„Promieniowanie”

opublikowano 16 maja 2021 r.

Szanowni Państwo,

z wielką radością dzielimy się z Państwem informacją, iż zaprzyjaźnione z nami Panie Maria Nowotarska i Agata Pilitowska  przygotowały dla nas niezwykłą niespodziankę. Obie Panie są uznanymi aktorkami polskiego Salonu Poezji, Muzyki i Teatru w Toronto. Dzięki swojemu zaangażowaniu i niebywałemu talentowi przypominają całemu światu postaci najwybitniejszych Polaków: Marię Skłodowską-Curie, Tamarę Łempicką, Polę Negri, Helenę Modrzejewską, Hankę Ordonównę, Fryderyka Chopina, Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego czy Juliana Tuwima. W naszej pamięci szczególne miejsce zajmuje spetakl Promieniowanie. Rzecz o Marii Skłodowskiej-Curie. W rolę Marii Skłodowskiej-Curie wcieliła się Maria Nowotarska, natomiast jej córkę Ewę zagrała Agata Pilitowska. Autorem i reżyserem jest Kazimierz Braun.

Plakat zapowiadający spektakl, [za:] http://www.emito.net/artykuly/27_09_edynburg_sztuka_o_marii_sklodowskiej_curie_1916084.html
Maria Nowotarska w roli Madame Curie, 2017, [za:] https://polskaszkolaputney.com/
 

Maria Nowotarska i Agata Pilitowska w kostiumach ze spektaklu „Promieniowanie”, [za:] www.um.warszawa.pl

Sztuka opowiada o ostatnich dniach życia Marii Skłodowskiej-Curie, podczas których Ewa prowadzi wywiad-rzekę z matką. Po spektaklu 18 października 2017 roku w Instytucie Teatralnym w Warszawie mieliśmy wielką przyjemność i zaszczyt wraz z Paniami Marią Nowotarską i Agatą Pilitowską zostać wyróżnieni medalem 100. lecia odkrycia radu przyznawanym przez Towarzystwo Marii Skłodowskiej-Curie w Hołdzie.

Od lewej: Małgorzata Sobieszczak-Marciniak – prezes Towarzystwa Marii Skłodowskiej-Curie w Hołdzie, Maria Nowotarska, Agata Pilitowska, Ewelina Wajs i Tomasz Pospieszny, Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego, 18 października 2017, Archiwum Piękniejszej Strony Nauki

 

Panie Maria Nowotarska i Agata Pilitowska podzieliły się z nami swoimi wspomnieniami związanymi z licznymi spektaklami i podróżami, które odbyły z tą sztuką.

Serdecznie dziękujemy za wspomnienie naszego spotkania oraz książek Tomasza Pospiesznego o Marii Skłodowskiej-Curie (od 40. minuty audycji).

***

Wszystkim serdecznie polecamy słuchowisko w wykonaniu Marii Nowotarskiej i Agaty Pilitowskiej na podstawie sztuki Promieniowanie. Rzecz o Marii Skłodowskiej-Curie.

 

Nam pozostaje z wielką nieciepliwością oczekiwać na kolejne spotkanie z naszymi ulubionymi aktorkami.

Tomasz Pospieszny & Ewelina Wajs

 

Madame Curie w USA w 1921 roku

– Gdyby Pani mogła wybierać, co z wszystkich rzeczy na świecie, zrobiłoby Pani największą

przyjemność? […]

– Gram radu dla badań naukowych. Ale nie mogę go kupić, jest dla mnie za drogi…

 

[E. Curie, Maria Curie, Wydawnictwo Jakuba Przeworskiego, Warszawa 1938, s. 372–3.]

 

Marie „Missy” Maloney na statku „Olympic”, 1921, Library of Congress, George Grantham Bain Collection

 

Tak rozpoczęła się niezwykła przyjaźń Marii Skłodowskiej-Curie i Missy Meloney. Amerykańska dziennikarka zorganizowała wyjazd Madame Curie do USA w 1921 roku. Maria wyruszyła w tę podróż 4 maja wraz z córkami na pokładzie MS Olimpic (bliźniaczego transatlantyku MS Titanic).

 

Marie Meloney, Irena Curie, Maria Skłodowska-Curie i Ewa Curie na pokładzie RMS „Olympic” w dniu przypłynięcia do Nowego Yorku, 11 maja 1921, Library of Congress, National Photo Company Collection

 

***

Nagłówki w gazetach głosiły: Mademoiselle Curie woli pracować, niż przenikać niczym motylek lub Mademoiselle Curie nie ma czasu na błahostki13. Podziwiali elokwencję, rozczulał ich urok i kokieteria młodszej, Ewy. Françoise Giroud napisała:

[…] dzika jak gazela, gwałtowna, źle ubrana, znudzona i nieukrywająca tego Irena była – jeśli to możliwe – jeszcze bardziej mniej niż matka stworzona do tego rodzaju uroczystości. Natomiast szesnastoletnia Ewa była znakomita.

Dodała, że teraz Ewa była „nareszcie – o wiele bardziej użyteczna swojej matce niż Irena”. W każdym razie wszystkie panie Curie były czarujące.

 

Panie Curie w Chicago, 1921, [za:] https://www.chicagotribune.com/opinion/commentary/ct-ten-things-geniuses-macarthur-einstein-cubs-perspec-1025-jm-20151022-story.html

Marię entuzjastycznie witała Polonia amerykańska i społeczność naukowa Ameryki. 18 maja w Carnegie Hall, gdzie miała wygłosić odczyt, uhonorowało ją owacją trzy i pół tysiąca członkiń Międzynarodowej Federacji Kobiet z Wyższym Wykształceniem. Owacja ta trwała ponad pięć minut. Noblistka spotkała się w Stanach również z byłym premierem Polski Ignacym Janem Paderewskim, który nie krył dumy ze znakomitej rodaczki.

Madame Curie i profesor chemii Winford Lee Lewis na chwilę przed wręczeniem uczonej doktoratu honorowego Notrhwestern University. Na drugim planie widoczna młodsza córka Marii — Ewa. 15 czerwca 1921, Notrhwestern University Archives

Jednym z nielicznych niezadowolonych z odwiedzin Marii Curie w Stanach Zjednoczonych był jej oponent Bertram Boltwood. Napisał on list do władz Yale, w którym oznajmił, że nie jest konieczne, by spotkał mnie ten zaszczyt, i uważam, że obowiązek zabawiania pani Curie ciąży na uczelni15. Kiedy dowiedział się, że władze Yale przyznały Marii tytuł doktora honoris causa, zauważył, że postąpiły nieco pochopnie. W końcu jednak spotkał się z niczego nieświadomą Marią, by później napisać do Rutherforda:

Byłem mile zaskoczony, gdy okazała się całkiem rozsądna w sprawach dotyczących nauki i niezwykle życzliwie usposobiona, aczkolwiek jest bardzo słabej kondycji fizycznej i cały czas była tutaj na skraju załamania. Z pewnością nieźle się tu obłowiła […]. Niemniej jednak żal mi tej biedaczki, która jest zdecydowanie żałosną postacią. Zachowywała się bardzo skromnie i bezpretensjonalnie i wydawała się przerażona całym tym zamętem, który wokół niej robiono.

[za:] Tomasz Pospieszny, Maria Skłodowska-Curie. Zakochana w nauce. Wydawnictwo Po Godzinach, Warszawa 2020, s. 267.

***

Elsie Mead, Marie Meloney, Florence Harding, Maria Skłodowska-Curie, Warren Harding i Irena Curie przez Białym Domem, Waszyngton, 20 maja 1921, Library of Congress, National Photo Company Collection

Kulminacyjnym punktem wizyty Marii była uroczystość, która odbyła się 20 maja 1921 roku w Sali Błękitnej w Białym Domu. Prezydent Warren Harding, witając uczoną, powiedział:

Było pani losem, madame Curie, przeprowadzić nieśmiertelne dzieło dla ludzkości. Przekazujemy pani ten dar honoru w uznaniu wyższości nauki, wiedzy, badań i humanitaryzmu. Ale ofiarujemy coś więcej. Składamy u pani stóp świadectwo miłości, którą całe pokolenia ludzi pragnęło obdarzyć szlachetną kobietę, bezinteresowną żonę, oddaną matkę19.

Prezydent następnie zawiesił na szyi Marii wstążkę ze złotym kluczykiem, a wraz z nim przekazał uczonej mahoniową skrzynkę obitą wewnątrz ołowiem. Skrzynia była chwilowo pusta – cenny rad miał się w niej dopiero znaleźć. Wzruszona, ale jak zawsze skromna i opanowana Maria powiedziała:

Nie potrafię wyrazić wzruszenia, kt.re przepełnia moje serce w tej chwili. Pan, przywódca wielkich Stanów Zjednoczonych, podejmuje mnie z honorami, z jakimi nie podejmowano dotychczas żadnej kobiety w Ameryce. Los kraju, w którym kobiety mają dzięki Panu tak ogromne możliwości, jest pewny i bezpieczny. Napełnia mnie to ufnością w przyszłość demokracji. […] Dziękuję Pańskim rodaczkom w imieniu Francji […]. Moi amerykańscy przyjaciele, jesteście bardzo bliscy mojemu sercu...

[za:] Tomasz Pospieszny, Maria Skłodowska-Curie. Zakochana w nauce. Wydawnictwo Po Godzinach, Warszawa 2020, s. 272.

 

Wagon kolejowy „Adventurer” — specjalny wagon, którym Madame Curie odbyła podróż po USA w 1921 roku. Osoba widoczna na platformie to Irena Curie, [za:] E. Curie, „Maria Curie”, Wydawnictwo Jakuba Przeworskiego, Warszawa 1938.

Więcej o podróżach MSC do USA znajdą Państwo w książce Tomasza Pospiesznego pt. Maria Skłodowska-Curie. Zakochana w nauce (Wydawnictwo Po Godzinach, Warszawa 2020) w rozdziale 9. Nowy Świat. Natomiast biografię Marie „Missy” Mattingly Meloney można poznać z książki Julie Des Jarines American Queen Maker. How Missy Meloney Brought Women Into Politics, Basic Books, New York 2020.

Rzekomy dom Marii Curie w Saint-Rémy-lès-Chevreuse

Dzisiaj niewiele osób zdaje się pamiętać o mazowieckich Szczukach — miejscowości i dworku, w którym młodziutka Maria Skłodowska mieszkała przez trzy lata jako guwernantka dzieci Państwa Żorawskich. A znajduje się on przecież zaledwię godzinę drogi samochodem od Warszawy. Ostatnimi dniami natomiast prasa oraz media społecznościowe ekscytują się ofertą sprzedaży rzekomego domu Państwa Curie.

Widok współczesny domu „Petite Biche” w Saint-Rémy-lès-Chevreuse, zdjęcie z portalu sprzedaży nieruchomości, [za:] https://www.bellesdemeures.com
Dom ten leży w części miasteczka Saint-Rémy-lès-Chevreuse zwanej Moc-Souris. Warto zauważyć, że adresem zamieszkania Państwa Curie w tamtym czasie był niewielki dom z dużymi oknami przy Bulwarze Kellermana 108 w Paryżu i tam rodzina mieszkała na stałe. Prostym argumentem o tym świadczącym jest fakt, że z funduszy uzyskanych wraz z Nagrodą Nobla z dziedziny fizyki odnowili dom przy bulwarze Kellermana instalując łazienkę, co należało do rzadkości, ponieważ tylko jeden dom na dziesięć miał wówczas kanalizację. Po śmierci męża w 1906 roku, Maria przeprowadziła się z córkami i teściem z bulwaru Kellermanna 108 do Sceaux pod Paryżem.

Podparyski dom „Petite Biche” w Saint-Rémy-lès-Chevreuse wynajmowano krótkoterminowo na pobyty letnie i krótkie wakacje okolicznościowe – takie, jak na przykład Wielkanoc 1906 roku. Saint-Rémy było świetnie skomunikowane z Paryżem kolejką podmiejską (podróż trwała tylko godzinę), więc dojazd był tam łatwy, a jednocześnie znajdowało się w sielskiej Dolinie Chevreuse i rzeki Yvette, pośród pól i lasów – było tak dalekie od zgiełku i świateł miasta.

Okolice St, Remy, początek XX w. [za:] https://www.geneanet.org/
Maria i Piotr wynajęli dom prawdopodobnie po raz pierwszy na lato 1904 roku. Była to okolica znana Piotrowi z jego lat młodzieńczych. Maria była wówczas w ciąży z Ewą i po zeszłorocznym poronieniu drżała o nienarodzone dziecko. Tym razem postanawia dbać o siebie i oszczędzać siły. Piotr natomiast był słaby i stale zmęczony. W liście do Jeana Perrina Maria pisała:

Mój mąż jest bardzo zmęczony i nie może więcej chodzić. Spędzamy czas na wspomnieniach o studiach matematyczno-fizycznych. Irena ma teraz mały rower i doskonale wie, jak z niego korzystać. Jeździ na nim w chłopięcym kostiumie i oglądanie tego jest niezłą frajdą… [M. Augustin, N. Pigeard-Micault, Marie Curie. Une femme dans son siècle, Paris 2017, s. 107].

Irenka Curie na swoim rowerze w Saint-Rémy-lès-Chevreuse. W tle widać dom „Petite Biche”, w którym rodzina Curie spędzała lato, 1904,  [za:] M. Sobieszczak-Marciniak, „Maria Skłodowska-Curie. Kobieta wyprzedzająca epokę”, Wydawnictwo Multico, Warszawa 2011.
Piotr Curie chciał odpocząć i spędzić czas z Marią i Irenką, ale chciał także być blisko laboratorium, bez którego nie umiał żyć. Kursował więc między Paryżem a St. Remy. W liście z 22 czerwca 1904 roku z St. Remy napisał do fizyka Alberta Laborde: […] Znajdujemy się w Saint-Rémy (niedaleko Chevreuse), Seine-et-Oise. W czwartek przyjadę do Paryża i zostanę do piątku wieczorem…. [K. Blanc, „Pierre Curie. Correspondances”, Editions Monelle Hayot, Saint-Remy-en-l’Eau 2009, s. 511].

 

Piotr Curie z Ireną w Saint-Rémy-lès-Chevreuse, 1904, [za:]M. Augustin, N. Pigeard-Micault, „Marie Curie. Une femme dans son siècle”, Paris 2017

 

Madame Curie z Ireną w Saint-Rémy-lès-Chevreuse, 1904, [za:]M. Augustin, N. Pigeard-Micault, „Marie Curie. Une femme dans son siècle”, Paris 2017

Lato 1904 w ogrodzie domu w Saint-Rémy-lès-Chevreuse. Wraz z Marią, Piotrem i Ireną Curie wakacje spędzili Jacques Curie z rodziną i przyjaciele, m.in. Andre Debierne. Musee Curie coll. ACJC, [za:] „Saint-Rémy-lès-Chevreuse informations”, n° 162, Lato 2012, s. 11.
Na lato 1904 roku do St. Remy przyjechał także Jacques Curie ze swoją rodziną — żoną Marie, córkami Evelyn i Madelaine oraz synem Mauricem [S. Quinn, Życie Marie Curie, Wydawnictwo Prószyński, Warszawa 1997, s. 302–303]. W „La Biche” życie toczyło się powolnym, wiejskim rytmem. Chadzano na długie spacery, zbierano kwiaty, podziwiano przyrodę. Często wyprawiano się do pobliskiej farmy zwanej „Dolną Farmą” po świeże mleko.

Jedna z farm w okolicy Saint-Rémy-lès-Chevreuse, początek XX w. [za:] https://www.geneanet.org/
W ostatnim liście do brata Jacquesa z 16 kwietnia 1906 roku Piotr pisał:

Mój drogi Jacques, jesteśmy w Saint-Rémy, gdzie spędzamy 2 dni ogrzewając się w słońcu, które bardzo dobrze wpływa na nasze stare kości. Irena robi bukiety i jeździ na rowerze, Ewa, która nie ma w sobie lęku, wspina się po wszystkich stosach kamyków. [K. Blanc, „Pierre Curie. Correspondances”, Editions Monelle Hayot, Saint-Remy-en-l’Eau 2009, s. 646–647]. Warto zauważyć, że w cytowanej Korespondencji Piotra są zaledwie 4 listy pisane z Saint-Rémy-lès-Chevreuse: 22 kwietnia 1904, 15 i 25 września 1904 i 16 kwietnia 1906.

Córki Marii i Piotra w Saint-Rémy-lès-Chevreuse. Po lewej Irena w 1904 roku; po prawej Ewa i Irena w 1905, [za:] „Marie Curie. Une femme dans son siecle”, Musee Curie, Paris 2017.

Willa „La Biche” (Łania) miała trzy sypialnie i trzy toalety, salon, gabinet, a także kuchnię i piwnicę. Opiekowali się nią Państwo Giraud, którzy także służyli w razie potrzeby wozem konnym. Zapewne Pani Giraud gotowała i sprzątała, a jej mąż zajmował się pracami gospodarczymi i ogrodem.

Państwo Giroud przed „Petite Biche”, początek XX w., [za:] „Saint-Rémy-lès-Chevreuse informations” n° 162, Lato 2012, s. 11.
Jak widać z naszego krótkiego felietonu wzbudzający emocje dom nie należał do Państwa Curie, lecz był przez nich wynajmowany w okresach wakacyjnych w latach 1904, 1905 i 1906.

W St. Remy współcześnie upamiętniono Uczonych. Jedna z ulic prowadząca od stacji kolejki podmiejskiej do „Petite Biche” nosi nazwę Piotra Curie. Natomiast kompleks wykładowo-wystawienniczy w miasteczku nosi nazwano „Salle Madame Curie”.

Jesteśmy głęboko przekonani, że życzeniem Marii Skłodowskiej-Curie i jej męża Piotra byłoby z pewnością wspieranie finansowe badań naukowych oraz młodych naukowców, którzy tak jak oni ukochali piękno chemii i fizyki.

Tomasz Pospieszny & Ewelina Wajs

Szwajcaria 1913 i lata 20.

W 1913 roku Maria udała się w podróż do Szwajcarii, gdzie była umówiona z Albertem Einsteinem.

Miss Manley, Ewa Curie, Maria Curie, Albert Einstein, Hans Albert Einstein i Irena Curie w trakcie wycieczki, 1913, Leo Baeck Research Institute, domena publiczna

Latem r. 1913 próbuje swych siły, wędrując z plecakiem po Alpach. Towarzyszą jej córki wraz z boną [Angielką, Panią Manley] oraz sławny matematyk Einstein wraz z synem [Hansem Albertem]. Tych dwoje genialnych ludzi łączy od paru lat przemiłe koleżeństwo. Szczerze się podziwiają i lubią nawzajem i godzinami rozmawiają o fizyce, to po francusku, to znów po niemiecku.

Młodzi, których zachwyca ta wycieczka, idą przodem. Cokolwiek z tyłu za nimi einstein, wymowny i natchniony, wykłada swoje teorie, ciesząc się, że wreszcie może o nich mówić do syta z kimś, kto je naprawdę rozumie. Maria jest jedną z niewielu zdolnych do tego osób, dzięki swojej niezwykłej kulturze matematycznej.

[Ewa Curie, Maria Curie, Wydawnictwo Jakuba Przeworskiego, Warszawa 1938, s. 326–327.]

 

Od 1922 roku Madame Curie będzie częstym gościem Szwajcarii, jako członkini Ligii Narodów, która swoją główną siedzibę miała w Genewie.

Maria Skłodowska-Curie, koniec lat 20. XX wieku, fot. Frank Julien, United Nations Archives at Geneva

15 maja 1922 r. Rada Ligii Narodów jednomyślnie mianowała panią Skłodowską-Curie członkiem Międzynarodowej Komisji Współpracy Intelektualnej. O pani Skłodowska-Curie przyjęła ten mandat.

[…] Do Międzynarodowej Komisji Współpracy Intelektualnej należą najznakomitsze jednostki: Bergson, Murray, Destree i wielu innych. Pani Curie zostanie jej wiceprzewodniczącą i będzie należała do paru specjalnych komisyj ekspertów, jak również do komitetu zarządzającego Instytutu Współpracy Intelektualnej w Paryżu. A nie należy sądzić, aby to jej uczestnictwo wyrażało się platonicznym uznaniem dla ogólnych zasad organizacji! Maria jest całkiem praktyczną idealistką, pracuje w Genewie realnie, i na tym także terenie osiągając pozytywne rezultaty dla Nauki.

[Ewa Curie, Maria Curie, Wydawnictwo Jakuba Przeworskiego, Warszawa 1938, s. 389.]

Maria Skłodowska-Curie i Albert Einstein nad Jeziorem Genewskim, 1924, domena publiczna

 

Podróże Madame Curie — Brazylia 1926

 

Widziałam ryby latające! — pisze do Ewy. — Stwierdziłam, że cień prawie przestaje istnieć, słońce jest zaś dokładnie ponad głową. Później widziałam, jak giną w morzu znane mi gwiazdozbiory: gwiazda Polarna, Wielka Niedźwiedzica. Od południa wyłonił się za to Krzyż Południowy, który jest bardzo piękny. Prawie nic nie wiem o gwiazdach, które się widzi na tym niebie….

[Ewa Curie, Maria Curie, Wydawnictwo Jakuba Przeworskiego, Warszawa 1938, s. 388.]

 

W lipcu 1926 roku dwie panie Curie — Maria i Irena — wyjechały na dwa miesiące do Brazylii, gdzie miały wygłosić serię wykładów. Podróż trwała od 16 lipca do 28 sieprnia.

Zakochany po uszy Fred pisał do Ireny:

Przywiązuję się bardziej do ludzi niż do przedmiotów, pracować mógłym gdzie bądź […] Jedynym, co czyni pracę w laboratorium ciekawą, są osoby, które ożywiają to miejsce. Od Twojego wyjazdu zdaje mi się ono puste. Nie zapominam o Tobie.

Irena pełna tęsknoty odpisała:

Być przytulaną.. i mierzwić Twoje włosy moimi rękami, brakuje mi tego wszystkiego… Nie napisałeś mi, czy palisz rozsądne czy nie rozsądne ilości papierosów. Czy przypadkiem druga hipoteza nie jest poprawna? Staraj się nie palić jak komin fabryczny, nie pędź 100 km na godzinę na swoim motorze i nie rób tych wszystkich nierozsądnych rzeczy, do których jesteś zdolny.

[T. Pospieszny, Radowa księżniczka. Historia życia Ireny Joliot-Curie, Novae Res, Gdynia 2017]

W roku 2017 dzięki staraniom Polskiego Towarzystwa Chemicznego i Centrum Materiałów Polimerowych i Węglowych PAN w Gliwicach ukazało się polskie tłumaczenie książki Joao Pedro Bragi i Cassiusa Klay Nascimento traktujące o podróży Marii Skłodowskiej-Curie do Brazylii. Tam znajdą Państwo szczegółowy opis podróży Madame Curie do Brazylii.

W trakcie podróży Uczone odwiedziły Rio de Janeiro, Sao Paulo oraz Instytut Radowy w Belo Horizonte.

 

Wizyta w Belo Horizonte. Po środku siedzą Irena i Maria Curie, po lewej stronie: dyrektor Institutu prof. Borges da Costa (wąsy i muszka) i Carlos Pinheiro Chagas (dłoń na brodzie), a po prawej stronie stoi prof. Baeta Vianna (ciemny garnitur i okulary) i prof. Adelmo Lodi (biały fartuch), sierpień 1926, Centralne Archiwum Medycyny w Minas Gerais [za:] https://noticias.uol.com.br/saude/ultimas-noticias/redacao/2015/05/06/marie-curie-inspirou-mg-a-dar-inicio-a-radioterapia-no-brasil.htm
Wizyta w Museu Nacional w Rio de Janeiro 8 sierpnia 1926 roku. Madame Curie siedzi na krześle, za nią od lewej stoją: Alípio de Miranda, NN, Hermillo Bourguy de Mendonça, Heloísa Alberto Torres, Alberto Betim Paes Leme, Irene Joliot i Bertha Lutz, domena publiczna
Maria i Irena w towarzystwie członkiń Brazylijskiej Federacji na Rzecz Rozwoju Kobiet w trakcie wycieczki na Pão de Açúcar [Głowę Cukru] w Rio de Janeiro, 21 sierpnia 1926; od lewej stoją: Nininha Bastos, dr Aerco, pani Hazard, Stella Duval, Maria Skłodowska-Curie, Jeronyma Mesquita, Irena Curie, Carlota de Queiroz, Esther Pego R. William, Augusto Ramos, Bertha Lutz, Maria Pereira de Queiroz, Maria dos Reis Santos, Public domain / Arquivo Nacional Collection

 

Uroczystość ku czci Marii Skłodowskiej-Curie w teatrze Cassino w Rio de Janeiro, 25 sierpnia 1926, (relacja czasopisma „Revista da Semana” z 4 września 1926 roku), [za:] J. P. Braga, C. K. Nascimento, Maria Skłodowska-Curie w Brazylii, CMPW PAN, Gliwice 2017.

Recenzuje Jakub Müller — „Maria Curie. Moja matka”

 

Kiedy byłem jeszcze kilkuletnim brzdącem, głęboko wierzyłem w to, że im bardziej błyszczący papierek, tym smaczniejszy będzie ukryty wewnątrz cukierek. I szczerze mówiąc, wiele lat zajęło mi odkrycie, że to nieprawda. Mądrzejsi ode mnie dorośli już to wiedzieli. „Nie wszystko złoto, co się świeci” – mówili.

Fot. E. Wajs

Dlatego, trzymając w rękach wydaną w 2020 książeczkę, bałem się.

Maria Curie, moja matka to unikatowe wspomnienia Ireny Joliot-Curie, starszej córki Marii Skłodowskiej-Curie. Za wydanie odpowiada Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie. Oficjalnego wsparcia (i fotografii ze swego archiwum) udziela Musée Curie w Paryżu. Wstęp i konsultacja naukowa – wyśmienity historyk nauki i biograf Marii – profesor Tomasz Pospieszny. Projekt graficzny – wielokrotnie nagradzany Zespół Wespół. Rzec można: same gwiazdy. Błyszczący papierek.

Nie ma się zatem co dziwić, że poprzeczka oczekiwań ustawiona była wysoko. A co się kryje pod tym błyszczącym papierkiem? Sprawdźmy.

Książkę rozpoczyna wstęp Tomasza Pospiesznego, który Marię i Irenę nazywa nieco może romantycznie, ale jak najbardziej słusznie kobietami, które miały odwagę marzyć. Następnie czytelnik ma okazję zapoznać się z najważniejszą częścią książki: intymnym portretem Marii, kreślonym słowami najstarszej córki. Mówi się nieraz, że Irena to umysł ścisły, że odziedziczyła po matce pewną oschłość i rezerwę. Tymczasem Irena dysponuje naprawdę dobrym piórem, nieobce są jej humorystyczne akcenty i ironia. Dla kogoś, kto miał wcześniej okazję zapoznać się np. z jej listami, nie będzie to żadne zaskoczenie.

Fot. E. Wajs

Moja matka miała do mnie zaufanie jak do siebie samej i nie wahała się zostawić mnie – osiemnastolatki – samej, obarczając mnie odpowiedzialnością za punkt radiologiczny w szpitalu angielsko-belgijskim położonym w pobliżu Ypres, kilka kilometrów od linii frontu. Powierzyła mi ponadto niezbyt łatwe zadanie: miałam nauczyć metody lokalizowania odłamków pewnego lekarza, Belga, mającego na pieńku z najbardziej elementarnymi pojęciami geometrii.

Fot. E. Wajs

Jest to zupełnie inny styl pisania niż u młodszej z córek. Ewa w swej biografii Maria Curie pisze bardziej kwieciście; też z uśmiechem, ale bardziej poczciwym; nie ma u niej tej ukrytej ironii, tego ledwie wyczuwalnego literackiego żądła, co oczywiście nie oznacza, że jej dzieło jest w jakikolwiek sposób gorsze – o ile ktoś miałby w ogóle odwagę porównywać pod tym kątem wspomnienia obu córek.

Fot. E. Wajs

Czyta się to dobrze. Irena porusza szereg różnych tematów i ważnych wydarzeń w życiu swej matki: śmierć Pierre’a Curie, służba dla Francji w czasie wojny, podróże zagraniczne, organizowanie Instytutu Radowego we Francji, a potem w Polsce. Dowiadujemy się, jakie książki czytała Maria, jaki był jej stosunek do religii, jak układały się relacje z jej nielicznymi przyjaciółmi. Irena prezentuje także listy, w których Maria wychodzi z ram swojej zwykłej powściągliwości. Mnie osobiście ciekawiło, czy (i w jaki sposób) Irena wspomni o romansie matki z Paulem Langevinem i nienawiści, z jaką atakowały Marię niektóre brukowce po jego ujawnieniu. Jak powszechnie wiadomo, Ewa Curie przemilczała ten temat w swojej biografii. Irena zastosowała podobną taktykę, ledwie napomykając o wydarzeniach z 1911 roku:

Umarł dziadek, co ją zasmuciło, ale też przysporzyło dodatkowych trosk, trzeba było bowiem jakoś zastąpić czułą i inteligentną opiekę, jaką roztaczał nad moją siostrą i nade mną. Następnie do kampanii politycznej, wszczętej z okazji jej kandydowania do Akademii, dołączyła się oszczercza kampania dotycząca jej życia prywatnego.

Fot. E. Wajs

Co ważne, Maria Curie, moja matka opatrzona zostało licznymi przypisami, które nie ograniczają się do podania dat urodzenia danej osoby, wprost przeciwnie: dostarczają wielu cennych i ciekawych informacji (np. o znajomości języka polskiego obu córek), a dociekliwi czytelnicy znajdą odsyłacze do innych publikacji. Przypisów jest w sumie 88 – prawie tyle, co stron w książce. Kawał świetnej roboty wykonał w ramach konsultacji naukowych, Tomasz Pospieszny.

Osobny akapit należy też poświęcić zdjęciom. Użyczyło ich ze swego bogatego zbioru paryskie Musée Curie. Zdjęcia są duże (niejednokrotnie zajmują całą stronę) i odpowiednio opisane. Część z nich to niepublikowane nigdy wcześniej w książkach kolorowe fotografie, prezentujące zupełnie inne, piękne oblicze Pań Curie. Szkoda, że z noty redakcyjnej nie dowiadujemy się o ciekawej historii ich odnalezienia. Niektóre z fotografii to prawdziwe rarytasy, rzadko publikowane, jak np. zdjęcia Ireny z okresu jej służby radiologicznej w czasie pierwszej wojny światowej, czy zdjęcie z konferencji Przyszłość kultury z 1933 roku, która odbyła się w Madrycie. Była to zarazem przedostatnia zagraniczna wizyta w życiu Marii Skłodowskiej-Curie.

Fot. E. Wajs

Wspomnienia Ireny mają unikatową wartość, i to z co najmniej dwóch powodów: po pierwsze, stanowią cenne uzupełnienie biografii autorstwa Ewy Curie. Jest to spojrzenie z innej perspektywy, nadające konturów i głębi obrazowi Marii, jaką znamy. Po drugie: w Polsce szkic ten nie ukazał się nigdy wcześniej w formie książkowej. Znaleźć go można jedynie w: czasopiśmie „Postępy Fizyki” (T. 6, 1955, Z. 1) oraz roczniku Kasy im. Józefa Mianowskiego „Nauka Polska. Jej potrzeby, Organizacja i Rozwój”, (Nr 7 (32) z 1998 roku). Pierwotnie wydrukował je francuski periodyk „Europe” w numerze 108 z 1954 roku. Polskie wydanie książkowe oparto o publikację z 1998 roku w tłumaczeniu Małgorzaty Malewicz.

Pierwsze wydania wspomnień Pań Curie ze zbiorów Tomasza Pospiesznego: M. Skłodowska-Curie, „Marja Skłodowska-Curie o swojem życiu i pracach”, Towarzystwo Instytutu Radowego im. M. Skłodowskiej-Curie, Warszawa 1935;  E. Curie, „Maria Curie”, Wydawnictwo Jakuba Przeworskiego, Warszawa 1938;  I. Joliot-Curie, „Maria Curie. Moja Matka”, Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie, Warszawa 2020.

 

Jakimś niezrozumiałym zrządzeniem losu wspomnienia starszej z córek zostały więc przypadkowo usunięte w cień i zapomnienie. Tym bardziej należy przyklasnąć inicjatywie warszawskiego Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie i rzetelnej pracy redaktora wydawniczego, Dominiki Świtkowskiej. Wspomnienia Ireny wreszcie doczekały się godnego wydania, w którym trudno dopatrzeć się poważniejszych uchybień. 26-stronicowy artykuł Ireny Joliot-Curie udało się przemienić w prawie 100-stronicową książeczkę z masą przypisów, ładnymi zdjęciami i twardą okładką. Zdecydowanie warto przeczytać i zdecydowanie warto kupić — nie mam co do tego absolutnie żadnych wątpliwości.

A co z moim cukierkiem? Błyszczący papierek na szczęście nie rozczarował, kryjąc w sobie pyszną zawartość.
Nie wszystko złoto, co się świeci? Być może.

Ale to złoto się świeci. Jasnym, radowym światłem.

Jakub Müller

Madame Curie we Włoszech

Pod koniec I wojny światowej Maria Skłodowska-Curie przyjęła zaproszenie do Włoch. Włoskie Towarzystwo Rozwoju Nauk [The Italian Society for The Advance of Sciences] zabiegało o jej przyjazd od wielu lat. Maria wybrała się w podróż do Włoch latem 1918 roku na osobiste zaproszenie wybitnego matematyka i fizyka profesora Vito Volterry. Pobyt we Włoszech rozpoczęła od spotkania z Camillo Porlezzą w Pizzie, potem wspólnie odwiedzili kamieniołomy autunitu w Lurisi.

Madame Curie w kamieniołomach Larisia w Górach Piemontu, gdzie odkryto źródło wód radioaktywnych, [za:] A. Mottana, P. Nastasi, „Hunting for Radium in Italy during the First World War: Marie Curie and Italian mineralogists and geologists”, “Rend. Online Soc. Geol. It.”, Vol. 36 (2015), s. 94–9.
Wraz z grupą włoskich naukowców Madame Curie odwiedziła źródła termalne w Toskanii, a także inne źródła naturalnego promieniowania na terenie Włoch, gdzie odkryła silnie promieniotwórcze źródła wody. Po wizycie Marii w Lurisi na jednym z budynków umieszczono tablicę pamiątkową, na której utrwalono pobyt uczonej w tym miejscu. Madame Curie spędziła również kilka dni w prywatnej rezydencji profesora Volterry.

Madame Curie i Vito Volterra, ok. 1931, fotografia z archiwum rodzinnego prof. Virginii Volterry

 

W drugą podróż naukową do Włoch Maria Skłodowska-Curie udała się w 1931 roku w towarzystwie młodszej z córek – Ewy. Uczona wzięła udział w Kongresie Fizyki Jądrowej w Rzymie, który trwał od 11 do 17 października.

 

Robert Milikan, Maria Skłodowska-Curie i Werner Heisenberg na Kongresie Fizyki Jądrowej w Rzymie w 1931 roku, fot. A. Petitti, [za:] Caltech [California Institute of Technology] Archives

W liście do córki Ireny z 13 października relacjonowała:

Jest wiele ludzi na Kongresie, który choć interesujący, jest jednakże męczący. […] Staram się słuchać wystąpień o ile to możliwe, co nie zawsze jest łatwe ze względu na ekstremalnie techniczny charakter prac, a zwłaszcza brak jasności wysławiania się niektórych. Myślę, że będę miała do powiedzenia kilka słów podczas dyskusji na temat referatów o zjawiskach radioaktywności.

Niewiele widziałam w Rzymie i pewnie niewiele zobaczę w następne dni. Ewa zwiedza ze swoimi przyjaciółmi.

[Maria Curie i córki. Listy, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2011, s. 359].

 

 

Nowa książka Zbigniewa Grochowskiego

 

Nakładem toruńskiego Wydawnictwa Adam Marszałek w końcu 2020 roku ukazała się książka Zbigniewa Grochowskiego pt. Maria Skłodowska-Curie i Warszawa. Miasto rodzinne Polki wszech czasów. 400 (200 plus 200) zadań i rozwiązań. Publikacja bardzo mnie zaciekawiła i postawiłam przyjrzeć się jej bliżej.

 

Autor jest znanym toruńskim historykiem i pedagogiem, a także popularyzatorem wiedzy. Od lat wydaje książki w formie gotowych zestawów pytań i odpowiedzi, dotyczące zarówno historii miast (m.in. Toruń, Włocławek, Warszawa, Bydgoszcz, Kraków czy Hrubieszów) jak i postaci historycznych (prezydenci Torunia, Bolesław Prus, Stefan Wyszyński). W niniejszej recenzji skupię się na części poświęconej Madame Curie, ponieważ nie jestem varsavianistką.

 

Publikacja zawiera 135 stron i ma miękką oprawę. Książka podzielona jest na dwie równe części – pierwsza dotyczy życia Marii Skłodowskiej-Curie, druga dziejów Warszawy – dalej chronologiczne na rozdziały. W przypadku Madame Curie są to dwa rozdziały dotyczące okresu „warszawskiego” i „paryskiego” w jej biografii.

Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy jest przebogata ikonografia. Mimo, że jakoś prezentowanych ilustracji jest niezbyt dobra, większość jest monochromatyczna i są niewielkich rozmiarów, to imponująca jest ich liczba. W części dotyczącej Noblistki pokazane są oprócz zabytków, monet i znaczków także pomniki, a nawet okładki książek dotyczących Jej życia.

 

Treścią publikacji, pomijając wstęp Autora, są tylko i wyłącznie pytania w formie testu wyboru z czterema możliwymi odpowiedziami każde. Na końcu jest czytelny klucz do odpowiedzi. Pytania o życie i prace Uczonej obejmują także jej męża, córki oraz rodzeństwo. Znajdzie się także kilka pytań o pomniki Marii Skłodowskiej-Curie w Polsce, a także o filmy fabularne i seriale o Niej. Stopień trudności pytań jest zróżnicowany (choć nie jest to w żaden sposób oznaczone w książce). Znajdą się w niej zatem pytania dla dzieci, dla młodzieży, a także dla dorosłych.

 

Na końcu publikacji Autor podaje ponad 100 pozycji bibliograficznych, na podstawie których układał pytania. Trzeba przyznać, że bibliografia dotycząca Marii Skłodowskiej-Curie jest bardzo bogata i obejmuje zarówno popularne biografie w formie książkowej, jak i książki mniej znane, a także artykuły prasowe. Znajdują się tam również najnowsze pozycje wydawnicze, takie jak Ze wspomnień o Marii Skłodowskiej-Curie. Złapane wiersze, pamiątkowe chwile Heleny Skłodowskiej-Szalay (Warszawa 2019).

Jeśli miałabym wskazać wady książki Zbigniewa Grochowskiego to byłyby to ilustracje. Aż się prosi, aby były większe i czytelniejsze. Z drugiej strony, gdyby powiększyć ilustracje, książka byłaby co najmniej dwa razy większa (co zapewne generowałoby większe koszty wydawnicze). Przy czym należy pamiętać, że książka jest przede wszystkim zbiorem testów i ilustracje mają raczej zaciekawić i wskazać drogę do dalszych poszukiwań. Umieszczone w książce fotografie nie są podpisane indywidualnie – autorzy podpisani są zbiorowo w stopce. Drugim, znaczenie poważniejszym, mankamentem publikacji jest bierność wydawnictwa w kwestii promocji. Książka jest tak mało znana, że nie sposób naleźć o niej informacji w serwisach książkowych czy księgarniach.

 

Książka Maria Skłodowska-Curie i Warszawa. Miasto rodzinne Polki wszech czasów w mojej opinii jest warta polecenia. Szkolne i międzyszkolne konkursy wiedzy o Madame Curie cieszyły się i nadal cieszą wielkim powodzeniem. W trakcie moich doświadczeń edukatorskich zauważyłam, że najbardziej lubiane w trakcie zajęć, zwłaszcza z najmłodszymi, były quizy. Pytania zaproponowane przez Zbigniewa Grochowskiego mogą stanowić doskonałą podstawę do zorganizowania takich konkursów i quizów dla różnorakich odbiorców. Z pewnością będzie pomocą dla nauczycieli i edukatorów.

 

Pozostaje mieć nadzieję, że Autor będzie kontynuował wątek polskich naukowców i stworzy podobne publikacje o innych postaciach zasłużonych dla historii nauki.

W tym miejscu pragnę serdecznie podziękować Panu Maciejowi Sotomskiemu –varsavianiście, przewodnikowi turystycznemu i „Łazikowi Warszawskiemu” – za informację o książce Zbigniewa Grochowskiego.

Ewelina Wajs-Baryła

 

 

_________________

Zbigniew Grochowski, Maria Skłodowska-Curie i Warszawa. Miasto rodzinne Polki wszech czasów. 400 (200 plus 200) zadań i rozwiązań, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2020.

ISBN 879-83-8180-295-6

Nowy komiks o Marii Skłodowskiej-Curie

 

W ostatnim czasie na polskim rynku wydawniczym pojawiło się sporo książek dotyczących życia i pracy Marii Skłodowskiej-Curie, między innymi: kanoniczna biografia autorstwa Ewy Curie (Warszawa 2021), wspomnienia Ireny Joliot-Curie (Warszawa 2020), biografia pióra Tomasza Pospiesznego (Warszawa 2020) czy Jana Piskurewicza (Warszawa 2020) . Jest to niezwykle budujące, ponieważ wiedza na temat Madame Curie wydaje się w Polsce wciąż niewystarczająca. Wymienione pozycje przeznaczone są dla starszego czytelnika. Zawsze pojawia się jednak niedosyt jeśli chodzi o najmłodszych odbiorców. Jakiś czas temu przedstawialiśmy listę lektur dla dzieci i młodzieży w tym ciekawą pozycję Maria Skłodowska-Curie. Światło w ciemności z tekstem Frances Andreasen Osterfelt i Anji C. Andersen oraz ilustracjami Anny Błaszczyk.

 

Fot. Piękniejsza Strona Nauki

Kilka dni temu ukazała się kolejna ciekawa pozycja dedykowana najmłodszym czytelnikom – komiks pod tytułem Maria Skłodowska-Curie. Pierwiastki promieniotwórcze. Autorami są Jordi Bayarri (rysunki i scenariusz) i Dani Seijas (kolory). Opieką merytoryczną pracę objęła dr Tayra M. C. Lamuza-Navarro, a w Polsce konsultantem naukowym był fizyk i doskonały popularyzator nauki dr Tomasz Rożek. Komiks wydał Klub Świat Komiksu. Wydawca zapowiada wydanie kolejnych opowieści między innymi o Darwinie, Einsteinie, Newtonie i Arystotelesie. Rysunki natychmiast przypomniały mi odległe czasy mojego dzieciństwa i serię filmów animowanych z serii Byli sobie odkrywcy. Być może rysunki komiksu wzbudziły nostalgię… Niemniej jednak po lekturze czytelnik otrzymuje porcję podstawowej wiedzy, zabawy, ale i wzruszeń.

Próbne szkice bohaterów komiksu, fot. Piękniejsza Strona Nauki

Poznajemy rodzinę Marii, jej ciężką drogę w zdobywaniu wiedzy, towarzyszymy jej w czasie małżeństwa z Piotrem Curie i podczas odkrywania pierwiastków radioaktywnych, aż po śmierć ukochanego męża, podróże do Ameryki i budowę Instytutu Radowego w Warszawie. Autorzy zadali sobie trud i pokazali kilka niuansów z życia uczonej na przykład spacer z Einsteinem nad Jeziorem Genewskim czy kolację z okazji jubileuszu Thomasa Edisona. Jednocześnie zadbali o ważne szczegóły z życia uczonej: dowiadujemy się, że podczas pobytu w Szczukach Maria za zgodą Żorawskiego uczyła wiejskie dzieci narażając na niebezpieczeństwo siebie i pracodawcę. Autorzy pokazali także kwestię związaną z Nagrodą Nobla z fizyki początkowo przyznanej tylko Piotrowi, który skutecznie interweniował w tej kwestii w Sztokholmie.

Fot. Piękniejsza Strona Nauki

Na zakończenie mogę tylko napisać, że szkoda, iż komiks jest tak krótki (ma 34 strony historii życia uczonej plus kilka stron uzupełnienia) bo zabawa podczas lektury była przednia. Warto dodać, że zamieszczono też album postaci ze świata Marii, w którym ilustracji bohatera towarzyszy krótki biogram (bardzo ciekawa inicjatywa), opis kongresów Solvaya (świetna ilustracja spotkania z 1927 roku), szkice postaci, wreszcie podsumowanie dr. Tomasza Rożka i kalendarium życia uczonej. Bardzo się cieszę, że ukazała się tak ciekawie pokazana historia życia uczonej. Mam nadzieję, że najmłodsi czytelnicy, podobnie jak ja wiele lat temu, ulegną fascynacji Marią Skłodowską-Curie. Serdecznie polecam!

 

Tomasz Pospieszny

 

V Kongres Solveyowski w 1927 roku — jeden z rysunków z wnętrza komiksu, fot. Piękniejsza Strona Nauki

134. rocznica urodzin Stefanii Horovitz

 

/   Tomasz Pospieszny   /

 

Portret Stefanii Horovitz, prawdopodobnie namalowany przez ojca, b.d., [za:] https://www.geni.com/people/Stefania-Horowitz/6000000009579527822, dostęp z 17 lutego 2018
Odkrycie polonu i radu w 1898 roku przez Marię Skłodowską-Curie spowodowało prawdziwą lawinę odkryć kolejnych nowych pierwiastków. Profesor Józef Hurwic przedstawił to chyba najtrafniej:

Na początku drugiego dziesięciolecia naszego wieku znano około trzydziestu różnych substancji promieniotwórczych, które uważano za odrębne pierwiastki chemiczne, w układzie okresowym zaś między ołowiem i uranem było tylko kilka miejsc nie obsadzonych. Wydawało się więc, że prawo okresowości nie stosuje się do substancji promieniotwórczych. Ich zespół stanowił istną dżunglę.

Tajemnica Natury została wyjaśniona przez Fredericka Soddy’ego w 1913 roku. Uczony zauważył, że jeden pierwiastek chemiczny może mieć kilka odmian różniących się masą atomową. W prestiżowym czasopiśmie „Nature” napisał – Są one [pierwiastki] identyczne pod względem chemicznym, a także fizycznym, z wyjątkiem kilku właściwości zależących wprost od masy atomowej. Ponieważ właściwości chemiczne izotopów są takie same, można je jedynie rozdzielić metodami fizycznymi. Dzięki koncepcji Soddy’ego liczba odkrytych pierwiastków promieniotwórczych nagle zmalała i w układzie okresowym pozostały tylko polon (84Po), radon (86Rn), rad (88Ra), aktyn (89Ac), tor (90Th) i uran (92U). Osiem innych „różnych pierwiastków” (izotopów) tak naprawdę było odmianami umiejscowionych już w układzie okresowym czterech pierwiastków. W tej niezwykłej łamigłówce istotną rolę odegrała uczona urodzona w Warszawie – Stefania Horovitz. Była ona trzecią kobietą z Polski, która po Marii Skłodowskiej-Curie i Alicji Dorabialskiej odegrała istotną rolę w nauce o promieniotwórczości.

Leopold Horovitz, Autoportret, 1915, Domena Publiczna

Stefania Renata Horovitz urodziła się 17 kwietnia 1887 roku w Warszawie. Jej ojciec, Leopold Horovitz (1838–1917), był znanym i cenionym artystą skupionym wokół dworu cesarza Józefa I. Leopold słynął ze zdolności do malowania portretów. W 1873 roku w Wiedniu na międzynarodowej wystawie zdobył złoty metal za jeden ze swoich obrazów. Apogeum jego sławy przypadło na 1896 rok, kiedy został poproszony o namalowanie portretu cesarza Franciszka Józefa I. Dzięki tak szybko rozwijającej się karierze jego rodzina nie narzekała na niedostatki. Mniej więcej w tym samym czasie Leopold wraz z żoną Rozą z Londonów (1853–1920) oraz dziećmi Jerzym (1875–1948), Zofią (1877–1941), Arminem (1880–1965), Janiną (1882–1941) i najmłodszą Stefanią przenieśli się do Wiednia. Stefania pobierała nauki w domu. Nauka była jednak na najwyższym możliwym poziomie. W 1907 roku zainteresowała się chemią i zapisała na Wydział Filozoficzny Uniwersytetu Wiedeńskiego. Sukcesy przychodziły stosunkowo łatwo i już w 1914 roku ukończyła studia doktoranckie specjalizując się w chemii organicznej. Promotorem dysertacji był znany chemik organik profesor Guido Goldschmiedt (1850–1915). Do jego największych osiągnięć naukowych należało między innymi określenie struktury kilku związków pochodzenia naturalnego, w tym papaweryny i kwasu elagowego. Praca Horowitz dotyczyła przegrupowania chininy pod wpływem kwasu siarkowego. Dysertacja została oceniona bardzo dobrze, a jej wynik opublikowano w dwóch pracach naukowych. Po obronie pracy doktorskiej Stefania zwróciła uwagę na chemię jądrową.

Otto Hönigschmid, przed 1921, [za:] https://badw.de/en/community-of-scholars/deceased.html?tx_badwdb_badwperson%5Bper_id%5D=1374&_badwdb_badwperson%5BpartialType%5D=BADWPersonDetailsPartial&tx_badwdb_badwperson%5BmemberType%5D=&tx_badwdb_badwperson%5Baction%5D=show&tx_badwdb_badwperson%5Bcontroller%5D=BADWPerson, dostęp z 17 lutego 2018
Pod koniec 1913 lub na początku 1914 roku rozpoczęła pracę w Instytucie Radowym w Wiedniu pod kierunkiem Ottona Hönigschmida (1878–1945). W latach 1904–1906 uczony pracował w laboratorium odkrywcy fluoru Henriego Moissana w Paryżu, a później u Theodore’a Richardsa na Uniwersytecie Harvarda. Uczony specjalizował się w badaniach węglików, krzemianów i pomiarach masy atomowej. Według opinii Kazimierza Fajansa był on mistrzem w oznaczaniu mas atomowych. Horovitz została jego protegowaną prawdopodobnie na prośbę Goldschmiedta, który był nauczycielem Hönigschmida. Co niezwykle istotne Hönigschmid miał pozytywne nastawienie do kobiet studiujących i zajmujących się nauką.

Historia rozpoczęcia ich współpracy jest niezwykła. Hönigschmid poszukując współpracownika zwrócił się z prośbą do przebywającej w Berlinie Lise Meitner, czy nie zna kogoś w Wiedniu kto kwalifikowałby się do pomocy w jego projekcie związanym z określaniem masy atomowej pierwiastków. Dzięki jej rekomendacji poznał Stefanię. Meitner i Horovitz najprawdopodobniej spotkały się w 1907 roku. Kilka miesięcy później napisał do Meitner: Przesyłam Ci pozdrowienia od panny Horovitz, która nie wierzy, że ją pamiętasz. Właśnie się z nią o to spieram. Od czerwca 1914 roku Horovitz i Hönigschmid rozpoczęli ścisłą współpracę. Otto Hönigschmid napisał do Lise Meitner – Z panną Horovitz pracujemy jak dobrzy koledzy. W tę piękną niedzielę nadal siedzimy w laboratorium od godziny szóstej. Uczeni zajęli się izolowaniem i oczyszczaniem ołowiu ze 100 kilogramów z siarczanu ołowiu pozyskanego z materiałów z Jachimowa. Praca ta była niezwykle czasochłonna i skrupulatna. Wszystkie ważone substancje musiały być izolowane w stanie czystym, a eksperymentator powinien być w stanie określić nawet najmniejszą ilość substancji, która może zostać utracona podczas eksperymentu ilościowego. Wkrótce stwierdzili, że masa atomowa ołowiu powstającego w szeregu uranowo-radowym wynosiła 206,73. Wykazali tym samym, że ołów z rozpadu jest lżejszy niż „zwykły” ołów (207,21). 23 maja 1914 roku Hönigschmid zaprezentował wyniki na kongresie Bunsena w Lipsku. Pracę wysłali także do „Monatshefte für Chemie”, a później także do „Comptes Rendus”. Uczeni wspólnie wykazali także, że odkryty przez Boltwooda i Hahna w 1906 roku pierwiastek jon to de facto izotop toru-230. Było to niezwykle ważne spostrzeżenie, bowiem wykazało, że jon i tor-230 mają takie same właściwości spektroskopowe i chemiczne, a jedyną różnicą jest ich masa atomowa. W jednym eksperymencie Horovitz podważyła istnienie pierwiastka i znalazła drugi dowód na istnienie izotopów.

Stefania Horowitz w Instytucie Radowym w Wiedniu, listopad 1915, Austrian Cenral Library of Physics

Ze współpracy Stefanii i Ottona wynika, że Horovitz była dojrzałym naukowcem i bliskim współpracownikiem swojego mentora. Potrafiła wyciągać słuszne wnioski z przeprowadzonych eksperymentów, często sama inicjowała prace nad nurtującym ją problemem. W 1914 roku Hönigschmid w liście do Meitner pisał: Teraz izolujemy ołów z czystej smółki z Jachimowa… Mamy nadzieję, że w ciągu najbliższych dwóch tygodni przed świętami przeanalizujemy te przygotowane [próbki] ołowiu… W 1922 roku w wykładzie noblowskim Frederick Soddy również podkreślił udział Stefanii Horovitz w pracach nad izotopami. Powiedział między innymi – Jednocześnie prace nad ołowiem z minerałów uranowych były prowadzone przez T. W. Richardsa i jego studentów na Harvardzie, a także przez Hönigschmida i Mlle. Horovitz, którzy podali prawidłowe wartości [masy atomowej ołowiu]. Historyk nauki Lawrence Badash podkreślił, że Hönigschmid i Horovitz przedstawili najbardziej przekonujące dowody potwierdzające istnienia izotopów, a ich prace eksperymentalne potwierdziły jednocześnie pracę wykonaną w trzech innych laboratoriach.

Niestety pod koniec pierwszej wojny światowej współpraca uczonych została przerwana. Hönigschmid przyjął etat na Uniwersytecie w Monachium i opuścił Wiedeń. Z niejasnych dziś powodów Horovitz opuściła Wiedeń i na krótki czas porzuciła karierę naukową. Według opinii członków rodziny chciała pocieszyć matkę po śmierci ojca i w 1917 roku wróciła do Warszawy. Siedem lat później, w 1924 roku wróciła do Wiednia i zafascynowała się psychologią adlerowską. Wspólnie z Alice Friedman zaczęła organizować dom zastępczy dla dzieci z trudnościami w nauce. W 1937 roku, prawdopodobnie z powodów politycznych, Horovitz opuściła Wiedeń i po raz kolejny przeprowadziła się do Warszawy. Wybitny polski radiochemik Kazimierz Fajans w liście do Elisabeth Rona (jedna z uczonych pracujących w Instytucie Radowym w Wiedniu) pisał:

Prawdopodobnie nie otrzymałaś z Wiednia żadnych informacji o losie dr Stefanii Horovitz. Dowiedziałem się o tym od wspólnego krewnego z Warszawy. Stefania przeprowadziła się tam [do Warszawy] po I wojnie światowej i po tym jak jej rodzice zmarli w Wiedniu, aby dołączyć do swojej zamężnej siostry [Zofii Natanson]. Nie była aktywna w chemii, a obie [siostry] zostały zlikwidowane przez nazistów w 1940 roku.

Kiedy Warszawa została okupowana przez nazistów, Horovitz i jej siostra miały szansę ucieczki z getta. Jednak w obawie przed prześladowaniem ukrywających się Żydów obie zdecydowała się udać na Umschlagplatz. Były wśród tysięcy Żydów, którzy zostali przetransportowani do obozu zagłady w Treblince. Obie zginęły. Ich losy są nieznane.

Pod koniec drugiej wojny światowej 14 października 1945 roku Otto Hönigschmid wraz z żoną popełnili samobójstwo.

Reszta jest milczeniem…

 

Zalecana literatura:

  1. F. Rayner-Cnaham, G. W. Rayner-Canham, Stefanie Horovitz: A Crucial Role in the Discovery of Isotopes, [w]: A Devotion to Their Science: Pioneer Women of Radioactivity, red.: M. F. Rayner-Cnaham, G. W. Rayner-Canham, McGill-Queen’s University Press, Québec, 1997.
  2. M. Rentetzi, Stephanie Horovitz (1887–1942), [w]: European Women in Chemistry, red.: J. Apotheker, L. S. Sarkadi, Wiley, Verlag, 2011, str. 75–79.
  3. M. Rayner-Canham, G. Rayner-Canham, Stefanie Horovitz, Ellen Gleditsch, Ada Hitchins, and the Discovery of Isotopes, Bulletin for the History of Chemistry, 25(2), 2000, str. 103–108.
  4. B. Van Tiggelen, A. Lykknes, Celebrate the Women Behind the Periodic Table, Nature, 565, 2019, str. 559–561.