Premiera! Drogi Józiu. Listy Marii Skłodowskiej-Curie do rodziny w Polsce

 

Ekskluzywne i wyjątkowe wydanie niepublikowanych dotąd listów Madame Curie z lat 1913–1928 do brata Józefa i jego rodziny – żony Jadwigi i córki Maniusi. Listy zawierają także dopiski córek Noblistki — Ireny i Ewy oraz krótki list dr Bronisławy ze Skłodowskich Dłuskiej.

Dodatkowo w książce zamieszczono pięć unikatowych listów pisanych do małego Józia w latach 1873–1877 przez rodziców – Bronisławę i Władysława Skłodowskich.

 

W środku fotografie listów oraz liczne zdjęcia z prywatnych albumów potomków rodzin Skłodowskich z Krakowa (ze zbiorów prywatnych) i Curie z Paryża (ze zbiorów Musee Curie).

Madame Curie, 1910, rys. Maniusia Skłodowska
Ewa Curie, 1911, rys. Maniusia Skłodowska

Książka zawiera także kilka szkiców zrobionych w domu Marii Skłodowskiej-Curie w Sceaux pod Paryżem w 1910 i 1911 roku przez Maniusię Skłodowską, bratanicę Uczonej.

Maniusia studiowała w Paryżu nauki ścisłe, a potem malarstwo w pracowni Olgi Boznańskiej. W tym czasie mieszkała razem z Marią i jej córkami Ewą i Ireną.

Wszystkie prezentowane w publikacji listy zostały dodatkowo przetłumaczone na język francuski i dodane do książki w formie appendixu.

Publikacja Drogi Józiu. Listy Marii Skłodowskiej-Curie do rodziny w Polsce to druga po książce Maria Skłodowska-Curie. Zakochana w nauce pozycja w serii wydawniczej „MS” Wydawnictwa Sophia.

W serii tej ukażą się wkrótce dalsze pozycje:
  • Władysław Skłodowski, Pamiętnik.
  • Józef Skłodowski, Wspomnienia.
  • Maria Skłodowska-Szancenbachowa, Aby ocalić od zapomnienia.
  • Ewelina Wajs-Baryła, Bronisława Dłuska. Całe życie dla innych.
  • Tomasz Pospieszny, Irena Joliot-Curie. Radowa dziedziczka.

Florence Nigthingale — Dama z lampą

/   Tomasz Pospieszny   /

Zaktualizowano 12 maja 2022 r.

 

Trudno sobie wyobrazić szpitale bez pielęgniarek. Personelu stojącego zazwyczaj za lekarzem, a mającego ogromną wiedzę, doświadczenie i oddanie względem pacjenta. To one wykonują zastrzyki, podają leki, zmieniają kroplówki. Znają imiona pacjentów, słuchając ich opowiadań często też wiedzą czym się zajmowali, kto ich odwiedza. Pielęgniarki były i są niezwykle ważne w przywracaniu do zdrowia i życia tych, którzy z całkowitą ufnością oddają się ich opiece. Trudno sobie wyobrazić, że współczesne pielęgniarstwo stworzyła właściwie jedna kobieta – Florence Nightingle. Oto jej niezwykła historia, która w dobie epidemii staje się żywą i wciąż aktualną.

 

Kopia akwareli Wiliama White’a z 1836 roku przedstawiającej siostry Florence i Parthenope Nightingale, National Gallery of Portraits, [za:] U.S. National Library of Medicine
Florence Nightingale przyszła na świat 12 maja 1820 roku w dobrze sytuowanej angielskiej rodzinie we Florencji w Toskanii we Włoszech. Rodzice nadali jej imię właśnie na cześć miasta, w którym się urodziła. Zresztą był to chyba niepisany zwyczaj, bowiem jej starsza o rok siostra Frances Parthenope otrzymała imię dla uczczenia Parthenope, greckiej osady będącej dziś częścią Neapolu. Obie dziewczynki były owocem długiej podróży poślubnej rodziców po Europie. Rok po urodzeniu Florence rodzina powróciła do Anglii. Można śmiało stwierdzić, że jej pochodzenie nie zapowiadało, a nawet powodowało nieprawdopodobnym, żeby w przyszłości miała oddać swoje życie ubogim i cierpiącym.

Florence Nightingale, fot. J. C. Schaarwachter, Wellcome Library, London, CC BY 4.0

Jej rodzicami byli Frances („Fanny”) Nightingale z domu Smith i William Edward Nightingale, urodzony jako William Edward Shore. Jego matka, Mary z domu Evans, była siostrzenicą Petera Nightingaleʼa, dzięki czemu William odziedziczył posiadłość w Lea Hurst i przyjął nazwisko oraz herb Nightingale. Rodzice nigdy nie żałowali czasu i pieniędzy na edukację córek. Warto zauważyć, że William sam kształcił córki. Uczył je języków obcych, historii i matematyki. Latem, które cała rodzina spędzała w Londynie dziewczynki często towarzyszyły rodzicom podczas najważniejszych wydarzeń towarzyskich. Jednak to, co Florence pociągało najbardziej, była nauka – zwłaszcza matematyka. Nie powinno też dziwić, że po ojcu odziedziczyła poglądy liberalno-humanitarne.

 

Lata 1837–1839 były bardzo intensywne w życiu rodziny Florence. Cała rodzina udała się w podróż po Europie. Był to wówczas bardzo popularny element kształcenia kulturowego młodych dam. Florence ta podróż otworzyła umysł i serce na potrzeby innych. Odwiedzając różne kraje notowała w swoim dzienniku statystyki dotyczące populacji czy liczby szpitali. To właśnie wtedy zdała sobie sprawę, że chce poświęcić życie pielęgniarstwu. Jako doskonała partia – bogata dziewczyna z wyższej sfery i bywalczyni balów – szybko znalazła się w kręgu zainteresowań młodych kawalerów. Zdała sobie jednak sprawę, że życie nie powinno być zwieńczone zamążpójściem i ciągłym bywaniem na salonach. W wieku siedemnastu lat poczuła silne pragnienie poświęcenia życia służbie innym. W pamiętniku napisała: Przemówił do mnie Bóg i powołał do swojej służby. Kiedy powiedziała o swoim powołaniu rodzicom wprawiła ich nie tyle w osłupienie, co w przerażenie! Szczególnie źle tą informację zniosły jej matka i siostra, które nie mogły pojąć, jak Florence mogła się zbuntować przeciwko przewidywanej dla kobiety roli żony i matki.

 

W XIX wieku pielęgniarstwem trudniły się głównie zakonnice, które raczej niosły ukojenie duchowe. Poza tym do tego zawodu rekrutowały się kobiety z nizin społecznych, najczęściej prostytutki – bez przygotowania zawodowego i z problemem alkoholowym. Równie często skazanym zamieniano karę więzienia na pracę na oddziałach szpitalnych. Szpitale zaś były obskurne, brudne i stanowiły raczej poczekalnię na cmentarz. Rodzina Florence uważała, że ich córka w żadnym razie nie powinna wykonywać tak haniebnego zajęcia. Zabroniono jej publicznie mówić o niedorzecznych pomysłach.

 

Florence ok. 1854 roku, fot. Kilburn, domena publiczna

 

Florence była wytrwała i uparcie trwała przy swoim – ciągle czytała publikacje na temat zdrowia i szpitali. W końcu w 1850 roku udało jej się osiągnąć zgodę matki na czteromiesięcznego kursu pielęgniarskiego w Instytucie Diakonis Protestanckich w Kaiserswerth nad Renem, prowadzonym przez pastora Teodora Fliednera. To właśnie w Niemczech nauczyła się podstaw pielęgniarstwa oraz obserwacji pacjenta i zasad dobrej organizacji szpitala. Swe umiejętności doskonaliła później również w szpitalach paryskich. Wreszcie w 1852 roku mogła sama decydować o sobie. Zrezygnowała z małżeństwa z ukochanym mężczyzną (według biografów ostatni list od niego nosiła przy sobie do końca życia) i została przełożoną zakładu dla chorych kobiet z towarzystwa na Harley Street w Londynie. Ojciec dał jej roczny stały dochód w wysokości 500 funtów, co pozwoliło Florence na prowadzenie wygodnego życia i kontynuowanie kariery. Nie trzeba było długo czekać, aby dała się poznać jako doskonała organizatorka i administratorka. W pierwszej kolejności poprawiła opiekę nad chorymi. Później zajęła się podnoszeniem wydajność szpitala i poprawiła warunki pracy zarówno pielęgniarek jak i lekarzy. Poleciła między innymi zamontować dzwonki przy łóżkach chorych, aby mogli w razie potrzeby wezwać pielęgniarkę. Dzięki jej staraniom zaprojektowano i zainstalowano windy ręczne, dzięki którym szybko i sprawnie dostarczano posiłki na oddziały. Wreszcie to właśnie Florence Nightingle zawdzięczamy doprowadzenie do szpitali instalacji wodnokanalizacyjnej. Szkoliła także pielęgniarki, wciąż dbała o ich wysokie morale, dzięki czemu zawód pielęgniarki stał się synonimem kobiety o nieposzlakowanej reputacji. Jej wielkim marzeniem było stworzenie i otwarcie szkoły dla pielęgniarek. Niestety na przeszkodzie stanął konflikt polityczny – wojna krymska.

 

Florence Nightingale w szpitalu polowym na Krymie, ilustracja [za:] https://www.historyextra.com/period/victorian/project-nightingale-who-was-florence-influence-legacy-big-data/

Armia brytyjska z ogromnym entuzjazmem wyruszyła na Krym. Nikt nie nie zdawał sobie sprawy, że była nie przygotowana do walki z potęgą Rosji. W szpitalach polowych żołnierze przebywali w okropnych warunkach: spali na ziemi na sianie pośród szczurów, brakowało bandaży, leków, środków znieczulających. Szybko wybuchły epidemie cholery, tyfusu i czerwonki, które zbierały ogromne żniwo. Brakowało także personelu medycznego. Śmiertelność wynosiła 42%. Wpływowy przyjaciel Florence, sekretarz w Ministerstwie Wojny, Sidney Herbert zwrócił się do niej z prośbą o zorganizowanie grupy wykwalifikowanych pielęgniarek. Na odzew nie musiał długo czekać. Za własne pieniądze zakupiła potrzebne leki i środki opatrunkowe i 21 października 1854 roku wraz z 38 pielęgniarkami, które sama przeszkoliła wyjechała w samo centrum piekła. W przepełnionym szpitalu w Scutari zastała chaos organizacyjny, brud oraz epidemię tyfusu, dyzenterii oraz szkorbut. Florence potrafiła pracować po dwadzieścia godzin bez przerwy. Często samotnie w nocnej służbie, chodziła z lampą naftową w ręku od jednego żołnierza do drugiego. Podawała im leki i posiłek. Trzymała za rękę i pocieszała. Uważała, że rany fizyczne goją się szybciej, gdy pacjenci mają zapewniony komfort psychiczny. Był to początek legendy „Damy z Lampą” lub „Anioła z Krymuˮ jak o niej mówiono. W ciągu zaledwie dwóch miesięcy Nightingale poprawiła warunki sanitarne, zorganizowała kuchnię oraz pralnię szpitalną. Codziennie osobiście obchodziła każdą salę. Na efekty jej pracy nie trzeba było długo czekać – śmiertelność zmniejszyła się do 2% (chociaż podobno był to chwyt propagandowy). Nightingale zwracała uwagę nie tylko na potrzeby sanitarne i medyczne, ale również psychologiczne. Pielęgniarki podtrzymywały na duchu żołnierzy, pomagały im w pisaniu listów do bliskich, organizowały zajęcia rekreacyjne. Sama Florence zapadła prawie na wszystkie choroby jakie niosła wojna. W wyniku jednej z nich straciła wszystkie włosy.

Florence Nightingale, fot. Goodman, Wellcome Library, London, CC BY 4.0

 

W 1856 roku powróciła do Anglii jako bohaterka narodowa. Jeden z jej biografów napisał:

Na Krymie rangę bohaterów uzyskały dwie postacie – żołnierz i pielęgniarka. W obu wypadkach dokonało się przewartościowanie w ich publicznej ocenie i w obu wypadkach przewartościowanie to miało miejsce za sprawą panny Nightingale… To ona nauczyła oficerów i urzędników traktować prostych żołnierzy po chrześcijańsku. Już nigdy pielęgniarka nie będzie kojarzyć się nam z obrazem podpitej, rozpustnej wiedźmy… W samym środku wojennego brudu, męki i porażek panna Nightingale dokonała prawdziwej rewolucji.

 

Florence Nightingale and Sir Harry Verney z grupą uczennic pielęgniarstwa w Claydon House, Wellcome Library, London, CC BY 4.0

 

Florence Nightingale zdawała sobie sprawę, że potrzebne były całościowe zmiany w metodach dokształcenia pielęgniarek oraz uzmysłowienie brytyjskiemu społeczeństwu jak wygląda wojna. Z pomocą przyjaciół z „The Times” opisała jak brytyjski rząd i armia traktują swoich żołnierzy. Po powrocie do Anglii występowała ostro przeciw dowództwu wojskowemu. Stoję przy ołtarzu zabitych ludzi i, póki żyję, będę za nich walczyć – napisała w 1856 roku. Mając poparcie premiera i królowej Wiktorii, oskarżała wysokich rangą sekretarzy Ministerstwa Wojny o fatalne przygotowanie wyprawy wojennej. Zaproponowała wiele daleko idących zmian, jednak ministerstwo większość z nich odrzuciło. Wdzięczność i pamięć okazywali jej żołnierze, którzy przy wsparciu społeczeństwa, zebrali fundusze, dzięki którym w 1860 roku Florence mogła założyć pierwszą świecką szkołę pielęgniarek The Nightingale Training School przy Szpitalu św. Tomasza w Londynie. Wkrótce podobne placówki otwarto w USA, Kanadzie i Australii. Dzięki jej staraniom kandydatki do zawodu pielęgniarki mieszkały w szkolnych internatach. Swoją olbrzymią wiedzą dzieliła się w licznych podręcznikach, publikacjach naukowych i wystąpieniach. Napisała pierwszy podręcznik pielęgniarstwa w historii: Uwagi o pielęgniarstwie. Mało kto dziś pamięta, że matka współczesnego pielęgniarstwa była także zafascynowana matematyką i analizą statystyczną. Została pierwszą członkinią Królewskiego Towarzystwa Statystycznego. Wykorzystywała metody statystyczne między innymi do analizy przyczyn zgonów żołnierzy podczas wojny krymskiej.

 

Florence Nightingale, fot. Millbourn, Wellcome Library, London, CC BY 4.0
Florence Nightingale, fot. Millbourn, Wellcome Library, London, CC BY 4.0

 

Z czasem zaczęła coraz bardziej niedomagać. W Turcji nabawiła się najprawdopodobniej zakaźnej, przewlekłej choroby bakteryjnej – brucelozy. Nigdy w pełni nie wyzdrowiała. Z czasem zaczynała tracić wzrok, miała też poważne kłopoty z poruszaniem się, sporo przybrała na wadze. W 1896 roku na stałe pozostawała już w łóżku. Florence Nightingale zmarła spokojnie we śnie w swoim pokoju przy 10 South Street w Londynie, 13 sierpnia 1910 roku, w wieku dziewięćdziesięciu lat. Została pochowana na cmentarzu w kościele św. Małgorzaty w East Wellow, Hampshire.

Pomnik Florence Nightingale we Florencji, 2017 fot. Manuelarosi, domena publiczna

W 1913 roku w krużganku bazyliki Santa Croce we Florencji we Włoszech odsłonięto pomnik tej, która uczyniła z pielęgniarstwa zawód szlachetny i wzniosły. Zawód, który dziś podziwiamy i za który dziękujemy.

Zalecana literatura:

[1] F. Nightingale, Notes on Nursing: Commemorative Edition, Wolters Kluwer, London 2019.

[2] C. Reef, Florence Nightingale: The Courageous Life of the Legendary Nurse, Clarion Books, New York 2016.

[3] M. Bostridge, Florence Nightingale: The Making of an Icon, Farrar, Straus and Giroux, New York 2008.

[4] L. McDonald, Florence Nightingale At First Hand, Continuum, London 2010.

[5] F. Nightingale, Uwagi o pielęgniarstwie. Profesjonalne towarzyszenie choremu, Esteri Edra Urban & Partner, Wrocław 2011.

PREMIERA!

Książka „Maria Skłodowska-Curie. Zakochana w nauce” autorstwa Tomasza Pospiesznego to poszerzone i uzupełnione wznowienie – w oparciu o pierwszą książkową publikację Autora pt. „Nieskalana sławą. Życie i dzieło Marii Skłodowskiej-Curie” (Novae Res, Gdynia 2015) i jej ponowne wydanie pt. „Maria Skłodowska-Curie. Zakochana w nauce” (Wydawnictwo Po Godzinach, Warszawa 2020).

Obecne wznowienie zostało przejrzane, poprawione, poszerzone o tło historyczne i uzupełnione w oparciu o najnowsze badania. Autor wykorzystał zupełnie zapomniane źródła, takie jak m.in. listy do siostry Bronisławy i jej wspomnienia, pamiętniki brata dra Józefa Skłodowskiego i bratanicy Marii Skłodowskiej-Szancenbachowej, liczne wspomnienia jej uczniów, a także kucharki i szofera.

Książka zawiera liczne cytaty, gdyż zamierzeniem Autora jest by czytelnik odkrywał
i poznawał Marię Skłodowską-Curie w dużej mierze przez jej własne słowa, a także słowa jej współczesnych. Uczona sportretowana została na tle swoich dokonań naukowych, tym nie mniej niezbędne dla zrozumienia fenomenu Marii Skłodowskiej-Curie zagadnienia fizyczne i chemiczne zostały wyjaśnione w możliwie najprostszy sposób. Autor posiada rzadką umiejętność opowiadania o skomplikowanych procesach z dziedziny chemii jądrowej w sposób niezwykle przejrzysty nawet dla laika.

Ogromną zaletą książki jest bogaty wybór zdjęć (w publikacji znajduje się 128 pełnowymiarowych ilustracji), w większości mało znanych. Szeroko zakrojone poszukiwania ikonograficzne pozwoliły na zaprezentowanie Noblistki i osób z nią związanych w relacjach zarówno naukowych jak i prywatnych. Dodatkowym ukłonem w stronę Czytelnika jest bardzo rzadkie, kolorowe (nie kolorowane!) zdjęcie Marii Skłodowskiej-Curie z córką Ewą z początku XX wieku, wykonane w technice Omnikolor, z zasobów Musée Curie w Paryżu.

Na naszym rynku wydawniczym mało jest rzetelnych biografii polskich uczonych.
O Marii Skłodowskiej-Curie napisano wiele, jednak autorzy zazwyczaj skupiają się na wybranych, zazwyczaj sensacyjnych wątkach, takich jak: romans, geniusz czy feminizm. Tomasz Pospieszny
w oparciu o bogaty materiał źródłowy kompleksowo łączy wszystkie wątki i aspekty życia uczonej – nie unikając żadnego z tematów – daje najpełniejszy z możliwych portret Marii. Udowadnia, że na kształtowanie się umysłu uczonej i dokonania na polu naukowym oprócz wrodzonych uzdolnień ogromny wpływ miały: dom rodzinny, środowisko, przeżycia, wydarzenia polityczne, kontekst historyczny i napotkani ludzie. To wielowymiarowe i jakże pełne ujęcie życia i dzieła Noblistki jest długo oczekiwaną biografią, na którą zasługuje największa polska naukowiec-kobieta.

Mimo licznych przypisów i bogatej literatury źródłowej, książka nadal wpisuje się w nurt popularnonaukowy i skierowana jest do szerokiego grona odbiorców.

Dużą uwagę poświęciliśmy stronie edytorskiej książki, przygotowując wydanie w oprawie twardej, szytej nićmi, z materiałową tasiemką-zakładką, na papierze bezdrzewnym Munken Premium w odcieniu cream, co stanowi dodatkowy walor tej publikacji.

Wśród badaczy biografii Marii Skłodowskiej-Curie najważniejszą do tej pory pozycją, swoistą encyklopedią życia uczonej, była książka autorstwa Susan Quinn pt. Życie Marii Curie, która ukazała się w 1997 roku. Od tej pory minęło 25 lat i wiele wątków wymagało zweryfikowania. Książka Tomasza Pospiesznego nie tylko weryfikuje aktualny stan badań, ale także przedstawia zupełnie nowe źródła i fakty. Sądzę, że książka Zakochana w nauce stanie się nowym, pełnym kompendium wiedzy o Marii Skłodowskiej-Curie dla wszystkich zainteresowanych jej sylwetką oraz pozycją obowiązkową dla badaczy.

Biografia Marii Skłodowskiej-Curie otwiera serię wydawniczą „MS”, w której w Wydawnictwie Sophia w 2022 roku ukażą się także: prywatne listy Marii Skłodowskiej-Curie do rodziny w Polsce oraz pamiętniki Władysława Skłodowskiego, Józefa Skłodowskiego i Marii Skłodowskiej-Szancenbachowej.

Autor: Tomasz Pospieszny

Tytuł: Maria Skłodowska-Curie. Zakochana w nauce

Wydawca: Wydawnictwo Sophia

Data premiery: 5 kwietnia 2022

Format: 16,5 x 23,5 cm.

Oprawa: twarda, szyta.

Wydawca: Wydawnictwo Sophia

ISBN 978-83-963601-0-6

Sklep Wydawnictwa Sophia na Allegro — https://bit.ly/Sophia_ksiegarnia

Dedykowana strona www — https://bit.ly/seria_MS

Kontakt — tel. 884 302 470 | kontakt@wydawnictwosophia.pl 

Patroni medialni: Radio Kraków, Piękniejsza Strona Nauki, portal Nuclear.pl.

Patron honorowy: Prezydent Miasta Poznania Pan Jacek Jaśkowiak.

Patroni: Polskie Towarzystwo Chemiczne, Polska Akademia Nauk Archiwum w Warszawie, Fundacja KobietyNauki, Narodowy Instytut Onkologii – Państwowy Instytut Badawczy im. Marii Skłodowskiej-Curie, Instytut Francuski w Warszawie, czasopismo „Foton”, Muzeum Łazienki Królewskie, Narodowy Instytut Kultury i Dziedzictwa Wsi, Teatr Papahema.

Spotkanie z Karoliną Gruszką i pokaz filmu „Maria Skłodowska-Curie” w reżyserii Marie Noelle

Materiały prasowe Biblioteki Publicznej w dzielnicy Bielany

Wczorajszy wieczór spędziliśmy w towarzystwie Madame Curie. W ramach cyklu „Aktorki na Bielanach” organizowanym przez Biblioteka Publiczna im. St. Staszica w Dzielnicy Bielany m.st. Warszawy odbył się pokaz filmu pt. Maria Skłodowska-Curie w reżyserii Marie Noelle z 2016 roku.

xIMG_9998
Pani Karolina Gruszka z książką Tomasza Pospiesznego pt. "Maria Skłodowska-Curie. Zakochana w nauce", fot. E. Wajs.

Po projekcji na pytania publiczności odpowiadała Pani Karolina Gruszka, odtwórczyni roli Marii Skłodowskiej-Curie.

***

Kiedy Marie Noëlle zadzwoniła do mnie z informacją, że dostałam tę rolę, byłam w Moskwie. Poczułam spontaniczną i głęboką wdzięczność. Potem pojawiło się ogromne poczucie odpowiedzialności oraz wątpliwości, czy na pewno podołam temu zadaniu? Jak bowiem zagrać geniusza, uchwycić taki sposób myślenia, taką wrażliwość? Czy ktoś „zwyczajny” może w ogóle wcielić się w kogoś takiego jak Maria Skłodowska-Curie? Gdy zaczęłam przygotowania do pracy, lęki ustąpiły fascynacji postacią, którą miałam zagrać.

opowiadała w jednym z wywiadów Karolina Gruszka [https://bit.ly/Gruszka_na_Bielanach]

 

Zrzut ekranu 2020-03-1 o 13.25.26
Po projekcji na pytania publiczności odpowiadała Pani Karolina Gruszka, odtwórczyni roli Marii Skłodowskiej-Curie.

Postać Madame Curie zagrana przez Karolinę Gruszkę jest w naszej opinii jedną z najlepszych filmowych kreacji Uczonej! Akcja filmu nie skupia się tylko na pracy naukowej Marii Skłodowskiej-Curie, ale ukazuje również jej życie prywatne – w tym skomplikowaną relację z Paulem Langevinem.

320170302153951-1024x768
Karolina Gruszka jako Madame Curie i Arieh Worthalter jako Paul Langevin, materiały prasowe dystrybutora Kino Świat.

Rola Marii wykreowana przez Karolinę Gruszkę oraz postać jej siostry Bronisławy, którą zagrała Iza Kuna sprawiają, że obie kobiety stają się zwyczajnie ludzkie.

Iza Kuna w roli Bronisławy Dłuskiej i Karolina Gruszka jako Maria Skłodowska-Curie, 2016, fot. Christian Hartmann, materiały prasowe dystrybutora Kino Świat.
Karolina Gruszka jako Maria Skłodowska-Curie, Charles Berling jako Piotr Curie i Malik Zidi jako Andre Debierne 2016, materiały prasowe dystrybutora Kino Świat.

O innych filmach poświęconych Marii Skłodowskiej-Curie pisaliśmy dla Państwa w felietonie Skłodowska – film w reżyserii Marjane Satrapi.

Nasza wystawa w na Wydziale Chemii UAM w Poznaniu

 

Wczoraj o godzinie 11.00 na Wydział Chemii UAM odbyło się uroczyste otwarcie wystawy pt. „Maria Skłodowska-Curie. Zakochana w nauce”.
Na zaproszenie dziekana, prof. dr. hab. Macieja Kubickiego, do Poznania przyjechał dr inż. Piotr Chrząstowski – potomek rodu Skłodowskich, który opowiedział o żyjących potomkach Marii i Piotra Curie.
Profesor Tomasz Pospieszny zaznaczył, że w bieżącym roku przypada kilka istotnych rocznic związanych z życiem Uczonej: 100. rocznica pierwszej podróży do USA oraz pierwszej wizyty w wolnej Polsce, a także 110. rocznica przyznania Nagrody Nobla z dziedziny chemii. Wyjątkowość dnia podkreśliła 115. rocznica pierwszego wykładu Madame Curie na Wydziale Nauk Ścisłych paryskiej Sorbony. Maria wygłosiła ten wykład 5 listopada 1906 roku o godzinie 13.30.
Składamy serdeczne podziękowania władzom Wydziału Chemii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz organizatorom i gościom za niezwykle serdeczne przyjęcie i niepowtarzalną atmosferę.

Zapraszamy do obejrzenia krótkiego materiału filmowego, wyemitowanego przez Wielkopolską Telewizję Kablową w dniu otwarcia.

Collegium Chemicum Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Fot. Jacek Wyrzykiewicz

 

Od lewej: prof. B. Brycki, J. Brycka, prof. I. Kowalczyk, E. Wajs, dr I. Taborska, dr inż. P. Chrząstowski, dr. inż. H. Koenig i prof. T. Pospieszny. Fot. Piękniejsza Strona Nauki
Profesor Tomasz Pospieszny przemawia podczas otwarcia wystawy, fot. H. Koenig.
Dr inż. Piotr Chrząstowski opowiada o żyjących potomkach Marii Skłodowskiej-Curie. Fot. H. Koenig
Wizytówka Madame Curie podarowana Marii ze Skłodowskich Goetel-Szancenbachowej przez Uczoną. Ze zbiorów rodzinnych Piotra Chrząstowskiego
Celebrowanie urodzin Marii Skłodowskiej-Curie. Od lewej: dr inż. Piotr Chrząstowski, Ewelina Wajs i prof. Tomasz Pospieszny. Fot. T. Skrzydło

 

Wystawa — „Maria Skłodowska-Curie. Zakochana w nauce” w Collegium Chemicum Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu

Tomasz Pospieszny & Ewelina Wajs

Scenariusz wystawy pt. Maria Skłodowska-Curie. Zakochana w nauce powstał w oparciu o treść książki pod tym samym tytułem autorstwa prof. Tomasza Pospiesznego z Wydziału Chemii UAM. Wystawa skupia się na życiu odkrywczyni polonu i radu, kobiety, która swoimi badaniami wprowadziła ludzkość w erę atomu. Żaden z wątków biograficznych Uczonej nie został pominięty. Maria Skłodowska-Curie została sportretowana na wielu płaszczyznach i w wielu życiowych sytuacjach, przez co przestaje być poważną postacią z pomnika. W ten sposób widzimy Ją jako pilną uczennicę, dobrą córkę, zakochaną kobietę, czułą żonę, troskliwą matkę i babcię, namiętną kochankę, a także genialną uczoną. Poznając koleje losu Marii Skłodowskiej-Curie odkrywamy Jej drugie, skrzętnie ukrywane i znane tylko najbliższym oblicze: Mani, Maniusi, Marii czy Mé, jak nazywały ją córki. Autorami wystawy są Tomasz Pospieszny i Ewelina Wajs-Baryła, którzy wspólnie od lat tworzą projekt edukacyjny Piękniejsza Strona Nauki promujący udział kobiet w tworzeniu nauk ścisłych.

Marii Skłodowskiej-Curie nie trzeba nikomu przedstawiać. Dzięki przenikliwości i pracowitości odkryła, wyizolowała i scharakteryzowała dwa pierwiastki chemiczne, które swoimi niezwykłymi właściwościami fizycznymi odmieniły spojrzenie społeczności fizyków i chemików na materię. Dzięki wizjonerskiemu geniuszowi, po raz pierwszy – już w 1900 roku – Uczona przewidziała, że atom nie jest czymś trwałym i niezmiennym – przewidziała, że atomy jednych pierwiastków mogą przekształcać się w inne! Należy podkreślić, że był to czas, kiedy wielu wybitnych uczonych poddawało w wątpliwość istnienie atomów w ogóle.

Maria Skłodowska-Curie jest pierwszą kobietą, której przyznano Nagrodę Nobla najpierw z fizyki (1903 r.), a później z chemii (1911 r.). Do dziś pozostaje jedyną podwójną laureatką tej nagrody w dwóch różnych dyscyplinach naukowych. Jest pierwszą kobietą profesorem nauk ścisłych na Sorbonie, jako jedna z pierwszych kobiet weszła na Rysy i zrobiła prawo jazdy na samochody ciężarowe. Od 1995 roku jest pierwszą nie-Francuzką spoczywającą w paryskim Panteonie w dowód uznania Jej zasług, które oddała ludzkości. Warto też pamiętać, że poza nauką Uczona aktywnie działała w Międzynarodowej Komisji Współpracy Intelektualnej przy Lidze Narodów, a podczas pierwszej wojny światowej siadała za kierownicą niejednego samochodu przerobionego na ambulans radiologiczny, aby nieść pomoc rannym żołnierzom. Dzięki Jej wytrwałości i uporowi powstały Instytuty Radowe – najpierw w Paryżu, a później w Warszawie.

Maria Skłodowska-Curie wciąż cieszy się nieustającą popularnością. W 2009 roku brytyjski magazyn „New Scientist” uznał Ją za najwybitniejszą kobietę naukowca wszech czasów. Z kolei rok 2011 został ustanowiony przez trzy organizacje międzynarodowe – ONZ, WHO i UNESCO – Rokiem Chemii, a jego patronką wybrano Uczoną. Sejm Rzeczypospolitej Polskiej ogłosił rok 2011 Rokiem Marii Skłodowskiej-Curie. W ogłoszonym z kolei w 2018 roku plebiscycie brytyjskiego „BBC History Magazine” uznano Marię Skłodowską-Curie za najbardziej wpływową kobietę w historii. Niezmiernie cieszy fakt, że kobieta, której przyszło żyć w epoce narodzin nauki o atomie i w której marzenia alchemików o przemianie materii w złoto zostały ziszczone, jest nadal popularna. Geniusz, pracowitość, upór w dążeniu do obranego celu, ale także słabość charakteru nadawały Marii Skłodowskiej-Curie ludzki, a nie pomnikowy wymiar.

Na wystawę zaprasza Dziekan Wydziału Chemii UAM prof. dr hab. Maciej Kubicki. Wernisaż wystawy odbędzie się 5 listopada o godz. 11.00 w holu Collegium Chemicum. Gościem honorowym będzie dr inż. Piotr Chrząstowski – potomek rodu Skłodowskich (prawnuk Józefa Skłodowskiego, brata Marii Skłodowskiej-Curie, wnuk prof. Walerego Goetla jednego z twórców i wieloletniego rektora AGH w Krakowie).

Wystawę będzie można oglądać do 22 grudnia 2021 roku. Organizatorami wystawy są dr Iwona Taborska i prof. UAM dr hab. Tomasz Pospieszny.

Książkę  Maria Skłodowska-Curie. Zakochana w nauce autorstwa prof. Tomasza Pospiesznego można zakupić na  oficjalnej stronie Wydawnictwa Po Godzinach.

 

MSC na znaczkach pocztowych z kolekcji Joanny Schubert — cz. 2. polskie znaczki powojenne

Opublikowano 24 września 2021 r.

Nasza wielka przyjaciółka Pani Joanna Schubert należy do wielbicieli Marii Skłodowskiej-Curie. Od lat zbiera znaczki z całego świata przedstawiające Noblistkę. Stale poszerza swoją kolekcję znaczków i zajmująco o niej opowiada. Fascynację znaczkami pocztowymi wyniosła z rodzinnego domu, gdyż jej ojciec pracował na poczcie. Bohaterką swoich zbiorów uczyniła Madame Curie, której postać podziwia nie tylko ona, ale także cała jej rodzina. Jak sama mówi: Maria towarzyszy nam na co dzień.

Specjalnie dla Państwa pokazuje swoją kolekcję polskich znaczków z Marią Skłodowską-Curie.

***

W polskiej powojennej filatelistyce Maria Skłodowska-Curie pojawiła się na znaczkach 16 razy, po raz pierwszy 1 marca 1947 roku, na jednym z ośmiu znaczków z serii Kultura polska (Nr 425A, 425B). Pomimo ogromnego nakładu (ponad 8 mln sztuk), zapotrzebowanie na znaczki było tak duże, że już w maju tego samego roku nastąpiło drugie wydanie serii. W drugim wydaniu znaczków z Marią (Nr 434A, 434B) wydrukowano ponad 8,5 mln egzemplarzy. Znaczki posiadały dwie wersje: ząbkowaną i nieząbkowaną. W technice rotograwiury, czyli przemysłowej odmianie druku wklęsłego, projekt S. Żelechowskiego wykonała w obu przypadkach Drukarnia Narodowa w Krakowie. W 1948 roku 50 tysięcy sztuk dodrukowała firma Courvoissier w Szwajcarii.

Z okazji I Kongresu Nauki Polskiej Maria pojawiła się na znaczku po raz trzeci. Zaprojektowany przez Bogusława Brandta znaczek (Nr 557) wyemitowano w czerwcu 1951 roku w nakładzie 2 131 000 sztuk, który wiązał się ponownie z użyciem rotograwiury. Należał on do 6-znaczkowej serii – pozostałe przedstawiały Stanisława Staszica, Zygmunta Wróblewskiego i Karola Olszewskiego, Marcelego Nenckiego, Mikołaja Kopernika oraz logo Kongresu. Ten znaczek i wszystkie kolejne zostały wytworzone przez Polską Wytwórnię Papierów Wartościowych.

W marcu 1955 pojawiła się seria ośmiu znaczków z pomnikami Warszawy. Na jednym z nich (Nr 766) widnieje pomnik Marii projektu Ludwiki Nitschowej znajdujący się przy ulicy Wawelskiej.  Znaczek zaprojektował Ryszard Kleczewski, projektant pierwszych polskich powojennych banknotów, wybierając dla niego wymagającą technikę stalorytu. Ta XIX-wieczna technika polega na wykonaniu rylcem ryciny na płycie stalowej. Wymaga dużej precyzji od rytownika, ponieważ ze względu na twardość materiału retusze i poprawki są prawie niemożliwe. Dodatkowe utrudnienie stanowi niewielka powierzchnia pracy, dlatego zawsze warto poznać nazwisko precyzyjnego twórcy – tym razem był nim Stanisław Łukaszewski.

 

Na kolejny „maryjny” znaczek trzeba było poczekać do lipca 1963 roku. Wtedy to Maria pojawiła się na jednym z czterech znaczków z serii Wielcy Polacy. Znaczek (Nr 1265) projektu Andrzeja Heidricha, późniejszego naczelnego grafika Spółdzielni Wydawniczej „Czytelnik”,  wydrukowano w technice offsetu w nakładzie prawie 2mln egzemplarzy.

Setna rocznica urodzin Marii Skłodowskiej-Curie przyniosła w 1967 roku serię trzech znaczków poświęconych wybitnej Uczonej (Nr 1630-2). Przedstawiają one kolejno: popiersie noblistki, stylizowany dyplom laureata Nagrody Nobla oraz warszawski pomnik Marii. Serię zaprojektował Stefan Małecki, a wyprodukowano ją w technice stalorytu (dzielnym rytownikiem był Jerzy Miller). Nakład był zacny – 5 mln sztuk.

W lipcu 1969 roku Uniwersytet Lubelski i stojący przed nim pomnik MSC zostały wykorzystane na jednym z dziewięciu znaczków serii wyemitowanej z okazji 25-lecia PRL (Nr 1788). Znaczki, na których z przytupem chwalimy się osiągnięciami ćwierćwiecza Polski Ludowej zaprojektował T. Michaluk. Nakład zamaszysty – prawie 6,5mln sztuk.

Trzeba jednak oddać sprawiedliwość, że podobny nakład miała wydana w maju 1982 roku seria Polscy Laureaci Nagrody Nobla. Maria (Nr 2662) znajduje się tu w doborowym towarzystwie Sienkiewicza, Reymonta i Miłosza. Projektantem serii wydrukowanej offsetowo był W. Freudenreich.

Na następny znaczek z Marią trzeba było poczekać dziesięć lat. W maju 1992 roku pojawiła się na jednym z pięciu znaczków z serii Światowa Wystawa EXPO92 w Sevilli (Nr 3227). Autorem projektu był Janusz Wysocki, technika druku to znana nam już rotograwiura, ale warto zwrócić uwagę na nominał: 3500zł (niech żyje inflacja!).

W 1998 roku Poczta Polska uczciła 100. rocznicę odkrycia radu i polonu offsetowym znaczkiem przedstawiającym Marię i Piotra Curie (Nr 3578) projektu Tomasza Bogusławskiego, profesora ASP w Gdańsku. Tym razem nominał już podenominacyjny – 1,20zł.

W 2003 roku pojawiła się bardzo ciekawa seria czterech znaczków zatytułowana Polonica. Prezentuje ona zagraniczne znaczki poświęcone naszemu krajowi: szwedzki znaczek z Szymborską, francuski z Marią, szwedzki z Miłoszem odbierającym Nagrodę Nobla oraz watykański, poświęcony 1000. rocznicy chrztu Polski. Serię zaprojektował Maciej Jędrysik, a nakład to mizerne 500 tysięcy.

W 2011 roku przypadała 100. rocznica Nagrody Nobla z chemii dla MSC. Z tej okazji pojawiły się dwa znaczki (Nr 4390-1). Pierwszy przedstawia awers medalu noblowskiego z wizerunkiem fundatora i blaszkę radu, a drugi – Marię trzymającą w dłoniach szklane kolby. Projekt Marzanny Dąbrowskiej, wykonano w technice stalorytu i offsetu.

Ostatni polski znaczek z wizerunkiem Marii (Nr 4805) wyemitowano w listopadzie 2017 roku z okazji 150. rocznicy jej urodzin. Projekt Agaty Tobolczyk przedstawia Uczoną oraz medal noblowski. Technika druku: offset / hotstamping (czyli jedna z najczęściej obecnie używanych technik uszlachetniania druku). Nakład – tyci, tyci – 180 tys. sztuk.

Za kodę dla naszej opowieści niech posłuży znaczek z czerwca 2019 roku (Nr 4984). Wprawdzie nie przedstawia on wizerunku Marii, ale coś bliskiego jej sercu. W serii  Polskie odmiany powojników – Clematis na jednym ze znaczków możemy podziwiać białą odmianę Maria Skłodowska-Curie. Coś w sam raz dla Marii – miłośniczki kwiatów i dla nas – fanów Uczonej.

 

Przedwojenna filatelistyka związana z Madame Curie to przede wszystkim znaczki-cegiełki na budowę Instytutu Radowego w Warszawie. W grudniu 1923 roku — w 25, rocznicę odkrycia radu — Polski Komitet do Zwalczania Raka wystosował apel do społeczeństwa polskiego o ofiary na Dar Narodowy dla Marii Skłodowskiej-Curie, którym miał być właśnie Instytut Radowy jej imienia. Apel spotkał się z niezwykle pozytywnym odzewem, również w środowiskach niezamożnych, czego wyrazem była m.in. sprzedaż 1,5 miliona znaczków-cegiełek na budowę o nominale 10 groszy.

 

Nowa lektura szkolna — książka Julity Grodek o Marii Skłodowskiej-Curie

 

Opublikowano 11 września 2021 r.

 

Od kilku dni trwa nowy rok szkolny. Od września 2021 roku obowiązuje także nowy kanon lektur. Można się z zawartymi w nim zmianami zgadzać lub nie, tym nie mniej bardzo cieszy fakt, że do kanonu polskich lektur szkolnych dla klas pierwszych, drugich i trzecich dodano książkę Julity Grodek o Marii Skłodowskiej-Curie — Mania, dziewczyna inna niż wszystkie.

Omawiana książka ma 70 stron i zawiera 36 rozdziałów, a raczej hasłowo przedstawionych zagadnień z życia Uczonej. Każdemu zagadnieniu poświęcono dwie strony, czyli jedną rozkładówkę. Historia Marii Skłodowskiej przedstawiona jest chronologicznie, co sprawia, że prezentowany życiorys układa się w spójną całość. W każdym w rozdziałów tekst nie zajmuje zazwyczaj więcej niż jedną stronę, co zostawia dużo miejsca na oprawę graficzną. Książka wydana została po raz pierwszy w twardej oprawie w 2017 roku nakładem wydawnictwa Zuzu Toys z Warszawy i to wydanie dla Państwa recenzujemy.

Publikacja adresowana jest do dzieci, nie brakuje zatem w książce wątków biograficznych, które dla najmłodszych czytelników z pewnością będą interesujące. Przeczytamy więc historię o budowaniu mapy świata z klocków (tak mali Skłodowscy uczyli się geografii), o psie Lancecie — ulubionym towarzyszu dzieciństwa, o jeździe na rowerze czy o córkach Marii. Są w książce także ciekawostki, takie jak: wyliczenie Nagród Nobla zdobytych przez rodzinę Marii (aż sześciu!); wizerunki Uczonej na monetach, banknotach i znaczkach oraz opisy fizyczne pierwiastków polonu i radu wraz z dzisiejszym sposobem ich wykorzystywania. Wszystkie ważniejsze pojęcia zostały w prosty sposób objaśnione i umieszczone w wyraźnych ramkach. Autorka w sposób przystępny tłumaczy młodemu czytelnikowi korzyści, ale także niebezpieczeństwa, z którymi wiąże się zjawisko radioaktywności. Książkę kończy, a właściwie podsumowuje zbiór ciekawostek o Marii Skłodowskiej-Curie i trzy kojarzone z Nią znane sentencje (z których ostatnia to słowa nie Marii, lecz Piotra Curie). Przysłowiową „kropką nad i” jest rozdział pt. Kostium uczonej dla dziewczynek — dzięki kilku pomysłowym sugestią każda dziewczynka może się przebrać za uczoną z epoki. Szkoda, że nie pomyślano o chłopcach i nie zaproponowano im kostiumu Piotra.

W publikacji widać wyraźne odniesienia do biografii pióra młodszej z córek Uczonej — Ewy Curie (której także poświęcony jest jeden z rozdziałów), co należy uznać za pozytyw książki Julity Grodek. Książka Ewy Curie jest jednym z podstawowych źródeł do badań życia Madame Curie i zawiera wiele niepublikowanych wcześniej informacji źródłowych.

Istotnym elementem publikacji jest oprawa graficzna autorstwa Katarzyny Fus. Począwszy od wyklejki — przedstawiającej w prosty sposób — schematy budowy atomów polonu i radu. Dalej bogata szata ilustracyjna towarzyszy każdej stronie czyniąc książkę atrakcyjną i ciekawą nawet dla najmłodszych odbiorców, którzy jeszcze nie będąc samodzielnymi czytelnikami, mogą zapoznać się z książką oglądając liczne grafiki.

Jedyny minus publikacji znalazłam w rozdziale pt. Warszawa, ulica Wawelska. Ilustracją do tej rozkładówki są trzy drzewa. Co prawda jest o nich mowa na sąsiedniej stronie, ale dużo bardziej odpowiedni w tym rozdziale byłby wizerunek pomnika Marii Skłodowskiej-Curie autorstwa Ludwiki Kraskowskiej-Nitschowej czy rysunek Instytutu Radowego, bo to one z punktu widzenia Madame Curie są najważniejszymi obiektami znajdującymi się na ulicy Wawelskiej w Warszawie. Tam też znajduje się siedziba Towarzystwa Marii Skłodowskiej-Curie w Hołdzie, którego logo widnieje na tylnej okładce książki. Towarzystwo to objęło książkę swoim patronatem. Logo to jest dla mnie wyjątkowe o tyle, że zaprojektowałam je specjalnie na „Rok Jubileuszowy 2017”, w którym celebrowano liczne, związane z Noblistką rocznice okrągłe rocznice. Wydanie omawianej publikacji także wpisywało się w te jubileusze. Pozostali patroni wydania to portale: Dzieci są ważne i Crazy Nauka.

Od wielu lat lekturą szkolną jest książka Ewy Curie o matce i każde japońskie dziecko zna doskonale historię życia i dzieł Marii Skłodowskiej-Curie. Książka Julity Grodek pt. Mania dziewczyna inna niż wszystkie to w mojej opinii publikacja, którą powinno przeczytać każde dziecko. Dzięki jej obecności w kanonie lektur pozostaje mieć nadzieję, że tak się stanie.

 

Wydawnictwo Zuzu Toys zapowiedziało na 20 września 2021 roku nowe wydanie książki.

Ewelina Wajs-Baryła

 

 

O pierwiastkach chemicznych odkrytych przez kobiety

/    Tomasz Pospieszny   /

Zaktualizowano 28 sierpnia 2021 r.

W układzie okresowym pierwiastków chemicznych jest dzisiaj 118 pierwiastków (sierpień 2021 roku). Spośród tych podstawowych cegiełek Wszechświata tylko kilka zostało odkrytych przez kobiety. Jednak historia tych odkryć jest nader fascynująca.

Maria Skłodowskiej-Curie i polon oraz rad (1898)

Pierwszą kobietą, której nazwisko na trwałe wpisało się w historię odkryć pierwiastków chemicznych jest Maria Skłodowska-Curie. Badając fascynujące promieniowanie uranu odkryte przez Becquerela stwierdziła, że niektóre minerały zawierające ten pierwiastek np. blenda smolista, chalkolit czy autunit wysyłają znacznie silniejsze promieniowanie niż wynikało to z zawartości w ich składzie uranu. Uczona dokonała fenomelnego zabiegu – przeprowadziła syntezę chalkolitu i stwierdziła, że wykazuje on normalną promieniotwórczość, czyli taką jakiej należy się spodziewać ze względu na zawartość uranu w próbce. W związku z powyższym w naturalnym minerale musiała istnieć domieszka nowego, nieznanego nauce pierwiastka. Maria zanotowała: Obie rudy uranu: blenda smolista (tlenek uranu) i chalkolit (fosfat miedzi i uranylu) są o wiele bardziej aktywne niż sam uran. Fakt ów jest godny uwagi i pozwala sądzić, że te minerały mogą zawierać pierwiastek o wiele bardziej aktywny niż uran. Niestety Maria i Piotr nie byli w stanie wyodrębnić potencjalnych pierwiastków chemicznych znanymi wówczas metodami. Ich córka Irena Joliot-Curie wyjaśniała po latach:

Irena Joliot-Curie, b.d., Musée Curie, col. ACJC

Ze względu na to, że jedyną znaną właściwością hipotetycznego ciała [nowego pierwiastka] była jego promieniotwórczość, Piotr i Maria Curie wprowadzili nową metodę pracy, która stała się podstawową w całej radiochemii. Przeprowadzali oni chemiczne rozdzielanie różnych ciał zawartych w minerale i mierzyli promieniotwórczość każdej frakcji. Wkrótce stwierdzili, że promieniotwórczość koncentruje się z jednej strony w siarczkach strącanych z kwaśnych roztworów, z drugiej – w pierwiastkach ziem alkalicznych i niebawem przekonali się o istnieniu dwóch nowych pierwiastków promieniotwórczych: polonu i radu […], wyższych homologów telluru i baru.

Upór Madame Curie doprowadził ją do odkrycia, które zrewolucjonizowała spojrzenie na teorię materii. 18 lipca 1898 roku małżonkowie Curie ogłosili, że odkryli nowy pierwiastek chemiczny, który nazywali polonem (symbol Po, liczba atomowa 84). Donosili:

Przypuszczamy, że ciało, które wyodrębniliśmy ze smółki uranowej, zawiera nieznany jeszcze metal, zbliżony do bizmutu ze swoich właściwości chemicznych. Jeśli istnienie tego metalu się potwierdzi, proponujemy dla niego nazwę polon – od imienia ojczyzny jednego z nas.

Maria i Piotr Curie w laboratorium przy ulicy Cuvier, 1904, Musée Curie, col. ACJC

Jednak na tym nie koniec. W połowie listopada przeprowadzili eksperymenty, dzięki którym otrzymali bardzo promieniotwórczy produkt. Wraz z Gustawem Bémontem otrzymali próbkę zawierającą bar, która była dziewięćset razy bardziej promieniotwórcza niż uran. 26 grudnia 1898 roku ogłosili, że odkryli drugi pierwiastek chemiczny, który nazwali radem (symbol Ra, liczba atomowa 88). W pracy pt. „O nowej silnie radioaktywnej substancji zawartej w blendzie smolistej” napisali:

Wyżej wyszczególnione fakty każą nam przypuszczać, że w tym nowym związku promieniotwórczym znajduje się nowy pierwiastek, który proponujemy nazwać radem. Nowy ten związek zawiera na pewno znaczną ilość baru, mimo to jednak jest on silnie promieniotwórczy. Promieniotwórczość radu musi być, zatem ogromna.

Tak zrodziła się legenda godna najwybitniejszej uczonej.

 

Harriet Brooks i radon (1901)

Harriet Brooks, 1898, McCord Museum, Montreal, Quebec

Ernest Rutherford zauważył, że związki toru nieustannie emitują radioaktywny gaz, który zachowuje właściwości promieniotwórcze przez kilka minut. Nazwał to zjawisko emanacją gazu, a później emanacją torową (ThEm). Uczony pisał: promieniowanie z tlenku toru nie było stałe, ale zmieniało się w najbardziej kapryśny sposób, podczas gdy wszystkie związki uranu emitują promieniowanie w sposób niezwykle stały. Pod kierunkiem Rutherforda ( a właściwie na jego prośbę) Harriet Brooks przeprowadziła serię eksperymentów mających na celu określenie charakteru radioaktywnych emisji toru. Wykazała także, że emanację wysyła również rad. Jej prace dowiodły, że emanacja była gazem o specyficznych właściwościach fizycznych, takich jak na przykład mniejsza masa cząsteczkowa niż masa radu. Brooks wspólnie z Rutherfordem zmierzyła szybkość dyfuzji cząsteczek gazu w powietrza. W 1901 roku uczeni ogłosili pracę pt. „Nowy gaz z raduˮ (Trans. R. Soc. Can., 7, str. 21–25), w której pisali: termin „emanacjaˮ został zastosowany do substancji emitowanej w ten sposób, ponieważ w tamtym czasie nie było dowodów, czy emisja materii była parą substancji, radioaktywnym gazem (nasze podkreślenie) czyli cząstkami materii, z których każda zawiera dużą liczbę cząsteczek. […] Musimy zatem stwierdzić, że emanacja jest w rzeczywistości ciężkimi radioaktywnymi oparami lub gazem. […] specjalne eksperymenty pokazują, że szybko się rozprasza, a także ma charakter gazowy.

Ernest Rutherford, 1908, domena publiczna

Nie ulega wątpliwości, że w 1901 roku Harriet Brooks i Ernest Rutherford udowodnili, że emanacja (dziś zwana radonem, pierwiastek 86) jest radioaktywnym gazem. Należy zauważyć, że Rutherford i Brooks […] opisali swoje wysiłki, aby określić naturę emanacji. Nie można było wyizolować znacznej objętości gazu ani zidentyfikować żadnych nowych linii widmowych. W rezultacie doszli do wniosku, że objętość jakiegokolwiek gazu była niewielka. Wykorzystali urządzenie do dyfuzji gazów jako środek nie tylko potwierdzający, że emanacja jest gazem, ale także w celu uzyskania przybliżonej wartości jego masy cząsteczkowej. Podali (błędnie), że gaz miał masę atomową między 40 a 100. Niemniej jednak fakt, że wartość była znacznie mniejsza niż wartość toru, przekonał ich, że emanacja była wcześniej nieznanym gazem. Nie twierdzili wówczas, że jest to nowy pierwiastek, choć wydaje się, że tę implikację pozostawili czytelnikowi. Jak podkreślają małżonkowie Reyner-Canhamowie (badacze historii odkrycia radonu, biografowie Brooks) Rutherford został przekonany o gazowej naturze emanacji w 1901 roku w wyniku badań przeprowadzonych przez jego pierwszą studentkę, Harriet Brooks.

 

Lise Meitner i protaktyn (1918)

W 1899 roku André-Louis Debierne odkrył pierwiastek, który nazwał aktynem (89Ac). Był to niezwykle tajemniczy pierwiastek, bowiem charakteryzował się dość krótkim czasem połowicznego zaniku, wynoszący zaledwie trzynaście i pół lat. Powinien zatem już dawno zniknąć z powierzchni Ziemi. Ponieważ jednak wciąż zdradza swoją obecność musiał powstawać w wyniku przemiany promieniotwórczej z innego nieznanego dotąd pierwiastka chemicznego. Pierwiastek ten powinien znajdować się w układzie okresowym pomiędzy torem i uranem (90Th  9192U).

Lise Meitner i Otto Hahn w laboratorium, Beriln 1912, domena publiczna

W 1900 roku William Crookes wyizolował nowy pierwiastek jako materiał o wysokim stopniu radioaktywności z uranu. Nie potrafił jednak scharakteryzować go jako nowego pierwiastka chemicznego. Nadał mu nazwę uran X (UX). Nie odniósł on sukcesu bowiem rozpuszczał azotan uranu w eterze, zaś pozostałość roztworu wodnego zawierała w większości mieszaninę dwóch pierwiastków: toru-234 i szukanego protaktynu-234.

W 1909 roku Frederick Soddy z 50 kg uwodnionego azotanu(V) uranylowego otrzymał osad, który wykazywał radioaktywność i emitował cząstki alfa. Według dedukcji uczonego z osadu powstawał w niewielkiej ilości produkt, którego ilość stale i regularnie rosła. Soddy zidentyfikował go jako aktyn (jego obserwacje trwały cztery lata!). Jednak nie potrafił on wyizolować szukanego pierwiastka i podać jego właściwości fizycznych i chemicznych. Warto zauważyć, że cztery lata później Soddy (i niezależnie od niego Polak Kazimierz Fajans) odkrył prawo przesunięć, na podstawie, którego stało się jasne, że pierwiastkiem, z którego powstawał obserwowany przez niego aktyn był poszukiwany pierwiastek 91.

Kazimierz Fajans, 1931, Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn. 1–Z–830

W 1913 roku wspomniany Kazimierz Fajans zaczął prace nad uranem X. Wraz ze swoim doktorantem Osvaldem H. Göhringiem doszedł do wniosku, że jest to mieszanina pierwiastków. Nazwał je uranem X1 i uranem X2. Pierwszy z nich zidentyfikowali jako izotop toru-234, natomiast drugi izotop wchodził w skład szeregu uranowo-radowego i powstaje w wyniku przemiany beta z zidentyfikowanego izotopu toru-234. W związku z tym uran X2 powinien znajdować się dokładnie za torem, a przed uranem, czyli powinien być nowym pierwiastkiem 91. Za pomocą metod analitycznych Fajansowi udało się rozdzielić i wyizolować oba izotopy. Pierwiastek 91 charakteryzował się krótkim czasem połowicznego zaniku, wynoszącym około 1,1 minuty, dlatego uczeni nazwali go brewium (ang. Brevium) od łacińskiej nazwy brevis czyli krótki.

Otto Hahn, 1933, Archiv der Max-Planck_Gesellschaft, Berlin-Dahlem

Wszystkie te zagadki zaczęły w szczególności interesować Lise Meitner, która wspólnie z Ottonem Hahnem rozpoczęła poszukiwania pierwiastka 91. Nadała mu nawet nazwę – Abrakadabra. Meitner i Hahn udoskonalili technikę rozdziału oraz założyli, że nowy pierwiastek powinien mieć właściwości zbliżone do tantalu (pierwiastek 73). Zaczęli – wzorem Marii Skłodowskiej-Curie – badać pechblendę, w której pokładali dużą nadzieję. Hahn i Meitner odkryli nową metodę analityczną umożliwiającą oddzielanie wyizolowanych z pechblendy pierwiastków należących do grupy tantalu z minimalnymi ilościami innych substancji promieniotwórczych.

Lise Meitner, 1912, Archiv der Max-Planck-Gesellschaft, Berlin-Dahlem

Kiedy wybuchła pierwsza wojna światowa Hahn pojechał na front, zaś główne prace nad pierwiastkiem Abrakadabra wykonywała Lise Meitner. W listach do Hahna donosiła o postępach pracy. Pisała między innymi, że otrzymała wystarczającą ilość materiału do badań, że zamówiła specjalne platynowe naczynia odporne na działanie fluorowodoru, że jedna z próbek wykazuje znaczną aktywność, której nie można przypisać żadnemu znanemu pierwiastkowi. Praca, którą wykonała Lise Meitner polegała na izolacji oraz zbadaniu właściwości fizycznych i chemicznych nowego pierwiastka chemicznego, a także wykazaniu, że jest on pierwiastkiem macierzystym aktynu. Uczona długo i bardzo skrupulatnie mierzyła wysyłane promieniowanie przez protaktyn. Na podstawie pomiarów doszła do wniosku, że w wyniku przemiany alfa nowy pierwiastek przekształca się w izotop aktynu. Po żmudnych i bardzo trudnych eksperymentach chemicznych Meitner 19 czerwca 1917 roku napisała do Hahna: Mam dobre wiadomości dotyczące naszej pracy. Preparat nr 9 naprawdę wydaje się istotny, aktywność alfa jest najwidoczniej już stała. Myślę, że mamy tę substancję w ręku. 17 stycznia 1918 roku donosiła: […] aktywność [pierwiastka] jest bardzo słaba, ale można ją zmierzyć z całkowitą pewnością i może być zweryfikowana przez prędkość zaniku… W każdym razie teraz możemy myśleć o bardzo szybkiej publikacji. 16 marca 1918 roku w prestiżowym niemieckim czasopiśmie naukowym, Physikalische Zeitschrift, Lise Meitner i Otto Hahn przedstawili artykuł pt. Macierzysta substancja aktynu, nowy pierwiastek radioaktywny o długim okresie półtrwania. Napisali między innymi: Przypuszczenie, że pechblenda była odpowiednim materiałem wyjściowym okazało się w pełni uzasadnione. Udało nam się odkryć nowy pierwiastek radioaktywny, wykazując jednocześnie, że jest to substancja macierzysta aktynu. Dlatego też proponujemy dla niego nazwę protaktyn. Później nazwę zmienili na protaktyn. Chociaż nie od razu była ona oczywista.

Stefan Meyer, b.d., Archiv der Uniwersitat Wien

Stefan Meyer w liście do Lise pisał: Z Twojego listu wynikają strasznie trudne pytania o protaktyn. Wolałbym nazwy Lisonium, Lisottonium, etc. W związku z tym proponuję symbol Lo, ale niestety one się nie nadają, jeśli ktoś pragnie ogólnej akceptacji… Chociaż mimo iż nadal wolę Lisotto, to wiele bardziej znaczące jest, że został odkryty Pa lub Pn, niż pojawiające się najpiękniejszej nazwy. Otto Hahn wspominał: Z powodu wybuchu wojny nie znaliśmy publikacji Soddy’ego i J. A. Cranstona, która ukazała się w tym samym czasie co nasza i donosiła o substancji macierzystej aktynu. Soddy i Cranston próbowali otrzymać tą substancję z pechblendy poprzez sublimację. Preparaty otrzymywali w wyniku zwiększenia ilości emanacji aktynowej, wykazując wzrastające stężenie aktynu. Przy pewnych założeniach, Soddy i Cranston wyliczyli w przybliżeniu czas półtrwania dla aktynu na 3500 lat. […] Nie mogli jednak określić żadnych informacji o charakterystycznych właściwościach nowej substancji. […] Oryginalnymi odkrywcami pierwiastka byli Fajans i Göhring, dlatego mieli prawo do nadania mu nazwy brewium, ze względu na krótki czas półtrwania. Ale Międzynarodowa Komisja Atomowa nie mogła stosować tej nazwy dla pierwiastka, który my odkryliśmy, ponieważ miał on czas półtrwania wielu tysięcy lat. W związku z tym, w pełni uzasadnione okazało się nazwanie długowiecznego izotopu brewium protaktynem (Pa).

Lise Meitner w laboratorium, Berlin, 1912, Archiv der Max-Planck-Gesellschaft, Berlin-Dahlem

Po długich i trudnych dyskusjach z Fajansem ustalono, że nowy pierwiastek będzie nazywał się protaktyn. A dziś, chociaż doskonale wiadomo, że całą pracę wykonała Lise Meitner, tylko dzięki jej uprzejmości i lojalności wraz z nią za odkrywcę pierwiastka 91 uważa się Ottona Hahna.

 

Ida Tacke-Noddack oraz mazur i ren (1925/1926)

György von Hevesy, b.d., domena publiczna
Dirk Coster, b.d., domena publiczna

W 1913 roku brytyjski uczony Henry Moseley przeprowadził systematyczne badania widma promieniowania rentgenowskiego emitowanego przez uprzednio wzbudzone pierwiastki chemiczne. W oparciu o otrzymane wyniki przewidział istnienie brakujących w układzie okresowym pierwiastków o liczbach atomowych 42, 43, 72 i 75. Dzięki jego badaniom Holender Dirk Coster oraz Węgier György von Hevesy pracujący w instytucie Bohra w Kopenhadze odkryli hafn (Hf, liczba atomowa72).

 

Ida i Walter Noddackowie w laboratorium Physikalisch-Technische Reichsamstalt, Berlin, lata dwudzieste XX wieku, Stadtarchiv Wesel

Ida Tacke-Noddack i jej mąż Walter skupili się na pierwiastkach chemicznych o numerach 43 i 75. Szczególnie ciekawym pierwiastkiem był pierwiastek 43. Na przestrzeni lat wielokrotnie donoszono o jego odkryciu i proponowano różne nazwy: w 1818 roku Polinium (gr. szary), w 1844 roku Pelopium (na cześć Pelopsa syna Tantala), w 1846 roku Ilmenium (od gór Ilmensky), w 1877 roku Davyum (na cześć wybitnego chemika Humphrey’a Davy’ego), w 1896 roku lucium (łac. lux, świato) czy w 1908 roku nipponium (jap. Japonia). Ida przystąpiła do pracy analizując dostępną literaturę naukową. Wspominała – Od wiosny 1923 r. spędziłam dziesięć miesięcy, od wczesnego rana do późnej nocy w Państwowej Bibliotece w Berlinie przeszukując prawie sto lat literatury dotyczącej chemii nieorganicznej. Niemieckie małżeństwo uczonych zaczęło badać rudy manganu i platyny. Ida i Walter najpierw mozolnie rozpuszczali, następnie wytrącali, ekstrahowali i zatężali roztwory zawierające nowe pierwiastki. Później wytrącali je w postaci osadów (siarczków), które redukowali gazowym wodorem, następnie ogrzewali w tlenie otrzymując sublimaty bogate w ren, ale nie mazur. Przy udziale Ottona Berga zastosowali analizę opartą na spektroskopii rentgenowskiej. Otrzymane wyniki wskazywały na obecność obu pierwiastków 43 i 75 w badanych rudach. 11 czerwca 1925 roku Walther Nernst przedstawił wyniki pracy w Pruskiej Akademii Nauk. Komunikat donosił o odkryciu w niobicie i tantalicie nowych pierwiastków 43 i 75, których ilości były rzędu 10–6 do 10–7 grama. Pierwiastek 43 uczeni nazwali Masurium (mazur, symbol Ma) dla uczczenia Mazur ojczystego kraju przodków W. Noddacka, zaś pierwiastek 75 Rhenium (ren, symbol Re) od rzeki Ren (łac. Rhenus) w Nadrenii miejsca urodzenia I. Tacke.

Ida Noddack, b.d., Stadtarchiv Wesel

Warto zauważyć, że równolegle z odkryciem Idy i Waltera nowy pierwiastek znaleźli Anglicy i Czesi. Podczas, gdy ci pierwsi uznali odkrycie Niemców, Czesi byli uparci i zaproponowali dla pierwiastka 75 nazwę pragium (na cześć Pragi). Musieli jednak w końcu ulec, gdyż Ida wysłała im swoje próbki, w których potwierdzono obecność pierwiastka Noddacków. W 1926 roku Ida i Walter wydzielili 2 miligramy czystego renu. Roku później Ida wydzieliła 120 miligramów tego metalu z molibdenitu, a w1928 roku z 660 kg molibdenitu gram renu. Noddackowie określili właściwości pierwiastka i zbadali jego związki. Nie zdołali jednak wydzielić czystego mazuru, ani – co gorsze –odtworzyć jego widma. Ernest O. Lawrence nazwał prawa Noddacków do odkrycia mazuru widocznymi urojeniami i dodawał, że najwyraźniej sobie ten fakt wmówili. Jednakże mazur figurował jako pierwiastek chemiczny w tablicy Mendelejewa i podręcznikach do chemii aż do 1949 roku, kiedy to w Amsterdamie podczas ustaleń konferencji Międzynarodowej Unii Chemii Czystej i Stosowanej (IUPAC) skreślono go z listy pierwiastków. W 1937 roku Carlo Perrier i Emilio Segrè otrzymali pierwiastek 43 w wyniku reakcji syntezy jądrowej, poprzez bombardowanie metalicznego molibdenu (pierwiastek 42) deuteronami (izotopami wodoru) lub neutronami. Nazwali go technetem (symbol Tc, z gr. technetos – sztuczny). W 1967 roku Segrè twierdził, że Noddackowie w kwestii mazuru byli zwyczajnie nieuczciwi.

Ida Noddack w laboratorium, b.d., Stadtarchiv Wesel

Historyk nauki William H. Brock wyjaśnił konkretnie, dlaczego Ida i Walter powinni zostać uznanymi odkrywcami mazuru. W książce Historia chemii napisał:

Ren został łatwo uznany i niezależnie odkryty w tym samym roku przez innych badaczy, natomiast odkrycie mazuru okazało się wątpliwe. Małżonkowie Noddack zdołali wydzielić miligramowe próbki renu z setek kilogramów rud, nie udało się to jednak w przypadku mazuru. W latach trzydziestych, mimo wzmianek o mazurze w podręcznikach i umieszczaniu go w zestawieniach pierwiastków, na ogół uważano, że dane rentgenowskie nie stanowią dostatecznego dowodu istnienia tego pierwiastka. Sądzono, że Noddackowie pośpieszyli się z ogłoszeniem swego odkrycia. Jak dziś wiadomo, pierwiastek 43 (technet) jest produktem rozszczepienia uranu i wykazano, że rudy badane przez Noddacków zawierały uran w ilości umożliwiającej pojawienie się linii mazuru (technetu) w widmach rentgenowskich.

Z perspektywy czasu wydaje się więc słusznym przywrócić mazur do układu okresowego i przypisać pierwszeństwo odkrycia pierwiastka 43 Idzie i Walterowi Noddackom. Czy jest to jednak możliwe?

 

Marguerite Perey i frans (1939)

Pracownicy Instytutu Radowego w Paryżu w bibliotece, 1930. Siedzą, od lewej: Marguerite Perey, Leonie Razet, Marie-Isabelle Archinard i Sonia Cotelle. Stojący od lewej: Andre Régnier, Alexis Yakimach, Raymond Grégoire, Renée Galabert, Tcheng-Da-Tchang i Frederic Joliot-Curie, Musée Curie, coll. ACJC

Poszukiwania fransu nazywanego eka-cezem były równie długie jak poszukiwanie pierwiastków Noddacków. W 1925 roku Radziecki chemik D. K. Dobroserdov twierdził, że znalazł eka-cez w próbce potasu (radioaktywność z próbki pochodziła z naturalnie występującego radioizotopu potasu-40). Opublikował wyniki pracy, a pierwiastek nazwał russium. Rok później angielscy chemicy Gerald J. F. Druce i Frederick H. Loring analizowali zdjęcia rentgenowskie siarczanu manganu(II). Zaobserwowali linie spektralne, które uważali za eka-cez. Zapowiedzieli odkrycie pierwiastka 87 i zaproponowali nazwę alkalium, gdyż byłby to najcięższy metal alkaliczny. W 1930 roku Fred Allison z Alabama Polytechnic Institute twierdził, że odkrył pierwiastek 87 podczas analizy minerałów polucytu i lepidolitu i zaproponował nazwę virginium. Cztery lata później H. G. MacPherson z UC Berkeley podważył i obalił odkrycie Allisona, co doprowadziło do otwartego sporu uczonych. W 1936 roku rumuński fizyk Horia Hulubei i jego koleżanka Yvette Cauchois przeanalizowali polucyt używając aparat rentgenowski o wysokiej rozdzielczości. Zauważyli kilka słabych linii emisyjnych, które przypuszczalnie należały do pierwiastka 87. Zgłosili swoje odkrycie i zaproponowali nazwę moldavium. Rok później prace Hulubeia zostały skrytykowane przez amerykańskiego fizyka F. H. Hirsha Jr., który odrzucił metody badawcze Hulubeja i Cauchois twierdząc, że analizowali oni linie rtęci lub bizmutu.

Marguerite Perey, 1940, Musée Curie, col. ACJC

W 1935 roku Marguerite Perey uczennica Marii Skłodowskiej-Curie przeczytała artykuł amerykańskich naukowców, którzy donosili, że odkryli promieniowanie beta wysyłane przez aktyn. Perey była sceptyczna względem ich doniesień, bowiem energia cząstek beta nie pasowała do cząstek emitowanych przez aktyn. Miała ona spore doświadczenie z aktynem, gdyż pracowała z nim już ponad siedem lat. Domyślała się, że amerykanie muszą dysponować zanieczyszczoną próbką, w której cząstki beta emituje atom potomny tj. taki, który powstaje z aktynu i pozostaje w badanej przez nich próbce. Chcąc udowodnić swoją hipotezę przystąpiła do pracy przygotowując niezwykle czystą próbkę aktynu-227. Zadanie było czasochłonne i bardzo precyzyjne. Uczona musiała działać szybko, aby w próbce nie powstawały atomy potomne. Jej finezyjne badanie polegało na spostrzeżeniu, że niewielka część – około 1,2% – całkowitej radioaktywności aktynu pochodziła z emisji cząstek alfa. Nikt nie podejrzewał, że aktyn-227 emituje cząstki alfa przekształcając się w pierwiastek 87 o czasie połowicznego zaniku 22 minuty i jednocześnie cząstki beta (98,8%) przechodząc w izotop toru-227 (chociaż pierwsze doniesienia na ten temat pojawiły się już w 1914 roku). Jest to tzw. rozgałęzienie. Powstający w ten sposób izotop pierwiastka 227 Perey nazwała aktynem K (Ac-K).

Andre Debierne, 1940, Musée Curie, col. ACJC

Jej bezpośrednim przełożonym był Debierne, chociaż pracowała w laboratorium kierowanym przez Irène Joliot-Curie. Dlatego też o swoim zaskakującym odkryciu poinformowała najpierw Irène. Zaproponowała nawet nazwę catium, ale Joliot-Curie odradziła jej ją, gdyż mylnie by się mogła kojarzyć z kationem. Idąc wzorem Marii Skłodowskiej-Curie Perey zaproponowała więc nazwę dla nowego pierwiastka frans. W tym samy czasie o odkryciu dowiedział się Debierne. Uważał, że jego pracownica powinna najpierw poinformować o odkryciu jego i poczuł się urażony. Jego złość była tak potężna, że nie chciał uznać odkrycia Perey. Nie trafiały do niego żadne argumenty. Konflikt trwał kilka miesięcy. Ostatecznie zgodził się, aby uznać Perey za odkrywczynię pierwiastka i zaakceptował proponowaną przez nią nazwę frans (87Fr). Uczona w jednym z listów pisała: Mam wielką nadzieję, że frans przyda się do leczenia wcześnie rozpoznanego raka. Moim największym życzeniem jest, aby wykonać to zadanie w przyszłości. Niestety sama padła ofiarą radioaktywności – zmarła na nowotwór 15 maja 1975 roku…

 

Zalecana literatura:

  1. T. Pospieszny, Pasja i geniusz. Kobiety, które zasłużyły na Nagrodę Nobla, Wydawnictwo Po Godzinach, Warszawa, 2019.
  2. M. Fontani, M. Costa, M. V. Orna, The lost elements. The periodic table’s shadow side, Oxford University Press, New York, 2014.
  3. I. Eichstaedt, Księga pierwiastków, Wiedza Powszechna, Warszawa 1970.
  4. S. Kean, Znikająca łyżeczka. Dziwne opowieści chemicznej treści, Ferria Science, Łódź, 2017.