Ellen Gleditsch — norweska pionierka radiochemii

 

 

Ellen Gleditsch jest jedną z niewielu pionierek radiochemii, która jest nie tylko zapomniana w świecie, ale także w Norwegii – kraju rodzimym. Była niezwykle aktywna zawodowo, większą część życia spędziła podróżując i współpracując z innymi naukowcami. Działała także w organizacjach międzynarodowych.

Dom rodziny Gleditsch w Tromsø, National Library of Norway, domena publiczna

Uczona przyszła na świat 29 grudnia 1879 roku w Mandal – małym miasteczku położonym nad Morzem Północnym w południowej Norwegii. Była najstarszym z dziesięciorga rodzeństwa: Karl (1881–1974), Birgit (1882–1941), Eivind (1885–1943), Leif (1886–1946), August (1888–1913), Adler (1893–1978), bliźniaczki Liv (1895–1977) i Astrid (1895–1924) oraz Kristian (1901–1973). Rodzina Gleditschów przybyła do Norwegii około sto lat wcześniej z Jugosławii. Wędrowali przez Niemcy i Danię, gdzie przodek uczonej, Carl August Ludwig von Gleditsch z Sachsen-Weimar, podjął pracę jako kapral w duńskiej armii i poślubił Dunkę. Para później przeprowadziła się i osiedliła w Norwegii, która w 1790 roku była częścią Danii. Ojciec Ellen, Karl Kristian (1851–1913) był synem luterańskiego ministra. Szybko zyskał opinię szanowanego nauczyciela przedmiotów ścisłych, a później także jako dyrektor szkoły średniej w Mandal. W 1889 roku rodzina przeprowadziła się do Tromsø na dalekiej północy Norwegii, gdzie Karl Kristian kontynuował karierę nauczycielską. Kilka lat później został także szanowanym politykiem. Z kolei matka Ellen, Petra Birgitte Hansen (1857–1913) była córką kapitana żeglugi. Była silną i niezależną kobietą angażującą się w politykę. Należała do pierwszego ruchu sufrażystek w Norwegii. Uwielbiała muzykę ludową i tą pasją zainspirowała także swoje dzieci. Według Ellen matka miała niezwykłe zdolności językowe. Pasjonowała ją przyroda i astronomia. Gleditschowie lubili spędzać czas na wsi i zabierali dzieci na długie wędrówki po lasach i górach. Często także żeglowali. Podczas wycieczek ojciec zakochany w botanice uczył swoje dzieci jak rozpoznawać i stosować rośliny w lecznictwie.

Ellen z matką i ojcem, 1913/1914, National Library of Norway, domena publiczna

Miłość rodziców, ich wzajemna troska oraz otwartość na świat sprawiła, że dzieci wychowywały się w szczęśliwej i opiekuńczej rodzinie. Ellen bardzo wcześnie nauczyła się szacunku dla innych ludzi, ale również dla przyrody. Często także, jako najstarsza z rodzeństwa, pomagała matce w opiece nad młodszym rodzeństwem. Wydaj się, że właśnie wówczas rozwinęła się w niej etyka pracy, bezinteresowność, skromność, troska o innych i głębokie wartości humanitarne, które zdominowałyby jej osobowość i pozostały w niej przez całe życie. Ellen w wieku osiemnastu lat zdała egzamin końcowy będąc najlepszą uczennicą w klasie. Znała łacinę, niemiecki, angielski, ale najbardziej interesowała się naukami przyrodniczymi. Zdecydowała się na podjęcie stażu w aptece. W 1897 roku przeniosła się do Oslo, gdzie kontynuowała naukę. Po kilkuletniej praktyce zdała dwa ważne egzaminy: w 1900 roku egzamin na asystenta farmaceutycznego i w 1902 roku niezwykle trudny egzamin na farmaceutę dyplomowanego.

 

Ellen Gleditsch w stroju absolwentki, b.d., National Library of Norway, domena publiczna

 

Po latach uczona wspominała:

Po egzaminie z farmakologii dr Bødtker doradził mi kontynuację studiów w laboratorium uniwersyteckim pod kierunkiem profesora Hiortdahla. Tak bardzo chciałam kontynuować naukę, ale nie miałam pieniędzy, a trzeba było przetrwać, więc zacząłem pracować jako korepetytorka. Wszystko układało się nawet dobrze, ale nie miałam tyle czasu na naukę, ile bym chciała. To była najpierw kwestia przetrwania, a potem nauki. Ale tak naprawdę poszło lepiej, niż mogłoby się wydawać. W 1903 roku zostałam asystentką w uniwersyteckim laboratorium chemicznym, a w 1905 roku zdałam egzamin maturalny, zaś w 1906 roku kwalifikacyjny egzamin wstępny na uniwersytet.

 

Ellen Gleditsch (z lewej) i jej przyjaciółka — botaniczka Thekla Resvoll (1871–1948)[1900 roku prowadziła kursy z botaniki roślin dla farmaceutów], ok. 1905, Oslo Museum, CC BY–SA
Eyvind Bødtker, d.b., fot. Borgens Atelier, Norsk Farmasihistorisk Museum, CC BY–SA

Doktor Eyvind Bødtker (1867–1932) był jednym z najlepszych norweskich chemików organików. Przez lata był mentorem i przyjacielem Ellen. W 1907 roku opublikowała swój pierwszy artykuł naukowy, który za jego radą został przetłumaczony na język francuski i opublikowany we francuskim czasopiśmie naukowym. Bødtker często bywał we Francji i był pod wielkim wrażeniem francuskiego życia kulturalnego oraz naukowego. To on miał niewątpliwy wpływ na Ellen i zapewne obudził w niej pragnienie wyjazdu poza odizolowaną społeczność naukową Oslo. Kiedy podopieczna wyznała mu, że jej największym marzeniem jest nauka w laboratorium Marii Skłodowskiej-Curie, Bødtker postanowił działać. Pojechał do Paryża i odwiedził laboratorium Madame Curie. Ponieważ jej nie zastał zostawił wiadomość moja utalentowana asystentka bardzo chciałaby pracować dla Pani, wyłącznie z zamiłowania do nauki, nie dla zdobycia dyplomu. Kiedy po kilku dniach powrócił spotkał się z Marią. To początkowo odrzuciła prośbę Bødtkera twierdząc, że nie ma już miejsca w laboratorium. Uczony jednak nie ustępował. Pokazał Marii Curie pracę autorstwa Ellen. Praca wydawała się interesująca, ale noblistka nadal twierdziła, że nie ma miejsca w pracowni. Wówczas Bødtker stwierdził, że mademoiselle Gleditsch jest tak mała i lekka, że nie zajmie dużo miejsca w pracowni. W końcu Maria Curie ustąpiła. Według wielu historyków nauki decydującym czynnikiem było prawdopodobnie to, że większość stypendystów w laboratorium Marii była fizykami, a Curie bardzo potrzebowała chemika. Idealną kandydatką była Gleditsch. Wielkie marzenie się ziściło.

 

Instytut Radowy w Paryżu, 1929, Wellcome Images, CC BY–4.0

Gleditsch otrzymała stypendium królowej Norwegii i Szwecji. Było ono niezbędne, aby opłacić pobyt w laboratorium Curie. Jednak Maria Skłodowska-Curie zrobiła tym razem wyjątek. W liście do Ellen napisała: […] jeśli podejmie Pani tę pracę [rekrystalizacja soli baru i radu], która zajmie tylko część Pani czasu, a będzie stanowić ogólną korzyść dla laboratorium, mógłbym zwolnić Panią z opłat […]. Jednocześnie mogłaby Pani pracować nad innymi, bardziej interesującym problemami, które mogą prowadzić do nowych wyników. W październiku 1907 roku Ellen Gleditsch wyjechała do Paryża. Początkowo mieszkała ze swoim bratem Adlerem, a później wynajęła małe mieszkanko za Panteonem, skąd miała blisko do pracowni i Sorbony. Po latach wspominała:

Pomieszczenia, które miała do dyspozycji Maria Curie były położone rozłożyście. Przy wejściu znajdowało się duże biuro z przylegającym ciemnym pokojem, w pobliżu pokoju pełniącego funkcję biblioteki. Trzeba było przejść przez podwórko, by dostać się do dużego laboratorium, w którym można było znaleźć większość sprzętu naukowego. Obok znajdowało się mały gabinet Marii Curie i inny pokój używany przez André Debierneʼa.

 

Maria Skłodowskia-Curie, 1911, Library of Congress

Precyzja z jaką Ellen podjęła się rozdziału soli baru i radu była tak wielka, że Madame Curie szybko uczyniła z niej osobistą asystentkę. W 1907 roku obie rozpoczęły prace nad eksperymentem, który miał obalić teorię Williama Ramsaya (1852–1916). Chemik ów twierdził, że w wyniku działania emanacji radu na miedź, otrzymał lit i sód. Maria Curie wraz z Ellen przeprowadziły niezwykle staranne doświadczenia, stosując w miejsce szklanych naczyń, naczynia platynowe. Stosunkowo szybko uczone stwierdziły, że efekt opisany przez Ramsaya nie istnieje, a obecność litu i sodu jest związana z używanymi przez niego szklanych i kwarcowych naczyń. Pomimo wielu różnic w osobowościach obie panie szybko się polubiły i być może zaprzyjaźniły. Gleditsch była często zapraszana do domu Curie w Sceaux, gdzie poznała córki Marii. Wydaje się również, że był to początek przyjaźni pomiędzy Ellen i Irène. Podczas jednej z krótkich wizyt w Norwegii Gleditsch zaręczyła się z młodym oficerem. Według biografów uczonej, para była bardzo różna i intelektualnie niedobrana. Zaręczyny – prawdopodobnie jedyny związek uczuciowy Gleditsch, który mógł zakończyć się małżeństwem – wkrótce zostały zerwane. W 1926 roku Gleditsch mówiła:

Często wymagana jest obecność [kobiety] w domu. Kobieta, która chce zostać badaczem, musi pogodzić dwa przeciwstawne żądania. Badania wymagają przede wszystkim refleksyjnej atmosfery, możliwości myślenia w ciszy i spokoju oraz skoncentrowania się na konkretnym problemie. Materialne obawy, troska o męża lub dzieci pozostawione w domu bez odpowiedniej pomocy lub opieki zabiją wszelkie szanse na pierwszorzędne wysiłki.

W 1912 roku Gleditsch otrzymała licencjat, z którym powróciła do Norwegii. Przyznano jej skromne stypendium na uniwersytecie w Oslo. Uczona próbowała kontynuować badania związane z czasem połowicznego zaniku radu, a jeszcze rozpoczęte w Paryżu, jednak na przeszkodzie stał brak odpowiednio wyposażonego laboratorium. Bardzo szybko zorientowała się, że swoją pasję i zainteresowanie radioaktywnością będzie mogła rozwijać w Stanach Zjednoczonych. Niestety los pisze własny scenariusz.

 

Portret dr Ellen Gleditsch, b.d., National Library of Norway

Na początku 1913 roku Ellen straciła oboje rodziców i jednego z braci. Została tym samym głową rodziny. Starała się utrzymywać dom i łożyła na edukacje rodzeństwa. Więzi rodzinne były bardzo mocne, co manifestowało się między innymi tym, że Ellen do końca życia mieszkała z bratem Adlerem. Pod koniec feralnego roku Gleditsch otrzymała stypendium Fundacji Amerykańsko-Skandynawskiej. Napisała do Bertrama Boltwooda (1870–1927) z Yale oraz Theodore’a Lymana (1874–1954) z Harvardu wyrażając chęć podjęcia z nimi współpracy. Po odmowie Lymana, który stwierdził, że żadna kobieta nigdy nie pracowała w jego laboratorium, i nie do końca optymistycznym liście Boltwooda, uparta i zdecydowana Ellen pojechała do Stanów Zjednoczonych. Może budzić to zdziwienie, bowiem Boltwood słyną ze swoich szowinistycznych poglądów. Po latach Gleditsch mówiła (nie odnosząc się do jego nazwiska), że pracowała z uczonym, który był znany z nienawiści do kobiet. I ją akceptował bo nie krzyczała. Według uczonej był to największy komplement w mojej karierze naukowej. To właśnie tutaj w semestrze 1913–1914 uczona określiła okres połowicznego zaniku radu na 1686 lat (dziś wiadomo, że wynosi on 1620 lat). Praca ta sprawiła, że uczona została rozpoznawalna w świecie nauki. Stała się wiodącą specjalistką w izolacji i oddzielaniu substancji promieniotwórczych od minerałów. Theodore W. Richards (1868–1928), zaprosił ją na Harvard, a wiosną 1914 roku otrzymała doktorat honoris causa Smith College w Massachusetts. Również Lyman zmienił zdanie i zaproponował jej posadę. Gleditsch wykładała teorię atomu, omawiając powstałą właśnie teorię kwantów oraz ostatnie prace Bohra, Rutherforda i Moseleya. Rozszerzyła swoje prace o badania nad radioaktywnymi minerałami, którymi interesowała się przez całe życie. Opracowała procedury analityczne izolacji wielu substancji radioaktywnych znalezionych w norweskich minerałach i dostarczała próbki do laboratorium Curie. Jako pierwsza zwróciła uwagę na znaczenie izotopów ołowiu w celu dokładnego określenia wieku Ziemi.

Na Uniwersytecie Harvarda Gleditsch zaangażowała się w badania izotopów. W tamtym czasie wiadomo było, że masa atomowa pierwiastków promieniotwórczych (lub tych, które powstawały w wyniku rozpadu promieniotwórczego) może się różnić w zależności od ich pochodzenia geologicznego. Na przykład, w rudach bogatych w naturalnie występujący tor obfitował ołów-208. Natomiast w rudach bogatych w uran dominował ołów-206. Problem pojawił się kiedy Francis Aston (1877–1945) ogłosił, że znalazł dwie różne masy atomowe dla chloru (odpowiednio 35 i 37), a średnia masa atomowa wynosi 35,46. Chlor nie jest pierwiastkiem radioaktywnym, zatem trudno było wytłumaczyć tą anomalię. Wyglądało na to, że także w tym przypadku skład izotopowy zmieniał się w zależności od źródła (tak jak w dla pierwiastków radioaktywnych). Gleditsch i jej współpracownicy badając chlor pochodzący z różnych źródeł, odkryli, że skład izotopowy chloru w rzeczywistości nie różnił się w zależności od źródła. Badacze określili masę atomową pierwiastka na dwa różne sposoby. W pierwszej metodzie strącili chlorek srebra za pomocą azotanu srebra. Chlorek srebra przemyli, wysuszyli i zredukowali do srebra metalicznego za pomocą gazowego wodoru. Na podstawie masy wysuszonego chlorku srebra i srebra metalicznego wyznaczyli ciężar atomowy chloru. Druga metoda polegała na określeniu gęstości nasyconych roztworów chlorku sodu, a następnie masy chloru. Jednakże Irène Curie w Paryżu otrzymała inny wynik. Gleditsch doszła jednak do wniosku, że próbki Curie musiały być zanieczyszczone. Masa atomowa chloru była zatem stała.

Oczywiście bardzo szybko zaczęła się uczoną interesować prasa. Podczas jednego z wywiadów zapytano ją o chęć wyjścia za mąż. Ze względu na sporą ilość pracy zwyczajnie nie mam [na małżeństwo] czasu; moimi zainteresowaniami są badania [naukowe], które pochłaniają wszystkie moje myśli – odpowiedziała Gleditsch.

Eva Ramstedt, ok. 1910, Uppsala University Library

Wybuch pierwszej wojny światowej przyniósł uczonej naukową izolację. Nie mogła wyjeżdżać, miała kłopoty z dostępem do światowej literatury specjalistycznej. W listopadzie 1915 roku pisała do Marii Skłodowskiej-Curie:

Minęło dużo czasu, odkąd miałam od Ciebie jakieś wiadomości. Mam nadzieję, że radzisz sobie tak dobrze, jak pozwalają na to takie czasy… Jak zapewne wiesz, tego lata spotkałam się z panią Ramstedt. Wspólnie badałyśmy radioaktywność w źródłach i wodzie oraz elektryczność w atmosferze. Mamy nadzieję, że będziemy mogły kontynuować [badania] w przyszłym roku. Miło było rozmawiać o Paryżu, laboratorium Curie i wspomnieniach z naszych czasów studenckich. Przydało mi się przynajmniej rozmawiać z kimś, kto pracuje nad radioaktywnością. Mam tu przyjaciół, chemików i fizyków, ale żaden z nich nie zajmował się wiele promieniotwórczością… Chciałabym pojechać do Paryża i Cię odwiedzić! Oby tylko warunki na to wkrótce pozwoliły!

W 1916 roku otrzymała stanowisko docenta oraz uczciwą pensję. Mogła prowadzić badania i zatrudniać współpracowników. Napisała pierwszy podręcznik dotyczący radioaktywności wydany jednocześnie w Szwecji i Norwegii pt. Rad i procesy radiochemiczne. W 1917 roku została wybrana na członkinię Akademii Nauk w Oslo. Została tym samym drugą kobietą, która dostąpiła tego zaszczytu (pierwszą była Kristine Bonnevie). Uważała, że współpraca międzynarodowa jest niezwykle ważna dla nauki. Ellen Gleditsch twierdziła, że:

W tej atmosferze [wyjazdów] dowiedziałam się, w jaki sposób problem [naukowy] rodzi się w jednym laboratorium, jest podejmowany w innym, a potem może zostać rozwiązany w jeszcze innym. Dowiedziałam się, że konkurencja i wyścig związany z rozwiązaniem [problemów naukowych] jest ściśle powiązany z postępem nauki. Powstaje rodzaj braterstwa między tymi, którzy pracują w tym samym laboratorium, w którym powstają różne problemy, gdzie są omawiane i być może ich rozwiązania skutkują publikacją. Rozwiązanie to dociera w końcu do laboratoriów w innych krajach, w których badane są te same problemy. I w końcu człowiek zdaje sobie sprawę – być może tylko poprzez małe osobiste rozczarowania lub sukcesy, że ktokolwiek podejmuje ten decydujący, ostatni krok związany z rozwiązaniem [problemu], czy płynie z zagranicy czy nie, ma drugorzędne znaczenie.

W 1919 roku Gleditsch wyjechała na dziewięciomiesięczne stypendium do Paryża. Rok później pojechała do Rutherforda do Cambridge i Soddy’ego do Oxfordu, z którym się zaprzyjaźniła i którego prace szczególnie ceniła. Następnie powróciła do Paryża, aby zastąpić podróżującą do Ameryki Południowej Marię Curie w laboratorium. Po powrocie do Norwegii została uhonorowana przez Norweską Akademię Nauk prestiżową nagrodą Nansena.

 

Ellen Gleditsch na schodach Instytutu Radowego w Paryżu, 1924 [za:] Natalie Pigeard-Micault, Les femmes du laboratoire Curie, Glypche, Paris 2013

W 1922 roku Gleditsch po raz pierwszy w liście do Marii Skłodowskiej-Curie skarżyła się na problemy zdrowotne. Pisała, że cierpi na anemię, która powoduje częste przeziębienia. Być może było to związane z pracą z substancjami radioaktywnymi, jednakże zważywszy na fakt, że uczona żyła prawie osiemdziesiąt dziewięć lat można wnioskować, że miała wyjątkowo silny organizm.

W okresie międzywojennym Gledisch skoncentrowała się na badaniu izotopów w minerałach. Część prac wykonała wspólnie z młodszą siostrą Liv, która także była chemikiem. Uczona zaangażowała się również w jedną z komisji działających przy Lidze Narodów. Głośno mówiła:

Nie ma znaczenia, czy praca jest wykonywana przez niską kobietę w Bułgarii czy przez wysokiego mężczyznę w Stanach Zjednoczonych, jeśli wykonano ją dobrze. I właśnie to musimy zrobić: pracować tak dobrze, aby nikt nie ośmielił się powiedzieć – to dobra robota dla kobiety, ale aby wszyscy mogli powiedzieć – to dobra robota w ogóle. Rasa i płeć nie mają znaczenia w nauce.

Ellen Gledtisch, ok. 1935, Oslo Museum, CC CC 1.0

W 1929 roku po wielu perturbacjach została profesorem chemii. W liście do Marii Curie pisała: Dokonało się. Trzy dni temu zostałam profesorem. Mam szczerą nadzieję, że będę w stanie wykonać dobrą robotę; i że nie będzie brakowało pracy. Mam również nadzieję, że od czasu do czasu będę Cię odwiedzać i że te wizyty będą dla mnie źródłem inspiracji i zachęty. Uważała, że praca ze studentami oznacza pracę nad przyszłością. To uczeń jutro będzie kontynuował naszą pracę. Aby popularyzować naukę, Gleditsch zaczęła wygłaszać wykłady popularnonaukowe w radio, pisała też artykuły w języku francuskim, angielskim, niemieckim i norweskim. Była autorką biografii wielu naukowców, których znała osobiście.

Podczas drugiej wojny światowej Gleditsch przyczyniła się do znalezienia bezpiecznej przystani w Norwegii dla uchodźców, głównie ze społeczności uniwersyteckiej. W jej laboratorium w Oslo i innych częściach kraju znaleziono miejsca dla uciekających naukowców. Wśród nich znaleźli się Elizabeth Rona i Marietta Blau. Kiedy Niemcy okupowali Norwegię, Gleditsch nigdy nie rezygnowała z wysiłków przeciwstawienia się okupantom i marionetkowemu reżimowi. Starała się utrzymać ducha oporu i przygotować się na spodziewane ataki na wolność akademicką i osobistą. Nic jej nie złamało. Jej brat, Adler był przez kilka lat jeńcem wojennym. Siostra Liv została aresztowana w ostaniem roku wojny. Ellen Gleditsch nadal okazywała pogardę okupantom, pomagając studentom, naukowcom i innym ludziom, którzy znaleźli się w niebezpieczeństwie. Kilkakrotnie ukrywała ich w swoim mieszkaniu. W 1943 roku uczona została aresztowana. Przesłuchiwał ją dobrze wykształcony niemiecki oficer. Po niemiecku przekonała go, aby ją wypuścił. I właściwie nie wiadomo dlaczego, oficer podziękował jej za miłe spotkanie i wyraził nadzieję, że spotkają się ponownie w przyjemniejszych okolicznościach. Wkrótce jednak została oskarżona o działalność polityczną na uniwersytecie i zakazano jej pracy na uczelni.

 

Zebranie Komisji Norm i Jednostek Promieniotwórczości w Sztokholmie w 1953; od lewej m.in: Raymond Delaby (1.),  Irène Joliot-Curie (6.), Ellen Gleditsch (9.), Friedrich Paneth (10.), austriacka fizyk Berta Karlik (11.) i George de Hevesy (12.), National Library of Norway

 

Po wojnie pozostała w kontakcie z przyjaciółmi i kolegami, takimi jak np. Lise Meitner, którą regularnie odwiedzała w Sztokholmie. W 1946 roku uczona przeszła na emeryturę i rozpoczęła współpracę z UNESCO. Jej celem była walka z analfabetyzmem. W 1947 roku na zaproszenie Frederica Joliota-Curie wzięła udział w ceremonii z okazji dziesiątej rocznicy śmierci Rutherforda. W 1952 roku została powołana do norweskiej komisji ds. koordynacji naukowej jako przedstawicielka rządu, gdzie była rzecznikiem międzynarodowej kontroli nad bombą atomową. W tym samym roku zrezygnowała z pracy w UNESCO w proteście przeciwko przyjęciu Hiszpanii pod faszystowskim reżimem Franco jako członka instytucji. Przez cały czas publikowała. Pod koniec życia zainteresowała się szczególnie historią nauki. Jej ostatni artykuł dotyczący życia i pracy szwedzkiego chemika Carla Wilhelma Scheele’a został opublikowany w 1968 roku. Uczona otrzymała wiele nagród i wyróżnień, w tym między innymi w 1962 roku jako pierwsza kobieta doktorat honoris causa Sorbony, medal miasta Paryża, została także honorowym obywatelem Paryża. Otrzymała również doktorat honoris causa Uniwersytetu w Strasburgu.

Pod koniec maja 1968 roku spędzała weekend w swoim wiejskim domu w Enebakk pod Oslo. Poczuła się źle. Straciła przytomność. Lekarze orzekli, że dostała udaru. Kilka dni później, 5 czerwca w wieku osiemdziesięciu dziewięciu lat Ellen Gleditsch zmarła.

Można by oczekiwać, że w Norwegii pamięć o uczonej będzie pielęgnowana i trwała. Niestety niewiele osób zna tą wyjątkową kobietę i jej osiągnięcia. Niestety mało kto pamięta Ellen Gleditsch – wybitną uczoną, działaczkę pokojową oraz przyjaciółkę i współpracowniczkę Marii Skłodowskiej-Curie.

 

W styczniu 2019 roku Svein Stølen – rektor Uniwersytetu w Oslo – odsłonił pamiątkową plakietę na budynku przy ulicy Jonas Reins 1 w Oslo, gdzie Ellen Gleditsch mieszkała w latach 1931–1968, fot. Eivind Torgersen, [za:] https://forskning.no
_______________

Literatura zalecana:

[1] A.-M. Weidler Kubanek, Nothing Less Than An Adventure: Ellen Gleditsch and Her Life in Science, CreateSpace Independent Publishing Platform, 2010.

[2] A. Lykknes, Ellen Gleditsch and Research on Radium, Chlorine and Potassium, [w]: Women in Their Element: Selected Women’s Contributions To The Periodic System, ed., Annette Lykknes, Brigitte Van Tiggelen, World Scientific Publishing Co, Singapore 2019.

[3] A. Lykknes, L. Kvittingen, A. K. Børrese, Ellen Gleditsch: Duty and responsibility in a research and teaching career, 1916-1946, Historical Studies in the Physical and Biological Sciences, 36 (1), 2005, str. 131–188.

[4] A. Lykknes, H. Kragh, L. Kvittingen, Ellen Gleditsch: Pioneer Woman in Radiochemistry, Phys. Perspect., 6, 2004, str. 126–155.

[5] A. Lykknes, Ellen Gleditsch: Woman Chemist in IUPAC’s Early History, Chemistry International, 2019, str. 26–27.

[6] A.-M. Weidler Kubanek, C. P. Grzegorek, Ellen Gleditsch: Professor and Humanist, [w]: A Devotion to Their Science: Pioneer Women of Radioactivity, ed., Marlene F. Rayner-Canham, Geoffrey W. Rayner-Canham, McGill-Queen’s University Press, Québec 1997.

[7] A. Lykknes, Ellen Gleditsch: Professor, Radiochemist, and Mentor, Department of Chemistry Norwegian University of Science and Technology Trondheim, Norway, Ph. D. thesis, 2005.

[8] M. F. Rayner-Canham, G. W. Rayner-Canham, Sir W. Grenfell College, Stefanie Horovitz, Ellen Gleditsch, Ada Hitchins, and the discovery of isotopes, Bull. Hist. Chem., 25(2), 2000, str. 103–108.

Maria Skłodowska-Curie we wspomnieniach najbliższych

 

 /   Tomasz Pospieszny & Ewelina Wajs-Baryła   /

Zaktualizowano 11 grudnia 2022 r.

 

 

 

Susan Quinn, Życie Marii Curie, Prószyński i Ska, Warszawa 1997

Susan Quinn – autorka doskonałej biografii Marii Skłodowskiej-Curie (Warszawa 1997) – we wstępie swojej książki napisała:

Maria Curie wywodziła się z rodziny kronikarzy. Jej ojciec, Władysław Skłodowski, spisał dzieje swojej rodziny, a jej brat, Józef, dokonał tego jeszcze raz, uzupełniając je o historię swojego pokolenia. Siostra Marii, Helena, prowadziła pamiętniki, które potem opublikowała. Sama Maria sporządziła biografię Piotra Curie oraz krótką autobiografię. O swojej sławnej matce pisały obie jej córki. W 1937 roku młodsza, Ewa, wydała po francusku jedną z najbardziej popularnych biografii wszech czasów, zatytułowaną „Madame Curie”.

Dziś chcielibyśmy Państwu przedstawić wspomnienia rodziny Skłodowskich i Curie, oraz ich przyjaciół, które na tle epoki opowiadają fascynujące historie ich życia.

 

 

 

1. Pamiętnik Władysława Skłodowskiego, ojca Marii

Władysław Skłodowski, Pamiętnik (1832–1902), materiał niepublikowany, archiwum rodzinne Piotra Chrząstowskiego

 

 

Pierwsza strona maszynopisu Pamiętnika Władysława Skłodowskiego, archiwum rodzinne Piotra Chrząstowskiego

 

Władysław Skłodowski, archiwum rodzinne Piotra Chrząstowskiego

Ojciec uczonej, Władysław Skłodowski, jest swoistym kronikarzem rodziny. Według prawnuka Józefa Skłodowskiego dr. Piotra Chrząstowskiego Władysław opisywał przodków i wszystko to co wiedział o pochodzeniu rodziny. Skupiał się także na wydarzeniach z życia, które wydawały mu się najbardziej inspirujące. Dużo miejsca poświęcił swojej pracy nauczyciela, na końcu wspomnień opisał pensje w Warszawie. Jego wspomnienia są niezwykle cenne, gdyż można z nich czerpać informacje o całej rodzinie Skłodowskich, o jej pochodzeniu, działalności, udziałach w powstaniach narodowych oraz trudach życia w czasach zaborów. Jak twierdzi dr Piotr Chrząstowski pamiętniki te nie stanowią systematycznej całość – być może stanowią fragment większej całości, która się niestety nie zachowała.

 

Materiały Wydawnictwa Sophia

 

Nakładem Wydawnictwa Sophia, we współpracy z potomkami rodziny Skłodowskich — Panią Jadwigą Chrząstowską i Panem dr. inż. Piotrem Chrząstowskim, Pamiętnik Władysława Skłodowskiego ukaże się drukiem w 2023 roku.

 

2. Pamiętniki Józefa Skłodowskiego, brata Marii

Strona tytułowa Wspomnień d-ra Józefa Skłodowskiego (1926–1936), materiał niepublikowany, archiwum rodzinne Piotra Chrząstowskiego

 

Józef Skłodowski, archiwum rodzinne Piotra Chrząstowskiego

Józef swoimi wspomnieniami uzupełnił pamiętnik ojca, Władysława Skłodowskiego. Wspomnienia brata Marii stanowią ważny materiał biograficzny, z którego można wiele dowiedzieć się o rodzicach uczonej, rodzeństwie i jej dzieciństwie. Ważną częścią wspomnień jest również medyczny opis choroby Marii, jej śmierci i pogrzebu. W pamiętniku znajduje się też sporo informacji związanych z warszawskim środowiskiem lekarskim. Józef skończył spisywać wspomnienia po 1935 roku, na dwa lata przed śmiercią.

 

Materiały Wydawnictwa Sophia

Nakładem Wydawnictwa Sophia, we współpracy z potomkami rodziny Skłodowskich — Panią Jadwigą Chrząstowską i Panem dr. inż. Piotrem Chrząstowskim, Wspomnienia Józefa Skłodowskiego ukażą się drukiem w 2023 roku.

 

 

 

3. Wspomnienia Bronisławy Dłuskiej, siostry Marii

Bronisława Dłuska, Marja Skłodowska-Curie. Życiorys i działalność naukowa gienjalnej Polki, Dziennik Ludowy, Chicago 1921, strona tytułowa książki ze zbiorów Biblioteki Narodowej
Bronisława Dłuska, 1891, domena publiczna

Jest to niewielka książeczka licząca raptem 15 stron, z której dochód został przeznaczony w myśl życzenia uczonej na pracownię radiologiczną w Warszawie. Książkę wydano w 1921 roku, kiedy Maria Skłodowska-Curie wraz z córkami odbyła pierwszą podróż do USA. W tym czasie w redakcji „Dziennika Ludowego” pracowała córka Bronisławy – Helena Dłuska. Prawdopodobnie książeczka miała przybliżyć Polonii amerykańskiej sylwetkę polskiej Uczonej. Autorka skupia się w niej na pochodzeniu rodziny, dzieciństwie i młodości Marii, ale także opisuje jej wielkie odkrycie i trudną pracę. Jedyny znany egzemplarz znajduje się w Bibliotece Narodowej w Warszawie.

 

4. Wspomnienia Heleny Skłodowskiej-Szalay, siostry Marii

Helena Skłodowska-Szalay, Ze wspomnień o Marii Skłodowskiej-Curie, Nasza księgarnia, Warszawa 1958. Księgozbiór Tomasza Pospiesznego

 

Wydanie nowe: Helena Skłodowska-Szalay, Ze wspomnień o Marii Skłodowskiej-Curie. Pamiątkowe wiersze, złapane chwile, Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie, Warszawa 2019. Księgozbiór Tomasza Pospiesznego

 

Helena Skłodowska-Szalay, ok. 1900, domena publiczna

W tej niezwykłej książce siostra Marii wspomina dzieciństwo, wspólnie spędzone wakacje w 1883 roku, pobyt Marii w Paryżu, jej małżeństwo z Piotrem Curie oraz ostatnie lato Piotra Curie, spędzone wspólnie na francuskim wybrzeżu.

Nowe wydanie książki w 2019 roku powstało z inicjatywy prawnuczki Heleny Skłodowskiej-Szalay — Hanny Karczewskiej. Zostało ono uzupełnione wierszami oraz anegdotami, które Helena zapisywała przez lata, a także interesującymi fotografiami.

 

 

5. Autobiografia Marii Skłodowskiej-Curie.

Maria Skłodowska-Curie, Marja Skłodowska-Curie o swojem życiu i pracach, Towarzystwo Instytutu Radowego im. M. Skłodowskiej-Curie, Warszawa 1935, ze zbiorów Biblioteki Narodowej

 

Edycja specjalna: Maria Skłodowska-Curie, Autobiografia i wspomnienia o Piotrze Curie, Dom Wydawniczo-Promocyjny GAL, Warszawa 2011

Autobiografia Marii Skłodowskiej-Curie i jej wspomnienia o Piotrze Curie powstały w wyniku inicjatywy amerykańskiej dziennikarki i późniejszej przyjaciółki Marii, Marie M. Meloney (Missy). Była ona inicjatorką podróży do USA, podczas której Maria wygłaszała wykłady umożliwiające jej zdobycie środków finansowych na zakup grama radu i wyposażenie paryskiego laboratorium. Maria była początkowo bardzo sceptyczna wobec pomysłu pisania. Jednak w 1923 roku nakładem wydawnictwa Macmillan Company ukazała się książka zatytułowana Pierre Curie. Na książkę składała się biografia Piotra oraz szkic autobiografii Marii. Co ciekawe, wnuczka uczonej, Helena Joliot-Curie w wywiadzie udzielonym w 2012 roku Shelly Emling zasugerowała, że cześć autobiografii mogła napisać Missy. Może o tym świadczyć chociażby błąd dotyczący wieku Józefa i Marii w roku śmierci ich matki. Książka dla badaczy życia Marii jest niezwykle cenna zwłaszcza w kontekście opisów odkrycia polonu i radu.

 

6. Wspomnienia Marii o Piotrze Curie.

Maria Skłodowska-Curie, Piotr Curie: wyjątki ze wspomnień Marji Skłodowskiej-Curie o jej mężu, Komitet Daru Narodowego dla Marji Skłodowskiej-Curie, Warszawa 1925, ze zbiorów Biblioteki Narodowej

 

Najnowsze wydanie: Maria Skłodowska-Curie, Autobiografia i wspomnienia o Piotrze Curie, Dom Wydawniczo-Promocyjny GAL, Warszawa 2017.

W książce Maria opisała dzieciństwo i młodość Piotra Curie, jego rodzinę oraz pracę naukową. Jest to wartościowe źródło informacji o uczonym.

 

7. Dziennik żałobny Marii Skłodowskiej-Curie.

Maria Skłodowska-Curie, Odkąd przestałeś istnieć, „Magazyn Gazety Wyborczej”, 31 maja 2001

 

Niewielkie fragmenty Dziennika żałobnego znalazły się w książce Ewy Curie. W 1990 roku rodzina Curie udostępniła dziennik Bibliotece Narodowej w Paryżu. Obszerniejsze jego fragmenty można znaleźć w książce Susan Quinn Życie Marii Curie. We Francji dziennik ukazał się nakładem wydawnictwa Odile Jacob w roku 1996. W Polsce treść dziennika została opublikowana w tłumaczeniu Sławomira Zagórskiego na łamach „Magazynu Gazety Wyborczej” w 2001 roku.

Najnowsze wydanie: T. Pospieszny, E. Wajs-Baryła [red.], Piotrze, mój Piotrze. Dziennik żałobny Marii Skłodowskiej-Curie / Pierre, mon Pierre, Journail de deuil de Marie Sklodowska-Curie, Wydawnictwo Sophia, Warszawa 2022.

W 2022 roku, we współpracy z Wydawnictwem Sophia oraz tłumaczką Agatą Tomaszewską, podjęliśmy się przygotowania do druku po raz pierwszy w formie książkowej w formie książkowej Dziennika żałobnego Marii Skłodowskiej-Curie. Publikacja jest w całości dwujęzyczna – polsko-francuska. Ten niezwykły wyraz żalu, bólu i tęsknoty po śmierci Piotra Maria prowadziła przez rok. Pierwszego wpisu dokonała 30 kwietnia 1906 roku. Kolejnych 1, 7, 11, 14 maja, 10 czerwca, 6 listopada, ostatniego w kwietniu 1907 roku. Wpisy Marii są niezwykle wzruszające i poruszające. Publikacja zawiera także notę biograficzną Piotra Curie oraz wybór fotografii z albumów rodzinnych Skłodowskich i Curie. Książka ukazała się w serii „MS”.

 

 

8. Wspomnienia Marii Skłodowskiej-Curie z czasów pierwszej wojny światowej.

Maria Curie, La radiologie et la guerre, Librairie Félix Alcan, Paris 1921, strona tytułowa książki ze zbiorów Bibliothèque nationale de France

 

Książka niestety nigdy nie ukazała się w języku polskim. Poza wieloma fachowymi opisami technicznymi w książce znalazły się też refleksje uczonej dotyczące okrucieństwa wojny. Kilka fragmentów książki można znaleźć we wspomnieniach Ireny Joliot-Curie.

 

9. Wspomnienia Ireny Joliot-Curie, starszej córki Marii.

W Polsce po raz pierwszy tekst ukazał się w czasopiśmie „Postępy Fizyki” w 1956 roku.

Nadbitka: I. Joliot-Curie, Wspomnienia o Marii Skłodowskiej-Curie, „Postępy Fizyki”, T. VI, 1956, Z. 1. Kolekcja Eweliny Wajs-Baryły

Irena Joliot-Curie, Maria Curie, moja matka, Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie, Warszawa 2020

Irena Joliot-Curie, 1936, Narodowe Archiwum Cyfrowe

W 2020 roku ukazało się pierwsze książkowe wydanie wspomnień autorki o genialnej matce. Tekst został opracowany w oparciu o artykuł autorstwa Ireny Joliot-Curie z 1954 roku opublikowany w czasopiśmie „Europeˮ. Stanowi ono uzupełnienie biografii autorstwa Ewy Curie, przez co czytelnik otrzymuje kompatybilny obraz Marii Skłodowskiej-Curie. Dodatkowym atutem publikacji są unikatowe zdjęcia z Musée Curie w Paryżu. Autorem wstępu oraz konsultantem naukowym książki jest Tomasz Pospieszny.

 

 

Książka: I. Joliot-Curie, Maria Curie, moja matka. Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie, Warszawa 2020. Kolekcja Tomasza Pospiesznego

 

 

10. Wspomnienia Ewy Curie, młodszej córki Marii.

Pierwsze wydanie: Ewa Curie, Maria Curie, Wydawnictwo J. Przeworskiego, Warszawa 1938

 

Najnowsze wydanie:Ewa Curie, Maria Curie, WAB, Warszawa 2021. Księgozbiór Tomasza Pospiesznego

 

Ewa Curie, lata 20. XX wieku, Narodowe Archiwum Cyfrowe

Ewa Curie pracowała nad biografią matki trzy lata. Jak sama przyznała w 1988 roku, śpieszyła się bowiem nie chciała by ktoś inny ją ubiegł i zrobił to niewłaściwie. W 1937 roku książka została wydana we Francji pod tytułem Madame Curie. Biografia uczonej od początku cieszyła wielką popularnością – w 1937 roku przyznano jej amerykańską National Book Award w kategorii literatura faktu, a w 1943 roku została sfilmowana przez wytwórnię Metro-Goldwyn-Mayer. W roli tytułowej wystąpiła Greer Garson, która za tę rolę otrzymała nominację do Oscara.

Wiele listów, notatek i dokumentów które cytuje Ewa uległo zniszczeniu lub zagubieniu podczas drugiej wojny światowej, dlatego książka ta stanowi kopalnię wiedzy związaną z życiem uczonej. Niektórzy historycy nauki uważają jednak, że w książce Maria została przedstawiona w świetle hagiograficznym, a kilka wątków z jej życia jak np. romans Marii z Paulem Langevinem zostały przemilczane (Ewa ograniczyła się w tej kwestii do jednego zdania i nie wymieniła uczonego z nazwiska). W Polsce książka ukazała się w 1938 roku (miała w tym roku dwa wydania) w tłumaczeniu siostrzenicy Marii, Hanny Szyllerowej (córki Heleny). Co ciekawe książka nigdy nie ukazała się w całości w języku polskim. Brakuje w niej niektórych listów czy ich fragmentów, które są obecne w innych wersjach językowych np. niemieckiej czy angielskiej. Niemniej jednak jest to książka wzruszająca i wyjątkowa pod wieloma względami.

W 2021 roku nakładem wydawnictwa WAB ukazało się kolejne wydanie, w którym uzupełniono brakujące fragmenty korespondencji. Naszą recenzję znajdziecie państwo TUTAJ:

Ewa Curie

 

11. Wspomnienia Marii Goetel-Szancenbachowej, bratanicy Marii.

Pierwsza strona wspomnień Marii Goetel-Szancenbachowej  Aby ocalić od zapomnienia, 1967, materiał niepublikowany, archiwum rodzinne Piotra Chrząstowskiego

 

Maria ze Skłodowskich Goetel-Szancenbachowa, archiwum rodzinne Piotra Chrząstowskiego

Rękopis wspomnień bratanicy Marii Skłodowskiej-Curie liczy 58 stron. Wspomnienia przedstawiają jej wielką ciotkę jako niezwykle cichą i skromną osobę. Ich treść jest bardzo intymna i osobista, przywołują Marię Skłodowską-Curie jako osobę niezwykle rodzinną. Według informacji pozyskanych od dr. Piotra Chrząstowskiego ostateczną wersję wspomnień jego babcia napisała w 1967 roku (zmarła w październiku 1976 roku). Ich większą część zajmują wspomnienia związane z Marią Skłodowską-Curie, co wyraźnie wskazuje, że Maria Goetel-Szancenbach była zafascynowana ciotką.

 

Materiały Wydawnictwa Sophia

Nakładem Wydawnictwa Sophia, we współpracy z potomkami rodziny Skłodowskich — Panią Jadwigą Chrząstowską i Panem dr. inż. Piotrem Chrząstowskim, zapiski Marii ze Skłodowskich Goetel-Szancenbachowej ukażą się drukiem w 2023 roku.

 

 

12. Wspomnienia dr Marii Felauer, kuzynki Marii Skłodowskiej-Curie

Książka: M. Felauer, Życiorys Marji Skłodowskiej-Curie i znaczenie Radu w lecznictwie, Warszawa 1926. Kolekcja Tomasza Pospiesznego

 

Doktor Maria (a właściwie Marianna) Felauer była kuzynką Marii Skłodowskiej-Curie; córką Wisławy Skłodowskiej (młodszej siostry Władysława Skłodowskiego) i Henryka Felauera. Wykształcenie medyczne zdobyła w Paryżu, a potem mieszkała i leczyła m.in. we Lwowie i w Łodzi. Odbyła także staż medyczny w zakresie radioterapii w medycznej części paryskiego Instytutu Radowego – dzięki wsparciu finansowemu i poparciu Madame Curie. Nigdy nie wyszła za mąż. Kiedy nazwisko Skłodowska-Curie stało się znane na całym świecie, zdarzało jej się używać nazwiska Felauer-Skłodowska. Zmarła tragicznie w 1928 roku.

W 1926 roku na zlecenie Komitetu Daru Narodowego dla Marji Skłodowskiej-Curie napisała książeczkę pt. Życiorys Marji Skłodowskiej-Curie i znaczenie Radu w lecznictwie. Książka sprzedawana jako cegiełka na rzecz budowy Instytutu Radowego w Warszawie.

 

 

Pierwsza strona książki dr Marii Felauer, Życiorys Marji Skłodowskiej-Curie i znaczenie Radu w lecznictwie, Warszawa 1926. Kolekcja Tomasza Pospiesznego

 

 

 

 

13. Wspomnienia Walerego Goetla, pierwszego męża Marii Goetel-Szancenbachowej

Walery Goetel, Pod znakiem optymizmu, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1976. Księgozbiór Tomasza Pospiesznego

 

Walery Goetel, Muzeum Miejskiej Suchej Beskidzkiej

Walery Goetel spisując swoje wspomnienia u schyłku życia zawarł w nich barwny opis wycieczki w Tatry, którą wraz z Bronisławą i Kazimierzem Dłuskimi zorganizował latem 1911 roku dla Marii Skłodowskiej-Curie i jej córek: Ireny i Ewy. Zaledwie dwa lata po tej wyprawie w góry Walery poślubił Maniusię Skłodowską – bratanicę Marii. Szerzej o Walerym Goetlu i wyprawie w Tatry z Marią Skłodowską–Curie pisaliśmy TUTAJ.

Tę samą wyprawę w Tatry opisuje Irena Pawlewska-Szydłowska, córka kuzynki Marii — Henryki. Artykuł można odnaleźć w czasopiśmie „Turystyka”: I. Szydłowska-Pawlewska, Z Marią Skłodowską-Curie w Tatrach, „Turysta” 11,1954, s. 5.

 

 

 

14. Wspomnienia Eugenii Cotton, uczennicy Marii.

Eugénie Cotton, Rodzina Curie i promieniotwórczość, Wiedza Powszechna, Warszawa 1965. Księgozbiór Eweliny Wajs-Baryły
Eugenie Cotton, domena publiczna

Niestety niewznawiana i mało znana, jednak bardzo interesująca pozycja książkowa. Była uczennica Marii, a później przyjaciółka domu rodziny Curie – Eugenie Feytis-Cotton – kreśli intymny portret Marii i Piotra Curie oraz Ireny i Fryderyka Joliot-Curie. Autorka przywołuje wiele wspomnień z ważnych wydarzeń w życiu rodziny Curie, których była świadkiem.

 

 

 

 

 

15. Wspomnienia Alicji Dorabialskiej, studentki Marii

Strona tytułowa pierwszego wydania: Alicja Dorabialska, Maria Skłodowska-Curie i Piotr Curie. Zarys życia i pracy na tle elementarnego wykładu nauki o promieniotwórczości, Księgarnia św. Wojciecha, Poznań 1935. Księgozbiór Tomasza Pospiesznego

 

Drugie wydanie: Alicja Dorabialska, Maria Skłodowska-Curie i Piotr Curie. Zarys życia i pracy na tle elementarnego wykładu nauki o promieniotwórczości, Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1948. Księgozbiór Tomasza Pospiesznego

 

Alicja Dorabialska, domena publiczna

Autorka przeszła do historii jako „żaczek Madame Curie”. W tej książce Alicja Dorabialska opowiada historię życia Marii i Piotra Curie oraz ich odkrycia i badań naukowych. Skupia się także na aspekcie naukowym związanym z radioaktywnością, robi to jednak bardzo prosto i przyjemnie. Więcej osobistych refleksji związanych z Marią Skłodowską-Curie Dorabialska umieściła w autobiografii pt. Jeszcze jedno życie (Fundacja Badań Radiacyjnych, Łódź 1998). Opisuje tam swoje dwa pobyty na stażach w Instytucie Radowym w Paryżu – atmosferę miejsca i pracy, którą stworzyła w laboratorium Maria Skłodowska-Curie, a także sylwetki Ireny i Fryderyka Joliot-Curie.

Alicja Dorabialska, Jeszcze jedno życie, Fundacja Badań Radiacyjnych, Łódź 1998. Księgozbiór Tomasza Pospiesznego

 

16. Wspomnienia Bronisława Sabata, studenta małżonków Curie

Bronisław Sabat, Na kanwie moich wspomnień o Marii z Skłodowskich i Piotrze Curie, odbitka czasopisma „Służba Zdrowia” 16, 1950. Księgozbiór Tomasza Pospiesznego

 

Bronisław Sabat, domena publiczna

 

Niewielka książeczka licząca 15 stron, bardzo rzadka i zupełnie zapomniana pozycja. Autor, który przebywał w 1904 roku w laboratorium państwa Curie i miał okazję poznać ich osobiście i pracować z nimi, wspomina zarówno uczonych jak i ich pracę naukową.

 

 

 

 

 

***

 

Warto zauważyć jeszcze jeden ciekawy rys, charakterystyczny dla rodziny Skłodowskich — niezwykłą wrażliwość społeczną i działalność filantropijną. Siostry Skłodowskie dochód ze sprzedaży swoich wspomnień przekazały na konkretne cele naukowe i społeczne. Bronisława, Helena i Maria wspierały wzajemnie swoje projekty, nie tylko organizacyjnie, ale również finansowo. W 1921 roku Bronisława Dłuska dochód ze sprzedaży wśród Polonii w USA wspomnień o siostrze Marii przeznaczyła – zgodnie z życzeniem Uczonej – na Pracownię Radiologiczną im. Mirosława Kernbauma w Warszawie. W 1925 roku Maria Skłodowska-Curie dochód ze sprzedaży wspomnień o Piotrze Curie przeznaczyła dla komitetu budowy Instytutu Radowego w Warszawie, któremu przewodniczyła jej siostra Bronisława. Gdy w 1958 roku Helena Skłodowska-Szalay wydała swoje wspomnienia o siostrze Marii honorarium przeznaczyła na odbudowę domu sierot w Helenowie pod Warszawą, który powstał w 1922 roku z inicjatywy Bronisławy Dłuskiej.

Serdecznie dziękujemy Panu doktorowi Piotrowi Chrząstowskiemu i Pani Jadwidze Chrząstowskiej za udostępnienie niepublikowanych materiałów z archiwum rodzinnego.

 

 

 

„Robaczki świętojańskie” — fragment książki profesora Tomasza Pospiesznego pt. „Maria Skłodowska-Curie. Zakochana w nauce”.​

Splendor sławy nadszedł z końcem 1903 roku, kiedy prace Marii i Piotra Curie zostały uhonorowane Nagrodą Nobla z fizyki „w uznaniu nadzwyczajnych zasług w ich wspólnych badaniach nad zjawiskiem promieniowania wykrytym przez profesora Henriego Becquerela”. Otrzymali ją wspólnie z Becquerelem, który nagrodę dostał „w uznaniu za odkrycie promieniotwórczości naturalnej”. Wydaje się, że Becquerel został wyróżniony w dużej mierze ze względu na swoją pozycję naukową.

Ernest Rutherford, b.d., Kolekcja Tomasza Pospiesznego

Już w 1898 roku Rutherford – wschodząca gwiazda nauki – zaznaczał, że Becquerel – uznany autorytet w kręgach nauki, może się mylić:

Wyniki doświadczeń Becquerela wykazują, iż promieniowanie Röntgena i promieniowanie uranowe są bardzo podobne pod względem przenikania przez ciała stałe i wywoływania przewodnictwa elektrycznego w gazie, przez który przechodzą; jednak między tymi dwoma rodzajami promieniowania istnieje zasadnicza różnica. Becquerel stwierdził, że promieniowanie uranu można załamywać i polaryzować, podczas gdy nie uzyskano żadnych pewnych wyników dotyczących polaryzacji i załamania promieni Röntgena. Wszystkie otrzymane wyniki wykazują, że uran wysyła jakieś promieniowanie, które pod względem działania na gaz jest podobne do promieni Röntgena i wtórnego promieniowania wysyłanego przez metale przy padaniu na nie promieni Röntgena. Jeśli okaże się, że promienie wysyłane przez uran nie ulegają polaryzacji i załamaniu, to podobieństwo będzie zupełne.

Poza wcześniejszymi błędami, w dwa lata po otrzymaniu Nagrody Nobla, uczony dalej publikował błędne wyniki. Ernest Rutherford, nie przebierając w słowach, w liście do Williama Bragga napisał:

Zapewne spostrzegł Pan już, że Becquerel oszalał… On napisał, że promienie radu są jednorodne i przy przejściu przez materię nie zmniejszają, lecz raczej zwiększają prędkość!!! Nigdy nie widziałem tak przerażającej impotencji intelektualnej u kogoś, kto uważa się za lidera nauki… Uważam, że Becquerel to osioł pierwszej klasy…

 

Antoine Henri Becquerel, 1904, Library of Congres

10 grudnia 1903 roku na uroczystość wręczenia Nagrody Nobla do Sztokholmu Becquerel pojechał sam. Zgodnie z przyjętym zwyczajem wygłosił wykład pt. O radioaktywności, nowej właściwości materii. Rozpoczął go słowami:

Temat, który proponuję, stał się w ciągu zaledwie kilku lat tak obszerny, że aby zamknąć go w jednym wykładzie, jestem zmuszony ograniczyć się do wymienienia jedynie głównych odkryć w porządku chronologicznym. Na początku należałoby przedstawić znakomitą pracę nad radem państwa Curie, aby później podsumować moje własne badania.

 

Dyplom Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki dla Piotra i Marii Curie. Warto zauważyć, że wers dzielący imiona i nazwisko małożnków znaczy — "i jego żony". Zatem w opinii Szwedzkiej Królewskiej Akademii Nauk Maria była jedynie żoną, wsparciem i pomocą Piotra, a nie samodzielnym naukowcem.

Podczas bardzo uroczystej ceremonii (wręczenie nagród odbywało się dopiero po raz trzeci) prezydent Szwedzkiej Akademii Nauk doktor Henricus Ragnar Tornebladh po wychwalaniu geniuszu Becquerela powiedział:

Wielki sukces profesora i Madame Curie jest najlepszą ilustracją starego przysłowia […] zjednoczenie jest siłą. To pozwala nam spojrzeć na słowo Boga w zupełnie nowym świetle: – Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam; Uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc.

Maria Skłodowska-Curie w dniu obrony doktoratu, 1903, Archiwum Piotra Chrząstowskiego

Doktor Maria Curie, uczona, została przedstawiona jako Madame Curie i tylko odpowiednia pomoc! Ta, od której wszystko się rozpoczęło, ta, dzięki której Becquerel mógł pojechać do Sztokholmu, ta, która stanowiła intelektualny autorytet w tematyce promieniotwórczości! Echa umniejszania zasług Madame Curie znalazły także odbicie w prasie, gdzie często pisano o niej jako współpracownicy czy pomocnicy Piotra. Bardzo rzadko uważano ją za samodzielną uczoną z własnym warsztatem badawczym, osiągnięciami czy pomysłami. Wyraz tego można znaleźć także na dyplomie Nagrody Nobla, gdzie pod nazwiskiem Piotra Curie dodano napis „i jego żony Marii Curie”. Dziwić może także, że nazwisko Piotra jest wymienione w pierwszej kolejności. Cóż, szowinistyczne poglądy Szwedzkiej Akademii Nauk będziemy mieli okazję podziwiać jeszcze wiele razy. Należy jednak przyznać, że były też komentarze pozytywne – „Maria, będąc naukowcem i towarzyszem prac badawczych swojego męża, jest jednocześnie żoną, matką, panią domu. […] w żaden sposób te dwie role nie wykluczają się i nie kłócą”. Niestety wypowiedzi takie były raczej sporadyczne.

 

Ilustracja prasowa z 1905 roku — Państwo Curie z wizytą w Sztokholmie, dzięki uprzejmości Karin Blanc

Małżonkowie Curie przebywali w Sztokholmie w dniach od 3 do 6 czerwca 1905 roku. Jak podaje Karin Blanc:

 

[…] podczas swojego pobytu poprowadzą wykład na uniwersytecie, spędzą dzień w Uppsali z profesorem Knutem Angstromem i, wbrew powszechnym opiniom, wspólnie zasiądą na scenie królewskiej Akademii Muzycznej, gdzie wygłoszą przemówienie noblowskie. Maria Curie usłyszy ponadto pochwały ze strony szwedzkiej Ligi Kobiet.

 

Warto w tym miejscu podkreślić, że Maria nigdy nie była sufrażystką ani feministką. Uważała, że równość płci polega nie tyle na równości praw, ile na równości obowiązków. Skoro mężczyzna może wykonywać jakąś pracę, może ją również wykonywać kobieta.

 

Według Karin Blanc Maria Curie miała demonstrować w trakcie wystąpienia Piotra pokazy eksperymentów z radem. Kiedy jedno z doświadczeń zakończyło się niepowodzeniem, Piotr wykrzyknął: „Przeklęty rad!”.

Państwo Curie w roku odebrania Nagrody Nobla z fizyki, 1905, Zbiór Korotyńskich, Archiwum Państwowe w Warszawie

6 czerwca 1905 roku w wykładzie pt. Substancje radioaktywne, w szczególności rad Piotr Curie mówił:

Proszę pozwolić, że przede wszystkim wyrażę swoją wdzięczność za to, że mogę dziś przemawiać przed Akademią Nauk, która obdarzyła Madame Curie i mnie wielkim zaszczytem przyznania nam Nagrody Nobla. Musimy również przeprosić za opóźnienie wizyty w Sztokholmie z przyczyn niezależnych od nas. […] Można przypuścić, iż w rękach zbrodniczych rad mógłby stać się bardzo niebezpieczny. Nasuwa się więc pytanie, czy poznawanie tajników natury jest pożyteczne dla ludzkości. Czy jest ona dość dojrzała, aby z nich korzystać? Czy też – przeciwnie – poznanie to przyniesie jej szkodę? Charakterystyczny jest przykład wynalazków Nobla. Potężne materiały wybuchowe pozwoliły ludziom dokonać prac godnych podziwu, ale są one równocześnie straszliwym środkiem zniszczenia w rękach wielkich zbrodniarzy, którzy prowadzą narody ku wojnie. Należę do tych, którzy wraz z Noblem myślą, że ludzkość wyciągnie więcej dobra niż szkody z nowych wynalazków.

***

Tomasz Pospieszny, Maria Skłodowska-Curie. Zakochana w nauce,
Wydawnictwo Po Godzinach, Warszawa 2020,
s. 143–145 i 153–154.

Splendor sławy nadszedł z końcem 1903 roku, kiedy prace Marii i Piotra Curie zostały uhonorowane Nagrodą Nobla z fizyki „w uznaniu nadzwyczajnych zasług w ich wspólnych badaniach nad zjawiskiem promieniowania wykrytym przez profesora Henriego Becquerela”. Otrzymali ją wspólnie z Becquerelem, który nagrodę dostał „w uznaniu za odkrycie promieniotwórczości naturalnej”. Wydaje się, że Becquerel został wyróżniony w dużej mierze ze względu na swoją pozycję naukową.

Ernest Rutherford, b.d., Kolekcja Tomasza Pospiesznego

Już w 1898 roku Rutherford – wschodząca gwiazda nauki – zaznaczał, że Becquerel – uznany autorytet w kręgach nauki, może się mylić:

Wyniki doświadczeń Becquerela wykazują, iż promieniowanie Röntgena i promieniowanie uranowe są bardzo podobne pod względem przenikania przez ciała stałe i wywoływania przewodnictwa elektrycznego w gazie, przez który przechodzą; jednak między tymi dwoma rodzajami promieniowania istnieje zasadnicza różnica. Becquerel stwierdził, że promieniowanie uranu można załamywać i polaryzować, podczas gdy nie uzyskano żadnych pewnych wyników dotyczących polaryzacji i załamania promieni Röntgena. Wszystkie otrzymane wyniki wykazują, że uran wysyła jakieś promieniowanie, które pod względem działania na gaz jest podobne do promieni Röntgena i wtórnego promieniowania wysyłanego przez metale przy padaniu na nie promieni Röntgena. Jeśli okaże się, że promienie wysyłane przez uran nie ulegają polaryzacji i załamaniu, to podobieństwo będzie zupełne.

Poza wcześniejszymi błędami, w dwa lata po otrzymaniu Nagrody Nobla, uczony dalej publikował błędne wyniki. Ernest Rutherford, nie przebierając w słowach, w liście do Williama Bragga napisał:

Zapewne spostrzegł Pan już, że Becquerel oszalał… On napisał, że promienie radu są jednorodne i przy przejściu przez materię nie zmniejszają, lecz raczej zwiększają prędkość!!! Nigdy nie widziałem tak przerażającej impotencji intelektualnej u kogoś, kto uważa się za lidera nauki… Uważam, że Becquerel to osioł pierwszej klasy…

 

Antoine Henri Becquerel, 1904, Library of Congres

10 grudnia 1903 roku na uroczystość wręczenia Nagrody Nobla do Sztokholmu Becquerel pojechał sam. Zgodnie z przyjętym zwyczajem wygłosił wykład pt. O radioaktywności, nowej właściwości materii. Rozpoczął go słowami:

Temat, który proponuję, stał się w ciągu zaledwie kilku lat tak obszerny, że aby zamknąć go w jednym wykładzie, jestem zmuszony ograniczyć się do wymienienia jedynie głównych odkryć w porządku chronologicznym. Na początku należałoby przedstawić znakomitą pracę nad radem państwa Curie, aby później podsumować moje własne badania.

 

Dyplom Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki dla Piotra i Marii Curie. Warto zauważyć, że wers dzielący imiona i nazwisko małożnków znaczy — "i jego żony". Zatem w opinii Szwedzkiej Królewskiej Akademii Nauk Maria była jedynie żoną, wsparciem i pomocą Piotra, a nie samodzielnym naukowcem.

Podczas bardzo uroczystej ceremonii (wręczenie nagród odbywało się dopiero po raz trzeci) prezydent Szwedzkiej Akademii Nauk doktor Henricus Ragnar Tornebladh po wychwalaniu geniuszu Becquerela powiedział:

Wielki sukces profesora i Madame Curie jest najlepszą ilustracją starego przysłowia […] zjednoczenie jest siłą. To pozwala nam spojrzeć na słowo Boga w zupełnie nowym świetle: – Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam; Uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc.

Maria Skłodowska-Curie w dniu obrony doktoratu, 1903, Archiwum Piotra Chrząstowskiego

Doktor Maria Curie, uczona, została przedstawiona jako Madame Curie i tylko odpowiednia pomoc! Ta, od której wszystko się rozpoczęło, ta, dzięki której Becquerel mógł pojechać do Sztokholmu, ta, która stanowiła intelektualny autorytet w tematyce promieniotwórczości! Echa umniejszania zasług Madame Curie znalazły także odbicie w prasie, gdzie często pisano o niej jako współpracownicy czy pomocnicy Piotra. Bardzo rzadko uważano ją za samodzielną uczoną z własnym warsztatem badawczym, osiągnięciami czy pomysłami. Wyraz tego można znaleźć także na dyplomie Nagrody Nobla, gdzie pod nazwiskiem Piotra Curie dodano napis „i jego żony Marii Curie”. Dziwić może także, że nazwisko Piotra jest wymienione w pierwszej kolejności. Cóż, szowinistyczne poglądy Szwedzkiej Akademii Nauk będziemy mieli okazję podziwiać jeszcze wiele razy. Należy jednak przyznać, że były też komentarze pozytywne – „Maria, będąc naukowcem i towarzyszem prac badawczych swojego męża, jest jednocześnie żoną, matką, panią domu. […] w żaden sposób te dwie role nie wykluczają się i nie kłócą”. Niestety wypowiedzi takie były raczej sporadyczne.

 

Ilustracja prasowa z 1905 roku — Państwo Curie z wizytą w Sztokholmie, dzięki uprzejmości Karin Blanc

Małżonkowie Curie przebywali w Sztokholmie w dniach od 3 do 6 czerwca 1905 roku. Jak podaje Karin Blanc:

 

[…] podczas swojego pobytu poprowadzą wykład na uniwersytecie, spędzą dzień w Uppsali z profesorem Knutem Angstromem i, wbrew powszechnym opiniom, wspólnie zasiądą na scenie królewskiej Akademii Muzycznej, gdzie wygłoszą przemówienie noblowskie. Maria Curie usłyszy ponadto pochwały ze strony szwedzkiej Ligi Kobiet.

 

Warto w tym miejscu podkreślić, że Maria nigdy nie była sufrażystką ani feministką. Uważała, że równość płci polega nie tyle na równości praw, ile na równości obowiązków. Skoro mężczyzna może wykonywać jakąś pracę, może ją również wykonywać kobieta.

 

Według Karin Blanc Maria Curie miała demonstrować w trakcie wystąpienia Piotra pokazy eksperymentów z radem. Kiedy jedno z doświadczeń zakończyło się niepowodzeniem, Piotr wykrzyknął: „Przeklęty rad!”.

Państwo Curie w roku odebrania Nagrody Nobla z fizyki, 1905, Zbiór Korotyńskich, Archiwum Państwowe w Warszawie

6 czerwca 1905 roku w wykładzie pt. Substancje radioaktywne, w szczególności rad Piotr Curie mówił:

Proszę pozwolić, że przede wszystkim wyrażę swoją wdzięczność za to, że mogę dziś przemawiać przed Akademią Nauk, która obdarzyła Madame Curie i mnie wielkim zaszczytem przyznania nam Nagrody Nobla. Musimy również przeprosić za opóźnienie wizyty w Sztokholmie z przyczyn niezależnych od nas. […] Można przypuścić, iż w rękach zbrodniczych rad mógłby stać się bardzo niebezpieczny. Nasuwa się więc pytanie, czy poznawanie tajników natury jest pożyteczne dla ludzkości. Czy jest ona dość dojrzała, aby z nich korzystać? Czy też – przeciwnie – poznanie to przyniesie jej szkodę? Charakterystyczny jest przykład wynalazków Nobla. Potężne materiały wybuchowe pozwoliły ludziom dokonać prac godnych podziwu, ale są one równocześnie straszliwym środkiem zniszczenia w rękach wielkich zbrodniarzy, którzy prowadzą narody ku wojnie. Należę do tych, którzy wraz z Noblem myślą, że ludzkość wyciągnie więcej dobra niż szkody z nowych wynalazków.

***

Tomasz Pospieszny, Maria Skłodowska-Curie. Zakochana w nauce,
Wydawnictwo Po Godzinach, Warszawa 2020,
s. 143–145 i 153–154.

Uroczyste obchody w Poznaniu

   

W dniach 8 i 9 listopada 2022 odbywały się na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza uroczystości związane z 100. rocznicą przyznania Marii Skłodowskiej-Curie doktoratu honorowego Uniwersytetu Poznańskiego.

100. rocznica okazała się być także doskonałym pretekstem do zorganizowania „zjazdu rodzinnego” potomków Marii Skłodowskiej-Curie i jej rodzeństwa.

Z Paryża przybyła wnuczka Uczonej – Pani Hélène Langevin-Joliot wraz z dyrektorem Musée Curie Panem Renaud Huynh i jego zastępczynią Panią dr Natalie Pigeard-Micault.

Z Seattle (USA) przybyła prawnuczka Heleny Skłodowskiej-Szalay Pani Hanna Karczewska z mężem Mateuszem.

Z Krakowa przyjechał prawnuk Józefa Skłodowskiego – Pan dr inż. Piotr Chrząstowski.

Przed uroczystym spotkaniem w Collegium Minus w radosnych nastrojach siedzą od lewej: Ewelina Wajs-Baryła, Natalie Pigeard-Micault, Renaud Huynh, Hélène Langevin-Joliot, Piotr Chrząstowski i Tomasz Pospieszny. Fot. Krzysztof Baryła

8 listopada

Collegium Minus

W poznańskim Collegiu Minus, siedzibie JM Rektor prof. Bogumiły Kaniewskiej, w Sali Lubrańskiego, miało miejsce uroczyste przekazania doktoratu honorowego.

Od lewej: JM Rektor prof. Bogumiła Kaniewska, prof. Hélène Langevin-Joliot, Dziekan Wydziału Chemii UAM prof. Renata Jastrząb i prof. Tomasz Pospieszny.
Dyplom doktora honoris causa przekazany na ręce Pani prof. Hélène Langevin-Joliot
Tekst dyplomu honorowego dla Marii Skłodowskiej-Curie uroczyście odczytał zebranym jej promotor prof. Tomasz Pospieszny. Fot. Adrian Wykrota / UAM
Płomienne przemówienie wygłosiła wnuczka Marii Skłodowskiej-Curie — Pani prof. Hélène Langevin-Joliot. Fot. Adrian Wykrota / UAM
Od lewej siedzą: dr Natalie Pigeard-Micault, Tłumaczka, Renaud Huynh, Piotr Chrząstowski oraz Hanna i Mateusz Karczewscy. Fot. Adrian Wykrota / UAM

9 listopada

Collegium chemicum

Na Wydziale Chemii UAM odbył się wernisaż wystawy „Maria Skłodowska-Curie. Zakochana w nauce” oraz sympozjum naukowe poświęcone największej polskiej Uczonej.

Jedną z niespodzianek było nadanie godoności członka honorowego Polskiego Towarzystwa Chemicznego Pani prof. Hélène Langevin-Joliot i jej bratu prof. Pierre Joliot. Dyplomy wręczyła Prezes PTCHem Pani prof. Izabela Nowak. Fot. Malwina Gabryel-Skrodzka

Fot. Malwina Gabryel-Skrodzka

Wystawa pt. „Maria Skłodowska-Curie. Zakochana w nauce” autorstwa prof. Tomasza Pospiesznego i mgr Eweliny Wajs-Baryły została dzięki uprzejmości Pani Jadwigi Chrząstowskiej i Pana dr. inż. Piotra Chrząstowskiego wzbogacona o wyjątkowe pamiątki, listy, fotografie, wycinki prasowe i książki z rodzinnego archiwum.

Pani Jadwiga i Pan Piotr są prawnukami doktora medycyny Józefa Skłodowskiego – brata Marii Skłodowskiej-Curie.

Po wystawie Panią prof. Hélène Langevin-Joliot oprowadził dr inż. Piotr Chrząstowski
Profesor Tomasz Pospieszny prowadzi wykład w trakcie sympozjum naukowego poświęconego Marii Skłodowskiej-Curie. Fot. Malwina Gabryel-Skrodzka

100. rocznica przyznania Marii Skłodowskiej-Curie doktoratu honorowego Uniwersytetu Poznańskiego

 


W 1922 roku Senat Uniwersytetu Poznańskiego wybrał Marię Skłodowską-Curie na pierwszego honorowego doktora uczelni.
Genialna uczona, odkrywczyni dwóch pierwiastków radioaktywnych – polonu i radu, badaczka zjawiska radioaktywności, współtwórczyni radiochemii oraz radioterapii, laureatka Nagrody Nobla z fizyki w 1903 roku i z chemii w 1911 roku nigdy nie przyjechała do Poznania i nie odebrała dyplomu doktora honoris causa. Według wspomnień ówczesnego dziekana Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Poznańskiego profesora Adama Wrzoska dyplom nie został wydrukowany, nie doszło także do uroczystej promocji.

Po stu latach od nadaniu godności doktora honoris causa Uniwersytetu Poznańskiego z inicjatywy prof. UAM dr. hab. Tomasza Pospiesznego oraz dr Iwony Taborskiej z Wydziału Chemii UAM postanowiono przekazać dyplom honorowy wnuczce uczonej prof. Hélène Langevin-Joliot. Uroczystość została objęta patronatem Jej Magnificencji Rektor prof. Bogumiły Kaniewskiej i honorowym patronatem Prezydenta Miasta Poznania Pana Jacka Jaśkowiaka.

Podniosłym obchodom towarzyszyć będzie wernisaż wystawy pt. „Maria Skłodowska-Curie. Zakochana w nauce” oraz sympozjum naukowe z udziałem gości honorowych i prelegentów: prof. Hélène Langevin-Joliot, Hanny Karczewskiej (prawnuczki Heleny Skłodowskiej-Szalay, siostry Marii), dr. inż. Piotra Chrząstowskiego (prawnuka Józefa Skłodowskiego, brata Marii), Renaud Huynh (dyrektora Muzeum Curie w Paryżu) ,dr Natalie Pigeard-Micault, prof. Jerzego Niewodniczańskiego, prof. Marka Sikorskiego i prof. Tomasza Pospiesznego.

Uroczyste przekazanie dyplomu doktora honoris causa Marii Skłodowskiej-Curie jej wnuczce pani prof. Hélène Langevin-Joliot odbędzie się 8 listopada w Sali Lubrańskiego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Z kolei wernisaż wystawy oraz sympozjum naukowe z udziałem gości honorowych i prelegentów będzie miało miejsce 9 listopada w Collegium Chemicum Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu ul. Uniwersytetu Poznańskiego 8.

Udział w uroczystościach tylko z zaproszeniem.

Opracował Tomasz Pospieszny

PREMIERA – Piotrze, mój Piotrze. Dziennik żałobny Marii Skłodowskiej-Curie

Pierwsze polskie książkowe wydanie!

Dziennik żałobny… po raz pierwszy ukazał się właśnie po polsku w wersji książkowej — w nowym tłumaczeniu Agaty Tomaszewskiej — pod redakcją Tomasza Pospiesznego i Eweliny Wajs-Baryły.
 
Jest to kolejna, trzecia już książka w serii „MS” — po biografii  📙  Maria Skłodowska-Curie. Zakochana w nauce i zbiorze listów  📗  Drogi Józiu. Listy Marii Skłodowskiej-Curie do rodziny w Polsce.
 
 
Publikacja oprócz zapisków Autorki zawiera także obszerną notę biograficzną o Piotrze Curie.
Ta edycja jest publikacją dwujęzyczną — polsko-francuską 🇵🇱 🇫🇷
 
 
Książkę zamyka unikatowy fotoalbum, gdzie znajdziecie Państwo blisko 40 fotografii 📷, z których wiele – dzięki uprzejmości Musée Curie i Association Curie et Joliot-Curie – będzie po raz pierwszy publikowanych w Polsce.
 
 

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Sophia, które do wyczerpania zapasów dodaje do publikacji dedykowaną zakładkę  i losowo wybraną pocztówkę z Marią lub Piotrem Curie.

125. rocznica urodzin profesor Alicji Dorabialskiej

 

 

 

Nie zwalczymy prawa natury. Możemy sobie jedynie — jako przestrogę — przypomnieć piękne słowa wypowiedziane ongiś przez Aleksandra Świętochowskiego: „Niech rzesze ludzkie będą uczone przez tych, którzy je kochają, a nie gnane przez tych, którzy nimi rządzić pragną”.

Alicja Dorabialska

W szary wieczór październikowy 1897 roku w Sosnowcu, w domu przy ulicy zwanej Czystą, prawdopodobnie dlatego, że była przeraźliwie brudna – narodziła się dziewczynka. Była okrutnie mała i bardzo wrzeszczała. To JA! Stworzonko nie było entuzjastycznie przez świat witane. Matka chciała mieć syna. Dopiero ojciec musiał jej wytłumaczyć, że „przecież i z córki można mieć jakąś pociechęˮ.

Tak opisała swoje narodziny jedna z najważniejszych postaci polskiej fizyki i chemii – Alicja Dorabialska. Pomimo – jak sama wspominała – wątłego zdrowia po urodzeniu okazała się bardzo silna i ciekawa świata. Dziewczynka była naprawdę wyjątkowa. Jej starsza o dwa lata siostra Lilka była dla małej Alicji wyrocznią. Nauczyła ją chodzić, mówić, czytać w wieku czterech lat i co ważniejsze śpiewać. Podobno jako jedenastomiesięczne dziecko śpiewała w wózku krakowiaka. W 1908 roku rodzina powiększyła się o brata panien Dorabialskich Stefana.

Ojciec Alicji Tomasz Dorabialski był urzędnikiem pocztowym. Jej matka Helena z Kamińskich– córka powstańca – bardzo dbała aby cały dom był pełen tradycji powstańczych. Alicja najpierw uczyła się w domu, a później w latach 1908–1913 uczęszczała do Szkoły Handlowej Żeńskiej. W 1913 roku wspólnie z matką wyjechała do Warszawy. Było to podyktowane faktem, że matura zdawana w stolicy znacznie ułatwi jej wstęp na studia. Przyjazd do Warszawy łączył się z wielką radością, gdyż Alicja mogła przebywać w towarzystwie Lilki, która już uczyła się w klasie fortepianu. W stolicy poza intensywną nauką Alicja poświęciła się działalności społecznej czego wyraźmy obrazem było współtworzenie przez nią tajnego skautingu. Po roku nauki i ukończeniu klasy VII w Siedmioklasowej Szkole Handlowej pani Teodory Raczkowskiej w Warszawie przyszła uczona uzyskała świadectwo dojrzałości. Ponieważ od początku nauki zdradzała intensywne zainteresowanie naukami ścisłymi, a w szczególności chemią, rozpoczęła studia w Towarzystwie Kursów Naukowych w Warszawie. Współpracowało ono z Towarzystwem Naukowym Warszawskim, przy którym istniała pracownia radiologiczna kierowała z Paryża przez Marię Skłodowską-Curie. Niestety wybuch pierwszej wojny światowej pokrzyżował plany Dorabialskiej. W 1915 roku cała rodzina przeprowadziła się do Moskwy, gdzie do 1918 roku Alicja kontynuowała studia na wydziale fizyko-chemicznym Wyższego Kursu Żeńskiego.

Alicja Dorabialska, b.d., [za:] http://zchf.ch.pw.edu.pl/files/historia_zchf.pdf, s. 15.
W wieku osiemnastu lat poznała w domu przyjaciółki profesora Wojciecha Świętosławskiego, z którym natychmiast podjęła polemikę, bowiem uważał on, że kobiety nie są zdolne do pracy naukowej. Alicja miała mu wówczas powiedzieć – Jeszcze w życiu pana znajdzie się kobieta, która dowiedzie, że kobiety mogą pracować naukowo! Nie mogła wiedzieć, że tą kobietą będzie ona. W maju 1918 roku Dorabialska wróciła do Warszawy, gdzie została asystentką profesora Świętosławskiego, który objął Katedrę Chemii Fizycznej na politechnice. Ich współpraca trwała szesnaście lat. Poza pracą naukową i dydaktyczną Dorabialska intensywnie działała społecznie m. in. w Lidze Akademickiej Obrony Państwa, Klubie Gazeciarzy, Straży Kresowej. Doskonaliła także swój warsztat wokalny uczęszczając na prywatne lekcje śpiewu. W 1922 roku Dorabialska uzyskała na Uniwersytecie Warszawskim tytuł doktora filozofii za pracę Badania termochemiczne nad stereoizomerią ketoksymów, którą wykonywała pod kierunkiem profesora Wiktora Lampego.W 1925 roku ziściło się jedno z największych marzeń Dorabialskiej. Z okazji położenia kamienia węgielnego pod budowę Instytutu Radowego do Warszawy przyjechała Maria Skłodowska-Curie. Obie panie spotkały się na bankiecie wydanym na cześć noblistki przez Polskie Towarzystwo Chemiczne. Wielka uczona zaprosiła wówczas do Paryża Dorabialską. Zmieniło to jej życie. W Paryżu została bliską współpracowniczką Madame Curie. Czasem odprowadzała ją do domu, przemywała także palce poparzone radem. Później była jedną z najważniejszych uczennic Marii działającą w Polsce. Zawsze podkreślała niezależność swojej mistrzyni mówiąc przecież to Maria, a nie Becquerel wpadła na pomysł aby zbadać promieniowanie ze starych preparatów uranowych z muzeum mineralogicznego. To ona stwierdziła, że niektóre preparaty wykazują silniejsze promieniowanie niż czysty uran. To ona samodzielnie wysunęła koncepcję, że muszą tam być inne promieniotwórcze pierwiastki. To ona w oparciu o doświadczenia zdobyte podczas zajęć w Towarzystwie Kursów Naukowych przeprowadziła własnoręcznie rozdział blendy smolistej na frakcje zawierające polon i rad. Marii i Piotrowi Curie Dorabialska poświeciła niewielką, ale bardzo urokliwą książeczkę. Kiedy spędziła rok 1931/1932 na Uniwersytecie Karola w Pradze koledzy nazywali ją pieszczotliwie „żaczkiem pani Curie”.W 1928 roku Dorabialska habilitowała się na Politechnice Warszawskiej w dziedzinie chemii fizycznej, a w 1934 roku uzyskała tytuł profesora nadzwyczajnego oraz nominację na kierownika Katedry Chemii Fizycznej Politechniki Lwowskiej. Została tym samym pierwszą kobietą profesorem Politechniki Lwowskiej. Wielu mężczyzn profesorów uważało, że kobiety na tym stanowisku doprowadzi do obniżenia poziomu i powagi uczelni. Po latach uczona wspominała:Na jakimś przyjęciu w Belwederze ówczesny minister wyznań religijnych i oświecenia publicznego Wacław Jędrzejewicz zwrócił się do marszałka: Panie Marszałku? Mamy kłopot. Kandydatką na katedrę Chemii Fizycznej na Politechnice Lwowskiej jest kobieta, Alicja Dorabialska. No to co? huknął marszałek. Niech się baba pokaże! Tak, ale jest jeszcze drugi szkopuł. Ona podpisała protest brzeski. No to co? Ma baba charakter! Więc pan Marszałek nie ma nic przeciwko temu, aby pan prezydent podpisał nominację? Oczywiście!
Delegacja Politechniki Lwowskiej przed uroczystością wręczenia Orderu Odrodzenia Polski Politechnice Lwowskiej i profesorowi Kazimierzowi Bartlowi na Zamku Królewskim w Warszawie; pierwsza z lewej profesor Alicja Dorabialska, 13 lutego 1937, NAC, sygn. 1-N-3209-1

Wybuch drugiej wojny światowej zastała uczoną wraz z rodziną w domku letniskowym w Wołominie pod Warszawą. Alicja zdecydowała się powrócić do Lwowa. Jej pociąg został trafiony pociskami. Uczona była w jednym z dalszych wagonów i nic jej się nie stało. W maju 1940 roku ogłoszono repatriację obywateli polskich z miasta, Dorabialska z niej skorzystała, co uratowało jej życie, bowiem, gdy Niemcy weszli w maju 1941 roku do Lwowa rozstrzelali wszystkich profesorów pod zarzutem współpracy z bolszewikami. Czas wojny uczona wraz z matką i Lilką spędziła w Warszawie. Była niezwykłą kobietą – w tajemnicy przed najbliższymi ukrywała w mieszkaniu Żydówkę, a także nauczała w tajnych kompletach. Przed wybuchem Powstania Warszawskiego spadła na uczoną wielka tragedia – w lipcu 1944 roku zmarła jej ukochana siostra. W powstaniu Dorabialska nie walczyła, ale opatrywała rannych, zdobywała leki i żywność.

Po wojnie Dorabialska otrzymała od rektora nowo powstałej Politechniki Łódzkiej profesora Bohdana Stefanowskiego propozycję objęcia katedry chemii. Wspólnie z profesorem Osmanem Achmatowiczem zajęła się organizacją Wydziału Chemicznego. Została powołana na dziekanem Wydziału Chemii. Była świetnym pedagogiem. Studenci nazywali ją „mamą”. Była odważna i niezależna. Kiedy ministerstwo wysłało do profesorów ankietę, w której zapytywało w jakim stopniu w swoich wykładach uwzględniają idee marksizmu-leninizmu, Alicja Dorabialska odpisała – Uprzejmie zawiadamiam, że nie znany jest jakikolwiek wkład tych panów do chemii fizycznej.

Profesor Alicja Dorabialska ze studentami, 1966, [za:] „Eliksir”, nr 2, 2015, s. 7.
We wrześniu 1968 roku uczona przeszła na emeryturę. Jednak nadal żywo interesowała się życiem wydziału. Do jej dziedzictwa należy zaliczyć kierowaną prze nią Katedrę Chemii Fizycznej, gdzie utworzono ośrodki mikrokalorymetrii i radiochemii. Pozostała zawsze wierna ślubowaniu, które złożyła na Politechnice Lwowskiej – Nie dla marnego zysku ani pustej sławy. W 1972 roku napisała autobiografię pt. Jeszcze jedno życie. Całe honorarium, które otrzymała za książkę przeznaczyła na ufundowanie tablicy na warszawskich Powązkach poświęconej pamięci chemików, którzy zginęli na Wschodzie.Uczona cieszyła się uznaniem i szacunkiem. Została odznaczona Krzyżem Niepodległości, Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Otrzymała także nagrodę pisma naukowego „Problemy” za szczególną popularyzację wiedzy chemicznej.Zmarła 7 sierpnia 1975 roku w wieku siedemdziesięciu ośmiu lat. Została pochowana obok siostry i rodziców na warszawskich Powązkach. Na jej pomniku wyryto napis: Ja nie umarłam – ja żyję z wami. Zalecana Literatura.

  1. A. Dorabialska, Jeszcze jedno życie, Fundacja Badań Radiacyjnych, Łódź, 1998.
  2. H. Bem, Profesor Alicja Dorabialska (1897–1978), Chemik, nr 12, tom 69, 2015, ss 873–874.
  3. J. Puchalska, Polki, które zadziwiły świat, Wydawnictwo Muza, Warszawa 2016, ss 176–207.
  4. S. Weinsberg-Tekel, Alicja Dorabialska: Polish Chemist, [w]: A Devotion to Their Science: Pioneer Women of Radioactivity, red.: M. F. Rayner-Cnaham, G. W. Rayner-Canham, McGill-Queen’s University Press, Québec, 1997, ss 92-96.

 

125. rocznica urodzin Irène Joliot-Curie

Z okazji urodzin drugiej w historii nauki laureatki Nagrody Nobla z chemii zapraszamy do przeczytania fragmentu książki Tomasza Pospiesznego pt. Pasja i geniusz. Kobiety, które zasłużyły na Nagrodę Nobla.

 

Irenka w Saint-Rèmy-lès-Chevreuse, gdzie rodzina spędzała lato, 1904, [za:] Marie Curie. Une femme dans son siècle, Paris 2017, s. 99; opracowanie graficzne Ewelina Wajs
Irène Joliot-Curie przyszła na świat 12 września 1897 roku w Paryżu. Nieco ponad rok później jej rodzice, Maria Skłodowska-Curie i Pierre Curie, ogłosili odkrycie dwóch nowych cudownych pierwiastków radioaktywnych – polonu i radu. Sądzę, że można śmiało wysunąć wniosek, iż Irène urodziła się w przededniu naukowej rewolucji. Z listu Marii do siostry Heleny wiadomo, że poród nastąpił „przynajmniej o 15 dni za wcześnie; przyspieszyło go zmęczenie przy porządkowaniu mieszkania i rzeczy zimowych, dreptałam za wiele przez ostatnie dni1. Poród odebrał teść Marii – Eugènie Curie. Kilka dni później, 27 września, na raka piersi zmarła matka Pierre’a Sophie-Claire. Eugène zamieszkał z rodziną syna i wydaje się, że od tego momentu był „najlepszym przyjacielem dziewczynki, najtkliwszym jej wychowawcą2. Irène, wspominając dziadka, pisała, że był człowiekiem:

[…] o postępowych poglądach, wolnomyślicielem i antyklerykałem3. […] Jestem przekonana, że w niektórych kwestiach politycznych dziadek miałby te same poglądy co ja, ponieważ mój sąd opiera się na prostych zasadach, które on mi wszczepił. Moje nastawienie w stosunku do spraw politycznych i religijnych zawdzięczam w znacznie większym stopniu jemu niż matce4.

Jej siostra Ève Curie wspominała z kolei, że:

[…] jemu to niewątpliwie zawdzięcza późniejsza Irena Joliot-Curie równowagę psychiczną,

on ją nauczył stronić od wszelkiego smutku i bezgranicznie kochać rzeczywistość, on jej przekazał swój antyklerykalizm, a nawet swoje sympatie polityczne5.

Sama uczona zaś dodawała:

W początkach mego wykształcenia ważną rolę odegrał dziadek, dawał mi dużo książek i kazał się uczyć wierszy, które nie bardzo jeszcze rozumiałam, ale których piękno już odgadywałam. Z tych czasów pozostało mi zamiłowanie do uczenia się poezji6.

Irena z dziadkiem Eugeniuszem Curie, [za:] https://www.pourlascience.fr/sd/histoire-sciences/deux-jeunes-gens-complementaires-4516.php, dostęp 12 września 2019
Nie powinno to dziwić, gdyż doktor Curie miał więcej czasu niż synowa, a jednocześnie był bardziej antyklerykalny niż ona. Irène przejęła nieprzejednany stosunek dziadka do religii. Dopóki żyła, nigdy nie weszła do kościoła, nawet żeby podziwiać dzieła sztuki sakralnej7. We wspomnieniach poświęconych matce napisała:

Matka, która nigdy nie była wierząca, mówiła nam niekiedy: „Wychowuję was bez religii. Później, kiedy będziecie dorosłe, będziecie mogły, o ile zechcecie, przyjąć religię, która by wam odpowiadała”. Dziadek, stary wolnomyśliciel, nie ochrzcił swoich synów, co było rzeczą rzadką w tamtym czasie. Na pewno nie mógłby zrozumieć ani uznać, że synowie jego mogliby się nawrócić na jakąś religię. Ja zajmuję to samo stanowisko i chociaż szanuję szczerze wiarę, nie mogłabym współżyć blisko ze swoim dzieckiem, którego pojęcia tak bardzo odbiegałyby od moich8.

Bronisława Dłuska w liście do Ludwika Wertensteina pisała, że Irène:

[…] namiętnie kochała matkę i uważała ją za swoją wyłączną własność. Nikt inny nie miał

na nią wpływu z wyjątkiem dziadka, dr. Eugeniusza Curie, który po śmierci żony zamieszkał

z rodzicami Ireny. Był to człowiek niezwykle wykształcony i niezmiernej dobroci. […] Mając

dużo wolnego czasu, dziadek opiekował się troskliwie i mądrze małą Ireną. Uczył ją czytać

i pisać, chodził z nią na spacery i rozmawiał całymi godzinami. Wpływ matki i dziadka odbił

się wcześnie na dziecku, urabiając w nim poważny stosunek do życia i do lekceważenia błahszych jego stron9.

Maria była oddaną, kochającą i troskliwą matką. W listopadzie 1897 roku w jednym z listów do Władysława Skłodowskiego pisała:

Nadal karmię moją małą królewnę, ale niedawno obawialiśmy się, że będę musiała przestać. W ciągu ostatnich trzech tygodni Irena nagle spadła na wadze, wyglądała niezdrowo, była bez ochoty do życia i smutna. Teraz idzie jednak ku lepszemu. Jeśli Irena będzie normalnie przybierała na wadze, będę nadal karmić ją sama. Jeśli nie, wezmę mamkę, mimo przykrości, jaką mi to sprawi, i mimo kosztów: za nic na świecie nie chciałabym zaszkodzić rozwojowi mojego dziecka10.

Maria z Ireną, ok. 1904, Musee Curie (coll. ACJC)

Natomiast w grudniu 1898 roku do Bronisławy Dłuskiej donosiła, że z Irène „robi się coraz większy łobuz, co do żywienia jest bardzo wybredna i, oprócz tapioki na mleku, nic prawie regularnie jeść nie chce, nawet jajek”11. W notatniku notowała etapy rozwoju córki:

Styczeń 1898 roku: Chowa się dobrze i zaczyna przekręcać się w łóżeczku na bok.

Luty: Zaczyna bać się obcych ludzi i rzeczy, podniesionych głosów itp.12

20 lipca: […] robi „pa” rączką – zupełnie już dobrze chodzi na czworakach i mówi „gogli – gogli – go”. Przez cały dzień przebywa w ogrodzie w Sceaux, na dywanie. Tacza się po nim, wstaje, siada…

15 sierpnia: […] wyrznął się siódmy ząbek, na dole z lewej strony. Może się utrzymać, stojąc pół minuty bez niczyjej pomocy. Od trzech dni kąpiemy ją w rzece. Krzyczy przy tym, ale dzisiaj (czwarta kąpiel) przestała krzyczeć i zaczęła się bawić, uderzając rączkami o wodę. Bawi się z kotem i goni go z bojowymi okrzykami. Nie boi się już obcych. Dużo śpiewa.

Z krzesła potrafi sama wdrapać się na stół.

17 października: […] chodzi bardzo dobrze, zupełnie już nie biega na czworakach.

5 stycznia 1899 roku: […] ma piętnaście zębów13.

Maria i Piotr Curie z córką Ireną oraz Jean i Henrietta Perrinowie z córką Aliną, ok. 1900, [za:] http://www.bg.agh.edu.pl/MSC/msc.php?page=04C_PiotrCurie, dostęp 5 września 2020
Należy pamiętać, że w czasie gdy Irène stawiała dzielnie pierwsze kroki i poznawała świat na swój własny dziecięcy sposób, jej rodzice poznawali mistyczny świat atomów. Wnuczka Marii Hélene Langevin-Joliot podkreśliła:

Moja matka […] mówiła, że były dwie Marie, jedna ta z laboratorium i druga w domu. W domu pełniła rolę matki, która troszczy się o dzieci. Piotr dużo mniej zajmował się córkami,

więc w ich domu panował tradycyjny w owych czasach podział ról. Oczywiście mieli w domu pomoc, kogoś, kto gotował, pilnował dzieci. Ojciec Piotra mieszkał z nimi i w dużej mierze przejął opiekę nad dziećmi, szczególnie moją matką, co było ogromnie ważne, zwłaszcza po śmierci Piotra14.

Irène podobnie jak jej ojciec niewiele mówiła, była uparta, nieśmiała i skryta, myślała wolno, ale dogłębnie, cechowała ją wielka inteligencja. Uczennica Marii Eugénie Cotton podaje, że kiedy Irène w gabinecie przyrodniczym w Sevres zobaczyła gipsowy odlew ciosu mamuta, zapytała ją, czy kiedykolwiek widziała mamuta. Gdy Cotton wyjaśniła, że mamuty żyły bardzo dawno, zaintrygowana Irene powiedziała: „No to spytam się dziadzi, jest stary. Musiał przecież kiedyś je widzieć15. Dziadek nauczył ją też wrażliwości. Kiedyś zobaczyła obraz Rembrandta przedstawiający starą biedną kobietę i wykrzyknęła, zanosząc się płaczem: „Och, moja biedna staruszko!16. Wykazywała dziecinną nieśmiałość i zuchwałość. Kiedy Maria zapraszała nielicznych przyjaciół do domu, Irène ukrywała się za jej spódnicą i od czasu do czasu upominała się „Musisz zwrócić na mnie uwagę17. Zagadywana na plaży przez znajomą matki powiedziała ostrożnie: „Nie bardzo cię znam18. Nie bez powodu Maria nazywała ją małą królewną lub małym dzikusem19.

Irena i Ewa Curie, 1908, Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie, [za:] http://www.bg.agh.edu.pl/MSC/msc.php?page=04C_PiotrCurie, dostęp 5 września 2020
Od wczesnych lat wykazywała znaczne zainteresowanie i zdolności do nauki. Splendor, który spadł na rodzinę Curie w 1903 roku w związku z przyznaniem Marii i Pierre’owi Nagrody Nobla z fizyki, dotknął także bezpośrednio sześcioletnią Irène. Dziennikarze podchodzili pod ogród państwa Curie i ukradkiem próbowali rozmawiać z ich córką. Zapytana przez jednego z nich: „Gdzie są twoi rodzice?”, odpowiedziała poważnie: „W laboratorium20. Hélene Langevin-Joliot wspominała:

Mama opowiadała mi, że uwielbiała spędzać czas z rodzicami, ale nie zawsze było to możliwe. Lubiła też bawić się z dziećmi, a Nagroda Nobla była jedną z jej ulubionych zabawek21.

Eugénie Cotton pisała z kolei, że Irène:

[…] do ósmego roku życia wzrastała w szczęśliwym domu rodzinnym. Rodziców swoich, rzecz prosta, widywała za dnia bardzo rzadko, ale wieczorami, w niedzielę, podczas wakacji otoczona była ich czułą miłością i pozostały jej piękne wspomnienia wspólnych spacerów w lesie, nad morzem. Często obijały się o jej uszy wyrazy takie jak laboratorium, rad, polon, emanacja. […] [Irene] bawiła się pięknym złotym medalem Davy’ego, który otrzymali jej rodzice, widziała, jak rad świeci w ciemności […]22.

 

 

 

Bibliografia

1. K. Kabzińska, M.H. Malewicz, J. Piskurewicz, J. Róziewicz, Korespondencja polska Marii Skłodowskiej-Curie. 1881−1934, Instytut Historii Nauki PAN, Polskie Towarzystwo Chemiczne, Warszawa 1994, s. 27.

2. E. Curie, Maria Curie, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1997, s. 160.

3. I. Joliot-Curie, Wspomnienia o Marii Skłodowskiej-Curie, „Postępy Fizyki” 6, 1955, s. 40–65.

4. Tamże, s. 57.

5. S. Quinn, Życie Marii Curie, Prószyński i S-ka, Warszawa 1997, s. 358.

6. I. Joliot-Curie, Wspomnienia, dz. cyt., s. 44.

7. S. Bertsch McGrayne, Nobel Prize Women in Science. Their Lives, Struggles, and Momentous Discoveries, wyd. 2, Joseph Henry Press, Washington 2006, s. 121.

8. I. Joliot-Curie, Wspomnienia, dz. cyt., s. 57.

9. E. Wajs-Baryła, List Bronisławy Dłuskiej do Ludwika Wertensteina z charakterystyką Ireny Joliot-Curie – po otrzymaniu Nagrody Nobla, „Nauka Polska. Jej Potrzeby, Organizacja i Rozwój” 27 (52), 2018, s. 13–24.

10. S. Quinn, Życie Marii Curie, dz. cyt., s. 189.

11. E. Curie, Maria Curie, dz. cyt., s. 173.

12. S. Quinn, Życie Marii Curie, dz. cyt., s. 189.

13. E. Curie, Maria Curie, dz. cyt., s. 173–174.

14. A. Albrecht, Maria Skłodowska-Curie. Listy, Drzewo Babel, Warszawa 2012, s. 47.

15. S. Bertsch McGrayne, Nobel Prize Women in Science, dz. cyt., s. 122.

16. Tamże, s. 122.

17. Tamże.

18. Tamże.

19. W. Conkling, Radioactive! How Irene Curie and Lise Meitner Revolutionized Science and Changed the World, Algonquin Young Readers, Chapel Hill 2016, s. 20.

20. S. Bertsch McGrayne, Nobel Prize Women in Science, dz. cyt., s. 122.

21. Cytat z filmu: Wyjście z cienia – historia Ireny i Fryderyka Joliot-Curie, reż. R. Reed, USA 2009.

22. E. Cotton, Rodzina Curie i promieniotwórczość, Wiedza Powszechna, Warszawa 1965, s. 97.

Jadwiga Szmidt — poliglotka zakochana w nauce

 

Jadwiga Szmidt jest kobietą, która jak inne opisane w felietonach na łamach Piękniejszej Strony Nauki, poświęciły swoje życie dla nauki. Jak wiele z nich musiała opuścić dom rodzinny, aby móc poznawać tajniki najpiękniejszej tajemnicy Matki Przyrody – tajemnice fizyki i chemii. Szmidt miała możliwość uczyć się od najlepszych. Pracowała zarówno z Marią Skłodowską-Curie jak i Ernestem Rutherfordem.

Jadwiga Szmidt przyszła na świat 8 września 1889 roku w Łodzi w polskiej rodzinie. Wiadomo, że jej ojciec miał na imię Ryszard. Co dość istotne była wychowana w wierze ewangelickiej. Jej ścieżka edukacyjna była dość typowa dla czasów, w których przyszło jej żyć. Początkowe nauki pobierała w Warszawie, a następnie w 1905 roku rozpoczęła studia nauczycielskie w Żeńskim Instytucie Pedagogicznym w Petersburgu. Nauczanie było wtedy jedną z niewielu opcji dostępnych dla kobiet zainteresowanych nauką.

Jadwiga Schmidt, b.d., [za:] N. Pigeard-Micault, Les femmes du laboratoire de Marie Curie, Paris 2013, s. 269
Paul Ehrenfest (1880–1933), ok. 1911 roku, domena publiczna

Po ukończeniu studiów w 1909 roku (inne źródła podają 1911 rok) Szmidt przyjęła etat w Żeńskim Gimnazjum Tagantsewa w Sankt Petersburgu, gdzie przez dwa lata uczyła fizyki. To właśnie tutaj Jadwiga poznała i zaprzyjaźniła się między innymi z Paulem Ehrenfestem i jego żoną Tatianą Afanasjewą [felieton Tomasza Pospiesznego o Tatianie], Abramem Joffem czy Dmitrijem Roschdestwenskim. Warto odnotować, że poza zwykłymi zajęciami prowadziła także zajęcie laboratoryjne. W 1911 roku wyjechała do Paryża na półroczne szkolenie nauczycieli na Sorbonie. Dzięki wstawiennictwu Jana Danysza, Szmidt, pomimo braku licencjatu, otrzymała zgodę na odbycie stażu w semestrze wiosennym w laboratorium Marii Skłodowskiej-Curie. Jak się później okazało był to dość wyjątkowy czas dla laboratorium Curie, gdyż w tym samym czasie co ona pracowały tam również May Sybil Leslie (angielska chemiczka; zajmowała się chemią toru i aktynu), Ellen Gleditsch (norweska radiochemiczka; ustaliła okres półtrwania radu i pomogła udowodnić istnienie izotopów) i Eva Ramstedt (szwedka chemiczka; specjalistka z zakresu radiologii). Szmidt zaprzyjaźniła się szczególnie z Leslie i Gleditsch, a ich znajomość przetrwała przez długie lata.

Po powrocie do Petersburga Jadwiga ponownie zaczęła nauczać fizyki, ale jak sie wydaje jej pobyt w laboratorium Marii Curie obudził w niej chęć do pracy naukowej. Po rozmowie z profesorem Aleksandrem Lwowiczem Grishunem, który uczył ją Żeńskim Instytucie Pedagogicznym w Petersburgu, i jego aprobacie, zaczęła badania związane z optotechniką w kierowanym przez niego laboratorium.

Fizycy z Petersburga; pierwszy rząd: D. S. Roschdestwenski; drugi rząd od lewej: P. Ehrenfest, G. Weihardt, G. P. Perlitz, T. Afanasjewa-Ehrenfest; trzeci rząd: W. Bursian, A. Ioffe, J. Krutkov, W. Chulanowski, L. Isakow, A. Dobiasz, J. Schmidt, C. Baumgart, 1912, domena publiczna

 

Członkowie kręgu fizyków w Petersburgu; siedzą od lewej: P. Ehrenfest, A. Ioffe, D. Rozchdeswenski, T. Afanasjewa-Ehrenfest; stoją: W. Chulanowski, G. Weihardt, L. Isakow, G. Perlitz, W. Bursian i J. Schmidt, 1912, domena publiczna

May Sybil Leslie (1887–1937), b.d., [za:] N. Pigeard-Micault, Les femmes du laboratoire de Marie Curie, Paris 2013, s. 159
W 1913 roku Szmidt odbyła podróż do laboratorium Ernesta Rutherforda w University of Manchester. Rok pobytu w Wielkiej Brytanii był dla niej niezwykle produktywny, zwłaszcza że nie posiadała formalnego dyplomu z fizyki i chemii. Prawdopodobnie wynikało to w dużej mierze ze sposobu w jaki Rutherford prowadził laboratorium. Wiadomo, że pomimo ukrytych bezwzględnych założeń kulturowych tamtych czasów, szczery i entuzjastyczny Rutherford wspierał kobiety zajmujące się nauką. Wiele kobiet prowadziło badania w jego laboratoriach w McGill i Manchesterze. [Rutherford] Przebywając jeszcze w Cambridge, zawsze wspomagał sprawę kobiet na uniwersytecie. Zaraz po tym, jak objął tam profesurę, sytuacja kobiet uległa radykalnej zmianie. Upierał się, aby były pełnoprawnymi członkiniami uniwersytetu. W przeciwieństwie do Thomsona, który był konserwatystą i obstawał przy pewnych ograniczeniach, Rutherford uważał, że kobiety mogą pracować na równi z mężczyznami. Fotografie grupowe badaczy z Laboratorium Cavendisha z lat 1921 i 1923 pokazują po jednej kobiecie na 29 i 25 osób, w 1932 roku – 2 na 39 osób. Jak widać, była to trudna walka. Szmidt rozpoczęła badania związane z porównaniem promieniowania gamma emitowanego przez różne pierwiastki promieniotwórcze, a następnie jego absorpcji przez różne gazy. Ta z pozoru prosta praca okazała się niemal ostatnią dla uczonej. Okoliczności wypadku, który omal nie uśmiercił badaczki podaje jeden z pracowników laboratorium Rutherforda: […] wypadek miał miejsce, gdy [Szmidt] sama w laboratorium próbowała otworzyć zamkniętą butelkę toksycznego gazu – dwutlenku siarki. Ulatniający sie gaz prawie ją udusił i miała wiele szczęście, że przeżyła.

Ellen Gleditsch (1879–1968), ok. 1935, Oslo Museum, sygn. OB.F05906c

Poza pracą, której Szmidt oddawała się bez reszty w Manchesterze miała okazję spotkać się ze swoją przyjaciółką Ellen Gleditsch. Uczona w drodze powrotnej ze Stanów Zjednoczonych do Norwegii chciała się zatrzymać w Anglii. Wzmiankę o tym znajdujemy w jednym z listów Ritherforda do Boltwooda, który pisał: Dowiedziałem się od panny Schmidt, że panna Gleditsch przyjedzie z tutaj w przyszłym tygodniu. Jadwiga z wielką radością oczekiwała przyjaciółki. Wyznała jej, że pomimo sukcesów naukowych i wspaniałej pracy nie mogłaby zdecydować się na życie w Manchesterze. Ellen w liście Boltwooda pisała: Wydaje się, że pannie Szmidt niełatwo było się przystosować do angielskiego trybu życia. Często kusiło mnie, by śmiać się z jej historii. Moja obecność [w laboratorium] dodała jej odwagi, aby pójść na popołudniową herbatę, co robiła bardzo rzadko. Jak się jednak wydaje z późniejszej korespondencji uczonej, była ona bardzo zadowolona z pobytu w Anglii i wykazywała wyraźną chęć powrotu do laboratorium Rutherforda. Przez kilka następnych lat korespondowała z Rutherfordem. W jednym z listów pisała: Właśnie widziałam sierpniowy [numer] Phil.[osophical] Mag.[azine], gdzie został opublikowany mój artykuł. […] Ten artykuł nie był tego warty, ale bardzo dziękuję… Mam wielką nadzieję, że kiedyś wrócę do badań. Pod koniec jej pobytu w Manchesterze odwiedziła ją Leslie, która pracowała w tym czasie w fabryce w Liverpoolu. Natomiast w drodze powrotnej do Petersburga Szmidt przez pewien czas przebywała u Gleditsch w Oslo.

Ernest Rutherford (1891–1934), b.d., domena publiczna

Podczas pierwszej wojny światowej także wymieniała listy z Rutherfordem. W jednym z nich dziękowała mu za artykułu dotyczący śmierci genialnego fizyka Henryʼego Moseleya, który zginął w bitwie pod Gallipoli. Pisała także, że jej zdrowie poprawiło się i że jej praca z uchodźcami wojennymi zajmowała jej cały czas i uniemożliwiła wznowienie badań. Co interesujące Szmidt w ramach opieki nad uchodźcami organizowała polskie szkoły. Można wnioskować, że Rutherford został jej wielkim mistrzem i naukowym wzorem. Zresztą uczony miał bardzo dobre podejście do współpracy z kobietami. Traktowała je na równi z mężczyznami, a czasami uważał, że w niektórych pracach laboratoryjnych są zdecydowanie lepsze. Przejmował się swoimi podopiecznymi, nawet jeśli już opuścili jego laboratorium. W liście do Ellen Gleditsch pisał: Od czasu do czasu czytam [w listach] od panny Szmidt zdawkowe informacje dotyczące jej zdrowie. Czuję się trochę zaniepokojony tymi uwagami. Myślę, że nie ma pojęcia, jak dbać o siebie. Pomimo odległości Szmidt nadal interesowała się radioaktywnością. W grudniu 1915 roku pisała do Rutherforda: Panna Gleditsch poinformowała mnie, że okres półtrwania radu jest bliski 1660 lat. W innym liście informowała, ze zdała z powodzeniem egzaminy końcowe i będzie mogła starać się o dyplom jeśli przedstawi oryginalny problem badawczy z zakresu matematyki, fizyki lub astronomii. W 1916 roku Jadwiga powróciła do badań naukowych w Instytucie Politechnicznym w Sankt Petersburgu pod kierunkiem Abrama Ioffego. Uczony w liście do żony chwalił nową pracownicę pisząc: Jestem bardzo zadowolony z Jadwigi […]. Ma szeroką wiedzę, dobre rozumowanie w rozwiązywaniu problemów, wykazuje także szczególne umiejętności laboratoryjne.

Seminarium Abrama Joffego w Instytucie Politechnicznym w Petersburgu: czwarty z lewej Joffe, obok niego prawdopodobnie Jadwiga Schmidt, 1915, domena publiczna

W 1923 roku Szmidt poślubiła Aleksandra Czernyszewa, wybitnego rosyjskiego elektrofizyka. Małżeństwo dawało jej wiele radości nie tylko na gruncie życia codziennego, ale także (a może przede wszystkim) pracy naukowej. Jak podają niektórzy historycy nauki Szmidt-Czernyszew była jedną z niewielu kobiet w dziedzinie fizyki atomowej, która wyszła za mąż i kontynuowała badania [naukowe]. W tym czasie kontynuowanie pracy na ogół oznaczało pozostanie samotnym lub poślubienie wspierającego naukowca; normalnym oczekiwaniem było to, że kobieta porzuci naukę po ślubie. Wspólnie zostali prekursorami technologii telewizyjnej i uzyskali patent na oscyloskop. W 1923 roku małżonkowie chcieli wyjechać do Paryża na Zjazd Elektrotechników. Jadwiga potrzebowała rekomendacji znanej osobistości, napisała więc list do Marii Skłodowskiej-Curie, w którym czytamy między innymi: Dla osiągnięcia wizy francuskiej należy się powołać na osoby we Francji, które mogłyby poręczyć za mnie. Czy Szan. Pani pozwoli powołać się na Nią? Byłabym Jej niewypowiedziane wdzięczną, nie mam bowiem znajomych we Francji, a zaś powołanie się na imię tak chlubnie znane w nauce wszechświatowej bezwarunkowo przyśpieszy formalności. Jednocześnie proszę o pozwolenie wręczenia Szan. Pani w Paryżu mych skromnych prac, z których dwie wykonane u prof. Rutherforda. Od kilku lat pracuję z mężem, pomagając mu w pracach w dziedzinie prądów elektronowych. Maria doskonale pamiętała Jadwigę i wspomniane pozwolenie wydała.

Od 1924 roku Szmidt została dyrektorem laboratorium elektropróżniowego. Jej kariera kwitła. W 1929 roku małżonkowie odbyli owocną podróż do Stanów Zjednoczonych, gdzie dali serię wykładów. Oprócz działalności naukowej Jadwiga Szmidt miała olbrzymie zdolności językowe. Biegle posługiwała się językami polskim, niemieckim, angielskim, francuskim, rosyjskim i włoskim. Tłumaczyła wiele prac na rosyjski, w tym książkę Michaela Faradaya „Eksperymentalne badania elektrycznościˮ. Niestety nie doczekała jej rosyjskiego wydania.

M. Faraday, Eksperymentalne badania elektryczności, tłum. A. Czernyszew i J. Szmidt-Czernyszew, Moskwa 1947; strona tytułowa tomu pierwszego, [za:] Rosyjska Biblioteka Narodowa
Pod koniec 1930 roku życie uczonej uległo pogorszeniu. Terror wprowadzany przez Stalina zmuszał uczonych, aby przeprowadzili badania pod dyktando programu partii komunistycznej i zerwali kontakty z zachodnimi badaczami. Jadwiga znalazła się na liście podejrzanych, gdyż współpracowała i korespondowała z uczonymi z zachodu. Niestety z późnych lat trzydziestych nie zachowały się żadne informacje dotyczące życia uczonej. Prawdopodobnie cierpiała podczas czystek stalinowskich i być może dzięki protekcji Ioffego ocaliła życie. W 1938 roku Aleksander przeniósł się do Moskwy, a Jadwiga pozostała w Leningradzie. Małżeństwo zostało zmuszone do kontaktów korespondencyjnych. W jednym z listów do męża pisała: Dlaczego wcześniej nie skontaktowałem się z mądrym lekarzem […]; mój stan pogorszył się również dlatego, że do mnie nie napisałeś. Czego nie przypuszczałam! Można zatem wnioskować, że zaczęła poważnie chorować. Niestety nie wiemy co spowodowało chorobę.

Dokładna data i przyczyna śmierci uczonej nie jest znana. Jadwiga Szmidt-Czernyszew zmarła w kwietniu 1940 roku w Leningradzie. Jej mąż Aleksander umarł 18 kwietnia tego samego roku w Moskwie. Wielu historyków nauki uważa, że śmierć obu małżonków w tym samym miesiącu, to coś więcej niż przypadek i mało prawdopodobne, by nastąpiła z przyczyn naturalnych. Przyczyna śmieci małżonków do dziś pozostaje owiana tajemnicą.

Literatura:

[1] M. Cieślak-Golonka, J. Róziewicz, J. Starosta, K. G. Tokhadze, Jadwiga Szmidt (1889–1940), a pioneer woman in nuclear and electrotechnicalsciences, American Journal of Physics, 62 (10) 1994, s. 947–948.

[2] M. F. Rayner-Canham, G. W. Rayner-Canham, Jadwiga Szmidt:A Passion for Science, [w]: A Devotion to Their Science: Pioneer Women of Radioactivity, red.: M. F. Rayner-Canham, G. W. Rayner-Canham, McGill-Queen’s University Press, Québec, 1997.

[3] K. Kabzińska, M.H. Malewicz, J. Piskurewicz, J. Róziewicz, Korespondencja polska Marii Skłodowskiej-Curie. 1881–1934, Instytut Historii Nauki PAN, Polskie Towarzystwo Chemiczne, Warszawa 1994, s. 217–219.

[4] M. F. Rayner-Canham, G. W. Rayner-Canham, Pioneer Women in Nuclear Science, American Journal of Physics, 58 (11) 1990, s. 1036–1043.

 

 

Podróż po życie

 

 

***

 

Max von Laue pozyskał bardzo niepokojące informacje. Dowiedział się mianowicie, że Heinrich Himmler wydał zakaz emigracji uczonych z Niemiec. Otto Robert Frisch wspominał: Okupacja „technicznie” zmieniła mnie z Austriaka w Niemca. Moja ciotka, […] która uzyskała sławę poprzez wiele lat pracy, teraz również mogła obawiać się zwolnienia i nie było również plotką, że naukowcy nie będą mogli opuszczać Niemiec[1]. Teraz Meitner groziła nie tylko utrata stanowiska, ale przede wszystkim utrata życia. Zagrożenie było bardzo realne. Dla bezpieczeństwa Lise opuściła swoje mieszkanie i przeniosła się do hotelu Adlon. Pomimo że mogła czuć się samotna i w beznadziejnej sytuacji, była otoczona przez przyjaciół. W maju Bohr wysłał jej oficjalne zaproszenie do Kopenhagi. Niestety nie mogła otrzymać wizy, gdyż jej austriacki paszport stracił ważność. Carl Bosch (1874–1940), który w 1937 roku zastąpił Maxa Plancka na stanowisku Prezesa Towarzystwa Cesarza Wilhelma, za namową Hahna podpisał prośbę do ministra spraw wewnętrznych na wyrażenie zgody dotyczącej legalnej emigracji Meitner. W liście podkreślał jej oddanie dla nauki niemieckiej, międzynarodową sławę i uznanie oraz fakt, że może dokonać wiele ważnych odkryć w fizyce jądrowej. Niestety odpowiedź była jednoznaczna: nie ma możliwości wydania Lise Meitner niemieckiego paszportu. Musi pozostać. Musi równa się zagładzie. Argumentacja była następująca:

 

[…] Pozwolę sobie zakomunikować Panu, że istnieją polityczne przeciwwskazania w sprawie wystawienia paszportu dla pani profesor Meitner. Uważa się za niepożądane, aby słynni Żydzi wyjeżdżali z Niemiec za granicę, gdzie mogliby działać jako reprezentanci niemieckiej nauki czy wręcz swoim nazwiskiem i doświadczeniem zgodnie ze swoją wewnętrzną postawą szkodzić Niemcom […][2].

Niels Bohr w swoim gabinecie, 1935, domena publiczna

 

Do Berlina przyjechał z żoną Niels Bohr. Zdawał sobie w pełni sprawę z powagi sytuacji i zaprowadził Meitner do kierownika Instytutu Fizyki, Holendra Petera Debye’a (1884–1966), przebywającego i pracującego w Niemczech od 1909 roku[3]. Lise dowiedziała się od Debye’a, że jeszcze jest czas na ucieczkę i nie ma bezpośredniego pośpiechu. Jednak Bohr był innego zdania. Interweniował wcześniej u holenderskiego fizyka Dirka Costera, który rozpoczął natychmiastową akcję ratunkową. Meitner znała Costera i jego żonę od wczesnych lat dwudziestych, kiedy spędziła u nich kilka tygodni zaraz po wojnie światowej. Coster wspólnie z Hendrikiem A. Kramersem (1894–1952) z Leiden rozpoczął kampanię informowania innych fizyków w całej Holandii, że Lise Meitner potrzebuje pilnej pomocy. W liście do swojego kolegi, Adriaana Fokkera (1887–1972) z Haarlem, napisał:

 

Lise Meitner prawdopodobnie wkrótce zostanie wyrzucona z Berlin-Dahlem… Byłoby wspaniale, gdyby mogła pracować przez jakiś czas w Holandii… Być może uda nam się poprosić kolegów do regularnych wpłat dla Lise Meitner… Jeśli mógłby pracować w Groningen, można by również przyznać jej roczny grant f. 500 poza funduszami [Uniwersytetu] Groningen… Chciałbym ją mieć tutaj, ale nie zależy to od mojego osobistego zaangażowania…[4]

 

Lise Meitner i Otto Hahn na krótko przed ucieczką uczonej z Berlina, lato 1938, Archiv der Max Planck-Gesselschaft, Berlin-Dahlem

 

 

Do akcji przyłączył się Debye i Paul Rosbaud, który był od lat zatrudniony na stanowisku redaktora naukowego „Naturwissenschaften”. Znał Lise i Ottona osobiście i widział, że jeśli uczona nie opuści Berlina, zginie. Powiadomił swojego przyjaciela w Szwajcarii, który natychmiast wysłał telegram do Meitner: Przyjedziesz na weekend fizyków od 29 czerwca do 1 lipca?[5] W ten sposób fizycy z Danii, Holandii, Szwajcarii i Niemiec robili wszystko, by pomóc pierwszej damie fizyki jądrowej. Wydaje się, że poza świadomością Meitner rozpoczęła się kampania umożliwiająca jej ucieczkę z hitlerowskich Niemiec. Działalność przyjaciół była imponująca. Tymczasem Coster coraz bardziej niecierpliwił się brakiem decyzji rządu w sprawie wizy dla Meitner. 27 czerwca 1938 roku napisał do Fokkera, że podjął decyzję i nie będzie dłużej czekał na działania rządu holenderskiego. Postanowił udać się do Berlina osobiście, poinformować Meitner o możliwości rocznej pomocy finansowej i przywieść ją do Holandii. Fokker z większym dystansem i spokojem napisał do Costera: Nie panikuj! […]Musisz pozwolić jej spokojnie podjąć samodzielną decyzję[6]. Coster jednak sam podjął decyzję. W tym samym czasie rząd holenderski wydał zgodę, żeby Lise bez wizy mogła przekroczyć granicę, o czym powiadomił bezpośrednio zainteresowanych Coster, który 28 czerwca 1938 roku przyjechał do Berlina. Jednak decyzja o wyjeździe – tak jak przewidywał Fokker – należała do Meitner. Uczona wiedziała już, że nie może dłużej czekać. Należało działać. Plan był prosty: Lise musi wyjechać na wakacje, żeby odpocząć od codziennej pracy i zmartwień. Nic nie mogło wzbudzać podejrzeń. Lise nadal więc chodziła codziennie do instytutu, prowadziła badania, rozmawiała z Hahnem i Strassmannem. Musiała mieć nerwy ze stali. Plan ucieczki znali tylko Hahn, von Laue, Debye i Rosbaud. Tajemnica zwiększała i tak olbrzymie napięcie. Meitner powiedziała żonie Plancka i Elisabeth Schiemann o liście Boscha. Nic więcej. Nie mogło być mowy o żadnych pożegnaniach. 4 lipca sytuacja nagle się pogorszyła. Bosch powiadomił Hahna, że restrykcje związane z wyjazdem za granicę uczonych – zwłaszcza Żydów lub politycznie podejrzanych – będą przestrzegane z najwyższą dokładnością. Lise nie mogła się czuć bezpiecznie nawet w hotelu! Debye spotkał się z Meitner i bez trudu przekonał ją, że natychmiast musi uciekać. Coster pozyskał ponownie zgodę ministerstwa na przyjazd uczonej do Holandii bez wizy. Z wydaną zgodą 11 lipca ruszył ponownie do Berlina. Nazajutrz Otto poinformował Lise, że musi wyjechać do Holandii, że wszystko jest załatwione, nie ma kłopotu z wizą i pieniędzmi, a wyjazd musi nastąpić możliwie najszybciej – następnego dnia! Trudno sobie wyobrazić, co działo się w głowie Lise. Musiała zrobić wszytko, aby rola, którą odgrywała, była do końca przekonywująca. Pozostała więc do godziny dwudziestej w instytucie, robiąc korektę pracy. W dzienniku napisała: wcześnie w Instytucie. Hahn powiedział mi, co zaproponowali Coster–Debye. Spotkanie rano Costera z Hahnem. Praca w Instytucie, aż do ósmej w nocy[7]. Następnie z pomocą Hahna i Rosbauda spakowała dwie małe walizki. Musiała zabrać tylko niezbędne rzeczy, które nie wzbudziłby podejrzeń. W końcu jechała tylko na wakacje. Po wojnie Meitner pisała: Tak, aby nie wzbudzać podejrzeń, spędziłam ostatni dzień mojego życia w Niemczech w Instytucie, aż do 8 w nocy robiąc korektę pracy przekazanej przez młodego współpracownika. Później miałam dokładnie 1,5 godziny, aby spakować kilka niezbędnych rzeczy do dwóch małych walizek[8]. Około godziny dwudziestej trzeciej poszła z Hahnem do jego mieszkania, gdzie spędziła ostatnią bezsenną noc w Niemczech. Następnego dnia rano, w środę 13 lipca, Hahn wraz z Rosbaudem udali się do hotelowego pokoju Lise, żeby zabrać jeszcze jedną małą walizkę. Otto wspominał:

 

Dirk Coster, 1930, domena publiczna

Coster pozostał w Berlinie na noc. Nie mówiąc nikomu, w godzinach wieczornych spakowaliśmy walizkę (tylko Rosbaud i ja byliśmy obecni). O ile dobrze pamiętam, [Lise] spędziła noc przed wyjazdem u nas na Altensteinstrasse; Coster spotkał ją w pociągu. […] Z bojaźnią i drżeniem zastanawialiśmy się, czy dotrze, czy też nie[9].

 

Wszystko miało wyglądać jak typowy letni wyjazd na wakacje. Rosbaud odwiózł ich na dworzec. Podczas podróży Lise ogarnęła panika i błagała przyjaciół, żeby zawrócili. Byli nieubłagani, spokojni i rzeczowi. Na stacji podczas pożegnania Otto wręczył Lise pierścionek. Dałem jej piękny pierścionek z diamentem, który odziedziczyłem po matce, nigdy go sam nie nosiłem, ale zawsze bardzo ceniłem. Chciałem, żeby miała jakieś zabezpieczenie w razie niebezpieczeństwa[10] – wspominał. Lise dodała: Opuszczałam Niemcy na zawsze z 10 markami w torebce[11]. W dzienniku zanotowała: 13 lipca. Wcześnie pożegnałam Hahna. Pierścień. Spotkałam Costera na stacji. W Nieuwe Schans celnik został poinformowany. Godzina osiemnasta Groningen[12]. Coster robił wszystko, żeby się z nimi nie spotkać, ale dyskretnie wsiadł do pociągu, by razem z nią odjechać ku przyszłości. Hahn pisał, że Lise Meitner była szczególnie narażona na niebezpieczeństwo wielokrotnych kontroli […] w pociągach wyjeżdżających za granicę. Od czasu do czasu ludzi, którzy próbowali wyjechać za granicę, aresztowano w pociągach i zawracano[13]. Drobna, przerażona i skupiona kobieta paląca mnóstwo papierosów i wyczekująca najgorszego. Możemy sobie ją wyobrazić siedzącą przy oknie, patrzącą na mijane krajobrazy i wyczekującą chwili aresztowania…

Pierścionek, należący do Charlotte Hahn, który Otto Hahn wręczył Lise Meitner, [za:] A. Norman, „The Amazing Story of Lise Meitner: Escaping the Nazis and Becoming the World’s Greatest Physicist”, Pen and Sword History, London 2021
Po długich siedmiu godzinach pociąg dotarł do granicy z Holandią. Teraz mogło wydarzyć się najgorsze: nazistowscy funkcjonariusze sprawdzali dokumenty, a ona nie miała ważnego paszportu i wizy. Jednak Coster zadbał o wszystko, poprosił wcześniej znajomych urzędników imigracyjnych, aby oficjalne zaproszenie do Hagi było wystarczającym dokumentem wyjazdu Lise zarówno dla nich, jak i dla drugiej strony. Obyło się bez dramatycznych scen – Lise Meitner przekroczyła granicę. Była bezpieczna. Nazajutrz Coster wysłał do Hahna telegram: Dziecko przyszło na świat. 15 lipca Hahn odpowiedział:

 

Droga Rodzino Costerów,

przede wszystkim chcę pogratulować szczęśliwego przybycia najmłodszego członka rodziny. Oczywiście, jestem bardzo zadowolony z nowin, ponieważ jeszcze do niedawna byliśmy nieco zaniepokojeni. Jak będzie nazywać się ukochana córka? Tutaj nie ma za dużo wiadomości. W laboratoriach wszystko idzie swoim zwykłym biegiem, a urlop zaczyna się jutro, dzięki Bogu…[14]

Lise Meitner, lata 30. XX wieku, domena publiczna

Meitner wspominała dramatyczną ucieczkę z nazistowskich Niemiec jako bardzo traumatyczne przeżycie. Właściwie trzeba sobie uświadomić, że niosła ona ze sobą ocalenie lub utratę życia. Zdecydowanie była to najdłuższa podróż w życiu Lise.

 

Pojechałam pociągiem do Holandii, rzekomo na tygodniowy urlop. Na granicy holenderskiej, gdy pięcioosobowy nazistowski patrol wojskowy przechodzący przez wagon wziął mój austriacki paszport, którego ważność dawno wygasła, zaczęłam bać się o życie. Byłam tak przerażona, że prawie zamarło mi serce. Wiedziałam, że naziści ogłosili sezon polowania na Żydów, że polowanie trwa. Siedziałam tam 10 minut i czekałam, 10 minut, które wydawały mi się godzinami. Potem wrócił jeden z nazistowskich funkcjonariuszy i bez słowa oddał mi paszport. 10 minut później wysiadłam na terytorium holenderskim, gdzie spotkałam kilku holenderskich kolegów[15].

 

Zorganizowanie ucieczki oraz sama podróż Lise Meitner na trwałe wryły się w pamięć jej przyjaciół. Nie bez znaczenia pozostaje wielka odwaga i determinacja Dirka Costera. Wolfgang Pauli w telegramie do niego pisał: Uczyniłeś się sławnym z uprowadzenia Lise Meitner jak [z odkrycia] hafnu[16]. Otto Hahn we wspomnieniach napisał: Nigdy nie zapomnę 17 lipca 1938 r.[17] Nigdy nie zapomniała go także Meitner. Ocaliła życie, lecz straciła pracę, dom, tożsamość narodową, niezależność. Została więźniem systemu. W Niemczech uznano, że profesor Lise Meitner, która była członkiem naukowym Instytutu od 1914 r. i od początku kierowała jego Wydziałem Fizyczno-Radioaktywnym, przeszła z dniem 1 października 1938 r. w stan spoczynku[18].

 

_________________________________

 

[1] P. Rife, „Lise Meitner…”, op. cit., str. 161.

[2] K. Hoffmann, „Wina i odpowiedzialność…”, op. cit., str. 133.

[3] Peter Debye sam niebawem musiał zatroszczyć się o swoją pozycję, otrzymał bowiem propozycję przyjęcia obywatelstwa niemieckiego lub napisania prohitlerowskiej książki. Miał to być akt lojalności wobec Hitlera. Debye odrzucił obie propozycje i pod pretekstem gościnnych wykładów wyjechał do USA.

[4] P. Rife, „Lise Meitner…”, op. cit., str. 166.

[5] Ibidem.

[6] Ibidem, str. 169.

[7] R. Sime, „Lise Meitner…”, op. cit., str. 204.

[8] Ibidem.

[9] F. Krafft, „Lise Meitner…”, op. cit., str. 836.

[10] R. Rhodes, „Jak powstała bomba atomowa”, op. cit., str. 210.

[11] R. Sime, „Lise Meitner…”, op. cit., str. 204.

[12] Ibidem.

[13] P. Rife, „Lise Meitner…”, op. cit., str. 172.

[14] F. Krafft, „Lise Meitner…”, op. cit., str. 836.

[15] R. Rhodes, „Jak powstała bomba atomowa”, op. cit., str. 210.

[16] R. Sime, „Lise Meitner…”, op. cit., str. 205.

[17] O. Hahn, „My Life”, op. cit., str. 149. Błąd Hahna. Musiało chodzić o 13 lipca [patrz:] K. Hoffmann, „Wina i odpowiedzialność…, op. cit., str. 133.

[18] K. Hoffmann, „Wina i odpowiedzialność…”, op. cit., str. 133.