Nakładem Wydawnictwa Marginesy ukazała się jedna z najważniejszych książek, traktująca o historii fizyki i chemii jądrowej pt. Jak powstała bomba atomowa. Autorem książki jest Richard Rhodes, który za swoją pracę otrzymał w 1986 roku nagrodę
Pulitzera w kategorii literatura faktu.
W roku 2000 nakładem Wydawnictwa Prószyński i Spółka ukazało się pierwsze wydanie tej książki. W naszej opinii przewyższa ono nowe wydanie, gdyż zawiera 128 fotografii postaci naukowców opisanych w książce oraz szczegółowy indeks osobowy (czego niestety brak w nowym wydaniu).
Nie mniej jednak pozycję tę serdecznie polecamy wszystkim miłośnikom historii nauki. W książce czytelnik pozna pierwszoplanowych aktorów tej fascynującej historii: małżonków Curie, Rutherforda, Chadwicka, Bohra, Meitner, Hahna, Seaborga, Oppenheimera i wielu innych.
Richard Rhodes, stosując najlepsze zasady suspensu, stopniowo wprowadza wielkich graczy tej historii: od Roosevelta i Einsteina, którzy wierzyli, że ryzyko użycia bomb z uranu może zapewnić pokój na świecie, po wizjonerskich pionierów zastosowania rozszczepienia termojądrowego do produkcji energii, w tym Plancka, Szilarda, Bohra, Oppenheimera czy von Neumanna. Naukowcy znani dotąd w bardzo wąskich kręgach – teraz stanęli w centrum uwagi mediów i trafiali na pierwsze strony gazet.
Rozmach tej książki obejmuje najwcześniejsze zapowiedzi energii jądrowej w powieściach H.G. Wellsa, oślepiający błysk pierwszej próby nuklearnej Trinity oraz program Manhattan, którego kulminacją stało się zrzucenie bomb jądrowych na Hiroszimę i Nagasaki, a także wyścig zbrojeń podczas zimnej wojny.
„Jak powstała bomba atomowa” to epos godny Miltona. Ta historia nigdy nie została przedstawiona z równą elegancją i smakiem, tak szczegółowo i tak po prostu – językiem, który wspaniale przybliża przełomowe odkrycia naukowe i ich efekty. Wielkie postacie naszego wieku – naukowcy, wojskowi i politycy – nabierają życia, gdy konfrontuje się je z brzemiennymi w skutki i straszliwymi decyzjami. Ta książka, traktując o najpoważniejszych problemach XX wieku, pomaga zrozumieć możliwości i pułapki przyszłego stulecia.
Isidor Izaac Rabi, laureat Nagrody Nobla z dziedziny fizyki w 1944 roku
Z okazji urodzin drugiej w historii nauki laureatki Nagrody Nobla z chemii zapraszamy do przeczytania fragmentu książki Tomasza Pospiesznego pt. Pasja i geniusz. Kobiety, które zasłużyły na Nagrodę Nobla.
Irène Joliot-Curie przyszła na świat 12 września 1897 roku w Paryżu. Nieco ponad rok później jej rodzice, Maria Skłodowska-Curie i Pierre Curie, ogłosili odkrycie dwóch nowych cudownych pierwiastków radioaktywnych – polonu i radu. Sądzę, że można śmiało wysunąć wniosek, iż Irène urodziła się w przededniu naukowej rewolucji. Z listu Marii do siostry Heleny wiadomo, że poród nastąpił „przynajmniej o 15 dni za wcześnie; przyspieszyło go zmęczenie przy porządkowaniu mieszkania i rzeczy zimowych, dreptałam za wiele przez ostatnie dni”1. Poród odebrał teść Marii – Eugènie Curie. Kilka dni później, 27 września, na raka piersi zmarła matka Pierre’a Sophie-Claire. Eugène zamieszkał z rodziną syna i wydaje się, że od tego momentu był „najlepszym przyjacielem dziewczynki, najtkliwszym jej wychowawcą”2. Irène, wspominając dziadka, pisała, że był człowiekiem:
[…] o postępowych poglądach, wolnomyślicielem i antyklerykałem3. […] Jestem przekonana, że w niektórych kwestiach politycznych dziadek miałby te same poglądy co ja, ponieważ mój sąd opiera się na prostych zasadach, które on mi wszczepił. Moje nastawienie w stosunku do spraw politycznych i religijnych zawdzięczam w znacznie większym stopniu jemu niż matce4.
Jej siostra Ève Curie wspominała z kolei, że:
[…] jemu to niewątpliwie zawdzięcza późniejsza Irena Joliot-Curie równowagę psychiczną,
on ją nauczył stronić od wszelkiego smutku i bezgranicznie kochać rzeczywistość, on jej przekazał swój antyklerykalizm, a nawet swoje sympatie polityczne5.
Sama uczona zaś dodawała:
W początkach mego wykształcenia ważną rolę odegrał dziadek, dawał mi dużo książek i kazał się uczyć wierszy, które nie bardzo jeszcze rozumiałam, ale których piękno już odgadywałam. Z tych czasów pozostało mi zamiłowanie do uczenia się poezji6.
Nie powinno to dziwić, gdyż doktor Curie miał więcej czasu niż synowa, a jednocześnie był bardziej antyklerykalny niż ona. Irène przejęła nieprzejednany stosunek dziadka do religii. Dopóki żyła, nigdy nie weszła do kościoła, nawet żeby podziwiać dzieła sztuki sakralnej7. We wspomnieniach poświęconych matce napisała:
Matka, która nigdy nie była wierząca, mówiła nam niekiedy: „Wychowuję was bez religii. Później, kiedy będziecie dorosłe, będziecie mogły, o ile zechcecie, przyjąć religię, która by wam odpowiadała”. Dziadek, stary wolnomyśliciel, nie ochrzcił swoich synów, co było rzeczą rzadką w tamtym czasie. Na pewno nie mógłby zrozumieć ani uznać, że synowie jegomogliby się nawrócić na jakąś religię. Ja zajmuję to samo stanowisko i chociaż szanuję szczerze wiarę, nie mogłabym współżyć blisko ze swoim dzieckiem, którego pojęcia tak bardzo odbiegałyby od moich8.
Bronisława Dłuska w liście do Ludwika Wertensteina pisała, że Irène:
[…] namiętnie kochała matkę i uważała ją za swoją wyłączną własność. Nikt inny nie miał
na nią wpływu z wyjątkiem dziadka, dr. Eugeniusza Curie, który po śmierci żony zamieszkał
z rodzicami Ireny. Był to człowiek niezwykle wykształcony i niezmiernej dobroci. […] Mając
dużo wolnego czasu, dziadek opiekował się troskliwie i mądrze małą Ireną. Uczył ją czytać
i pisać, chodził z nią na spacery i rozmawiał całymi godzinami. Wpływ matki i dziadka odbił
się wcześnie na dziecku, urabiając w nim poważny stosunek do życia i do lekceważenia błahszych jego stron9.
Maria była oddaną, kochającą i troskliwą matką. W listopadzie 1897 roku w jednym z listów do Władysława Skłodowskiego pisała:
Nadal karmię moją małą królewnę, ale niedawno obawialiśmy się, że będę musiała przestać. W ciągu ostatnich trzech tygodni Irena nagle spadła na wadze, wyglądała niezdrowo, była bez ochoty do życia i smutna. Teraz idzie jednak ku lepszemu. Jeśli Irena będzie normalnie przybierała na wadze, będę nadal karmić ją sama. Jeśli nie, wezmę mamkę, mimo przykrości, jaką mi to sprawi, i mimo kosztów: za nic na świecie nie chciałabym zaszkodzić rozwojowi mojego dziecka10.
Natomiast w grudniu 1898 roku do Bronisławy Dłuskiej donosiła, że z Irène „robi się coraz większy łobuz, co do żywienia jest bardzo wybredna i, oprócz tapioki na mleku, nic prawie regularnie jeść nie chce, nawet jajek”11. W notatniku notowała etapy rozwoju córki:
Styczeń 1898 roku: Chowa się dobrze i zaczyna przekręcać się w łóżeczku na bok.
Luty: Zaczyna bać się obcych ludzi i rzeczy, podniesionych głosów itp.12
20 lipca: […] robi „pa” rączką – zupełnie już dobrze chodzi na czworakach i mówi „gogli – gogli – go”. Przez cały dzień przebywa w ogrodzie w Sceaux, na dywanie. Tacza się po nim, wstaje, siada…
15 sierpnia: […] wyrznął się siódmy ząbek, na dole z lewej strony. Może się utrzymać, stojąc pół minuty bez niczyjej pomocy. Od trzech dni kąpiemy ją w rzece. Krzyczy przy tym, ale dzisiaj (czwarta kąpiel) przestała krzyczeć i zaczęła się bawić, uderzając rączkami o wodę. Bawi się z kotem i goni go z bojowymi okrzykami. Nie boi się już obcych. Dużo śpiewa.
Z krzesła potrafi sama wdrapać się na stół.
17 października: […] chodzi bardzo dobrze, zupełnie już nie biega na czworakach.
5 stycznia 1899 roku: […] ma piętnaście zębów13.
Należy pamiętać, że w czasie gdy Irène stawiała dzielnie pierwsze kroki i poznawała świat na swój własny dziecięcy sposób, jej rodzice poznawali mistyczny świat atomów. Wnuczka Marii Hélene Langevin-Joliot podkreśliła:
Moja matka […] mówiła, że były dwie Marie, jedna ta z laboratorium i druga w domu. W domu pełniła rolę matki, która troszczy się o dzieci. Piotr dużo mniej zajmował się córkami,
więc w ich domu panował tradycyjny w owych czasach podział ról. Oczywiście mieli w domu pomoc, kogoś, kto gotował, pilnował dzieci. Ojciec Piotra mieszkał z nimi i w dużej mierze przejął opiekę nad dziećmi, szczególnie moją matką, co było ogromnie ważne, zwłaszcza po śmierci Piotra14.
Irène podobnie jak jej ojciec niewiele mówiła, była uparta, nieśmiała i skryta, myślała wolno, ale dogłębnie, cechowała ją wielka inteligencja. Uczennica Marii Eugénie Cotton podaje, że kiedy Irène w gabinecie przyrodniczym w Sevres zobaczyła gipsowy odlew ciosu mamuta, zapytała ją, czy kiedykolwiek widziała mamuta. Gdy Cotton wyjaśniła, że mamuty żyły bardzo dawno, zaintrygowana Irene powiedziała: „No to spytam się dziadzi, jest stary. Musiał przecież kiedyś je widzieć”15. Dziadek nauczył ją też wrażliwości. Kiedyś zobaczyła obraz Rembrandta przedstawiający starą biedną kobietę i wykrzyknęła, zanosząc się płaczem: „Och, moja biedna staruszko!”16. Wykazywała dziecinną nieśmiałość i zuchwałość. Kiedy Maria zapraszała nielicznych przyjaciół do domu, Irène ukrywała się za jej spódnicą i od czasu do czasu upominała się „Musisz zwrócić na mnie uwagę”17. Zagadywana na plaży przez znajomą matki powiedziała ostrożnie: „Nie bardzo cię znam”18. Nie bez powodu Maria nazywała ją małą królewną lub małym dzikusem19.
Od wczesnych lat wykazywała znaczne zainteresowanie i zdolności do nauki. Splendor, który spadł na rodzinę Curie w 1903 roku w związku z przyznaniem Marii i Pierre’owi Nagrody Nobla z fizyki, dotknął także bezpośrednio sześcioletnią Irène. Dziennikarze podchodzili pod ogród państwa Curie i ukradkiem próbowali rozmawiać z ich córką. Zapytana przez jednego z nich: „Gdzie są twoi rodzice?”, odpowiedziała poważnie: „W laboratorium”20. Hélene Langevin-Joliot wspominała:
Mama opowiadała mi, że uwielbiała spędzać czas z rodzicami, ale nie zawsze było to możliwe. Lubiła też bawić się z dziećmi, a Nagroda Nobla była jedną z jej ulubionych zabawek21.
Eugénie Cotton pisała z kolei, że Irène:
[…] do ósmego roku życia wzrastała w szczęśliwym domu rodzinnym. Rodziców swoich, rzecz prosta, widywała za dnia bardzo rzadko, ale wieczorami, w niedzielę, podczas wakacji otoczona była ich czułą miłością i pozostały jej piękne wspomnienia wspólnych spacerów w lesie, nad morzem. Często obijały się o jej uszy wyrazy takie jak laboratorium, rad, polon, emanacja. […] [Irene] bawiła się pięknym złotym medalem Davy’ego, który otrzymali jej rodzice, widziała, jak rad świeci w ciemności […]22.
Bibliografia
1. K. Kabzińska, M.H. Malewicz, J. Piskurewicz, J. Róziewicz, Korespondencja polska MariiSkłodowskiej-Curie. 1881−1934, Instytut Historii Nauki PAN, Polskie Towarzystwo Chemiczne, Warszawa 1994, s. 27.
2. E. Curie, Maria Curie, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1997, s. 160.
3. I. Joliot-Curie, Wspomnienia o Marii Skłodowskiej-Curie, „Postępy Fizyki” 6, 1955, s. 40–65.
4. Tamże, s. 57.
5. S. Quinn, Życie Marii Curie, Prószyński i S-ka, Warszawa 1997, s. 358.
6. I. Joliot-Curie, Wspomnienia, dz. cyt., s. 44.
7. S. Bertsch McGrayne, Nobel Prize Women in Science. Their Lives, Struggles, and Momentous Discoveries, wyd. 2, Joseph Henry Press, Washington 2006, s. 121.
8. I. Joliot-Curie, Wspomnienia, dz. cyt., s. 57.
9. E. Wajs-Baryła, List Bronisławy Dłuskiej do Ludwika Wertensteina z charakterystyką Ireny Joliot-Curie – po otrzymaniu Nagrody Nobla, „Nauka Polska. Jej Potrzeby, Organizacja i Rozwój” 27 (52), 2018, s. 13–24.
10. S. Quinn, Życie Marii Curie, dz. cyt., s. 189.
11. E. Curie, Maria Curie, dz. cyt., s. 173.
12. S. Quinn, Życie Marii Curie, dz. cyt., s. 189.
13. E. Curie, Maria Curie, dz. cyt., s. 173–174.
14. A. Albrecht, Maria Skłodowska-Curie. Listy, Drzewo Babel, Warszawa 2012, s. 47.
15. S. Bertsch McGrayne, Nobel Prize Women in Science, dz. cyt., s. 122.
16. Tamże, s. 122.
17. Tamże.
18. Tamże.
19. W. Conkling, Radioactive! How Irene Curie and Lise Meitner Revolutionized Science and Changed the World, Algonquin Young Readers, Chapel Hill 2016, s. 20.
20. S. Bertsch McGrayne, Nobel Prize Women in Science, dz. cyt., s. 122.
21. Cytat z filmu: Wyjście z cienia – historia Ireny i Fryderyka Joliot-Curie, reż. R. Reed, USA 2009.
22. E. Cotton, Rodzina Curie i promieniotwórczość, Wiedza Powszechna, Warszawa 1965, s. 97.
Temat udziału kobiet w tworzeniu komputerów od kilku lat staje się tematem dyskusji za sprawą m.in. książki Margot Lee Shetterly Ukryte działania (wydawnictwo Harper Collins, Warszawa 2017) oraz filmu z 2016 roku o tym samym tytule. Ale historia „ukrytych działań” wydarzyła się USA i dotyczyła przede wszystkim szowinizmu i rasizmu. Z kobietami w polskiej informatyce bez trudu kojarzyłam jedynie Wandę Rutkiewicz – tylko, że ona znana jest akurat nie z osiągnięć informatycznych, a z wyczynów alpinistycznych. Gdy dowiedziałam się, że powstaje książka o kobietach, które tworzyły polskie komputery byłam bardzo zaintrygowana. Kim były pionierki polskiej informatyki?
Cyfrodziewczyny Karoliny Wasielewskiej to książka opublikowana w reporterskiej serii „Nie-fikcja” wydawnictwa Krytyka Polityczna. Autorka zadała sobie trud dotarcia do większości kobiet, które zajmowały się w Polsce programowaniem, a także do ich kolegów, którzy chętnie o „cyfrokoleżankach” opowiadają.
Uważana za pierwszą informatyczkę w Polsce Jowita Koncewicz zapytana o początki pracy wykrzykuje — przecież było nas więcej! Kilkanaście bohaterek książki chętnie opowiada o sobie, o swoim życiu, o zabawnych anegdotach, o atmosferze w pracy i jej przełomowych wynikach. Budowa i tworzenie oprogramowania dla cyfrowych maszyn matematycznych – ówczesnych komputerów – w połowie XX wieku w Polsce było czymś absolutnie nowatorskim. W książce przedstawione są sylwetki pionierek z dwóch wiodących ośrodków naukowych: z warszawskiego przy Instytucie Matematycznym PAN i Politechnice Warszawskiej oraz wrocławskiego przy Instytucie Matematyki Uniwersytetu Wrocławskiego i Wrocławskich Zakładach Elektronicznych Elwro. To także historia rywalizacji, konkurencji i współpracy, która towarzyszyła obu ośrodkom. Historia znakomitego polskiego komputera Odra, o którym jedna z jego współtwórczyń Alicja Kuberska mówi: Byliśmy bardzo podekscytowani, że możemy przy nim pracować. Wiedzieliśmy, że tak zaawansowana technologia nie powstaje nigdzie w Polsce. To opowieść o radości tworzenia i wielkiej pasji — to było ciekawe, nikt w Polsce nie robił niczego podobnego! — o nocach spędzonych na burzliwych dyskusjach, programowaniu maszyn i rozwiązywaniu matematycznych problemów, o zapisach i kolejkach do pierwszego w Warszawie komputera IBM.
Cyfrodziewczyny to również historia rozwoju techniki informatycznej w Polsce w czasach Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, specyficznego podejścia do projektu i planowania produkcji, który dzisiaj wydaje się kompletnie irracjonalny. Trudno było by zrozumieć warunki i specyfikę pracy zespołów badawczych bez zrozumienia czasów, w jakich praca ta się odbywała. Karolina Wasielewska opisuje odgórnie narzucony międzynarodowy program RIAD – czyli jednolity system elektronicznych maszyn cyfrowych, który nie brał pod uwagę osiągnięć poszczególnych państw satelickich ZSRR i miał sens jedynie na papierze. I w końcu to opowieść o tym, jak bohaterki Cyfrodziewczyn odnalazły się po 1989 roku, gdy rynek zalała fala elektroniki z Tajwanu i skończyła się pewna era – praca całego pokolenia polskich komputerowców z dnia na dzień stała się niepotrzebna. Kilka z nich przyjęło intratne propozycje na zachodzie Europy i dalej tworzyło nowatorskie rozwiązania informatyczne. Inne zostały w kraju i … na przykład tworzyły od podstaw system informatyczny Biblioteki Narodowej albo cyfryzowały bazy danych w Ministerstwie Sprawiedliwości.
W Cyfrodziewczynach brakuje mi zdjęć. Książka zawiera oczywiście fotografie zarówno bohaterek jak i dokumentów z epoki, ale w przypadku „cyfrowych dziewczyn” większość przedstawiających je zdjęć jest wielkości przysłowiowego znaczka pocztowego.
Jeśli szukacie Państwo książki o historii polskiej informatyki i ważnej roli, jaką odegrały w niej kobiety z czystym sumieniem polecam Cyfrodziewczyny Karoliny Wasielewskiej. Książka została objęta patronatem Piękniejszej Strony Nauki.
Dziękujemy wydawnictwu Krytyka Polityczna za egzemplarz recenzencki.
Ewelina Wajs-Baryła
Karolina Wasielewska, Cyfrodziewczyny. Pionierki polskiej informatyki, Krytyka Polityczna, Warszawa 2020.
Była jedną z największych specjalistek w zakresie radioaktywności. Pracowała przy Projekcie Manhattan […]. Do jej największych sukcesów naukowych należy zaliczyć zaprojektowanie i wykonanie eksperymentu, którym potwierdziła hipotezę dwóch fizyków Tsung-Dao Lee i Chen Ning Yanga: że w rozpadzie beta łamana jest parzystość. Była nazywana «Pierwszą Damą Fizyki». Pomimo wielkiej pracowitości, oddaniu nauce, pomysłowości i znacznych osiągnięć nie otrzymała Nagrody Nobla, podczas gdy Lee i Yang zostali jej pierwszymi chińskimi laureatami. Na pocieszenie Chien-Shiung Wu otrzymała jako pierwsza Nagrodę Wolfa z fizyki.
Tomasz Pospieszny, Pasja i geniusz. Kobiety, które zasłużyły na Nagrodę Nobla, Wydawnictwo Po Godzinach, Warszawa 2019, s. 339.
Była równie genialna jak matka i tak samo jak ona oddana nauce, pracy i idei ogólnoludzkiego dobra. Wspólnie z mężem odkryła zjawisko sztucznej promieniotwórczości, za co otrzymała Nagrodę Nobla z chemii […]. Jej działalność wiązała się ponadto z walką o równouprawnienie kobiet […]. Irène Joliot-Curie należy bez wątpienia do pionierek tworzących współczesną naukę o atomie. Należy również do kobiet upominających się o prawa swojej płci.
Tomasz Pospieszny, Pasja i geniusz. Kobiety, które zasłużyły na Nagrodę Nobla, Wydawnictwo Po Godzinach, Warszawa 2019, s. 257
Albert Einstein mówił o niej — »Jest naszą Madame Curie i to bardziej utalentowaną niż Madame Curie». I nie powinno to dziwić. Jej sukcesy naukowe były zaskakujące. Była współodkrywczynią odrzutu jądra atomowego, kilku naturalnych izotopów promieniotwórczych i trwałego izotopu protaktynu. […] Odkryła zjawisko nazywane dziś zjawiskiem Augera […], prawidłowo zinterpretowała doświadczenie wykonane przez Hahna i Strassmanna, obliczyła energię wyzwalaną w tym procesie oraz przewidziała łańcuchową reakcję jądrową. Lise Meitner z całą pewnością zasłużyła na Nagrodę Nobla, której pomimo ogromnych zasług nigdy nie dostała.
Tomasz Pospieszny, Pasja i geniusz. Kobiety, które zasłużyły na Nagrodę Nobla, Wydawnictwo Po Godzinach, Warszawa 2019, s. 159.
Wybraliśmy pięć najbardziej wartościowych książek poświęconych sylwetce Lise Meitner, które chcemy Wam polecić wraz z krótkimi opisami i naszą – subiektywną – oceną.
Zapraszamy do lektury!
Ruth Lewin Sime, Lise Meitner. A Life inPhysics, University of California Press, Berkeley and Los Angeles, California, 1996.
Pierwsza i najlepsza jak dotąd biografia uczonej. Doskonale udokumentowana, niezwykle obszerna stanowi materiał wyjściowy dla każdego biografa uczonej. Profesor Sime poświęciła wiele uwagi i czasu analizując życie prywatne, zawodowe oraz postawy innych uczonych wpływających na życie uczonej. Doskonale zebrana bibliografia (5/5).
Patricia Rife, LiseMeitner and the Dawn of the Nuclear Age, Birkhäuser, Boston, 1999.
Biografia w dużej mierze bazująca na pracy prof. Sime. Zawiera kilka nowych wątków jednak zarówno językowo jak i historycznie ustępuje książce Sime (4/5).
Tomasz Pospieszny, Zapomniany geniusz. Lise Meitner – pierwsza dama fizyki jądrowej, Novae Res, Gdynia 2016.
Pierwsza biografia uczonej w języku polskim. Oparta na bogatym materiale źródłowym jest niewątpliwie godna uwagi i pozwala rodzimemu czytelnikowi poznać losy tej niezwykłej kobiety (5/5).
David Rennert, Tanja Traxler, Lise Meitner, Pionierin des Atomzeitalters, Residenz Verlag, Salzburg–Wien, 2018.
Najnowsza biografia uczonej. Zawiera doskonały opis historii nominacji Lise Meitner do Nagrody Nobla. Książka niewątpliwie warta przeczytania (5/5).
Tom Weston, Fission, tom weston media, USA, 2001.
Jest to pierwsza powieść opowiadająca o życiu Lise Meitner i historii odkrycia rozszczepienia jądra atomowego. Zawiera przejmujące dialogi, które mogły mieć miejsce w rzeczywistości. Napisana jasnym i lekkim językiem. Warto przeczytać (5/5).
16 listopada odebraliśmy z drukarni nakład 200 egzemplarzy książki Eweliny Wajs-Baryły Bronisława Dłuska – doktor wszech nauk medycznych. Jest to pierwsza pozycja książkowa, która ukazała się pod patronatem Piękniejszej Strony Nauki.
Mimo, że od śmierci Bronisławy Dłuskiej minie wkrótce 80 lat, nie doczekała się własnego biogramu w Polskim Słowniku Biograficznym. Wielka to szkoda, bo była osobą niezwykłą! Była kobietą czynu – nużyły ją zebrania i jałowe dyskusje – wolała działać. Wszelkie przeszkody jakie napotykała w swej pracy społecznej zdawały się wyzwalać w Niej jeszcze większe pokłady energii. Gdziekolwiek się znalazła – nie ważne czy to Warszawa, czy Paryż, czy Zakopane – od razu włączała się w wir pracy społecznej, działała w niezliczonej ilości komitetów i wszędzie była zaskakująco skuteczna. Jako nastolatka prowadziła dom po śmierci matki, stworzyła jeden z pierwszych gabinetów ginekologicznych w Paryżu, razem z mężem zbudowała od podstaw nowoczesne sanatorium dla chorych na gruźlicę w Kościelisku, wreszcie była też właściwą twórczynią Instytutu Radowego w Warszawie, przyczyniając się do spełnienia marzenia Marii Skłodowskiej-Curie.