Spotkanie z Karoliną Gruszką i pokaz filmu „Maria Skłodowska-Curie” w reżyserii Marie Noelle

Materiały prasowe Biblioteki Publicznej w dzielnicy Bielany

Wczorajszy wieczór spędziliśmy w towarzystwie Madame Curie. W ramach cyklu „Aktorki na Bielanach” organizowanym przez Biblioteka Publiczna im. St. Staszica w Dzielnicy Bielany m.st. Warszawy odbył się pokaz filmu pt. Maria Skłodowska-Curie w reżyserii Marie Noelle z 2016 roku.

xIMG_9998
Pani Karolina Gruszka z książką Tomasza Pospiesznego pt. "Maria Skłodowska-Curie. Zakochana w nauce", fot. E. Wajs.

Po projekcji na pytania publiczności odpowiadała Pani Karolina Gruszka, odtwórczyni roli Marii Skłodowskiej-Curie.

***

Kiedy Marie Noëlle zadzwoniła do mnie z informacją, że dostałam tę rolę, byłam w Moskwie. Poczułam spontaniczną i głęboką wdzięczność. Potem pojawiło się ogromne poczucie odpowiedzialności oraz wątpliwości, czy na pewno podołam temu zadaniu? Jak bowiem zagrać geniusza, uchwycić taki sposób myślenia, taką wrażliwość? Czy ktoś „zwyczajny” może w ogóle wcielić się w kogoś takiego jak Maria Skłodowska-Curie? Gdy zaczęłam przygotowania do pracy, lęki ustąpiły fascynacji postacią, którą miałam zagrać.

opowiadała w jednym z wywiadów Karolina Gruszka [https://bit.ly/Gruszka_na_Bielanach]

 

Zrzut ekranu 2020-03-1 o 13.25.26
Po projekcji na pytania publiczności odpowiadała Pani Karolina Gruszka, odtwórczyni roli Marii Skłodowskiej-Curie.

Postać Madame Curie zagrana przez Karolinę Gruszkę jest w naszej opinii jedną z najlepszych filmowych kreacji Uczonej! Akcja filmu nie skupia się tylko na pracy naukowej Marii Skłodowskiej-Curie, ale ukazuje również jej życie prywatne – w tym skomplikowaną relację z Paulem Langevinem.

320170302153951-1024x768
Karolina Gruszka jako Madame Curie i Arieh Worthalter jako Paul Langevin, materiały prasowe dystrybutora Kino Świat.

Rola Marii wykreowana przez Karolinę Gruszkę oraz postać jej siostry Bronisławy, którą zagrała Iza Kuna sprawiają, że obie kobiety stają się zwyczajnie ludzkie.

Iza Kuna w roli Bronisławy Dłuskiej i Karolina Gruszka jako Maria Skłodowska-Curie, 2016, fot. Christian Hartmann, materiały prasowe dystrybutora Kino Świat.
Karolina Gruszka jako Maria Skłodowska-Curie, Charles Berling jako Piotr Curie i Malik Zidi jako Andre Debierne 2016, materiały prasowe dystrybutora Kino Świat.

O innych filmach poświęconych Marii Skłodowskiej-Curie pisaliśmy dla Państwa w felietonie Skłodowska – film w reżyserii Marjane Satrapi.

MSC na znaczkach pocztowych z kolekcji Joanny Schubert — cz. 2. polskie znaczki powojenne

Opublikowano 24 września 2021 r.

Nasza wielka przyjaciółka Pani Joanna Schubert należy do wielbicieli Marii Skłodowskiej-Curie. Od lat zbiera znaczki z całego świata przedstawiające Noblistkę. Stale poszerza swoją kolekcję znaczków i zajmująco o niej opowiada. Fascynację znaczkami pocztowymi wyniosła z rodzinnego domu, gdyż jej ojciec pracował na poczcie. Bohaterką swoich zbiorów uczyniła Madame Curie, której postać podziwia nie tylko ona, ale także cała jej rodzina. Jak sama mówi: Maria towarzyszy nam na co dzień.

Specjalnie dla Państwa pokazuje swoją kolekcję polskich znaczków z Marią Skłodowską-Curie.

***

W polskiej powojennej filatelistyce Maria Skłodowska-Curie pojawiła się na znaczkach 16 razy, po raz pierwszy 1 marca 1947 roku, na jednym z ośmiu znaczków z serii Kultura polska (Nr 425A, 425B). Pomimo ogromnego nakładu (ponad 8 mln sztuk), zapotrzebowanie na znaczki było tak duże, że już w maju tego samego roku nastąpiło drugie wydanie serii. W drugim wydaniu znaczków z Marią (Nr 434A, 434B) wydrukowano ponad 8,5 mln egzemplarzy. Znaczki posiadały dwie wersje: ząbkowaną i nieząbkowaną. W technice rotograwiury, czyli przemysłowej odmianie druku wklęsłego, projekt S. Żelechowskiego wykonała w obu przypadkach Drukarnia Narodowa w Krakowie. W 1948 roku 50 tysięcy sztuk dodrukowała firma Courvoissier w Szwajcarii.

Z okazji I Kongresu Nauki Polskiej Maria pojawiła się na znaczku po raz trzeci. Zaprojektowany przez Bogusława Brandta znaczek (Nr 557) wyemitowano w czerwcu 1951 roku w nakładzie 2 131 000 sztuk, który wiązał się ponownie z użyciem rotograwiury. Należał on do 6-znaczkowej serii – pozostałe przedstawiały Stanisława Staszica, Zygmunta Wróblewskiego i Karola Olszewskiego, Marcelego Nenckiego, Mikołaja Kopernika oraz logo Kongresu. Ten znaczek i wszystkie kolejne zostały wytworzone przez Polską Wytwórnię Papierów Wartościowych.

W marcu 1955 pojawiła się seria ośmiu znaczków z pomnikami Warszawy. Na jednym z nich (Nr 766) widnieje pomnik Marii projektu Ludwiki Nitschowej znajdujący się przy ulicy Wawelskiej.  Znaczek zaprojektował Ryszard Kleczewski, projektant pierwszych polskich powojennych banknotów, wybierając dla niego wymagającą technikę stalorytu. Ta XIX-wieczna technika polega na wykonaniu rylcem ryciny na płycie stalowej. Wymaga dużej precyzji od rytownika, ponieważ ze względu na twardość materiału retusze i poprawki są prawie niemożliwe. Dodatkowe utrudnienie stanowi niewielka powierzchnia pracy, dlatego zawsze warto poznać nazwisko precyzyjnego twórcy – tym razem był nim Stanisław Łukaszewski.

 

Na kolejny „maryjny” znaczek trzeba było poczekać do lipca 1963 roku. Wtedy to Maria pojawiła się na jednym z czterech znaczków z serii Wielcy Polacy. Znaczek (Nr 1265) projektu Andrzeja Heidricha, późniejszego naczelnego grafika Spółdzielni Wydawniczej „Czytelnik”,  wydrukowano w technice offsetu w nakładzie prawie 2mln egzemplarzy.

Setna rocznica urodzin Marii Skłodowskiej-Curie przyniosła w 1967 roku serię trzech znaczków poświęconych wybitnej Uczonej (Nr 1630-2). Przedstawiają one kolejno: popiersie noblistki, stylizowany dyplom laureata Nagrody Nobla oraz warszawski pomnik Marii. Serię zaprojektował Stefan Małecki, a wyprodukowano ją w technice stalorytu (dzielnym rytownikiem był Jerzy Miller). Nakład był zacny – 5 mln sztuk.

W lipcu 1969 roku Uniwersytet Lubelski i stojący przed nim pomnik MSC zostały wykorzystane na jednym z dziewięciu znaczków serii wyemitowanej z okazji 25-lecia PRL (Nr 1788). Znaczki, na których z przytupem chwalimy się osiągnięciami ćwierćwiecza Polski Ludowej zaprojektował T. Michaluk. Nakład zamaszysty – prawie 6,5mln sztuk.

Trzeba jednak oddać sprawiedliwość, że podobny nakład miała wydana w maju 1982 roku seria Polscy Laureaci Nagrody Nobla. Maria (Nr 2662) znajduje się tu w doborowym towarzystwie Sienkiewicza, Reymonta i Miłosza. Projektantem serii wydrukowanej offsetowo był W. Freudenreich.

Na następny znaczek z Marią trzeba było poczekać dziesięć lat. W maju 1992 roku pojawiła się na jednym z pięciu znaczków z serii Światowa Wystawa EXPO92 w Sevilli (Nr 3227). Autorem projektu był Janusz Wysocki, technika druku to znana nam już rotograwiura, ale warto zwrócić uwagę na nominał: 3500zł (niech żyje inflacja!).

W 1998 roku Poczta Polska uczciła 100. rocznicę odkrycia radu i polonu offsetowym znaczkiem przedstawiającym Marię i Piotra Curie (Nr 3578) projektu Tomasza Bogusławskiego, profesora ASP w Gdańsku. Tym razem nominał już podenominacyjny – 1,20zł.

W 2003 roku pojawiła się bardzo ciekawa seria czterech znaczków zatytułowana Polonica. Prezentuje ona zagraniczne znaczki poświęcone naszemu krajowi: szwedzki znaczek z Szymborską, francuski z Marią, szwedzki z Miłoszem odbierającym Nagrodę Nobla oraz watykański, poświęcony 1000. rocznicy chrztu Polski. Serię zaprojektował Maciej Jędrysik, a nakład to mizerne 500 tysięcy.

W 2011 roku przypadała 100. rocznica Nagrody Nobla z chemii dla MSC. Z tej okazji pojawiły się dwa znaczki (Nr 4390-1). Pierwszy przedstawia awers medalu noblowskiego z wizerunkiem fundatora i blaszkę radu, a drugi – Marię trzymającą w dłoniach szklane kolby. Projekt Marzanny Dąbrowskiej, wykonano w technice stalorytu i offsetu.

Ostatni polski znaczek z wizerunkiem Marii (Nr 4805) wyemitowano w listopadzie 2017 roku z okazji 150. rocznicy jej urodzin. Projekt Agaty Tobolczyk przedstawia Uczoną oraz medal noblowski. Technika druku: offset / hotstamping (czyli jedna z najczęściej obecnie używanych technik uszlachetniania druku). Nakład – tyci, tyci – 180 tys. sztuk.

Za kodę dla naszej opowieści niech posłuży znaczek z czerwca 2019 roku (Nr 4984). Wprawdzie nie przedstawia on wizerunku Marii, ale coś bliskiego jej sercu. W serii  Polskie odmiany powojników – Clematis na jednym ze znaczków możemy podziwiać białą odmianę Maria Skłodowska-Curie. Coś w sam raz dla Marii – miłośniczki kwiatów i dla nas – fanów Uczonej.

 

Przedwojenna filatelistyka związana z Madame Curie to przede wszystkim znaczki-cegiełki na budowę Instytutu Radowego w Warszawie. W grudniu 1923 roku — w 25, rocznicę odkrycia radu — Polski Komitet do Zwalczania Raka wystosował apel do społeczeństwa polskiego o ofiary na Dar Narodowy dla Marii Skłodowskiej-Curie, którym miał być właśnie Instytut Radowy jej imienia. Apel spotkał się z niezwykle pozytywnym odzewem, również w środowiskach niezamożnych, czego wyrazem była m.in. sprzedaż 1,5 miliona znaczków-cegiełek na budowę o nominale 10 groszy.

 

Nowa lektura szkolna — książka Julity Grodek o Marii Skłodowskiej-Curie

 

Opublikowano 11 września 2021 r.

 

Od kilku dni trwa nowy rok szkolny. Od września 2021 roku obowiązuje także nowy kanon lektur. Można się z zawartymi w nim zmianami zgadzać lub nie, tym nie mniej bardzo cieszy fakt, że do kanonu polskich lektur szkolnych dla klas pierwszych, drugich i trzecich dodano książkę Julity Grodek o Marii Skłodowskiej-Curie — Mania, dziewczyna inna niż wszystkie.

Omawiana książka ma 70 stron i zawiera 36 rozdziałów, a raczej hasłowo przedstawionych zagadnień z życia Uczonej. Każdemu zagadnieniu poświęcono dwie strony, czyli jedną rozkładówkę. Historia Marii Skłodowskiej przedstawiona jest chronologicznie, co sprawia, że prezentowany życiorys układa się w spójną całość. W każdym w rozdziałów tekst nie zajmuje zazwyczaj więcej niż jedną stronę, co zostawia dużo miejsca na oprawę graficzną. Książka wydana została po raz pierwszy w twardej oprawie w 2017 roku nakładem wydawnictwa Zuzu Toys z Warszawy i to wydanie dla Państwa recenzujemy.

Publikacja adresowana jest do dzieci, nie brakuje zatem w książce wątków biograficznych, które dla najmłodszych czytelników z pewnością będą interesujące. Przeczytamy więc historię o budowaniu mapy świata z klocków (tak mali Skłodowscy uczyli się geografii), o psie Lancecie — ulubionym towarzyszu dzieciństwa, o jeździe na rowerze czy o córkach Marii. Są w książce także ciekawostki, takie jak: wyliczenie Nagród Nobla zdobytych przez rodzinę Marii (aż sześciu!); wizerunki Uczonej na monetach, banknotach i znaczkach oraz opisy fizyczne pierwiastków polonu i radu wraz z dzisiejszym sposobem ich wykorzystywania. Wszystkie ważniejsze pojęcia zostały w prosty sposób objaśnione i umieszczone w wyraźnych ramkach. Autorka w sposób przystępny tłumaczy młodemu czytelnikowi korzyści, ale także niebezpieczeństwa, z którymi wiąże się zjawisko radioaktywności. Książkę kończy, a właściwie podsumowuje zbiór ciekawostek o Marii Skłodowskiej-Curie i trzy kojarzone z Nią znane sentencje (z których ostatnia to słowa nie Marii, lecz Piotra Curie). Przysłowiową „kropką nad i” jest rozdział pt. Kostium uczonej dla dziewczynek — dzięki kilku pomysłowym sugestią każda dziewczynka może się przebrać za uczoną z epoki. Szkoda, że nie pomyślano o chłopcach i nie zaproponowano im kostiumu Piotra.

W publikacji widać wyraźne odniesienia do biografii pióra młodszej z córek Uczonej — Ewy Curie (której także poświęcony jest jeden z rozdziałów), co należy uznać za pozytyw książki Julity Grodek. Książka Ewy Curie jest jednym z podstawowych źródeł do badań życia Madame Curie i zawiera wiele niepublikowanych wcześniej informacji źródłowych.

Istotnym elementem publikacji jest oprawa graficzna autorstwa Katarzyny Fus. Począwszy od wyklejki — przedstawiającej w prosty sposób — schematy budowy atomów polonu i radu. Dalej bogata szata ilustracyjna towarzyszy każdej stronie czyniąc książkę atrakcyjną i ciekawą nawet dla najmłodszych odbiorców, którzy jeszcze nie będąc samodzielnymi czytelnikami, mogą zapoznać się z książką oglądając liczne grafiki.

Jedyny minus publikacji znalazłam w rozdziale pt. Warszawa, ulica Wawelska. Ilustracją do tej rozkładówki są trzy drzewa. Co prawda jest o nich mowa na sąsiedniej stronie, ale dużo bardziej odpowiedni w tym rozdziale byłby wizerunek pomnika Marii Skłodowskiej-Curie autorstwa Ludwiki Kraskowskiej-Nitschowej czy rysunek Instytutu Radowego, bo to one z punktu widzenia Madame Curie są najważniejszymi obiektami znajdującymi się na ulicy Wawelskiej w Warszawie. Tam też znajduje się siedziba Towarzystwa Marii Skłodowskiej-Curie w Hołdzie, którego logo widnieje na tylnej okładce książki. Towarzystwo to objęło książkę swoim patronatem. Logo to jest dla mnie wyjątkowe o tyle, że zaprojektowałam je specjalnie na „Rok Jubileuszowy 2017”, w którym celebrowano liczne, związane z Noblistką rocznice okrągłe rocznice. Wydanie omawianej publikacji także wpisywało się w te jubileusze. Pozostali patroni wydania to portale: Dzieci są ważne i Crazy Nauka.

Od wielu lat lekturą szkolną jest książka Ewy Curie o matce i każde japońskie dziecko zna doskonale historię życia i dzieł Marii Skłodowskiej-Curie. Książka Julity Grodek pt. Mania dziewczyna inna niż wszystkie to w mojej opinii publikacja, którą powinno przeczytać każde dziecko. Dzięki jej obecności w kanonie lektur pozostaje mieć nadzieję, że tak się stanie.

 

Wydawnictwo Zuzu Toys zapowiedziało na 20 września 2021 roku nowe wydanie książki.

Ewelina Wajs-Baryła

 

 

O pierwiastkach chemicznych odkrytych przez kobiety

/    Tomasz Pospieszny   /

Zaktualizowano 28 sierpnia 2021 r.

W układzie okresowym pierwiastków chemicznych jest dzisiaj 118 pierwiastków (sierpień 2021 roku). Spośród tych podstawowych cegiełek Wszechświata tylko kilka zostało odkrytych przez kobiety. Jednak historia tych odkryć jest nader fascynująca.

Maria Skłodowskiej-Curie i polon oraz rad (1898)

Pierwszą kobietą, której nazwisko na trwałe wpisało się w historię odkryć pierwiastków chemicznych jest Maria Skłodowska-Curie. Badając fascynujące promieniowanie uranu odkryte przez Becquerela stwierdziła, że niektóre minerały zawierające ten pierwiastek np. blenda smolista, chalkolit czy autunit wysyłają znacznie silniejsze promieniowanie niż wynikało to z zawartości w ich składzie uranu. Uczona dokonała fenomelnego zabiegu – przeprowadziła syntezę chalkolitu i stwierdziła, że wykazuje on normalną promieniotwórczość, czyli taką jakiej należy się spodziewać ze względu na zawartość uranu w próbce. W związku z powyższym w naturalnym minerale musiała istnieć domieszka nowego, nieznanego nauce pierwiastka. Maria zanotowała: Obie rudy uranu: blenda smolista (tlenek uranu) i chalkolit (fosfat miedzi i uranylu) są o wiele bardziej aktywne niż sam uran. Fakt ów jest godny uwagi i pozwala sądzić, że te minerały mogą zawierać pierwiastek o wiele bardziej aktywny niż uran. Niestety Maria i Piotr nie byli w stanie wyodrębnić potencjalnych pierwiastków chemicznych znanymi wówczas metodami. Ich córka Irena Joliot-Curie wyjaśniała po latach:

Irena Joliot-Curie, b.d., Musée Curie, col. ACJC

Ze względu na to, że jedyną znaną właściwością hipotetycznego ciała [nowego pierwiastka] była jego promieniotwórczość, Piotr i Maria Curie wprowadzili nową metodę pracy, która stała się podstawową w całej radiochemii. Przeprowadzali oni chemiczne rozdzielanie różnych ciał zawartych w minerale i mierzyli promieniotwórczość każdej frakcji. Wkrótce stwierdzili, że promieniotwórczość koncentruje się z jednej strony w siarczkach strącanych z kwaśnych roztworów, z drugiej – w pierwiastkach ziem alkalicznych i niebawem przekonali się o istnieniu dwóch nowych pierwiastków promieniotwórczych: polonu i radu […], wyższych homologów telluru i baru.

Upór Madame Curie doprowadził ją do odkrycia, które zrewolucjonizowała spojrzenie na teorię materii. 18 lipca 1898 roku małżonkowie Curie ogłosili, że odkryli nowy pierwiastek chemiczny, który nazywali polonem (symbol Po, liczba atomowa 84). Donosili:

Przypuszczamy, że ciało, które wyodrębniliśmy ze smółki uranowej, zawiera nieznany jeszcze metal, zbliżony do bizmutu ze swoich właściwości chemicznych. Jeśli istnienie tego metalu się potwierdzi, proponujemy dla niego nazwę polon – od imienia ojczyzny jednego z nas.

Maria i Piotr Curie w laboratorium przy ulicy Cuvier, 1904, Musée Curie, col. ACJC

Jednak na tym nie koniec. W połowie listopada przeprowadzili eksperymenty, dzięki którym otrzymali bardzo promieniotwórczy produkt. Wraz z Gustawem Bémontem otrzymali próbkę zawierającą bar, która była dziewięćset razy bardziej promieniotwórcza niż uran. 26 grudnia 1898 roku ogłosili, że odkryli drugi pierwiastek chemiczny, który nazwali radem (symbol Ra, liczba atomowa 88). W pracy pt. „O nowej silnie radioaktywnej substancji zawartej w blendzie smolistej” napisali:

Wyżej wyszczególnione fakty każą nam przypuszczać, że w tym nowym związku promieniotwórczym znajduje się nowy pierwiastek, który proponujemy nazwać radem. Nowy ten związek zawiera na pewno znaczną ilość baru, mimo to jednak jest on silnie promieniotwórczy. Promieniotwórczość radu musi być, zatem ogromna.

Tak zrodziła się legenda godna najwybitniejszej uczonej.

 

Harriet Brooks i radon (1901)

Harriet Brooks, 1898, McCord Museum, Montreal, Quebec

Ernest Rutherford zauważył, że związki toru nieustannie emitują radioaktywny gaz, który zachowuje właściwości promieniotwórcze przez kilka minut. Nazwał to zjawisko emanacją gazu, a później emanacją torową (ThEm). Uczony pisał: promieniowanie z tlenku toru nie było stałe, ale zmieniało się w najbardziej kapryśny sposób, podczas gdy wszystkie związki uranu emitują promieniowanie w sposób niezwykle stały. Pod kierunkiem Rutherforda ( a właściwie na jego prośbę) Harriet Brooks przeprowadziła serię eksperymentów mających na celu określenie charakteru radioaktywnych emisji toru. Wykazała także, że emanację wysyła również rad. Jej prace dowiodły, że emanacja była gazem o specyficznych właściwościach fizycznych, takich jak na przykład mniejsza masa cząsteczkowa niż masa radu. Brooks wspólnie z Rutherfordem zmierzyła szybkość dyfuzji cząsteczek gazu w powietrza. W 1901 roku uczeni ogłosili pracę pt. „Nowy gaz z raduˮ (Trans. R. Soc. Can., 7, str. 21–25), w której pisali: termin „emanacjaˮ został zastosowany do substancji emitowanej w ten sposób, ponieważ w tamtym czasie nie było dowodów, czy emisja materii była parą substancji, radioaktywnym gazem (nasze podkreślenie) czyli cząstkami materii, z których każda zawiera dużą liczbę cząsteczek. […] Musimy zatem stwierdzić, że emanacja jest w rzeczywistości ciężkimi radioaktywnymi oparami lub gazem. […] specjalne eksperymenty pokazują, że szybko się rozprasza, a także ma charakter gazowy.

Ernest Rutherford, 1908, domena publiczna

Nie ulega wątpliwości, że w 1901 roku Harriet Brooks i Ernest Rutherford udowodnili, że emanacja (dziś zwana radonem, pierwiastek 86) jest radioaktywnym gazem. Należy zauważyć, że Rutherford i Brooks […] opisali swoje wysiłki, aby określić naturę emanacji. Nie można było wyizolować znacznej objętości gazu ani zidentyfikować żadnych nowych linii widmowych. W rezultacie doszli do wniosku, że objętość jakiegokolwiek gazu była niewielka. Wykorzystali urządzenie do dyfuzji gazów jako środek nie tylko potwierdzający, że emanacja jest gazem, ale także w celu uzyskania przybliżonej wartości jego masy cząsteczkowej. Podali (błędnie), że gaz miał masę atomową między 40 a 100. Niemniej jednak fakt, że wartość była znacznie mniejsza niż wartość toru, przekonał ich, że emanacja była wcześniej nieznanym gazem. Nie twierdzili wówczas, że jest to nowy pierwiastek, choć wydaje się, że tę implikację pozostawili czytelnikowi. Jak podkreślają małżonkowie Reyner-Canhamowie (badacze historii odkrycia radonu, biografowie Brooks) Rutherford został przekonany o gazowej naturze emanacji w 1901 roku w wyniku badań przeprowadzonych przez jego pierwszą studentkę, Harriet Brooks.

 

Lise Meitner i protaktyn (1918)

W 1899 roku André-Louis Debierne odkrył pierwiastek, który nazwał aktynem (89Ac). Był to niezwykle tajemniczy pierwiastek, bowiem charakteryzował się dość krótkim czasem połowicznego zaniku, wynoszący zaledwie trzynaście i pół lat. Powinien zatem już dawno zniknąć z powierzchni Ziemi. Ponieważ jednak wciąż zdradza swoją obecność musiał powstawać w wyniku przemiany promieniotwórczej z innego nieznanego dotąd pierwiastka chemicznego. Pierwiastek ten powinien znajdować się w układzie okresowym pomiędzy torem i uranem (90Th  9192U).

Lise Meitner i Otto Hahn w laboratorium, Beriln 1912, domena publiczna

W 1900 roku William Crookes wyizolował nowy pierwiastek jako materiał o wysokim stopniu radioaktywności z uranu. Nie potrafił jednak scharakteryzować go jako nowego pierwiastka chemicznego. Nadał mu nazwę uran X (UX). Nie odniósł on sukcesu bowiem rozpuszczał azotan uranu w eterze, zaś pozostałość roztworu wodnego zawierała w większości mieszaninę dwóch pierwiastków: toru-234 i szukanego protaktynu-234.

W 1909 roku Frederick Soddy z 50 kg uwodnionego azotanu(V) uranylowego otrzymał osad, który wykazywał radioaktywność i emitował cząstki alfa. Według dedukcji uczonego z osadu powstawał w niewielkiej ilości produkt, którego ilość stale i regularnie rosła. Soddy zidentyfikował go jako aktyn (jego obserwacje trwały cztery lata!). Jednak nie potrafił on wyizolować szukanego pierwiastka i podać jego właściwości fizycznych i chemicznych. Warto zauważyć, że cztery lata później Soddy (i niezależnie od niego Polak Kazimierz Fajans) odkrył prawo przesunięć, na podstawie, którego stało się jasne, że pierwiastkiem, z którego powstawał obserwowany przez niego aktyn był poszukiwany pierwiastek 91.

Kazimierz Fajans, 1931, Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1–Z–830

W 1913 roku wspomniany Kazimierz Fajans zaczął prace nad uranem X. Wraz ze swoim doktorantem Osvaldem H. Göhringiem doszedł do wniosku, że jest to mieszanina pierwiastków. Nazwał je uranem X1 i uranem X2. Pierwszy z nich zidentyfikowali jako izotop toru-234, natomiast drugi izotop wchodził w skład szeregu uranowo-radowego i powstaje w wyniku przemiany beta z zidentyfikowanego izotopu toru-234. W związku z tym uran X2 powinien znajdować się dokładnie za torem, a przed uranem, czyli powinien być nowym pierwiastkiem 91. Za pomocą metod analitycznych Fajansowi udało się rozdzielić i wyizolować oba izotopy. Pierwiastek 91 charakteryzował się krótkim czasem połowicznego zaniku, wynoszącym około 1,1 minuty, dlatego uczeni nazwali go brewium (ang. Brevium) od łacińskiej nazwy brevis czyli krótki.

Otto Hahn, 1933, Archiv der Max-Planck_Gesellschaft, Berlin-Dahlem

Wszystkie te zagadki zaczęły w szczególności interesować Lise Meitner, która wspólnie z Ottonem Hahnem rozpoczęła poszukiwania pierwiastka 91. Nadała mu nawet nazwę – Abrakadabra. Meitner i Hahn udoskonalili technikę rozdziału oraz założyli, że nowy pierwiastek powinien mieć właściwości zbliżone do tantalu (pierwiastek 73). Zaczęli – wzorem Marii Skłodowskiej-Curie – badać pechblendę, w której pokładali dużą nadzieję. Hahn i Meitner odkryli nową metodę analityczną umożliwiającą oddzielanie wyizolowanych z pechblendy pierwiastków należących do grupy tantalu z minimalnymi ilościami innych substancji promieniotwórczych.

Lise Meitner, 1912, Archiv der Max-Planck-Gesellschaft, Berlin-Dahlem

Kiedy wybuchła pierwsza wojna światowa Hahn pojechał na front, zaś główne prace nad pierwiastkiem Abrakadabra wykonywała Lise Meitner. W listach do Hahna donosiła o postępach pracy. Pisała między innymi, że otrzymała wystarczającą ilość materiału do badań, że zamówiła specjalne platynowe naczynia odporne na działanie fluorowodoru, że jedna z próbek wykazuje znaczną aktywność, której nie można przypisać żadnemu znanemu pierwiastkowi. Praca, którą wykonała Lise Meitner polegała na izolacji oraz zbadaniu właściwości fizycznych i chemicznych nowego pierwiastka chemicznego, a także wykazaniu, że jest on pierwiastkiem macierzystym aktynu. Uczona długo i bardzo skrupulatnie mierzyła wysyłane promieniowanie przez protaktyn. Na podstawie pomiarów doszła do wniosku, że w wyniku przemiany alfa nowy pierwiastek przekształca się w izotop aktynu. Po żmudnych i bardzo trudnych eksperymentach chemicznych Meitner 19 czerwca 1917 roku napisała do Hahna: Mam dobre wiadomości dotyczące naszej pracy. Preparat nr 9 naprawdę wydaje się istotny, aktywność alfa jest najwidoczniej już stała. Myślę, że mamy tę substancję w ręku. 17 stycznia 1918 roku donosiła: […] aktywność [pierwiastka] jest bardzo słaba, ale można ją zmierzyć z całkowitą pewnością i może być zweryfikowana przez prędkość zaniku… W każdym razie teraz możemy myśleć o bardzo szybkiej publikacji. 16 marca 1918 roku w prestiżowym niemieckim czasopiśmie naukowym, Physikalische Zeitschrift, Lise Meitner i Otto Hahn przedstawili artykuł pt. Macierzysta substancja aktynu, nowy pierwiastek radioaktywny o długim okresie półtrwania. Napisali między innymi: Przypuszczenie, że pechblenda była odpowiednim materiałem wyjściowym okazało się w pełni uzasadnione. Udało nam się odkryć nowy pierwiastek radioaktywny, wykazując jednocześnie, że jest to substancja macierzysta aktynu. Dlatego też proponujemy dla niego nazwę protaktyn. Później nazwę zmienili na protaktyn. Chociaż nie od razu była ona oczywista.

Stefan Meyer, b.d., Archiv der Uniwersitat Wien

Stefan Meyer w liście do Lise pisał: Z Twojego listu wynikają strasznie trudne pytania o protaktyn. Wolałbym nazwy Lisonium, Lisottonium, etc. W związku z tym proponuję symbol Lo, ale niestety one się nie nadają, jeśli ktoś pragnie ogólnej akceptacji… Chociaż mimo iż nadal wolę Lisotto, to wiele bardziej znaczące jest, że został odkryty Pa lub Pn, niż pojawiające się najpiękniejszej nazwy. Otto Hahn wspominał: Z powodu wybuchu wojny nie znaliśmy publikacji Soddy’ego i J. A. Cranstona, która ukazała się w tym samym czasie co nasza i donosiła o substancji macierzystej aktynu. Soddy i Cranston próbowali otrzymać tą substancję z pechblendy poprzez sublimację. Preparaty otrzymywali w wyniku zwiększenia ilości emanacji aktynowej, wykazując wzrastające stężenie aktynu. Przy pewnych założeniach, Soddy i Cranston wyliczyli w przybliżeniu czas półtrwania dla aktynu na 3500 lat. […] Nie mogli jednak określić żadnych informacji o charakterystycznych właściwościach nowej substancji. […] Oryginalnymi odkrywcami pierwiastka byli Fajans i Göhring, dlatego mieli prawo do nadania mu nazwy brewium, ze względu na krótki czas półtrwania. Ale Międzynarodowa Komisja Atomowa nie mogła stosować tej nazwy dla pierwiastka, który my odkryliśmy, ponieważ miał on czas półtrwania wielu tysięcy lat. W związku z tym, w pełni uzasadnione okazało się nazwanie długowiecznego izotopu brewium protaktynem (Pa).

Lise Meitner w laboratorium, Berlin, 1912, Archiv der Max-Planck-Gesellschaft, Berlin-Dahlem

Po długich i trudnych dyskusjach z Fajansem ustalono, że nowy pierwiastek będzie nazywał się protaktyn. A dziś, chociaż doskonale wiadomo, że całą pracę wykonała Lise Meitner, tylko dzięki jej uprzejmości i lojalności wraz z nią za odkrywcę pierwiastka 91 uważa się Ottona Hahna.

 

Ida Tacke-Noddack oraz mazur i ren (1925/1926)

György von Hevesy, b.d., domena publiczna
Dirk Coster, b.d., domena publiczna

W 1913 roku brytyjski uczony Henry Moseley przeprowadził systematyczne badania widma promieniowania rentgenowskiego emitowanego przez uprzednio wzbudzone pierwiastki chemiczne. W oparciu o otrzymane wyniki przewidział istnienie brakujących w układzie okresowym pierwiastków o liczbach atomowych 42, 43, 72 i 75. Dzięki jego badaniom Holender Dirk Coster oraz Węgier György von Hevesy pracujący w instytucie Bohra w Kopenhadze odkryli hafn (Hf, liczba atomowa72).

 

Ida i Walter Noddackowie w laboratorium Physikalisch-Technische Reichsamstalt, Berlin, lata dwudzieste XX wieku, Stadtarchiv Wesel

Ida Tacke-Noddack i jej mąż Walter skupili się na pierwiastkach chemicznych o numerach 43 i 75. Szczególnie ciekawym pierwiastkiem był pierwiastek 43. Na przestrzeni lat wielokrotnie donoszono o jego odkryciu i proponowano różne nazwy: w 1818 roku Polinium (gr. szary), w 1844 roku Pelopium (na cześć Pelopsa syna Tantala), w 1846 roku Ilmenium (od gór Ilmensky), w 1877 roku Davyum (na cześć wybitnego chemika Humphrey’a Davy’ego), w 1896 roku lucium (łac. lux, świato) czy w 1908 roku nipponium (jap. Japonia). Ida przystąpiła do pracy analizując dostępną literaturę naukową. Wspominała – Od wiosny 1923 r. spędziłam dziesięć miesięcy, od wczesnego rana do późnej nocy w Państwowej Bibliotece w Berlinie przeszukując prawie sto lat literatury dotyczącej chemii nieorganicznej. Niemieckie małżeństwo uczonych zaczęło badać rudy manganu i platyny. Ida i Walter najpierw mozolnie rozpuszczali, następnie wytrącali, ekstrahowali i zatężali roztwory zawierające nowe pierwiastki. Później wytrącali je w postaci osadów (siarczków), które redukowali gazowym wodorem, następnie ogrzewali w tlenie otrzymując sublimaty bogate w ren, ale nie mazur. Przy udziale Ottona Berga zastosowali analizę opartą na spektroskopii rentgenowskiej. Otrzymane wyniki wskazywały na obecność obu pierwiastków 43 i 75 w badanych rudach. 11 czerwca 1925 roku Walther Nernst przedstawił wyniki pracy w Pruskiej Akademii Nauk. Komunikat donosił o odkryciu w niobicie i tantalicie nowych pierwiastków 43 i 75, których ilości były rzędu 10–6 do 10–7 grama. Pierwiastek 43 uczeni nazwali Masurium (mazur, symbol Ma) dla uczczenia Mazur ojczystego kraju przodków W. Noddacka, zaś pierwiastek 75 Rhenium (ren, symbol Re) od rzeki Ren (łac. Rhenus) w Nadrenii miejsca urodzenia I. Tacke.

Ida Noddack, b.d., Stadtarchiv Wesel

Warto zauważyć, że równolegle z odkryciem Idy i Waltera nowy pierwiastek znaleźli Anglicy i Czesi. Podczas, gdy ci pierwsi uznali odkrycie Niemców, Czesi byli uparci i zaproponowali dla pierwiastka 75 nazwę pragium (na cześć Pragi). Musieli jednak w końcu ulec, gdyż Ida wysłała im swoje próbki, w których potwierdzono obecność pierwiastka Noddacków. W 1926 roku Ida i Walter wydzielili 2 miligramy czystego renu. Roku później Ida wydzieliła 120 miligramów tego metalu z molibdenitu, a w1928 roku z 660 kg molibdenitu gram renu. Noddackowie określili właściwości pierwiastka i zbadali jego związki. Nie zdołali jednak wydzielić czystego mazuru, ani – co gorsze –odtworzyć jego widma. Ernest O. Lawrence nazwał prawa Noddacków do odkrycia mazuru widocznymi urojeniami i dodawał, że najwyraźniej sobie ten fakt wmówili. Jednakże mazur figurował jako pierwiastek chemiczny w tablicy Mendelejewa i podręcznikach do chemii aż do 1949 roku, kiedy to w Amsterdamie podczas ustaleń konferencji Międzynarodowej Unii Chemii Czystej i Stosowanej (IUPAC) skreślono go z listy pierwiastków. W 1937 roku Carlo Perrier i Emilio Segrè otrzymali pierwiastek 43 w wyniku reakcji syntezy jądrowej, poprzez bombardowanie metalicznego molibdenu (pierwiastek 42) deuteronami (izotopami wodoru) lub neutronami. Nazwali go technetem (symbol Tc, z gr. technetos – sztuczny). W 1967 roku Segrè twierdził, że Noddackowie w kwestii mazuru byli zwyczajnie nieuczciwi.

Ida Noddack w laboratorium, b.d., Stadtarchiv Wesel

Historyk nauki William H. Brock wyjaśnił konkretnie, dlaczego Ida i Walter powinni zostać uznanymi odkrywcami mazuru. W książce Historia chemii napisał:

Ren został łatwo uznany i niezależnie odkryty w tym samym roku przez innych badaczy, natomiast odkrycie mazuru okazało się wątpliwe. Małżonkowie Noddack zdołali wydzielić miligramowe próbki renu z setek kilogramów rud, nie udało się to jednak w przypadku mazuru. W latach trzydziestych, mimo wzmianek o mazurze w podręcznikach i umieszczaniu go w zestawieniach pierwiastków, na ogół uważano, że dane rentgenowskie nie stanowią dostatecznego dowodu istnienia tego pierwiastka. Sądzono, że Noddackowie pośpieszyli się z ogłoszeniem swego odkrycia. Jak dziś wiadomo, pierwiastek 43 (technet) jest produktem rozszczepienia uranu i wykazano, że rudy badane przez Noddacków zawierały uran w ilości umożliwiającej pojawienie się linii mazuru (technetu) w widmach rentgenowskich.

Z perspektywy czasu wydaje się więc słusznym przywrócić mazur do układu okresowego i przypisać pierwszeństwo odkrycia pierwiastka 43 Idzie i Walterowi Noddackom. Czy jest to jednak możliwe?

 

Marguerite Perey i frans (1939)

Pracownicy Instytutu Radowego w Paryżu w bibliotece, 1930. Siedzą, od lewej: Marguerite Perey, Leonie Razet, Marie-Isabelle Archinard i Sonia Cotelle. Stojący od lewej: Andre Régnier, Alexis Yakimach, Raymond Grégoire, Renée Galabert, Tcheng-Da-Tchang i Frederic Joliot-Curie, Musée Curie, coll. ACJC

Poszukiwania fransu nazywanego eka-cezem były równie długie jak poszukiwanie pierwiastków Noddacków. W 1925 roku Radziecki chemik D. K. Dobroserdov twierdził, że znalazł eka-cez w próbce potasu (radioaktywność z próbki pochodziła z naturalnie występującego radioizotopu potasu-40). Opublikował wyniki pracy, a pierwiastek nazwał russium. Rok później angielscy chemicy Gerald J. F. Druce i Frederick H. Loring analizowali zdjęcia rentgenowskie siarczanu manganu(II). Zaobserwowali linie spektralne, które uważali za eka-cez. Zapowiedzieli odkrycie pierwiastka 87 i zaproponowali nazwę alkalium, gdyż byłby to najcięższy metal alkaliczny. W 1930 roku Fred Allison z Alabama Polytechnic Institute twierdził, że odkrył pierwiastek 87 podczas analizy minerałów polucytu i lepidolitu i zaproponował nazwę virginium. Cztery lata później H. G. MacPherson z UC Berkeley podważył i obalił odkrycie Allisona, co doprowadziło do otwartego sporu uczonych. W 1936 roku rumuński fizyk Horia Hulubei i jego koleżanka Yvette Cauchois przeanalizowali polucyt używając aparat rentgenowski o wysokiej rozdzielczości. Zauważyli kilka słabych linii emisyjnych, które przypuszczalnie należały do pierwiastka 87. Zgłosili swoje odkrycie i zaproponowali nazwę moldavium. Rok później prace Hulubeia zostały skrytykowane przez amerykańskiego fizyka F. H. Hirsha Jr., który odrzucił metody badawcze Hulubeja i Cauchois twierdząc, że analizowali oni linie rtęci lub bizmutu.

Marguerite Perey, 1940, Musée Curie, col. ACJC

W 1935 roku Marguerite Perey uczennica Marii Skłodowskiej-Curie przeczytała artykuł amerykańskich naukowców, którzy donosili, że odkryli promieniowanie beta wysyłane przez aktyn. Perey była sceptyczna względem ich doniesień, bowiem energia cząstek beta nie pasowała do cząstek emitowanych przez aktyn. Miała ona spore doświadczenie z aktynem, gdyż pracowała z nim już ponad siedem lat. Domyślała się, że amerykanie muszą dysponować zanieczyszczoną próbką, w której cząstki beta emituje atom potomny tj. taki, który powstaje z aktynu i pozostaje w badanej przez nich próbce. Chcąc udowodnić swoją hipotezę przystąpiła do pracy przygotowując niezwykle czystą próbkę aktynu-227. Zadanie było czasochłonne i bardzo precyzyjne. Uczona musiała działać szybko, aby w próbce nie powstawały atomy potomne. Jej finezyjne badanie polegało na spostrzeżeniu, że niewielka część – około 1,2% – całkowitej radioaktywności aktynu pochodziła z emisji cząstek alfa. Nikt nie podejrzewał, że aktyn-227 emituje cząstki alfa przekształcając się w pierwiastek 87 o czasie połowicznego zaniku 22 minuty i jednocześnie cząstki beta (98,8%) przechodząc w izotop toru-227 (chociaż pierwsze doniesienia na ten temat pojawiły się już w 1914 roku). Jest to tzw. rozgałęzienie. Powstający w ten sposób izotop pierwiastka 227 Perey nazwała aktynem K (Ac-K).

Andre Debierne, 1940, Musée Curie, col. ACJC

Jej bezpośrednim przełożonym był Debierne, chociaż pracowała w laboratorium kierowanym przez Irène Joliot-Curie. Dlatego też o swoim zaskakującym odkryciu poinformowała najpierw Irène. Zaproponowała nawet nazwę catium, ale Joliot-Curie odradziła jej ją, gdyż mylnie by się mogła kojarzyć z kationem. Idąc wzorem Marii Skłodowskiej-Curie Perey zaproponowała więc nazwę dla nowego pierwiastka frans. W tym samy czasie o odkryciu dowiedział się Debierne. Uważał, że jego pracownica powinna najpierw poinformować o odkryciu jego i poczuł się urażony. Jego złość była tak potężna, że nie chciał uznać odkrycia Perey. Nie trafiały do niego żadne argumenty. Konflikt trwał kilka miesięcy. Ostatecznie zgodził się, aby uznać Perey za odkrywczynię pierwiastka i zaakceptował proponowaną przez nią nazwę frans (87Fr). Uczona w jednym z listów pisała: Mam wielką nadzieję, że frans przyda się do leczenia wcześnie rozpoznanego raka. Moim największym życzeniem jest, aby wykonać to zadanie w przyszłości. Niestety sama padła ofiarą radioaktywności – zmarła na nowotwór 15 maja 1975 roku…

 

Zalecana literatura:

  1. T. Pospieszny, Pasja i geniusz. Kobiety, które zasłużyły na Nagrodę Nobla, Wydawnictwo Po Godzinach, Warszawa, 2019.
  2. M. Fontani, M. Costa, M. V. Orna, The lost elements. The periodic table’s shadow side, Oxford University Press, New York, 2014.
  3. I. Eichstaedt, Księga pierwiastków, Wiedza Powszechna, Warszawa 1970.
  4. S. Kean, Znikająca łyżeczka. Dziwne opowieści chemicznej treści, Ferria Science, Łódź, 2017.

Róża — w 87. rocznicę śmierci Marii Skłodowskiej-Curie

Opublikowano 4 lipca 2021 r.

Rok 1934 był ostatnim w życiu Marii Skłodowskiej-Curie. Kilka lat wcześniej – być może kierowana dziwnym przeczuciem nadchodzącego kresu – uczona napisała:

Kiedy mi mówią o »moich wspaniałych pracach«, wydaje mi się, jakbym już umarła, jak gdybym siebie samą widziała na marach i wydaje mi się, iż usługi, które im mogę jeszcze oddać, nic ich nie obchodzą. Że byłoby im znaczne wygodniej mnie chwalić, gdybym nie żyła.

 

Maria Skłodowska-Curie. Był to ulubiony portret Maniusi Skłodowskiej, córki Józefa Skłodowskiego, brata Marii. Dzięki uprzejmości dr. inż. Piotra Chrząstowskiego.

Jednak jak zawsze starała się żyć intensywnie. Intensywnie na ile mogła. Wstawała przed ósmą rano, zjadała w śniadanie, zakładała kapelusz, płaszcz, brała swoją starą teczkę wychodziła przed kamienicę i czekała na samochód. Nadal pracowała eksperymentalnie, chociaż z coraz większą trudnością, prowadziła wykłady z fizyki i kierowała katedrą fizyki na Sorbonie. Przygotowywała materiały do książki i publikacji. Stan zdrowia zaczynał jednak się pogarszać. Doskwierało jej permanentne zmęczenie, reumatyzm nękający ramię, bezustanne szumy w uszach, kłopoty ze wzrokiem. Już w 1920 roku w liście do siostry Bronisławy Dłuskiej pisała:

Osobiste moje kłopoty przedstawiają się tak przede wszystkim, że źle jest z moimi oczami. Oczy są bardzo osłabione i radziłam się co do nich lekarza, prawdopodobnie nie wiele można im dopomóc. Co do uszu, to dokucza mi szum prawie nieustanny, a przynajmniej bardzo częsty – nieraz bardzo silny. Bardzo mnie niepokoją te objawy, bo mi to może prace utrudnić, a może i uniemożliwić. Może być, że jest jaki związek z radem, ale niepodobna mieć o tym opinię. Tylko proszę Cię, nie mów o tym nikomu.

Prawdopodobnie przez kłopoty ze wzrokiem poślizgnęła się i upadła w laboratorium w wyniku czego złamała nadgarstek. W grudniu 1933 roku zaczęła narzekać na bóle brzucha. Szczegółowe badania wykazały, że ma duży kamień w woreczku żółciowym. Maria nie zgodziła się jednak na operację lecz zastosowała drakońską dietę. Wkrótce jednak poczuła się na tyle dobrze, że pojechała do Ireny i Fryderyka Joliot-Curie przebywających w Sabaudii. Po latach Irena wspominała:

W 1934 r. kilka miesięcy przed śmiercią matka pojechała z nami na sporty zimowe do Notre Dame de Bellecombe. Mój mąż, nasza siedmioletnia wówczas córeczka i ja jeździliśmy na nartach. Matka ślizgała się ze mną i z moją córeczką i chodziła na rakietach śnieżnych. Pamiętam, że pewnego wieczoru z niepokojem oczekiwałam jej powrotu. Wróciła już po zmroku z dalekiego spaceru do miejsca, z którego widać było Mont Blanc w zachodzącym słońcu.

Maria Skłodowska-Curie w towarzystwie Ireny, Fryderyka, Piotra Augera Georges’a Gricouroff’a i jego siostry, Notre-Dame de Bellecombe, 1934, [za:] „Korespondencja Marii Skłodowskiej-Curie z córką Ireną. 1905–1934 wybór”, PIW, Warszawa 1978.
19 lutego 1934 roku w liście do Ewy Maria pisała, że miała piękną pogodę w Notre-Dame de Bellecombe, ale nie mogła jeździć na nartach z powodu nieustannie bolącego nadgarstka. Na Wielkanoc przyjechała do Paryża Bronisława. Siostry razem spędziły wspólne pięć tygodni. Pojechały do Montpellier, aby odwiedzić Jakuba Curie. Kiedy się żegnały na dworcu nie sądziły, że widzą się po raz ostatni. 26 marca 1934 roku w liście do Ireny, Maria pisała o swojej ostatniej woli:

Sporządziłam tymczasowe oświadczenie na piśmie, mające ważność testamentu, co do grama radu, zapakowałam to razem z dokumentami z Ameryki i czerwonym atramentem napisałam na wierzchu pakiecika, co zawiera. Wszystko razem znajduje się w szafce w pokoju bawialnym, pod szufladkami zamykanymi na klucz, tam gdzie jest teczka z ważnymi listami, którą wręczył mi Fred.

Cztery dni później, Irena odpisała matce w nieco żartobliwym tonie:

Mimo dokumentu sporządzonego w odniesieniu do radu mam nadzieję, że nie będziesz się czuła zwolniona z obowiązku zachowania ostrożności i jeździła samochodem po drogach wijących się zbyt dużymi zygzakami, pod pretekstem, że przejeżdżasz przez Masyw Centralny, Pireneje lub Alpy Nadmorskie.

Rękopis „Testamentu Radowego” Marii Skłodowskiej-Curie, [za:] „Marie Curie. Une femme dans son siecle”, Paris 2017, s. 228
Maria nie zwalniała tempa pracy. Miała plany zawodowe i osobiste. 8 maja napisała do Broni, że odczuwa potrzebę posiadania domu z ogrodem i gorąco pragnę, aby ten projekt doszedł do skutku. Kosztorys udało się obniżyć, odpowiednio do moich środków materialnych, wkrótce więc będzie można kłaść fundamenty. Nie doczekała jednak budowy nowego domu.

W maju 1934 roku Maria była ostatni raz w laboratorium. Mam gorączkę, wrócę do domu powiedziała. Przechodząc przez ogród, który sama zaprojektowała i o który od lat dbała zobaczyła chorą różę. Jerzy ten krzak jest wyraźnie chory, trzeba się nim teraz zająć! […] Jerzy, proszę zaopiekować się tą różą… – poprosiła ogrodnika.

Niestety sama Maria również była już poważnie chora. Temperatura ciała była podwyższona i wciąż się utrzymywała. Miała nieustanne dreszcze. Lekarze zdiagnozowali grypę, później bronchit. Zaproponowali, aby wyjechała do sanatorium. Wraz z Ewą Maria odbyła długą, ostatnią podróż do Sancellemoz. Podczas podróży snuła plany związane z Instytutem Radowym w Paryżu i w Warszawie. Mówiła, że ostatnie odkrycie Ireny i Freda zapewne przyniesie im Nagrodę Nobla. W Sancellemoz została jeszcze raz gruntownie przebadana. Zalecono nowe terapie, zaaplikowano leki. Z nikłym uśmiechem mówiła – Może być, że się trudzimy całkiem niepotrzebnie… W końcu lekarze znaleźli prawdziwą przyczynę osłabienia Madame Curie – anemia złośliwa o przebiegu piorunującym. Ewa nigdy nie okazała słabości przy matce i nie dała poznać po sobie, że wie iż to koniec. Płakała na korytarzu. W listach do rodziny w Polsce regularnie opisywała stan zdrowia matki. 6 czerwca informowała Józefa Skłodowskiego, że jest źle, że matka cierpi na jakąś chorobę z gorączką, dreszczami i bólem głowy. Brat chciał przyjechać do siostry w kolejnym tygodniu i rozpoczął starania o paszport i bilety. Jednakże w liście z 11 czerwca Ewa prosiła, aby jednak nie przyjeżdżał. Obawiała się, że obecność rodzeństwa uzmysłowi Marii, że odchodzi. Dziesięć dni później, 21 czerwca, prosiła Józefa i Bronkę, żeby przyjechali do Marii. Dłuska wyjechała 3 lipca, Skłodowski chciał wyjechać między 10 a 15 lipca. W ostatniej niemal chwili 2 lipca do sanatorium przyjechała Irena i Fred. Zawsze opanowana i spokojna starsza córka uczonej nie miała siły by patrzeć jak odchodzi jej ukochana matka.

Ewa wspominała, że Maria Skłodowska-Curie sama sprawdzała termometr i nie było możliwości, aby ją oszukać. 3 lipca 1934 roku temperatura nagle spadła. To nie lekarstwa mi pomogły, ale te góry – ta przestrzeń – powietrze – powiedziała do Ewy. Czasami szeptała: Paragrafy… tytuły rozdziałów… Wszystkie jednakowymi czcionkami… Myślałam nad tą książką. Kilka godzin przed śmiercią próbowała resztkami sił zamieszać herbatę i patrząc na łyżeczkę i pytała – Czy to jest z radu, czy z mezotoru? Później zdoła jeszcze zaprotestować przed zrobieniem zastrzyku – Nie chcę. Chcę, żeby zostawiono mnie w spokoju. Szeptem powiedziała kilka niezrozumiałych słów. W końcu o świcie, kiedy słońce wzeszło i rozświetliło pokój, znalazło cichutką postać na łóżku i rzuciło jasne błyski na jej głowę i twarz. Po raz ostatni słońce oświetliło twarz Wielkiej Uczonej. Maria Skłodowska-Curie odeszła o godzinie czwartej rano 4 lipca 1934 roku.

Ewa napisała:

Biało ubrana, z białymi włosami, z twarzą zastygłą w wyrazie powagi i męstwa, jak twarz bojownika z odkrytym wyniosłym czołem – jest w tej chwili najwyższym symbolem piękna i szlachetności.

Jej szorstkie, stwardniałe ręce, głęboko poparzone przez rad, straciły wreszcie zwykły tick nerwowy. Leżą, sztywno wyciągnięte na prześcieradle, w straszliwym bezruchu. Ręce, które tak pracowały.

Nazajutrz, 5 lipca świat dowiedział się o śmierci Madame Curie. Oficjalny komunikat głosił: Maria Curie zmarła w Sancellemoz dnia 4 lipca r. 1934, na skutek anemii złośliwej aplastycznej o przebiegu gwałtownym, gorączkowym. Szpik kostny nie zareagował prawdopodobnie dlatego, że zaszły w nim zmiany, spowodowane długoletnim wpływem promieni.

Hołd Jej pamięci składali naukowcy, pisarze, politycy, studenci.

Zjazd fizyków w Rzymie, od lewej: Robert Millikan, Maria Skłodowska-Curie, Arthur Compton, Guglielmo Marconi, Jean Perrin i Niels Bohr, 1931, [za:] https://www.insidescience.org/file/mariecurieotherscientistsjpg
Niels Bohr w liście do Ireny napisał:

Musi dla Pani być wielkim ukojeniem myśl o radości, jaką sprawiły Pani Curie wspaniałe odkrycia, których dokonaliście Państwo w ostatnich latach. Były one ukoronowaniem wielkiego dzieła jej życia.

Maria Skłodowska-Curie i Albert Einstein nad Jeziorem Genewskim, lipiec 1924, Domena publiczna

Albert Einstein powiedział:

Miałem to szczęście, że przez dwadzieścia lat łączyły mnie z panią Curie więzy wzniosłej i niczym niezmąconej przyjaźni. Podziwiałem coraz bardziej jej wielkość jako człowieka. Jej siła, czystość charakteru, surowość wymagań wobec siebie samej, obiektywizm, nieskazitelne poglądy, wszystkie te cechy były tak wysokiego gatunku, że rzadko spotyka się je razem, połączone u jednej osoby. Stale uważała, że jest w służbie społeczeństwa, a jej wyjątkowa skromność nie dopuszczała pochlebstw.

 

Prezydent RP Ignacy Mościcki sadzi pamiątkowe drzewo w ogrodzie Instytutu Radowego w Warszawie, 29 maja 1932, Narodowe Archiwum Cyfrowe sygn. 1–N–818–5

Prezydent RP Ignacy Mościcki w kondolencjach wysłanych Irenie Joliot-Curie napisał:

Polska traci w ś.p. Pani Curie-Skłodowskiej nie tylko uczoną, która imię swej ojczyzny wsławiła w całym świecie, ale i wielką obywatelkę, zawsze przez całe życie czujnie stojącą na straży interesów swojego narodu.

André Broca – jeden z studentów Marii – napisał: Myśl o tym, że wejdę do jej gabinetu i nie znajdę jej za stertą starannie poukładanych papierów, sprawiła, że płakałem jak dziecko. Inny student dodał: Jak wyobrazić sobie Instytut bez niej? I tę słynną klatkę schodową, gdzie tak rozmawiała z nami oparta o poręcz, z nieco pochylonym szerokim czołem i rękoma w ustawicznym ruchu. To w tym Instytucie […] pani Curie pierwszy raz odezwała się do mnie, z takim ciepłem i zrozumieniem […] Wydaje mi się, że nadal ją widzę w piwnicy, kiedy rozważa zalety kalorymetru; […] albo w czasie ostatniej Wigilii w laboratorium […], kiedy tak dużo rozmawialiśmy o przyszłości fizyki teoretycznej we Francji. Im więcej wspomnień ożywa w mej pamięci […], tym trudniej jest mi wyobrazić sobie bez niej ten budynek, w którym nadwerężała swe siły i zdrowie. I wydaje mi się, że kamienie i cegły się rozpadną.

Grób rodziny Curie na cmentarzu w Sceaux pod Paryżem, b.d., [za:] E. Curie, „Maria Curie”, Wydawnictwo J. Przeworskiego, Warszawa 1938.
W piątek, 6 lipca 1934 roku, w gronie najbliższej rodziny i przyjaciół trumnę z ciałem Marii Skłodowskiej-Curie złożono w grobie na cmentarzu w Sceaux. Spoczęła obok Piotra Curie. Podczas ceremonii pogrzebowej nie przemawiano. Pochowano Ją tak jak żyła – cicho i skromnie. Bronia i Józef nie uzgadniając tego z sobą przywieźli z Polski garść ziemi, którą rzucili na trumnę siostry.

Maria Skłodowska-Curie na tarasie Instytutu Radowego w Paryżu, 1923, [za:] S. Quinn, „Życie Marii Curie”, Prószyński i S-ka., Warszawa 1997.
Pomnik Marii Skłodowskiej-Curie na Skarpie Warszawskiej, 2019, fot. Ewelina Wajs-Baryła

 

Róża posadzona przez Marię Skłodowską-Curie po dziś dzień rośnie przy Instytucie Radowym w Paryżu pod balkonem Laboratorium Curie…

Tomasz Pospieszny

Zapomniana biografia Madame Curie

opublikowano 2 czerwca 2021 r.

/   Tomasz Pospieszny & Ewelina Wajs   /

 

Jakiś czas temu usłyszeliśmy od pewnego profesora zajmującego się wybranymi wątkami życia Marii Skłodowskiej-Curie, że wszystko o Uczonej już wiadomo i dlatego nie warto badać jej życia. My jednak nie posłuchaliśmy tej rady…

Według wielu opinii biografia Marii Skłodowskiej-Curie autorstwa Ewy Curie była pierwszą, którą napisano i wydano na świecie. Biografista i uznany pisarz francuski André Maurois opowiadał, że Ewa Curie przyszła do niego po radę. Wydawcy amerykańscy nalegają, żebym napisała życie mojej matki. Sama o tym często myślałam. Gdybym była zdolna to zrobić, kochałabym tę pracę. Posiadam bardzo dużo materiałów, jej listy, dzienniki, wspomnienia. Zdaje mi się, że wszystko co o niej powiedziano jest tak dalekie od rzeczywistości. Jeżeli nie napiszę Jej książki, pewne jest, że napiszą ją inni. Czy napiszą ją tak jakbym sobie tego życzyła? Boję się, że nie. Kusi mnię to i przeraża jednocześnie – wspominał pisarz wypowiedź Ewy [A. Maurois, Mademoiselle Eve Curie, „Vogue”, Vol. 91, 1938, s. 74–77].

Natomiast Susan Quinn, autorka jednej z najlepszych biografii uczonej, wspominała, że w 1988 roku przeprowadziła wywiad z Ewą. Kiedy zapytała ją, dlaczego napisała biografię matki tak szybko usłyszała odpowiedź, że Ewa obawiała się, iż ktoś inny ją ubiegnie i nie zrobi tego właściwie [S. Quinn, 1997, s. 12].

Czy rzeczywiście książka Ewy Curie pod tytułem Madame Curie (wyd. polskie Maria Curie, Warszawa 1938) była pierwszą biografią uczonej? Okazuje się, że ktoś uprzedził Ewę Curie, i co znamienne była to osoba, która poznała zarówno Marię jak i Ewę. Co więcej, wszystko wskazuje na to, że pierwsza książka powstała z potrzeby serca, a nie jak w przypadku panny Curie na zlecenie amerykańskiego wydawcy.

Pierwsze wydanie książki autorstwa M.L. Morales pt. „Madame Curie”, Barcelona 1936, fot. T. Pospieszny

Z przeprowadzonej przez nas żmudnej i czasochłonnej kwerendy wynika, że pierwsza książkowa biografia Marii Skłodowskiej-Curie ukazała sie w Hiszpanii w 1936 roku, a więc dwa lata po śmierci uczonej i rok przed publikacją Ewy Curie. Autorką liczącej 108 stron biografii Marii Curie jest María Luz Morales.

María Luz Morales [za:] http://www.escritorasenlaprensa.es

Autorka urodziła się 23 kwietnia 1889 roku w Marineda w hiszpańskiej Galicji. Była pionierką kobiecego dziennikarstwa w Hiszpanii. W 1910 roku rodzina przeniosła się do Barcelony. Po ukończeniu studiów na wydziale pedagogiki, filozofii i literatury postanowiła zostać pisarką i dziennikarką, co w tamtym czasie było dość niezwykłym zawodem dla kobiet, które wprawdzie pisywały artykuły w czasopismach, ale nie uprawiały aktywnego dziennikarstwa.

María Luz Morales, domena publiczna

Były to także czasy, kiedy kobiety w Hiszpanii albo pracowały, albo zakładały rodziny. Morales wybrała karierę zawodową. Początkowo zajmowała się opisywaniem kobiecej mody, później krytyką filmową i teatralną pod męskim pseudonimem Felipe Centeno. Była niezwykle charyzmatyczna i wojownicza, a jej teksty świeże, dowcipne i trafne.

 

Grupa hiszpańskich dziennikarzy filmowych wita aktorkę Rositę Moreno [w środku], María Luz Morales siedzi po lewej stronie, wrzesień 1931 roku, [za:] „El Espanol”, www.elespanol.com

Zaangażowała się między innymi w Międzynarodową Rezydencję Młodych Studentów w Barcelonie, Konferencję Klubu Isabel Llorach, równocześnie prowadziła intensywną działalność literacką, w tym także pisząc książki dla dzieci.

 

Pierwsza z prawej María Morales, [za:] „La Opinión de La Coruña”, https://www.laopinioncoruna.es

 

W latach 1936–1937 kierowała ogólnokrajową hiszpańską gazetą „La Vanguardiaˮ. Była pierwszą kobietą w Hiszpanii, która tego dokonała. Znała języki: angielski, francuski, portugalski, kataloński i włoski – tłumaczyła sztuki teatralne, poezję i literaturę piękną. Dokonała między innymi pierwszego hiszpańskiego tłumaczenia Piotrusia Pana (Peter Pan y Wendy: la historia del niño que no quiso crecer, de J. M. Barrie, traducción de María Luz Morales, editorial Salvat, Barcelona 1925).

 

María Luz Morales, [za:] Real Academia de la Historia, http://dbe.rah.es

Współpracowała także z amerykańską wytwórnią Paramount Pictures jako konsultant literacki – jej zadaniem było tłumaczenie i adaptacja tekstów, a także układanie dialogów dla hiszpańskojęzycznych widzów. Jej obiecującą karierę przerwała wojna domowa. Do lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku miała oficjalny zakaz pracy w zawodzie dziennikarza i publikowała teksty pod kilkoma pseudonimami.

Niedatowane zdjęcie z wieczoru autorskiego, [za:] „El Espanol”, www.elespanol.com

W 1950 roku napisała trzytomowe dzieło Kino. Ilustrowana historia siódmej sztuki. W 1965 roku była współautorką leksykonu Kino. Od Lumière do kinematografii. Dziś uznaje się ją za osobę, która przez swoje zaangażowanie umożliwiła Hiszpankom działalność zarówno dziennikarską jak i literacką. María mawiała: Ale izmy! Nie ma mowy. Ani feminizm, ani masculinizm. Sama Morales napisała między innymi biografie: Edisona (1934), Juliusza Cezara (1936) czy Marii Antoniny (1943). Jako autorka była niezwykle ceniona w Hiszpanii o czym mogą świadczyć nagrody: Orden de las Palmas Académicas (1956), Premio Nacional de Teatro (1962), Lazo de Isabel la Católica (1971). María Luz Morales zamarła w wieku 91 lat 22 września w 1980 roku.

María Luz Morales na inauguracji dawnego teatru Calderón de la Barca w Barcelonie w 1968 roku, [za:] „La Vanguardia”, https://www.lavanguardia.com

[za:] www.amazon.de
W 2017 roku dziennikarka doczekała się własnej biografii autorstwa Maríi Ángeles Cabré pt. María Luz Morales: pionera del periodismo (La Vanguardia, Barcelona 2017).

 

Film dokumentalny o Maríi Luz Morales, zrealizowany w 2004 roku przez hiszpańską stację telewizyjną rTVe.

 

 

Maríia Luz Morales poznała Marię Curie w Madrycie w 1931 roku. Madame Curie została zaproszona przez Wyższą Radę ds. Badań Naukowych do wygłoszenia serii wykładów. Panie spotkały się w Rezydencji dla Młodych Dam w kierowanej przez Marię de Maeztu, gdzie Uczona zatrzymała się wraz z córką Ewą. Wkrótce Morales została przewodniczką pań Curie po Madrycie i okolicach. W jednej z publikacji pisarka wspomina uczoną jako kruchą staruszkę, ubraną na czarno, skromnie, prawie biednie, z kapeluszem na głowie, którego francuskie wieśniaczki dawno by już nie nosiły. Nie udało się jej jednak przekonać Marii Curie do zwierzeń, bowiem uczona zawsze milczała, nie interesowała się sztuką, chociaż była oczarowana ogrodami. W eseju Kobiety i polityka (Mujeres en la política, „El Sol”, 18 lipca 1931, s. 9) Morales wspominała rozmowę z Madame Curie w Hiszpanii w kilkanaście dni po ustanowieniu II Republiki, kiedy Uczona miała zauważyć, że Republika w dużej mierze swoją popularność wśród obywateli zawdzięcza entuzjazmowi, z jakim witają ją hiszpańskie kobiety. […] Ewa Curie była podobnego zdania.

 

Pierwsza biografia Uczonej napisana po jej śmierci w 1934 roku – książka Maríi Luz Morales – ukazała się w serii Życie znamienitych kobiet, nakładem wydawnictwa I. G. Seix y Barral Hnos., S. A. w Barcelonie 1936 roku. Książka została wydana w twardej okładce, z pięknymi złotymi tłoczeniami.

Fot. T. Pospieszny

 

Fot. T. Pospieszny

Zawiera Przedmowę wydawców, liczy 10 rozdziałów (Warszawa 1867, Paryż 1892, Ona i On, Życie intymne, Cud, Chwała, Tragedia, Potrójne pudełko, Madame Curie w Hiszpanii, Wieczna obecność) oraz zawiera 5 fotografii. Oczywiście nie obejmuje ona tylu informacji (wspomnień osobistych, listów, notatek), które zostały ujęte w książce Ewy Curie, jednak stanowi podstawowe źródło informacji o uczonej. O sukcesie książki może świadczyć fakt, że została ona wydana w Hiszpanii trzy razy – po raz ostatni w 1957. Warto odnotować, że ostatnie wydanie ma przepiękną okładkę z rzadko pokazywaną fotografią portretową uczonej.

Trzecie wydanie książki z 1957 roku, fot. E. Wajs

Książka Morales nadal pozostaje wysoko ceniona w Hiszpanii. Jest cytowana między innymi przez hiszpańskie biografki Uczonej – Sonnię L. Rivas-Caballero i Maríę Belén Yuste w książce pt. María Skłodowska-Curie. Ella Misma (Ediciones Palabra, Madrid 2016).

Fot. E. Wajs

Rozdział poświęcony Madame Curie w Hiszpanii otwierają wspomnienia Autorki o ich pierwszym spotkaniu i wrażeniu, jakie odniosła:

Fot. E. Wajs

Madame Curie poznałam w kwietniu 1931 roku, kiedy słynna współodkrywczyni radu przyjechała do Madrytu, aby wygłosić wykład i odwiedzić instytucje naukowe stolicy Hiszpanii. Jej czcigodna postać wywarła na mnie głębokie wrażenie, które pozostało ze mną na zawsze. Była postacią charakterystyczną, obdarzoną wielką, skoncentrowaną, wewnętrzną energią: mała, szczupła, z małą głową, przysłoniętą przez koronę bardzo białych włosów; jasne, głęboko osadzone i przenikliwe oczy, piękne usta, już wychudzone policzki i szerokie kości policzkowe – ukazujące jej słowiańskie pochodzenie. Niezwykle wyczerpana po chwalebnych sześćdziesięciu latach życia, podtrzymywana jedynie temperamentem i wolą, ogromną siłą ducha. Z zaciekawieniem kontemplowałam ją w jej charakterystycznym bezruchu i milczeniu – patrząc w jej oczy, jej twarz. […]

Kiedy ją spotkałam, w tym historycznym kwietniu 1931 roku, jej zwyczajowe zachowanie można określić jako „ciągłe oszczędzanie wysiłku”. W godnym podziwu i ofiarnym zadaniu dla każdego żywiołowego młodego człowieka, tak dalekim od dziedziny naukowej i artystycznej, jej córka Ewa była odpowiedzialna za weryfikację planu zajęć matki, każdej z godzin i minut. Ja sama dążyłam przede wszystkim do chronienia wyczerpanej ciągłym wysiłkiem tylu owocnych lat od wszystkich tych bezużytecznych i męczących rzeczy które niesie ze sobą bycie celebrytką. W konsekwencji Madame Curie nie podpisywała albumów, nie rozdawała autografów, nie odpowiadała na ankiety, nie udzielała wywiadów. Nigdy nie opowiadała swojej biografii, nie mówiła o sobie, nie lubiła zadawania jej pytań o jej opinię o feminizmie – z pewnością bezzasadnych, skoro całe życie na nie nie odpowiada! Nie przyjmowała także zaproszeń na posiłki, w których uczestniczyło więcej niż pięć osób. Na tych kameralnych bankietach jadła zaledwie kęs i odbywały się one w całkowitej ciszy; ale nie w ponurym czy wyniosłym nastroju, ale pełnym szacunku milczeniu, które było niezwykle uprzejme i uważne na rozmowę toczoną wokół nich, a także cieszące się rozmowami innych. Podczas swojej podróży do Hiszpanii Madame Curie okazywała w kilku oszczędnych słowach niemal dziecięcą ciekawość wszystkiego; chciała, aby wszystko zostało jej dokładnie wyjaśnione. Po wysłuchaniu objaśnień osób, które jej towarzyszyły, [Uczona] odwrócała wzrok w stronę swojej córki Ewy, która z godną podziwu żarliwą intuicją zawsze znajdowała zagadnienie, którego wyjaśnieniem lub podkreśleniem jej matka była zainteresowana. Rzadko komentowała. […]

Madame Curie na schodach Rezydencji Młodych Dam niecierpliwie pozuje natrętnemu fotoreporterowi czasopisma „Ahora”. Prośbę o wywiad odrzuca, mówiąc, że ma w zwyczaju unikanie rozmów z prasą. Skoro konsekwentnie odmawiała dziennikarzom w USA, nie może w Hiszpanii postąpić inaczej, „Ahora” 23.IV.1931, [za:] http://hemerotecadigital.bne.es
Widziałem ją na czarnym tle, wymazującym jej czarną sukienkę jak w „tricku” camera obscura, został jedynie kontur sylwetki. Pozostała tylko głowa, głos i ręce, zwrócone ku gorącemu zainteresowaniu i gorliwej uwadze publiczności, która przyszła wysłuchać wykładu na temat „Radioaktywności i ewolucji nauki”. Głowa, cera biała i bezkrwista, włosy. […]

Słaby i monotonny głos, jakby ostre, przezroczyste dłonie … Nagle głos jest taki słaby, postać jest tak oddalona, a sala jest taka ogromna. Jest w niej tyle osób, że boję się uronić cokolwiek. Lękam się, że ta owocna lekcja zostanie zaprzepaszczona. Ale wkrótce tylko ta głowa, ten głos i te ręce dominują w zatłoczonym, niespokojnym tłumie. Cisza staje się absolutna. Pod okularami z szylkretu, które wypełniają całą małą twarz, lśni żar oczu w zapadniętych oczodołach. Głos, nadal monotonny, ożywia cały dziwny świat, nowy i wspaniały: atomy, protony, elektrony; promienie alfa, beta i gamma; pierwiastki radioaktywne, radioaktywność… Na twarzach wtajemniczonych widać świetliste działanie idei i słów. Magia i profanum wyostrzają moce i zmysły. Chwytać! Rozumieć!… A gdy głos staje się lekki, te bezkrwawe ręce – jakby zgromadziła w nich cała witalność, cała aktywność nieruchomego i rozmytego ciała – podrygują się energicznie i żywiołowo. Jak lot białych motyli, jak zwinięty niewidzialny motek czy brzdąkające cicho struny harfy…

[María Luz Morales, Madame Curie, Editorial Seix Barral S.A., Barcelona 1957, s. 84–88]

 

Niezwykle interesujący jest również fakt, że obie panie i Maríę Morales i Ewę Curie łączyło bardzo wiele wspólnych cech. Były doskonale wykształcone, miały niezwykle dobre pióro, były spostrzegawcze, inteligentne, niezależne, odważne. Cechowała je niezwykła elegancja i subtelność. Miały podobne zainteresowania – kino, teatr, polityka, sprawy kobiet. Obie przeszły do historii jako wybitne osobowości swoich czasów.

 

Czy Ewa Curie nie wiedziała o istnieniu biografii matki? Czy może nie traktowała tej pozycji zbyt poważnie? Na te pytanie nie znajdziemy odpowiedzi. Pewne jest jednak, że Morales pierwsza podjęła się próby sportretowania najwybitniejszej Uczonej wszechczasów. I wyszło jej to bardzo dobrze.

 

 

Anglia 1903, 1912 i 1913

Opublikowano 29 maja 2021 r.

W pierwszą podróż do Anglii Państwo Curie udali się wspólnie w czerwcu 1903 roku. W piątek 19 czerwca Piotr Curie wygłosił wykład w Royal Society zatytułowany Le Radium, w trakcie którego prezentował ampułkę z solami radu i szereg eksperymentów. Maria Skłodowska-Curie towarzyszyła mężowi na widowni.

Piotr Curie w trakcie wykładu, 1903, rys. Andre Castaigne, Domena publiczna

 

Mimo, że w listopadzie tego samego roku Royal Society w Londynie przyznało małżonkom Curie medal Humphreya Davego, Maria i Piotr nie zdecydowali się na ponowną wspólną podróż. Piotr Curie pojechał tym razem sam.

***

W kolejną podróż do Anglii Maria udała się wraz z córkami jako Madme Skłodowska. Miało to miejsce w 1912 roku, kiedy schorowana i przytłoczona „aferą Langevin” Maria znalazła schronienie, przyjaźń i opiekę u Herthy Ayrton. Panie poznały i polubiły się w 1903 roku w Londynie. Ayrton wynajęła nad morzem dom, gdzie wspólnie z Marią i jej córkami spędziły sierpień i wrzesień.

Nasz felieton o Hercie Ayrton Uczona aktywistka.
Mill House w Highcliffe, wynajęty przez Herthę Ayrton na wspólny pobyt z Marią Skłodowską i jej córkami latem 1912 roku, [za:] http://www.dorsetlife.co.uk
Hertha Ayrton, ©The Institute of Engineering and Technology, IET Archives UK 108 IMAGE 1/1/0020

***

Maria powróciła do Anglii rok później, we wrześniu 1913 roku już jako Madame Curie. Zatrzymała się w Londynie w domu Herthy Ayrton na Norfolk Square na dwa tygodnie. Głównym celem jej przyjazdu był udział w 83. Kongresie Brytyjskiego Towarzystwa Naukowego [British Science Association] w Birmingham i nadany Jej przez tamtejszy Uniwersytet doktorat honorowy. Rektor uczelni w przemówieniu w trakcie trwania uroczystości nazwał Marię Skłodowską-Curie „największą kobietą nauki wszechczasów” [the greatest woman of science of all time].

 

Uczona pisała do córki Ireny 15 września:

Mój pobyt w Birmingham ułożył się dobrze. Zostałam bardzo dobrze przyjęta i uczestniczyłam w ceremonii, którą chciałabyś zobaczyć. Ubrano mnie w piękną czerwoną togę z zielonymi lamówkami, tak samo jak moje towarzyszy niedoli, to znaczy innych uczonych przed otrzymaniem stopnia doktora. Każdy z nas usłyszał krótką przemowę sławiącą nasze zasługi, później wicekanclerz Uniwersytetu oświadczył każdemu z nas, że Uniwersytet przyznaje mu stopień, po czym zajęliśmy miejsce na podium. W końcu wyruszy-liśmy, biorąc udział w czymś w rodzaju procesji, złożonej ze wszystkich profesorów i doktorów Uniwersytetu, w strojach podobnych do naszych. To wszystko było dosyć zabawne; Zacząłem się uroczyście do prawa praw i zwyczajów tego Uniwersytetu. Naturalnie, zostałam sfotografowana.

[…] Być może to Cię zainteresuje i chciałabyś znać kilka nazwisk obecnych tu uczonych. Byli pan Lorentz, którego znasz, panowie Rutherford i Soddy, których także widziałaś u nas. Byłam jedyną osobą z Francji oprócz inżyniera [Charlesa] Lallemanda.

[Maria Curie i córki. Listy, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2011, s. 36

 

 

Uroczystość nadania Marii Skłodowskiej-Curie doktoratu honoris causa, Uniwersytet Birmingham, wrzesień 1913; lewej siedzą: rektor Sir Oliver Lodge, Maria Skłodowska-Curie i Gibert Barling, stoją: Robert Williams Wood, Hendrik Lorentz i Svante Arrhenius, [za:] www.culture.pl

 

Mojem najgorętszem życzeniem…. — 89. rocznica otwarcia Instytutu Radowego w Warszawie

/    Tomasz Pospieszny & Ewelina Wajs   /

zaktualizowano 28 maja 2021 r.

Instytut Radowy w Warszawie był inwestycją bez precedensu. Powstał jako dar – hołd złożony największej polskiej Uczonej – Marii Skłodowskiej-Curie. Do dziś na elewacji Centrum Onkologii – Instytutu im. Marii Skłodowskiej-Curie przy ulicy Wawelskiej 15 w Warszawie widnieje napis Marii Skłodowskiej-Curie w Hołdzie. Instytut wybudowano w dużej części ze składek społecznych. Mimo trudnych lat po odzyskaniu niepodległości społeczeństwo polskie zdobyło się na wysiłek współfinansowania jednej z najnowocześniejszych wówczas instytucji leczniczych na świecie.

Historia Instytutu Radowego jest nierozerwalnie związana z wielkim marzeniem Marii Skłodowskiej-Curie. W październiku 1921 roku uczona przyjechała do Warszawy. Czas dzieliła pomiędzy wykłady, odczyty i spotkania oraz ukochaną rodzinę. Pogoda jest wspaniała – pisała w liście – wieczory są bardzo zimne, dni pełne słońca i ciepłe, światło niezrównane. 11 października w liście do córki Ireny napisała – Tutaj mówi się o zamiarze utworzenia Instytutu Radowego. Natomiast w swoich skrupulatnie prowadzonych zapiskach, w zestawieniu zatytułowanym „Daty różne”, zanotowała:

Podróż M[arii] do Warszawy – 2 października 1921

inicjatywa Instytutu Radowego – 18 października

Już podczas pobytu w Ameryce w czerwcu tego roku uczona powiedziała do Polonii w Chicago – Polska niepodległa powinna mieć jak każdy kraj swój instytut radowy. Pod koniec 1921 roku sprawa nabrała rozpędu. W listopadzie Maria napisała do Ignacego Jana Paderewskiego:

Panie Prezydencie,

Pozwalam sobie prosić Pana o poparcie kwesty na cel, którego realizacja jest moim gorącym pragnieniem. Chodzi o stworzenie w Warszawie centralnego Instytutu Radowego, który miałby za zadanie leczenie radem i badania naukowe z tym związane. Rad i jego zastosowania stają się coraz ważniejsze w życiu każdego cywilizowanego narodu. Polska musi mieć co najmniej jedną instytucję państwową, podobną do tych, które świadczą podobne usługi w różnych krajach, szczególnie w Ameryce. Mam nadzieję, że środki niezbędne do utworzenia nowoczesnego Instytutu da się znaleźć częściowo w Polsce, przy współpracy rządu, miasta Warszawy i narodu.

Miesiąc później dr Józef Skłodowski – brat Marii – pisał w liście: W tych dniach złożyłem już do zatwierdzenia projekt ustawy Towarzystwa Instytutu Radowego. Na czele Towarzystwa stanęli: Kazimierz Białoszewski, Bronisława Dłuska – siostra Marii, Alicja Dorabialska, Ludwik Paszkiewicz, Stefan Pieńkowski, Józef Skłodowski, Wojciech Świętosławski, Adolf Wojciechowski. Dłuska napisała krótką biografię siostry skierowaną do amerykańskiej Polonii, którą wydała w formie książkowej „Gazeta Ludowa” w Chicago w 1921 roku.

 

Paryska Sorbona 26 grudnia 1923 roku – w 25. rocznicę ogłoszenia komunikatu o odkryciu radu – zorganizowała uroczystą akademię, na którą do Paryża przyjechali Józef, Bronisława i Helena. Rząd francuski uhonorował Noblistkę Darem Narodowym – wypłacanym rokrocznie w kwocie 40 000 franków. W tym samym czasie Polski Komitet do Zwalczania Raka zwrócił się do społeczeństwa polskiego za pośrednictwem prasy z apelem o składanie ofiar na „Dar Narodowy dla Marii Skłodowskiej-Curie” – Instytut Radowy jej imienia. W marcu 1924 roku powołano Komitet Daru Narodowego im. Marii Skłodowskiej-Curie w celu zbudowania Instytutu Radowego w Warszawie. Na jego czele stanęli Prezydent RP Stanisław Wojciechowski i marszałek sejmu Wojciech Trąmpczyński. Machina ruszyła.

 

Spotkanie rodzeństwa w grudniu 1923 roku w Paryżu, od lewej: Maria Skłodowska-Curie, Józef Skłodowski, Bronisława Dłuska i Helena Skłodowska-Szalay, Archiwum rodzinne Piotra Chrząstowskiego

Od samego początku zaangażowane w prace Towarzystwa było rodzeństwo Marii, a zwłaszcza Józef Skłodowski i Bronisława Dłuska – oboje lekarze. Dla Bronisławy Dłuskiej Instytut Radowy stał się najważniejszym do zrealizowania celem w życiu, a także sposobem na zapomnienie osobistych nieszczęść: w 1921 roku w Chicago popełniła samobójstwo jej córka Helena, a w 1930 roku zmarł mąż Kazimierz. Instytut nie powstałby nigdy, gdyby nie energia i żelazna wola siostry uczonej, dr Bronisławy Dłuskiej. – wspominała Alicja Dorabialska – Ona to wpadła na świetny pomysł. Aby instytut stał się istotnie darem narodu w tej formie, że zaczęto sprzedawać cegiełki […] cieniutkimi strugami popłynęły setki tysięcy. Natomiast Józef Skłodowski pisał: Instytut, zarówno w pomyśle jak i wykonaniu, jest dziełem Dłuskiej, owocem jej niesłychanej energii i pracy; cały zaś współudział innych osób i to nielicznych, sprowadza się do odrobiny dobrej woli, do roli doradczej poparcia lub wreszcie udzielenia swej firmy. Z kolei Maria Curie do siostry Bronisławy powiedziała – Zdaje mi się, Brońciu, że zbudowanie Instytutu większą będzie z twojej strony sztuką, aniżeli z mojej odkrycie radu.

 

Mottem zbiórki był autograf Marii Skłodowskiej-Curie, jej słowa wypowiedziane do delegacji kobiet polskich – Mojem najgorętszem życzeniem jest powstanie Instytutu Radowego w Warszawie. Marja Skłodowska-Curie. Faksymile zdobiło serię pocztówek wydanych przez Komitet Daru Narodowego dla Marii Skłodowskiej-Curie.

 

Autograf Marii Skłodowskiej-Curie powielany na materiałach promujących zbiórkę funduszy na budowę Instytutu Radowego w Warszawie, archiwum Tomasza Pospiesznego
Pocztówka – cegiełka na budowę Instytutu Radowego, archiwum Tomasza Pospiesznego

Biuro Wykonawcze rozprowadzało także plakaty z podobizną Marii, szereg broszur i książeczek poświęconych Uczonej, znaczki i cegiełki. Skromna cena nalepek z podobizną Marii Skłodowskiej-Curie (10 gr.) umożliwia każdemu wzięcie udziału w „Darze Narodowym”, t.j. w powstającym Instytucie Radowym do walki z rakiem – głosiły podpisy. Poczta Polska używała specjalnego stempla obok datownika na pocztówkach i listach: popieraj Instytut Radowym im. Marii Skłodowskiej-Curie (dla walki z rakiem). Wydano drukiem wspomnienia Marii o Piotrze Curie, dwa odczyty uczonej wygłoszone w Warszawie w 1925 roku oraz publikację jej autorstwa pt. Jak powstał i jak się rozwija Instytut Radowy w Paryżu. W każdym większym mieście działał oddział Komitetu, który kierował lokalną zbiórką pieniędzy: Osoby pragnące współpracować z Komitetem – zwłaszcza na prowincjisą bardzo pożądane. Kwesta na rzecz budowy instytutu odbywała się na niebywałą do tej pory skalę. W Biurze Komitetu Wykonawczego Daru Narodowego przy ulicy Nowy Świat 21 w Warszawie, oprócz nabycia cegiełki lub wykupienia członkostwa w Towarzystwie Instytutu Radowego, można było wypożyczyć przeźrocza do odczytów i wykładów o promieniotwórczości – oczywiście połączonych z kwestą na rzecz budowy. W 1929 roku udział członka założyciela Towarzystwa wynosił 1000 złotych, a cegiełkę można było nabyć za 100 złotych. Każdy, kto wykupił taką cegiełkę miał prawo do specjalnej tabliczki – jedna ze ścian w korytarzu głównym szpitala pełna będzie w 1932 roku mosiężnych tabliczek z nazwiskami ofiarodawców.

 

Ściana z tabliczkami z nazwiskami osób i nazwami instytucji – darczyńców na rzecz budowy Instytutu Radowego w Warszawie; miejsce to znajdowało się w korytarzu głównym na parterze, w kierunku drogi do mieszkania Bronisławy Dłuskiej; za ścianą mieściła się biblioteka, lata 30. XX wieku, Narodowe Archiwum Cyfrowe

 

Faksymile stempla pocztowego, znaczek oraz pocztówka — kolportowane przez komitet wykonawczy Towarzystwa Instytutu Radowego, przełom lat 20. i 30. XX wieku, zbiory Eweliny Wajs-Baryły

7 czerwca 1925 roku Maria Skłodowska-Curie w obecności prezydenta RP Stanisława Wojciechowskiego i innych szacownych gości wmurowała kamień węgielny i akt erekcyjny pod budowę Instytutu Radowego w Warszawie przy ulicy Wawelskiej. Zgromadzony fundusz, początkowo 100 000 złotych, pozwolił na rozpoczęcie robót dopiero w 1926 roku.

 

Maria Skłodowska-Curie i prezydent RP Stanisław Wojciechowski w trakcie uroczystości wmurowania aktu erekcyjnego pod budowę Instytutu Radowego w Warszawie, 7 czerwca 1925 roku, Narodowe Archiwum Cyfrowe

Gmachy Instytutu zaprojektowali architekci Tadeusz Zieliński (zmarł niespodziewanie w 1925 roku) i Zygmunt Wóycicki. Projekt – konsultowany z Marią Skłodowską-Curie i dyrektorem Claudiusem Regaud – zakładał budowę dwóch zasadniczych części: nowoczesnej kliniki wraz z przychodnią i mieszkaniami dla pracowników, połączonej przeszklonym pasażem z pawilonem terapii promieniami rentgenowskimi oraz budynku laboratoryjnego dla pracowni biologicznej i fizyczno-chemicznej wraz ze specjalnym oddzielnym budynkiem do przechowywania preparatów promieniotwórczych (miał je łączyć podziemny korytarz transportowy). Za wystrój wnętrz odpowiadał Stanisław Pomian-Połujan. Obie części łączył modernistyczny ogród z sadzawką i fontanną. Robotami budowlanymi kierował inżynier Edmund Telakowski.

 

Modernistyczny ogród Instytutu Radowego, w tle: po lewej budynek Pracowni i Laboratoriów, po prawej „domek radu”. Podobnie jak w Paryżu, ogród był drobiazgowo zaplanowany przez Marię Skłodowską-Curie i Bronisławę Dłuską. Wśród rosnących tam roślin znajdowały się derenie ufundowane przez amerykańską znajomą Uczonej,  lata 30. XX wieku, Narodowe Archiwum Cyfrowe

 

Instytut w Warszawie miał być oparty o doświadczenia paryskie i był na każdym etapie projektu i budowy konsultowany z Uczoną i profesorem Regaud. To bezpośrednie zajęcie się Marji Skłodowskiej-Curie i współpraca paryskiego Instytut Radowego uchroniły przed częstemi błędami stwarzania rzeczy jednostronnych, dosłownie Zakładów dla leczenia tylko radem, a nawet leczenia radem bez organizacji zakładowej. Łącznikiem między Instytutem Radowym w Paryżu, a nowo powstającym instytutem warszawskim była Bronisława Dłuska: Należało zdobyć środki, jak na nasze stosunki wielkie […] Należało przygotować przyszłych pracowników. Wszystkim tym zajęła się Dr Bronisława Dłuska. Co tylko mogła, robiła sama, czego nie mogła zrobić sama – robiła przez organizacje. Umiała wyszukać ludzi wartościowych, umiała zjednać sobie ich współpracę i zainteresować swoim duchem. W organizacjach, które się do akcji wzniesienia Instytutu Radowego przyłączyły odgrywała Ona główną, chociaż nie zawsze najbardziej widoczną rolę, była Ona ich motorem…

 

Maria Skłodowska-Curie podkreślała jak ważna jest interdyscyplinarność i ścisła współpraca pomiędzy dwoma zasadniczymi częściami placówki: badawczą i kliniczną. Instytut w Warszawie miał dysponować oprócz przychodni własnym szpitalem z 60 łóżkami – właśnie brak części klinicznej Uczona odczuwała najdotkliwiej: Dalszy rozwój Instytutu [Radowego w Paryżu] jest ściśle związany z koniecznością posiadania własnego szpitala.

 

Franciszek Łukaszczyk (lata 30. XX wieku, Narodowe Archiwum Cyfrowe) – dyrektor i naczelny lekarz Instytutu przy swoim biurku oraz Cezary Pawłowski – kierownik Pracowni Fizycznej (lata 40. XX wieku, Domena Publiczna).

Zawczasu wybrano przyszłych zwierzchników Instytutu Radowego. Kierownikiem części klinicznej, a także dyrektorem Instytutu miał zostać Franciszek Łukaszczyk. Na kierownika pracowni fizycznej wybrano Cezarego Pawłowskiego. Obaj wyjechali do Paryża żeby uczyć w Instytucie Radowym. Częstokroć brałem udział w naradach dotyczących Instytutu Radowego w Warszawie. — wspominał Pawłowski — Narady te odbywały się zazwyczaj przy współudziale specjalistów francuskich w prywatnym mieszkaniu Marii Skłodowskiej-Curie.

 

Gmach pracowni i laboratoriów Instytutu Radowego w Warszawie w trakcie budowy; w tyle widać „domek radu” – specjalny budynek do przechowywania preparatów promieniotwórczych, ok. 1930 roku, Narodowe Archiwum Cyfrowe

 

Budynek kliniczny Instytutu Radowego w Warszawie w trakcie prac wykończeniowych, zdjęcie pokazuje klinikę od strony ogrodu; po lewej stronie pawilon leczenia promieniami rentgenowskim, po prawej część szpitalna (na parterze znajdowało się mieszkanie zaprojektowane dla Marii Skłodowskiej-Curie z balkonem i oknami skierowanymi na ogród, a także z niezależnym wejściem od strony ogrodu), ok. 1931 roku, Narodowe Archiwum Cyfrowe

 

Mimo ofiarności społeczeństwa (ofiarowano nie tylko pieniądze, ale również materiały budowlane czy elementy wyposażenia) budowa posuwała się wolno. I tak w listopadzie 1927 roku udało się zamknąć pod dachem część kliniczną. W 1929 roku wszystkie budynki miały już dachy, okna i drzwi. Pięć aparatów rentgenowskich ufundował Bank Polski. Budżet inwestycji pod koniec 1929 roku zamykał się w kwocie 1 300 000 złotych, do wykończenia instytutu brakowało nadal około miliona. Nieprawdą jest, że pieniędzy u nas niema; na piękny i pożyteczny cel znajdą się zawsze, lecz trzeba ich szukać i wytrwale przekonywać ogół społeczeństwa, że cel ten wart wysiłków! – przekonywał Komitet Budowy – Czyż to nie wstyd, że Polska dotąd Instytutu Radowego nie ma, choć Polką jest Ta, której Ludzkość zawdzięcza odkrycie Radu! Czyż można pozwolić, aby Marja Skłodowska miała długo czekać na to, aby Dar Jej mógł być przyjęty przez Warszawę? Najwyższy czas, aby budujący się Zakład wykończyć i uposażyć tak, ażeby mógł godnie spełniać swe humanitarne i naukowe zadanie.

 

Maria Skłodowska-Curie w i prezydent USA Herbert Hoover, ilustracja prasowa, [w:] „The Evening Star”, Washington, 31 października 1929, s. 2
W 1928 roku do Paryża przyjechała dziennikarka amerykańska Maria Meloney – przyjaciółka uczonej, która w 1921 roku zorganizowała w Stanach Zjednoczonych zbiórkę pieniędzy na zakup grama radu dla Instytutu Radowego w Paryżu. Skłodowska-Curie poprosiła Meloney, aby pomogła jej i tym razem. W 1929 roku dziennikarka zorganizowała dla Madame Curie jeszcze jedną podróż do Stanów Zjednoczonych i tak Maria Curie 9 października 1929 roku wyruszyła w kolejną długą podróż przez ocean. Prezydent Herbert Hoover, podczas uroczystości przekazania daru powiedział:

Jako substancja stosowana w leczeniu wielu chorób, zwłaszcza nowotworów, rad przyniósł setkom tysięcy ludzi ulgę w cierpieniach. Wyrazem wdzięczności i szacunku, żywionych przez nasz naród wobec pani Curie, jest hojność obywateli i obywatelek amerykańskich, którzy zachęceni przez Mrs. William Brown Meloney, zebrali środki na zakup grama radu. Pierwiastek ten zostanie przekazany warszawskiemu Instytutowi imienia Marii Curie. Jego stworzenie jest wielkim hołdem złożonym przez uczoną swemu rodzinnemu miastu i narodowi polskiemu, któremu naród amerykański ma przyjemność przysłużyć się w ten skromny sposób.

Maria z kolei powiedziała – W badaniach naukowych kryje się wielkie piękno i to ono jest największą nagrodą, dlatego moja praca daje mi szczęście. Szczęściem również jest świadomość, że moja praca może przynosić ulgę ludziom w ich cierpieniach.

 

 

Budynek kliniczny Instytutu Radowego w trakcie prac wykończeniowych (jeszcze nie otynkowany), około 1930 roku, Narodowe Archiwum Cyfrowe

W celu zapewnienia dalszej ofiarności wydano bogato ilustrowaną zdjęciami z budowy oraz projektami architektonicznymi broszurę pt. Stan budowy Instytutu Radowego dla walki z rakiem im. Marji Skłodowskiej-Curie jako Daru Narodowego od całej Polski dla Wielkiej Uczonej. Makietę instytutu prezentowano na Wystawie Krajowej w Poznaniu w 1929 roku. Z inicjatywy Bronisławy Dłuskiej powstał „Komitet Zjednoczonych Organizacji Kobiecych dla dokończenia Instytutu Radowego im. Marji Skłodowskiej-Curie”: Polski Komitet Kobiecy uważa, że honor kobiet polskich wymaga, aby one przede wszystkiem dopomogły do spełnienia gorącego pragnienia wielkiej uczonej. Rozpoczęły się także specjalnie organizowane „wycieczki” na teren budowy. W 1931 roku Państwo Polskie przekazało Towarzystwu nieodpłatnie prawo własności do parceli, a której budowano Instytut. Dzięki temu możliwe było zaciągnięcie pożyczki hipotecznej. Ostatecznie kosztem budynków laboratoryjnych jako pierwszy wykończono budynek kliniczny. Z żalem muszę powiedzieć – pisała w jednym z listów Maria Skłodowska-Curie – że unieruchomienie na kilka lat gmachu przeznaczonego na pracownie dla Instytutu Radowego nie jest zgodne z moim zapatrywaniem na potrzeby tegoż Instytutu, którego praca powinna być ściśle związana z pomocniczymi pracowniami w dziedzinie biologii, fizyki i chemii. Wobec nieustannego braku funduszy konieczny był kompromis. Ten trudny czas wspominał Franciszek Łukaszczyk – pierwszy dyrektor Instytutu: Budowa szła bardzo powoli. Zbieranie funduszów […] nie starczyło na stałe prowadzenie budowy, która trwała 6 lat z dłuższymi okresami całkowitej przerwy w robotach z powodu braku pieniędzy. […] zebrano 1.900.000 zł.

 

Ołowiana kaseta z Instytutu Radowego w Warszawie zawierająca platynowe tubki z radem, lata 30. XX wieku, Narodowe Archiwum Cyfrowe

 

Dzięki Marii Skłodowskiej-Curie warszawski Instytut Radowy dysponował 1033,21 mg radu w postaci 124 tubek i 42 igieł z platyny – każda z nich sygnowana była skrótem „RMS” – rad Marii Skłodowskiej. Oddział terapii naświetlaniami posiadał 5 najnowocześniejszych w kraju aparatów rentgenowskich to tzw. terapii głębokiej. Sala operacyjna wyposażona była ostatnim słowem techniki nowoczesnej, m.in. w pierwszy w Polsce nóż–skalpel elektryczny „Cutor”.

 

17 stycznia 1932 roku — pierwszy dzień funkcjonowania Instytutu Radowego w Warszawie. Na czele przedstawicieli Towarzystwa Instytutu Radowego i pracowników kliniki dr Bronisława Dłuska (8. do prawej), którą prasa nazywała „naczelniczką Instytutu” oraz dyrektor dr Francisek Łukaszyczyk (3. od prawej), Narodowe Archiwum Cyfrowe

 

Pierwszego pacjenta Instytut Radowy w Warszawie przyjął 17 stycznia 1932 roku. Było to nieoficjalne otwarcie wynikające z faktu, że kasa Towarzystwa była pusta (wystarczyło pieniędzy tylko na zakup kilku ton węgla do ogrzania budynku): Na najskromniejsze wyposażenie i to tylko części klinicznej zabrakło 500.000 zł. […] udało się pożyczyć w Zakładzie Ubezpieczeń Pracowników Umysłowych, zakupić najpotrzebniejsze wyposażenie i zacząć pracę. […] Komitet naprawdę nie miał pieniędzy. Subwencji nie było żadnych, tak, że byliśmy w zupełności skazani na własne siły, to znaczy na bieżące wpływy za leczenie. Komitet, to znaczy siostra Marii Skłodowskiej-Curie – Dr. Bronisława Dłuska, która była istotnym budowniczym Instytutu robiła wielkie wysiłki, żeby zdobyć trochę pieniędzy na ukończenie budynku pracowni i najskromniejsze wyposażenie. Drogi były najrozmaitsze i dzisiaj [rok 1953] niełatwe do zrozumienia – różnego rodzaju kombinacje i pożyczki.

 

Zdjęcie z uroczystego otwarcia Instytutu Radowego w Warszawie 29 maja 1932; od lewej: Helena Skłodowska-Szalay (zazwyczaj opisywana na tym ujęciu jako Bronisława Dłuska), ambasador Francji w Polsce Jules Laroche, Maria Skłodowska-Curie, Franciszek Łukaszczyk i Claudius Regaud, Narodowe Archiwum Cyfrowe

 

Oficjalne otwarcie warszawskiego Instytutu Radowego miało miejsce w niedzielę 29 maja 1932 roku. W mowie inauguracyjnej wygłoszonej w Sali Bibliotecznej placówki uczona powiedziała:

Szanowny Panie Prezydencie,

Szanowne Panie i Szanowni Panowie,

W dniu, w którym witamy powstanie Instytutu Radowego w Warszawie, miło mi wyrazić wdzięczność wszystkim tym, których dobra wola, sympatia i poświęcenia pozwoliły dzieła tego dokonać, mimo trudnych warunków, w jakich się ono rozwija.

Obywatele kraju mego rodzinnego zrobili mi zaszczyt, dając imię moje nowej placówce. Jednakowoż zupełnie zdaję sobie sprawę z tego, że nie o imię tu głównie chodzi, lecz o owocną pracę, której się od Instytutu spodziewamy.

Komitet takowego słusznie, jak sądzę, postanowił otworzyć naprzód część leczniczą, aby spełnić względem społeczeństwa polskiego obowiązek postawienia na wysokiej stopie nowej i trudnej terapii, od której wiele się można spodziewać dla złagodzenia cierpień. Jednakowoż, terapia ta powinna być w łączności nieustannej z pracą naukową, bez której postępów czynić nie może. Przytem poszukiwanie czystej wiedzy jest jedną z istotniejszych potrzeb ludzkości. Tak więc mam nadzieję, że puszczenie w ruch pracowni naukowych przewidzianych dla Instytutu, nastąpi wkrótce po otwarciu sekcji lekarskiej. Inauguracja dzisiejsza jest dowodem opieki, jaką Rząd, Miasto i społeczeństwo polskie otaczają Instytut Radowy. Z zupełnem zaufaniem zatem życzę temu Instytutowi pomyślnego rozwoju, a Komitetowi i Dyrektorowi sekcji lekarskiej powodzenia w pracy, której odpowiedzialność zechcieli na siebie przyjąć.

Jednym z punktów uroczystości było posadzenie pamiątkowych drzewek. W ogrodzie Instytutu klony-jawory zasadzili kolejno: Prezydent RP Ignacy Mościcki, Maria Skłodowska-Curie, Claudius Regaud i Bronisława Dłuska.

 

Maria Skłodowska-Curie sadzi pamiątkowe drzewko w ogrodzie Instytutu Radowego w Warszawie 29 maja 1932 roku. Nad głowami zgromadzonych w środkowej części fotografii widać duże okno mieszkania przygotowanego dla Noblistki. W mieszkaniu tym jesienią 1930 roku zamieszkała Bronisława Dłuska, która aż do śmierci 1939 roku sprawowała opiekę nad Instytutem, Narodowe Archiwum Cyfrowe

Dwa dodatkowe drzewka posadzono dla upamiętnienia amerykanek, które miały niebagatelne zasługi dla zbiórki funduszy na zakup radu: Marie Meloney (Missy), Elsie Mead i Theodory Mead Abel. Zasługi pań Meloney, Mead i Abel zostały upamiętnione także wraz z innymi fundatorami tablicą, umieszczoną w hallu głównym kliniki.

Tablica pamiątkowa, która zaginęła podczas II wojny światowej, lata 30. XX wieku, Narodowa Archiwum Cyfrowe

 

Staraniem Towarzystwa Marii Skłodowskiej-Curie w Hołdzie kopia tablicy powróciła na swoje miejsce w Narodowym Centrum Onkologii. Niestety nazwisko „Mead” umieszczono na niej z błędem jako „Nead”, Domena Publiczna

29 maja 1932 roku w części warszawskiego klinicznej Instytutu Radowego hospitalizowanych było 40 chorych:

Posiedliśmy w stolicy kraju wspaniały zakład im. Marji Skłodowskiej-Curie — pisał „Kurjer Warszawski”— jakim niewiele miast na świecie poszczycić się może, należy teraz dbać, aby społeczeństwo osiągnęło zeń jak największą korzyść, co jest wszak celem jedynym instytutu.

 

Instytut Radowy w Warszawie widziany od ulicy Wawelskiej; wjazd w dzisiejszą uliczkę Marii Skłodowskiej-Curie był zagrodzony, ponieważ ruch kołowy miał powodować drgania, a tym samym zakłócać pracę czułej aparatury leczniczej, ok. 1936, Narodowe Archiwum Cyfrowe

Problemy finansowe towarzyszyły Instytutowi Radowemu w Warszawie nadal. Ruch pacjentów początkowo był bardzo mały i była stale niewydolna finansowo. Przychodziło mi na myśl – wspominał Franciszek Łukaszczyk pierwszy rok działania – że Polska otrzymała taki Zakład – wówczas jeden z niewielu w świecie, dzięki Marii Skłodowskiej-Curie – za wcześnie, że nie wynikało to z naturalnych tendencji rozwojowych medycyny w Polsce i stąd Instytut jest sam, bez oparcia i zaplecza. Pożyczka od Państwowego Zakładu Ubezpieczeń nigdy nie została spłacona…

 

Na otwarcie pracowni badawczych i laboratorium nie starczyło funduszy. Pracownia Fizyczna została uruchomiona w 1936 roku, już po śmierci Marii Skłodowskiej-Curie (budowę laboratorium ukończono w 1934 roku, ale kolejne dwa lata zajęło jej urządzanie i zdobywanie pieniędzy na wyposażenie). W tym samym roku otrzymała cenny dar od Ireny i Fryderyka Joliot-Curie – elektromagnes do badań naukowych. Spełniając życzenie Noblistki w październiku 1937 roku przy pracowni Fizycznej uruchomiono Pracownię Pomiarową o zasięgu ogólnopolskim. Także w 1937 roku udało się uruchomić Pracownię Biologiczną. W ramach budynku laboratoryjnego funkcjonowały również warsztaty: mechaniczny, szklarski i ciemnia fotograficzna.

 

Fryderyk i Irena Joliot-Curie podczas wizyty w Pracowni Fizycznej warszawskiego Instytutu Radowego, kierowanej przez Cezarego Pawłowskiego, 1936, Redakcja Naukowa i Biblioteka Naukowa Narodowego Instytutu Onkologii im. Marii Skłodowskiej Curie w Warszawie

Działalność Instytutu Radowego została mocno ograniczona we wrześniu 1939 po wybuchu II wojny światowej. Ostateczny kres pracy Instytutu przyniosło Powstanie Warszawskie, już w sierpniu 1944 roku Instytut został zdewastowany i kilkukrotnie podpalony. Większość preparatów radowych zdołano ukryć i przetrwały wojnę. Ale to już materiał na inną historię.

 

 

Zalecana lektura:

M. Skłodowska-Curie, Jak powstał i jak się rozwija Instytut Radowy w Paryżu, Komitet Daru Narodowego dla Marji Skłodowskiej-Curie, Warszawa 1925.

K. Kabzińska (i in.), Korespondencja polska Marii Skłodowskiej-Curie (1881–1934), Instytut Historii Nauki Polskiej Akademii Nauk i Polskie Towarzystwo Chemiczne, Warszawa 1994.

E. Twpik (red.), Materiały do historii Instytutu Radowego i Instytutu Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie w 80. rocznicę otwarcia, Polskie Towarzystwo Onkologiczne, Warszawa 2012.

E. Wajs-Baryła, Bronisława Dłuska twórczyni Instytutu Radowego w Warszawie, [w:] E. Wajs-Baryła (red.), Warszawskie oblicza Niepodległości. Zbiór esejów, Polska Akademia Archiwum w Warszawie, Warszawa 2019.

T. Pospieszny, Maria Skłodowska-Curie. Zakochana w nauce, Wydawnictwo Po Godzinach, Warszawa 2020.

A. Rupińska (i in.), Instytut Radowy w Warszawie – Dar Narodu Polskiego dla Marii Skłodowskiej-Curie, Dom Wydawniczy GAL, Warszawa, 2007.

 

Podróże Madame Curie — Czechosłowacja 1925

W 1925 roku Maria Skłodowska-Curie, po wmurowaniu kamienia węgielnego pod budowę Instytutu Radowego w Warszawie 7 czerwca, i krótkim pobycie z rodziną, pojechała bezpośrednio z Polski do Czechosłowacji.  Od czeskiej granicy towarzyszył Uczonej jej dawny asystent František Běhounek. W Pradze Madame Curie zwiedziła Narodowy Instytut Radowy działający od 1922 roku w dzielnicy Vinohrady, kierowany przez Františka Tomanka. Instytut ten miał dzięki źródłom na terenie Czechosłowacji 2 do 3 gramów radu do dyspozycji (co plasowało go na 3. miejscu na świecie i na drugim w Europie po placówce w Paryżu).

František Běhounek, fizyk czechosłowacki, ok. 1938, Narodowe Archiwum Cyfrowe

František Běhounek wspomina:

Przed odjazdem z Pragi [do Jachymova] odbyliśmy szybką przejażdżkę po mieście. Ktoś zasugerował, żeby pokazać Madame Curie wnętrze katedry św. Wita. Odmówiła. Ze złością powiedziała „Kościół! Jest w nich ciemność jak w grobie! Pozostańmy na powietrzu!” Był piękny słoneczny dzień, więc wybraliśmy się na spacer po praskim nabrzeżu Wełtawy.

[za:] František Běhounek, Doslov, [w:] Eva Curieová, Paní Curieová, Mlada Frontá Naše Vojsko Smena, Praha 1964, s. 311.

 

Madame Curie w trakcie pobytu w Czechosłowacji w 1925 roku, [za:] Madam Curie a Jáchymovve vzpomínkách literárních autorů, „Aquaviva”, R. 14, Nr 2, s. 9.
Z Pragi Madame Curie udała się w gościnę do Tomaša Masaryka i jego córki Alicji. Ewa Curie wspomina:

Prezydent Masaryk, który tak samo kocha wieś, jak ona, zaprasza ją do swego domu wśród pól Czechosłowacji.

[za:] Ewa Curie, Maria Curie, Wydawnictwo Jakuba Przeworskiego, Warszawa 1938, s. 388.

Dom wśród pól to oficjalna rezydencja Prezydentów Czechosłowacji — Zamek Lány — jedno z ulubionych miejsc pobytu Tomasza Masaryka.

 

Madame Curie w towarzystwie Jana Auera i Františka Běhouneka zwiedza kopalnię w Jachymowie, 15 czerwca 1925, [za:] Madam Curie a Jáchymovve vzpomínkách literárních autorů, „ Aquaviva”, R. 14, Nr 2, s. 9.
Następnie 16 czerwca Maria Skłodowska-Curie udała się wycieczkę na górę Klinowiec w Rudawach, a po obiedzie udała się do kopalni „Svornost” i „Saských šlechticů” w Jachymowie. Niestety po zjeździe 500 m w dół kopalni Uczona zasłabła i towarzyszący jej dyrektor zakładu Jan Auer podtrzymywał ją, dzięki czemu mogła kontynuować zwiedzanie. Dzień pełen wrażeń zakończyła uroczysta kolacja w miejscowym wytwornym hotelu Radium Palace.

 

Madame Curie w Jachymowie. W dalszej części filmu przyjazd i odjazd z Zamku Lány, czerwiec 1925, [za:] Archiv České Televize, https://fb.watch/53PwWfIHvX/

 

W księdze pamiątkowej uzdrowiska Jachymov zachowała się strona z ozdobnym nagłówkiem: „Dla uczczenia cennej wizyty Mme prof. M. Curie Sklodowskiej”, pod którym Uczona podpisała się „M. Skłodowska-Curie”.

Autograf Marii Skłodowskiej-Curie przechowywany w Muzeum Královská mincovna w Jáchymovie, 2014, fot. Jerzy Chałupski, [za:] https://zbierajmymonety.blogspot.com

Uczeń Marii Skłodowskiej-Curie, czeski fizyk František Běhounek wspomina:

Ciekawość naukowa i życiowa, zbieranie doświadczeń i wiedzy były znakiem rozpoznawczym Pani Curie przez całe jej życie. Pusta rozmowa szybko ją zmęczyła, ale mogła słuchać w nieskończoność, jeśli temat rozmowy był interesujący z naukowego, artystycznego czy społecznego punktu widzenia. Miałem okazję obserwować to podczas jej wizyty w Czechosłowacji w czerwcu 1925 roku, kiedy wracała z Warszawy z położenia kamienia węgielnego do Polskiego Instytutu Radiologicznego.

Zabudowania kopalni uranu w Jachymowie. Zdjęcie wykonano w 1925 roku; sygn.  MCP 483_03, Coll. ACJC ©Musée Curie

Jednego dnia zjedliśmy obiad w Jáchymovie, w hotelu Radium Palace. Mieliśmy [za sobą] spacer z Klínovca, o który poprosiła sama pani Curie. Prowadziła ożywioną rozmowę z czesko-amerykańskim wybitnym radiologiem Aloisem Kováříkiem, profesorem na Uniwersytecie Yale. Dołączył do nas po powrocie z Pragi, gdzie właśnie otrzymał doktorat honoris causa Uniwersytetu Karola. Myśleliśmy, że pani Curie poczuje się zmęczona i zaraz po obiedzie nas opuści. Ale jej sąsiad, profesor chirurgii Rudolf Jedlička, entuzjastyczny propagator radioterapii w naszym kraju, rozpoczął rozmowę na ten temat i do północy rozmawiali o tym. Nie można być w Jáchymovie i nie odwiedzić Karlowych Warów. Pojechaliśmy i my do Karlowych Warów, ale pani Curie nie interesowała się ani architekturą ani gorącym źródłem. Rano była bowiem w fabryce radu w Jáchymovie, gdzie odbyła długą rozmowę na ten temat ze starszym inżynierem, ale nie miała już czasu na jej dokończenie. Na jej prośbę ów inżynier towarzyszył nam do Karlowych Warów i zamiast zwiedzać światowe uzdrowisko, szliśmy we trójkę po alejkach i kontynuowaliśmy poranną rozmowę.

[za:] František Běhounek, Doslov, [w:] Eva Curieová, Paní Curieová, Mlada Frontá Naše Vojsko Smena, Praha 1964, s. 311.

 

Madame Curie pod hotelem Radium Palace w Jachymowie, po jej prawej stronie František Běhounek, [za:] František Běhounek, Portréty. Frédéric Joliot-Curie, Československá Společnost Pro Šíření Politických a Vědeckých Znalostí, Orbis, Praha 1965.

Ostatnim etapem wizyty w Czechosłowacji był wyjazd 18 czerwca do uzdrowiska Mariańskie Łaźnie po drodze do miejscowości Cheb, gdzie Uczona wsiadła do pociąg do Paryża.

 

 

 

Nowy komiks o Marii Skłodowskiej-Curie

 

W ostatnim czasie na polskim rynku wydawniczym pojawiło się sporo książek dotyczących życia i pracy Marii Skłodowskiej-Curie, między innymi: kanoniczna biografia autorstwa Ewy Curie (Warszawa 2021), wspomnienia Ireny Joliot-Curie (Warszawa 2020), biografia pióra Tomasza Pospiesznego (Warszawa 2020) czy Jana Piskurewicza (Warszawa 2020) . Jest to niezwykle budujące, ponieważ wiedza na temat Madame Curie wydaje się w Polsce wciąż niewystarczająca. Wymienione pozycje przeznaczone są dla starszego czytelnika. Zawsze pojawia się jednak niedosyt jeśli chodzi o najmłodszych odbiorców. Jakiś czas temu przedstawialiśmy listę lektur dla dzieci i młodzieży w tym ciekawą pozycję Maria Skłodowska-Curie. Światło w ciemności z tekstem Frances Andreasen Osterfelt i Anji C. Andersen oraz ilustracjami Anny Błaszczyk.

 

Fot. Piękniejsza Strona Nauki

Kilka dni temu ukazała się kolejna ciekawa pozycja dedykowana najmłodszym czytelnikom – komiks pod tytułem Maria Skłodowska-Curie. Pierwiastki promieniotwórcze. Autorami są Jordi Bayarri (rysunki i scenariusz) i Dani Seijas (kolory). Opieką merytoryczną pracę objęła dr Tayra M. C. Lamuza-Navarro, a w Polsce konsultantem naukowym był fizyk i doskonały popularyzator nauki dr Tomasz Rożek. Komiks wydał Klub Świat Komiksu. Wydawca zapowiada wydanie kolejnych opowieści między innymi o Darwinie, Einsteinie, Newtonie i Arystotelesie. Rysunki natychmiast przypomniały mi odległe czasy mojego dzieciństwa i serię filmów animowanych z serii Byli sobie odkrywcy. Być może rysunki komiksu wzbudziły nostalgię… Niemniej jednak po lekturze czytelnik otrzymuje porcję podstawowej wiedzy, zabawy, ale i wzruszeń.

Próbne szkice bohaterów komiksu, fot. Piękniejsza Strona Nauki

Poznajemy rodzinę Marii, jej ciężką drogę w zdobywaniu wiedzy, towarzyszymy jej w czasie małżeństwa z Piotrem Curie i podczas odkrywania pierwiastków radioaktywnych, aż po śmierć ukochanego męża, podróże do Ameryki i budowę Instytutu Radowego w Warszawie. Autorzy zadali sobie trud i pokazali kilka niuansów z życia uczonej na przykład spacer z Einsteinem nad Jeziorem Genewskim czy kolację z okazji jubileuszu Thomasa Edisona. Jednocześnie zadbali o ważne szczegóły z życia uczonej: dowiadujemy się, że podczas pobytu w Szczukach Maria za zgodą Żorawskiego uczyła wiejskie dzieci narażając na niebezpieczeństwo siebie i pracodawcę. Autorzy pokazali także kwestię związaną z Nagrodą Nobla z fizyki początkowo przyznanej tylko Piotrowi, który skutecznie interweniował w tej kwestii w Sztokholmie.

Fot. Piękniejsza Strona Nauki

Na zakończenie mogę tylko napisać, że szkoda, iż komiks jest tak krótki (ma 34 strony historii życia uczonej plus kilka stron uzupełnienia) bo zabawa podczas lektury była przednia. Warto dodać, że zamieszczono też album postaci ze świata Marii, w którym ilustracji bohatera towarzyszy krótki biogram (bardzo ciekawa inicjatywa), opis kongresów Solvaya (świetna ilustracja spotkania z 1927 roku), szkice postaci, wreszcie podsumowanie dr. Tomasza Rożka i kalendarium życia uczonej. Bardzo się cieszę, że ukazała się tak ciekawie pokazana historia życia uczonej. Mam nadzieję, że najmłodsi czytelnicy, podobnie jak ja wiele lat temu, ulegną fascynacji Marią Skłodowską-Curie. Serdecznie polecam!

 

Tomasz Pospieszny

 

V Kongres Solveyowski w 1927 roku — jeden z rysunków z wnętrza komiksu, fot. Piękniejsza Strona Nauki