Specjalnie dla Piękniejszej Strony Nauki autorzy książki o podróży Marii Skłodowskiej-Curie do Brazylii — profesorowie João Pedro Braga i Cássius Klay Nascimento — podzielili się z Państwem i z nami swoimi refleksjami. Zapraszamy do lektury!
*****
João Pedro Braga & Cássius Klay Nascimento
Dorobek wielkiej uczonej Marii Skłodowskiej-Curie, laureatki dwóch Nagród Nobla, jest powszechnie znany. Mniej znanym faktem jest trwająca 45 dni podróż tej wybitnej uczonej po Brazylii. W 2011 roku byliśmy współautorami pracy poświęconej wizycie Marii Curie w mieście Belo Horizonte w stanie Minas Gerais, a pozyskane wyniki badań dały nam jeszcze większą motywację do dalszego poszukiwania śladów pobytu wielkiej badaczki w naszej ojczyźnie. Dodatkowym bodźcem była obchodzona w 2017 roku 150. rocznica urodzin Marii Skłodowskiej-Curie. W rezultacie powstała książka A visita de Marie Curie ao Brasil [Maria Skłodowska-Curie w Brazylii].
Maria Skłodowska-Curie pdróżowała pociągiem w specjalnym wagonie do ówczesnych głównych miast Brazylii: Rio de Janeiro, Belo Horizonte i São Paulo, pokonując łącznie ponad 1500 km. Odwiedziła kilka ośrodków naukowych: Uniwersytet w Rio de Janeiro, Uniwersytet w São Paulo i Uniwersytet Minas Gerais w Belo Horizonte. Dla Instytutu Radowego Wydziału Lekarskiego w Belo Horizonte istotne było rozpoczęcie walki z rakiem przy pomocy pionierskiego w Ameryce Łacińskiej leczenia radioaktywnością. Na ścianie w izbie pamięci Instytutu nadal znajduje się oprawiony w ramkę podpis uczonej. Marii Curie towarzyszyła w podróży komisja złożona z kobiet zaangażowanych w naukę i politykę, należących do Brazylijskiego Ruchu na rzecz Postępu Kobiet.
Naszą główną intencją była próba pokazania czytelnikowi życia i dorobku Marii Curie — kobiety i naukowca. Ważne było przedstawienie wyzwań, którym musiała sprostać i strat, z którymi musiała się zmierzyć. Maria Curie była zwykłym człowiekiem — jak my wszyscy — a to, co osiągnęła z pewnością wynikało nie tylko z jej zdolności do nauki, ale także w dużej mierze z uporu i wytrwałości w prowadzeniu badań.
Po przedstawieniu znakomitej postaci, konieczne było odkrycie, co skłoniło tego ważnego naukowca do podróży do Brazylii, kraju znajdującego się poza półkulą północną. W związku z tym pojawiły się pytania: w jaki sposób zostało wysłane zaproszenie i przez kogo? Jakie było stanowisko władz politycznych w Brazylii? Jaki był powód goszczenia tej wspaniałej kobiety na naszych ziemiach? W jakie miejsca udała się badaczka i jak została przyjęta? Jakie było dziedzictwo Marii Curie dla nauki i medycyny naszego kraju? Jaki jest jej wkład w walkę o prawa kobiet? Odpowiedzi na te pytania były niezbędne do napisania książki.
W naszym pierwotnym założeniu podjęliśmy temat z myślą o licealistach, studentach, doktorantach, badaczach i nauczycielach, czyli głównie osobach bezpośrednio lub pośrednio związanych z chemią i fizyką. Z czasem jednak zdaliśmy sobie sprawę, że nasza książka można zostać doceniona także przez czytelników zainteresowanych socjologią i historią, walką o równe prawa kobiet i mężczyzn w Brazylii i na świecie lub po prostu przez kogoś, kto lubi czytać. Jest to jak dotąd jedyna pozycja poświęcona obecności Marii Curie w Brazylii.
Wizyta Marii Curie w Brazylii była kamieniem milowym nie tylko w badaniach nad promieniotwórczością i jej zastosowaniami w naszym kraju, co samo w sobie jest nie do przecenienia, ale także pomogła wzmocnić potrzebę powiązania nauki krajowej z najbardziej zaawansowanymi badaniami na świecie.
W 2017 roku, dzięki staraniom Gliwickiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Chemicznego oraz Centrum Materiałów Polimerowych i Węglowych PAN w Zabrzu, zostało wydane polskie tłumaczenie książki João Pedro Bragi i Cassiusa Klaya Nascimento o wizycie Marii Curie w Brazylii. Fragment książki został także opublikowany w czasopiśmie naukowym „Nature” pod tytułem Trailblazer: When Marie Curie went to Brazil, 551, strona 440 (2017).
*****
João Pedro Braga — profesor Wydziału Chemii Uniwersytetu Federalnego w Minas Gerais. Ukończył chemię (1979) i fizykę (1982) na Uniwersytecie Federalnym Minas Gerais, doktorat z chemii uzyskał na Uniwersytecie Sussex w Anglii (1986) oraz na Uniwersytecie Princeton w Stanach Zjednoczone (1996). Obecnie jest profesorem zwyczajnym na Uniwersytecie Federalnym w Minas Gerais. Posiada doświadczenie w dziedzinie chemii, ze szczególnym uwzględnieniem chemii fizycznej. Jest autorem książek: Chemia fizyczna (wyd. UFV, 2002, 2004 i 2013 ), Podstawy chemii kwantowej (wyd. UFV, 2007) oraz Statystyczna termodynamika atomu i cząsteczek (wyd. Livraria da Física, 2014 i 2021).
Cássius Klay Nascimento — profesor i wykładowca chemii w Szkole Podchorążych Lotnictwa w Barbacena. Ukończył chemię (1992) na Uniwersytecie Federalnym Viçosa oraz chemię fizyczną (2004). Doktorat z chemii uzyskał na Uniwersytecie Federalnym Minas Gerais (2013; z okresowym pobytem na Uniwersytecie w Le Mans we Francji). Habilitował się w dziedzinie nauk chemicznych na Uniwersytecie Federalnym Minas Gerais (2016–2017). Od 1997 roku jest profesorem chemii w Szkole Podchorążych Lotnictwa. Ma doświadczenie w edukacji w zakresie chemii, spektroskopii mössbauerowskiej oraz historii nauki.
Jakiś czas temu usłyszeliśmy od pewnego profesora zajmującego się wybranymi wątkami życia Marii Skłodowskiej-Curie, że wszystko o Uczonej już wiadomo i dlatego nie warto badać jej życia. My jednak nie posłuchaliśmy tej rady…
Według wielu opinii biografia Marii Skłodowskiej-Curie autorstwa Ewy Curie była pierwszą, którą napisano i wydano na świecie. Biografista i uznany pisarz francuski André Maurois opowiadał, że Ewa Curie przyszła do niego po radę. Wydawcy amerykańscy nalegają, żebym napisała życie mojej matki. Sama o tym często myślałam. Gdybym była zdolna to zrobić, kochałabym tę pracę. Posiadam bardzo dużo materiałów, jej listy, dzienniki, wspomnienia. Zdaje mi się, że wszystko co o niej powiedziano jest tak dalekie od rzeczywistości. Jeżeli nie napiszę Jej książki, pewne jest, że napiszą ją inni. Czy napiszą ją tak jakbym sobie tego życzyła? Boję się, że nie. Kusi mnię to i przeraża jednocześnie – wspominał pisarz wypowiedź Ewy [A. Maurois, Mademoiselle Eve Curie, „Vogue”, Vol. 91, 1938, s. 74–77].
Natomiast Susan Quinn, autorka jednej z najlepszych biografii uczonej, wspominała, że w 1988 roku przeprowadziła wywiad z Ewą. Kiedy zapytała ją, dlaczego napisała biografię matki tak szybko usłyszała odpowiedź, że Ewa obawiała się, iż ktoś inny ją ubiegnie i nie zrobi tego właściwie [S. Quinn, 1997, s. 12].
Czy rzeczywiście książka Ewy Curie pod tytułem Madame Curie (wyd. polskie Maria Curie, Warszawa 1938) była pierwszą biografią uczonej? Okazuje się, że ktoś uprzedził Ewę Curie, i co znamienne była to osoba, która poznała zarówno Marię jak i Ewę. Co więcej, wszystko wskazuje na to, że pierwsza książka powstała z potrzeby serca, a nie jak w przypadku panny Curie na zlecenie amerykańskiego wydawcy.
Z przeprowadzonej przez nas żmudnej i czasochłonnej kwerendy wynika, że pierwsza książkowa biografia Marii Skłodowskiej-Curie ukazała sie w Hiszpanii w 1936 roku, a więc dwa lata po śmierci uczonej i rok przed publikacją Ewy Curie. Autorką liczącej 108 stron biografii Marii Curie jest María Luz Morales.
Autorka urodziła się 23 kwietnia 1889 roku w Marineda w hiszpańskiej Galicji. Była pionierką kobiecego dziennikarstwa w Hiszpanii. W 1910 roku rodzina przeniosła się do Barcelony. Po ukończeniu studiów na wydziale pedagogiki, filozofii i literatury postanowiła zostać pisarką i dziennikarką, co w tamtym czasie było dość niezwykłym zawodem dla kobiet, które wprawdzie pisywały artykuły w czasopismach, ale nie uprawiały aktywnego dziennikarstwa.
Były to także czasy, kiedy kobiety w Hiszpanii albo pracowały, albo zakładały rodziny. Morales wybrała karierę zawodową. Początkowo zajmowała się opisywaniem kobiecej mody, później krytyką filmową i teatralną pod męskim pseudonimem Felipe Centeno. Była niezwykle charyzmatyczna i wojownicza, a jej teksty świeże, dowcipne i trafne.
Zaangażowała się między innymi w Międzynarodową Rezydencję Młodych Studentów w Barcelonie, Konferencję Klubu Isabel Llorach, równocześnie prowadziła intensywną działalność literacką, w tym także pisząc książki dla dzieci.
W latach 1936–1937 kierowała ogólnokrajową hiszpańską gazetą „La Vanguardiaˮ. Była pierwszą kobietą w Hiszpanii, która tego dokonała. Znała języki: angielski, francuski, portugalski, kataloński i włoski – tłumaczyła sztuki teatralne, poezję i literaturę piękną. Dokonała między innymi pierwszego hiszpańskiego tłumaczenia Piotrusia Pana (Peter Pan yWendy: la historia del niño que no quiso crecer, de J. M. Barrie, traducción de María Luz Morales, editorial Salvat, Barcelona 1925).
Współpracowała także z amerykańską wytwórnią Paramount Pictures jako konsultant literacki – jej zadaniem było tłumaczenie i adaptacja tekstów, a także układanie dialogów dla hiszpańskojęzycznych widzów. Jej obiecującą karierę przerwała wojna domowa. Do lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku miała oficjalny zakaz pracy w zawodzie dziennikarza i publikowała teksty pod kilkoma pseudonimami.
W 1950 roku napisała trzytomowe dzieło Kino. Ilustrowana historia siódmej sztuki. W 1965 roku była współautorką leksykonu Kino. Od Lumière do kinematografii. Dziś uznaje się ją za osobę, która przez swoje zaangażowanie umożliwiła Hiszpankom działalność zarówno dziennikarską jak i literacką. María mawiała: Ale izmy! Nie ma mowy. Ani feminizm, ani masculinizm. Sama Morales napisała między innymi biografie: Edisona (1934), Juliusza Cezara (1936) czy Marii Antoniny (1943). Jako autorka była niezwykle ceniona w Hiszpanii o czym mogą świadczyć nagrody: Orden de las Palmas Académicas (1956), Premio Nacional de Teatro (1962), Lazo de Isabel la Católica (1971). María Luz Morales zamarła w wieku 91 lat 22 września w 1980 roku.
W 2017 roku dziennikarka doczekała się własnej biografii autorstwa Maríi Ángeles Cabré pt. María Luz Morales: pionera del periodismo (La Vanguardia, Barcelona 2017).
Film dokumentalny o Maríi Luz Morales, zrealizowany w 2004 roku przez hiszpańską stację telewizyjną rTVe.
Maríia Luz Morales poznała Marię Curie w Madrycie w 1931 roku. Madame Curie została zaproszona przez Wyższą Radę ds. Badań Naukowych do wygłoszenia serii wykładów. Panie spotkały się w Rezydencji dla Młodych Dam w kierowanej przez Marię de Maeztu, gdzie Uczona zatrzymała się wraz z córką Ewą. Wkrótce Morales została przewodniczką pań Curie po Madrycie i okolicach. W jednej z publikacji pisarka wspomina uczoną jako kruchą staruszkę, ubraną na czarno, skromnie, prawie biednie, z kapeluszem na głowie, którego francuskie wieśniaczki dawno by już nie nosiły. Nie udało się jej jednak przekonać Marii Curie do zwierzeń, bowiem uczona zawsze milczała, nie interesowała się sztuką, chociaż była oczarowana ogrodami. W eseju Kobiety i polityka (Mujeres en la política, „El Sol”, 18 lipca 1931, s. 9) Morales wspominała rozmowę z Madame Curie w Hiszpanii w kilkanaście dni po ustanowieniu II Republiki, kiedy Uczona miała zauważyć, że Republika w dużej mierze swoją popularność wśród obywateli zawdzięcza entuzjazmowi, z jakim witają ją hiszpańskie kobiety. […] Ewa Curie była podobnego zdania.
Pierwsza biografia Uczonej napisana po jej śmierci w 1934 roku – książka Maríi Luz Morales – ukazała się w serii Życie znamienitych kobiet, nakładem wydawnictwa I. G. Seix y Barral Hnos., S. A. w Barcelonie 1936 roku. Książka została wydana w twardej okładce, z pięknymi złotymi tłoczeniami.
Zawiera Przedmowę wydawców, liczy 10 rozdziałów (Warszawa 1867, Paryż 1892, Ona i On, Życie intymne, Cud, Chwała, Tragedia, Potrójne pudełko, Madame Curie w Hiszpanii, Wieczna obecność) oraz zawiera 5 fotografii. Oczywiście nie obejmuje ona tylu informacji (wspomnień osobistych, listów, notatek), które zostały ujęte w książce Ewy Curie, jednak stanowi podstawowe źródło informacji o uczonej. O sukcesie książki może świadczyć fakt, że została ona wydana w Hiszpanii trzy razy – po raz ostatni w 1957. Warto odnotować, że ostatnie wydanie ma przepiękną okładkę z rzadko pokazywaną fotografią portretową uczonej.
Książka Morales nadal pozostaje wysoko ceniona w Hiszpanii. Jest cytowana między innymi przez hiszpańskie biografki Uczonej – Sonnię L. Rivas-Caballero i Maríę Belén Yuste w książce pt. María Skłodowska-Curie. Ella Misma (Ediciones Palabra, Madrid 2016).
Rozdział poświęcony Madame Curie w Hiszpanii otwierają wspomnienia Autorki o ich pierwszym spotkaniu i wrażeniu, jakie odniosła:
Madame Curie poznałam w kwietniu 1931 roku, kiedy słynna współodkrywczyni radu przyjechała do Madrytu, aby wygłosić wykład i odwiedzić instytucje naukowe stolicy Hiszpanii. Jej czcigodna postać wywarła na mnie głębokie wrażenie, które pozostało ze mną na zawsze. Była postacią charakterystyczną, obdarzoną wielką, skoncentrowaną, wewnętrzną energią: mała, szczupła, z małą głową, przysłoniętą przez koronę bardzo białych włosów; jasne, głęboko osadzone i przenikliwe oczy, piękne usta, już wychudzone policzki i szerokie kości policzkowe – ukazujące jej słowiańskie pochodzenie. Niezwykle wyczerpana po chwalebnych sześćdziesięciu latach życia, podtrzymywana jedynie temperamentem i wolą, ogromną siłą ducha. Z zaciekawieniem kontemplowałam ją w jej charakterystycznym bezruchu i milczeniu – patrząc w jej oczy, jej twarz. […]
Kiedy ją spotkałam, w tym historycznym kwietniu 1931 roku, jej zwyczajowe zachowanie można określić jako „ciągłe oszczędzanie wysiłku”. W godnym podziwu i ofiarnym zadaniu dla każdego żywiołowego młodego człowieka, tak dalekim od dziedziny naukowej i artystycznej, jej córka Ewa była odpowiedzialna za weryfikację planu zajęć matki, każdej z godzin i minut. Ja sama dążyłam przede wszystkim do chronienia wyczerpanej ciągłym wysiłkiem tylu owocnych lat od wszystkich tych bezużytecznych i męczących rzeczy które niesie ze sobą bycie celebrytką. W konsekwencji Madame Curie nie podpisywała albumów, nie rozdawała autografów, nie odpowiadała na ankiety, nie udzielała wywiadów. Nigdy nie opowiadała swojej biografii, nie mówiła o sobie, nie lubiła zadawania jej pytań o jej opinię o feminizmie – z pewnością bezzasadnych, skoro całe życie na nie nie odpowiada! Nie przyjmowała także zaproszeń na posiłki, w których uczestniczyło więcej niż pięć osób. Na tych kameralnych bankietach jadła zaledwie kęs i odbywały się one w całkowitej ciszy; ale nie w ponurym czy wyniosłym nastroju, ale pełnym szacunku milczeniu, które było niezwykle uprzejme i uważne na rozmowę toczoną wokół nich, a także cieszące się rozmowami innych. Podczas swojej podróży do Hiszpanii Madame Curie okazywała w kilku oszczędnych słowach niemal dziecięcą ciekawość wszystkiego; chciała, aby wszystko zostało jej dokładnie wyjaśnione. Po wysłuchaniu objaśnień osób, które jej towarzyszyły, [Uczona] odwrócała wzrok w stronę swojej córki Ewy, która z godną podziwu żarliwą intuicją zawsze znajdowała zagadnienie, którego wyjaśnieniem lub podkreśleniem jej matka była zainteresowana. Rzadko komentowała. […]
Widziałem ją na czarnym tle, wymazującym jej czarną sukienkę jak w „tricku” camera obscura, został jedynie kontur sylwetki. Pozostała tylko głowa, głos i ręce, zwrócone ku gorącemu zainteresowaniu i gorliwej uwadze publiczności, która przyszła wysłuchać wykładu na temat „Radioaktywności i ewolucji nauki”. Głowa, cera biała i bezkrwista, włosy. […]
Słaby i monotonny głos, jakby ostre, przezroczyste dłonie … Nagle głos jest taki słaby, postać jest tak oddalona, a sala jest taka ogromna. Jest w niej tyle osób, że boję się uronić cokolwiek. Lękam się, że ta owocna lekcja zostanie zaprzepaszczona. Ale wkrótce tylko ta głowa, ten głos i te ręce dominują w zatłoczonym, niespokojnym tłumie. Cisza staje się absolutna. Pod okularami z szylkretu, które wypełniają całą małą twarz, lśni żar oczu w zapadniętych oczodołach. Głos, nadal monotonny, ożywia cały dziwny świat, nowy i wspaniały: atomy, protony, elektrony; promienie alfa, beta i gamma; pierwiastki radioaktywne, radioaktywność… Na twarzach wtajemniczonych widać świetliste działanie idei i słów. Magia i profanum wyostrzają moce i zmysły. Chwytać! Rozumieć!… A gdy głos staje się lekki, te bezkrwawe ręce – jakby zgromadziła w nich cała witalność, cała aktywność nieruchomego i rozmytego ciała – podrygują się energicznie i żywiołowo. Jak lot białych motyli, jak zwinięty niewidzialny motek czy brzdąkające cicho struny harfy…
[María Luz Morales, Madame Curie, Editorial Seix Barral S.A., Barcelona 1957, s. 84–88]
Niezwykle interesujący jest również fakt, że obie panie i Maríę Morales i Ewę Curie łączyło bardzo wiele wspólnych cech. Były doskonale wykształcone, miały niezwykle dobre pióro, były spostrzegawcze, inteligentne, niezależne, odważne. Cechowała je niezwykła elegancja i subtelność. Miały podobne zainteresowania – kino, teatr, polityka, sprawy kobiet. Obie przeszły do historii jako wybitne osobowości swoich czasów.
Czy Ewa Curie nie wiedziała o istnieniu biografii matki? Czy może nie traktowała tej pozycji zbyt poważnie? Na te pytanie nie znajdziemy odpowiedzi. Pewne jest jednak, że Morales pierwsza podjęła się próby sportretowania najwybitniejszej Uczonej wszechczasów. I wyszło jej to bardzo dobrze.
Jest tylko jedna rzecz gorsza niż powrót z laboratorium do domu, w którym zlew jest pełen brudnych naczyń, dzień bez laboratorium! – wyznała kiedyś Chien-Shiung Wu jedna z najwybitniejszych uczonych wszechczasów. Przyszła na świat 31 maja 1912 roku. Przeszła do historii jako Madame Wu, Pierwsza Dama Fizyki lub chińska Madame Curie. Wu słynęła z pracowitości i poświęceniu dla idei, dlatego nikogo nie powinien dziwić inny przydomek jakim nazywali ją współpracownicy – Smocza Dama. Dziś istnieje pogląd, że Chien-Shiung Wu była jedynym urodzonym w Chinach naukowcem pracującym przy projekcie Manhattan.
Za radą ojca – Ignoruj przeszkody i zawsze idź przed siebie – dążyła do wyznaczonego celu wiedząc, że tylko w USA może ziścić swoje największe marzenie – zostać fizyczką. Uczyła się i współpracowała z najlepszymi Ernestem O. Lawrencem czy Robertem Millikanem. W pracy doktorskiej wykazała, że ksenon-135, który ma krótki czas życia ma ogromne powinowactwo do wychwytywania neutronów. Powstaje on w reakcji rozszczepienia jądra uranu i natychmiast pochłania wolne neutrony wyhamowując tym samym reakcję łańcuchową, przez co reaktor jądrowy krótko bo rozpoczęciu pracy wygasa. Bardzo szybko zyskała sławę ekspertki od badania radioaktywności – w szczególności pasjonowało ją promieniowanie beta.
W 1956 roku dwóch amerykańskich fizyków Tsung-Dao Lee i Chen Ning Yang przewidziało teoretycznie, że w rozpadzie beta łamana jest parzystość (uczeni podejrzewali, że cząstki w jądrze atomowym mogą czasem faworyzować jeden lub drugi kierunek – krótko mówiąc, czasami mogą być „praworęczneˮ, a czasami „leworęczneˮ). Zasugerowali także eksperyment, który mógłby potwierdzić ich teorię. Wydawał się on jednak tak skomplikowany, że właściwie niewykonalny. W 1957 roku Wu wykonała w kooperacji z National Institute of Standards and Technology eksperyment pokazujący to zjawisko w rozpadzie beta. Jej eksperyment jest dziś uważany za jeden z najdonioślejszych w dziejach współczesnej fizyki. Dziesięć miesięcy po ogłoszeniu wyników spektakularnego eksperymentu, świat dowiedział się, że Nagrodę Nobla z fizyki za wnikliwe badanie tak zwanych praw parzystości, które doprowadziły do ważnych odkryć dotyczących cząstek elementarnych, jako pierwsi Chińczycy otrzymali Tsung-Dao Lee i Chen Ning Franklin Yang. Chien-Shiung Wu została pominięta! Według opinii wielu badaczy historii nauki nieprzyznanie jej Nagrody Nobla było nie tylko niesprawiedliwe, ale zakrawało o skandal. Otrzymała wiele różnych innych nagród i wyróżnień, w tym słynną Nagrodę Wolfa z fizyki w 1978 roku.
Jej zainteresowania naukowe wiązały się także z badaniami nowych, krótkożyciowych rodzajów egzotycznych atomów oraz anemii sierpowatej.
W jednym z wywiadów powiedziała – Szczerze wątpię, by jakakolwiek osoba o otwartym umyśle naprawdę wierzyła w błędne wyobrażenie, że kobiety nie mają intelektualnej zdolności do nauki i technologii. Nie uważam też, że czynniki społeczne i ekonomiczne są faktycznymi przeszkodami, które uniemożliwiają uczestnictwo kobiet w nauce i technice.
Uczona zmarła w Nowym Yorku na udar mózgu 16 lutego 1997 roku w drodze do szpitala. Zgodnie z jej wolą prochy zostały rozsypane na dziedzińcu szkoły Ming De School, którą założył jej ojciec i w której rozpoczęła się jej życiowa przygoda – miłość do nauki.
***
11 lutego 2021 roku Poczta USA wyemitowała znaczek upamiętniający Chien-Shiung Wu. Tego dnia przypada Międzynarodowy Dzień Kobiet i Dziewcząt w Nauce. Znaczek z wizerunkiem Madame Wu ma być hołdem złożonym nie tylko Uczonej, ale także wszystkim kobietom zaangażowanym w tworzenie Nauki.
W pierwszą podróż do Anglii Państwo Curie udali się wspólnie w czerwcu 1903 roku. W piątek 19 czerwca Piotr Curie wygłosił wykład w Royal Society zatytułowany Le Radium, w trakcie którego prezentował ampułkę z solami radu i szereg eksperymentów. Maria Skłodowska-Curie towarzyszyła mężowi na widowni.
Mimo, że w listopadzie tego samego roku Royal Society w Londynie przyznało małżonkom Curie medal Humphreya Davego, Maria i Piotr nie zdecydowali się na ponowną wspólną podróż. Piotr Curie pojechał tym razem sam.
***
W kolejną podróż do Anglii Maria udała się wraz z córkami jako Madme Skłodowska. Miało to miejsce w 1912 roku, kiedy schorowana i przytłoczona „aferą Langevin” Maria znalazła schronienie, przyjaźń i opiekę u Herthy Ayrton. Panie poznały i polubiły się w 1903 roku w Londynie. Ayrton wynajęła nad morzem dom, gdzie wspólnie z Marią i jej córkami spędziły sierpień i wrzesień.
Maria powróciła do Anglii rok później, we wrześniu 1913 roku już jako Madame Curie. Zatrzymała się w Londynie w domu Herthy Ayrton na Norfolk Square na dwa tygodnie. Głównym celem jej przyjazdu był udział w 83. Kongresie Brytyjskiego Towarzystwa Naukowego [British Science Association] w Birmingham i nadany Jej przez tamtejszy Uniwersytet doktorat honorowy. Rektor uczelni w przemówieniu w trakcie trwania uroczystości nazwał Marię Skłodowską-Curie „największą kobietą nauki wszechczasów” [the greatest woman of science of all time].
Uczona pisała do córki Ireny 15 września:
Mój pobyt w Birmingham ułożył się dobrze. Zostałam bardzo dobrze przyjęta i uczestniczyłam w ceremonii, którą chciałabyś zobaczyć. Ubrano mnie w piękną czerwoną togę z zielonymi lamówkami, tak samo jak moje towarzyszy niedoli, to znaczy innych uczonych przed otrzymaniem stopnia doktora. Każdy z nas usłyszał krótką przemowę sławiącą nasze zasługi, później wicekanclerz Uniwersytetu oświadczył każdemu z nas, że Uniwersytet przyznaje mu stopień, po czym zajęliśmy miejsce na podium. W końcu wyruszy-liśmy, biorąc udział w czymś w rodzaju procesji, złożonej ze wszystkich profesorów i doktorów Uniwersytetu, w strojach podobnych do naszych. To wszystko było dosyć zabawne; Zacząłem się uroczyście do prawa praw i zwyczajów tego Uniwersytetu. Naturalnie, zostałam sfotografowana.
[…] Być może to Cię zainteresuje i chciałabyś znać kilka nazwisk obecnych tu uczonych. Byli pan Lorentz, którego znasz, panowie Rutherford i Soddy, których także widziałaś u nas. Byłam jedyną osobą z Francji oprócz inżyniera [Charlesa] Lallemanda.
[Maria Curie i córki. Listy, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2011, s. 36
Instytut Radowy w Warszawie był inwestycją bez precedensu. Powstał jako dar – hołd złożony największej polskiej Uczonej – Marii Skłodowskiej-Curie. Do dziś na elewacji Centrum Onkologii – Instytutu im. Marii Skłodowskiej-Curie przy ulicy Wawelskiej 15 w Warszawie widnieje napis Marii Skłodowskiej-Curie w Hołdzie. Instytut wybudowano w dużej części ze składek społecznych. Mimo trudnych lat po odzyskaniu niepodległości społeczeństwo polskie zdobyło się na wysiłek współfinansowania jednej z najnowocześniejszych wówczas instytucji leczniczych na świecie.
Historia Instytutu Radowego jest nierozerwalnie związana z wielkim marzeniem Marii Skłodowskiej-Curie. W październiku 1921 roku uczona przyjechała do Warszawy. Czas dzieliła pomiędzy wykłady, odczyty i spotkania oraz ukochaną rodzinę. Pogoda jest wspaniała – pisała w liście – wieczory są bardzo zimne, dni pełne słońca i ciepłe, światło niezrównane. 11 października w liście do córki Ireny napisała – Tutaj mówi się o zamiarze utworzenia Instytutu Radowego. Natomiast w swoich skrupulatnie prowadzonych zapiskach, w zestawieniu zatytułowanym „Daty różne”, zanotowała:
Podróż M[arii] do Warszawy – 2 października 1921
inicjatywa Instytutu Radowego – 18 października
Już podczas pobytu w Ameryce w czerwcu tego roku uczona powiedziała do Polonii w Chicago – Polska niepodległa powinna mieć jak każdy kraj swój instytut radowy. Pod koniec 1921 roku sprawa nabrała rozpędu. W listopadzie Maria napisała do Ignacego Jana Paderewskiego:
Panie Prezydencie,
Pozwalam sobie prosić Pana o poparcie kwesty na cel, którego realizacja jest moim gorącym pragnieniem. Chodzi o stworzenie w Warszawie centralnego Instytutu Radowego, który miałby za zadanie leczenie radem i badania naukowe z tym związane. Rad i jego zastosowania stają się coraz ważniejsze w życiu każdego cywilizowanego narodu. Polska musi mieć co najmniej jedną instytucję państwową, podobną do tych, które świadczą podobne usługi w różnych krajach, szczególnie w Ameryce. Mam nadzieję, że środki niezbędne do utworzenia nowoczesnego Instytutu da się znaleźć częściowo w Polsce, przy współpracy rządu, miasta Warszawy i narodu.
Miesiąc później dr Józef Skłodowski – brat Marii – pisał w liście: W tych dniach złożyłem już do zatwierdzenia projekt ustawy Towarzystwa Instytutu Radowego. Na czele Towarzystwa stanęli: Kazimierz Białoszewski, Bronisława Dłuska – siostra Marii, Alicja Dorabialska, Ludwik Paszkiewicz, Stefan Pieńkowski, Józef Skłodowski, Wojciech Świętosławski, Adolf Wojciechowski. Dłuska napisała krótką biografię siostry skierowaną do amerykańskiej Polonii, którą wydała w formie książkowej „Gazeta Ludowa” w Chicago w 1921 roku.
Paryska Sorbona 26 grudnia 1923 roku – w 25. rocznicę ogłoszenia komunikatu o odkryciu radu – zorganizowała uroczystą akademię, na którą do Paryża przyjechali Józef, Bronisława i Helena. Rząd francuski uhonorował Noblistkę Darem Narodowym – wypłacanym rokrocznie w kwocie 40 000 franków. W tym samym czasie Polski Komitet do Zwalczania Raka zwrócił się do społeczeństwa polskiego za pośrednictwem prasy z apelem o składanie ofiar na „Dar Narodowy dla Marii Skłodowskiej-Curie” – Instytut Radowy jej imienia. W marcu 1924 roku powołano Komitet Daru Narodowego im. Marii Skłodowskiej-Curie w celu zbudowania Instytutu Radowego w Warszawie. Na jego czele stanęli Prezydent RP Stanisław Wojciechowski i marszałek sejmu Wojciech Trąmpczyński. Machina ruszyła.
Od samego początku zaangażowane w prace Towarzystwa było rodzeństwo Marii, a zwłaszcza Józef Skłodowski i Bronisława Dłuska – oboje lekarze. Dla Bronisławy Dłuskiej Instytut Radowy stał się najważniejszym do zrealizowania celem w życiu, a także sposobem na zapomnienie osobistych nieszczęść: w 1921 roku w Chicago popełniła samobójstwo jej córka Helena, a w 1930 roku zmarł mąż Kazimierz. Instytut nie powstałby nigdy, gdyby nie energia i żelazna wola siostry uczonej, dr Bronisławy Dłuskiej. – wspominała Alicja Dorabialska – Ona to wpadła na świetny pomysł. Aby instytut stał się istotnie darem narodu w tej formie, że zaczęto sprzedawać cegiełki […] cieniutkimi strugami popłynęły setki tysięcy. Natomiast Józef Skłodowski pisał: Instytut, zarówno w pomyśle jak i wykonaniu, jest dziełem Dłuskiej, owocem jej niesłychanej energii i pracy; cały zaś współudział innych osób i to nielicznych, sprowadza się do odrobiny dobrej woli, do roli doradczej poparcia lub wreszcie udzielenia swej firmy. Z kolei Maria Curie do siostry Bronisławy powiedziała – Zdaje mi się, Brońciu, że zbudowanie Instytutu większą będzie z twojej strony sztuką, aniżeli z mojej odkrycie radu.
Mottem zbiórki był autograf Marii Skłodowskiej-Curie, jej słowa wypowiedziane do delegacji kobiet polskich – Mojem najgorętszem życzeniem jest powstanie Instytutu Radowego w Warszawie. Marja Skłodowska-Curie. Faksymile zdobiło serię pocztówek wydanych przez Komitet Daru Narodowego dla Marii Skłodowskiej-Curie.
Biuro Wykonawcze rozprowadzało także plakaty z podobizną Marii, szereg broszur i książeczek poświęconych Uczonej, znaczki i cegiełki. Skromna cena nalepek z podobizną Marii Skłodowskiej-Curie (10 gr.) umożliwia każdemu wzięcie udziału w „Darze Narodowym”, t.j. w powstającym Instytucie Radowym do walki z rakiem – głosiły podpisy. Poczta Polska używała specjalnego stempla obok datownika na pocztówkach i listach: popieraj Instytut Radowym im. Marii Skłodowskiej-Curie (dla walki z rakiem). Wydano drukiem wspomnienia Marii o Piotrze Curie, dwa odczyty uczonej wygłoszone w Warszawie w 1925 roku oraz publikację jej autorstwa pt. Jak powstał i jak się rozwija Instytut Radowy w Paryżu. W każdym większym mieście działał oddział Komitetu, który kierował lokalną zbiórką pieniędzy: Osoby pragnące współpracować z Komitetem – zwłaszcza na prowincji – są bardzo pożądane. Kwesta na rzecz budowy instytutu odbywała się na niebywałą do tej pory skalę. W Biurze Komitetu Wykonawczego Daru Narodowego przy ulicy Nowy Świat 21 w Warszawie, oprócz nabycia cegiełki lub wykupienia członkostwa w Towarzystwie Instytutu Radowego, można było wypożyczyć przeźrocza do odczytów i wykładów o promieniotwórczości – oczywiście połączonych z kwestą na rzecz budowy. W 1929 roku udział członka założyciela Towarzystwa wynosił 1000 złotych, a cegiełkę można było nabyć za 100 złotych. Każdy, kto wykupił taką cegiełkę miał prawo do specjalnej tabliczki – jedna ze ścian w korytarzu głównym szpitala pełna będzie w 1932 roku mosiężnych tabliczek z nazwiskami ofiarodawców.
7 czerwca 1925 roku Maria Skłodowska-Curie w obecności prezydenta RP Stanisława Wojciechowskiego i innych szacownych gości wmurowała kamień węgielny i akt erekcyjny pod budowę Instytutu Radowego w Warszawie przy ulicy Wawelskiej. Zgromadzony fundusz, początkowo 100 000 złotych, pozwolił na rozpoczęcie robót dopiero w 1926 roku.
Gmachy Instytutu zaprojektowali architekci Tadeusz Zieliński (zmarł niespodziewanie w 1925 roku) i Zygmunt Wóycicki. Projekt – konsultowany z Marią Skłodowską-Curie i dyrektorem Claudiusem Regaud – zakładał budowę dwóch zasadniczych części: nowoczesnej kliniki wraz z przychodnią i mieszkaniami dla pracowników, połączonej przeszklonym pasażem z pawilonem terapii promieniami rentgenowskimi oraz budynku laboratoryjnego dla pracowni biologicznej i fizyczno-chemicznej wraz ze specjalnym oddzielnym budynkiem do przechowywania preparatów promieniotwórczych (miał je łączyć podziemny korytarz transportowy). Za wystrój wnętrz odpowiadał Stanisław Pomian-Połujan. Obie części łączył modernistyczny ogród z sadzawką i fontanną. Robotami budowlanymi kierował inżynier Edmund Telakowski.
Instytut w Warszawie miał być oparty o doświadczenia paryskie i był na każdym etapie projektu i budowy konsultowany z Uczoną i profesorem Regaud. To bezpośrednie zajęcie się Marji Skłodowskiej-Curie i współpraca paryskiego Instytut Radowego uchroniły przed częstemi błędami stwarzania rzeczy jednostronnych, dosłownie Zakładów dla leczenia tylko radem, a nawet leczenia radem bez organizacji zakładowej. Łącznikiem między Instytutem Radowym w Paryżu, a nowo powstającym instytutem warszawskim była Bronisława Dłuska: Należało zdobyć środki, jak na nasze stosunki wielkie […] Należało przygotować przyszłych pracowników. Wszystkim tym zajęła się Dr Bronisława Dłuska. Co tylko mogła, robiła sama, czego nie mogła zrobić sama – robiła przez organizacje. Umiała wyszukać ludzi wartościowych, umiała zjednać sobie ich współpracę i zainteresować swoim duchem. W organizacjach, które się do akcji wzniesienia Instytutu Radowego przyłączyły odgrywała Ona główną, chociaż nie zawsze najbardziej widoczną rolę, była Ona ich motorem…
Maria Skłodowska-Curie podkreślała jak ważna jest interdyscyplinarność i ścisła współpraca pomiędzy dwoma zasadniczymi częściami placówki: badawczą i kliniczną. Instytut w Warszawie miał dysponować oprócz przychodni własnym szpitalem z 60 łóżkami – właśnie brak części klinicznej Uczona odczuwała najdotkliwiej: Dalszy rozwój Instytutu [Radowego w Paryżu] jest ściśle związany z koniecznością posiadania własnego szpitala.
Zawczasu wybrano przyszłych zwierzchników Instytutu Radowego. Kierownikiem części klinicznej, a także dyrektorem Instytutu miał zostać Franciszek Łukaszczyk. Na kierownika pracowni fizycznej wybrano Cezarego Pawłowskiego. Obaj wyjechali do Paryża żeby uczyć w Instytucie Radowym. Częstokroć brałem udział w naradach dotyczących Instytutu Radowego w Warszawie. — wspominał Pawłowski — Narady te odbywały się zazwyczaj przy współudziale specjalistów francuskich w prywatnym mieszkaniu Marii Skłodowskiej-Curie.
Mimo ofiarności społeczeństwa (ofiarowano nie tylko pieniądze, ale również materiały budowlane czy elementy wyposażenia) budowa posuwała się wolno. I tak w listopadzie 1927 roku udało się zamknąć pod dachem część kliniczną. W 1929 roku wszystkie budynki miały już dachy, okna i drzwi. Pięć aparatów rentgenowskich ufundował Bank Polski. Budżet inwestycji pod koniec 1929 roku zamykał się w kwocie 1 300 000 złotych, do wykończenia instytutu brakowało nadal około miliona. Nieprawdą jest, że pieniędzy u nas niema; na piękny i pożyteczny cel znajdą się zawsze, lecz trzeba ich szukać i wytrwale przekonywać ogół społeczeństwa, że cel ten wart wysiłków! – przekonywał Komitet Budowy – Czyż to nie wstyd, że Polska dotąd Instytutu Radowego nie ma, choć Polką jest Ta, której Ludzkość zawdzięcza odkrycie Radu! Czyż można pozwolić, aby Marja Skłodowska miała długo czekać na to, aby Dar Jej mógł być przyjęty przez Warszawę? Najwyższy czas, aby budujący się Zakład wykończyć i uposażyć tak, ażeby mógł godnie spełniać swe humanitarne i naukowe zadanie.
W 1928 roku do Paryża przyjechała dziennikarka amerykańska Maria Meloney – przyjaciółka uczonej, która w 1921 roku zorganizowała w Stanach Zjednoczonych zbiórkę pieniędzy na zakup grama radu dla Instytutu Radowego w Paryżu. Skłodowska-Curie poprosiła Meloney, aby pomogła jej i tym razem. W 1929 roku dziennikarka zorganizowała dla Madame Curie jeszcze jedną podróż do Stanów Zjednoczonych i tak Maria Curie 9 października 1929 roku wyruszyła w kolejną długą podróż przez ocean. Prezydent Herbert Hoover, podczas uroczystości przekazania daru powiedział:
Jako substancja stosowana w leczeniu wielu chorób, zwłaszcza nowotworów, rad przyniósł setkom tysięcy ludzi ulgę w cierpieniach. Wyrazem wdzięczności i szacunku, żywionych przez nasz naród wobec pani Curie, jest hojność obywateli i obywatelek amerykańskich, którzy zachęceni przez Mrs. William Brown Meloney, zebrali środki na zakup grama radu. Pierwiastek ten zostanie przekazany warszawskiemu Instytutowi imienia Marii Curie. Jego stworzenie jest wielkim hołdem złożonym przez uczoną swemu rodzinnemu miastu i narodowi polskiemu, któremu naród amerykański ma przyjemność przysłużyć się w ten skromny sposób.
Maria z kolei powiedziała – W badaniach naukowych kryje się wielkie piękno i to ono jest największą nagrodą, dlatego moja praca daje mi szczęście. Szczęściem również jest świadomość, że moja praca może przynosić ulgę ludziom w ich cierpieniach.
W celu zapewnienia dalszej ofiarności wydano bogato ilustrowaną zdjęciami z budowy oraz projektami architektonicznymi broszurę pt. Stan budowy Instytutu Radowego dla walki z rakiem im. Marji Skłodowskiej-Curie jako Daru Narodowego od całej Polski dla Wielkiej Uczonej. Makietę instytutu prezentowano na Wystawie Krajowej w Poznaniu w 1929 roku. Z inicjatywy Bronisławy Dłuskiej powstał „Komitet Zjednoczonych Organizacji Kobiecych dla dokończenia Instytutu Radowego im. Marji Skłodowskiej-Curie”: Polski Komitet Kobiecy uważa, że honor kobiet polskich wymaga, aby one przede wszystkiem dopomogły do spełnienia gorącego pragnienia wielkiej uczonej. Rozpoczęły się także specjalnie organizowane „wycieczki” na teren budowy. W 1931 roku Państwo Polskie przekazało Towarzystwu nieodpłatnie prawo własności do parceli, a której budowano Instytut. Dzięki temu możliwe było zaciągnięcie pożyczki hipotecznej. Ostatecznie kosztem budynków laboratoryjnych jako pierwszy wykończono budynek kliniczny. Z żalem muszę powiedzieć – pisała w jednym z listów Maria Skłodowska-Curie – że unieruchomienie na kilka lat gmachu przeznaczonego na pracownie dla Instytutu Radowego nie jest zgodne z moim zapatrywaniem na potrzeby tegoż Instytutu, którego praca powinna być ściśle związana z pomocniczymi pracowniami w dziedzinie biologii, fizyki i chemii. Wobec nieustannego braku funduszy konieczny był kompromis. Ten trudny czas wspominał Franciszek Łukaszczyk – pierwszy dyrektor Instytutu: Budowa szła bardzo powoli. Zbieranie funduszów […] nie starczyło na stałe prowadzenie budowy, która trwała 6 lat z dłuższymi okresami całkowitej przerwy w robotach z powodu braku pieniędzy. […] zebrano 1.900.000 zł.
Dzięki Marii Skłodowskiej-Curie warszawski Instytut Radowy dysponował 1033,21 mg radu w postaci 124 tubek i 42 igieł z platyny – każda z nich sygnowana była skrótem „RMS” – rad Marii Skłodowskiej. Oddział terapii naświetlaniami posiadał 5 najnowocześniejszych w kraju aparatów rentgenowskich to tzw. terapii głębokiej. Sala operacyjna wyposażona była ostatnim słowem techniki nowoczesnej, m.in. w pierwszy w Polsce nóż–skalpel elektryczny „Cutor”.
Pierwszego pacjenta Instytut Radowy w Warszawie przyjął 17 stycznia 1932 roku. Było to nieoficjalne otwarcie wynikające z faktu, że kasa Towarzystwa była pusta (wystarczyło pieniędzy tylko na zakup kilku ton węgla do ogrzania budynku): Na najskromniejsze wyposażenie i to tylko części klinicznej zabrakło 500.000 zł. […] udało się pożyczyć w Zakładzie Ubezpieczeń Pracowników Umysłowych, zakupić najpotrzebniejsze wyposażenie i zacząć pracę. […] Komitet naprawdę nie miał pieniędzy. Subwencji nie było żadnych, tak, że byliśmy w zupełności skazani na własne siły, to znaczy na bieżące wpływy za leczenie.Komitet, to znaczy siostra Marii Skłodowskiej-Curie – Dr. Bronisława Dłuska, która była istotnym budowniczym Instytutu robiła wielkie wysiłki, żeby zdobyć trochę pieniędzy na ukończenie budynku pracowni i najskromniejsze wyposażenie. Drogi były najrozmaitsze i dzisiaj [rok 1953] niełatwe do zrozumienia – różnego rodzaju kombinacje i pożyczki.
Oficjalne otwarcie warszawskiego Instytutu Radowego miało miejsce w niedzielę 29 maja 1932 roku. W mowie inauguracyjnej wygłoszonej w Sali Bibliotecznej placówki uczona powiedziała:
Szanowny Panie Prezydencie,
Szanowne Panie i Szanowni Panowie,
W dniu, w którym witamy powstanie Instytutu Radowego w Warszawie, miło mi wyrazić wdzięczność wszystkim tym, których dobra wola, sympatia i poświęcenia pozwoliły dzieła tego dokonać, mimo trudnych warunków, w jakich się ono rozwija.
Obywatele kraju mego rodzinnego zrobili mi zaszczyt, dając imię moje nowej placówce. Jednakowoż zupełnie zdaję sobie sprawę z tego, że nie o imię tu głównie chodzi, lecz o owocną pracę, której się od Instytutu spodziewamy.
Komitet takowego słusznie, jak sądzę, postanowił otworzyć naprzód część leczniczą, aby spełnić względem społeczeństwa polskiego obowiązek postawienia na wysokiej stopie nowej i trudnej terapii, od której wiele się można spodziewać dla złagodzenia cierpień. Jednakowoż, terapia ta powinna być w łączności nieustannej z pracą naukową, bez której postępów czynić nie może. Przytem poszukiwanie czystej wiedzy jest jedną z istotniejszych potrzeb ludzkości. Tak więc mam nadzieję, że puszczenie w ruch pracowni naukowych przewidzianych dla Instytutu, nastąpi wkrótce po otwarciu sekcji lekarskiej. Inauguracja dzisiejsza jest dowodem opieki, jaką Rząd, Miasto i społeczeństwo polskie otaczają Instytut Radowy. Z zupełnem zaufaniem zatem życzę temu Instytutowi pomyślnego rozwoju, a Komitetowi i Dyrektorowi sekcji lekarskiej powodzenia w pracy, której odpowiedzialność zechcieli na siebie przyjąć.
Jednym z punktów uroczystości było posadzenie pamiątkowych drzewek. W ogrodzie Instytutu klony-jawory zasadzili kolejno: Prezydent RP Ignacy Mościcki, Maria Skłodowska-Curie, Claudius Regaud i Bronisława Dłuska.
Dwa dodatkowe drzewka posadzono dla upamiętnienia amerykanek, które miały niebagatelne zasługi dla zbiórki funduszy na zakup radu: Marie Meloney (Missy), Elsie Mead i Theodory Mead Abel. Zasługi pań Meloney, Mead i Abel zostały upamiętnione także wraz z innymi fundatorami tablicą, umieszczoną w hallu głównym kliniki.
29 maja 1932 roku w części warszawskiego klinicznej Instytutu Radowego hospitalizowanych było 40 chorych:
Posiedliśmy w stolicy kraju wspaniały zakład im. Marji Skłodowskiej-Curie — pisał „Kurjer Warszawski”— jakim niewiele miast na świecie poszczycić się może, należy teraz dbać, aby społeczeństwo osiągnęło zeń jak największą korzyść, co jest wszak celem jedynym instytutu.
Problemy finansowe towarzyszyły Instytutowi Radowemu w Warszawie nadal. Ruch pacjentów początkowo był bardzo mały i była stale niewydolna finansowo. Przychodziło mi na myśl – wspominał Franciszek Łukaszczyk pierwszy rok działania – że Polska otrzymała taki Zakład – wówczas jeden z niewielu w świecie, dzięki Marii Skłodowskiej-Curie – za wcześnie, że nie wynikało to z naturalnych tendencji rozwojowych medycyny w Polsce i stąd Instytut jest sam, bez oparcia i zaplecza. Pożyczka od Państwowego Zakładu Ubezpieczeń nigdy nie została spłacona…
Na otwarcie pracowni badawczych i laboratorium nie starczyło funduszy. Pracownia Fizyczna została uruchomiona w 1936 roku, już po śmierci Marii Skłodowskiej-Curie (budowę laboratorium ukończono w 1934 roku, ale kolejne dwa lata zajęło jej urządzanie i zdobywanie pieniędzy na wyposażenie). W tym samym roku otrzymała cenny dar od Ireny i Fryderyka Joliot-Curie – elektromagnes do badań naukowych. Spełniając życzenie Noblistki w październiku 1937 roku przy pracowni Fizycznej uruchomiono Pracownię Pomiarową o zasięgu ogólnopolskim. Także w 1937 roku udało się uruchomić Pracownię Biologiczną. W ramach budynku laboratoryjnego funkcjonowały również warsztaty: mechaniczny, szklarski i ciemnia fotograficzna.
Działalność Instytutu Radowego została mocno ograniczona we wrześniu 1939 po wybuchu II wojny światowej. Ostateczny kres pracy Instytutu przyniosło Powstanie Warszawskie, już w sierpniu 1944 roku Instytut został zdewastowany i kilkukrotnie podpalony. Większość preparatów radowych zdołano ukryć i przetrwały wojnę. Ale to już materiał na inną historię.
Zalecana lektura:
M. Skłodowska-Curie, Jak powstał i jak się rozwija Instytut Radowy w Paryżu, Komitet Daru Narodowego dla Marji Skłodowskiej-Curie, Warszawa 1925.
K. Kabzińska (i in.), Korespondencja polska Marii Skłodowskiej-Curie (1881–1934), Instytut Historii Nauki Polskiej Akademii Nauk i Polskie Towarzystwo Chemiczne, Warszawa 1994.
E. Twpik (red.), Materiały do historii Instytutu Radowego i Instytutu Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie w 80. rocznicę otwarcia, Polskie Towarzystwo Onkologiczne, Warszawa 2012.
E. Wajs-Baryła, Bronisława Dłuska twórczyni Instytutu Radowego w Warszawie, [w:] E. Wajs-Baryła (red.), Warszawskie oblicza Niepodległości. Zbiór esejów, Polska Akademia Archiwum w Warszawie, Warszawa 2019.
T. Pospieszny, Maria Skłodowska-Curie. Zakochana w nauce, Wydawnictwo Po Godzinach, Warszawa 2020.
A. Rupińska (i in.), Instytut Radowy w Warszawie – Dar Narodu Polskiego dla Marii Skłodowskiej-Curie, Dom Wydawniczy GAL, Warszawa, 2007.
Nakładem Wydawnictwa Marginesy ukazała się jedna z najważniejszych książek, traktująca o historii fizyki i chemii jądrowej pt. Jak powstała bomba atomowa. Autorem książki jest Richard Rhodes, który za swoją pracę otrzymał w 1986 roku nagrodę
Pulitzera w kategorii literatura faktu.
W roku 2000 nakładem Wydawnictwa Prószyński i Spółka ukazało się pierwsze wydanie tej książki. W naszej opinii przewyższa ono nowe wydanie, gdyż zawiera 128 fotografii postaci naukowców opisanych w książce oraz szczegółowy indeks osobowy (czego niestety brak w nowym wydaniu).
Nie mniej jednak pozycję tę serdecznie polecamy wszystkim miłośnikom historii nauki. W książce czytelnik pozna pierwszoplanowych aktorów tej fascynującej historii: małżonków Curie, Rutherforda, Chadwicka, Bohra, Meitner, Hahna, Seaborga, Oppenheimera i wielu innych.
Richard Rhodes, stosując najlepsze zasady suspensu, stopniowo wprowadza wielkich graczy tej historii: od Roosevelta i Einsteina, którzy wierzyli, że ryzyko użycia bomb z uranu może zapewnić pokój na świecie, po wizjonerskich pionierów zastosowania rozszczepienia termojądrowego do produkcji energii, w tym Plancka, Szilarda, Bohra, Oppenheimera czy von Neumanna. Naukowcy znani dotąd w bardzo wąskich kręgach – teraz stanęli w centrum uwagi mediów i trafiali na pierwsze strony gazet.
Rozmach tej książki obejmuje najwcześniejsze zapowiedzi energii jądrowej w powieściach H.G. Wellsa, oślepiający błysk pierwszej próby nuklearnej Trinity oraz program Manhattan, którego kulminacją stało się zrzucenie bomb jądrowych na Hiroszimę i Nagasaki, a także wyścig zbrojeń podczas zimnej wojny.
„Jak powstała bomba atomowa” to epos godny Miltona. Ta historia nigdy nie została przedstawiona z równą elegancją i smakiem, tak szczegółowo i tak po prostu – językiem, który wspaniale przybliża przełomowe odkrycia naukowe i ich efekty. Wielkie postacie naszego wieku – naukowcy, wojskowi i politycy – nabierają życia, gdy konfrontuje się je z brzemiennymi w skutki i straszliwymi decyzjami. Ta książka, traktując o najpoważniejszych problemach XX wieku, pomaga zrozumieć możliwości i pułapki przyszłego stulecia.
Isidor Izaac Rabi, laureat Nagrody Nobla z dziedziny fizyki w 1944 roku
W 1911 roku Maria brała udział w międzynarodowym sympozjum – pierwszej konferencji Solvaya, gdzie przez wiele lat wśród sław fizyki i chemii była jedyną kobietą. Albert Einstein trafnie określił to spotkanie „sabatem czarownic”. Jedna trzecia zgromadzonych na tym spotkaniu otrzymała lub otrzyma Nagrodę Nobla. Aż trudno uwierzyć, że Einstein był jednym z najmłodszych uczestników i zaczynał dopiero błyszczeć na firmamencie fizyki. Podczas pierwszej konferencji Solvaya, której przewodniczył Hendrik A. Lorentz, poświęconej promieniowaniu i kwantom, Maria powiedziała:
Jestem z tych, którzy wierzą, iż Nauka jest czymś bardzo pięknym. Uczony jest w swojej pracowni nie tylko technikiem, lecz również dzieckiem wpatrzonym w zjawiska przyrody, wzruszające jak baśń czarodziejska. Nie powinniśmy sobie dać wmówić, że cały naukowy postęp sprowadza się do mechanizmów, maszyn i różnych kółek zębatych, kt.re zresztą także nie są pozbawione swoistego piękna. Nie obawiam się, aby ukochaniu Nieznanego i żądzy Wielkiej Przygody miała grozić w czasach dzisiejszych zagłada. Najżywotniejszym z wszystkiego, co widzę dookoła siebie, jest właśnie ta żądza i to ukochanie, nie dające się wykorzenić, a związane najściślej z ciekawością naukową.
[Tomasz Pospieszny, Maria Skłodowska-Curie. Zakochana w nauce, Wydawnictwo Po Godzinach, Warszawa 2020, s. 189]
Począwszy od jesieni 1911 roku MSC regularnie uczestniczyła w Kongresach Fizyków (1913, 1921, 1924, 1927, 1930 i 1933). W 1933 roku dołączyła do niej Irena Joliot-Curie oraz austriacka uczona Lise Meitner. Na spotkaniach w Brukseli, organizowanych przez Ernesta Solvaya, spotykały się największe umysły świata nauk ścisłych.
Ewa Curie wspominała:
W Brukseli, dokąd jeździ stale na kongres Solvay’a, nie traktują jej jak słynnej uczonej, lecz jak kogoś bliskiego i miłego. Lubi te zgromadzenia, na których ludzie, nazwani przez nią kiedyś „kochankami fizyki”, rozmawiają o nowych odkryciach i teoriach.
[Ewa Curie, Maria Curie, Wydawnictwo Jakuba Przeworskiego, Warszawa 1938, s. 388]
W 1925 roku Maria Skłodowska-Curie, po wmurowaniu kamienia węgielnego pod budowę Instytutu Radowego w Warszawie 7 czerwca, i krótkim pobycie z rodziną, pojechała bezpośrednio z Polski do Czechosłowacji. Od czeskiej granicy towarzyszył Uczonej jej dawny asystent František Běhounek. W Pradze Madame Curie zwiedziła Narodowy Instytut Radowy działający od 1922 roku w dzielnicy Vinohrady, kierowany przez Františka Tomanka. Instytut ten miał dzięki źródłom na terenie Czechosłowacji 2 do 3 gramów radu do dyspozycji (co plasowało go na 3. miejscu na świecie i na drugim w Europie po placówce w Paryżu).
František Běhounek wspomina:
Przed odjazdem z Pragi [do Jachymova] odbyliśmy szybką przejażdżkę po mieście. Ktoś zasugerował, żeby pokazać Madame Curie wnętrze katedry św. Wita. Odmówiła. Ze złością powiedziała „Kościół! Jest w nich ciemność jak w grobie! Pozostańmy na powietrzu!” Był piękny słoneczny dzień, więc wybraliśmy się na spacer po praskim nabrzeżu Wełtawy.
[za:] František Běhounek, Doslov, [w:] Eva Curieová, Paní Curieová, Mlada Frontá Naše Vojsko Smena, Praha 1964, s. 311.
Z Pragi Madame Curie udała się w gościnę do Tomaša Masaryka i jego córki Alicji. Ewa Curie wspomina:
Prezydent Masaryk, który tak samo kocha wieś, jak ona, zaprasza ją do swego domu wśród pól Czechosłowacji.
[za:] Ewa Curie, Maria Curie, Wydawnictwo Jakuba Przeworskiego, Warszawa 1938, s. 388.
Dom wśród pól to oficjalna rezydencja Prezydentów Czechosłowacji — Zamek Lány — jedno z ulubionych miejsc pobytu Tomasza Masaryka.
Następnie 16 czerwca Maria Skłodowska-Curie udała się wycieczkę na górę Klinowiec w Rudawach, a po obiedzie udała się do kopalni „Svornost” i „Saských šlechticů” w Jachymowie. Niestety po zjeździe 500 m w dół kopalni Uczona zasłabła i towarzyszący jej dyrektor zakładu Jan Auer podtrzymywał ją, dzięki czemu mogła kontynuować zwiedzanie. Dzień pełen wrażeń zakończyła uroczysta kolacja w miejscowym wytwornym hotelu Radium Palace.
Madame Curie w Jachymowie. W dalszej części filmu przyjazd i odjazd z Zamku Lány, czerwiec 1925, [za:] Archiv České Televize, https://fb.watch/53PwWfIHvX/
W księdze pamiątkowej uzdrowiska Jachymov zachowała się strona z ozdobnym nagłówkiem: „Dla uczczenia cennej wizyty Mme prof. M. Curie Sklodowskiej”, pod którym Uczona podpisała się „M. Skłodowska-Curie”.
Uczeń Marii Skłodowskiej-Curie, czeski fizyk František Běhounek wspomina:
Ciekawość naukowa i życiowa, zbieranie doświadczeń i wiedzy były znakiem rozpoznawczym Pani Curie przez całe jej życie. Pusta rozmowa szybko ją zmęczyła, ale mogła słuchać w nieskończoność, jeśli temat rozmowy był interesujący z naukowego, artystycznego czy społecznego punktu widzenia. Miałem okazję obserwować to podczas jej wizyty w Czechosłowacji w czerwcu 1925 roku, kiedy wracała z Warszawy z położenia kamienia węgielnego do Polskiego Instytutu Radiologicznego.
Jednego dnia zjedliśmy obiad w Jáchymovie, w hotelu Radium Palace. Mieliśmy [za sobą] spacer z Klínovca, o który poprosiła sama pani Curie. Prowadziła ożywioną rozmowę z czesko-amerykańskim wybitnym radiologiem Aloisem Kováříkiem, profesorem na Uniwersytecie Yale. Dołączył do nas po powrocie z Pragi, gdzie właśnie otrzymał doktorat honoris causa Uniwersytetu Karola. Myśleliśmy, że pani Curie poczuje się zmęczona i zaraz po obiedzie nas opuści. Ale jej sąsiad, profesor chirurgii Rudolf Jedlička, entuzjastyczny propagator radioterapii w naszym kraju, rozpoczął rozmowę na ten temat i do północy rozmawiali o tym. Nie można być w Jáchymovie i nie odwiedzić Karlowych Warów. Pojechaliśmy i my do Karlowych Warów, ale pani Curie nie interesowała się ani architekturą ani gorącym źródłem. Rano była bowiem w fabryce radu w Jáchymovie, gdzie odbyła długą rozmowę na ten temat ze starszym inżynierem, ale nie miała już czasu na jej dokończenie. Na jej prośbę ów inżynier towarzyszył nam do Karlowych Warów i zamiast zwiedzać światowe uzdrowisko, szliśmy we trójkę po alejkach i kontynuowaliśmy poranną rozmowę.
[za:] František Běhounek, Doslov, [w:] Eva Curieová, Paní Curieová, Mlada Frontá Naše Vojsko Smena, Praha 1964, s. 311.
Ostatnim etapem wizyty w Czechosłowacji był wyjazd 18 czerwca do uzdrowiska Mariańskie Łaźnie po drodze do miejscowości Cheb, gdzie Uczona wsiadła do pociąg do Paryża.
František Běhounek (1898–1973) jeden z najbardziej znanych czeskich fizyków, ale co ciekawsze także i pisarzy, był uczniem Marii Skłodowskiej-Curie. Przebywał w jej paryskim laboratorium w latach 1920–1922, gdzie nie tylko poznał Uczoną, ale także jej córkę Irenę. Po zakończeniu stypendium i powrocie do kraju Běhounek założył w 1926 roku praski Państwowy Instytut Radiologiczny, którym kierował w latach 1933–1945. Po przeczytaniu książki Ewy Curie uczony napisał:
Ewa Curie zdołała uchwycić obraz swojej matki z sukcesem, którego dzieci zwykle nie odnoszą, próbując sportretować własnych rodziców. Fundamentalne znaczenie wieloletniej pracy pani Curie, co jej córka Ewa słusznie założyła, z czasem staje się coraz wyraźniejsze. To najsolidniejszy fundament, na którym jako pierwsza budowla wznosi się cała fizyka jądrowa, a jako druga – energię jądrowa, będąca gwarancją postępu ludzkości.
Kilka tygodni temu przedstawiliśmy Państwu naszą opinię o najnowszym polskim, szumnie zapowiadanym wydaniu książki Ewy Curie pt. Maria Curie (Wydawnictwo W.A.B, Warszawa 2021). O potrzebie nowego wydania polskiego, w którym uzupełnione zostaną wątki wcześniej pominięte przez rodzinę Skłodowskich, mówiło się od dawna. Natomiast dużym zaskoczeniem była dla nas premiera nowego wydania książki Ewy Curie w języku czeskim – Ève Curieová, Paní Curieová, Nakladatelství Maraton, Praha 2021. Dzięki naszym przyjaciołom z Wydawnictwa Maraton, który przysłali nam najnowsze czeskie wydanie, możemy je Państwu pokazać i opowiedzieć o kulisach jego powstania.
Książkę Ewy Curie pod tytułem Madame Curie wydano w Czechosłowacji po raz pierwszy w 1938 roku (Ève Curieová, Madame Curie, Evropský Literární Klub, Praha 1938) w tłumaczeniu Anny Jehlovéj. Obecne, szóste wydanie czeskie opiera się na tłumaczeniu, którego w 1959 roku dokonała Eva Sagallová na podstawie oryginału książki Madame Curie wydanego w języku francuskim przez wydawnictwo Gallimard w 1938 roku. Tłumaczenie Evy Sagallovéj zostało wydane przez wydawnictwo Mladá fronta pod tytułem Paní Curieová. Na tym tłumaczeniu opiera się najnowsza edycja książki.
Warto w tym miejscu zauważyć, że pomimo trudnej i zawiłej sytuacji politycznej w Czechosłowacji książka Ewy Curie była wydawana zarówno po czesku (5 wydań: 1938, 1946, 1959, 1964, 1971) jak i po słowacku ( 6 wydań: 1938, 1945, 1947, 1951, 1957 i 1987).
Podobnie jak w przypadku polskich wydań, wersja czeska także została ocenzurowana. Tym razem cenzorem była nie rodzina, ale ustrój polityczny w Czechosłowacji. Z książki wykreślono między innymi fragmenty krytykujące zabór rosyjski, kontakty Uczonej z monarchami i politykami z Zachodu, wizytę Madame Curie u Tomáša Masaryka czy poglądy filozoficzne, wyznawane przez Marię i Piotra. Żmudną i szczegółową analizę porównawczą kilku kolejnych wydań w języku czeskim i słowackim przeprowadził Jan Novotný (Habent sua fata libelli. Úpravy překladů knihy Eva Curie: Madame Curie – Dokumentace, „Listy. Dvouměsíčník pro kulturu a dialoguˮ, 2003, Nr 2).
Mimo cięć tekstu (w obojętności około 20 stron maszynopisu między wydaniem z 1938 roku, a wydaniem z 1971 roku) książka Ewy Curie cieszyła się w Czechosłowacji, a później także w Czechach i na Słowacji dużym uznaniem. Potrzeba wydania jej po raz kolejny w języku czeskim w pełnej wersji, po 50 latach od ostatniego ocenzurowanego wydania, nie powinna dziwić.
Zespół redakcyjny Wydawnictwa Maraton oparł najnowsze wydanie o tłumaczenie Evy Sagallovéj z wydania czwartego z 1964 roku. Radovan Beneš dokonał uwspółcześnienia przekładu, natomiast Nina Hřidelová przetłumaczyła brakujące fragmenty na podstawie wydania francuskiego z 1938 roku. Książka liczy 375 stron i zawiera 32 duże, czarno-białe fotografie (są to reprodukcje z poprzednich czeskich wydań). Paní Curieová została wydana w miękkiej oprawie ze skrzydełkami. Posłowie napisała czeska fizyczka jądrowa i polityczka Dana Drábová (pełni między innymi funkcję przewodniczącej Państwowego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Jądrowego i jest zastępczynią burmistrza miasta Pyšel). Nawiązuje w nim do historii górniczego miasteczka Jachymov w północno-zachodnich Czechach, skąd Maria i Piotr Curie otrzymali cenną smółkę uranową, z której pozyskali polon i rad. Miasteczko to, uzdrowisko wodolecznicze, kopalnię i zakłady chemiczne Maria Skłodowska-Curie odwiedziła osobiście w 1925 roku. Posłowie zamyka refleksja na temat badań naukowych i ciekawości odkrywania tego, co nieznane.
Jesteśmy pod ogromnym wrażeniem posłowia autrostwa profesor Dany Drábovéj, która jako uznana fizyczka jądrowa swoim słowem spina miniony czasy Marii Skłodowskiej-Curie ze współczesnością.
Postęp – pisze profesor Drábová – jest w mniejszym lub większym stopniu uznawany za rzecz oczywistą, ale paradoksalnie coraz częściej towarzyszy mu oczekiwanie, że nie będziemy narażeni na żadne mimowolne ryzyko. Boimy się elektrowni jądrowych, boimy się dwutlenku węgla, wywołujemy alarmy i paniki przed zagrożeniami tak niewielkimi, że nie da się ich wyrazić, chyba że przez długi ciąg zer po przecinku, we wszystkim wymagamy zabezpieczenia – nie w stu procentach, ale w tysiącu procent. Gdyby nasi przodkowie zachowywali się w ten sposób, podróże odkrywcze nigdy nie miałyby miejsca, podstawowe zasady nauki i techniki pozostałyby nieodkryte, ponieważ każde odkrycie wiąże się z pewnym stopniem ryzyka. Aby żyć bez zbędnych zmartwień, trzeba spróbować pozbyć się uproszczonych poglądów, odrzucić wprowadzające w błąd slogany i zacząć myśleć samodzielnie. Już Maria Curie-Skłodowska mówiła: „Na świecie nie ma się czego bać, po prostu trzeba wszystko zrozumieć”. Tak właśnie żyła i to jest dla nas wielkie przesłanie.
Serdecznie dziękujemy Pani Ninie Hřidelovéj z Wydawnictwa Maraton za życzliwość i podarowanie egzemplarza książki Paní Curieová, które z całą pewnością dopełni naszą kolekcję.
Bronisława Dłuska do Marii Skłodowskiej-Curie 25 lipca 1929 roku:
Napisz mi więc kiedy będziesz wiedzieć co do terminu podróży, a także, mniej więcej, oczywiście określ koszta podróży. Stanowczo nie chcę abyś Ty płaciła, bo to nie ma racji żadnej. Co innego Instytut [Radowy w Warszawie], co innego ja. Mam już trochę odłożonych pieniędzy po spłaceniu wszystkich długów. Dochody mam dobre, więc mogę wydać na rzecz, która mi zrobi przyjemność, nie mówiąc już Twym towarzystwie. Muszę też wiedzieć ile czasu potrwa ta impreza cała, bo czasu to tak bardzo wiele nie mam, a raczej nie mogę na bardzo długo porzucać moja Kasę Chorych bez niebezpieczeństwa, że przestaną płacić, gdy się ich przestanie pilnować. Kazimierz [Dłuski] bardzo mnie namawia, żeby jechać. Maria [gosposia] go dobrze odsługuje, więc nie potrzebowałabym się o niego obawiać.A więc drogie Dziecko, może się kropniemy do tej Ameryki. Boję się tylko morskiej podróży.
[Bibliothèque nationale de France, Pierre et Marie Curie. Lettres reçue, sygn. NAF 18848, k. 249–250]
Niestety ze wspólnych planów nic nie wyszło, bowiem Bronisława:
Dowiedziała się od polskiego ekonomisty Theodore’a Abla, męża amerykańskiej psycholog i socjolog Theodory Mead Abel, która była przyjaciółką Dłuskiej i Curie, że jej „osoba jest krępująca”, gdyż Amerykanie „chcą zrobić prywatny prezent à Madame Curie i ktoś przypominający przeznaczenie tego daru jest raczej niepożądany”. Bronisława poinformowała więc Marię: „[…] zbierają pieniądze energicznie i mało co brakuje, a wręczy je Hoover jako dar prywatny. Obiecują, że Cię nie zmęczą i że tym razem program będzie minimalny. Ja osobiście wolę Cię zobaczyć w innych warunkach”.
[T. Pospieszny, Maria Skłodowska-Curie. Zakochana w nauce, Wydawnictwo Po Godzinach, Warszawa 2020, s. 301]
13 października „The Sunday Star Magazine” w artykule zatytułowanym Matka Radu powraca pisał: Kiedy Madame Maria Curie w tym miesiącu złoży drugą wizytę w Ameryce, liczne przyjaciółki i wielbiciele podarują jej kolejny gram cennego materiału, który odkryła, do wykorzystania w Polsce do walki przeciw chorobom.
Podarowany gram pierwiastka Maria Curie złożyła jako dar dla Instytutu Radowego w Warszawie. Tym razem jednak nie otrzymała kluczyka i substancji w ozdobnej skrzyneczce, lecz weksel opiewający na pięćdziesiąt tysięcy dolarów. Splendor sławy oraz wartość radu nieco malały… Gospodarz Białego Domu, prezydent Herbert Hoover, podczas uroczystości powiedział:
Jako substancja stosowana w leczeniu wielu chorób, zwłaszcza nowotworów, rad przyniósł setkom tysięcy ludzi ulgę w cierpieniach. Wyrazem wdzięczności i szacunku, żywionych przez nasz naród wobec pani Curie, jest hojność obywateli i obywatelek amerykańskich, którzy zachęceni przez Mrs. William Brown Meloney, zebrali środki na zakup grama radu. Pierwiastek ten zostanie przekazany warszawskiemu Instytutowi imienia Marii Curie. Jego stworzenie jest wielkim hołdem złożonym przez uczoną swemu rodzinnemu miastu i narodowi polskiemu, któremu naród amerykański ma przyjemność przysłużyć się w ten skromny sposób.
Maria podczas przemowy mówiła:
„W badaniach naukowych kryje się wielkie piękno i to ono jest największą nagrodą, dlatego moja praca daje mi szczęście. Szczęściem również jest świadomość, że moja praca może przynosić ulgę ludziom w ich cierpieniach”.
Przez kilka dni uczona była gościem prezydenta i mieszkała w Białym Domu. Wielki zaszczyt. W liście do Ewy napisała: Wręczono mi czek na 50 000 $, czyli równowartość aktualnej ceny grama radu. Następnie odbyła się kolacja w Białym Domu108. Ofiarowano mi małego słonia z kości słoniowej, bardzo jest przyjemny! Dostałam poza tym jeszcze drugiego, malusieńkiego. Dowiedziałam się, że to zwierzę jest symbolem partii republikańskiej i dlatego w całym Białym Domu pełno słoni różnej wielkości, poustawianych bądź grupami bądź pojedynczo…
Podróż po Stanach Zjednoczonych tym razem była bardziej męcząca dla sześćdziesięciodwuletniej Marii, choć równie, a może bardziej atrakcyjna. Donosiła Irenie: Wyprowadzono mnie kuchennymi schodami, żeby uniknąć 60 reporterów czekających przed głównym wejściem. Potem mieliśmy sensacyjny przejazd z Nowego Jorku na Long Island. Przed nami policjant na motocyklu, używając sygnału syreny, odsuwał energicznym ruchem jednej lub drugiej ręki na bok drogi wszystkie samochody, dzięki czemu gnaliśmy jak strażacki wóz pędzący do pożaru. Było to całkiem zabawne.
Natomiast Ewie zwierzała się:
Nie lubię być daleko od Was i nie znoszę się być przedmiotem nawet życzliwej ciekawości. Usiłuję jednak pokonać moją ogromną odrazę do tej całej inscenizacji i zrozumieć, że prawdziwym jej celem jest zbieranie funduszy na rzecz dzieła, które mnie interesuje. Moje kochanie, pomyśl o mnie trochę z życzliwością i z przekonaniem, że próbuję brać wszystko od dobrej strony i ustrzec się nadmiaru zmartwień.
Maria spotkała się między innymi z pionierem amerykańskiego lotnictwa Orville’em Wrightem, najbogatszym człowiekiem w historii Johnem Rockefellerem, zatrzymała się też na kilka dni w domu Henry’ego Forda oraz wzięła udział w jubileuszu mocno już schorowanego Thomasa Edisona. Sądzę jednak, że największe wrażenie zrobiła na Marii podróż do Schenectady, gdzie 26 października mogła zwiedzić i podziwiać laboratoria naukowo-badawcze koncernu General Electric. Uczona była oczarowana technologiami i nowoczesnością wyposażenia pracowni. Inicjatorem tej podróży był amerykański przedsiębiorca, prawnik i polityk Owen D. Young. Na kartach historii zapisał się jako negocjator rokowań w sprawie ustalenia wysokości odszkodowań niemieckich za pierwszą wojnę światową w 1929 roku. Young był zauroczony osobowością i dziełem Madame Curie. Podarował jej Instytutowi Radowemu sporo sprzętu specjalistycznego oraz pewne kwoty pieniężne na zakup minerałów radioaktywnych. Teraz Maria została zaproszona do domu państwa Youngów. Na prośbę gospodarza otworzyła budynek laboratorium chemicznego w St. Lawrence University w Cantonie, gdzie na jednej ze ścian „znajduje się cudowna płaskorzeźba w kamieniu: jej wizerunek”.
[T. Pospieszny, Maria Skłodowska-Curie. Zakochana w nauce, Wydawnictwo Po Godzinach, Warszawa 2020, s. 302–305.]