020.
ISBN 9788386062584

 

***

 

Jakub Müller jest badaczem pełnym pasji. Zajmuje się historią Piekar Śląskich, wydarzeń i postaci związanych z tym miastem. Jest biografem m.in. Maksymiliana Jasionowskiego (Maksymilian Jasionowski. Robotnik pióra, Piekary Śląskie 2020). Przeprowadził wnikliwe badania historyczne i kwerendę archiwalną w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie: Czy Maria Skłodowska-Curie gościła w Piekarach Śląskich?

Prowadzi także blog o książkach — Milczenie Liter

 

Jakub Müller rezenzuje: „Madame Curie, Einstein, Langevin, Rutherford i inni…”

 

Profesor Jan Piskurewicz należy do wąskiego grona osób, które potrafiłyby usiąść przy biurku i z miejsca napisać książkę o Marii Skłodowskiej-Curie. Mało tego – ręczę, że nikt by się nie zorientował. Wiedza autora jest ogromna, a materiał bibliograficzny recenzowanej pozycji bogaty. Paradoksalnie, właśnie te czynniki momentami psują lekturę – ale o tym za chwilę. Od siebie dodam jeszcze, że recenzja książki profesora Piskurewicza to zadanie niewdzięczne, typowa misja samobójcza, której się jednak podejmuję.

Obecnie czytelnik zalewany jest masą tytułów o Marii. Biografie dla dorosłych i dzieci, opracowania, analizy – momentami trudno się w tym wszystkim połapać i na pewno jest w czym wybierać. Trudno jest zaoferować coś nowego, odkrywczego i świeżego. Muszę jednak przyznać, że pomysł autora na kolejną książkę o uczonej, broni się: faktycznie, łączyła ją głęboka więź, z pewnością ponadprzeciętna, z każdym z wymienionych w tytule mężczyzn. O ile relacja z Langevinem (nie tylko romans!) jest dość dobrze opisana, w licznych źródłach, o tyle znajomość z Einsteinem czy Rutherfordem rzeczywiście zasługiwała na osobne opracowanie. O wyjątkowym szacunku oraz sympatii, jaką Madame Curie odczuwała wobec Einsteina czy Rutherforda niech świadczy fakt, że z pierwszym z nich była na kilkudniowym wypadzie w górach, a drugi miał okazję rozmawiać z nią w jednym pokoju, i to o północy.

Bibliografia: jak wspomniałem, prezentuje się bardzo solidnie. Poza kilkudziesięcioma opracowaniami autor korzystał także z kilku źródeł archiwalnych, co bez wątpienia podnosi prestiż wydawnictwa.

Nie samymi literami człowiek jednak żyje. Cieszy mnie, że coraz częściej opracowania i badania naukowe okraszone są ilustracjami. Nie inaczej jest i tutaj: 29 fotografii uprzyjemnia lekturę, choć muszę się przyczepić: niektóre zdjęcia są słabej jakości, inne z kolei mogłyby być większe.

Profesor Piskurewicz nie ogranicza się jedynie do prezentacji faktów, niejednokrotnie możemy poznać jego własną opinię, np. na temat konieczności umieszczenia w statucie i organizacji Instytutu Solvaya badań nowych kierunków naukowych, którą nieoficjalnie Instytut i tak się zajmował.

Tyle plusów. Minusy?

Jeden, za to zasadniczy.

Największą wadą opracowania jest wg mnie jego język. Należy się nastawić na oficjalny, akademicki styl, przesycony faktami.

Dat, nazw instytucji i nazwisk, jest tak wiele, że ich zagęszczenie na jedną stronę może się jedynie równać z ilością mieszkańców na kilometr kwadratowy w Hongkongu. Brakuje odciążenia, rozrzedzenia tych ciężkostrawnych brył nieco „lżejszą” treścią. To niestety, czyni lekturę bardzo wymagającą, a momentami wręcz suchą. Taki stricte naukowy styl może trafić do purystów i ortodoksów, natomiast dla „zwykłego” czytelnika jest po prostu męczący. Idąc dalej tym tropem: widzę tutaj niespełniony potencjał. Książka profesora Piskurewicza z pewnością dostarczy wielu nowych informacji badaczom życia uczonej i specjalistom, trudno jej jednak będzie przyciągnąć nowych ludzi i zainteresować ich postacią noblistki.  Kto na tym cierpi? Sama Maria. Ktoś może powiedzieć: co za bzdury, przecież i tak każdy ją zna! Może to i prawda, ale częściowa. Większość, owszem, kojarzy Marię — ale przez pryzmat klisz (naukowiec, romans, ciężkie warunki pracy, bieda) doprawionych wikipedyczna pigułą: dwa Noble, rad i polon. Szansę na poszerzenie spojrzenia na uczoną mają właśnie takie opracowania jak to, które pokazują inne – często mniej znane – aspekty życia i działalności Mme Curie. Dlatego, moim zdaniem, poza wiwisekcją nazw i dat, powinny dawać coś więcej, powinny dawać przyjemność z lektury. A tej przyjemności mi tutaj niestety zabrakło.

Podsumowując: pozycja Jana Piskurewicza to gratka dla badaczy, ale dla pozostałych czytelników – niekoniecznie.

Tylko dla orłów.

Jakub Müller

 

Jan Piskurewicz, Madame Curie, Einstein, Langevin, Rutherford i inni…  Wątki naukowe, pedagogiczne, społeczne i polityczne,  Instytut Historii Nauki PAN : Oficyna Wydawnicza ASPRA-JR, Warszawa 2020.
ISBN 9788386062584

 

***

 

Jakub Müller jest badaczem pełnym pasji. Zajmuje się historią Piekar Śląskich, wydarzeń i postaci związanych z tym miastem. Jest biografem m.in. Maksymiliana Jasionowskiego (Maksymilian Jasionowski. Robotnik pióra, Piekary Śląskie 2020). Przeprowadził wnikliwe badania historyczne i kwerendę archiwalną w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie: Czy Maria Skłodowska-Curie gościła w Piekarach Śląskich?

Prowadzi także blog o książkach — Milczenie Liter